Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

 

 

 

 

 

HOTLINE

MIAMI

 

Ależ to było w choy dobre. Trochę bałem się tego tytułu i frustracji jaką będzie serwować zasada 1 hit kill, działająca w obie strony + na przeszkodzie stały inne backlogowe priorytety. W końcu jednak trafiła się miła promocja i tak gierka wylądowała na moim dysku za cenę, która po jej 2-krotnym ograniu, zaliczeniu dobrych 10h i wbiciu połowy trofeów wypada wprost uwłaczająco dla pracy jej twórców.

Jesteś pewien, że chciałeś użyć tego słowa?
Nie jestem pewny czy w zwrocie "pompujące napiecie" nie powinienem raczej użyć "adrenalinę".

Nie jestem pewny czy zamiast terminu "ukojenie" lepiej nie zabrzmiałoby "zrelaksowanie".

Przez sekundę nie bylem nawet pewny, czy aby nie napisałem wypomnianego słowa z błędem.

Ale jak najbardziej jestem pewny że 25 zeta za tak solidny i unikalny produkt, to jednak zbyt mało, nawet jak na warunki promocji.

 

@Bansai

no właśnie zostałem już ostrzeżony przez forumowiczy i recenzentów co do zmian w dwójce. kiepsko mi się widzi większy nacisk na broń palną i otwarte levele. Z drugiej strony fabuła i klimacik jedynki są bardzo oki i liczę że ładnie się to wszystko zazębi.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Skończyłem:

 

Uncharted 4 o dziwo się dobrze bawiłem, gierka wygląda cudownie, mimo wszystko fajnie było zobaczyć jak skończy Drake, postać z którą się "zna" te parę lat. 8/10

 

Doom- :obama: Ale ta gierka mnie rozyebała od dawna czekałem na takiego fpsa, już nowy wolf dał mi tego namiastkę ale to nie było jeszcze to, doom zaorał, mam nadzieje że kolejną część szybko zrobią. 9/10

Odnośnik do komentarza

Ninja Gaiden 2

 

 

Ninja mutherfuckin' Gaiden 2, o jenysiu... :obama: jestem właśnie świeżo po napisach końcowych i osiągnąłem chyba growy odpowiednik Nirvany. Dawno nie miałem tak ogromnej satysfakcji ze zwykłego ukończenia gry, nawet platyny w Soulsach nie dały mi takiej radochy jak przebrnięcie przez to cudo, momentami było ciężko, ale jak już się człowiek obcykał z systemem walki i schematem ataków to było lepiej, nie z górki, nie łatwo, ale lepiej, na tyle że jucha się lała, mięso latało (dosłownie) a micha się cieszyła. :cool:

 

Jak ta gra wyprzedzała swoje czasy to to jest nie do pomyślenia dla mnie, dopiero teraz sobie zdałem z tego sprawę. Nawet dzisiaj można to spokojnie wsadzić do czytnika i bez zająknięcia grać do upadłego, system NIC A NIC się nie postarzał, w dalszym ciągu jest to perfekcja. Responsywność postaci na nasze komendy, animacje, SYSTEM WALKI, wrogowie, ich zróżnicowanie, poziom trudności, no grywalnościowy POTWÓR kurewa. Do tego jeszcze szczególiki typu plamy krwi, strzepywanie krwi z miecza, ciała wrogów zostające na miejscu nawet jak się 10 minut później z ciekawości cofasz do miejsca masakry.

 

Momentami takie akcje odstawiałem że aż miałem ochotę sobie zwalić, szkoda że nie można nagrywać na X360tce z taką łatwością jak na PS4 bo bym już tonę filmików wgrywał na swojego youtuba.

