Treść opublikowana przez Tokar
-
Fullmetal Alchemist
O właśnie, bo miałem już raz zapytać, ale zapomniałem. Czy w mandze pojawia się Kimblee ? Bo póki co pojawił się na chwilę w pierwszym odcinku i tyle go było. W oryginalnej serii był związany z ekipą Greeda, czyli że miałby się w ogóle nie pojawić ? Wystarczy proste tak/nie bez zbędnych spoilerów
-
Extreme Party 6 (29/30 sierpien 2009)
Aaaaaaaaaa, to ten typ co pisał z kawiarenki na dworcu dzień czy tam 2 dni przed EP 5 że mu się daty pomyliły
-
Fullmetal Alchemist
Nowy odcinek jakiś dziwny. Nagle z dupy wyskakuje Hohenheim. Po raz kolejny leży dramaturgia. Coś, co w pierwszej serii było odkładane w czasie i było bardzo mocno zaakcentowane, tutaj dzieje się od niechcenia, tak po prostu. Już pomijając fakt skąd Ed nagle wziął się w Risenbool, bo ostatnio był na pustyni przy ruinach Xerxes o_O Do tego nie wiem czy to wina subów Eclipse, czy po prostu tłumaczenie tego całego myku z transmutacją trupów jest tak mętne i nielogiczne. Ktoś tu coś mówił na temat spójności ? Po raz kolejny przekonuję się, że wersja wydarzeń z pierwszego anime w większości przypadków odpowiada mi o wiele bardziej.
-
Fullmetal Alchemist
Ostatnie dwa odcinki naprawdę w porządku, zaczynają się ciekawe rzeczy dziać i oglądanie kolejnych odcinków nie wiąże się już dla mnie wyłącznie z wyliczaniem po kolei co zostało s(pipi)e względem oryginalnej serii. Mimo wszystko zastrzeżenia dalej mam. Przede wszystkim nie zgodziłbym się z tym, że przyhamowali z comical relief. Nadal jest tego zdecydowanie za dużo, przeważnie strasznie suche i powpychane w złych momentach. 3/4 postaci na ten moment to komedianci, którzy w środku poważnej sceny są w stanie puszczać głupie minki, łezki, dymki i inne gó/wna rozbijające klimat. Druga sprawa to irytująco pompatyczne i wzniosłe do granic wytrzymałości monologi bohaterów. No kur/wa szczytem była ckliwa rozkmina nad szarlotką. Scena miała być chyba wzruszająca w zamyśle, a je/bnąłem śmiechem. Aż mi się przypomniało W pierwszej serii jakoś udało się tego typu podniosłe sceny i monologi pokazać z większym smakiem i bez wzbudzania zażenowania.
-
Fullmetal Alchemist
O czym wy tu pitulicie ? Z tego co ja pamiętam z pierwszej serii, to Hehenhaim
-
EURO 2012 Polska - Ukraina
No, tylko że podczas PK grali raptem na 1 stadionie przygotowanym z myślą o MŚ. Na rok przed imprezą większość stadionów jest u nich w trakcie budowy i jeszcze robole strzelają fochy. FIFA na bank jest zachwycona ; )
-
Inteligentna krytyka pod adresem moderatorów
Betecol, nie rób tego, jak odejdziesz to łukasz na bank tu żydokomunę i pedarastwo zaprowadzi ;<
-
Transformers Cinematic Universe
No ja się na przykład spodziewałem czegoś w stylu pierwszej częścii filmu, czyli widowiskowego (ale nie do granic absurdu), lekkiego kina s-f o zabarwieniu komediowym, odpowiednio oddającego realia ekranizowanego uniwersum (jakkolwiek głupio by to nie brzmiało w tym przypadku) i po prostu w sympatyczny sposób przywołującego wspomnienia z dzieciństwa. Niestety, dostałem całkowicie pozbawiony ładu i składu pretekst do pokazania niedorzecznej porcji GCI, które gdzieś tak od połowy filmu zaczyna już wychodzić bokiem. T2 ma naprawdę mało wspólnego z Transformersami. W miejsce wielkich robotów można by podstawić, bo ja wiem, zmutowane wiewiórki, pchły ninja i generalnie wszystko mniej więcej zachowałoby swój sens. A raczej "sens" Ten sam reżyser za 2 razy większą kasę nakręcił coś 4 rzay gorszego. Strach pomyśleć, co zrobi z trójka. Premiera podobno 4 lipca 2012. No (pipi)a, to tam chyba wszystkie dobre roboty będą defaultowo opasane amerykańską flagą, Bumblebee będzie puszczał przez radio amerykański hymn, a Optimus będzie doradcą Obamy w białym domu.
