Treść opublikowana przez Suavek
-
Dragon Ball Z: Kakarot
Kolejnych DLC im się zachciało. Raczej z pewnością nie darmowych, nawet dla posiadaczy tych najbardziej "kompletnych" edycji. Akurat przechodzę grę po raz pierwszy i kończę powoli Buu Sagę. No przyznam, że choć koncept był zajebisty, tak teraz rozumiem te "średnie" oceny i opinie. Gra z ogromnym potencjałem, ale niestety nie wszystko zostało przemyślane jak należy. Niby dobrze się gra, a zarazem ma się chwilami już dość. Bardziej od głównego wątku ciekawią mnie DLC, szczególnie te z Future Trunksem. To podobno jest bardzo dobre.
-
Gundam
Requiem for Vengeance jest już na Netflixie. 6 odcinków. Myślałem, że nieco lepiej będzie to wyglądało. Niektóre sceny wypadają gorzej, niż cut-scenki w grach. O dubbingu już nie będę truł, ale wciąż średnio mi się podoba. No ale oceni się po obejrzeniu całości.
-
seria final fantasy
Na zaś: W Angeala nie inwestuję więcej niż będę musiał. Nie podoba mi się jego fryz.
-
Seria Megami Tensei
W sumie, zupełnie zapomniałem o pierwszych Personach. Rzekomo też coś się tam w ich temacie kręci. Dwójkę (czy raczej "dwójki") bym nawet zagrał, bo choć mam na PSP, to jakoś nigdy nie przysiadłem na dłużej. Na jedynkę jednak chyba nie miałbym już cierpliwości. Już na PSP przeszedłem, ale mocno się zmuszałem. Zmieniony miejscami soundtrack kompletnie do mnie nie przemawiał i też negatywnie wpłynął na odbiór. Zdaję sobie sprawę, że gra ma swoich fanów, ale dla mnie to był jeden z gorszych "megatenów" w jakie grałem.
-
Seria Megami Tensei
Dlatego właśnie myślę, że teraz przed P6 możemy spodziewać się jakichś remasterów oraz jednej, bądź dwóch mniejszych premier. Takie Soul Hackers 2 czy P5 Tactica też były zapowiedziane dość nagle z premierą w tym samym roku. Na remake P4 póki co chyba za wcześnie. Devil Summonery to już raczej pewniaki, tylko kwestia czasu i ceny. Ale nie zdziwię się, jeśli takich "staroci" wypuszczą więcej z czasem. Przynajmniej mam taką nadzieję (DDS...).
-
Seria Megami Tensei
Tylko w tym roku dostaliśmy P3R, SMT5 i Metaphor, więc właściwie z nadchodzących gier Atlusa zostaje Persona 6, ale to pewnie jeszcze parę lat przynajmniej. Liczę, że teraz w ramach "zapchajdziury" zapowiedzą wreszcie te Devil Summonery i może jeszcze jakieś remastery. Nie zdziwiłbym się, gdyby port SMT4 był gdzieś w planach. Tymczasem ja chyba porzucę pomysł przechodzenia SMT1 na PSX. Bardziej dlatego, że po prostu szkoda mi obecnie czasu na takie gry i wolę przeznaczyć wolne chwile na co innego z obszernego backlogu. Jest to chyba jedyna gra od nie wiem jak dawna, w której musiałem wspomóc się poradnikiem, bo nawet czytając uważnie dialogi gra nie mówi konkretnie, ani tym bardziej nie wskazuje, gdzie należy się w danej chwili udać. Wszystko jest bardzo umowne, chwilami wręcz toporne, a sama rozgrywka niestety mało porywająca, z licznymi walkami losowymi w 3/4 przypadków sprowadzających się do odpalenia Auto. Oczywiście klimat i atmosfera super, szczególnie jak na swoje czasy, ale niestety, to nie wystarczy. Bardzo fajnie się grało na Anbernicu, ale po n-tej godzinie błądzenia i czekania na zakończenie random encounterów entuzjazm mocno opada.
-
Piwo
Dziś i jutro w Lidlu 8 w cenie 4 na apkę, butelkowe tym razem. Sam dziś byłem zaskoczony asortymentem w moim sklepie. Był moment, że kraftów prawie nic nie było na półkach, a dziś miałem problem się zdecydować. Oczywiście najwięcej wziąłem sprawdzonego Barley Wine.
-
Metaphor: ReFantazio
A propos, z góry prośba oczywiście o ograniczenie ewentualnych spoilerów fabularnych i jakichś kluczowych momentów.
