Treść opublikowana przez ogqozo
-
Primera Division
Ej, Barcelona ma trzech zawodników w top 4 strzelców całej ligi. Messi w 21. meczach ma 21 goli i 15 asyst. Nie licząc dwumeczów w Pucharze Hiszpanii, ostatni raz Barcelona zremisowała 2 listopada. To się robi mało śmieszne.
-
The Dark Knight Rises
Może tym, że zginął? Miało by sens gdyby umieścił scenę jego śmierci w jakimś krótkim prologu, ale wtedy Aron Eckhart musiał by w nim zagrać, albo przynajmniej jego dubler po cyfrowej obróbce. Miałem na myśli, że zginął. Padł trupem. Umarł na końcu poprzedniej części. Spadł z rusztowania i wykitował. Jego już nie ma, bo nie żyje. Możliwe, że w ten sposób zostanie wytłumaczona jego nieobecność.
-
NBA
E tam, po prostu buzzer. W pierwszej kwarcie. Tuż zza linii. Nie wiem, czemu miałaby się znaleźć. Jeśli ktoś powtarza, że taki sam rzut Howarda byłby w top 10, to MOŻE ma rację, może, no ale różnica jest oczywista. Widziałem trochę takich akcji i rzadko lądują w top 10. Kobe wyprzedza na liście najlepiej punktujących wszech czasów Olajuwona, to jest wydarzenie w NBA, a nie że Gortat se trójkę rzucił.
-
Nintendo 3DS
Jest efektowne, niby faktycznie dziecinne, ale w sumie czemu, w końcu konsola służy do grania, a taki design dodaje do tego tylko informację, że się gra w najlepszą grę, jaka powstała. No i generalnie cała sytuacja - 3DS, Okaryna, Link's Awakening, w podrasowanych wersjach, w 3D bez okularów. Kupić nie kupię, w sumie czekam aż ogłoszą jednokolorową czarną lub białą wersję, ale efektowne.
- Nintendo 3DS
-
NBA
Gortat zniszczył system. Buzzer-beater za trzy, potężne double-double, Phoenix rozwala Boston i Gortat jest najlepszym graczem meczu, Shaq i Perkins bezradni, Garnett wkurzony, Bóg istnieje i w tym momencie klęczy przed Marcinem Gortatem.
-
The Dark Knight Rises
Może tym, że zginął?
-
The Dark Knight Rises
Na szczęście większość osób nie czyta komiksów więc takie rzeczy nie będą im przeszkadzały.
-
PSVita - temat ogólny
No tak myślałem.
-
PSVita - temat ogólny
Tak powiedzieli??? Yoshida powiedział w jednym wywiadzie, że cena nie przekroczy 600$. Ale to nie znaczy że będzie tyle kosztować. No ale to brzmi jak jakiś chory żart. Czy Sony było niezadowolone z tego, że PSP ktokolwiek kupił? Jakie oni będą mieć hasło promocyjne? "Dwa razy drożej i bez 3D"?
-
PSVita - temat ogólny
Tak powiedzieli???
-
Darren Aronofsky
Uznałbym, że są wręcz przeciwieństwami, ale to nie ja wysunąłem to porównanie. W internecie często je widzę, na Filmwebie chociażby, gdzie podaje się "Łabędzia" jako przykład na zasadzie "ale to social network słabeeee, Amerykanie som gupiiii, Black Swan dużo lepszy". Tak że widać pewną prawidłowość. Na Filmwebie jak spróbujesz pogadać to tylko cię wyśmieją, że jesteś fanem Fejsbuka i dlatego gloryfikujesz film o Fejsbuku (nie ma to jak logiczny argument), ale tutaj jest bardziej osobisty kontakt i można się czegoś dowiedzieć o kryteriach mas. No, przynajmniej próbować, bo na razie się dowiedziałem, że film jest dobry bo kobiety są głupie, a jego płytkość, dialogi z drewna i brak spójności to nie wada, tylko charakterystyczny styl Aronofsky'ego. Co nie do końca zresztą jest prawdą. Teledysk ma to do siebie, że się dużo pracuje nad reżyserią, a mało nad scenariuszem. Tutaj jest tak samo. Darren nie pisze swoich filmów i pewnie stąd taka huśtawka jeśli chodzi o ich poziom. Mimo wszystko jest bardzo dobrym realizatorem, jednak jeśli ani scenarzysta, ani reżyser nie zapragnie uwiarygodnić choć trochę postaci i przybliżyć ich psychologii, film nie przeskoczy pewnej poprzeczki. O tym, jak dobre jest tu "Social Network", niech świadczy fakt, że na koniec i tak może skorzystać z najbardziej banalnej "różyczki", ponieważ po pierwsze - pokazano dokładnie, że bohater ma wszelkie podstawy, by tę obsesję przeżywać, a po drugie - uwiarygodniono jego psychologię pokazując inne postaci i świat, który nie jest taki prosty. "Czarny łabędź" ma zakończenie oparte na tej samej zasadzie, ale jego "perfekcja" jest puentą historii, której nie pokazano - nie dostrzegłem zasady, wedle której seks z Milą Kunis miałby być drogą do perfekcji. Wobec tego powstaje wrażenie, że cała ta sekwencja powstała tylko dlatego, że Aronofsky lubi lesbijski seks. Chociaż możliwe, że po prostu starał się połączyć zbyt wiele historii w jedną. Ech, no faktycznie brzmi jakbym objeżdżał film, ale to nie tak, po prostu czasem film ma taką wadę, która przeszkadza go doceniać i tyle. Osobiście wolałbym oglądać zapętloną pierwszą (lub inną) scenę z "Social Network", niż "Łabędzia", bo jest po prostu bardziej dopracowana, bardziej wrażliwa, lepiej nakręcona, lepiej zagrana i ma dużo lepsze dialogi. "Łabędź" to inny typ filmu, no ale porównania zupełnie nie wytrzymuje, co każe się zastanawiać, czym konkretnie kierują się ci wszyscy komentatorzy z internetu, głoszący jego wyższość nad "przereklamowaną reklamówką Fejsbuka".
