
Treść opublikowana przez SebaSan1981
-
Snow*Runner
Oł fak, zajebioza. Ten nowy Zikz to nic innego jak Maz 537, którego nawet ostatnio nieudolnie rysowałem. Czad! I jeszcze ta nowa mroźna mapa w Rosji, zapowiada się powrót do błotka, tylko kiedy? Od cholery dobrych gier, tych rozgrzebanych i nowych jak Subnautica Below Zero czy odniowiona trylogia MassEffect. Kiedy grać w te wszystkie wspaniałości? Życia nie wystarczy
-
Moje wizje i modyfikacje samochodów
Całkiem niezłe wizualizacje! Dałbyś radę zmodzić Zaporożca w wersji GranTurismo?
- Hades
-
Wrzuć screena
Jest sporo noobków ale czasami spotyka się takich cyborgów że nie ma co się z nimi mierzyć. No i nadal gra sporo ludzi bo codziennie po kilka tysięcy. Jak na tak wiekową grę to bardzo dobry wynik. Sesje multi, kariera lub nawet online bez parcia na jakiś high score to nadal miód pierwsza klasa!
-
Poleć coś w stylu...
No jasne! Do tej pory lubię sporo filmów z tamtych lat. Jednym z czołowych jest Hrabia Monte Christo, Spartacus i tym podobne produkcje
-
Wrzuć screena
W przerwach pomiędzy DaysGone i MadMaxem gramy kanapowe sesje w Everybody's Golf Pomimo kicków z sesji online od czasu do czasu, jest to cholernie dobra i relaksująca gra!
-
Resident Evil 8 Village
Tak szybko? Myślałem że to tytuł na 15-20h ale nie na 9
-
Platinum Club
Mega gratsy! Sam jestem blisko wbicia platyniacza, mam zrobione wszystko ale zatrzymało mnie tylko grindowanie osiągnięć w stylu zabij 1000 obcych tupnięciem, zabij 5000 obcych gumowym fallusem itp. Zostały mi chyba ze dwa lub trzy najbardziej grinderskie ale na chwilę obecną nie mam siły tego robić. Ogólnie nawet fajnie się biega/lata skowyrną dupeczką z fajnym biustem ale humor i klimat już raczej nie dla mnie. Może ktoregoś wieczoru jak się napiję to dokończe ten nudny grind aby ostatecznie domknąć ten rozdział z mojego życia. Rozdział pod tytułem "Jak nie ukończyłem Saints Row 4"
-
Days Gone
Cel był zamierzony, gdyby tłumaczenie miało być poprawne na Brzęczka to musiał by być Buzzer a nie Boozer. Słowo "booze" i jego pochodne są mi znane choćby z pierwszych Falloutów, RDR lub sklepów Bargain & Booze (mekki lokalnej councilowej patusiarni) ale skojarzył mi się Brzęczek bo selekcjoner zostal zmemowany i stąd to pokrętne tłumaczenie. Co do znikających przeciwników to tak, czasami grupka świrków potrafi wyparować jak kamfora. Pojawia się to też zawsze przy wjeździe do dowolnego obozu. Wszystkie goniące nas świrusy znikają i pozostają po nich tylko uszy.
-
Days Gone
Samo jeżdżenie motorem dla jeżdżenia jest przyjemne. W przeciwieństwie do innych sandboksów gdzie można było biegać beztrosko po całej mapie bez konia czy samochodu, tutaj gracz jest przywiązany niejako do motocykla, za sprawą sejwowania i uzupełniania amunicji. Ostatnio byłem zaskoczony bo napotkałem w nocy hordę około 60ciu świrków. Mając 17lvl pomyślałem że zero szans, wyjaśnią mnie w sekundę ale ustawiłem się na klifie ponad nimi, wabik, dwa mołotowy, drugi wabik, bomba rurowa, resztę wystrzelałem karabinkiem na skupieniu i trofik wpadł! A zaskoczenie bo myślałem że tylko ubicie tych dużych się liczy np hordy z tartaku. Chciałem zobaczyć czy da się tartaczną ubić z dachu, z jakiegoś miejsca ale narazie ni chu chu, nie ma się gdzie schować ani zwiać bo te gnojki wszędzie się wspinają. Ale wrócę tam jak zdobędę lepszy gun i lepsze itemki do rzucania.
- Mad Max
-
Mad Max
Jak zwykle w robocie szybki kilkuminutowy bazgroł pomiędzy falami ciężarówek. Natchnienie z ostatniej gry jaką odpalałem i coś takiego wyszło: Niestety przypadkiem zafajdałem spodnie Chumbucketa kawą ale po zeskanowaniu łatwo będzie oczyścić wszelkie artefakty. No i dopiero po cyknięciu foty gapnąłem się że jeden z kierowców od kontenerów dziś na zmianie nazywa się.. Hardy
- The Division: Heartland
-
Ten gatunek jest nie dla mnie. Chyba.
