Skocz do zawartości

Inception


Rekomendowane odpowiedzi

ogqozo współczuje Tobie odpisywania na swoim blogu na temat Matrixa. Ludziom film którego akcja rozgrywa się w świecie innym niż rzeczywisty to od razu kojarzy się z tym obrazem.

 

Tutaj mamy sprawę snów i podświadomości o wiele bardziej skomplikowaną niż po prosty wirtualny świat stworzony przez maszyny. Sam pomysł godny pochwały lecz Wachowscy nie wykorzystali go należycie. Sama Incepcja też nie jest szalenie oryginalna. Sny mieliśmy w Paprice, a podobne motywy w powieści Dicka pt "Ubik" w ogóle ten film jest bardzo dickowski. Jednak liczy się fakt iż Nolan stworzył film, który nie dość, że jest wakacyjnym blockbusterem, który zmusza do myślenia za co mu chwała.

Edytowane przez MajorZero64
Odnośnik do komentarza

Bardzo dobry film, ale napewno nic wybitnego, dziwie sie nawet, ze go tak wychwalacie pod niebiosa. Przede wszystkim to wcale nie jest bardzo zakręcone, jak capslok pisał, film nie ryje bani, To nie jest np taki Donnie Darko gdzie po obejrzeniu myślisz łodafak. No nic, koniec końców dobry filmek. Muzyka super.

 

 

 

Szkoda, że otoczenie w snach nie było bardziej zawile i abstrakcyjne jak to w nich bywa. Sceny strzelanin kiepskie, koles ostrzeliwuje ich karabinem z 5 m, i wszyscy prawie bez szwanku

 

Odnośnik do komentarza
Gość _Milan_

Ci.pek, no takich akcji jest wiele, tak naprawde sama podstawa filmu to niezla rzecz zeby sie czepiac.

Jak mowisz, sny moje, i z tego co wiem wielu innych ludzi wygladają inaczej irządzą sie innymi prawami, a dokładnie rzecz biorąc swoimi prawami.

Nigdy nie potrafilem w snie kontyrolowac kazdego gestu, dobierac słów, miewc kontrole nad akcja, rezyser spłycił mistyczną otoczkę snów do poziomu rzeczywistości z lekkimi ubarwieniami.

Odnośnik do komentarza

 

Szkoda, że otoczenie w snach nie było bardziej zawile i abstrakcyjne jak to w nich bywa. Sceny strzelanin kiepskie, koles ostrzeliwuje ich karabinem z 5 m, i wszyscy prawie bez szwanku

 

 

Przeca było w filmie powiedziane, dlaczego otoczenie w snach jest niemal identyczne do tego z reala.

Gdy śnisz tez jesteś przekonany, że uczestniczysz w prawdziwych wydarzeniach, a otoczenie wydaje się bardzo realistyczne, kiedy się budzisz uświadamiasz sobie, ze jest zgoła inaczej.

Odnośnik do komentarza

 

na końcu to był jego sen czy to działo się naprawdę czy może reżyser chciał zostawić sobie furtkę do kolejnej części i nie wiadomo jak to było ?

 

 

 

wszystkie "światy" pokazane w filmie, to sny - w filmie nie ma powrotu do świadomości. "Poziom", który wydaje się być właściwą rzeczywistością jest także snem. Nolan nie tylko fabularnie podważa tezę, że świat, w którym bohaterowie planują akcję jest prawdziwy (najbardziej rzucające się w oczy tropy):

1 - totem Cobba należał do jego żony, a jak wiemy z tłumaczenia Arthura nikt oprócz właściciela totemu nie może go dotknąć, bo wtedy właściciel nie będzie mógł odróżnić rzeczywistości od snu;

2 - ucieczka Cobba przed osiłkami w Mombasie - scena ze zwężającymi się ścianami - to typowa dla poetyki snu zagrywka budująca niepokój - uciekasz, uciekasz, ale "coś ci nie pozwala, biegniesz, biegniesz ale jakbyś stał w miejscu i upragnione wyjście mimo wysiłków się nie zbliża.

3 - pojawienie się "znikąd" Saito zaraz po tym jak Cobb przeciska się przez te nieszczęsne ściany. Wbrew logice? tak, ale nie wbrew logice snu.

4 - nie jest pokazane w jaki sposó Cobb i Saito wydostali się z limbo - jest cięcie i "trach!" nagle jesteśmy w samolocie.