-
Gry, które w niedalekim czasie spadną z cyfrowego rowerka - wątek informacyjny
Wydawało mi się, że wszystkie te klasyki są do kupienia osobno od dawna, poza abonamentem. Ja wolę również kupić coś na "własność", choćby w cyfrze ("wypożyczyć"), niż pierdolić się z kolejnym zbędnym mi abonamentem. Ostatnio u Sony wpadło sporo fajnych gier w ramach PS+, ale naprawdę wolę każdą z nich kupić za te 45zł, niż opłacać kolejną usługę i dostosowywać mój plan czy czas grania do tego. Wystarczy mi, że już przerabiam to z serwisami streamingowymi.
-
Metaphor: ReFantazio
Kiedyś takie gry to była nasza przygoda, jako gracza. Odkrywanie samemu tego, co świat gry oferował, wczuwanie się w bohatera (jak nazwa gatunku sugeruje...), a w przypadku NPC, questów, bądź presji czasu kierowanie się instynktem, sumieniem, czy po prostu własną wolą. Grając w starsze Persony też nie robiliśmy podczas pojedynczego przejścia wszystkiego. Coś nas siłą rzeczy omijało, a to, jakie np. S-Linki poznaliśmy zależało do tego co nas zaciekawiło i czemu nadaliśmy priorytet. I pamiętam dobrze, że jeszcze dzieliło się wrażeniami, czy spostrzeżeniami na forum, co kto odkrył, co kto zrobił. Zresztą, w wielu grach też mamy przecież np. questy z kilkoma potencjalnymi ścieżkami i rozwiązaniami i jakoś nikt nie płacze, że "nie zobaczy wszystkiego przy pojedynczym przejściu". Równie dobrze sama kilkudziesięciogodzinna gra może mieć kilka zakończeń. Też często się łapię na tym, że zaglądam do poradników czy innych materiałów, żeby zoptymalizować rozgrywkę w długiej grze, ale w żadnym wypadku nie podporządkowuję temu całej zabawy. Bo jaka to niby jest frajda? Mam zamiar podejść do Metaphor bez spiny i grać po swojemu. Jak coś mnie ominie, to obejrzy się na YT, albo za parę lat zrobi powtórne przejście przy okazji nieuniknionej edycji rozszerzonej z rozszerzoną zawartością i/lub nowym zakończeniem...
-
Steam
Faktycznie ma to sens, ale zarazem też szkoda, bo jednak dużo osób zdobywa gry z bundli, czy innych źródeł, także legalnych. Wychodzi na to, że jeśli nie trafisz "na główną", to twoja recenzja tak naprawdę jest nic nie warta, bo nawet nie dodaje +1 do puli. Żeby jeszcze coś dopracowali z tymi "recenzjami" na jedno zdanie, albo stanowiące jakiś obrazek ascii, jakich pełno się wyświetla jako "najbardziej pomocne"...
-
seria final fantasy
- Steam
Hmm, dopiero teraz zwróciłem uwagę na taką adnotację przy recenzjach na Steam: Niby nic wielkiego, ktoś by powiedział, ale jednak lipa. Często różne źródła powołują się na "ogólną" ocenę danej gry na Steam, a tymczasem się okazuje, że wszyscy, którzy grę kupili ze źródła innego niż Steam (choćby klucz w pudełku, jak Metaphor) nie mają "głosu" jeśli chodzi o wpływ na opinię. W jakimś tam stopniu demotywuje to trochę do pisania czegokolwiek więcej, niż dwóch zdań, albo wklejania durnego mema. Szkoda.- Dragon Ball: Sparking! Zero
U japończyków wszystko w 'normie', jeśli chodzi o reklamy... EDIT: Na ich youtube również...- Metaphor: ReFantazio
Ja podchodzę niemal całkiem w ciemno do gry. Widziałem tyle, co pojedyncze zwiastuny, gastkę recenzji i opinii. Nie przeszedłem dema, ani nie zagłębiałem się w informacje szczegółowe w zapowiedziach. Z jednej strony może dlatego nie odczuwam AŻ takiego hajpu, ale z drugiej strony liczę na to, że wrażenia, jak już zacznę grać, będą tym bardziej spotęgowane jakimś efektem "wow". Tj. fajnie, jeśli coś w tych czasach pozytywnie zaskoczy. Zaraz odbieram steelbooka. Fajnie, że zdecydowali się na takie wydanie, nawet jeśli to "tylko" klucz Steam w środku. Edit: Jak coś, to mapka w zwykłej edycji jest papierowa, nie z materiału, jak w kolekcjonerce...- Dragon Ball: Sparking! Zero
Zarobek zarobkiem, ale pewnie dużo rozbija się o licencje, które swoje kosztują. Dlatego takie gry mają zwykle własny OST i/lub wersje instrumentalne, zaś te z wokalem i inne z anime wpychane są w dodatkowe DLC.- Inne serwisy dystrybucji cyfrowej (GOG, GMG, Origin i inne)
