ogqozo
Senior Member
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda forum: Kącik Sportowy
Treść opublikowana przez ogqozo
-
własnie ukonczyłem...
Bayonetta Ktoś mógłby spytać, po co przechodzić Bayonettę w 2017 roku? W sumie wydanie wersji PC zapewnia łatwiejsze ogrywanie na wieki wieków, co jest dobrą wiadomością o jednej z najlepszych gier generacji (i pewnie teraz najlepszej, jaką wydano na PC? Ciul, że po dekadzie). Gra jest chyba taka sama, z tym, że loadingi nawet na HDD są tak szybkie, że nie ma nawet kiedy ćwiczyć kombosów. Kto grał na PS3, może przejść Bayonettę wręcz jako inną grę. No i oczywiście można dopieprzyć masę pikseli. Bayonetta nie jest tak jednogłośnie uważana za przebój generacji, jak RDR-y i inne Last of Usy, ale po części z powodów, dla których tak uwielbiam tę grę. Capcom... ok, Platinum... nic nie robiło w tej grze "normalnie". Od czasu DMC motyw bogów i mitów stał się bardzo popularny wśród twórców hack-n-slash, ale God of Wary i inne Infernosy wydają się po prostu nudne w porównaniu z najlepszym tworem tego gatunku. Zachodni developer robiąc AAA nigdy nie wrzuci do gry o aniołach anioła w kształcie samochodu, bo publika uzna to za "głupie". Nie walnie tak bezczelnie efekciarskich animacji, ani nie nagrodzi gracza kilkuminutową scenką, gdzie bohaterka tańczy znikając własne ubranie, bo to "głupie". Nie wlepi elementów stylizowanych na różne kultowe strzelanki, jako zabawne przerywniki, bo "głupie". Nie naładuje ekranu masą tak frenetycznej, że czasem gubiącej uwagę akcji, bo to niefilmowe. I tak dalej. Przez ostatnie 10 lat - gry jednocześnie tak duże i tak odważne były naprawdę jak na lekarstwo. Co gorsza, nawet Bajonka 2 została ekskluzywem na Wii U, konsolę, której nikt, kto pożycza, nie ma. (Aha, no i oczywiście zachodni developer nie zrobi gry, w której żwawo kręcimy gałką, by łamać kołem anioła boskich zastępów. Greccy bogowie mogą być delikatnie ciekawi, ale możliwość zemsty na bogu, w którego ktoś faktycznie wierzy, to jednak trochę bardziej zaciekła rzecz. No i Bayonetta jest znacznie ciekawszą postacią). W Bayonecie wszystko jest głupie - i super! Bo najważniejsze jest, żeby zrobić ciekawą grę. Jestem nadal w szoku, jak genialnie ta gra łączy głębię i przystępność. Jakem casual, po przewaleniu Bayonetty nie jestem teraz w stanie wrócić do paru gierek Sudy, które miałem na patelni, zbyt prymitywne. W Bayo niemal w każdej sekundzie gry mamy zajęte palce, i im lepiej nimi zamiatamy, tym fajniejszy jest efekt. To jest właśnie klucz, by gra była grą, a nie filmem - to, co robimy, i jak, ma odzwierciedlenie na ekranie, tutaj też w postaci wyjątkowych akcji jak Punish i Torture Attacki. Można grać minimalistycznie i też się przejdzie grę, ale nie będzie to tak samo wyglądać... Słabiak zawsze sobie da radę, ale wymiatacz nie będzie znudzony, bo ma okazję zademonstrować swoją dominację i naprawdę stylowo rozpirzyć przeciwników trzepiąc chore kombosy i demolując kolejne anioły ich własnymi brońmi z tortur. Nie jest trudno przejść Bayonettę na normalu - nie miałem z tym problemu, co mówi za siebie (nie każdy tak uważa, ale dla mnie gra jest 100x łatwiejsza niż Metal Gear Rising, po części dlatego, że po prostu działa lepiej i czytelniej oraz szybciej można powtarzać). Można wszystko zrobić waląc jeden kombos (albo po prostu B i Y i kombosy się robią niemal z wszystkiego) i trochę umiejąc unikać, tyle. Sam unik wymaga wyczucia czasu, a gra każde udane wciśnięcie odzwierciedla dając nam m.in. efektowny tryb witch time. By grę po prostu przejść, nie trzeba nawet uczyć się tak fantastycznych i zmieniających grę rzeczy, jak dodge offset czy świadomie cancelować... praktycznie wszystko we wszystko, bo tak można w tej grze, co daje jakże świetną kontrolę nad tym, jak chce się rozwalić przeciwników. Wyzwaniem na platynę są oczywiście głównie dwie rzeczy, czyli rozwalanie rywali szybko i uniknięcie wszystkich ataków. Ale genialne jest to, że jest to klucz do każdego aspektu gry. Nie trzeba