 

Lokacje zróżnicowane, bossowie odmienni i prawie każdy bardzo angażujący, prawie każdy ponieważ niektóre walki były strasznie gadżeciarskie, czyli schemat: odskocz, strzel z łuku, odskakuj więcej zanim znowu będziesz mógł strzelić. Na szczęście takie walki były 2 może 3, na jakieś 15. Same walki na zasadzie albo boss cie STOPI w 5 sekund, albo ty stopisz jego, ewentualnie można jeszcze zjanować zwycięstwo lecząc się przedmiotami zadając w międzyczasie na tyle obrażeń żeby go jakoś wymęczyć do 0 [ale to tylko na niższych poziomach, to nie soulsy, gdzie można przelevelować siebie z bronią i zrobić gwałt]. I to jest właśnie genialne w tej grze, jak poświęcisz te kilka minut podczas walki na nauczenie się patentu wrogów, to stają się znacznie prostsi, choć na początku wydawali się przegięci. No, za wyjątkiem pewnej pary na pewnym wulkanie, a żeby wam stara jeża urodziła. :[

 

Oczywiście grałem wcześniej w Sigmę 2, ale to co się w vanilla 2jce odpierdala to nie jest nawet porównywalne, aż byłem w szoku niektórych różnic, ten moment kiedy spodziewasz się spacerku po parku z kilkoma psami (Sigma 2), a tu (pipi) ci w dupę, wyskakuje 20 dopakowanych explosive kunai ninjasów, GL&HF. Na PS3 to nie powinno się nazywać Sigma tylko Inwalida Edition, nie dość że wrogów jest od cholery mniej, niektóre walki z bossami zostały uproszczone, to jeszcze zamiast krwi i mięsa mieliśmy jakieś dziwne fioletowe fontanny. :yao:

 

Podczas grania miałem chwilami dziwne myśli [a raczej marzenia] o tym jak próbuję przejść te grę na poziomie Master Ninja, ale biorąc pod uwagę fakt że każda moja sesja z tą grą kończyła się takim widokiem w lustrze:

 

 

2dd.jpg

 

 

To jednak sobie chyba daruję, Path of the Warrior, czyli normal [taaa] na razie musi wystarczyć, przejdę jeszcze z innymi broniami i może na mentora się skuszę... kiedyś, jak mi urosną jaja. xD

 

 

@XM.

 

 

Nie, NGS nie jest lepsze od NG2 :cool: NGS jest za(pipi)iste, ale dla mnie 2jka jednak trochę lepsza, na pewno najlepszy slasher w jakiego w życiu grałem, a może i nawet najlepsza gra akcji.

 

 

EDIT: A właśnie, soundtrack też za(pipi)isty, choć nie jest to poziom MGR.

  • Plusik 9
Odnośnik do komentarza
Gość Orzeszek

gra o tron od telltale games.  :obama:  nierówny tytuł, gra idealnie oddaje klimat serialu, mamy perypetie rodu foresterów 

 

 

 

 

mamy pierwszy raz 6ciu głównych bohaterów grywalnych i trudno sie zżyć z którymś, bo skaczemy jak kot z chorym pęcherzem po lokacjach, mega nudny i do niczego nie prowadzący wątek miry czy garreda był jednym wielkim meh, za to wątek roddicka i ashera to esencja gier telltale, nawet bym powiedział ze najciekawsze historie tego studia w grach. świetne plot twisty, fajnie brać udział w wydarzeniach serialu i książek z innej perspektywy (gra zaczy zaczyna się od red wedding :obama: ) następna kwestia zakończenie zakończone cliff hangerem, mogli to zakończyć jako spójna całość i nie cackać się, lepiej by zagrało jak by przy ew sequelu dali nowy ród czy tam cokolwiek innego :reggie: technicznie to koszmar, gra łapie dropy jak po(pipi)ana przy grafice z ps2 XD gra wygląda niechlujnie jak by była robiona na prędce na kolanie. kupiłem kiedyś w bundlu cały sezon, ale dać pełną cene to imo nie warto, mocne 6/10 ze znakiem jakości boltonów za kilka hardcorowych akcji i nie pyerdolenie sie z gore. najsłabsza gra od telltale 2 historie na 6 to słabiutko imo i biere się za borderlandsy od tego studia

Edytowane przez Orzeszek
Odnośnik do komentarza
Gość DonSterydo

INSIDE - kolejna niesamowita produkcja od studia Playdead. Cała historia przedstawiona w grze stanowi swojego rodzaju metaforę, którą można interpretować na wiele różnych sposobów. Posępny klimat to preludium do zakręconego zakończenia, które pozostawi o wiele więcej pytań niż odpowiedzi i to wydaje się być w moim przekonaniu największą zaletą gry. Produkcja została zrealizowana z niesamowitym przywiązaniem do detali co dodatkowo potęguje wrażenia. Jeżeli ktoś ma ochotę na grę, w której nic nie jest oczywiste, a zakończenie pozostawia grającego w szoku, to INSIDE powinno być obowiązkową pozycją na liście zakupów. 

