Treść opublikowana przez ogqozo
-
TRANSFERY
Duszan Vlahović w Juventusie. Nie śledziłem newsów w tym tygodniu i "trochę" mnie to zaskoczyło mdr. Vlahović nie jest idealny, ale stał się chyba największą gwiazdą we Włoszech. Strzela masę goli i potrafi być szatańsko efektowny.
-
Pokémon Legends: Arceus
Może się nazywać po japońsku "The Only Pokemon Game", ale no jest spin-offem, bo nie ma w niej chyba kompletnie nic z tego, o co chodzi w głównych grach. To tak jakby wydać grę Tekken Force, sam singiel że idziesz w prawo i nawalasz, masz różne przygody itp., taka gra dla wielu osób by była atrakcyjniejsza i ciekawsza niż sam Tekken w formie zbalansowanych głębokich walk 1 vs 1 na arenach. No ale nie byłby to Tekken, bo nie dawałby możliwości grać w Tekkena. Tyle że Arceus brzmi jak dokładnie taki gatunek gry, który i tak uwielbiam heh. Oj włączy się w weekend.
-
NBA
Internet od wczoraj wrze. Szalę przeważyła... gwiazda Kpopu. Warriors mają współpracę z pewnym zespołem, który na Twitterze promuje Warriors. W przypadku Wigginsa, jeden tweet od gwiazdora Kpopu miał ogromny wpływ na liczbę głosów. Warriors' Andrew Wiggins gets a big boost from a K-pop star (sfgate.com) Oczywiście, to tylko przeważyło szalę. Wiggins i tak był dość blisko tego miejsca, a z tą pomocą przekroczył granicę. Już bardziej mnie uderza to, że Klay Thompson był czwarty w głosowaniu fanów, a akurat wśród obrońców to na Zachodzie masa gwiazd. No żadna z Wigginsa "gwiazda", koleś jest w GSW głównie zadaniowcem, a jako lider ofensywy jest nadal cienki. Świetny defensor, ale poza Warriors też jest kilku świetnych defensorów, nikogo to nie obchodzi. Ale też niewielu było dużo lepszych kandydatów. W Minnesotcie jest kilku liderów teraz, a zespół jest średni i mało popularny. Gobert to nadal głównie zapora defensywna, nigdy największą gwiazdą się za to nie zostawało, niby powinien być All-Starem bo jest jednym z najważniejszych graczy w lidze, ale fakt... patrząc tylko na wyczyny z piłką, Gobert jest tylko niezłym centrem. Wystarczy zobaczyć, że na liście niedaleko był nawet Carmelo Anthony, heh.
-
Elden Ring
"Trudna" może znaczyć różne rzeczy. Dla mnie pytanie jest raczej takie. Czy w Elden Ring jak jest trudny boss i mnie zabije, to mogę po prostu powtórzyć walkę z nim? Czy muszę iść serią korytarzy i platform i drabin i wind, po drodze unikać albo zabić 15 przeciwników, żeby w ogóle znowu walczyć z tym bossem, zaczynając walkę już zmęczony? Aha, no i czy są do tego półminutowe loadingi za każdym razem na next-genach? To jest dla mnie najważniejsze i ile razy gram w jakieś Soulsy to sobie przypominam, jak ja kurna bardzo tego nienawidzę. "Trudne jak Demonsy czy Soulsy" czyli które z nich? Jak dla mnie ostatnie gry From poszły w kierunku "bardzo proste przechodzenie leveli, maksymalnie trudni bossowie", co jest pewną odwrotnością pierwszych Demon's Soulsów, gdzie bossowie byli mało wymagający, za to przejście całego levelu było serią mnóstwa bardzo karzących i chamskich wyzwań.