pamiętać długiej listy ciosów - można, ale większość wymagań gry to po prostu prawy spust i wciskanie go na czas: rzecz jednocześnie prosta, czytelna... i bardzo wymagająca, jeśli ktoś chce robić to naprawdę dobrze. I to jest powodem nieskończonej żywotności tej gry. Hard zresztą nie jest koniecznie trudniejszy, jeśli przez normala zebrało się pieniądze na lepsze wyposażenie, w tym akcesoria kompletnie zmieniające sposób walki - ułatwiając. Co innego zrobienie gry perfect, które wydaje mi się miliard razy trudniejsze od samego przejścia. Ale Bayonetta naprawdę prosi się o granie w nią bez końca. Tym razem przeszedłem raz, ale z takim uczuciem, jak obżartuch rezygnujący z zakupu kolejnych batoników - trzeba zająć się czym innym. A chętnie bym pomasterował wszystkie etapy, nauczył się w końcu w ogóle grać porządnie. Po każdym etapie miałem ochotę po prostu przejść go jeszcze raz - uczucie niezwykle dla mnie rzadkie. Poza tymi wszystkimi motorkami, strzelankami. One są dobre jednorazowo, nie powtarzałbym ich. Ale hack n' slash to jest zabawa na dziesiątki, jak nie setki godzin, po prostu robiąc to samo, gameplay jest sam w sobie tak dobry. No i Alfheimy. Miałem zamiar je wszystkie przejść, ale niektóre okazały się bez jaj trudniejsze, niż cała gra. W sensie, tak: zaliczenie zadania na 3 minuty mogło mi zająć blisko tego czasu, co przejście całej FABUŁY. Nie wiem, czy niektóre z nich w ogóle miały w założeniu być możliwe do przejścia przy podstawowym wyposażeniu, ale próbowałem. Wymagają często opanowania jednej specyficznej umiejętności, której w grze nie trzeba w ogóle używać, i na to byłem w paru przypadkach za cienki, ale każde podejście kazało mi GIT GUD i wciągało w momentami wręcz bolesny sposób (zapomniałem już uczucie bólu palców od gierek dla dzieci). A gdy zaliczałem takiego sukinsyna, którego męczyłem długi czas - radość jak w żadnej innej grze! Oto jest prawdziwy przykład gry wymagającej, ale sprawiedliwej, nie jak wiadomo co (które może mieć ciekawszą treść i karać bardziej, ale tego uczucia euforii z wykonania czegoś perfect nie zapewnia, bo gracz nie ma nad tym ułamka tej kontroli). Chciałbym zaznaczyć, że jedną z kluczowych cech gry jest możliwość przewijania scenek. Nie było to tak na 100% popularne wtedy, a czasami bywa, że nawet i dziś. Bayonetta - bez tej jednej rzeczy byłaby dużo mniej genialną grą. Zanudziłbym się musząc znowu oglądać scenki, albo przy powtarzaniu czegoś. W Bayonetcie na blachę, bez loadingów, można postawić na samą akcję, non stop. Nie ma powodu, by nie próbować najciekawszych akcji, bo w razie śmierci zaczynamy praktycznie z marszu tę samą walkę. To jest to, co lubię - testuje się to, jak gram, a nie moją cierpliwość i czy nie mam nic lepszego do roboty w życiu, niż powtarzać np. trwającą minutę banalną ścieżkę do bossa, na którym padłem. Czyste mięso. To jest może najważniejsza dla mnie rzecz w gierkach. Do dziś jeden z najwybitniejszych designów gry, w każdym elemencie - dobór każdego detalu w rozgrywce, na ekranie, dźwięku jest natchniony i cieszy japę. Po odświeżeniu Bayonetty można zapłakać nad anulacją Scalebound tak, jak dawno się nie płakało - od czasu tej gry Kamiya nadal zrobił tylko sequel na Wii U oraz niejakie Wonderful 101! Ech, japońskie gry AAA, cóż więcej chcieć. Nie grałem w Nioh więc nie powiem, jak gra wypada dziś w tym kontekście :(
-
Ekstraklasa + Puchar Polski
Sprawdziłem dzisiaj, co tam w polskiej lidze, i wychodzi, że Śląsk walczy o utrzymanie, i w sumie może nie wywalczyć tego super celu, a o mistrza walczą Lech, Lechia, Legia i Jagiellonia. Czyli teoretycznie 75% szans, że Legia nie wygra :iwanttobelieve: Przynajmniej tyle dobrego w sytuacji, gdy Śląsk pewnie poczeka kolejne 30 lat na chwilę bycia w czołówce czegokolwiek poza drugą ligą. Może nie dam rady włączyć meczu Legia-Lech dzisiaj, ale zajrzę na wynik. Skromnie uznajmy, że remis będzie sukcesem. Kto teraz gra w Lechu? Kowancki, Robak, Jevtić, Majewski? Do boju, Kownacki, Robaku, Jevtić, Majewski!