Jeszcze mi się przypomniało jakich gier nie trawię choć w przeszłości zdarzało mi sie w nie grać: Horrory z "dżamp skerami" - bardzo nie lubię jak straszy się mnie w tani sposób wyskakując zza winkla czy coś w tym stylu. Na straszenie reaguję niestety agresją, po prostu mam ochotę od razu przy****dolić, to chyba taki dość wyostrzony odruch obronny. Co innego gry, które budują napięcie klimatem wynikającym z kontekstu, narracji, historii lub specyfiki lokacji, takie mogę ogrywać ale prymitywnych straszaków nie toleruję. Gry hazardowe i zawierające elementy hazardu - już kilka razy wspominałem że jestem zaciekłym wrogiem i przeciwnikiem hazardu w jakiejkolwiek formie. Tak samo mam ogromne uczulenie na tego typu mechaniki w grach. Są tylko trzy gry gdzie byłem w stanie zaakceptować i przeboleć hazard: GtaV Online, gdzie hazard w kasynie był opcjonalny i czasami zdarzało mi się zakręcić kołem fortuny z dobrym skutkiem bo zgarnąłem dzięki temu 4-5 samochodów z podestu. Drugi wyjątek to DragonQuestXI i cholerne kasyno w którym męczyłem się niemiłosiernie aby zdobyć wszystkie ubranka dla postaci. Wybaczyłem bo sama gra była rewelacyjna. Trzeci wyjątek to Heniek: Kingdom'sCome Giercowanie w kości i oskubywanie naiwniaków na hajs było tym razem bardzo przyjemne, dzięki nim kupiłem sobie zajebistego rumaka w Merchojedach i błyszczącą zbroję. Ogólnie jednak gardzę i pluję na hazard najbardziej toksycznym jadem Gry sportowe na poważnie. Ogólnie to bardzo lubię niektóre serie gier sportowych ale tylko te gdzie dyscyplina jest potraktowana w sposób żartobliwy z jakimiś bajerami jak superstrzały, duże głowy, łokcie i inne humorystyczne wstawki. Stąd moje uwielbienie do Everybody's Golf (mimo iż drażni mnie czasem wywalanie z sesji online podczas partyjek gdy dobrze idzie), ukochanego TinyToon Basketball (nadal mam na carcie!), do gier z KunioKunem oraz takich pozycji jak choćby BaseballStars2, NBA Jam, NHL OpenIce lub piłek nożnych z Tsubasą. Cała reszta trzymająca się sztywno zasad bez jakiejkolwiek szczypty jajcarstwa zwisa mi i powiewa, po prostu są nudne, przewidywalne i bezpłciowe. Ale i tu są wyjątki a należą do nich leciwy NewStarSoccer3 (tryb kariery z eventami poza sportowymi jest rewelacyjny) oraz.. Fifa20, w której rozgrywałem jedynie karierę i Voltę.
-
Fear Factory
Fear Factory? Jedna z moich ulubionych kapel, tuż obok Type O Negative. A skąd i jak się zapoznałem z ich muzyką? Z soundtracku do pierwszego filmu Mortal Kombat. Dostałem od mamy w prezencie kasetę, na niej znalazłem FF i genialny vocal Petera Steele z TypeO's i się zaczęło polowanie na ich muzykę
- Returnal
-
Mad Max
Małe nekro bo z Młodym zasiedliśmy rano do rozwałki na pustkowiach. No i cóż mogę powiedzieć, klimat bardzo fajny, brutalny fhui (ta piła w czasce bossa w intro ), mechanika również spoko choć jedyne do czego się mogę przyczepić to brak możliwości przełączenia skakania na jakiś normalny button. Kto to widział żeby skakać za pomocą L1 czy tam L2? Przez pierwsze kilka h wspólnie odkryliśmy bazę garbatego i zdobyliśmy pierwszą bazę złomiarzy. Początek zdecydowanie oceniam pozytywnie, ot taka gierka do powolnego dłubania bez spiny.
- Kingdom Come: Deliverance
-
Zakupy growe!
A to nic, nie mam ciśnienia na niebieską ikonkę z dzbankiem w tej grze bo znając życie, pewnie będę bez spiny dłubał jakieś aktywności, których nie ogarnie latorośl.
-
Zakupy growe!
A czemuż to tak?
-
Zakupy growe!
Tym razem bez lokowania cycków w tle dla wiernych i spostrzegawczych fanów ale poprawię się następnym razem Szalony Max! Na cholerę taki staroć? Na prośbę Młodego bo ostatnio oglądał ze mną MadMaxa (tego ostatniego z Tomem Hardym), podobała mu się samochodowa rozwałka, wybuchy i koleś z gitarą na ciężarówce. Jak mu powiedziałem że jest gra MadMax to poprosił bym mu kupił. Niech ma, Szalonego ominąłem jakimś cudem w plusie ale wyrwałem w Game za 5funa pre used. A tak sam przy okazji ogram gdzies tam kiedyś.
-
Ten gatunek jest nie dla mnie. Chyba.
