Warhammer 40k Boltgun
Grę kupiłem na premierę, skończyłem pierwszy akt, i tak zostawiłem do niedawna. Całkiem niezły Boomer Shooter z klasyczną mechaniką trzech kluczy, jak w Duke Nukem 3D. Mapy swoją stylizacją trochę przypominają pierwszego Quake'a, ale są bardziej kolorowe. Potrafią też być dość spore, ale nie na tyle żeby się zgubić, poza dwoma wyjątkami. Gra dzieli się na trzy akty, po osiem map każdy, gdzie na ostatniej mapie z każdego aktu jest boss. Przeciwnicy są dość różnorodni, nawet podstawowe mięso armatnie potrafi posiadać różne uzbrojenie, choć z czasem stają się powtarzalni. W przeciwieństwie do map, wrogowie są w formie sprite'ow, co nie każdemu może się podobać, ale osobiście bardziej podoba mi się szczegółowy sprite niż low-poly 3D w tego typu grach.
Jeśli chodzi o bronie, to jest osiem pukawek, kilka rodzajów granatów (można nosić trzy rodzaje jednocześnie, i się między nimi przełączać), piła jako alt-fire, i wjazd z bara na grupy słabszych przeciwników. Jako dodatek jest opcja "Taunt". Nie daje żadnych benefitów, ale ciśnięcie frajerów zawsze na propsie. Ważną mechaniką w grze jest dopasowanie broni do przeciwnika. O co kaman? Zarówno każdy wróg, jak i każda broń palna ma swój współczynnik siły, a więc trzeba obijać szmaciarzy sprzętem mocniejszym od nich. Proste jak bambus. Można pruć i słabszą bronią, ale wtedy mord potrwa dłużej. Na mapach są też porozrzucane sekrety w formie czasowo nieskończonej amunicji, alternatywnej amunicji do boltguna, czy wzmocnienie broni na czas przebywania na danej mapie, i kilka innych.
Gra nie jest przesadnie długa, poszczególne mapy zajmowały mi między 10 a 30 minut, za to potrafi szybko znużyć. Granie w więcej niż 4 mapy na sesję potrafiło męczyć, bo hordy przeciwników potrafiły być naprawdę duże.
Ogólnie podobała mi się, i jeśli ktoś lubi Boomer shootery to może się dobrze bawić. Nawet jeśli tak jak ja nie zna uniwersum WH40K.