pisalem juz o tym kiedys na forum, ale na mysl o tej akcji ryj sam mi sie usmiecha, wiec opowiem raz jeszcze.
w pewien sloneczny dzien, kiedy mialem jeszcze niebieskiego krazownika szos - malucha, wybralem sie z dwoma kumplami na bauns po miescie. ogolnie balansowalismy w ten dzien na granicy ryzyka xD. dojezdzajac do jednych ze swiatel, zapalilo nam sie czerwone. stajac na prawym pasie jako pierwsi zauwazylismy, ze obok nas ustawił się drugi fiat 126p: ). takiej okazji nie moglismy przepuścić. pulsacyjne muskanie pedału gazu dało znak ekipie obok, że zaraz rozpocznie się wyścig (xD). momentu kiedy dwa bąki ryczały przed swiatlami a grupa ludzi na przejsciu dla pieszych zrywala boki ze smiechu nie zapomne. sam moment startu to - nie chwalac sie - esencja mojego refleksu, bo wystrzelilem jeszcze na zoltym : ). pierwsze 100 metrow to nasza zdecydowana przewaga, jednak bład przy wrzucaniu czwartego biegu, spowodowal, ze rywale zaczeli nas dochodzic. sytuacja byla o tyle niekorzystna, ze w oddali rysowala nam sie stojaca na naszym pasie ciezarowka. niestety zajechanie drogi rywalom wydawalo sie zbyt niebezpieczne, a predkosc jaka osiegnelismy dawala wrazenie, ze niedlugo zaczniemy sie wznosic. z hamowaniem zwlekalem do ostatniej chwili, liczac na to, ze przeciwnikom zmieknie rura i w ostatniej chwili zdaza wbic sie na ich pas. ostatecznie zatrzymalismy sie bokiem w kłębie dymu ze spalonych opon moze o niecaly metr od ciezarowki. w trakcie hamowania chyba wszyscy wyobrazalismy sobie co bedzie jak juz pi,zgniemy w tego rupiecia. bylo wesolo.