Skocz do zawartości

szczudel

Użytkownicy
  • Postów

    907
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez szczudel

  1. Stick of Truth to kapitalna gra. Mnóstwo odniesień i prześmiewania materiału z którego czerpie. Rozkochała mnie w South Park, grałem, śmiałem się, doskonale się bawiłem, ale po napisach końcowych wsadziłem płytkę do pudełka i nie oglądałem żadnego odcinka. Te 3 Lata temu zaspokoiła mój głód SP na całe 3 lata. Wiedziałem, że na 100% zagram następczynie i nadeszła odpowiednia pora. Jestem na 3 dniu (po drugiej nocy) w Fractured but whole i pomimo, że świetnie się bawie, ewidentnie urozmaicono walkę to gra nie spełniła moich oczekiwań. Nie zrozumcie źle, to fantastyczny South Park: świetne gagi, bicie księży pedofili, a pewnie najbardziej wykręcone jazdy jeszcze przede mną. Jednak oczekiwałem mocniejszego uderzenia w materiał na którym gra buduje przygodę - superbohaterskość. Tutaj mnie zawodzi na całej lini. Czasem serce drgnie gdy słyszy się odniesienie do znanej z komiksów postaci, ale jest to zazwyczaj pojedyncza kropla w morzu typowo South Parkowego humoru. Owszem cała przygoda ma mocno superbohaterski klimat, ale nie wiem czemu oczekiwałem, że to będzie pastiż flagowców MArvela i DC. Liczyłem na cytaty ze znanych z komiksów postaci, wbijanie szpil zabarwione tematycznymi żartami i generalnie szyderę z MArvela i DC. Na razie jest cholernie dobry South Park ale fatalny pastiż Marvela/DC.
  2. szczudel

    Hidden Agenda

    Ta gra jest jakaś niedorobiona. Wszystko odkryłem, rozbroiłem, przeżyłem a dostaje złe zakończenie. Brak kulturalnego chapter select nie pomaga tej grze. Ciekawi mnie jak to sie stało,,że po bardzo wygodnym Untill Dawn dostaliśmy taki niedorobiony tytuł. Przepłaciłem te 33pln
  3. Tylko, że jak obczajasz nowy HW to mu się chwilę przyglądasz, trochę macasz, stawiasz pod/obok TV i gotowe. W switchu najmniejsze zastrzeżenia mam do Ekranu i stacji, ale do Joyconów. A te będę oglądał co chwilę. Ficuś ma rację Vita po latach wygląa lepiej niż prawie nowy Switchowy Joycon. Kiedy ta wersja 2 HW switcha wychodzi? Czy jest już jakaś data podana? Bo dokładnie na nią poluję.
  4. szczudel

    Mario Kart 8 Deluxe

    Konsola nie była moja. Przekażę uwagi właścicielowi, razem z opierdzielem, że mi to Mario Kartowo Podobne doświadczenie zaserwował Muszę jakiś poradnik obczaić, bo dostałem komentarz gdy pytałem jak się gra, ze "o to chodzi aby nie wiedzieć i samemu wszystko wykminić" Edit: no karwa... nic nam o drifcie i booście po nim nie powiedział :|
  5. Pierwszy kontakt ze Switchem za mną. News o kolejnej grze Labo, OC-Traveler, Xeno i Pokemon sprawiają, ze już nie mogę się doczekać nowego roku, kiedy to planuje kupić Switcha. Chyba nigdy nie kupowałem HW będąc tak napalonym na wydane już gry. Zawsze to była taka trochę inwestycja w przyszły potencjał ( a i tak wszystkie konsole kupuje minimum 2/3 lata po premierze). Jedno mnie jednak zniesmaczyło. Wziąwszy go do rąk poczułem tandetę jak na koniec drugiej dekady 21wieku. Konsole Sony i M$ przyzwyczaiły mnie do trochę innej jakości plastiku. Z jednej strony to nawet słodkie, bo wziąwszy Joycony (czy jak się to nazywa) poczułem się jakbym po raz pierwszy brał do reki pady mojej ostatniej konsoli N (Pegazus ) jednak oczekiwałem wyższego standardu wykonania. Trochę małe pady jak na moje przyzwyczajenia, ale będą idealne dla, wtedy, już 6,5 latka. NA Ps4 musiałem mu mały pad kupić bo Sonowski był za duży.
  6. szczudel