-
NBA
Jednak jest to luksus, że w tym sezonie nie tracą kluczowych graczy na rzecz korony ani kontuzji. Właściwie mają cały czas cały skład, tylko Ayton wypadł znowu, ale w sumie ktokolwiek kto jest duży go zastąpi to mniej więcej robi to samo co Ayton mdr. Chris Paul i tak gra tylko 33 minuty na mecz, zazwyczaj Phoenix wygrywa dość łatwo. To nie taka sytuacja jak w Nets, że Harden ciśnie tak mocno, że aż żal chłopa. Jeśli mecz jest wyrównany, to Harden gra 40 minut, a jak nie... to ze 35. Pamiętam nadal ten absurdalny mecz z OKC, gdzie w połowie już było po ptakach, OKC miało bodaj 20 pkt. prowadzenia, a Harden dalej grał. Ostatnio zwłaszcza Harden często wygląda wręcz na kontuzjowanego, ale dalej gra. Jeśli nie na kontuzjowanego, to regularnie sprawia wrażenie bardzo zmęczonego tym życiem. Widać teraz, że musieli przełknąć godność i przyjąć Kyrie'ego z powrotem, bo niby są w czołówce w tabeli, ale to też tylko kilka meczów przewagi nad strefą play-in, a nawet z Kyrie'm wyglądają bardzo średnio, choć Kyrie pomaga w obecnej sytuacji. Jednak jedna ekipa na Wschodzie wygląda jeszcze gorzej, oczywiście są to Bulls. Po tym chamskim faulu Grayson Allena, Caruso może już nie zagrać w tym sezonie. Również Lonzo Ball, jeśli wróci, to pod koniec sezonu regularnego. Powrót LaVine'a i Javontego to zawsze plus, ale przy takiej pladze kontuzji - kto wie, czy ich przewaga nie stopnieje.
-
Pokémon Legends: Arceus
To jest akurat standard na tym forum, że każdą zapowiedzianą grę trzeba skomentować słowami "wygląda jak z [absurdalnie przesadzona stara konsola]" i się smyrać po sutach jakby się powiedziało coś mądrego. Każda gra, która nie jest robiona pod kątem wyglądania jak film i niczego więcej, jest po zapowiedzi niemiłosiernie je'bana przez tych samych ekspertów. Oczywiście głównie na Switcha, bo dziwnym trafem konsola która jest wielokrotnie mniejsza od samego wentylatora w PlayStation ma często mniej pikseli na ekranie, ale tak samo jebią i każde GTA i Elden Ring itd. i zawsze tym tonem jakby byli mądrzejsi od szarych mas, które głupie nie dostrzegają że w gierce jest mniej pikseli i zwracają uwagę na cokolwiek innego w grze. Chociaż i tak najbardziej mnie rozwalił ekspert, który usłyszał sekundę ciszy w materiale i od razu powiedział "ty, muzycznie to zupełnie zrzyna z Breath of the Wild!!!". Co patrząc na cały soundtrack tej gry jest przekomiczne. No ale grę pojechał, elitarny. Na grę się jakoś nie napalaml choć te oceny trochę zachęcają. W sumie to np. jest wyższa średnia niż SMT V czy Disco Elysium, które były niesamowicie dobrymi grami. Recenzenci mówią, że fajnie się biega i zwiedza świat i zbiera pokemony i walczy, to w sumie pozytywne wieści. W sumie kupię i zobaczę, bo lubię takie gry, więc chyba powinno mi spasować, choć z tego co widzę to żadne z tego klasyczne pokemony, bo... w ogóle nie ma multiplayera.
-
NBA
W Utah Jazz nie grała dzisiaj cała podstawowa piątka, a ktoś taki jak Danuel House Jr, ledwo co podpisany, grał 43 minuty. Mimo to do samego końca pomęczyli Phoenix Suns. Ekipa z Phoenix ciągle wyciska kolejne wygrane bez litości. Moją uwagę zwraca historia Bismacka Biyombo. Podpisany głównie z powodu kolejnych pauz Aytona, okazuje się nie tylko godnym centrem na ławkę, ale i równie potężnym graczem do pierwszej piątki. Właściwie robi to samo, co Ayton - jest duży i wkłada piłkę do kosza. Zasięg ma jeszcze mniejszy od Aytona, wolnych nie umie, ale świetnie wykorzystuje Chrisa Paula i do spółki rozkładają rywali, koleś trafia 70% z gry, dobrze sobie radzi w ataku i obronie i ogólnie szybko zaczął grać po 30 minut, relegując JaVale'a McGee do roli drugiego centra. Kurczę, być w centrem Phoenix, każdy drewniak błyszczy.
-
The Best of Piąta Generacja, Grande Finale!
Każdy żart musi kiedyś dobiec końca.
-
GOTY 2021 - kto ma rację?
