W co teraz gram?! Nosz rukwa paka - jest tego trochę! Ostatnio masakrycznie wkręciłem się w Plejkowe zaległości i muszę powiedzieć, że mało który tytuł nie spełnił pokładanych w nim nadziei, ale po kolei:
1. Battle Arena Toshinden 1 - to nie jest dobra produkcja. Wyjątek tego zestawienia. Zagrałem po latach w okolicach stycznia i gameplay jest drewniany niczym domek z drewna. Walka jest ślamazarna, sterowanie toporne. Muza, postaci i klimacik ok, ale mam przeczucie że to na premierę już odrętwiałe było, no ale launcher w postaci bijatyki 3D robił robotę. Nawet sentyment nie pomoże. To po prostu nigdy nie była dobra produkcja (co innego część trzecia). 5 szóstych/10 z sentymentu do Kaiyna, Eijiego, Fo i reszty ekipy.
2. Adventure of Little Ralph - pożyczyłem sobie kopię z internetu, bo słyszałem, że to świetny platformer 2D z kolorową grafą i elementami wziętymi z bijatyk (pojedynki z bossami). Gra to perła! Sterowanie odpowiednio responsywne, stopniowo rosnący poziom trudności, który na ostatnim levelu (jeśli grasz co najmniej na poziomie normal) odróżnia gracza od podgracza (było trudno, że hoho). Bardzo dobry jp only produkt. Szkoda, że nic nie rozumiałem z fabuły, bo wydawała się epicka.
3. Tekken - to z kolei klasyczny fajter, który starzeje się bardzo godnie. Oczywiście wstawanie z gleby po fandze w porównaniu z T3 to wieczność, ale grafa nadal jest niezła, a i grywalność bardzo w porządku. Ograne prawilnie po raz nty, bo zapis kiedyś wymazałem i chciałem wrócić, żeby odblokować Lee Chaolana i Kumę. Galaga nadal nie wymasterowana, ale jestem na dobrej drodze do osiągnięcia tego wiekopomnego wyczynu. 8/10 - to drugie imię tej gry. Jak było za premiery, tak i teraz i na wieki wieków.
4. V-Rally - wyścigi kartonowych samochodów to mój ulubiony gatunek wyścigów na PSXa. Pierwszą cześć ten zacnej serii zaledwie liznąłem za młodu i pamiętałem z niej jedynie tryb coop, w którym można było kończyć mistrzostwa. Kiedyś próbowałem ogarnąć to z siorą, w tym roku zaprzęgłem do pomocy kumpla (niestety fan Forzy), więc się odbił po jakimś czasie, ale długo nie potrafił się do tego przyznać. Szło nam jak po grudzie, bo to trudna gra, ale możliwa do wymasterowania i czerpania z niej mnóstwa przyjemności. Grafa czasami nieczytalena na podzielonym ekranie, o kamyczki wielkości pikselka, powodujące wzbijanie się ku przestworzom, obijasz się oczywiście non stop, ale taka już specyfika serii. Jest to gra słabsza od genialnej dwójki, ale w momencie premiery robiła i słusznie robiła, bo ma swoją niepowtarzalną klasę. To takie solidne 7,5/10. Lowciam.
5. Inteligentna Kostka ( Kurushi) - historia oklepana i stara jak PSX, czyli "kiedyś męczyłem demo, no i po latach ograłem pełniaka". Logiczna perełka, która przeszła próbę czasu praktycznie bez szwanku. Muza nie przeszkadza, grafika czytelna. Pomysł na rozgrywkę ponadczasowy - kurs szybkiego przestrzennego myślenia z pewnością przeciwdziała alzhaimerowi równie dobrze jak rozwiązanie krzyżówek. Dobra rzecz na krótkie niezobowiązujące szpile jak i maratony szybkiego myślenia. UWAGA! Jeśli jesteś głupi to nie musisz się martwić, bo ta gra dodaje punktów IQ! 8,5/10
6. X-Men: Mutant Academy - w dwójeczkę młuciłem z kumplami jak wściekły swego czasu, ale przyznam, że przez te wszystkie lata było mi trochę smutno, że nie poznałem jedyneczki na premierę. To był czerwiec 2000 - przełom wieków, do kin zawitała pierwsza część ekranizacji przygód mutantów i miałem wtedy zajawkę. Ale gierki nie było w ofercie miejscowych handlarzy i musiałem zadowolić się Spidermanem od Neversoftu (który swoją drogą okazał się perłą). Kali wystawił Loganowi i spółce mocne 8, więc miałem przynajmniej recenzję w PSXie, którą mogłem czytać do śmierci. No i po tych wszystkich latach wróciłem. Wróciłem do pierwszej części dla kontentu, który w roku premiery pierwszego filmu ze stajni FOXa był mocno reklamowany w tej grze. Dwójka tego nie miała. Wróciłem i zobaczyłem trailler pierwszej części kinowej ekranizacji, screeny z behind the scenes, stroje itp i to było dobre. Sama gra nadal trzyma się nieźle ale jak się niedawno dowiedziałem, odpowiadali za nią ludzie z Paradox czyli twórcy Thrill Killa, Wu-Tang Clan czy MK: Shaolin Monks, więc to nie przypadek. Oczywiście, animacja mogła by być lepsza, muza jest do bólu generyczna, teksty wypowiadane przez postaci jakieś ciche i bez polotu, a endingi postaci to kał okrutny (druga część sporo lepsza w tym aspekcie), ale system walki generuje sporo ukochanego przez wszystkich miodku. Kali miał rację, to jest 8/10.