    Mario Kart 8 Deluxe

    Zagrałem chyba z 6 wyścigów. Całe lata byłem indoktrynowany, że MK to jakiś mesjasz, a moje wrażenie jest takie, ze ta gra jest mega nudna. Mułowate sterowanie, brak poczucia prędkości nawet w klasie o najwyższej pojemności. Crash Team Racing na Psxie z tego co pamiętam dawał mi o wiele więcej frajdy samym poruszaniem się na torze. Edit: w sumie jak grałem w LBP Karting czy Mod Nation Racers to też sterowanie było dla mnie mulowate względem tego co pamiętałem z CTR (i była jeszcze jakas inna gra kartingowa na PSXa, której nazwy nie pamiętam). Dam grze jeszcze jedną szansę w trybie Battle, bo chyba własnie takie były moje oczekiwania i w sumie nie wiem czemu kolega włączył nam Race ze wszystkimi dopałkami. Graliśmy na 60" we 4 i praktycznie nie było czuć, że gramy split screen BTW: przydałaby się w tej grze opcja doganiania jak w NfSie drugim lata temu. Zwiększyłoby to uczucie rywalizacji na torze.
  7. Ciekawe zmiany dodali do GR: Wildlands. O kolejnym crossoverze pewnie każdy wie. Tym razem na tapet wpadło Rainbow6. Sama misja jest nudna i przypomina to czego w kampanii jest zatrzęsienie. Próbowano dodać element wywarzania drzwi i wpadania na żywioł do pomieszczenia z przeciwnikami, ale obiektywnie rzecz ujmując – nie wyszło. Predator, pomimo, że gameplayowo irytujący ociekał klimatem. Muzyka wprowadzała takie napięcie, że aż się ręce pociły. Crossover ze Splinter Cell, cholernie trudny, to jednak miał w sobie coś unikalnego. Jeśli ktoś nie skradał się to obowiązek takiego podejścia do misji znacząco zmieniał odczucia płynące z rozgrywki. W tej „operacji”, nie ma nic charakterystycznego. Nic co by zapadło w pamięć. Łatka, która miała chyba z 17GB, co jest już samo w sobie absurdalne dodała więcej. Zmienił się layout menu, a dokładnie zakładek. Co najważniejsze doszły cieszynki (podobnie to działa do Division) ale również można wydawać komendy głosowe. Komendy to może zbyt wiele powiedziane, bo nie wiem czy to ma działać jako sposób porozumiewania się między graczami z różnych krajów. Wygląda to raczej jako „słowna cieszynka”. Wszystko pięknie fajnie. Rozwijają ten PvP w GR:W, ale do momentu az nie wróciu tryb Konflikt, to nie mam w tej grze już czego szukać.
  8. szczudel

    Platinum Club

    Detektyw Diggs. Mocno na raty zdobywana platyna. Pierwsza przebieżka, czysto fabularna, bez zaglądania do jakiegokolwiek poradnika dobry rok temu. Wyczyszczenie półtora rozdziału – pół roku temu. Dokończenie formalności ostatnie dwa dni. Suma summarum w 10-12 godzin można zdobyć platynę. Niby to mało, ale powtarzania rozdziałów w tym więcej niż połowa, co przy fabularności gry jest jednak męczące i dlatego wybrana forma (duże odstępy) dobrze się spisała. Po przejściu gry po raz pierwszy odblokowuje się tryb fotografa czyli de facto jedyne znajdki w grze. W tym trybie Movem możemy robić zdjęcia. Każda plansza w rozdziale, a tych jest z reguły 6 ma po 5 „zadań fotograficznych”. Zadania polegają na uchwyceniu konkretnego ujęcia. I tu zaczyna się robić nieprzyjemnie. Niektóre zdjęcia są banalnie proste, inne mają np. 1-sekundowe okno, a pomiędzy zdjęciami trzeba czekać 5 sekund. Efekt? Niektóre zdjęcia łapie się potwornie ciężko i frustracja bywa ogromna. W najgorszym razie było to u mnie chyba 10 powtórzeń. Powtórzeń polegających na wyjściu do menu i restarcie planszy w rozdziale. Jeśli była to ostatnia plansza to czasem trzeba powtórzyć cały rozdział. Sterowanie Wonderbookiem jest świetne, ale mało precyzyjne. Najgorsze i najbardziej frustrujące trofea to te w których w „jeżdżonych” planszach trzeba zebrać wszystko/nie dać się trafić. W nastu powtórzeniach powinno się udać wbić każde z tych trofeów, ale bez frustracji się nie obejdzie. Słabo jak na grę dla dzieci. Podsumowywując powyższe, trudność to, moim zdaniem, 3.5/10. Nie ma tu nic, czym można by się przyblokować, jednak na przymierzanie się do zdobycia niektórych z trofeów dostawałem nerwobóli na samą myśl powtórzeń które mnie czekają w „jeżdżonych” planszach. Czasowo platyna wygląda bardzo atrakcyjnie, niestety intensywniejsza trofeówa sesja zrazi do pozycji najwytrwalszych co zdecydowanie odradzam, bo Diggs jest przykładem jak powinny wyglądać gry na Wonderbooka. Niestety nikt za rozsądne pieniądze nie wyda już takiej gry. Bez lokalizacji ta gra się nie sprzeda, a lokalizacja wymusza pewien pułap sprzedaży. Jako ojciec stwierdzam, że W-B to nieodżałowany stracony potencjał w fabularnych grach dla najmłodszych. Grach w które można grać z 5/6 latkiem bez uczucia nudy jakie w dorosłym zostawia np. Eye Pet. Przed nami pozostałe gry W-B, jednak już teraz mam świadomość, ze żadna z nich nie będzie fabularną przygoda porównywalną z Diggsem. PS: obczajcie Gamer taga (póki jest). Nie wiemkto dobrał ta grafę ale Diggs wygląda jak z jakiegoś horroru
  9. szczudel