5 - w ostatniej scenie Cobb zastaje dzieci dokładnie w tej samej sytuacji w jakiej je opuścił.

 

ale także na poziomie realizacyjnym:

 

1. montaż - wszystkie sceny przenoszenia się z jednego snu do drugiego nie są ze sobą powiązane - nie ma żadnego punktu zaczepienia - nagle jesteśmy w jakimś miejscu razem z bohaterami i nie potrafimy powiedzieć skąd się tam wzięli, tak jak to tłumaczył Cobb Ariadne. I tak jest ZE WSZYSTKIMI PRZEJŚCIAMI. Przyjrzyj się konstrukcji scen w jakimkolwiek innym filmie - zauważysz, że każda scenę z poprzednią łączy jakiś szczegół np. gdy w ostatnim ujęciu jakiejś sceny jest ujęcie na szklankę, to następna scena zacznie się od ujęcia, w którym znajdzie się element związany z płynem, napojem, piciem; gdy scena kończy się ujęciem na np. stopy biegnącego człowieka, to następna będzie się zaczynać ujęciem, w którym znajdzie się jakiś element związany ze stopami, butami czy nogami.

 

2. ostatnia scena po przebudzeniu w samolocie jest zmontowana i skadrowana w stylistyce zbliżającej ją do marzenia sennego (slow motion, rozmycia)

W Incepcji brak takiej ciągłości pomiędzy kolejnymi scenami jest uzasadniony fabularnie - akcja dzieje się we śnie, w którym przeskoki z miejsca na miejsce nie potrzebują punktu zaczepienia. Analogicznie w Matriksie sceny "slow motion" i "bullet time" nie są tylko i wyłącznie efektem dla samego efektu ale są uzasadnione w fabule - akcja dzieje się w rzeczywistości wirtualnej.

 

To główne wskazówki mówiące wyraźnie, że w filmie nie pojawia się rzeczywistość. Co łączy się także z autoanalitycznym charakterem Incepcji. Ten film to metafora tego jak nad filmem pracuje Nolan. Konwencja "heist movie" i specyfika bohaterów w takich filmach występujących bardzo dobrze odwzorowuje głównych graczy przy produkcji filmu. Cobb to reżyser, Arthur to producent, Ariadne to scenarzysta - tworzy świat, w którym będzie się działa akcja, Eames to aktor, Yusuf to techniczny, Saito - właściciel korporacji, który daje pieniądze na produkcję i w końcu najważniejszy - Fisher - czyli widz, który (podobnie jak Fisher Cobbowi), ulega wizjom roztaczanym na ekranie przez reżysera, a na koniec ulega incepcji łapiąc się na ostatnie ujęcie i pozwalając zaszczepić sobie wątpliwość - czy to było rzeczywistość czy nie.

 

Odnośnik do komentarza

 

na końcu to był jego sen czy to działo się naprawdę czy może reżyser chciał zostawić sobie furtkę do kolejnej części i nie wiadomo jak to było ?

 

 

 

wszystkie "światy" pokazane w filmie, to sny - w filmie nie ma powrotu do świadomości. "Poziom", który wydaje się być właściwą rzeczywistością jest także snem. Nolan nie tylko fabularnie podważa tezę, że świat, w którym bohaterowie planują akcję jest prawdziwy (najbardziej rzucające się w oczy tropy):

1 - totem Cobba należał do jego żony, a jak wiemy z tłumaczenia Arthura nikt oprócz właściciela totemu nie może go dotknąć, bo wtedy właściciel nie będzie mógł odróżnić rzeczywistości od snu;

2 - ucieczka Cobba przed osiłkami w Mombasie - scena ze zwężającymi się ścianami - to typowa dla poetyki snu zagrywka budująca niepokój - uciekasz, uciekasz, ale "coś ci nie pozwala, biegniesz, biegniesz ale jakbyś stał w miejscu i upragnione wyjście mimo wysiłków się nie zbliża.

3 - pojawienie się "znikąd" Saito zaraz po tym jak Cobb przeciska się przez te nieszczęsne ściany. Wbrew logice? tak, ale nie wbrew logice snu.

4 - nie jest pokazane w jaki sposó Cobb i Saito wydostali się z limbo - jest cięcie i "trach!" nagle jesteśmy w samolocie.

