Treść opublikowana przez ciwa22
-
Platinum Club
Lego Jurassic World (#54) - Przez ostatnie 20 parę lat świat zdawał się rozwijać. Kroczyć do przodu. Ludzie rodzili się, wpadali, a potem umierali. Wysyłano sondy na Marsa czy innego Wezuwiusza, odbywały się wojny, wesela, imieniny czy innego rodzaju imprezy okolicznościowe. Stefce zdarzało się pokłócić ze Staszką o cenę baleronu w mięsnym itp itd. Ale dominujący na tej planecie gatunek zdawał się nie dostrzegać jednej, kluczowej dla losów wszystkiego co istnieje kwestii. Chodziło o sprawę wagi nawet nie państwowej, nawet nie międzynarodowej, nawet nie planetarnej, nawet nie międzygwiezdnej. To była sprawa wagi totalnej, absolutnej. Świat oraz kosmos zdawały się być ślepe na tę niezaspokojoną, aczkolwiek wyczuwaną przez wszystko co żyje gdziekolwiek oraz w jakiejkolwiek formie, potrzebę. POTRZEBĘ OBCOWANIA Z GAMINGOWĄ WERSJĄ ISLA NUBLAR OPRACOWANĄ NA PODSTAWIE WYDARZEŃ Z PIERWSZEGO FILMU. Tyle lat pustki... Tyle lat oczekiwania, a z pomocą przyszły dopiero... klocki Lego... Wcześniej grałem tylko w Lego Batman, podobało mi się - całkiem interesująca formuła, ale po co grać w coś więcej? PO LICENCJĘ JotPe! Na kupę triceratopsa! Lego to zrobiło! Po tylu latach. Lego znalazło sposób! Jesteś na tym lądowisku przy wodospadzie. Pamiętacie o które lądowisko mi chodzi? I stamtąd możecie wybrać sobie dżipka z logo Parku i kierowcę, którym może być (nie)poprawny marzyciel John Hammond, seksowny matematyk Ian Malcom, nadgorliwy pasjonat Alan Grant lub Robert Clever Girl Muldoon i jedziecie sobie przez bramę przy akompaniamencie ty ty tyn, ty ty tyn, ty ty tyn, tyn tyn, tyn tyn na spotkanie z Brachiozaurem, a potem wizytę w Visitor Center, a potem w zagrodzie Raptorów, a potem wybieg dla chorego Triciego, charającego Dilofiego i niszczącego ogrodzenia, z których zeszło napięcie - TiReksiego. Najbardziej solidne 8+/10 w 2019, chociaż zastanawiam się, czemu nie wyżej, pewnie dlatego, że to Lego, a ja trochę wyrosłem. Najprzyjemniejsza wazonowa podróż przez cztery filmy ( zdecydowanie nie przeszkadza mi, że nie ma piątego) kultowego uniwersum ever? Monstrualnie prawdopodobne. Postępy fabularne do spółki ze znajdźkami, zadaniami pobocznymi i kilkoma dzbankami smaczkami łechtającymi narządy rozrodcze koneserów przygód ludzi i dinozaurów na wyspie należącej do Kostaryki, to jak zakładam standard w tasiemcach od Lego i gierkach video w ogóle, ale czy się nudziłem? Z pewnością nie. To satysfakcjonujące do granic zajebistości 3/10, o którym będą kiedyś wnuczkowie dziadkom opowiadać. Jest jeszcze drugi motyw muzyczny (ten bardziej charakterystyczny) - ej, chodźcie zanucimy go razem. Leci mniej więcej tak: Tyn tyn tyt ty, Ty ty ty tyn tyn ty.