    Platinum Club

    No to żeś mi pojechał... Gdyby nie to, ze jestem na antybiotyku to skończyłby się ten pocisk na intensywnym piciu do lustra z głęboką analizą sensu życia gracza, skończonego zapewne ukryciem wszystkich trofeów. Poza tym, procent tasiemcy TT patrzy od dołu na 20% a nie na 60
  10. szczudel

    Platinum Club

    Dobrze uargumentowałeś swoje zdanie. Patrząc na ocenę z ps-trophies - 3/10 - to idealnie nas uśredniło. Gdybyśmy tu mieli scrumowy planning to byś mnie do swojej oceny przekonał i zmieniłbym zdanie
  11. szczudel

    Platinum Club

    Mi się wałęsanie po górach podobało. Zaśnieżone lub porośnięte gęstym lasem szczyty, przyczajka i symchro Kill poprawiony dobrą serią co by dobić do 7-8 ofiar na sekundę. Stealth pełną gębą. Doszedłem do tiera 38 ale jak mi gra kazała wskoczyć na extreme co by zabrało mapkę i znacząco wydłużyło planowanie akcji dronem odpuściłem. Będziemy jeszcze grać Fallen Ghost, więc jak masz Season Pass to możesz się jeszcze załapać na podobno najlepsze Dlc.
  12. szczudel