Świetny temat! U mnie to się zrobiło tak że zacząłem cenić gry, które nie marnują mojego czasu. Oczywiście można uznać że każda gra jest stratą czasu ale mi chodzi o tytuły, w których tracę progres po sesji lub nie rozwijam postaci/fabuły. Już od dawna unikam gier gdzie przepada mi to co wypracowałem podczas gameplayu. Dlatego obecnie odbijam się od tytułów, w których muszę zaczynać wszystko od początku. To nie czasy gdy się było dzieciakiem i podchodziło kilkaset razy do Dizzy'ego ze Złotej Piątki na Pegasusie aby w końcu przejechać kopalnianym wózkiem do końca trasy, zebrać te cholerne 100gwiazdek, przejść wieżę Zaksa i zobaczyć jednoobrazkowe zakończenie. Kiedyś takie gry były dla mnie ok ale dziś już nie. Inny rodzaj gier jakich unikam to online. Granie online było zabawne kilka lat temu ale przejadło mi się przez zjebaną politykę w niektórych tytułach i nerfy postaci, które budowałem przez wiele miesięcy. Tak samo gry z mechaniką automatycznej porażki w momencie wywalenia z online (patrz Everybody's Golf, Fify) gdzie nawet jak masz dobry mecz lub rozgrywkę na -20 na mistrzostwach w golfie i przy crashu serwera całe te starania idą w pizdu. Czyli kolejny raz zmarnowany czas. Zdecydowanie preferuję gry open world, rpg, jrpg, ciekawe survivale a inne gatunki jak rogaliki czy online pvp nie za bardzo mi już podchodzą.
-
Days Gone
"Wyłączanie gry co jakiś czas" wyczytałem tutaj w tym topiku właśnie. Któryś z naszych tak robił, robił reset gry co kilka h. Nie wiem na ile jest to efektywne ale faktycznie nie mam żadnych glitchy. To samo robiłem kiedyś na PS3 grając w Skyrim bo pod koniec gry, przy zrobieniu wszystkiego po kilku godzinach gra działała tak koszmarnie że reset/reload był jedynym wyjściem aby wszystko działało w miarę płynnie.
-
Days Gone
Co za gra! Nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia jak zdarzyło się przy kilku innych tytułach. Kupiłem DG na premierę ale nawet dobrze nie zacząłem bo zrobiłem jedynie prolog, ratowanie Brzęczka poparzonego przez Wieczystych i wtedy jakiś inny nowy tytuł odwrócił moją uwagę. Gra od Bend mocno wtedy zbugowana poszła w odstawkę na lepsze czasy. I te właśnie nadeszły teraz, gdy backlog nieco nadrobiony i jest więcej czasu na giercowanie. Co mnie w DG oczarowało to klimat, jazda moturem i ogólny setting. Gdzieś tam już kiedyś wspominałem że bardzo mi się podoba wykonanie nocnego nieba. Co prawda gwiazdozbiory niezbyt są zgodne z tymi rzeczywistymi ale mechanika nieba ze zmianą faz Księżyca oraz meteorami robi swoje a mnie osobiście wystrzeliwuje na Marsa bez żadnego wspomagania Poza tym Freaki/Świrusy i ich pochodni osobnicy. No lubię tych ćwierćmózgich kretynów o IQ miłośników teorii spiskowych i zagorzałych forumowych fanów topiku o Coronavirusie, są na swój sposób fajni, śmieszni a czasami wkurwiajacy. Zwłaszcza jak tankujesz spokojnie paliwo na stacji a taki chujek jeden z drugim wskakują Ci znienacka na plecy! Najfajniej podgląda się świrusy stalkując ich za plecami lub griefując na obozy wroga lub zwierzynę. No a jak świrusy to i hordy. Najlepszy poza jazdą motocyklem element gry! Obecność hordy w pobliżu zaznacza muzyczka, specyficzny sampel rodem z horrorów. Za to sekta tzw Wieczystych śmieszy mnie bo to tacy religijni fanatycy, na których mam dużą alergię w realu więc w grze zarzynam ich z wyjątkową przyjemnością Z postaci, które spotykamy w grze najbardziej lubię Rikki. Za to Skizza z obozu Mike'a i tą starą małpę z HotSprings to bym odstrzelił od razu gdyby się dało, wywołują bardzo negatywne emocje, tak samo traktowanie ludzi w HotSprings. Widząc jak strażnik kopie leżacą kobietę to żałowałem że w obozach nie da sie używać broni aby zareagować na takie nieprawości. Z glitchy to raz zdarzyło mi się ze grupka goniących mnie świrusów zniknęła ot tak sobie, jakieś tam zaklinowane bronie bandytów tańczące radośnie w powietrzu lub zastrzelony wilk zastygły w bezruchu. Czasem uratowani ludzie drą japy jakby nie wiadomo co się stało ale to może tak musi być. Nic poważnego. Przezornie robię sobie sejwy na dwóch slotach i wyłączam grę co jakieś 3h więc inne babole się nie pojawiają.
-
Synthwave -> Retro Wave, lata 80 - najlepsza era muzyki!
Świetne te dwa powyższe sety, dzięki! Obecnie raczę się "Turbulencją" od MiamiNights1984: