Treść opublikowana przez Suavek
-
Zakupy growe!
Ja grałem w przeróżne crapy nie tyle "dlatego", co pomimo tego, że się nasłuchałem, jakie to są gówniane tytuły. Przykładowo Duke Nukem Forever, Metal Gear Survive, różne gry na licencji Star Trek, czy Gundam i wiele innych krytykowanych zarówno przez recenzentów, jak i graczy, a tymczasem ja się bawiłem całkiem nieźle. Oczywiście inna sprawa, czy akurat taki Golum może mieć choćby najmniejszy atut, który przemawiałby za poświęcaniem mu czasu, ale z drugiej strony to nie mój czas, nie moje pieniądze. Jak ktoś ciekawy, to nic mi do tego. Akurat w przypadku gier na licencji zakup pudełek z zamiarem odsprzedaży może być bardziej opłacalny, niż w przypadku innych tytułów. Licencja wygasa, gra znika z cyfrowej dystrybucji, to a nuż jakiś oszołom za 10 lat będzie gierki szukał i Wredny swoje 50zł odzyska.
-
Lollipop Chainsaw RePOP
- Final Fantasy VII Rebirth
Racja, że to był błąd. Trzeba było robić fabułę, a resztę zostawić na ewentualne NG+. Tym bardziej, że nawet w ostatnich chapterach jeszcze zdobywamy nowe przedmioty, bronie i materie. A tak się trochę wypaliłem w pewnym momencie, w sumie niepotrzebnie. Oczywiście przedobrzyłem, bo myślałem, że startując Ch.13 nie zostało mi już dużo do końca gry. O ja naiwny... Pewnie jeszcze przynajmniej jeden weekend mi zejdzie.- Właśnie zacząłem...
U mnie monotematycznie. W ramach przechodzenia od kilku miesięcy całej serii Ace Combat odpaliłem na PS5 Ace Combat 7. No muszę przyznać, że pierwsze wrażenie o wiele lepsze, niż kiedy grałem pierwszy raz kilka lat temu. Może wtedy trochę przesadziłem z krytyką tej odsłony przez okulary nostalgii, bo jednak wiele rzeczy robi ona dobrze. Przynajmniej początek jest bardzo obiecujący, a misje zróżnicowane. Potem trochę tempo opada, a fabuła jednak smęci. Ale ostatecznie zobaczymy po przejściu całości. Uparłem się, że nie będę ruszał multiplayera, ani powtarzał żadnych misji, żeby sprawdzić, ile można odblokować samą kampanią fabularną. Gra nie ma upgrade'u na PS5, ale mimo tego wygląda ładnie i działa bardzo płynnie. Dobrze się gra. Oprócz tego, po wypiciu kilku piw , wgrałem sobie na Anbernica również Ace Combat 3 w wersji EU, oraz Ace Combat Advance na GBA. AC Advance chciałem odhaczyć dla zasady, bo myślałem, że jak cała seria, to cała. No ale kurde, nie, to jest tragedia nie warta mojego czasu i nerwów. Nawet pierwszej misji nie skończyłem. Sterowanie jakieś dziwne a sama gra to nudny shooterek z widokiem z góry. Nawet jak na GBA to jest słabizna. Bardziej ciekawostka, niż cokolwiek, co bym uznał za odsłonę serii. Natomiast odpalając AC3 w wersji zachodniej poczułem się, jakbym uruchomił grę kupioną lata temu na bazarze od ruskich. Tj. okrojoną wersję oryginału. Bo na tle ukończonego niedawno japończyka tak właśnie wersja angielska wygląda. Fabuła znikoma, żadnych cut-scenek, czy dialogów. Briefingi to zwykle dwa zdania i zero kontekstu. Naprawdę, jakbym grał w coś okrojonego z czego się da, żeby upchać grę na 1CD. Dobrze, że muzykę chociaż zostawili, jaka by ona nie była. Ogólnie gra i mechanika bez zmian, ale klimatu zero, misji znacznie mniej i wszystkie liniowe. Czyli bardziej ciekawostka. O dziwo na RG35XX nie gra się tragicznie, nawet bez analoga. Tylko palce trochę bolą, bo trzeba operować wszystkimi przyciskami R i L. Ale tak do pogrania na małej konsolce, to nawet spoko opcja.- Final Fantasy VII Rebirth