    Platinum Club

    Ghost Recon Wildlands Niezwykle czasochłonna platyna. Czasochłonna ale jedna z najprzyjemniejszych jakie zdobyłem. Taka, po której nie ma wyrzutu sumienia w stylu "brzydzę się sobą, że to wbiłem" vide Heavy Rain czy Uncharted. Znajdziek i misji jest porażająca ilość i o ile misje się mogą trochę nudzić, bo koniec końców to zawsze coś z kanonu: -zabij -przechwyć -zhackuj -podnieś to znajdzki to czysta przyjemność. Lata się (gdzie się da) po mapie, zwiedza, odkrywa zakamarki wirtualnej Boliwii i własnie to sprawia najwięcej relaksującej frajdy. Widoki są wspaniałe. Góry, dzikie lasy, pustynie, dżungla. Ta gra to taka turystyczna przechadzka po obcym dla europejczyka terenie, w której przy okazji można postrzelać i jakiś kartel rozmontować. Urzekło mnie to do tego stopnia, ze po kilkudziesięciu godzinach włóczenia się po Boliwii w poszukiwaniu znajdziek teraz mi tego będzie brakować. Co ciekawe o wiele lepiej (lepiej to nie najlepsze słowo: "bardziej stealth") się gra solo niż z żywym partnerem, a mimo to jest to najlepszy co-op od czasu Dead Space 3. Ciekawostka. Wybicie w stylu ninja 20-osobowej bazy solo to bułka z masłem. Można nawet nie nacisnąć spustu. To samo zadanie w co-opie sprawia gigantyczną satysfakcję i jest nieporównywalnie trudniejsze. Mimo to odliczanie przez HS "3-2-1-strzał" sprawia mniej satysfakcji niż podobna akcja z SI. Sama gra miała 3 głupie, zupełnie niepotrzebne trofea. Zestrzelenie Helikoptera moździerzem było dokładnie tak absurdalne jak brzmi, a załatwienie 7 sicario jedną miną i jednym C4 było nie tyle trudne co losowe, przez co irytujące. Nie jest to na szczęście nic co by było blokerem w drodze do platyny. Trudność oceniam na 2/10. Jest to jednak tylko trudność. Gdyby to pomnożyć przez czas potrzebny na wbicie platyny trzeba byłoby ten wynik spokojnie potroić. Moim subiektywnym zdaniem GR:W>2x>The Division. Wielu ludzi zarzuca grze wtórność i monotonię. Pytanie czy gdyby gra była znacząco krótsza wyszłoby to jej na dobre? W oczach niektórych pewnie tak. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby odciąć tylko dwa skrzydła kartelu, dobrać się do Bossa a całą resztę traktować jako zawartość post-game. Gdyby zrobić z GR:W ekstrakt i wcisnąć całą akcję w 12-15 godzinną wyreżyserowaną kampanię wielu malkontentom gra od razu bardziej by się podobała. Jednak w GR:W chodzi o wolność w rozgrywce. Możemy iść gdzie chcemy, rozwiązywać problemy jak chcemy, robić wszystko po swojemu. Co z tego, że wyciągniecie VIP za pomocą SUVa kończy się bardziej filmową akcją, jeśli równie dobrze możemy sami wyciagnąć HVT z budynku do helikoptera którym własnie nasz partner podleciał i na spokojnie osiągnąć ten sam cel. Większość misji możemy przejść skradając się i nie zabijając nikogo, zabijając po cichu wszystkich lub wpaść na pełnej k***ie i w stylu M. Baya biegać z flagą amerykańską na piersi pośród wybuchów i spadających z nieba helikopterów. Ta gra będzie taka jaką sami ją wyreżyserujemy. Dlatego tym, którzy twierdzą, ze jest nudna stawiam pytanie: może to wy jesteście nudni?
  13. szczudel

    Chiny

    Szybka kolej jest elegancka. Niektóre stacje wyglądają jak statki z Mass Effect, przyszłość wygląda jak dworce Chińskiej szybkiej kolei Sam podrózowałem tylko nią i publiczną komunikacją. Jedynym problemem był zakup biletu. Pomagali mi w tym wspólpracownicy (w internecie), także dobrze cała przygodę wspominam. Bardziej bałbym się PKSow itp. Ponownie radzę dokoptować się do jakiejś pary znającej angielski i prosić aby kierowcy powiedzieli, gdzie Ciebie wysadzić. Btw. teraz jest tak, że znaki mają też napisy w zrozumiałym dla nas alfabecie, więc jak wiesz gdzie jechać, masz bilet i nie prześpisz przystanka to będziesz wiedziała gdzie wychodzisz.
  14. A jakby tak zmienić opis na taki to byłaby niezła (pipi) burza i hejt na serial
  15. szczudel

    Kraków

    tzn co? Pytam bo szczególnoe to ostatnie wygląda ciekawie.
  16. szczudel

    Kraków

    Najciekawsze rzeczy do zobaczenia w Krakowie nie należące do kanonu historycznego to: -ulica Kanoniczna nocą. 150 metrów podróży w czasie do starego Krakowa (chyba, ze już tam nawalili reklam) -Muzeum Lotnictwa Polskiego - nie ma się czego to muzeum wstydzic. Fani starych samolotów będą wniebowzięci, a i dla milośnika Ace Combat będzie kilka znajomych maszyn. - (dla mnie) Longboardowanie od hotelu Forum południowym bulwarem w stronę Tyńca. -Wawel Kamieniczki faktycznie takie same wszędzie ale mozna spędzić ciekawy weekend w Krakowie bez ogladania tego samego w kółko, a pisze to osoba która żyła tam z 6 lat i szerze nienawidzi hajpu na to miasto.
  17. szczudel

