Skocz do zawartości

szczudel

Użytkownicy
  • Postów

    907
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez szczudel

  1. szczudel

    Dragon Quest XI

    Doszedłem do Gondolii, chyba zbliżam się do 17 godzin na liczniku (ze 3 polowałem na wyzwanie aby Wild Slide'em załatwić Spitfire , czy jak go tam zwali). Wreszcie zacząłem czerpać radość z gry. Zaakceptowałem naturę DQ i nie spodziewam się już wiele ani po fabule/scenariuszu ani po widowiskowości gameplayu. Gram sobie w historię typka w basniowym świecie i tyle. Muzyka przygrywa, radosna paleta barw cieszy oko, ubrałem Serene w skąpe ciuszki - life is good.
  2. szczudel

    Dragon Quest XI

    Jest też opcja AutoSave. Także te kościoly to chybandla klimatu są. Coraz więcej godzin coraz więcej niedociągnięć. Można biec sprintem ale wyskok w jego trakcie jest z animacji biegu. Efekt? Zwolnienie które oko rejestruje jako "w trakcie lotu". I oni tyle czasu mieli między angielską wersją a japońską. Nie wiem też po co jest możliwość biegania podczas walki. Nie można uciec przed przeciwnika ciosem ani zajść go od tyłu. Przełączyłem na klasyczny tryb bitewny. Cieszy gameplay ktory przypomina czasy 16bitow. Obowiązkowe wskakiwanie do dziury, liny między dachami czy włażenie do studni. Fajnie się gra w takie Neo-Retro ale doprawdy nie wiem skąd 10-ki. 8-ka większe na mnie wrażenie robiła.
  3. szczudel

    Dragon Quest XI

    I nie wadzi Ci prowadzenie czytanych dialogów, ani to, że praktycznie każde drzewo zasłania Ci bohatera w stopniu w którym musisz się zatrzymać i "próbować" jakoś ustawić kamerę?
  4. szczudel

    Dragon Quest XI

    Nie wiem czy nie było jakiejś łatki day one, na którą nie zaczekałem (grałem w wersję 1.0 od razu po zainstalowaniu z płyty), ale ja żadnego Draconian Quest nie znalazłem. W sumie pogodziłem się z tym bo chcę aby młody też grał. Swoją drogą DQ8 zaliczał w pewnym momencie pik trudności więc stratny nie będę i może sobie troch grindu zaoszczędzę. Co do samej gry. Kurczę czuję się jakbym odpalił DQ8 na PS2 w podbitej roździałce :). Nie ma w tym nic złego bo przecież kupując takie DQ człowiek chce dostać konkretną formułę, którą zna. Co do samej gry. Szalenie irytują mnie czytane dialogi. Wnerwia mnie to, że zamiast puścić scenkę, trzeba ręcznie klikać co wypowiedź aby poszło dalej. Ten archaizm mogli sobie darować bo psuje imersję. Wiem, że Japończycy nie mieli dialogów, jednak powinni byli to dograć. Drugim niedociągnięciem w które wręcz nie mogłem uwierzyć jest to, że już po wyjściu z pierwszej wioski notorycznie kamera była przysłonięta jakimś drzewem gdy zeszło się ze ścieżki. Straszna fuszerka Jeszcze nie poczułem chemii do gry (mój 6 latek poczuł od razu). NA chwilę obecną nie dociera do mnie, że pierwsza gra kupiona na PS4 w okolicach premiery jest mi tak obojętna
  5. szczudel

    Dragon Quest XI

    Miałem czekać do 22 wrzesnia, ale skoro wypadło mi że nie jadę na MPki to zamawiam grę teraz. Do weekendu dojdzie
  6. szczudel

    Final Fantasy XV

    Gra robi co może aby zżyć Ciebie z postaciami. Trzeba naprawdę grać z nastawieniem "na nie", aby nie polubic paczki. Muszę wreszcie upolować ta Personę 5. Ale to już chyba po DQ11.
  7. szczudel