Odnośnik do komentarza
Gość ragus

Shantae and the pirate's curse - gierka w której sterujemy dupą która napier.dala przeciwników z kuca. Spoko rozgrywka, fajne starcia z bossami i trochę wracania do dawnych lokacji w celu popchnięcia rozgrywki do przodu. Za darmoszkę smakowało jeszcze lepiej.

A dla mnie straszny badziew. Ładne, kolorowe, pięknie animowane, ale drętwe jak jasna cholera. Źle mi się w to gra, nie czuję żadnej przyjemności ze sterowania postacią. Ogólnie mam chyba problem z grami Wayforward, tylko Contra 4 im wyszła.

Odnośnik do komentarza
Gość Orzeszek

tales from the borderlands. fabularnie najbardziej inna gra od tego studia, mamy humor, wybory nie są aż takim "kacem moralnym" na zasadzie wybierz czy uciać ręke czy nogę, gra zdecydowanie klimatem lekka i przyjemna, historia ciekawa, aczkolwiek oryginalnych borderów nie trawie i nie za bardzo ogarniałem co tam sie dzieje, trzeba była czytać w necie o co jest ogólny zamysł gry, mimo to grało się spoko i idze sie zaangażować w rozgrywke. ostatni epizod to kopalnia beki. uwaga spoiler z zakończenia gry.

 

 

chyba pierwszy prawdziwy happy end bez "ale" w grze telltale xd

jak ktoś lubi samograje od tego studia to polecam.

Odnośnik do komentarza

Hotline Miami

 

Hmm, od czego by tu zacząć, może od fabuły. Dla mnie od początku była taka sobie i nic do końca gry tego nie zmieniło, ale urzekły mnie te

 

 

psychodeliczne momenty, gdy np. w restauracji mamy zwidy przerywane "zakłóceniami ekranu" - naprawdę zrobiło to na mnie wrażenie, bo spodziewałem się że będziemy tu tylko beztrosko zabijać, a tu jednak bohater coś czuł i miało to na niego wpływ

 

 

Sam gameplay jest w cholerę satysfakcjonujący i prosty do opanowania. Z początku byłem zaskoczony że przeciwnicy (jak i ja) są na jednego hita, ale później okazało się to w 100% logiczne i dobre dla samej rozgrywki. Szło się poczuć jak skur'wysyn jak po 10 minutach "masterowania" danego poziomu (czyli krok po kroku przechodzenia dalej, by wyczuć przeciwników, gdzie się znajdują i kiedy najlepiej ich "ukłuć") wbijałeś do pomieszczenia i zabijałeś wszystkich BEZBŁĘDNIE, że nawet nie wiedzieli co się właśnie stało, nie mieli czasu na reakcję. I ta ogromna ilość krwi, czuło się ten rozpier'dol po prostu.

 

Częsta śmierć, myślałem że będzie frustrować, a okazało się że nie denerwowała praktycznie w ogóle, bo wiedziałem, że zrobiłem kolejny krok do przodu na danym etapie - zginąłem, ale wiedziałem dzięki temu żeby uważać na tego wroga, i nie przechodzić tamtędy, bo tam są szyby i jestem widoczny itp. Gameplay mnie zajarał na tyle, że po prostu podczas gry miałem wypieki na twarzy, a mój mózg skupił się tylko i wyłącznie na grze - nic mnie nie mogło odciągnąć od ekranu, taki byłem skupiony. Flow to po prostu najlepsze określenie takiego stanu, niesamowita wczuwka. Ostatni raz tak miałem chyba jak robiłem challenge w Vanquishu.