-
Transformers Cinematic Universe
Kur/wa dopiero dzisiaj na spokojnie zaczyna docierać do mnie stopień debilizmu niektórych zawartych w tym filmie motywów. Wygląda na to, że to prawda, że z powodu strajku scenarzystów najpierw nakręcono wszystkie ujęcia CGI (czyli jakieś 75% filmu), a dopiero później zatrudniono kogoś, żeby do gotowych już scen dopisał jakaś historię o_O
-
Transformers Cinematic Universe
Efekty owszem koszące od strony technicznej, ale z pomysłami na pokazanie akcji, które można by przy takim budżecie i technologii wykręcić już gorzej. Większość naprawdę kozackich scen pokazano w trailerach, reszta to owszem efektowne, ale raczej mało wyrafinowane bum bum, które dość szybko powszednieje, nie ważne jak pieczołowicie zrobione są roboty i jak fajnie się poruszają. Walki wręcz może i byłyby mega, gdyby było widać kto, kogo i z czego bije. Niestety zbyt bliskie i szybkie ujęcia powodują chaos. Zresztą nie tylko one. Kilka osób już o tym wspomniało - ilość transformersów w tej części przekracza wszelkie granice zdrowego rozsądku. Pod koniec to już jest masakra, wszyscy nawalają do wszystkich, nie wiadomo gdzie autoboty, gdzie de(pipi)ticony, po ekranie biegają dziesiątki jakichś anonimów. Jako taką sympatię wywołał u mnie chyba tylko Jetfire i ten mały robot Meganki, bo bliźniacy swoją ziomalskością raczej irytowali niż bawili. Reszta podczas przypadających na każdego 10 sekund czasu antenowego nie zdołała wywołać u mnie jakichkolwiek odczuć i miałem centralnie pod pośladem kto komu zrobi krzywdę. Gdybym nie widział jedynki, to za nic nie domyśliłbym się, że ten zielony autobot pojawiający się ze 3 razy w tle na kilka sekund to ma być Ratchet... Paradoksalnie największym atutem filmu jest humor. Klozetowy, żenujący, ale mi akurat przypasował i nie zamierzam udawać, że nie bawił mnie Gdyby nie te liczne wstawki komediowe, to naprawdę ciężko byłoby znieść taką dawkę patosu i skondensowanego debilizmu. Serio, dawno nie widziałem filmu, w którym związki przyczynowo skutkowe byłyby potraktowane tak swobodnie. Tutaj po prostu kolejne sceny nie za bardzo wynikają z siebie nawzajem, a o uzasadnieniu czemu niektóre transformersy nagle pojawiają się i znikają w różnych miejscach można tylko poważyć. W związku z tym dałoby się w środek filmu wcisnąć świnie tańczące kankana i specjalnie by się to nie gryzło z całą resztą. Z pozycji osoby ostro zajaranej tematem w dzieciństwie - zdecydowanie bardziej podobała mi się cześć pierwsza. Tam efekty też były świetne, a przy tym ich ilośc wyważono tak, żeby nie zdążyły spowszednieć po godzinie. Do tego Bay raczył poświęcić odpowiednią ilośc czasu na wprowadzenie do tematu, przedstawienie sytuacji. Najwyraźniej uznał, że to wystarczy i że teraz może jechać przez 2,5 godziny po bandzie. Wreszcie w części pierwszej przynajmniej autoboty zostały w jakiś tam sposób przedstawione i chociaż raz wymienione z imienia. Jeżeli traktować ten film jako rewię efektów specjalnych, to jest rewelacyjnie, ale jeżeli ktoś oglądał trailery, to raczej szczękopadów już nie zaliczy.
-
Ja, Gracz
Zamykają mnie w piwnicy i głodzą przez tydzień
-
Fullmetal Alchemist
Eeeeee tam, zakończenie pierwszej serii tv było całkiem fajne. Może trochę przegięli z tym ciągłym , ale przynajmniej nie było Za to ostatnie pół godziny kinówki to faktycznie dramat.