Ja jestem rozdarty, bo duża część tych odskoczni była mimo wszystko fajna, bądź ostatecznie warta zachodu. W końcu część side-questów, wątków niektórych postaci, kryje się właśnie za tymi dodatkami i często rezultat był satysfakcjonujący i nagrodą sam w sobie. W tym właśnie motyw z Gilgameshem, choć to tylko przykład. Ale nie mam ochoty już bawić się w żeby ten wątek zakończyć. Z drugiej strony, jest tego zbyt dużo. Co innego zrobić kilka wyścigów G-Bike w większych odstępach czasu, a co innego zrobić ponad 20 minimum pięciominutowych wyścigów Chocobo, albo 150 walk na Arenie czy w VR. A wspomniany Ultimate Party Animal mam wrażenie, że jest już trollingiem ze strony twórców, patrząc na to, jakich wrogów tam wrzucili. Może faktycznie źle do tego podszedłem, bo ogólnie ilość rzeczy do roboty w tej grze to zdecydowanie plus. Ale robienie tego wszystkiego przy pierwszym podejściu chyba nie było dobrym pomysłem. Dlatego lecę do ostatniej lokacji w najbliższym czasie i kończę przygodę. Inne gry czekają.- Dragon Quest III HD-2D
Naprawdę przy takiej oprawie trzeba wybierać między Graphics ALBO Performance...?- Final Fantasy VII Rebirth
Poddaję się. Robiłem przez ponad 100h wszystkie opcjonalne zadania i inne pierdoły, ale quest Ultimate Party Animal (konkretnie koloseum) i wyspa Gilgamesha mnie przerastają. Nie wiem, czy to powinien być endgame content, nie potrafię grać, czy po prostu jestem już grą zmęczony, ale odpuszczam. Wrócę może przy okazji New Game+ kiedyś. Póki co kończę fabułę. Koniec z odskoczniami. No dziwna sprawa. Niby fajnie, że gra ma aż tyle do zaoferowania, ale nie będę się oszukiwał, że wszystko jest w porządku. Gra jest rozwleczona chwilami wręcz do bólu. Kończysz jedną odskocznię, żeby pojawiło się pięć kolejnych. Gra to wciąż GOTY, ale o platynie nawet nie myślę.- własnie ukonczyłem...
Ace Combat Zero: The Belkan War (PS2) Powrót po kilkunastu latach. Gra wydana dwa lata po moim ulubionym Ace Combat 5: The Unsung War, lecz fabularnie jest to prequel tej historii. Od razu powiem, że grałem na Steam Decku i bawiłem się naprawdę bardzo dobrze. The Belkan War to z pewnością czołówka tej serii arcade'owych symulatorów myśliwców i na pewno jeszcze będę do niezobowiązującej zabawy wracał. Podkreślam to, bo czuję, że niżej bardziej skupię się na niedociągnięciach gry, albo porównaniach z AC5, co pewnie standardowo wyjdzie w moim przypadku jak narzekanie. Po prostu The Belkan War na tle swojego poprzednika sprawia wrażenie bardziej jakiegoś Expansion/Mission Packa, czy tam w dzisiejszych czasach by się powiedziało DLC. Budżet gry był ewidentnie mniejszy. I choć gra wprowadza kilka fajnych rozwiązań i nowości, to jednak jako całość nie dorasta Ace Combat 5 do pięt. Wiem, że są ludzie, którzy mają odmienne zdanie, dla których to właśnie AC Zero jest najlepszym Ace Combatem, ale osobiście nigdy z tym stwierdzeniem nie potrafiłem się zgodzić. Fabuła gry ma ciekawe założenie, gdyż opowiada o tytułowej wojnie z fikcyjnym krajem Belka i jego losem w świecie Strangereal. Kto grał w AC5, ten powinien kojarzyć, co tam się wydarzyło. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby zostało to przedstawione w jakiś naprawdę porywający, czy intrygujący sposób, tym bardziej, że w grze praktycznie nie ma żadnych ciekawych bohaterów. Jest jeden wyjątek, w postaci naszego skrzydłowego "Pixy", który jest kluczowy dla wydarzeń fabuły, ale ani lata temu, ani teraz nie byłem w stanie się z nim "zżyć", ani przejawić jakichkolwiek większych emocji na to, co się działo na ekranie. Nie pomaga w tym też fakt, że dialogów podczas misji jest naprawę mało, w porównaniu do AC5, zaś przerywniki filmowe pomiędzy misjami ukazane są w formie reportażu wojennego i wywiadów z różnymi postaciami... granymi przez prawdziwych aktorów. I gra aktorska jest tak sztuczna, żenująca, że aż bolesna. Pixy nie jest tu już wyjątkiem. Rozgrywka to już konkretne mięsko. The Belkan War bliżej do Ace