 

Jeśli chodzi o soundtrack to oczywiście jest genialny, chociaż kłóciłbym się czy akurat wszystkie kawałki są w klimacie lat 80, których raczej nie wyczułem. Co nie zmienia faktu że klimat i tak miażdży.

 

Mocne 9+/10.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
INSIDE - Limbo 2.0. Schemat rozgrywki ten sam, klimacik gęsty jak cholera, rozgrywka przyjemna. Szkoda coś więcej pisać, bo najlepiej zobaczyć to samemu, co polecam każdemu. Jakieś 3-4h dobrego indyczka. Podobał mi się motyw jak przez całą grę nie było ani kawałka interfejsu. Tylko gra.
Odnośnik do komentarza

qrY5OGl.jpg

 

Wreszcie nadrobiłem tego klasyka. Nigdy wcześniej nie grałem w Homeworlda, za czasów jego premiery nie miałem PC, grałem na PSXie. Zresztą byłem wtedy guwniakiem więc raz, że bym tej gry nie docenił a dwa, że nie potrafił bym w nią pewnie grać.

 

Przed kupnem sprawdziłem co piszą gracze w necie i natknąłem się na kilka opinii o wysokim poziomie trudności co mnie dodatkowo zachęciło. Po ograniu muszę stwierdzić, że może nie jest to łatwy RTS ale bez przesady. Każdy kto miał wcześniej styczność ze Starcraftem czy Warcraftem nie powinien mieć problemu. Na wszystkie decyzje mamy w miarę dużo czasu, nie trzeba myśleć o 150 rzeczach na raz jak np w SC. Ważne żeby focusować mocne jednostki, zaznaczać pojedynczo cele dla naszych statków które są kontrą na statki przeciwnika i zwracać uwagę z której strony idzie atak. Jednym słowem - standard. Początkowo kłopotliwe może być poruszanie się w pionie ale tutorial nam wszystko fajnie tłumaczy i po chwili przyzwyczajenia nie miałem z tym problemu więc sterowanie oceniam pozytywnie wbrew temu co się w internecie naczytałem.

 

Jednostki które możemy budować są zróżnicowane, niektóre mają specjalne umiejętności, są kontrami na określone typy statków przeciwnika i często trzeba szybko reagować w "locie" dobudowując potrzebne nam jednostki aby skontrować wrogą flotę która nagle pojawia się z hiperprzestrzeni. Moim zdaniem lepiej można było wykorzystać mothershipa który służy jedynie do budowania statków. Myślałem też, że będzie więcej zbierania minerałów i stackowania floty aż do maxa ale nie ma tego co mnie cieszy. Gra jest bardziej nastawiona na walkę niż na siedzenie i kopanie kamyków przez co zachowuje całkiem fajne tempo. Przejście zajęło mi 10h i nawet przez chwilę nie czułem się znudzony.

 

Fabuła jest interesująca od samego początku pomimo tego, że została podana w dość prosty sposób. Przez cały czas ciekaw byłem co się będzie działo bliżej Hiigary i jakie będą dalsze losy ludzkości. Zdecydowanie najbardziej jednak klimat budowany jest przez muzykę. Soundtrack jest świetny i idealnie wpasowuje się w atmosferę gry.

Ocenie Homeworlda na 8+. Bardzo dobra gra jednak ciągle czułem, że czegoś mi brakuje. Większego rozbudowania w postaci upgradów statków, skilli mothershipa. Za mało kombinowania jak na obecne czasy. Zdaje sobie jednak sprawę jaki to musiał być killer w czasach swojej pierwotnej premiery.

 

Teraz pora na Homeworld 2 Remastered :)

Edytowane przez UberAdi
  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

LUMO

 

Gierka, która może przyprawić nostalgii ludziom wychowanym w latach 80. Tak, to starsze retro niż "typowe" już dziś indie nawiązujące do czasów NES-a, SNES-a. Tutaj zaś mamy formę znaną z gierek na ZX Spectrum. Gra zmusza nas bowiem do grania w rzucie izometrycznym, który przez większość gry stanowi dużą część wyzwania. W istocie nie zdziwiłem się czytając potem w recenzji, że gra to dzieło kolesia, który od dziecka rozrysowywał w zeszycie nowe fragmenty do Head Over Heels. Gra nie jest niemal w ogóle bardziej skomplikowana od tamtych tytułów, choć oczywiście dodaje ładniejsze wykonanie i fajną ambientową muzyczkę.