-
Premier League
No liczba obron sama w sobie wynika głównie z tego, że grał w Sunderlandzie i miał co bronić - w końcu taki De Gea nawet jakby nic nie puścił, to by obron miał tylko ze 100. Pickford zagrał dużo mniej meczów, niż Heaton, ale ogólnie mam wrażenie, że stosunek obron do puszczonych goli miał czołowy. A jego wykopy są wśród najlepszych co najmniej w Anglii. I ciągle gra w kadrze U-21! W seniorach numer 1 to oczywiście Joe Hart, któe kariera jest na zakręcie. Z jakiegoś powodu ludzie oczekiwali, że jak pójdzie do Torino to będzie... sam nie wiem. Hart ma talent, ale wielu bramkarzy ma talent i grają "po cichu" w jakichś Interach, Genoach czy Empolach. Torino odkryło, że w sumie Hart specjalnie nic im nie zmienia, a kosztuje. Wygląda na to, że Hart przejdzie do jakiegoś angielskiego cieniasa. A City... nie wiem, Claudio Bravo ma za sobą szokujący sezon i 34 lata. Sporo rzeczy nie pykło Guardioli w City. Ech, nic tylko mieć czas i poszukać teksty w mediach z sierpnia, że już podbił ligę.
-
Premier League
Za takie mecze jak dziś, Jordan Pickford może trafić do mojej jedenastki sezonu. Tak, puścił 62 gole. Ale ilu nie puścił? No i ta jakość nogami... Gola tym nie strzeli, ale kontrę zacznie. Podobno blisko jest Evertonu, gdzie Robles do świetnych występów wyrzucił trochę słabych i generalnie pewniakiem nie jest (ale Arsenal też się nim interesuje!). Ten drugi klub z Liverpoolu rozmawia też z Sigurthssonem i Sandro, a celami na lato są Michael Keane oraz Kasper Dolberg. Póki co Arsenal, ciągle mający niby szanse na Ligę Mistrzów, remisuje w zimny, deszczowy, wtorkowy wieczór u siebie z najgorszą drużyną, jaka od dawna w Premier League była, przy dość pustawych trybunach... https://twitter.com/mikesanz19/status/864566832824549377
-
Champions League
To by było powalające, jakby BT Sports mogło sobie po prostu puścić mecz na YouTube na cały świat. Po co inni kupowali prawa wtedy na inne kraje? To by był jakiś powalający błąd czyjegoś prawnika. Na razie, można tylko to uznać za zmianę medium z dedykowanej strony na YouTube, bo sam fakt puszczania wideo online przez telewizję nie jest taki rzadki (TVP jak sądzę też to będzie normalnie robić, choć pewnie bez HDR, 4K i obsługi VR, no i oczywiście oni są bezpłatni więc nic dziwnego). No zobaczymy, na razie to wygląda tak. Może włączą! https://www.youtube.com/watch?v=ycbboXDO2kA&utm_source=Direct Jakbym miał VR, to bym może oszukał IP, żeby zobaczyć jak to wygląda na żywo...
-
Champions League
Zamiast tego będzie pytanie o to, jak oszukać IP? Jak na razie słyszałem tylko o tym, że BT Sports ma to zrobić, ale oni są w zupełnie innej sytuacji rynkowej niż TVP.
-
Hearthstone
No można rozwalić stare karty, ale w sumie może kiedyś pogram w tę Dzicz. Wygląda coraz ciekawiej wraz z różnymi trendami. Tyle że w Hearthstone'ie w rankingu głównie chodzi o to, żeby wiedzieć, co gra przeciwnik, a ja nie gram tyle, żeby nawet w trybie standard to ogarniać. Chociaż wiadomo, że po wyjściu dodatku ludzie chcą wygrywać mecze i różnorodność z czasem spada, więc... na razie nie grałem w tryb dziki. Wypadła mi dość szybko druga legenda. Matka Zavas. Oczywiście teraz Hearthstone tak wygląda, że legendy nadają się tylko do jednej rzeczy, więc wiadomo, że zrobiłem talię ze wszystkimi synergiami odrzucania. Jak wiadomo, człowiek nie wybiera, którą kartę odrzuca, co sprawia, że granie tą talią często jest po prostu komicznie losowe - różnica między odrzuceniem dobrej karty a przyzwaniem za darmo stworka 3/3 itp. jest powalająco duża jak na coś, co się dzieje w każdej grze. A zaraz potem wypadła mi trzecia legenda! Znowu quest kapłana No gupia ta gra jest, nie polecam.