    Final Fantasy XV

    Fabuła 15-ki to danie wyjątkowo nieprzystępne, trzeba się naharować aby je „odpakować” (film, serial, wersja po dodatkach) ale jak już dotrzemy do „mięcha” jest ono wyjątkowo dobre. Historia zaczyna się rozkręcać tam, gdzie dla niektórych się psuł gameplay i rozumiem, że wielu mogło nie być w stanie oddzielić jednego od drugiego. Do tego momentu, praktycznie nic się nie dzieje i mamy tylko „przynieś, podaj, pozamiataj”. Dla wytrwałych, nagrodą jest końcówka o największym ładunku emocjonalnym jaki przeżyłem w grach wideo. Można się śmiać z BoysBandu, ale koniec poniewiera niczym „Życie jest Piękne” Benigniego. Tylko trzeba umieć to dostrzec. Dla „hamburgerowych” graczy FF15 to zwyczajnie zbyt dużo. Przyzwyczajeni do gier „instant” są niezdolni docenić snutej przez kilkadziesiąt godzin historii która na koniec ma prawdziwą emocjonalną bombe nuklearną.
  8. szczudel

    Final Fantasy IX

    Chyba tylko w FFX i FF8 bawiłem się w pakowanie statsów. A tak zawsze można było to zlać z góry na dół i dobić lvl do maxa i calusieńką gre rozpykać.
  9. szczudel

    Horizon: Zero Dawn

    1. GoW był po Horizonie, nie mógł zmniejszyć mapy wzorując się na nim. 2. Wspominałem, że postacie i scenariusz w H:ZD nie ma startu do W3. W3 jednak nie ma startu w kwesti intrygowania zagadką. Cała gra właśnie zagadką tego co się ze świata podziało stoi i to jest główna "fabuła" tej gry. To, że Alloy walczy z HADESem w "teraźniejszości", jest bezpośrednim skutkiem naszej części osi czasu. 3. Zmniejszenie stad to byłby dobry pomysł. Nie wiem po co Stalker ma być w 8 czy ilu tam jest miejscach na mapie.Wystarczyłby w dżungli 2x i dość. Wychodzi z tego, że nawalili tych maszyn nie wiadomo po co. Powinno być dużo uciekających maszyn i gdzieniegdzie te agresywne, tak aby trzeba było pójść zapolować. W tak (pipi)ym robotami swiecie żadne plemie nie przetrwałby jednego pokolenia. Wielu ludzi scala fabułę w jedną wielką kupę i jest ona albo dobra albo zła. Fabuła może być słaba ale narracja może być fenomenalna (Shadow of The Colosus). Fabuła może być słaba a scenariusz może być super (Wiedźmin 3), ale może też być fabuła świetna ale ze słabą narracją i scenariuszem. Dowolona kombinacja jest możliwa.
  10. szczudel

    Horizon: Zero Dawn

    Aby wyeliminować ten aspekt gry, trzeba by było powiększyć dwukrotnie mapę z większymi odstepami między stadami. Byłaby już absurdalnie duża. Do tego stopnia, że gra byłaby "pusta". Zauważcie, że zaczynamy na piechotę i wierzchowca musimy za każdym razem zdobyć. Dla leniuszka to uciążliwe, ale H:ZD buduje klimat własnie w oparciu o takie smaczki a nie uproszczenia gameplayowe. Inna sprawa, że gra mogłaby być po prostu mniejsza i krótsza i wtedy to samo nie klułoby powtarzalnością. Popatrzywszy jednak na HowLogToBeat to sam tryb story ma 20h. Wiec jeśli się wam dłużyło to pewnie wbijaliście platynkę. Nie chce mi się wieżyc, że survivalowy klimat w 20h znudził.
  11. szczudel