 

To właściwie czysta platformówka, wymagająca głównie poruszania się i wyczucia odległości. Musimy biegać i skakać precyzyjnie po odpowiednich wymyślnych mechanizmach i tyle, nic więcej. Przebieg rozgrywki jest dość prosty, a sporo pokojów jest wręcz pustych. Jednak nie znaczy to, że gra nie jest z czasem sporym wyzwaniem - niektóre sekcje można powtarzać.

 

Jak dla mnie okazała się jednak nieco zbyt... błacha. Animacje (przechodzenia do pokojów oraz odradzania się po śmierci) trwają o ten ułamek sekundy za długo, by nieco mnie męczyć, choć taka moja szajba, dla kogo innego będą one ładnie wpływały na klimat przebywania w miniaturowej retro gierce, jakby ułożonej z klocków ręcznie - co na pewno jest zamierzeniem twórców, bo taka nawet jest "fabuła".

 

Jeśli chodzi o zawartość to jest jej w miarę jak na grę za 80 zł - niedużo, ale też bez jakiejś skrajnej biedy. Gra ciągle sięga po nowe platformowe patenty i dla fanów kolejnych zagadek i wyzwań tutaj ciągle pojawia się coś nowego i gra na pewno nie daje wrażenia, że coś powtarzasz, ani też nie rozwija się ponad stosunkowo małe pokoje i skakanko.

 

Retro platforming dla samego retro platformingu - jeśli kogoś to kręci, może popatrzeć, albo zapisać sobie do śledzenia kiedy będą obniżki cen tej małej gierki. Ja się jakoś mocno nie wciągnąłem, ale też ja się w nic już nie wciągam.

 

blog-2.jpg

Edytowane przez ogqozo
Odnośnik do komentarza

Przeczytałem Limbo i zacząłem się zastanawiać co tu jest nie tak.

 

Żeby nie było spamu

10.000.000 Fajna gierka Match 3, choć dosyć krótka (mi zajęło to ok. 7 godzin) z elementami RPG. Jest za dolca w bundlu z Badlandem, warto za tyle

Edytowane przez tomzacz
Odnośnik do komentarza

Metal Gear Solid: The Twin Snakes - sentymentalne spotkanie po latach. W przeciwieństwie do oryginału z szaraka, piksele nie wypalają tu oczu, a całość prezentuje godną nawet dziś prezencję - klasyk w najlepszej dostępnej postaci. :good2:  Świeży, niewypalony jeszcze geniusz imć Kojimy jest tu wyczuwalny niemal od samego początku do końca. Historia nadal potrafi zaintrygować, momentami wzbudzić szczere emocje, a nawet zmusić do refleksji. Gameplayowo to klasyczny MGS ze swoimi długimi rozmowami przez Codec, cut scenkami ślicznie dopieszczonymi w niniejszym rimejku i nieco topornym, acz mającym swój urok, sterowaniem - na czele z celowaniem i strzelaniem. Prawie 10-ciogodzinny powrót do przeszłości, jaki zapewniły mi znów Bliźniacze Węże (bo chyba tak to po naszemu będzie?)  odświeżył pamięć i poczułem się, jakbym znów grał po raz pierwszy w niepowtarzalny tytuł - magia.

 

Jedyne do czego muszę się przyczepić, to backtracking - nie lubię go w żadnej grze i nawet dla MGSa nie zrobię wyjątku. Rozumiem, że akcja rozgrywa się na stosunkowo niewielkim obszarze, przez co powroty są jakoś tam uzasadnione, acz jak dla mnie było ich zdecydowanie zbyt wiele. Malutka ryska na diamencie. 

 

Mój drugi, tuż po Snake Eaterze, ulubiony Metal Gear Solid.