GOTY - NEO: The World Ends with You Runner up: - Disco Elysium - Chicory Wszystkie w wersji Switch, choć Chicory było na tej liście jeszcze zanim wydano na Switcha, dla mnie wystarczy wersja PC, na samym padzie bym nieco słabiej się bawił. Grałem w tym roku w masę fajnych gierek i będę miał co najmniej top 10. Dwa pierwsze miejsca jednak wpisuję bez żadnych wątpliwości. Rozczarowanko roku 2021 - tak jak rok temu, PS5. Jak rok temu marzyłem o dostępności wersji Slim, to nie myślałem, że za rok będę mógł pomarzyć o dostępności... PS5. Mimo braku jakichś system-sellerowych gier, ten przebrzydki potwór ciągle jest sprzedawany w sklepach second-hand po ponad 700-800 euro, i chętnym nie brak końca. Biblioteka gier idzie dobrze i tak naprawdę jeszcze wiele studiów będzie musiał Microsoft nakupić, zanim to się wyrówna. - jako gra, Cris Tales. Trochę jako najlepszy przykład, że nowe konsole nadal nie oznaczają, że wszystko jest superłatwe. Cris Tales zapowiadał się jako fajna gra używająca schematów klasycznych jRPG-ów, niemniej na każdej platformie ma absurdalne czasy ładowania każdego ekranu (na Switchu są niemożliwe, na dopasionym PC... męczące), co kompletnie położyło możliwość dostrzeżenia jakichkolwiek zalet gry. Podobnie z grą Sable, dla której kupiłem nowego Xboxa, a gra na tym nowiutkim Xboksie szarpie niczym zardzewiała krajalnica do szynki. Dodajmy do tego, że narzekanie na płynność dotyczyło nawet takich gier, jak Kena, GTA czy Ys IX w wersji na PS5, i widzimy nadal, że nowe konsole same jeszcze wszystkiego nie załatwiają, przeskok generacji jest mniej widoczy niż kiedykolwiek, a przerost ambicji nad możliwościami to ryzyko dla developerów małych i dużych. - jeśli chodzi o branżę, to jest wiele kandydatów, nr 1 to... wejście masy osób w NFT i inne krypty. "Kopanie" krypto to pomysł tak głupi, że podręczniki historii będą się śmiać - ludzie kreują farmy drogich, zawierających rzadkie minerały kart graficznych, pożerających tyle energii co całe państewka (i które według planu mają pożerać tylko więcej na sztukę z każdą transakcją!), żeby osiągnąć ostatecznie efekt, który... można by równie dobrze załatwić kliknięciem i kodem. Jest gorzka ironia w graniu w Final Fantasy VII, a potem słuchaniu, jak podjarane jest Square-Enix możliwością oparcia na tym swojego biznesu. Nawet jeśli z jakiegoś powodu podoba się wam pomysł blockchaina, to jego planowane wykorzystanie do NFT w grach w obecnej formie wydaje się głównie piramidą finansową i kolejną metodą wymyślania sobie darmowych pieniędzy przez inwestorów, a mówią to nawet sami twórcy Glitcha. Na razie czuję głównie niepokój, że różnoracy twórcy gier to promują. Najbardziej wyczekiwany tytuł 2022 - jeden - jak jeden, to wiadomo, musi to być Elden Ring. Zawsze myśleliśmy "kurde, jak From zrobi open worlda, ale będzie!!!". No i będzie... już za miesiąc. Murowana druga najlepsza gra wszech czasów, bez ciśnienia. Oczywiście czekam na dużo więcej, jak np. Final Fantasy XVI, Hollow Knight Silksong, Omori na Switcha, Wildermyth na Switcha, Dorfromantik na Switcha albo telefony... Średniak roku - nie grałem w zbyt wiele gier ze średnimi recenzjami. Jeśli średnia 75 się liczy, to umieszczam tutaj Ys IX. Krytykę rozumiem, ale gra nadal jest kapitalna i olałem masę wielkich dopracowanych hitów, by przejść Isa na sto procent i cieszyć się bieganiem, odkrywaniem mapy i koszeniem potworków. Była na pograniczu top 3. Wyróżnienie Ogóra za całokształt: Capcom. Bez jednego największego hitu. Ale muszę zwrócić uwagę na to, że firma zaliczyła w tym roku nie pierwszy, ale najbardziej udany "comeback", i to nieco "po cichu". Resident 8 to najlepszy Resident od bardzo dawna, o tym się trochę mówi. Ale także Rise to najlepszy Monster Hunter, a Chronicles to najlepszy Phoenix Wright. Te gry, podobnie jak Monster Hunter Stories 2, mają przeuroczy klimacik i zawsze można je sobie włączyć i poczuć się jak w domu. Wszystkie pokazują, że "japoński" sposób robienia gier, bez brania wszystkiego tak emo patetycznie jak w zachodnich produkcjach, jest nam nadal bardzo potrzebny.