-
Premier League
No cóż, z dwojga złego ten mecz z cyklu "wszystko nam jedno" był z gatunku tych, gdzie absolutny brak obrony prowadzi do w pewnym sensie kapitalnego widowiska. No, było śmiesznie. Watford kończy sezon w dziwnym miejscu - w sumie dość blisko spadku, ale w sumie też dość blisko 8. miejsca. Ot, Premier League. W każdym razie niecelnie wróżyłem, klub nie spadł pod nieobecność Quique Floresa. Ale poprawy też nie było, jak wielu fanów wieszczyło po zwolneniu debila Francuza. Jose Holebas dostał 14 żółtych kartek, ale pod względem czysto umiejętności to i tak jest moim zdaniem za dobry piłkarz na Watford. Podobnie Capoue. Dziwnie tak wylądować w takim klubie. Plus Heurelho Gomes, który jak co roku broni masę strzałów. Kluby poniżej Evertonu grają już od dawna tylko o utrzymanie, a rezultaty mogły być zabawne. Ostatecznie jednak beka pozostanie tylko z tych, którzy spadli.
-
Produkty z Biedronki
Masło orzechowe Vitanella Nie wiem, czy ktoś je opisywał. Generalnie zachęciła mnie, jak to w Biedrze, cena, która w porównaniu do wiodących produktów Sante jest praktycznie dwukrotnie niższa. Na opakowaniu jest też napisane "96% orzechów". Wszystko wygląda spoko. Wziąłem je. Okazuje się, że masło smakuje nieco dziwnie. Jak sądzę, to efekt dodania cukru w roli pozostałych 4%. Jest bowiem znacznie słodsze, niż większość. Nie do końca mi to przypasowalo To trochę dziwne, że 96% orzechów może smakować tak... mało orzechowo. Nie żeby była tragedia, zwłaszcza jak na tę cenę. Jednak różnica jest mocno odczuwalna. Jak na 96%. Być może jest to zrobione specjalnie, bo ludzie lubią słodkie. A może ta cena jest osiągana przez jakieś nieboskie zabiegi na orzechach, które tak wpływają? W każdym razie, za słodkie. Aha, tak, w składzie jest też olej palmowy, w słoiku nic nie pływało, żadnego oleju palmowego, sam stan stały, to też trochę dziwne... jak na 96%... Otworzyłem za to obok słoik "Go on 100%" i zupa. Dziś więc jem z Biedry.
-
Primera Division
Ok, teraz to serio nie wiem jak Real nadal prowadzi w tym meczu. Remis w sumie to dla nich jeszcze nie tragedia, ale Zidane może trochę przesadził tym razem
-
Primera Division
TO TAK MOŻNA? Jak zwykle UEFAdrid :( A później Dobitkaldo :( Do pelni szczęścia brakuje tylko kilku fauli Casemiro.
-
Premier League
Piękne sceny. United jak United, ładna Benzemowa akcja Martiala, przyzwoita obrona. Mou spadł z nieba ten przepis, że przez EL można wejść do Ligi Mistrzów. Bo klub ogólnie czwarty sezon z rzędu kończy poza podium - po serii ponad 20 lat, gdy zawsze na nim był! Każdego dnia jakiś 7-latek zostaje kibicem City zamiast United, co za 30 lat będzie odczuwalne. Ceremonia zamknięcia WHL na żywo: https://www.facebook.com/TottenhamHotspur/videos/10154648390393505/
-
Primera Division
Mecz Real-Sevilla może być nieco wymagający dla walczącego o tytuł zespołu. Co prawda Sevilla jest bez formy i typuję 4-1, ale w końcu to oni pokonali Real w tym sezonie, jako jedna z trzech drużyn. Francuski debil tradycyjnie wystawia zadziwiający skład. W ataku Cristiano, Morata, Asensio, James. Za nimi Kovaczić i Kroos. Do tego na bokach Danilo i Nacho, co może nie napiąć pewnością wygranej. W Barsie grają Marlon na środku i Alba oraz Digne na bokach :hehe:
-
własnie ukonczyłem...