5 - w ostatniej scenie Cobb zastaje dzieci dokładnie w tej samej sytuacji w jakiej je opuścił.

 

ale także na poziomie realizacyjnym:

 

1. montaż - wszystkie sceny przenoszenia się z jednego snu do drugiego nie są ze sobą powiązane - nie ma żadnego punktu zaczepienia - nagle jesteśmy w jakimś miejscu razem z bohaterami i nie potrafimy powiedzieć skąd się tam wzięli, tak jak to tłumaczył Cobb Ariadne. I tak jest ZE WSZYSTKIMI PRZEJŚCIAMI. Przyjrzyj się konstrukcji scen w jakimkolwiek innym filmie - zauważysz, że każda scenę z poprzednią łączy jakiś szczegół np. gdy w ostatnim ujęciu jakiejś sceny jest ujęcie na szklankę, to następna scena zacznie się od ujęcia, w którym znajdzie się element związany z płynem, napojem, piciem; gdy scena kończy się ujęciem na np. stopy biegnącego człowieka, to następna będzie się zaczynać ujęciem, w którym znajdzie się jakiś element związany ze stopami, butami czy nogami.

 

2. ostatnia scena po przebudzeniu w samolocie jest zmontowana i skadrowana w stylistyce zbliżającej ją do marzenia sennego (slow motion, rozmycia)

W Incepcji brak takiej ciągłości pomiędzy kolejnymi scenami jest uzasadniony fabularnie - akcja dzieje się we śnie, w którym przeskoki z miejsca na miejsce nie potrzebują punktu zaczepienia. Analogicznie w Matriksie sceny "slow motion" i "bullet time" nie są tylko i wyłącznie efektem dla samego efektu ale są uzasadnione w fabule - akcja dzieje się w rzeczywistości wirtualnej.

 

To główne wskazówki mówiące wyraźnie, że w filmie nie pojawia się rzeczywistość. Co łączy się także z autoanalitycznym charakterem Incepcji. Ten film to metafora tego jak nad filmem pracuje Nolan. Konwencja "heist movie" i specyfika bohaterów w takich filmach występujących bardzo dobrze odwzorowuje głównych graczy przy produkcji filmu. Cobb to reżyser, Arthur to producent, Ariadne to scenarzysta - tworzy świat, w którym będzie się działa akcja, Eames to aktor, Yusuf to techniczny, Saito - właściciel korporacji, który daje pieniądze na produkcję i w końcu najważniejszy - Fisher - czyli widz, który (podobnie jak Fisher Cobbowi), ulega wizjom roztaczanym na ekranie przez reżysera, a na koniec ulega incepcji łapiąc się na ostatnie ujęcie i pozwalając zaszczepić sobie wątpliwość - czy to było rzeczywistość czy nie.

 

 

Z IMDB?

 

 

Wcale nie jest pewne, że w filmie nie ma rzeczywistości. Można wymienić drugie tyle powodów, dla których film jest spięty prawdziwym światem. Obrączka Cobba, zmieniający się wiek dzieci, istnienie zasad określających całą ekstrakcję i incepcję. Poza tym - rzecz najważniejsza - Cobb pamięta, skąd się wziął i co się działo wcześniej. W przeciwieństwie do snu, do którego trafiamy nie wiadomo skąd.

 

Odnośnik do komentarza

niech będzie, że spoiler, no ale... dajcie spokój

 

 

Dzieci nie są dokładnie w tej samej sytuacji... Są parę lat starsze, mają inne ciuchy (chociaż podobne). Wiecie, to jak z tym wełnianym dywanem. Jak ktoś nie uważa, to się nabierze. Ale jak już uważa, to nie ma bata, nie dopasuje tego do teorii, że Cobb wyśnił sobie ten powrót do dzieci. Ewentualnie śni od początku, że jest superzłodziejem, że w ogóle stracił dzieci, tak - ale nie ma możliwości, że dzieci są prawdziwe, a on do nich nie wrócił.

 

To, że te "sceny akcji" są wbrew logice to bardzo zabawny argument, bo przecież w filmach z Bondem lecą sto razy bardziej odjechane rzeczy, ale nikt nie mówi, że to się dzieje we śnie. Ale to też zamierzony efekt.