    Horizon: Zero Dawn

    Przechodząc do rzeczy. Horizon to chyba najbardziej dojrzała w założeniach gameplayu gra w jaką grałem. W większości gier w pewnym momencie lata się i liczy tylko na zręczność palców. Wypadliśmy przypadkiem na hordę przeciwników? No i co, i tak ich posiekamy/wystrzelamy. Dochodzi się do wniosku, ze nie wiadomo po co robi się jakieś przyczaje na bossa skoro można by wejść głównym wejściem/bramą i wszystkich wytłuc. Tutaj, nieważne na jakim będziemy poziomie, jak wyekwipowani będziemy, każde starcie zaczynamy od przemyślenia swojej strategii. Kogo zhackować, kogo pierwszego rozerwać jak by tu przystosować pole bitwy pod siebie. Praktycznie całą grę czułem się jak prawdziwy łowca, który musi podejść, przechytrzyć i wymanewrować swoją zwierzynę. Żadna inna gra nie wywołała u mnie poczucie prawdziwego polowania. Praktycznie całą grę przeszedłem w przykucu, czając się, czyhając na, o wiele, potężniejsze maszyny, które musiałem pokonać intelektem a nie w zwarciu. Fenomenalnie wkomponowano element zbieractwa. Czuć, że Nora to dzikusy co trudnią nie trudnią się hodowlą/rolnictwem. Motyw ten przeniesiono kapitalnie na wytwarzanie amunicji i odzyskiwanie zdrowia. Człowiek faktycznie zbiera każdą znajdźkę, aby w ferworze walki nie zabrakło mu strzał. Wyższe poziomy trudności podobno podbijają przeliczniki wytwarzania przedmiotów. Ciekawe, czy jeszcze bardziej podkreśla to ten element. Fabularnie, też jest idealnie. Początkowe dłużyzny i szablonowe questy, w pewnym momencie, odchodzą w zapomnienie bo powoli odkrywane przed nami tajemnice świata są po prostu elektryzujące. Gracz z dużym dorobkiem growym ma tendencję do popadania w reakcje "meh - to już było, nic ciekawego". Horizon mnie jednak zaintrygował do tego stopnia, że opowiadałem ze szczegółami żonie co się naprawdę wydarzyło w świecie gry (bo sama co jakiś czas przysłu(pipi)ąc się nie mogła tego poskładać do kupy). Nie jestem przekonany do końca do głównej bohaterki. Nie wiem czy pasuje jej pyskatość. Z drugiej strony gdyby była chłopakiem o 5 lat starszym to pewnie bym na to nie zwrócił uwagi. JEdnak jej umiejętnosci pozwalają jej na takie zachowanie. Mimo wszystko wydaje mi się, ze ktoś tak "dobry" (w sensie potężny), powinien odznaczać się większym spokojem. Jak ten przysłowiowy Wiedźmin. Tym subtelnym porównaniem przejdę do tego jak prezentuje się, moim zdaniem, H:ZD na tle Wiedźmina 3. Wiesiek ma w sobie coś takiego, ze zaczynasz grać o 20 i o 3 w nocy zmuszasz się aby odłożyć pada. Horizon po 3 godzinach męczy i człowiek sam chce skończyć "na dzisiaj". Magnes, który ciągnie do konsoli na następny dzień jest równie duży jednak zaciekawiło mnie dlaczego tak własnie jest. Teorię mam taką, że Horizon ma cięższy Gameplay. Gdziekolwiek nie idziemy czychają wielkie maszyny, więc albo się skradamy albo pędzimy na stalowym wierzchowcu na łeb na szyję, aby nie dostać jakiś przypadkowych strzałów. Mało jest tutaj spacerowania jak w Wieśku więc człowiek siłą rzeczy nie zatapia się do tego stopnia w wirtualnym świecie. A może własnie się zatapia, ale jako, że świat jest o wiele cięższy do życia nie panuje taki sielankowy klimat. Wiem, ze Biały Sad czy Velen były uslane trupami, jednak wioski, w których toczyło się normalne życie było czymś bliższym naszym czasom, niż faktyczna walka o przetrwanie z każdym krokiem stawianym w dziczy. Podsumowując uważam gameplay w Horizonie za lepszy niż ten w Wiedźminie. Fabułę w ogólnym ujęciu też. Jednak Wiesiek spajany jest o wiele lepszym scenariuszem i osobowościami głównych bohaterów i to właśnie to czyni go w moich oczach lepszą grą. Fantastyczne, że nie sama fabuła ale narracja i scenariusz sprawiają, ze jedną grę stawiam nad inną. Jeśli ktoś miał wątpliwości czy gry są sztuką, to porównanie tych dwóch gier pokazuje, że niemalże nieuchwytny pierwiastek decyduje o wybitności gry. Czymże się to różni w tym momencie od kina?
  12. szczudel