The Sexy Brutale Pomimo dobrych ocen, nie widziałem nic napisane o tej grze na forum (poza wspomnieniem Blantmana, że wyszło). Gra moim zdaniem powinna najbardziej zainteresować miłośników point-n-clicków z peceta. Kształty trochę bardziej zaokrąglone, kolory bardziej pastelowe, klimat bardziej "bajkowy", ale... w końcu to samo można powiedzieć o grach, które przez ostatnie kilkanaście lat robił Tim Schafer. I podobnie jak one, "The Sexy Brutale" nie jest wymagającą grą. Niemniej konstrukcja gry "na czas" sprawia, że jeśli czegoś nie skojarzymy (żeby użyć przedmiotu X na rzeczy Y - a przedmiot tracimy, albo odwiedzić pokój X o godzinie Z...), to możemy spędzić trochę czasu, szukając nawet nie rozwiązania zagadki, ale właściwie samej zagadki. Tak jak we wspomnianych grach jednak, interaktywnych przedmiotów jest na tyle mało, że no jakoś ujdzie trafić. Ogólnie jednak zagadki są całkiem przyjemnie logiczne i pozwalają poczuć się jak szara eminencja. Gra w większości przypadków działa szybko i podczas kilku godzin potrzebnych na przejście zrobimy całą masę różnych rzeczy. Rozgrywka przywodzi nieco na myśl Ghost Trick na DS-a, jako że często cofamy się w czasie i staramy się skombinować najlepsze zachowanie, by w krótkim czasie zrobić wszystko od początku według skomplikowanego planu i uratować odpowiednią osobę przed śmiercią. Jednakże "The Sexy Brutale" nie ma bynajmniej tyle stylu - bardziej przywodzi na myśl współczesną wersję "Grim Fandango", co niektórym na pewno się spodoba. Jeśli chodzi o rozgrywkę czy FABUŁĘ, nie ma za bardzo o czym mówić. To seria zabawnych historyjek kryminalnych z przerysowanymi postaciami, nieco jak wyjętych z Cluedo, które jednak nie zostawiają wielkiego wrażenia po przejściu. Ocena: nah, ok, niektórych pojara.
-
Premier League
No w TV jak pokażą stadion z góry to ofkoz widać, że ogólny zarys stadionu już stoi. To znaczy do miejsca, gdzie stoi stary. Jeśli uznać trybuny za okrąg, to jakoś pół okręgu otacza stary stadion jakby nigdy nic. Specyficzny tryb budowania, bo przecież jak zburzą WHL, to te drugie pół trzeba robić od podstaw. Przyszły sezon Tottenham spędzi na Wembley, gdzie w tym roku grał mecze Ligi Mistrzów - i mógł się pochwalić dzięku temu drugą największą frekwencją w Europie, 77 tys. osób. Z różnych powodów, nawet Real, Bayern i Dortmund miały mniej widzów w LM. Z zapełnieniem nowego na pewno nie będzie problemu, bo po karnet Spurs zgłasza się już teraz 50 tys. ludzi. W dzisiejszych czasach bilety to nie wszystko, ale patrząc na różne liczby, dwa razy większy stadion to spokojnie przychody większe o kilkadziesiąt milionów funtów rocznie jak nie setki. Umowa, by corocznie grać na stadionie mecze NFL, też ostatecznie przyniesie Spurs całkiem sporo kasy. W skrócie mówiąc - stawiałbym, że Tottenham wskoczy do top 10 najbogatszych klubów na świecie niedługo, co oczywiście uczyni go szóstym angielskim klubem w tym gronie.
-
Premier League
Dzisiaj ostatni mecz na stadionie White Hart Lane. Stadion, na którym Spurs zaczęli grać jeszcze w XIX wieku! Zostanie zaraz potem zburzony i ruszą przygotowania, by za rok Tottenham grał już na nowym obiekcie, z niemal dwukrotnie większą pojemnością. Mecz pożegnania - prestiżowy, chociaż Man United w głowie już raczej tylko pokonanie Ajaxu. Chyba znowu zagra Tuanzebe, opisywany w wywiadach przez Mourinho jako "dzieciak" ("dzieciak zagrał dobrze"). Wcześniej wszyscy będą ekscytować się, czy Liverpool może stracić punkty z West Hamem. Byłoby śmiane, gdyby spadli za Arsenal... West Ham jest cienki i ma kontuzjowane pół składu, ale... Nie przegrali ostatnich 5 meczów, a Liverpool musi wygrać. W przeciwieństwie do Hull, Swansea potrafiła wygrać z cholernym Sunderlandem, tak więc dziś obejrzymy chyba jednak przedostatni mecz TURBOGROSIKA w najpotężniejszej lidze świata.