7. 40 Winks - platformery 3D to nigdy nie był mój koronny gatunek, ale ten tytuł zawsze mnie intrygował. Charakteryzował go trochę taki burtonowski feeling ale w wydaniu dla najmłodszych. Miało to dla mnie swój urok. Ograłem dopiero na tegoroczne halloween i w sumie spełniła pokładane w niej nadzieje. Widać, że ktoś miał pomysł na tę grę i przyłożył się do jego realizacji. Dobra grafika, świetna muzyka i to co powoduje, że gra nie nudzi to świetnie zaprojektowane poziomy. Zarówno pod względem designu jak i architektury. Zbieranie znajdziek i innych znajdziek wciąga mimo, że sterowanie jest nieco ślamazarne, a sterowanie w wodzie jeszcze bardziej ślamazarne. Niby toporne sterowanie powinno dyskwalifikować platformówkę 3D z grona dobrych gier, ale poziom trudności nie jest zbyt wygórowany, więc nie wpływa to negatywnie na rozgrywkę. Ciężko mi porównać tę grę z innymi tuzami gatunku z tamtych lat, bo w nie nie grałem (poza Mario 64 i pierwszymi dwoma Crashami), ale na moje fanbojskie oko, ten tytuł to takie stanowcze 8/10. Przykład hidden gemu, ukrytego szmaragdu, który tylko czeka, ażeby ambitny retro gamer po wielu latach poszukiwań wreszcie go odnalazł.
8. In the Hunt - nie przepadam za szmapingiem, bo to jest trochę bezosobowe - lecisz stateczkiem i strzelasz. Ta gierka jednak zapadła w pamięci, bo jest mega oryginalna i klimatyczna. Płyniesz łodzią podwodną i strzelasz do tego co pod wodą i do tego co nad wodą. W tej grze jest coś z Metal Slug, dlatego moim zdaniem posiada sobie tożsamość. I ten levelik postapo Sunken City Muzyki nie słyszałem, bo jak produkcję ukradniesz i wypalisz, to nie chce się za bardzo odtwarzać. Ogółem, tytuł na godzinkę, ale jest to czas spędzony w wysokiej klasy towarzystwie. 9/10, a niech ma ta gierka bo fajna.
9. Bloody Roar: Hyper Blast Duel - no jak bombermany zrobią bijatykę, to nie ma typa w mniejszej miejscowości! Jak to nadal robi, to ja nawet nie...!!! Duża dawka powera, coolnessowości, solidny gameplay, jucha buchająca z typów po solidniejszych rzutach. Mniam Mniam - pyszna krefka - jami, jami i wyrukiwenie typa z klatki po kopie zasadzonym z rozbiegu. To są prawilne walki w klatkach!! Do tego ten generyczny japoński rock, który do tej produkcji pasuje idealnie. A wiecie, że jednak coś mnie ukłuło, coś zabolało...bo moje dwie ulubione postaci z tej gry nie pojawiły się w sequelu! Matka-Japonka Mitsuko (jak ta świnia wkomponuje cię w ścianę, to nie będzie nawet co zdrapywać) oraz goryl Greg ( typowy, fajterowy comic relief) w także rewelacyjnej części drugiej zostali wymienieni na Stuna...the Insecta...Zasłużone 9 na jeszcze bardziej zasłużone 10!
10. Porsche Challenge - tutaj żarty się kończą. Jest to produkt skierowany do niezwykle specyficznej grupy odbiorców. Stworzony przez ludzi z wyższych sfer dla gamingowej arystokracji. I mam na myśli arystokrację pośród arystokracji. Tak, nie każdy posiadasz konsoli firmy Sony jest godzien obcować z tym tytułem. Jest to danie wykwintne, dla obywateli, co to lubią zasiąść do konsoli w szykownym garniturze z subtelnie widocznymi przypinkami z logiem Sony Playstation 1. Bossowie Sony pomyśleli o takich osobach i stworzyli grę dla wyższych sfer. Cztery trasy, 12 wyścigów, hype na jeden samochód dostępny w grze, bardzo dobra strona audio wizualna i mega przyjemny model jazdy. Ten szlachetny produkt zaspokoi jedynie wyrafinowane gusta, gdyż z myślą o nich został skonstruowany. Kolejne niezapomniane demo i kolejny szmaragd, który po latach spełnił oczekiwania. Czy ta Pierwsza Plejstacja Święta ma jakieś słabe gry? 8,5/10.
11. Lost World: Jurassic Park Special Edition - jeszcze nieskończony, niedawno napoczęty, zrobił olbrzymie, pozytywne wrażenie w późniejszej części gry (misje chłopkiem na modłę Bionic Commando) i zniszczył wysokim poziomem trudności! Miałem dość! Coś pięknego, oczywiście wrócę i podejmę kolejne próby, bom człowiekiem starej daty i dzisiejsze samograje zupełnie mi obce.