 

Za całokształt, przywrócone wspaniałe wspomnienia i ponowne uwypuklenie wszystkiego tego, czego brakowało mi w The Sandbox Phantom Pain, gdzie, w większości, sklecone na szybko opcjonalne endingi próbowały coś nadrobić:

 

9.5/10

 

metal-gear-solid-4-03-20-15-1.png

Edytowane przez Frantik
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Stasis (point and click na PC)

 

28bs5g4.jpg

 

Stasis na pierwszy rzut oka wyglada jak wspolczesna wersja Sanitarium w sosie s-f. Gra jest solidnie popier*olona zarowno fabularnie jak i dzieki genialnie narysowanym tla. Glowna postacia jest John Maracheck, ktory w odleglej przyszlosci budzi sie z hibernacji na pokladzie statku kosmicznego. Nie ma pojecia skad sie tam wzial oraz co stalo sie z jego zona i corka. Wiecej zdradzac nie bede - jedna z mocniejszych stron Stasis jest fabula. Ta swoja droga poznajemy na kilka sposobow: bardzo sporadyczne filmiki, dialogi miedzy raczej malo licznymi postaciami oraz ogromna ilosc notatek pozostawionych przez czlonkow zalogi. Nie lubicie czytac? To Stasis na pewno nie da wam duzo przyjemnosci. Je chetnie zglebialem fabule i "smaczki" wczytujac sie we wszystkie notatki jakie wpadly mi w rece. Stasis to taki horror ale w innej konwecji. Co to za horror gdzie nie mozna zginac? Zginac sie da - i to na mase wymyslnych sposobow. Jednak w tej grze pierwsze skrzypce "horrorowatosci" gra atmosfera i uczucie osamotnienia. Cos jak w pierwszym Alien gdzie nie bylo tony talatajstwa. 

 

Point and click to zagadki. Stasis je ma. Nie da sie inaczej i cale szczescie. Niby gatunek "na wymarciu" a w rzeczywistosci czesto na PC wychodzi cos wartego uwagi. Co do poziomu zagadek to poza kilkoma wyjatkami sa raczej proste i nie wymagaja kilkugodzinnego kombinowania bez na slepo. Mozna sie zaciac jak to w wiekszosci tego typu produkcji ale nie na dluzej niz taki kwadrans. 

 

Graficznie jest na czym oko zawiesic. Lokacje sa narysowane bardzo szczegolowo i nie raz czulem obrzydzenie patrzac na serwowane przez autorow sceny. Pelno tu flakow, krwii i ogolnie pojetego gore. Mniam. 

 

W spoilerze kilka z lepszych moim zdaniem lokacji i motywow z gry.

 

 

zl2zl.jpg

34orh41.jpg

96dh61.jpg

161ap1.jpg

 

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

qrY5OGl.jpg

 

Wreszcie nadrobiłem tego klasyka. Nigdy wcześniej nie grałem w Homeworlda, za czasów jego premiery nie miałem PC, grałem na PSXie. Zresztą byłem wtedy guwniakiem więc raz, że bym tej gry nie docenił a dwa, że nie potrafił bym w nią pewnie grać.

 

Przed kupnem sprawdziłem co piszą gracze w necie i natknąłem się na kilka opinii o wysokim poziomie trudności co mnie dodatkowo zachęciło. Po ograniu muszę stwierdzić, że może nie jest to łatwy RTS ale bez przesady. Każdy kto miał wcześniej styczność ze Starcraftem czy Warcraftem nie powinien mieć problemu. Na wszystkie decyzje mamy w miarę dużo czasu, nie trzeba myśleć o 150 rzeczach na raz jak np w SC. Ważne żeby focusować mocne jednostki, zaznaczać pojedynczo cele dla naszych statków które są kontrą na statki przeciwnika i zwracać uwagę z której strony idzie atak. Jednym słowem - standard. Początkowo kłopotliwe może być poruszanie się w pionie ale tutorial nam wszystko fajnie tłumaczy i po chwili przyzwyczajenia nie miałem z tym problemu więc sterowanie oceniam pozytywnie wbrew temu co się w internecie naczytałem.