-
Platinum Club
Dead or Alive 5 Ultimate (#53) - Gdzie w dzbanki grają, tam platyny lecą. Postanowiłem pójść za ciosem z Ulicznego Wojownika i podjąć się platyny w kolejnej wersji tej samej gry. Padło na drugą wersję skillowego killera z PS3 czyli znanej i szanowanej przez każdego (kto pograł w to dwoma rękami) serii. Swoją drogą, DOA5 jak i wcześniejsze odsłony cyklu to świetne bijatyki. Wracając do tematu. Tym razem chronologia jest następująca: DOA5, DOA5 Ultimate, DOA5 Last Round. Podstawowe DOA5 to 10/10 jeśli chodzi o poziom trudności platki, a wazon z ubiciem 100 typa na survivalu to najtrudniejsze co mi się zdarzyło ever w trakcie przygody z trofeami. Uff, ale to były emocje jak wbiłem, ale pisałem już o tym dawno temu. Omawiana DOA5 Ultimate to nadal świetna ale dzbankowo już nie tak angażująca przygoda. Trochę to ugrzecznili, ażeby każdy (nie)szanujący się amator wirtualnych rozkoszy mógł pochwalić się na forach dla inceli, że też sobie wbił. Nie ma już 1000 walk online, żebyś mógł otrzymać tytuł "DOA5 to moje życie" (teraz jest 100 walk), nie trzeba kończyć survivalu na najwyższym poziomie trudności - magia gdzieś uleciała. Z kolei magia samej gierki pozostała, choć po odejściu ze stanowiska konesera koleżanek z pracy, seria stała się trochę niepokojąco bardziej mroczna. U niego zawsze było wesoło, podskakująco, japońsko, ninjowato i w ogóle cool. Poziom trudności to może nawet 5/10, bo trofeum Unchallenged Champion, które wymaga zrobienia combosów jedną postacią miało kilka trudnych rzeczy, ale napięcie porównywalne z tym w spodniach fanów Kasumi, gdzieś się ulotniło. W platynowych bijatykach powinien być jednak jakiś skill czy przesadzony grind, żeby była satysfakcja z tego, że przegrywasz życie ze złodziejami czasu jakimi są gry. Sama gierka jednak jakością stoi, więc po odjęciu połowy punktu za pójście w trochę mroczniejsze klimaty otrzymuje w pełni zasłużone 8+/10 - gierka rządzi. Jak to mówią: Gdzie ludzi pompują, tam brzuchy puchną.
-
Platinum Club
Street Fighter 4 (#52) - Historia to jest dopiero samica psa. Lubi zataczać koło, lub przynajmniej zataczać je prawie że. Moja pierwsza platyna ever odbyła się z powodu Super Street Fighter 4 łamane przez Arcade Edition łamane przez Ultra. Super/Arcade/Ultra to jedna platyna. Ale podstawowa core'owa wersja gry posiada swoją własną - mniej grindową online, z mniejszą ilością triali dla każdej postaci itp itd. SUPERSF4 to powód dla którego kupiłem Playstation 3. Jarałem się jak osoba pozbawiona dobrych manier ziemniakami pokrojonymi w paski. Czuć było w powietrzu renesans fajterów. SF4 dawał nadzieję na powrót gatunku na należne mu miejsce w gamingowej hierarchii z czasów piątej generacji. Kiedy zakupiłem PS3, królowały już późniejsze wersje gry, więc w 2012 na nich się skoncentrowałem. Platyna była mega ciężka dla average fightero playera ale po 3 miesiącach męk - podołałem. Po latach nawinął się trochę przypadkiem podstawowy SF4 i jakoś przyszła ochota na powrót do chwały. Wbrew pozorom, gra ma kilka niewątpliwych atutów w porównaniu do bardziej obładowanych contentem "następców" np tryb gallery. Lubię też muzę z intra - Exile zrobił to dobrze - nakręcał nutą do tego, żeby na kogoś napaść z padem w ręku. Jakość produkcji, to 9/10 pomimo tego że Vega ( taki szlachcic z Katalonii, pewnie nie znacie) jest tu bardzo bity tierlistowo. Owianych legendą hc combosów z practice jest mniej, są (moim zdaniem) też łatwiejsze, ale znajdzie się kilka takich, które mimo wcześniejszego rozbratu z Super/Arcade/Ultra Edition mogą napsuć krwi np. "nóżki" płatnego zabójcy Gena. Online to standardowy grind, 500 rozegranych jechałem normalnie, bo było z kim grać. Konkretnie to z takim jednym Zangiefem, który dawał mi do wiwatu, szczególnie długością paska energii. Grając Vegą musiałem być bliski perfekcji, że ubić tego Ruska. Ale to takie luźne rozkminki fana gatunku, nie czytajcie nawet. Nie ma się tym co przejmować. Prócz tego w Super/Arcade/Ultra trzeba było wbić jedną rangę w rankingu każdą z postaci. Tutaj tego poskąpiono(?) W każdym razie to nadal ciężka platyna dla poniżej przeciętnego fana gatunku. Polecam raczej koneserom, bo na te timingi to trzeba cierpliwości. 9/10 w forumkowej skali prawdziwego/kosmicznego skilla. Dobrze, że wróciłem. - Soak in your own blood? - Bloody High Claw.