-
Serie A
Jutro mecz Roma-Juve. To okazja, by Juve świętowało tytuł na boisku największego rywala, a przy okazji spuścić Romę na 3. miejsce. Roma zrobi wszystko, by tego uniknąć! Przynajmniej taką mam nadzieje. To może być interesujący finał sezonu. Dani Alves pewnie nie zagra, ale w szatni się przyda do celebracji. W symbolicznym wręcz meczu, Atalanta zremisowała z Milanem 1-1. To oznacza, że już praktycznie na pewno Atalanta po raz pierwszy w historii będzie najwyżej notowanym po sezonie zespołem z Lombardii - nie Milan, nie Inter. Atalanta Bergamo. Kto by w to uwierzył przez tyle dziesiątków lat... Przez ostatnie 16 kolejek, Atalanta przegrała tylko jeden mecz - w stosunku 1-7. Mimo to, ma tak dużą różnicę bramek na plus, że skończenie sezonu przed Milanem jest tylko matematycznie zagrożone. Fantastyczną końcówkę sezonu ma Alejandro Gomez. Ten koleś jest od lat tak dobry, ale gra w zbyt słabym klubie, by kogoś to obchodziło. Marzy mi się nieco, by podobnie jak np. Diego Milito, na starość jednak jeszcze dołączył do potentata i coś wygrał (Milito, przypomnijmy, w wieku 31 lat był najlepszym piłkarzem zespołu, który wygrał potrójną koronę). Inter podobno kusi ogromnymi pieniędzmi Antonio Conte, Mauricio Pochettino oraz Diego Simeone. No cóż - mają ambitnego właściciela, a trenerzy są tańsi, niż piłkarze... Podobno plany zdobycia Conte są bardzo rozbudowane i nie chodzi tylko o rekordową na świecie pensję, ale też zatrudnienie całego grona piłkarzy oraz współpracowników, których trener Chelsea podobno lubi. Jeśli kiedyś podawaliście Antonio Conte cheeseburgera i powiedział, że ładnie podaliście - zgłoście się do Interu po kontrakt... Od czasu, gdy wygrali 7-1, w następnych siedmiu spotkaniach Inter nie zaliczył ani jednego zwycięstwa. Może z Sassuolo się uda...
-
Silicon Valley - 2014 - HBO
No ja też, piszecie to obejrzałem ale te odcinki są tak krótkie i zaje'biste, że aż szkoda oglądać co tydzień. Poza tym, to jednak komedia, co tu pisać. Praktycznie każda scena to jakiś mały albo większy diament, obojętnie czy chodzi o wszelkie teksty Jareda i reakcje słuchających, nieporadne wkurzenie Middleditcha, to jakim betą jest Dinesh (jak to pięknie życiowo było pokazane jak spotkała Gilfoya, że koleś ma ją w garści jeśli chce. "Ach, ten okropny Gilfoy, ale go nie lubię!". Współczynnik wilgoci w majtach 98%). No i sporo pięknych obserwacji o tym, jak się robi biznes i kariery. I tak dalej, i tak dalej... Tylko Dżinjang jest w sumie średnio śmieszny, nie wiem, nic tam nie ma specjalnie w tym wątku a ciągle jest.
-
własnie ukonczyłem...
Metroid Prime (Wii) Można by spytać: po ciula grać w Metroid Prime w 2017 roku? O tej grze powiedziano wszystko. I właściwie wszelkie odczucia z gry są już mocno stępione przez fakt wymiędlenia tematu na wszelkie sposoby. Ale miałem kilka powodów. Po pierwsze, ekscytuje oczywiście E3 i nadchodząca zapowiedź nowej gry Retro Studios, którą może oczywiście być nowy Metroid Prime. Trudno powiedzieć, czy taka gra mogłaby mieć sterowanie jak na Wii (bo nie byłoby to przenośne), ale na przykładzie World of Goo można zobaczyć, że Switch nadaje się do tego jak najbardziej. Ja zaś nigdy do tej pory nie grałem w pierwsze Prime'y z tym sterowaniem. Muszę powiedzieć, że wygoda sterowania "celowniczkiem" to jedno z moich ulubionych rozwiązań w grach video. Jest to uzależniająco fajny, naturalny sposób grania, po którym szkoda wracać do prawej gałki. To połączenie ruszania myszką w dowolne miejsce z wygodą i naturalnością pada. Wielka szkoda, że patent ten był tak mało wykorzystany za czasów Wii (jak fajnie by było, gdyby na Switchu się to bardziej przyjęło...). Oczywiście próbował już tytuł startowy Red Steel, ale w niego to dzisiaj nie da się grać - wykonanie jest złe, sterowanie toporne, tak jak to bywa z pierwszymi próbami niezbyt wprawnych developerów w jakiejś dziedzinie. Dobrze zrobiło to EA, ale ich wojenne strzelanki w ogóle się nie przyjęły na rynku - tak to niestety jest z robieniem gier na konsole Nintendo. Sin&Punishment, Pandora Tower, Silent Hill, Goldeneye, minigierki z niektórych pozycji: niemało gier na Wii pokazywało, jak super może być celowanko, ale same w sobie były zbyt mało warte uwagi, by były warte kupna dla większości osób. W Metroidzie - chyba jako w jedynym wartym uwagi FPP - wykonanie jest naprawdę dobre, sterowanie jest bardzo naturalne i po chwili człowiek bez problemu kieruje wszystkim własną ręką. Pierwsze pytanie, jakie miałem wobec tej wersji, to oczywiście: czy nie jest niesamowicie łatwa z możliwością ruszania się i celowania jednocześnie? I właściwie tak, ale przecież Prime ze swoim lockowaniem nigdy nie był strzelanką, to gra oparta na eksploracji. W tej wersji wszystko sobie po prostu śmiga, nawet jeśli widać, że świat nie był tworzony pod tym kątem. Jest fajnie i płynnie. Grę zrobiłem prawie na 100%, celowo pominąłem tylko jedną znajdźkę, w korytarzu na kuleczkę - z jakiegoś powodu, machanie kuleczką jest na Wii dużo trudniejsze, niż na Gacku. Serio, przez 5 minut próbowałem rozpędzić kuleczkę na jedno wzniesienie i nie wyszło. WTF. Poza tym sterowanie w tej grze jest super. Skanery włączą się trzymając przycisk i ruszając, więc nie tak niby wygodnie, jak na GC, ale summa summarum, nawet skanowanie jest wygodniejsze, bo można przełączać w locie chodząc i ruszając "głową". Nigdy w pierwszym Metroidzie nie skanowałem rzeczy, bo mi się nie chciało - tutaj skanowałem sobie wszystko i odkryłem uroki L O R E tej gry. (...jest stosunkowo banalne, polecam nie robić tego i grać jak w starego Metroida bez tej narracji). Zastanawiałem się, na ile dobra jest dziś ta gra. W końcu w momencie premiery zebrała wiele tytułów Gry Roku i do dziś jest wśród gier z najwyższymi ocenami w XXI wieku, ale zdaje się, że obecnie już nie ma tego oddziaływania, co inne klasyki jak Wind Waker czy Dark Souls, a także... Super Metroid, który dziś w formie indyków codziennie niemal zdaje się dostawać nowego naśladowcę. Z kolei Prime po niemal 15 latach pozostaje dość wyjątkową platformówką FPP. W momencie premiery spora część jej uroku to było wraźenie "ja p..., jak to wygląda, co tu kurna jest'. Dziś oczywiście tak nie jest. Przyznam - gra robi mniejsze wizualne wrażenie, niż Wind Waker (nawet w wersji GC). Nie jest ŹLE, ale jednak dziś gramy w HD już naprawdę długo i ta gra, która dla mnie wyszła jakby wczoraj, już mocno daje znać zapachem, że jest z poprzedniej epoki. Ciągle też czeka na takowy "update". Którym nie była ani trylogia, ani też za bardzo Other M. Wszystko, co się działo z tą kultową serią przez ostatnie 15 lat, to dla mnie właściwie rozczarowanie - mniejsze lub większe. W każdym razie, brak godnego następcy. Nie, nie chodzi o to, że teraz duża gra musi mieć dużo dialogów, scenek itp. Nie chcę melodramatycznych scenek z Samus, ale dziś oczywiście wiele rzeczy w grach może być szybsze, dokładniejsze, w lepszej rozdziałce itp. Dziś jest mnóstwo indyków, które opowiadają "światem", nie mówiąc ani słowa. Ale czy można zrobić dużą produkcję, która nie będzie jak film, tylko jak staroszkolna gra, po prostu sterujesz i robisz rzeczy? Metroid Prime do dziś pozostaje jednym z ostatnich przykładów takich gier, i to jeden z powodów, dla których jest wśród najlepszych. I tego mi zawsze brakuje. Samej gry już chyba natomiast nigdy nie dotknę, starczy. Swoją drogą. Jako wadę gry wymieniano ciągłe wracanie się. Wtedy byłem niezadowolony: "to jest wada? O to chodzi, że się eksploruje świat, gupki, poznać go trza jak własną kieszeń i wiedzieć, co gdzie! Robi to lepsze wrażenie niż tylko parcie naprzód!". Dziś sam jestem dziadkiem, szkoda mi czasu na gierki i... w pewnym momencie ten backtracking mnie zmęczył. Gry nie przeszedłem, rzuciłem w momencie, gdy zdałem sobie sprawę, że będę musiał znowu iść jedną drogą na koniec kopalni, bo tam jest artefakt. Po drodze dużo tych samych skoków... Przeciwników... Ogólnie powtarzania tego, co już zrobiłem... Gdyby nie te artefakty, serio, cała reszta, ale artefakty... No nie pasi mi. Nie pierwszy raz zresztą przestałem grać w Prime'a właśnie na sam koniec, gdy trzeba zebrać te artefakty. Dziś zapewne można by dodać do tej gry oczywiście jeszcze więcej skrótów, może nawet fast travel - branża już raczej się zgodziła, że to nie zabija gier. Ale to, że świat MP - w porównaniu do obecnych gier - jest mały, ale jakże dopieszczony w szczegółach,izwiedzamy go na własnych nogach, mając kontakt z każdym detalem, jest z kolei zaletą, którą nadal trudno podrobić. Gdy się robi mapy na 360 km kwadratowych, jak to dzisiaj modne, to oczywiście mamy przyjemne uczucie przestrzeni, ale w Metroid Prime każdy pokój jest dziełem sztuki - i o dziwo dziś rzadko można to spotkać w dowolnego typu grze. Metroid Prime jest do dziś wyjątkową, zupełnie jedyną w swoim rodzaju produkcją i w sumie mam nadzieję, że ani Retro, ani nikt nie robi jednak następnej części. Studio, które stworzyło to arcydzieło, mogłoby po prostu zrobić nową grę, która będzie miała swoje elementy, ale odda wiele niepowtarzalnych cech MP w nowym wydaniu. Jakby to było w FPP ze sterowaniem celowniczkiem Switcha - mogłoby być tym bardziej super.