 

Jednostki które możemy budować są zróżnicowane, niektóre mają specjalne umiejętności, są kontrami na określone typy statków przeciwnika i często trzeba szybko reagować w "locie" dobudowując potrzebne nam jednostki aby skontrować wrogą flotę która nagle pojawia się z hiperprzestrzeni. Moim zdaniem lepiej można było wykorzystać mothershipa który służy jedynie do budowania statków. Myślałem też, że będzie więcej zbierania minerałów i stackowania floty aż do maxa ale nie ma tego co mnie cieszy. Gra jest bardziej nastawiona na walkę niż na siedzenie i kopanie kamyków przez co zachowuje całkiem fajne tempo. Przejście zajęło mi 10h i nawet przez chwilę nie czułem się znudzony.

 

Fabuła jest interesująca od samego początku pomimo tego, że została podana w dość prosty sposób. Przez cały czas ciekaw byłem co się będzie działo bliżej Hiigary i jakie będą dalsze losy ludzkości. Zdecydowanie najbardziej jednak klimat budowany jest przez muzykę. Soundtrack jest świetny i idealnie wpasowuje się w atmosferę gry.

Ocenie Homeworlda na 8+. Bardzo dobra gra jednak ciągle czułem, że czegoś mi brakuje. Większego rozbudowania w postaci upgradów statków, skilli mothershipa. Za mało kombinowania jak na obecne czasy. Zdaje sobie jednak sprawę jaki to musiał być killer w czasach swojej pierwotnej premiery.

 

Teraz pora na Homeworld 2 Remastered :)

Również ukończyłem, ale wczoraj. Generalnie nie będę się powtarzał. W większości zgadzam się z Adim.

 

Na plus:

-muzyka

-grafika

-fabuła

-grywalność

-liczba jednostek

 

Na minus:

-powtarzalny gameplay - w sensie wszystko opiera się o to żeby nayebać jednostek, a później lecimy wpuszczać wpyerdol... niektóre misje są bardziej złożone, ale generalnie, taktyka "na Jana" zazwyczaj się sprawdza.

-niekiedy szwankujące AI

-zbyt mało elementów taktycznych, no ale gra wiekowa, więc to raczej naciągany minus

Edytowane przez ireniqs
Odnośnik do komentarza
Gość Orzeszek

rise of the tomb raider. Nie jestem fanem tombów od czasu chyba 4 części. Niby więcej jest eksploracji poziomów, mniej strzelania, no ale mimo to tak od połowy gry to taka nuda była, że męczyłem po 30 minut dziennie gierkie od ogniska do ogniska, co tylko podkreśla miałkość tego tytułu jako gra przygodowo zręcznościowa. Gra jak na one wygląda ślicznie, ciekawy setting, śnieżek bardzo ok i polowanie na zwierzyne do craftu też, motyw odblokowania danej umiejki/ekwipunku by móc zeksplorować dany teren troch w(pipi)iał bo nie chciało mi sie wracać do 3-4 lokacji wstecz by móc wawalić dzwi ponieważ nie miałem strzelby czy innych ładunków wybuchowych wcześniej.

 

Tragiczna wręcz polska wersja, aktorzy chyba znowu nie wiedzieli co dubbingują, wyszło komicznie, szczególnie pojękiwania i kasłanie oponentów bez zaangażowania jak by zrobione na od(pipi). Strzelanie to też kapiszony, audio strzelania też troche bekowe, jak by strzelali markerami paintballowymi. 

 

Bugi i detekcja kolizji tez pokpiona, ile strzał zmarnowałem bo przeciwnik sie chował za kamieniem z wystającą głową, to strzała sie odbijała od niewidzialnej ściany. Koszmarne qte na końcu, już myślałem że gry nie ukończe.