-
Platinum Club
Angel of Darkness taki dobry?
-
Temat ogólny.
Najlepszy Streets of Rage (mainstreamowo) to cześć druga.
-
The Best of Amiga, runda 2.
Amiga Mini w drodze.
-
The Best of Trzecia Generacja, półfinały.
Warto wspomnieć też o epickim Goldberg vs Raven z DabljuSiDablju (też zapowiadał Mike Buffer). Tym razem ubijemy skakanie po grzybkach z rozpędu. Głęboko w to wierzę.
-
The Best of Amiga, runda 2.
Całkiem fajne niektóre z tych gierek np Moonstone (którego już z nami nie ma). Takie jest jednak ludzkie życie, więc cieszmy się póki świeci słońce.
- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
-
The Best of Amiga, runda 1.
Kurczę, zapomniałem zagłosować! I obejrzeć gameplaye. Przeszła bijatyka, którą lobbowałem? Niech ktoś napisze, bo boję się sprawdzić. EDIT: Obejrzane. Całkiem fajne niektóre z tych gier na Amigę. Szkoda, że to komputer.
-
The Best of Trzecia Generacja, ćwierćfinały.
Został mi tylko Sknerus, a i też po znajomości, bo bardziej lubię/kojarzę pierwszą cześć.
-
Temat ogólny.
Earthworma.
-
Temat ogólny.
Jedynka podobno ma to coś, ale skończyłem tylko ją na SMD.
-
Temat ogólny.
SMD był popularną konsolą W Polsce od około 93 roku. Wymieniałem sobie gierki u dwóch lub trzech handlarzy. Część z nich była piracka, ale raczej nikt wtedy o tym nie wiedział. SNES jak mówicie, najczęściej widywało się w dziale konsolowym w Secret Service.
-
Platinum Club
Katamari Forever (#51) - Ktokolwiek mi świadkiem, że kocham wracać do tego epickiego, nieśmiertelnego tematu! Tu jest pasja, tu jest moc, tu jest skill! Skilla w kwestii chorej głowy to też trzeba posiadać, żeby wpaść na tak genialny pomysł jakim są gierki z serii Katamari. To taka pomylona Japonia w najpiękniejszym tego terminu znaczeniu. Rolujesz cały świat, a potem kosmos w wielką kulę złożoną z wszystkiego i lecą punkty. Fabuła, oprawa i przede wszystkim muza nie ustępuje zajebio absurdem pomysłowi na nippońską produkcję praktycznie dla wszystkich. Nie lubisz takich rzeczy? Toś nudziasz w pantoflach, ale dla każdego jest nadzieja (Co nie lubisz,co nie lubisz bo nie ma strzelania?). Omawiana odsłona to zmysłowy zlepek fabuły/poziomów kilku poprzednich części - upchnięty w blueray genialny w swoim odlocie japoński odjazd. Nie ukrywam, że wszystko co się tam dzieje, sprawia, że chciałbym być taki zjebanie epicki jak ta gierka. Pracuję na tym, wychodzi mi nawet nawet. Gierka - 10/10. Pierwszy materiał na JUTU został zainspirowany wazonowaniem tej właśnie gierki Czy coś przeszkadzało w wyświetlaniu kwardacików w górnym rogu ekranu telewizora? Może jakiś dzbanek albo coś był strasznie wymagający/czasochłonny? A był, nawet dwa. 2 miliony punktów to dosłownie kosmiczny temat, bo żeby tyle wbić podczas jednego rolowania , musisz w przestrzeni gwiezdnej poruszać się niezwykle dokładnie, nie przeoczyć żadnej konstelacji żurawia ani galaktyki arbuza. Uff (), do tego podchodziłem ponad dekadę razy. Enormous Katamari!!! Druga, znacznie bardziej irytująca kwestia to zrolowanie wszystkich przedmiotów. Gruba sprawa, bo plansz dużo, pixelki malutkie, nigdzie nie ma pełnej listy. Funkcjonuje jedynie grupa fanatyków, która zrzeszona na jednej ze stron dzbankowych wpisuje przedmioty, które udało jej się znaleźć, licząc, że ktoś może znalazł gdzieś kwiatuszka lub dynię której brakuje im. Katorżnicza cierpliwość, dużo czytania gdzie może być ta łyżeczka albo samolot to niezbędniki, aby dać radę temu wymagającemu dzbankowi. Sporo się pokręciłem tu i tam i w końcu wpadły wszystkie. Nie było to łatwe, ale dla takiej gierki... trudność (przede wszystkim z racji grindu) to 6/10.