-
Terminator
No i po seansie. O ile przed premierą miałem głównie oby o reżyserię, bo sceny prezentowane na trailerach jakoś nie wgniatały w ziemię, tak ten element akurat okazał się więcej niż ok, kilka ujęć naprawdę pomysłowych i fajnie zrealizowanych. Niestety, film leży i kwiczy na płaszczyźnie scenariusza. Tyle głupot, nieścisłości i banałów ile się tu wkradło to dawno w żadnym filmie aspirującym do miana "hiciora" nie było. Końcówka to już taka żałość, że aż w jajcach strzyka, człowiek się łapie za głowę co 3 sekundy. Nie ma to jak twist fabularny, którego każda istota z ilorazem inteligencji wyższym niż pantofelek domyśla się od samego początku. Kolejny minus filmu to Bale. Tak, ten sam uwielbiany przez młode pokolenie Christian Bale, który tak samo jak w Batmanach jest nadmiernie wczuty, a co za tym idzie na przemian śmieszny i wkur/wiający. Film ratują efekty specjalne do spółki ze wspomnianymi już ciekawymi ujęciami oraz naprawdę niezły Worthington. Do pierwszych dwóch części nijak nie można tego porównać, dwie klasy niżej. Natomiast do odcinanego od czci i wiary T3 już jak najbardziej. O ile poprzednia część faktycznie nie zachwycała, to przyjęta nieco lżejsza konwencja, spora doza autoironii, niezłe sceny akcji i przede wszystkim fajne zakończenie obroniły ten film. A Salvation spina się na mega powagę i średnio na tym wychodzi. Jak tu nie załamać rąk widzą Connora w pojedynkę No po prostu Rambo 8 w telewizji. A to już w ogóle SFX FAIL
-
The Expendables Universe
Żeby osiągnąć zen pozytywnego przypału MUSZĄ jeszcze w to wkręcić Seagala albo Van Dame'a. Najlepiej obu. Trzymam kciuki.
-
Lost sezon 5 [spoilery]
Michał, co Ty pierd/olish ? :o Skąd James wziął przydomek Sawyer ? Od nazwiska oszusta, który doprowadził do tragedii w jego rodzinie. Po przeniesieniu się w lata 70-te teoretycznie mógł opuścić wyspę i próbować wpłynąć na bieg wydarzeń, ale raz, że za dobrze mu się żyło w Dharmaville, a dwa, że biorąc pod uwagę teorię whatever happend, happend, i tak nic by nie zdziałał. Poza tym, on już sobie raczej poradził z tą traumą z dzieciństwa zabijając w 3 sezonie prawdziwego Sawyera - ojca Locke'a.
-
X-Men Origins: Wolverine
Nie było źle, ale bez rewelacji. Już po trailerach wiadome było, że to będzie jakiś dziwny mix. Trochę z Weapon X, trochę z Origin, do tego cały projekt Weapon X plus młodzi mutanci. Wierność z komiksami niewielka (Wolverine i Sabretooth jako bracia o_O), ale jakoś, ledwo bo ledwo, trzymało się to kupy. Wiadomo, że filmy tego typu efektami stoją, a przynajmniej stać powinny. Tutaj jest różnie. Momentami dobrze (scena polowania Sabretootha na młodego Summersa), momentami żenująco i prawie widać linki przyczepione do aktorów (żeby nie było, film oglądałem w kinie. Nie widziałem tej surowej, nieobrobionej wersji, która wypłynęła miesiąc przed premierą, ale boję się myśleć, jak ona musi wyglądać). Sceny walk w większości nieźle pomyślane i wyreżyserowane, ale chwilami zbyt rwany montaż utrudnia połapanie się kto kogo akurat w ryja zdzielił. Co do doboru aktorów, Jackaman jako Wolverine po raz kolejny spisał się jak należy. Schreiber jako Sabretooth początkowo kompletnie mi nie pasował, na zmianę drażnił i śmieszył. Ale w trakcie filmu nawet trochę się rozkręca i rzuca parę fajnych tekstów. Szczególnie zyskał w moich oczach po No i w sumie to wszystko, co można powiedzieć o tym filmie. Trochę niezłych akcji, kilka dobrych dialogów, ale wszystko uproszczone, ugrzecznione i polane dla niepoznaki lekko komediowym sosem, momentami konkretnie gwałcącym klimat. Tak właśnie wygląda film o Wolverine z ratingiem 12< Trylogia podobała mi się znacznie bardziej, głównie za sprawą lepszego oddania klimatu i realiów komiksu (tutaj poza głównymi założeniami niewiele się zgadza). No i w X2 i The Last Stand naprawdę było widać spory budżet, tutaj jak już wspomniałem bywa z tym rożnie. Mogło być gorzej, trailery zapowiadały w sumie większą porażkę...