    Chiny

    Jedna przeștroga, bo do tej pory to były tylko dobre rady. W dużym mieście (np Szanghaj ale podobno i w Pekinie) nie chodz z nikim na herbatę. W przewodniku jak i na szkoleniu jakie miałem przed wyjazdem, ostrzeżono mnie, że popularną formą okradania cudzoziemców jest "na herbatę". Podchodzi i zagaduje ktoś kto mówi po angielsku, zaprasza na herbate aby podszkolic angielski (a tacy ludzie też się zdarzają) a potem dostajesz na kilka tysi rachunek przyniesiony przez 4 miśki. Myslałem, że to ściema, ale w Szanghaju chyba 3/4 razy ktoś ( każda konfiguracja ale najczęściej była tam dziewczyna) podszedł i prosił o zrobienie mu zdjęcia z czymś totalnie z dupy, np budynku po drugiej stronie ulicy od faktycznej atrakcji lub randomowemu wiezowcowi i faktycznie prosił "na herbatę". Robisz zdjęcie, oddajesz telefon, grzecznie dziękujesz, idziesz dalej.
  18. szczudel

    Chiny

    Moje doświadczenie jest takie, że jak chcesz coś załatwić a rozmówca nie mówi po angielsku, np na dworcu lub w informacji turystycznej, to szukasz najlepiej pary w wieku pózne liceum/studia i zwracasz sie do dziewczyny. Chłopak wie co i gdzie a kobieta nie wstydzi się mowic po angielsku. Uwierz mi ratowało mi to skórę niejeden raz. Przezylem Chiny bez google maps i dalo sie. Polecam wiec albo dwa power banki albo zaprzyjaznić sie z mapa (można kupic w kiosku, czasem sa po angielsku). Wiem,,ze to smiesznie brzmi ale w drugim przypadku kompas pomaga. Ja nie mialem i kilka razy sie zgubilem, chociaż to może za duże słowo, ot poszedłem w złą stronę i na następnym skrzyżowaniu się zorientowałem, że źle idę. Osobiście dużo chodzę jak zwiedzam. Zamiast wszędzie jeździć komunikacją publiczną robie sobie skróty przez miasto, więc te moje zgubienia nasteppwały w wyjatkowo nie turystyczny sposob. Co do map. Nie wiem czy to poprawili ale w '13 mapy byly "przesuniete" wzgledem faktycznego polozenia. Tzn GPS pokazywal zle miejsce na mapie, wiec o nawigacji mogles zapomnieć chyba,,ze zainstalowałeś jakąś chinską apkę. W Szanghaju nie bedziesz atrakcja bo obcokrajowcow wiele ale gdzie indziej tak. Nawet jak tubylcy beda przyzwyczajeni to zawsze znajdzie sie jakas wycieczka z innej czesci Chin dla ktorej bedziesz rownie atrakcyjny co antyczne ruiny. Beda sie gapic, czasem zrobia na beszczela zdjecie a czasem sie kulturalnie zapytaja czy moga. Raz dwa razy dziennie ktos wejdzie z toba z tego powodu w interakcje, nie częściej. Największy problem miałem z jedzeniem. Tam gdzie pracowałem znalazlem knajpę gdzie mieli pozwolenie na jakąś chyba tybetańską wołowinę wiec tam jadłem. Jednak na każdej podrózy, aby uniknąc jedzenia kurczaka pokrojonego w kostke razem z koścmi (tzn jedzenie było dobre ale ja z reguły byłem zbyt zmęczony aby co chwilę wypluwać kości i wolałem jest coś gdzie przelicznik kes/mieso był duzy) jadłem w sieciówkach znanych z europy. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że próbowałem rysować że chciałbym jedzenie bez kości na jakiś karteczkach ale nic to nie pomagało (nawet gdy mi wspólpracownicy napisali, kartkę ze chciałbym zjesc cos bez kosci w srodku), w restauracjach po prostu nie mieli innych dań. Po wszystkim plułem sobie w brodę, że nie jadłem straganowego mięsa, co wygląda jak szczury na patyku, a to faktycznie dobre mięso było. BTW- kupowanie wycieczki w chinskim biurze podroży na wycieczkę z przewodnikiem nie mówiącym po angielsku to fatalny pomysł.,Jest może i ze 3 razy taniej ale to duzy stress (chociaż też i przygoda).
  19. szczudel