Combat 4, niż 5. W grze zdecydowanie przeważają misje polegające na zniszczeniu wszystkich, określonych, lub określonej ilości celów (na "punkty"). Wyjątki jestem w stanie policzyć na palcach jednej ręki z obciętymi paroma palcami. Nie ukrywam, że mnie chwilami brakowało czegoś innego, niż nieustannej akcji, ale z drugiej strony rozumiem, dlaczego innym może taka forma bardziej odpowiadać. Nie ma tu wielu "powolnych" segmentów. Choć gra jest przez to krótka, to tak jak wspomniałem, grało mi się przednio, bo brałem konsolkę, odpalałem, i niemal od razu coś się działo. Misji nie ma dużo, ale w grze jest swego rodzaju system moralności. W zależności od tego, czy będziemy niszczyć cele neutralne, bądź wycofujących się wrogów, to w kolejnych misjach możemy napotkać nieco innych przeciwników, albo drobne zmiany w dialogach. Tym sposobem niektóre misje mają trzy "wersje", zależne od naszego Ace Style (Mercenary, Soldier, Knight). Zachęca to do powtórnych przejść i osobiście z pewnością takie sobie już planuję. Fajnym dodatkiem było też dodanie wrogich asów, tj. jednostek elitarnych, z którymi musimy się zmierzyć. Tutaj poziom trudności idzie w górę mocno i czasem nawet walka 2v2 (jeśli liczyć naszego skrzydłowego) stanowi wyzwanie. Gra działa na silniku swego poprzednika, więc jak na czasy PS2 nie powinienem się do niczego przyczepić... ale się przyczepię. Gra jest wyprana z kolorów. To nawet nie była jeszcze siódma generacja konsol, a mimo tego wszelkie otoczenie, czy nawet menu i interface są "szarobure", tj. przeważają odcienie brązu i szarości. Lokacje są przez to mało ciekawe i prawdę mówiąc nie widziałem większej różnicy między nimi. Dodać do tego jakąś mgłę, czy deszcz i wszystko jest właśnie takie mdłe... I nie, nie jest to efekt emulacji, gdyż takie same zdanie miałem już kilkanaście lat temu, gdy pierwszy raz przechodziłem grę na PS2. Udźwiękowienie stoi na przyzwoitym poziomie. Gra ma kilka naprawdę mocarnych kawałków, choć jak zdarta płyta powtórzę, że całościowo AC5 miał o niebo lepszy soundtrack. Niemniej jednak takie kawałki jak Diapasion, Avalon czy przede wszystkim ikoniczny Zero to . Ogólnie w grze przewija się trochę motywów flamenco, co było ciekawym wyborem, nawet jeśli nie wszystkie pasowały do walki w przestworzach. Reszta udźwiękowienia w sumie standard, ale powtórzę kwestię skromnej ilości dialogów podczas misji, oraz zwrócę uwagę na fakt, że bardzo dużo teksów wrogów się powtarza. W niemal każdej misji po kilka razy słyszałem od postrzelonego wroga "My plane has been swiss-cheesed!", co trochę irytowało z czasem. Ale co by nie było, to naprawdę bardzo dobra gierka i z pewnością czołówka serii. Ostateczny swój ranking zrobię, jak przejdę jeszcze powtórnie Ace Combat 7, bo tylko ten mi został, ale myślę, że The Belkan War i tak bym postawił w Top 3 serii. Po prostu gameplay jest na tyle dobry i konkretny, zachęcający do ponownego przejścia, że cała reszta krytyki to już typowe suavkowe marudzenie. Dodam, że bawiłem się na Steam Decku i nie wiem czemu, ale grało mi się o niebo lepiej, niż w jakąkolwiek inną emulowaną odsłonę. W Ace Combat 4 miałem lekkie problemy z precyzją analoga, samolot potrafił wykonać gwałtowne ruchy przy minimalnym odchyleniu gałki. Tutaj nic podobnego. Analog na Relaxed i cudownie się mieliło wszystko działkiem maszynowym. Niestety, nie mam jak (czyt. nie chce mi się) zweryfikować oryginału, bo PS2 głęboko w szafie, ale Deczek boży sprawdził się tu idealnie. Tym bardziej polecam i grę i sprzęcik, jak ktoś ma ochotę na takie klasyki do niezobowiązującej zabawy.- Gry za darmo na PC
GOG, darmo, https://www.gog.com/pl/game/shadows_awakening- W co AKTUALNIE gracie?