    Platinum Club

    Ja robiłem tak, ze wbijałem na pełnym gazie prawą tyrolką. Wtedy pierwszy Pająk nie zdązył podnieść kontenera bo dostawał na wślizgu Corruption Arrow i stawał się celem wszystkich maszyn w zasięgu. Szybkie dwa kontenery, następnie sprint bokiem do kolejnych dwóch, które były tyłem dlatego, że poszły pomóc w tej drugiej potyczce. 3 kontener i Blast Arrow w tyłek Pająka po 4-ty. Niby wszystko proste a nabluzgałem się przy tym co niemiara. EDIT: No i pękła. Platynka wpadająca po napisach końcowych to piękna sprawa. Człowiek może w pełni ocenić i docenić doświadczenie jakie twórcy serwują i nie koncentruje sie na niedociągnięciach przy absurdalnie trudnych wyzwaniach lub zanudza się na śmierć przy przesadnej ilości znajdziek. Początkowo myślałem, że będzie 2/10, ale jednak sama w sobie gra jest trudniejsza niż Ghost Recon:Wildlands. Dochodzi do tego to wyzwanie z Shell Crackerami - dla mnie będzie wiec to 4/10. Byłoby jakieś 3,75 ale zaokrągliłem do góry. Lecę do tematu pisać opinię, bo gra mi się niesamowicie podobała i mam kilka przemyśleń H:ZD vs Wiedźmin.
  13. szczudel

    Platinum Club

    Zbliżam się obecnie do tego momentu i tez wszystko wskazywało na 2/10, ale.... Trafiłem na wyzwanie z Hunting Grounds "Stealth" - otworzenie 4 karnistrów z Shell Crackerów. Dlatego właśnie nie nawidzę wyzwań na czas. Opcjonalni bossowie, dungeony, grind, wszystko ok, ale wyzwania na czas cholernie mnie irytują. Zawsze się trafi jakieś jedno totalnie z dupy i cholernie losowe. Wszystkie pozostały wpadły bez spiny za średnio 1,4 razem, ale to jedno pół godziny mordowałem. Pół godziny (a może godzinę) bluzgów już teraz mi to winduje ocenę na co najmniej 4/10. Najbardziej mnie irytowało, że było to zadanie w sekcji "stealth" a w rzeczywistości tam był jeden wielki chaos.
  14. szczudel

    Ace Combat 7

    Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Kończyłem 4 i 5-ke na Ace na S (Zero mi chyba dwóch misji zabrakło na S) i nie przeszkadzało mi, ze na niższym poziomie można było się odbić. Jeśli przeszkadza jakiemuś to odbicie się od ziemi to może z czystym sumieniem zrobić pauzę i restart misji. Nie będzie sie to różnić znacząco od przestawienia suwaka w opcjach. Chciałbym przypomnieć, że w "starych dobrych AC" nie było w trakcie misji checkpointów i żyliśmy.
  15. szczudel

    Ace Combat 7

    Na najwyższym poziomie trudności nie było odbijania więc nie wiem o co kaman. Czekam. Fajnie, że poszli po rozum do głowy i wrócili do mechaniki z 6-ki (ZERO). AC:Online już miało spoko sterowanie. Osobiście uważam, że 4-ka miała nejlepsze przełączanie się między celami ale z jakiegoś powodu nie powielono tego ani w 5 ani 6-ce. W sumie nie wiem po co wam remaster 5-ki. Załatwcie sobie tylko kineskopowy TV i naprawdę da się w to grać dziś. Muzyka działa, sterowanie działa, grafika tylko blisko ziemi zawodzi. AC z ery PS2 się nie starzeją.
  16. szczudel