Dość obszerny i niedrogi bundle z grami GOG - https://www.humblebundle.com/games/sneg-video-game-classics @Ukukuki ?- Metaphor: ReFantazio
Przecież to ja wrzucałem ofertę Gamefinity na forum w czerwcu i już wtedy grę zamówiłem. Po prostu nie wiem, czy już od piątku będę zawzięcie grał.- Metaphor: ReFantazio
- Dragon Ball: Sparking! Zero
- Metaphor: ReFantazio
Nie tyle wysłali, co wygenerowali nr przesyłki, ale raczej można być spokojnym o dostawę. Ja odpuszczam chyba na razie. Pewnie zainstaluję, sprawdzę początek i odstawię, aż nie pokończę kilku innych gierek. To co widziałem w reckach mocno do mnie przemawia, ale to jednak tytuł na kilkadziesiąt, jak nie ponad 100 godzin. Ja to będę pewnie przechodził miesiącami...- Shin Megami Tensei V
Cała seria jest specyficzna i jeśli od jRPGów oczekujesz dużego nacisku na fabułę, to możesz się lekko rozczarować. Ta jest tłem do zbudowania świata i mocno specyficznej otoczki, zaś większą część rozgrywki stanowi wspomniana eksploracja, walki i "zbieranie" demonów do drużyny, niczym Pokemony. System walki SMT5 jest bardzo dobry i w sumie samą grę jak najbardziej jestem skłonny polecić komuś, kto wcześniej z serią nie miał styczności. Gra jest dość przystępna i raczej przekonała do siebie wielu graczy, podczas gdy te starsze odsłony mogą trochę odstraszyć. Co do "trybów", na początku gry mamy jeden niepozorny wybór i od niego będzie zależało, którą ścieżkę fabularną poznamy. Canon of Creation to oryginalny wątek gry sprzed lat, zaś Canon of Vengeance to nowa historia przedstawiona w tej nowej wersji gry. Druga jest o niebo lepsza, aczkolwiek część wydarzeń, która miała miejsce w CoC tutaj również ma miejsce, ale gdzieś tam w tle, poza naszym udziałem. Tym samym pojedyncze cut-scenki, albo pojawiające się postacie mogą wydawać się nieco dziwne, bez kontekstu, ale to też nie tak, że cokolwiek tracimy. Niemniej jednak są to pierdoły, zaś sama historia CoC nie jest i nigdy nie była niczym szczególnym. @KrYcHu_89 grał tylko w Vengeance zdaje się, to może on coś od siebie jeszcze doda, jak ten nowy wątek prezentuje się samodzielnie, bez znajomości oryginału. Myślę, że Ci się spodoba, jeśli nie zmęczył Cię Tartarus. Poziom trudności jest z pewnością wyższy od Person, ale cały urok serii tkwi w kombinowaniu z formowaniem drużyny, doborze zdolności i odpowiedniej taktyce. A w razie czego zawsze można trochę pogrindować, bądź w ostateczności zmniejszyć poziom trudności. Aha, dodam jeszcze, że DLC z Mitamami lepiej wyłączyć, jeśli ktoś je kupił, albo wersję Digital Deluxe. Te mitamy zastępują ok. 1/3 wrogów i moim zdaniem psują zabawę. Przydają się dopiero pod koniec gry, aby zaoszczędzić grind.- Dragon Ball: Sparking! Zero
- Shin Megami Tensei V
Gra ukończona. Ścieżka Canon of Vengeance. Chaos Ending. Jestem usatysfakcjonowany. O wersji Early Access na Switcha dość się napisałem. Vengeance jest dużo, dużo lepszy, nie tylko za sprawą całkiem nowej ścieżki fabularnej, ale także naprawdę pokaźnych usprawnień QoL. No i oczywiście fakt, że gra jest dostępna na platformach, które nie gubią klatek i nie rozmazują obrazu, również nie pozostaje bez znaczenia. Śmieję się ciągle z faktu, że dopiero teraz Atlus ukończył grę, ale serio tak to właśnie wygląda. Co prawda wątek przedstawiony w Canon of Vengeance jako ogół wciąż nie jest niczym rewelacyjnym i koniec końców sprowadza się do standardowego megatenowego Law vs Chaos, ale tym razem wydarzenia oraz przede wszystkim bohaterowie są o niebo ciekawsze, niż to, co przedstawiono w oryginale, tutaj nazwanym Canon of Creation. To nie do końca tak, że mamy tu całkiem nową historię, lecz raczej alternatywny przebieg wydarzeń. I te wydarzenia sprawiły, że oprócz starej ekipy do czynienia mamy również z nowymi postaciami oraz demonami, z którymi spędzimy znacznie więcej czasu niż w pierwowzorze. Przez dużą część gry stale mamy w drużynie ludzkiego towarzysza, lub grupę towarzyszy, którzy komentują nasze poczynania, które to z kolei przełożą się na jedno z dwóch nowych zakończeń. 