Przechodzę ponownie po latach Ace Combat Zero: The Belkan War. Bardzo dobrze mi się gra na Decku, włącznie ze sterowaniem (AC4 nie grało mi się tak precyzyjnie, z jakiegoś powodu). Ogólnie gra ma naprawdę dużo plusów i jestem ją skłonny postawić w czołówce serii, ale... No mimo wszystko gra sprawia wrażenie budżetowego expansion packa do swego poprzednika. Fabuła i postacie nie są moim zdaniem porywające. Gameplay natomiast to raczej powrót do arcade'owych korzeni serii, tj. misje polegające głównie na "zniszcz wszystko" lub "zniszcz określoną liczbę celów". Właściwie żadnych odskoczni. Do tego kolorystyka wyjątkowo "szarobura". Niby przechodzę drugi raz, a żaden widoczek nie utkwił mi jakoś szczególnie w pamięci. Podobnie muzyka - kilka naprawdę dobrych kawałków, ale reszta jakoś wpada jednym uchem, drugim wypada. I przysięgam, w każdej misji słyszę średnio po 5 razy "My plane has been swiss-cheesed!". Serio nie mogli się pokusić o nieco więcej komentarzy przeciwników? Mimo tego gra się naprawdę przyjemnie. Wprowadzono trochę usprawnień i pomysłów, które nawet zachęcają do ponownego przejścia. Np. misje z wyborem zadania, albo system moralności, zależny od tego, czy niszczymy cele neutralne, albo wycofujących się wrogów. Gameplay'owo jeden z lepszych Ace Combatów, ale kurczę nadal nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego niektórzy stawiają go wyżej od AC5.- Cyfrowe zakupy growe!
Jak grałem w SH4 dawno temu to... na klawiaturze. SH1-3 tak przeszedłem bez problemu, bo wygodnego pada wtedy nie miałem i było ok, ale tak myślałem, czy w czwórce właśnie przez sterowanie nie poległem, bo bardziej "skomplikowane" było od poprzedników. Ale zakładam, że z wersją GOG nie powinno być problemów.- Cyfrowe zakupy growe!
Miałem na myśli cyfrę, póki co jeszcze dostępną. Aczkolwiek nie wiem, czy HD Collection na PS3 jeszcze jest w PSN. Ogólnie bym nie pogardził SH2 i SH3 na GOG, do kompletu.- Cyfrowe zakupy growe!
Nie no, na tle SH1-3 to akurat rozumiem krytykę. W grze były dobre pomysły, ale realizacja kulała miejscami. Przyznam szczerze, że nie dałem rady lata temu czwórki skończyć, choć uważałem się wtedy za miłośnika serii. Ale nie skończyłem głównie przez nawiedzony apartament i brak surowców w pewnym momencie. Coś mi nie poszło, ginąłem, a zaczynać od nowa nie miałem ochoty. W ogóle dziwnie cała seria jest porozrzucana po platformach. SH1 jest u Sony jako PSX Classic (PS3, PSV, PSP), SH2+3 HD są u Microsoftu we wstecznej kompatybilności, a SH4 jest tylko na PC na GOG.- Star Trek
- Cyfrowe zakupy growe!