    Final Fantasy IX

    Tak i nie. Tak - strzelałbym, że FF8 oceniam najwyżej, bo sam byłem w szkole jak w to grałem. Nie bo pamiętam, że kupiłem FF7 tylko po to aby mi się nie dłużył preorder na FF8. Więc o ile 7-ka była moim pierwszym finalem (jedną z pierwszych gier 3D w ogóle) to jednak wolę 8-kę.
  17. szczudel

    Final Fantasy IX

    Chyba przeceniasz swoje umiejętności podjudzania tłumu Jeśli ktoś się wychował na FF4-6, ale tak naprawdę, a nie skończył po 7 na emulatorach, lub klimat fantasy z rycerzami itp. Mu pasuje to oczywiście FF9 będzie uważał za lepsze.
  18. szczudel

    Pokemon GO

    Jakoś w tym tygodniu będę szukał 3 nowych znajomych do wyzwania. Tak się składa, że chrześniak żony też. Także jesli wasze numery są aktualne to dodam ostatnie 3, chyba, że ktoś nowy potrzebuje 3 "nowych" znajomych?
  19. szczudel

    H.P. Lovecraft

    Tak, ale poszczególne budynki czy miejscówki słabo budują poczucie uniwersum. Ostatnie opowiadania ze „Zgrozy” opowiadają o rasach w innych opowiadaniach i wtedy to uczucie spójności jest spotęgowane. Czym innym był dla mnie opis w annałach jednej cywilizacji potworów pojawiających się w innym opowiadaniu od napominki o Necronomiconie czy Uniwerstycecie Miskatonic.
  20. szczudel

    H.P. Lovecraft

    Głupot Ci nagadali. Akurat ostatnich chyba 5 opowiadań faktycznie dzieje się w jednym uniwersum i czuć to bo w każdym kolejnym są odwołania do poprzedniego.
  21. szczudel

    Platinum Club

    South Park The Fractured But Whole Jeszcze konsola ciepła. Bawiłem się przy grze dobrze, ale do pięt nie dorasta Stick of Truth. W FBH wszystko jest ja jedno kopyto. Każdy kolejny quest jest podobny do poprzedniego. Momentów "WTF" i łapania się ze śmiecho-obrzydzenia za głowę prawie tu nie ma. Zabawy fomułą - wcale. Od początku do końća jest praktycznie cały czas to samo. Szkoda bo komiksowy klimat pasował mi na papierze bardziej niż fantasy. Jak sobie przypomnę dungeon Ala czy wizytę w Kanadzie to dochodzę do wniosku, ze kontynuacja została zrobiona na siłę, bez wizji, ułańskiej fantazji i pomysłu. Przyszedł jakiś Managier czy inny Dyro, powiedział "robimy" i kolesie bez zapału zrobili. Zmarnowany potencjał. Sprawdzę DLC, za jakieś pół roku ale po dogłębnym zapoznaniu się z recenzjami. Wracając do samej platyny. Nic poza przejściem gry na Hardzie nie stanowi tu problemu. Rzekomo najtrudniejsza walka w grze, za którą jest osobny trofik, jest do przeskoczenia z palcem w nosie na poziomie Casual. Opis tej walki na tym poziomie "trudności" dokładnie oddaje jej przebieg. Nawet nie wiem kiedy to pękło. Natomiast kampania na Hard (MAstermind) poza 2 i 3 walką od końca nie jest trudna. Można zginąć, ale bardziej przez nonszalancję i zagapienie się a nie przez skilla bossów. SP trzeba i tak grać tak, ze chodzi i zbiera się wszystko, więc nie ma mowy o zbyt słabej postaci w End Game. Szczególnie, że za punkty Ubisoft Clubu dostajemy 3 dopałki, które w środku gry sprawiają, ze jesteśmy tak około 30% nad sugerowanym poziomem trudności. Na szczeście losowe walki na mapie się skalują, więc nie jest nudno. Gwoli ścisłości te dwie walki o których wspominałem zrobiłem za pierwszym razem, ale miałem uczucie, że ślizgam się po bandzie i ogromne doświadczenie w JRPGach mi uratowało dupę. Daaaawno już żaden RPG turn based mnie tak nie przycisnął walką w głównym Queście. Podsumowując. Platyna banalna dla kogoś zaprawionego w Jrpgach. Dla totalnych Świeżaków może być lekko frustrująca, bo całą grę trzeba walczyć skupionym, nawet jeśli mamy mocną drużynę. Nie jest to jednak nic co by kogokolwiek mogło powstrzymać. Trochę czasochłonna ale praktycznie 90% czasu to main quest lub questy fabularne a nie żadne dziwne farmienie więc inaczej być nie może trudność 2/10. Jeśli będzie kontynuacja, to mam nadzieję, że urozmaicą gameplay bo szkoda aby fenomenalny Stick of Truth miał tylko jednego i to tak słabego dziedzica. No i liczę, że po fantasy, komiksach następne SP będzie o grach wideo i graczach.
  22. szczudel