-
Darren Aronofsky
To jest twoje wrażenie, które właśnie opisałem. Jak ktoś powie "Black Swan fajny lepszy od Social Network" to po prostu wyraża swoją opinię, jak ja powiem "Black Swan infantylny, gorszy od Social Network" to zbawiam i naprawiam świat. Daj spokój. Napisałem, jakie cechy ma "Łabędź" i porównałem z analogicznymi "Social Network", później napisałem o pewnej słabości filmu, jakiej porównywany obraz nie posiada. Przepraszam, że użyłem w ogóle jakichś argumentów, pewnie powinienem tak jak Obso najpierw nazwać film bezczelną zrzynką, a później wystawić wysoką ocenę, bo baby są głupie; to by się pewnie lepiej czytało.
-
Darren Aronofsky
Ja go nie zjechałem. Nie wiem, na czym opierasz tę opinię, skoro spośród jego pięciu filmów dwa najnowsze zbierają najlepsze recenzje.
-
Darren Aronofsky
Uwielbiam to, jak wiele można się o sobie dowiedzieć od ludzi, którzy mnie w życiu na oczy nie widzieli. Jedni uczą mnie o moim pochodzeniu, a inni o meandrach mojej psychiki. Nie no, oczywiście, wiadomo, że to wasza opinia jest prawdziwa. To wy odbieracie film "normalnie", jak należy, bez żadnych uprzedzeń, wasze podejście jest perfekcyjne, jesteście tru. To, że dwóch ludzi ma inny gust, jest niemożliwe, więc jeśli ja wyżej cenię inny film, to na pewno jest to wywołane chęcią wywyższenia się i przekonania ludzi na forum internetowym, że jestem "prawdziwym znawcą kina" (w obowiązkowym cudzysłowie, bo przecież wiadomo, że nie można znać się na czymś bardziej od nas - jedyną możliwą przyczyną wyrażenia odmiennej od naszej opinii o filmie jest pozerstwo). Nie wiem, czy zauważyliście, ale ja napisałem coś o filmie, a nie o tym, jakie konkretnie spaczenia psychiczne mają osoby, które odniosły inne wrażenia ode mnie. Generalnie, tak, "Łabędź" jest teledyskowy, i to jest wada. Jest sama obsesja, ale motywacja dla niej jest szczątkowa, czyli mamy formę bez treści, czyli teledysk. Lubię coś takiego obejrzeć, jeśli jest efektowne, no ale jednak wolę filmy od teledysków. Jezus, jaka pozerska opinia, koleś udaje że woli filmy od teledysków.
-
Darren Aronofsky
Widzę, że po nieco gorzej przyjętym przez tłumy "Zapaśniku" Aronofsky powrócił na tron idola nastolatków, którzy mylą emocjonalność z teledyskową dosłownością. No spoko, ale wierzcie mi, że "Social Network" też jest fajnie nakręcone, jak się lepiej popatrzy, w dodatku jest jakby bardziej świadome, które jego fragmenty już w kinie sto razy były, i generalnie jest po prostu bardzo dobrym filmem, tak że pozostanę przy swojej opinii. "Łabędź" to film, który jeszcze bardziej niż "Requiem" jest niewolnikiem jednej sceny, w taki typowo Aronofski, obciachowy nieco sposób, zresztą Człowiek-Obsesja już doczekał się w niektórych kręgach nowej ksywy, zamiast "Mr. Ass-to-Ass" będąc określany mianem "Messieur Clit-lick". Jako miłośnik Kunis i Portman jestem mu za to wdzięczny, ale mógłby dodać coś jeszcze od siebie przez pozostałe 118 minut filmu, zamiast miksować same klasyki i wykonanie znane już z "Requiem"... Film jest spoko, ale więcej rozrywki dał mi ten skecz z "SNL".