- Amiga Extreme
Bardzo. Odpakowałem kopertę przed powrotem do domu, to miałem wrażenie, że przez zamkniętą torbę czuję ten zapach. Teraz też mi z półki zalatuje. Pierwsze wrażenie BAAAARDZO dobre. Oprawa świetna, zawartość konkretna. A okładka limitowana jak wziąłem do ręki to designem naprawdę przypomina czasopismo sprzed ponad 30 lat. No chyba, że to ten zapach... Sama lektura później, ale jeśli kolejne specjale będą utrzymane w takim stylu, to jest na co czekać.- Konsolowa Tęcza
Mimo wszystko taki drobiazg, jak przystępny cenowo, dobrze przemyślany, niezwykle udany, przenośny sprzęt/PC jakim jest Steam Deck, oraz jego znacząco usprawniony model OLED również warto by było wymienić. No ale wiadomo, że wszystko najlepiej wypada i zyskuje na popularności dopiero jak wyjdzie Switchu/od Nintendo mdr. A Steam Deck jest za ciężki, czy coś.- Final Fantasy VII Rebirth
Randka z Red XIII mi wyszła... EDIT: Sama scenka mimo wszystko bardzo sympatyczna, warta obejrzenia, jak większość cut-scenek w grze. Gorzej, że chwilę później No ale dobra, dzieje się, więc liczę, że w weekend już grę skończę. Chyba, że w kolejnych aktach znowu odblokują mi serię nowych etapów w minigierkach.- Konsolowa Tęcza
Fanatyk o fanatyźmie...- Właśnie porzuciłem...
Akurat (japońskie) intro X-2 zawsze mi się podobało. A Spoony dobrze omówił "najgorsze" Finale swego czasu. Szkoda, że gość się stoczył na dno.- Właśnie porzuciłem...
Moja nienawiść do FFX na tym forum jest starszym userom chyba dobrze znana. Choć nawet nie tyle nienawiść, co lata temu jakoś nie było zbyt wielu chętnych, żeby napisać cokolwiek złego nt. tej gry, a ja się nie hamowałem. Dla większości była to gra życia, jak dla innych FFVII. A dla mnie to było po prostu okrutne rozczarowanie. Ja PS2 m.in. dla tej gry kupiłem za ciężko zarobione odłożone pieniądze. Pierwsze co, to pożyczyłem właśnie tę grę od kumpla. A tu się okazało, że to liniowy korytarzyk z irytującymi postaciami, męczącym dubbingiem, ckliwymi wątkami i przereklamowanym systemem rozwoju postaci (sphere grid). Design świata też mnie nie przekonał. Miałem do tej gry chyba cztery podejścia i nie dałem rady. Najdalej byłem gdzieś w 3/4 fabuły, a i tak odpuściłem. Grafika i muzyka oczywiście top, a jako całokształt daleki jestem od stwierdzenia, że gra jest "słaba", bo nie jest. To porządny, wysokobudżetowy jRPG. Ale wtedy, te prawie 20 lat temu, jakoś mnie "bolały" te wszechobecne zachwyty i oceny 10/10. Do tego stopnia, że zrzędziłem o tym na każdym kroku. Ostatnio kupiłem dużo FF na Steam, w tym pakiet FFX-X2 w promocji. Nie wiem jednak, czy dam tej grze jeszcze jedną, ostatnią szansę. Szkoda mi już na tym etapie czasu, choć jakaś tam ciekawość pozostaje. Teraz mi się trochę poprzewracało w głowie, mam mniej czasu na granie, ale zarazem nieco większą tolerancję na głupoty i słabsze rozwiązania. Jestem w stanie wyłączyć myślenie i po prostu grać. Ciekawe, jak by się to na dziesiątkę przełożyło.- Dragon Quest III HD-2D