    PlayStation Plus vPS4

    Tydzień temu miałem Mafię kupować. Skończyło się na South Park. Dobrze się stało Podobno sandboxowość w Mafii nie wyszła (jak w 2-ce czy LA Noire), ale lubię te symulatory czasów minionyych, więc na pewno ogram. Moglo być lepiej, ale dla mnie nie jest źle. Po to mam plusa aby grać w gry których bym nie kupił.
  23. szczudel

    PSVita - temat ogólny

    Dobrze Ci radzą z tym nie napalaniem się na RP. NAjlepiej pożycz sobie od kogoś Vitę albo smartfona z tą opcją i zobacz czy Ciebie to grzeje. Grałem w Wiedźmina (chory byłem i leżałem w łóżku a nie w salonie) i FFX za pomocą Remote Play i degradacja grafiki jest na dłuższą metę mecząca. Nawet będąc w pomieszczeniu z konsolą po jakimś czasie (ok godzina) lubi się Vita zwiesić. W turowych grach, żaden problem. W wieśku, podczas scenki lub walki - tragedia. To jest dobre tymczasowe rozwiązanie jak Ci pad padnie a ty musisz coś dokończyć, żona się uparła na zajęcie TV lub chcesz 10/15 min pograć w łóżku przed snem. JEśłi masz praktycznie całą istotną bibliotekę na Vitę z Plusa to można brać w ciemno. Ale jeśli chchiałbyś kupić bez gier i kompletować samemu tytuły które chcesz zagrać to odradzam. Ja swoją dostałem z playa w ramach abonamentu. Dałem jakiś miesiąc po premierze 2-3 stówki. Nie licząc cross-buy'owych (i double trophies owych) pozycji które kupiłem na delegacji to nie wydałem złotówki na gry Vita-only.
  24. szczudel

    Platinum Club

    Zawsze podziwiałem ludzi wbijających platyny w slasherach. Mnogość przejść i najwyższe poziomy trudności zawsze mnie odrzucały. Najbliżej slasherowej platyny otarłem się platynując wszystkie GoW do Ps4 poza tym spin-offowym z Ps3.W nich wystarczy grę przejść 2 razy. Zawsze tak sobie wmawiam, jak platynuję grę. A smutna proza żyia jest taka, że jak nie ma DLC to nigdy nie wracam. Kiedyś jak dzieci wyjdą z domu, może dożyje emerytury to skońćze jeszcze raz wszystkie JRPGi zalegające na półkach. Tylko skąd ja w 2060 wezmę telewizor kineskopowy aby mieć tolerowalną grafikę na Ps2 (które odpala też Finale z PSXa).
  25. szczudel

    PlayStation Plus vPS4

    Dadzą Mass Effect Andromeda. Nie teraz, to do końca roku jak nic. Było na takiej przecenie, że zostaje już tylko wrzucić do plusa. Ostatnie dwa miesiące i ograne już gry Quantinc Dream sprawiły, że już zapomniałem, że mam plusa, więc i tym razem się nie nastawiam. Mogę się tylko pozytywnie dać zaskoczyć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...