-
Darren Aronofsky
To "naprawdę" prawie mnie przekonało.
-
TRANSFERY
nie wiem kto to jest
-
Oskary 2011
Tak to bywa z pewniakami. W zeszłym roku było lepiej, bo długi czas "Hurt Locker" miał kurs 2,4; pisałem zresztą tu na forum, że to absurd. Swego czasu pisałem też, żeby stawiać na "Social Network", kiedy też kurs był grubo powyżej 2; teraz jest pewnie koło 1,25. W sumie nie wiadomo, kto wygra, widzę spore szanse dla "King's Speech", ale nie na tyle, żeby postawić sporą kasę. Tzn., jak się nie ma w tym przyjemności z samego stawiania. Na razie nie dostrzegłem żadnych super typów - tam, gdzie kurs wysoki, tam i zwycięstwo niepewne. Osobiście postawiłem kasę na Melissę Leo, planuję za muzykę do "Social network", ale nie wiem, czy się przejadę. Tak samo zresztą jak z aktorką drugoplanową, w sumie każda z pięciu ma coś w sobie, co pozwoliłoby jej zebrać głosy.
-
Oskary 2011
Bez jaj, "Toy Story 3" sporo osób doceniło, Tarantino uznał, że to najlepszy filmu roku. No chyba że uważasz, że Tarantino się nie zna na filmie tak jak ty, w sumie pewnie tak uważasz. Mimo wszystko są to nagrody całego AMPAS, tysięcy ludzi, konsensus gustów, a nie nagrody pod tytułem "wszyscy staramy się zadowolić Obso". IMO wybór całkiem niezły, w porównaniu do lat zeszłych... Nie ma żadnej totalnej kaszany, a takowe czasem nawet zdobywały statuetkę. Nie ma też żadnych aż tak skandalicznych pominięć, chociaż jak już ktoś napisał, jeśli Scorsese i Polański kręcą dobre filmy i nawet nie są brani pod uwagę przy ustalaniu top 10, a Ben Affleck jest, to trochę dziwny jest ten świat. Co do dziesięciu ponadprzeciętnych filmów anglojęzycznych to myślę, że spokojnie by się znalazły. "Autor widmo", "Prodigal Suns", "October Country", "45365", "Greenberg", "Scott Pilgrim", jeszcze parę innych mniej znanych, to wszystko są filmy ponadprzeciętne. Plus "Social Network", "Do szpiku kości", "Fighter", "Łabędź", no na luziku by się dziesięć znalazło.
-
Oskary 2011
Tutaj się zgadzam. A nie, sorry, napisałeś "sensowny". Myślałem, że napisałeś "słaby". No to nie, nie zgadzam się.
-
TRANSFERY
Balotelli podobno niedługo.
-
Oskary 2011
Tak jak każdy się spodziewał. Chociaż bez sensu, że zakwalifikowali ją jako drugoplanową, ale cóż, nie oni pierwsi. Nominacje sugerują, że "King's Speech" może wygrać. Brak nominacji dla doskonałej roli Andrew Garfielda to jak fak pokazany "Social Network", mimo wielu innych nominacji. Jak już pisałem, skoro połowa akademii to producenci i aktorzy, a obie te grupy wydają się bardziej lubić "King's Speech", to wnioski wydają się oczywiste. W tym momencie stawiałbym kasę na "King's Speech", gdybym nie przegrał wszystkiego, co zarobiłem na Globach, na NBA.
-
Darren Aronofsky
Nie jest. Kategoria nazywa się "original score" i dotyczy muzyki napisanej dla filmu. Remixowanie Czajkowskiego się nie liczy.
-
The Social Network
No nie chciałbym wchodzić w te rejony, bo jak mówię, nie uważam, żeby wartościowanie gustów miało sens, ale bądźmy szczerzy, korelacja wykształcenia i gustu filmowego jest bardzo duża. No i co, mam kłamać? W dzisiejszej cywilizacji internetowej wykształcenie nie jest nawet kwestią klasy, tylko wyboru, więc nie wiem, co w tym dziwnego. Ktoś tam spędza czas ucząc się geodezji lub programowania, inny analizuje filmy. Jezus, o kim niby źle to świadczy. O nikim. Nazywanie krytyków filmowych "przeintelektualizowanymi" to tak, jakbyś stwierdził, że Robert Kubica jest gorszym kierowcą od ciebie, bo jest "przejeżdżony". No tak, jaki śmieszny Robert, po co on tak jeździ, gupka z siebie robi, kiedy można sobie powoli trabancikiem na trasie z Lublina do Rzeszowa jeździć. No można, nie ma w tym nic złego, samochód jest dla człowieka a nie odwrotnie. Ale nazywanie Roberta śmiesznym, bo jest w jakiejś jednej rzeczy bardziej doświadczony od ciebie, to żenada.