-
Riders Republic
Poprzednicy w postaci Shauna White'a oraz Steep'a (produkcje z duszą, moi drodzy) to sztosy dla fanów dechy. Tutaj będzie pewnie bardziej śmieszkowato, ale wydaje się ok.
-
Temat ogólny.
TMNT na 16 bitowcach to inne gry niż wersja NES. Łączy je tylko fakt, że to bijatyki. W ogóle wersja SNES to inna gra niż wersja SMD. Według opinii większości: dużo lepsza. Zostawiłbym wersję SNES i Turtles in Time. Mortal Kombat 3 to rok 95, więc z racji tego co pisałem wcześniej, powinna polecieć z listy gier na czwartą generację. Jednakże wyszła w tym 95 na SNES/SMD/Playstation. Ciężka sprawa, ale polecam wywalić i zostawić jedynie najbardziej ceniony z trójcy MK2, ewentualnie jeszcze MK1 bo to jednak przełomowa gra. W przypadku Breath of Fire wystarczy chyba część druga.
-
Zakupy growe!
Winyl z 3T - miazga . Nie powiem, z zachwytu nad obrazkiem postrzeliłem wytryskiem członka rodziny.
-
Temat ogólny.
Rise of the Robots to moim zdaniem crap, (nawet nie specyficzny średniak, który wielu osobom przypadnie do gustu), po prostu crap. Nie zasługuje na miejsce na liście. Najlepszą częścią Art of Fighting wedlug większości koneserów gatunku jest część druga. Osobiscie wole trójkę. Najbardziej ceniony Fatal Fury to Special, wydany też na SNESa, chyba on powinien być brany pod uwagę w przypadku gierek 4 generacji. W ogóle Neo Geo, bijatyki 2D to trochę ciężki temat jeśli chodzi o klasyfikację do czwartej lub piątej generacji. Dla mnie o tym, do której je przypiszemy powinny decydować: data wydania gry, porty na inne sprzęty. Od 95 roku wszystkie bijatyki 2D powinny być zaliczane raczej do piątej generacji, bo poza Neo Geo/automatami z reguły miewały porty jedynie na PS1/Saturna. Kierując się tym kluczem, moje propozycje popularnych bijatyk 2D do bitwy w ramach 4 generacji powinny wyglądać następująco: Samurai Shodown 2, King Of Fighters 94, Fatal Fury Special, Art of Fighting 2. Street Fighter od Capcomu to Super Street Fighter 2 Turbo.
-
The Best of Amiga, runda 1.
Nie byłem i nie jestem komputerowcem, część gier znam z SMD, część z Secret Service. Trochę sie wahałem ale wasza dyskusja przekonała mnie, że warto sięgnąć po gameplaye zanim wciśnie się dany głos. Dziękuje.
-
The Best of Trzecia Generacja, ćwierćfinały.
Micro Machines to kapitalny tytuł ale wszyscy się zgodzimy, ze powinien minimalnie mniej ugrać w konfrontacji z cowabunga!.
-
Gry które kupiliście kilkukrotnie
Resident Evil 1 (PSX - PAL i JAP, DS) Vigilante 8: Second Offence - (PSX, DC) Street Fighter Alpha 3 (PSX, DC) V- Rally 2 (PSX, DC)
-
The Best of Trzecia Generacja, ćwierćfinały.
Ostatni z moich murowanych faworytów jeszcze się ostał, ale nie powiem kto, żeby ewentualnie zawistni gracze nie głosowali przeciw. Batman Returns to chyba największa niespodzianka w gronie ćwierćfinalistów. W zasadzie to przez długi cas myślałem, że to ten pierwszy (niby kultowy) Batman na NESa.
-
The Best of Trzecia Generacja, ćwierćfinały.
No chyba gracze nie są aż tak przewidywalnie mainstreamowi?
-
Zakupy growe!
Zajebisty zbieg okoliczności bo właśnie sobie myślałem o grze K1 World Max 2005 na PS2. Był tam do wyboru ten szybki Taj - Kaoklai Kaennorsing. Kibicowałem mu w K1.