3/4 gry byłem naprawdę zaciekawiony całością, a to co się odwalało w trzecim akcie zrobiło na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Później niestety wszystko spowalnia mocno i mało się dzieje niemalże do samego końca, a jedyne co trochę urozmaica zabawę, to side-questy. Mimo tego całość podobała mi się bardziej niż oryginał, a bohaterowie zostali naprawdę znacząco rozwinięci. Jest jeden wyjątek, który był mocno żenujący, ale to tylko drobny element całości. Cała reszta mocno na plus i serio byłem ciekaw, jak potoczą się losy poszczególnych postaci, także tych, których w oryginale nie lubiłem. No i oczywiście świetna Yoko, best waifu, nawet gdy wszystko staje na głowie. W samej grze wiele się nie zmieniło. Ta sama rutyna - eksploracja otwartego świata, walki i negocjacje z demonami, szukanie świecidełek oraz sporadyczne zadania poboczne. Jest chwilami monotonnie, zaś gra jest dość długa. Tu sytuację ratują wspomniane usprawnienia, które mocno umilają zabawę. Pomyślano praktycznie o wszystkim, co krytykowałem w oryginale, na czele z możliwością przyspieszenia walk czy animacji ataków, dzięki czemu gra się po prostu przyjemniej i nie tracimy czasu na powtarzalne pierdoły. Wszelkie Magatsu Rail i temu podobne to tylko wisienka na torcie. Duża część CoV to nadal to samo, co znamy z oryginału, ale urozmaicone także o nowe zadania, demony, czy przede wszystkim muzykę. Nowy region dodany w Vengeance, to chyba najlepszy obszar w całej grze, zarówno wizualnie, jak i stylistycznie (więcej niż dwa kolory!), zaś muzyka, która tam przygrywa przebija nawet czwarty region. Przede wszystkim tym, że zmienia się tam kilkukrotnie w zależności od tego, gdzie się obecnie znajdujemy. Aż dziwne, że nie zastosowano takiego rozwiązania w pozostałych regionach. Gra na PC wygląda świetnie i działa wyśmienicie na Steam Decku w 60fps. Nie ma problemu z przesiadkami PC-SD. Wszystko fajnie zapisuje się lokalnie, a save w chmurze. Będą pewnie tacy, co zaraz powiedzą, że nie potrzeba więcej jak 30fps w turowym jRPG, ale cóż... No nikt im nie zabroni grać na Switchu, ale moim zdaniem mija się to z celem. Dopiero teraz doceniłem wygląd niektórych lokacji, multum unikatowych animacji dla demonów, zaś sama eksploracja terenu była po prostu przyjemniejsza, a loadingi niemal natychmiastowe. Jeśli ktoś już oryginałem był zachwycony, to myślę, że Vengeance jest idealnym pretekstem, żeby sobie grę odświeżyć z nowym wątkiem fabularnym i wszelkimi dodatkami. Powinien się bawić wyśmienicie. Jeśli zaś oryginał kogoś wymęczył, tak jak mnie, to mimo tego uważam, że nowa wersja zasługuje na drugą szansę. Bez czarowania, to nadal monotonny grind i eksploracja, ale na tyle poprawione, że nie byłem znudzony, ani zmęczony. Prawdę mówiąc grę przeszedłem szybciej, niż przypuszczałem. Całość zajęła mi ~90h wg Steam, ~80h wg Save'a. Zrobiłem przy tym wszystko, co się dało w obrębie pojedynczego przejścia, za wyjątkiem pokonania Demi-Fienda (tj. "pokonałem" go obniżając poziom trudności do Safety, co absolutnie się nie liczy. Może kiedyś przy okazji NG+ jeszcze spróbuję, mając dostęp do lepszych demonów i zdolności). Faktem jest, że Atlus 'przegina' z tymi wielogodzinnymi jRPGami i nie każdy może mieć czas wszystko to ograć, szczególnie kolejny raz, ale mimo tego Vengeance polecam. Gra ma ten plus, że nie jest zobowiązująca, pozwala na zapis w dowolnym momencie i świetnie się sprawdza nawet na krótkie posiedzenia.- Metaphor: ReFantazio
Sprawdźcie demko po dzisiejszym patchu. Duża poprawa. U mnie pustynia już ponad 60fps na High na leciwym sprzęcie, więc może i Steam Deck pociągnie więcej jak 30fps. Ogólnie mogło być lepiej, biorąc pod uwagę, jak gra wygląda, ale przynajmniej jest postęp. Może nawet sprawdzę resztę demka, bo prawdę mówiąc mam tyle rozgrzebanych gier, że pomimo hajpu nadal Metaphor nie ruszyłem i nie wiem, czy i kiedy zacznę pełną wersję, jak już przyjdzie. - Steam