    Westworld - HBO

    Wczoraj oglądnąłem do końca. Czeka mnie pewnie dzisiaj powtórka ostatniego odcinka bo żona zasnęła i nie ciesze się na ponowny seans. WWS01 jest nieporównywalnie lepszym dziełem. Spójny, świeży z ogromnym twistem na koniec. Tutaj wiemy, że będzie się reżyser bawił narracją skacząc po osi czasu. Cały czar pryska. To jest mój największy zarzut do S02 - niepotrzebnie powielono koncepcję narracji z S01. Powinni spróbować opowiedzieć historię w inny sposób, być może alternatywnych wymiarów. Wtedy, siłą rzeczy, byłaby inna ale efekt "wow" na koniec mógłby zostać utrzymany. Suma summarum, S01 był zbyt wyrazisty. Do tego stopnia, że kopiowanie jego rozwiązań odbiło się kontynuacji czkawką.
  20. Największym i bezdyskusyjnym zwycięzca tego mundialu nie jest Francja tylko VAR. Widać jego wady (symulki doprowadzające do wolnych po których padają gole nie są nim objęte) ale wreszcie człowiek czuje, że ktoś faktycznie pilnuje gry, że piłka weszła po 17 latach w XXI wiek. Widać gdzie trzeba się jeszcze skupić nad rozwiązaniami które polepszą ducha gry (symulki i kradnięci czasu poprzez leżenie na boisku) ale pierwsze kroki zostały uczynione. To było pewne, że Francja to wygra. Z całą sympatią do braci słowian w ich części drabinki, przy ilości rzutów karnych( po dogrywkach) to zamiast Chorwacji mogły być ze 4 inne zespoły i nikt by się nawet nie zdziwił. Dodatkowo wszystko odbyło się zgodnie ze schematem mistrzostw. Pierwsza bramka =95% zwycięstwo. Jakiś Karny, wolny. Trochę brak emocji od pewnego momentu. Tkie to były te mistrzostwa jak i cały finał. Przykro mi też, że od połowy fazy ćwierćfinałów zrobiło się EURO2018. Rozumiem, że w Europie są pieniądze to i wyniki będą, ale jednak jakoś tak mi spadła ranga imprezy gdy uświadomiłem sobie, ze następne 6 meczy do finału to będą mecze, które znamy z EURO.
  21. szczudel

    Wasze komiksy

    Również skusiłem się na Ultimate Spider Man. Największą zaletą tej serii jest to, że jest kompletna. Nie trzeba znać 30 lat Marvela aby wiedzieć dokładnie o co chodzi. Chciałem mieć coś co da moim chłopakom namiastkę kupowania serii na bieżąco. Jak tak policzyć, że za szczeniaka kupowałem TM-Semicy po 5pln to te 13 odcinków w jednym tomie wygląda obłednie. Poza tym mam wszystkie cross-overy ultimate do czasu aż zepsuto to uniwersum za pomocą Ultimatum. Pozostaje liczyć, że Ultimate X-Men też wydadzą. edit: teraz sobie przypomniałem, że TM-Semic wciskalo po dwa odcinki do jednego zeszytu. Tak czy siak cena i tak jest spoko. Przyszedł. Trochę jestem zawiedziony jakością wydania. Tandetnie wygląda bok. Wiem, że Marvel tak czasem wydaje swoje komiksynale moje zbiorcze wydania Ultimate są czarne i to wyglada lepiej. Trudno. Nie będę tych komiksów tak eksponował.
  22. Z nudów i L4 postanowiłem sprawdzić PvP. Rany boskie to granie 4 na 4 nie nadaje się zupełnie do grania relaksacyjnego lub z randomami. GR:FS to jedyna gra którą grałem online PvP na poważnie.Miała fenomenalny podstawowy tryb, gdzie nawet z randomami było szybko, intensywnie i taktycznke. To co oferują Wildlands to jakaś skradanka na jednym życiu. Nie tak lubię grać online. Jak można bylo tak zniszczyć tą grę Cholera nie mam teraz żadnego sensownego multi tpp bo zamieniłem U4 na grę Lego dla syna.
  23. My bad. Mam tak negatywne odczucia po Dark, że nawet nie zauważyłem, że spoiluje. Swoją drogą teoria mojego kolegi się sprawdza, że seriale ludzie w necie (IMDB itp) oceniają bez oglądnięcia całości. Dlatego seriale mają tak o 2 oczka wyżej os filmów. Dark jest tego najlepszym przykładem. Pierwsze 3 odcinki sprawiają, że kombinujesz, kminisz. Potem jest już tylko degustacja, jakością serialu.
  24. Przepraszam, ale muszę dosadnie :Dark to (pipi) oparte
  25. szczudel

    Mass Effect: Andromeda

    Chętnie bym przywitał książkę. Szybciej bym przebrnął przez fabułę i to bez zamulania,:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...