 

łuk i zatrute strzały to niezbalansowane guwno. 5/10 i rozczarowanie ;/

Odnośnik do komentarza

Killer7 (PS2)

 

hqdefault.jpg

Shinji Mikami i Goichi Suda... Co może wyjść z takiego coopa? Ano bardzo popyerdolona gra. Mam wrażenie że robili ją chyba będąc na haju albo coś. Co tu się odpyerdala momentami to ciężko w ogóle zrozumieć. Nie mówię że to wada, co to to nie. Gra ma swój urok i na pewno jest to jednym z lepszych, o ile nie najlepszym dziełem Sudy51, obok No More Heroes czy Lollipop Chainsaw (tak, podobała mi się ta gra). Mocno nietypowa rozgrywka, w mocno nietypowym ukazaniu. Poruszanie się korytarzowo, 7 grywalnych postaci i strzelanie do "śmieszków". To trzeba zobaczyć. Podobały mi się walki z bossami, mocno urozmaicone, zwariowane, z różnym poziomem trudności (bardzo różnym). Na plus również oprawa graficzna przypominająca komiks i cała plejada mocno pokreconych postaci z Iwazaru na czele. Mocna groteska i czarny humor to też duża zaleta Killer7, ale żeby to wszystko ogarnąć umysłem trzeba albo myśleć innymi kategoriami albo przejść grę więcej niż jeden raz (ja passuję bo inne tytuły czekają). Fabuła też intryguje i zapodaje fajny twist na końcu tłumacząc największe zagwozdki. Plus.

Natomiast jeżeli chodzi o minusy to znajdzie się ich kilka ale najpoważniejsze to: dropy animacji (podobno na Gacku tego nie ma), czasami animacja schodzi do 5 fpsów i zdarza się to niestety dość często - słaba konwersja. Topornosc gameplayu i pewnych jego rozwiązań - idzie do tego przywyknac, ale momentami gra mocna w(pipi)iala. Takie sobie udzwiekowienie i średnia muzyka - z drobnymi wyjątkami.

Generalnie polecam tym co nie grali. Pewnie mało tu takich osób, bo premiera Killer7 była dobrych ponad 10 lat temu, no ale... Ja grałem pierwszy raz i bawiłem się dobrze. Gdyby poprawić w tej grze co nieco byłoby idealnie. Z pewnością jedna z oryginalniejszych pozycji na PS2 wartych ogrania, tym bardziej że można wyrwać za grosze. Polecam.

8+/10 :lapka:

Edytowane przez ireniqs
  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Metal Gear Solid: The Twin Snakes - sentymentalne spotkanie po latach. W przeciwieństwie do oryginału z szaraka, piksele nie wypalają tu oczu, a całość prezentuje godną nawet dziś prezencję - klasyk w najlepszej dostępnej postaci. :good2: Świeży, niewypalony jeszcze geniusz imć Kojimy jest tu wyczuwalny niemal od samego początku do końca. Historia nadal potrafi zaintrygować, momentami wzbudzić szczere emocje, a nawet zmusić do refleksji. Gameplayowo to klasyczny MGS ze swoimi długimi rozmowami przez Codec, cut scenkami ślicznie dopieszczonymi w niniejszym rimejku i nieco topornym, acz mającym swój urok, sterowaniem - na czele z celowaniem i strzelaniem. Prawie 10-ciogodzinny powrót do przeszłości, jaki zapewniły mi znów Bliźniacze Węże (bo chyba tak to po naszemu będzie?) odświeżył pamięć i poczułem się, jakbym znów grał po raz pierwszy w niepowtarzalny tytuł - magia.

 

Jedyne do czego muszę się przyczepić, to backtracking - nie lubię go w żadnej grze i nawet dla MGSa nie zrobię wyjątku. Rozumiem, że akcja rozgrywa się na stosunkowo niewielkim obszarze, przez co powroty są jakoś tam uzasadnione, acz jak dla mnie było ich zdecydowanie zbyt wiele. Malutka ryska na diamencie.

 

Mój drugi, tuż po Snake Eaterze, ulubiony Metal Gear Solid.

 

Za całokształt, przywrócone wspaniałe wspomnienia i ponowne uwypuklenie wszystkiego tego, czego brakowało mi w The Sandbox Phantom Pain, gdzie, w większości, sklecone na szybko opcjonalne endingi próbowały coś nadrobić:

 

9.5/10

 

metal-gear-solid-4-03-20-15-1.png

Tylko nintendo?

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...