Gry Square szybko trafiają do promocji. Co prawda nie wszystkie przekraczają próg -50%, ale w życiu czegoś takiego bym nie brał na premierę w takiej cenie. Jest jeszcze szansa, że obniżą bazową cenę w PL przed premierą. A jak ktoś chce na Steam, to GMG często oferuje najlepsze promocje na gry Square, czasem jeszcze przed premierą. Czy te HD-2D to już jakieś oficjalne nazewnictwo stylu graficznego? Trochę dziwne, skoro 2D są tylko sprite'y. A wrzucanie tego w tytuł też średnio wygląda. I-II-HD-2D Te pierwsze Dragon Questy coś wyjątkowego sobą prezentują, lub oferują, fabularnie, lub gameplay'owo? Czy to poziom pierwszych klasycznych odsłon Final Fantasy? Zawsze mi się ta seria kojarzyła raczej z prostotą, aczkolwiek grałem tylko w VIII.- Nintendo Switch - temat główny
Dokładnie. Nie jestem fanem tych marek i jak na razie nic dla mnie. Marki Nintendo wyglądają "uroczo", przyznaję, no ale to nie moje gatunki. Aczkolwiek ta nowa Zelda nawet obiecująco wygląda w zamyśle. Reszta, to klatkujące multiplatformy, czy nawet gry z komórek w paru przypadkach. Last Defense Academy nowa "Danganronpa", więc wleci automatycznie na wishlistę Steam. Marvel VS Capcom też się zainteresuję, bo pamiętam ogrywało się te gierki na MAME. Macie Metroida.- Nowości RPG
- Konsolowa Tęcza
Daaaawno temu, jak serwis startował, to Humble Bundle jeszcze miało o tyle fajne okazje, że oferowali gry zarówno w formie kluczy Steam, jak i instalki DRM-Free do swobodnego pobrania. Do tej pory mam dużo gier z pierwszych bundli, niby porejestrowane na Steam, ale w razie czego też u nich. Cenię sobie też niektóre wersje gier pudełkowych sprzed lat, które można zainstalować z płyty DRM-Free, ale w pudełku były również klucze Steam lub GOG, a czasem nawet i oba. Inna sprawa, że o 3/4 tych wszystkich gier i tak zwykle nie pamiętam. No i jak wyżej - czasem łatwiej odpalić jakąś współczesną wersję starszej gierki, nawet dopłacając, niż bawić się w klasyka, o czym już pisałem wyżej. W moim przypadku nawet takie gry jak wspomniany PSX czy PS2 łatwiej i dogodniej jest mi odpalić na Steam Decku, czy innym retro handheldzie, albo PC, niż podłączać leciwe i szwankujące PS2. No mam konsolę, mam oryginalną grę, ale i tak obraz płyty idzie z neta. Myślę, że z wieloma grami w przyszłości może być ponownie. No i ciągle dostajemy jakieś remaki, remastery, że można się w niektórych przypadkach pogubić. Są gry, które mam w pudełku od premiery oryginału, ale ta wersja jest już totalnie niepraktyczna, bo od tego czasu wyszły trzy kolejne, lepsze, poprawione, unowocześnione. Ogólnie, patrząc przyszłościowo, bardziej bym się martwił o konsole, niż PC. Ale ogólnie nie powstrzymuje mnie to od inwestowania tak naprawdę we wszystkie sprzęty, czy platformy. Cyfra, i pudło. Kwestia, w co chcę pograć, jak, i czy zależy mi mniej lub bardziej na zachowaniu danej gry na przyszłość, ale obecnie aż takim priorytetem to nie jest. U mnie to wygląda w skrócie tak: Steam - główna platforma na PC i do grania ogólnie (wygoda) GOG - klasyki, starocie, gry niedostępne u innych, backup Sony - Exy i niektóre gry do kolekcji "w pudełku" Switch - Exy i czasem jakaś pierdółka za grosze W sumie powinienem bardziej się skupić na ograniu przynajmniej części backlogu ze sprzętów pokroju (3)DS, PSV, PSP, zanim będę zmuszony do emulacji. Już miałem przypadek, że z niewyjaśnionych powodów oryginalny kartridż przestał działać, albo że skopał mi się memory stick z grą, czy savem. Same konsole wiecznie też nie będą działać, a nowych już nie produkują. I tyle z tego "posiadania"... - Final Fantasy VII Rebirth