 

To, że Saito chwyta broń i później niby "nie wiemy, jak się wrócili do samolotu" też jest ciekawe, no ale to już jest raczej ewidentna zmyła, bo przecież wszyscy wiedzą, co się robi, kiedy się jest starym człowiekiem czekającym na śmierć w samotności i chwyta broń. To jest z kolei zwrócenie uwagi, nie jedyne w tym filmie, na to, jak montaż filmowy naśladuje sen.

 

W każdym razie - podstawowa warstwa fabuły, w której Cobb superzłodziej włamuje się do snów, jest "rzeczywista". W każdym razie, tak samo rzeczywista, jak "rzeczywisty" jest każdy film... Są dwie uznawalne teorie - albo taka, albo taka, że CAŁY film jest snem, że Leo śni o tym, iż jest superzłodziejem i ma narzędzie do wkradania się ludziom do snów. Tylko że... jakie to ma znaczenie, skoro tak czy siak film jest jak sen i tak czy siak nie przedstawia rzeczywistości? Wszelkie inne teorie tak naprawdę w pewnym punkcie przestają trzymać się kupy, więc trzeba uznać, że właśnie o ww. wniosek chodzi w filmie.

 

Odnośnik do komentarza

Tak jak w innych heist movie, przykładowo Bourne czy Bond, prowadzenie akcji bardzo przypomina ten film. Takie prawa gatunku.

 

Co do tych rozkmin czy to sen czy nie. Dalej uważam, że to Nolan zasiał w nas ideę która rozprzestrzenia się jak wirus. Ludzie to różnie interpretują, a o filmie dalej się mówi.

Edytowane przez MajorZero64
Odnośnik do komentarza

 

 

wszystkie "światy" pokazane w filmie, to sny - w filmie nie ma powrotu do świadomości. "Poziom", który wydaje się być właściwą rzeczywistością jest także snem. Nolan nie tylko fabularnie podważa tezę, że świat, w którym bohaterowie planują akcję jest prawdziwy (najbardziej rzucające się w oczy tropy):

1 - totem Cobba należał do jego żony, a jak wiemy z tłumaczenia Arthura nikt oprócz właściciela totemu nie może go dotknąć, bo wtedy właściciel nie będzie mógł odróżnić rzeczywistości od snu;

2 - ucieczka Cobba przed osiłkami w Mombasie - scena ze zwężającymi się ścianami - to typowa dla poetyki snu zagrywka budująca niepokój - uciekasz, uciekasz, ale "coś ci nie pozwala, biegniesz, biegniesz ale jakbyś stał w miejscu i upragnione wyjście mimo wysiłków się nie zbliża.

3 - pojawienie się "znikąd" Saito zaraz po tym jak Cobb przeciska się przez te nieszczęsne ściany. Wbrew logice? tak, ale nie wbrew logice snu.

4 - nie jest pokazane w jaki sposó Cobb i Saito wydostali się z limbo - jest cięcie i "trach!" nagle jesteśmy w samolocie.

5 - w ostatniej scenie Cobb zastaje dzieci dokładnie w tej samej sytuacji w jakiej je opuścił.

 

ale także na poziomie realizacyjnym:

 

1. montaż - wszystkie sceny przenoszenia się z jednego snu do drugiego nie są ze sobą powiązane - nie ma żadnego punktu zaczepienia - nagle jesteśmy w jakimś miejscu razem z bohaterami i nie potrafimy powiedzieć skąd się tam wzięli, tak jak to tłumaczył Cobb Ariadne. I tak jest ZE WSZYSTKIMI PRZEJŚCIAMI. Przyjrzyj się konstrukcji scen w jakimkolwiek innym filmie - zauważysz, że każda scenę z poprzednią łączy jakiś szczegół np. gdy w ostatnim ujęciu jakiejś sceny jest ujęcie na szklankę, to następna scena zacznie się od ujęcia, w którym znajdzie się element związany z płynem, napojem, piciem; gdy scena kończy się ujęciem na np. stopy biegnącego człowieka, to następna będzie się zaczynać ujęciem, w którym znajdzie się jakiś element związany ze stopami, butami czy nogami.

 

2. ostatnia scena po przebudzeniu w samolocie jest zmontowana i skadrowana w stylistyce zbliżającej ją do marzenia sennego (slow motion, rozmycia)

W Incepcji brak takiej ciągłości pomiędzy kolejnymi scenami jest uzasadniony fabularnie - akcja dzieje się we śnie, w którym przeskoki z miejsca na miejsce nie potrzebują punktu zaczepienia. Analogicznie w Matriksie sceny "slow motion" i "bullet time" nie są tylko i wyłącznie efektem dla samego efektu ale są uzasadnione w fabule - akcja dzieje się w rzeczywistości wirtualnej.