-
Pokémon Legends: Arceus
Ludzie się z tego śmiali tak z pół roku temu. To jest inna gra więc mówienie o "świeżości" wydaje mi się dziwne. Pokemon Snap też ma wiele "nowości" względem głównej serii, no ale sęk w tym, że nie ma żadnych "starości", po prostu inna gra. Samo w sobie nie mówi wiele o tym, czy pozycja będzie udana. Sami twórcy ewidentnie traktują tę pozycję jako pomniejszy eksperyment, więc trudno mi się jarać. Może nawet będzie fajny, taki Snap jest świetną grą, i ma zaskakującą żywotność, to nawet nie tak, że fani nie spędzą z tym Snapem 50 albo 100 godzin.
-
Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
Jeśli to prawda (w co baaardzo wątpię, ale zależy jak liczyć kto jest "pracownikiem Blizzarda"...), to większość z tych 5 tysięcy zajmuje się odpowiadaniem na różne indywidualne problemy klientów online. Ludzi którzy robią stale content do tych gier jest stosunkowo niewiele, myślę że nadal to jest rozsądny strzał powiedzieć że to są okolice setki dla każdego. World of Warcraft na pewno przez ostatnią dekadę "trochę" ludzi zwolnił mdr.
-
Ekstraklasa + Puchar Polski
W mediach rozkoszny zestaw spekulacji, bo podobno: - Nawałka już się dogadał - Nawalka już smsuje z piłkarzami na temat nadchodzących meczów - Kulesza się dogadał z Nawałka - ....ale dogadał się z nim tylko na wszelki wypadek, gdyby nie udało się przekonać pierwszych opcji (którymi mają być Szewczenko i Probierz bodajze, dzień wcześniej miał to być głównie Killer itd.) Co z tego jest prawdą, nie wiem. Edit: Koller nie Killer
- Xbox Game Pass - gry w abonamencie
-
Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
Wiem że pisałem to wiele razy, ale nadal nie sądzę, by Microsoft strasznie chciał zarabiać bezpośrednio na subskrypcjach na Game Passa. Głównym źródłem dochodu tej firmy są serwery i samo zwiększanie udziałów w gierkach to jeden z elementów wspierania tej już teraz najbardziej dochodowej, ale i najbardziej się rozwijającej gałęzi ich asortymentu. Szczerze to sam jako gracz ignorujący nawet online i inne wynalazki, przez lata trochę lekceważyłem znaczenie tego zdania, aż pracując przy serwerach i obserwując różne deale podpisywane w mojej okolicy przez Microsoft nieco zdałem sobie sprawę z tego, że to jest ich największy zarobek, do którego płatności ie muszą przekonywać żadnego gracza ani żadnej masy indywidualnych klientów. Generalnie za ich zyski każdy będzie płacił pomału różnymi kanałami, nie tylko poprzez subskrypcję Game Passa. Nawet przez podatki, bo np. państwa płacą firmom żeby stawiać ogromne farmy serwerowe na ich terenie. Źródła przychodu są bardzo różne, ale zarobek jest ogromny, stawką posiadanie świata, a rywalizacja z Google i Amazonem zacięta. To też jeden z powodów, dla których rywalizacja z Sony w "wojnie konsolowej" ich raczej kompletnie nie obchodzi. Bardzo możliwe, że jeśli ludzie będą grać w gry Microsoftu na dowolnym urządzeniu, nawet na konsoli Playstation, to Spencer będzie miał z tego tylko więcej banknotów do ocierania łez (śmiechu) czytając CW. Prawie 3 lata po ogłoszeniu, że Sony będzie teraz korzystać z Azure do gamingu - czyli że Sony i Microsoft współpracują w najważniejszej biznesowo kwestii! - trochę mnie rozwala, że niektórzy nadal się w tę "wojnę" tak wkręcają. Same firmy wydają się bardziej przerażone konkurencją Google czy Amazona, niż siebie nazwajem (i Sony pośrednio, a Microsoft bardzo dosłownie to właśnie mówi w mediach. Spencer dosłownie powiedział "nie widzimy Sony i Nintendo jako naszej konkurencji, tylko Google i Amazona). Właściwie nie widzę śladów jakiejś rywalizacji pomiędzy nimi.
-
NBA
Szkoda że Caruso się nie wyleczył na mecz z Grizzlies, jakoś byłby większy hicior chyba. Bez Caruso i Javonte, nie ma tej energii w ekipie. Zresztą w Bulls prawie wszyscy są poza grą. Nets-Cavs chyba hicior dnia, nie wiem kto jest faworytem wobec braku Duranta. Ogólnie nie nadążam za wszystkimi absencjami, szalony sezon.