-
Premier League
Brazylia, hm... ma swoje standardy, które mogą wydawać się w Europie nietypowe... (tak, płucze oko energetykiem)
-
TRANSFERY
Tielemans właśnie skończył 20 lat, i o ile był od paru lat dobry jak na swój wiek (bo i w ogóle w nim grał - teraz ma już blisko 150 meczów w lidze, 10 w LM, 22 w EL!), to w tym sezonie był już tak naprawdę dobry ogólnie, w porównaniu do rywali. Dla Monaco szansa na idealne zastąpienie Bakayoko i być może kolejnego gracza, który z talentu wyrośnie na gwiazdę wymiatającą w Lidze Mistrzów. Dla Tielemansa zaś dobra okazja, bo pokazać może w tym klubie wszystko, a konkurencji do składu nie będzie miał tak bardzo mocnej - jak będzie naprawdę dobry, to będzie grał. Już niedługo koniec sezonu i start kilku miesięcy nieskończonych plotek. Na pierwszy ogień pójdzie prawdopodobnie Alexis Sanchez. 28-latek ma mieć zamiar podbić czwartą wielką ligę i przenieść się do Bayernu. Inna sprawa, czy kluby się dogadają, ale sporo wskazuje na to, że Arsenal będzie gotowy pozwolić graczowi na odejście. Oczywiście oficjalnie Arsenal nadal walczy o miejsce w Lidze Mistrzów, więc jeśli faktycznie Alexis sobie kombinuje teraz odejście, to trochę niemiłe.
-
Premier League
Dziś koronacja Chelsea. To znaczy jak wygrają, bo na razie cisną i nico.
-
Champions League
Tak myślałem co tam się działo w meczu i fakt, Cristiano był na boisku przez 90 minut. No cóż, to w sumie taki standard ostatnio, że co drugi mecz strzela gole i "wygrywa", a co drugi w sumie za wiele z niego nie wynika. Ogólnie wystarcza, zwłaszcza na Ligę Mistrzów. W lidze też ogólnie niewielu lepszych... Każdy ma bardziej i mniej owocne mecze. Summa summarum, przynajmniej w tym sezonie można powiedzieć, że był najlepszy w Realu. Żeby zaś skomentować Złotą Piłkę, wystarczy powiedzieć, że faktycznie dużo ludzi zagłosuje na Gianluigiego Buffona. 10 lat temu Juve grało jedyny w historii sezon w Serie B. Teraz ma u buków bliskie 50% szanse na triumf w LM. W końcu na razie nikt nie obronił tytułu, zawsze coś staje na drodze. Jakoś tak pasuje, dla kolorytu, by Juve wygrało tym razem. Z kolei 20 lat temu broniąca tytułu ekipa z Zidane'em, Deschampsem, Del Piero, Ferrarą, Peruzzim, Boksiciem przegrała finał z Borussią Dortmund. To była niespodzianka... Juve było zdecydowanie lepsze, ale... BVB coś tam poatakowało i jakoś im wpadło. Dwa gole zdobył już wtedy średnio ceniony Riedle. Najłatwiej znaleźć tylko 10-minutowy skrót tego meczu: http://www.dailymotion.com/video/x19qhzg_borussia-dortmund-v-juventus-28-05-1997-champions-league-1996-1997-final_sport
-
Koncerty - terminy, relacje, wrazenia
Converge, Gorguts, Havok - Wrocław 20 sierpnia Niestety daleko bo Zaklęte Rewiry Bilety od 75 zyla
-
Europa League
Nie no tak ogólnie tak, to akurat nie była dla niego dobra okazja, ale płakał w nocy będzie i tak.