 

To główne wskazówki mówiące wyraźnie, że w filmie nie pojawia się rzeczywistość. Co łączy się także z autoanalitycznym charakterem Incepcji. Ten film to metafora tego jak nad filmem pracuje Nolan. Konwencja "heist movie" i specyfika bohaterów w takich filmach występujących bardzo dobrze odwzorowuje głównych graczy przy produkcji filmu. Cobb to reżyser, Arthur to producent, Ariadne to scenarzysta - tworzy świat, w którym będzie się działa akcja, Eames to aktor, Yusuf to techniczny, Saito - właściciel korporacji, który daje pieniądze na produkcję i w końcu najważniejszy - Fisher - czyli widz, który (podobnie jak Fisher Cobbowi), ulega wizjom roztaczanym na ekranie przez reżysera, a na koniec ulega incepcji łapiąc się na ostatnie ujęcie i pozwalając zaszczepić sobie wątpliwość - czy to było rzeczywistość czy nie.

 

 

 

Co do punktu 1. Totemu nikt poza właścicielem nie mógł dotknąć, żeby nie móc zrekonstruować go później we śnie. Jednak jako że poprzedni właściciel totemu już raczej nie może śnić (w końcu nie żyje) możliwe jest odejście od tej reguły

 

Edytowane przez Rik
Odnośnik do komentarza

Sam mam dziś niezłe rozkmniny co było czym :D. Ogólnie to przechodzenie w różne fazy snu niesamowicie kojarzy mi się z ostatnich odcinkiem drugiego sezonu House MD - kto oglądał i pamięta ten doskonale wie o co chodzi.

Jest wersja tego filmu z polskim lektorem? Sam oglądałem z napisami (wiadomka że lepiej niż z lektorem) ale z czystej ciekawości pytam.

Edytowane przez maciucha
Odnośnik do komentarza

Wczoraj widziałem. Cóż zawiodłem się, odrobinkę. Na minus więc daję sceny walki, są bez wyrazu. Ktoś napisał, że Nolan nauczył się je robić od czasu "Czarnego Rycerza". Może i są lepsze, ale nie jest to wyraźny progres. Strzelaniny to w większości niestety niski poziom. Nie wspominam oczywiście o wiadomej walce w wiadomym miejscu w wiadomej

grawitacji

. To chyba tak na prawdę jedyna scena gdzie aż wyłem z podniecenia. Majstersztyk. Coś co będziemy wspominać tak jak akcję na dachu w Matrixie. Idąc dalej, chyba jednak nie przepadam za aż tak szybkim, Nolanowskim prowadzeniem fabuły. Brakowało mi większej ilości scen wyciszenia, zadumy. Sam pomysł na film jest REWELACYJNY! Od razu załapałem i chłonąłem te różne

poziomy, zrywy

jak młodociany Pelikan. Że niby film jest skomplikowany? Początek może lekko dezorientować ale jako całość jest jak najbardziej do zrozumienia dla normalnego człowieka. Genialna końcówka. Aktorstwo na plus lecz bez wodotrysków. Czuję, że Leoś wykorzystał już swoje możliwości, bo w "Wyspie Tajemnic" IMO grał identycznie. Co nie znaczy, że słabo. Nie rozumiem, też ogromnej podniety nad klonem Jokera ala Gordonem - Levvitem. Gość nie ma jeszcze według mnie wyraźnie nakreślonego stylu gry. Ale na przyszłość rokuje dobrze. Zimmer spisał się bardzo dobrze, jednak z seansu tak na dobrą sprawę zapamiętałem tylko kawałek "Time" i jego różne wersje. Trochę popsioczyłem, być może za bardzo nakręciłem się czytając orgazmowe wychwalania tego obrazu pod niebiosa. IMO Nolan popełnił lepszy obraz dwa lata temu. Z kina wyszedłem oczywiście zadowolony. To i tak będzie top3 tego roku. Wyżej stawiam wspomnianą wyżej "Wyspę Tajemnic". Czekam na DVD, może pomoże mi bardziej przekonać się do Incepcji.

Edytowane przez Wiolku
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...