-
Lost sezon 5 [spoilery]
A towarzysz Jacoba w pierwszej scenie na 90% = dymek. Tak apropos Mikhaila, to ciekawe czy jeszcze o nim pamiętają, czy może będzie to kolejna po Libby ofiara zmniejszenia liczby odcinków od 4 sezonu.
-
Lost sezon 5 [spoilery]
Quotted for truth. Wątek w 77 to taka żenada, że głowa mała. Począwszy od debatowania w krzaczorach podczas, gdy Said wykrwawia się na śmierć na tylnym siedzeniu, poprzez solówę na górce po lejbach, "widziałam jak patrzyłeś się na jej cycki !!111", aż po kolejną żenująca zabawę w indian i kowbojów i Juliet wyposażoną w szkielet z adamantium. Tylko pokemonów zabrakło. Za to wątek "teraźniejszy" nadrabia z nawiązką. Szczerze mówiąc sam nie wiem, jak wyobrażałem sobie Jacoba, ale wizja twórców jak najbardziej mi odpowiada. Paul z Dextera spisał się znakomicie. Spokój, z jakim dał się zaciukć przez Bena zastanawia. Oby pojawiał się w szóstym sezonie jak najczęściej. No i wiadomo, gwóźdź programu w postaci podmianki Locke <-> najprawdopodobniej dymek. Jeśli chodzi o flashbacki, to owszem, nie było w nich nic odkrywczego, ale w tym wypadku nie o to chodziło. W serialu takim jak Lost chodzi przede wszystkim o wywoływanie u widza zaskoczenia, ciągłe atakowanie czymś nowym. A o ile dobrze kojarzę, motywu kilku flashbacków różnych postaci, w dodatku przedstawionych przez pryzmat kontaktu z inną postacią, jeszcze w tym serialu nie było. No to teraz był. Coś nowego ? Coś nowego. Dla mnie motyw na plus. Jedynie flash Juliet wzięty z du/py , no ale jakoś trzeba było nadać głębi i dramatyzmu jej napięciu przedmiesiączkowemu.
-
Fullmetal Alchemist
Mi się nie chce w sumie pisać po raz n-ty tego samego. Za dużo materiału wrzuconego do jednego odcinka, kiepsko zmontowane sceny, łopatologia stosowana w wykładaniu faktów, których znajomość jest konieczna do ogarnięcia tematu, za dużo maksymalnie sucharkowego SD. Oglądać się to da na luzaku, ale gdzie tu do poziomu oryginału W zapowiedzi kolejnego odcinka pojawia się chyba jakaś nieobecna z pierwszej serii postać. Albo to Kimblee ;0
-
Extreme Party 6 (29/30 sierpien 2009)
No no no
-
Extreme Party 6 (29/30 sierpien 2009)
Co jak co, ale kącik rpg musi być, żeby Diabeu miał gdzie spożywać dary boże. Może na środku parkietu ? Ktoś dysponuje stosowną fotką ?
-
Extreme Party 6 (29/30 sierpien 2009)
A jak nie chcę, to gdzie mam się wypowiedzieć ?
-
Champions League
No takie mega hiper zapowiadające się finały mają to do siebie, że na ogół później mega chu/jnia z tego wychodzi. Ale mam nadzieje, że tym razem będzie inaczej i że MU zapisze się na stałe w historii tych rozgrywek :>
-
Champions League
To jest masakryczne xd Jak sie nie znasz to po co piszesz bzdury? Jak najbardziej ma racje, Pique nie wykonal zadnego ruchu reka. No i właśnie w tym problem, że nie zrobił. Bo tak się składa, że zawodnik ma obowiązek unikać za wszelką cenę kontaktu piłki z ręką. A to nie była nabita piłka, żeby nie miał czasu zareagować.
-
Champions League
Ta ręka tam była wcześniej !111 Przed spotkaniem tam była !