-
NBA
Ja się tym za bardzo nie przejmuję, w jakiejś izolacji od całego meczu, bo jeśli zespół dostaje w papę, to i zawodnik z podstawowej piątki ma z tej racji to +/-, no nie wiem co dodać poza faktem, że każdy ma takich wiele w sezonie. Taki Embiid ma ostatnio minusowy wynik z Charlotte, Toronto czy Atlantą, a Giannis - z Charlotte, Detroit i Toronto. Nie zmienia to chyba ogólnego podsumowania, że grają świetnie, ale pewne fragmenty będą na minusie z różnych powodów... Aż sprawdziłem, który zawodnik w lidze ma najwyższe to +/- sumarycznie w całym sezonie. Curry z ogromną przewagą nad jakimkolwiek innym zawodnikiem. No chyba aż tak bardzo się nie stoczył. Serio mam wrażenie, że gdyby na początku sezonu pudłował, teraz trafiał, a Warriors by i tak mieli 31-11, to zupełnie inaczej by o nim mówiono... Co ciekawe, czwarte miejsce w tej tabeli zajmuje Darius Garland, który też jest bardzo daleko nad kolegami ze swojego zespołu. Garland, trochę niczym Curry i inne gwiazdy, zmienia ofensywę solidnego zespołu z dennej na dobrą. Bez niego jest tylko dobra obrona, i tak to wygląda regularnie. Niemniej nie wiem nawet, czy dostanie się do All-Star. Ostatnio wydaje się, że jeśli ktokolwiek z Cavs tam trafi, to prędzej Jarrett Allen. Według ostatniego newsa z ESPN, fanfary, które przygrywają na stadionie Cavs (nie będę powtarzał jego obecnej nazwy) po każdym trafieniu Allena, to... jingle z Zeldy. Serio nie rozpoznałem tego nigdy, no w sumie to jest ta melodia, ale wygrywana na tym "instrumencie" nie jest imo łatwa do rozpoznania. Allen to ogólnie nerd, który interesuje się gierkami, naukami ścisłymi i kosmosem - i całościowo jedna z najsympatyczniejszych i barwniejszych postaci w NBA. Gra też coraz lepiej, niewielu kolesi mających 210 cm kiedykolwiek uczy się tak dobrze poruszać po parkiecie, ustawiać stopy, skakać. Z piłką też umie coraz więcej. To magia NBA, że Cavs potrafili się wje'bać nie wiadomo skąd do czterozespołowej wymiany Jamesa Hardena do Nets i w zamian za wybór należący do Milwaukee w drafcie (czyli pewnie niski) dostać już wtedy solidnego, a teraz dobrego Allena.
-
NBA
Tak samo jest z każdym zawodnikiem, znajdziesz mecze na minusie i na plusie, sezon NBA jest dość randomowy jeśli patrzeć na małe partie. Jednak ogólnie jeśli Warriorsom cokolwiek się udaje, to dzięki Curry'emu, a nie pomimo niego. Tutaj nie widzę zmiany. Klay jako wykończeniowiec jest świetny, zresztą podobnie zazwyczaj Wiggins, natomiast jak widzę co potrafią jednak na parkiecie zrobić Jrue Holiday, Khris Middleton czy George Hill, to mam wrażenie, że ekipa z San Francisco - pomimo przeogromnego budżetu - jednak jest dość ograniczona. To znaczy ci wszyscy gracze z minimalnymi kontraktami nadal mnie rozwalają, ale z drugiej strony to jest niesamowite, że istnieje ekipa, która ma TRZY maksymalne kontrakty dla graczy, którzy albo nie potrafią prawie w ogóle rozgrywać, albo rzucać do kosza. "Klay potrafi zdobyć 60 punktów w meczu, zamknij ryj" - to będzie zawsze odpowiedź trenera i kompanów. Trochę prawda, no fajnie, te zabójcze mecze to są pojedyncze mecze 3, 5 albo 7 lat temu, to nie znaczy że w każdym meczu w 2022 roku to będzie coś dawać drużynie Warriors. Dobry zawodnik, ale sam wszystkiego nie zrobi. Zabawnie to czasem wygląda, że rzucają Klay i Wiggins, a piłka cały czas jest w rękach kolesi zarabiających po 2 miliony, ostatnio to i Kevon Looney musi robić za Draymonda, facet uważany za drewnianego centra, który gra w GSW bo nikt inny mu nie zaoferował kontraktu. Kryzys to ma "Steph junior" czyli Trae Young, a konkretnie jego cała ekipa z Atlanty. Chociaż mówi się, że Trae może zacząć mecz All-Star, być w pierwszej piątce All-NBA, to Hawks ciągle przegrywają. Teraz są już 5 meczów za miejscem nr 10 na Wschodzie - serio mam wrażenie, że to decydujący moment. Finaliści konferencji chyba już prawie nie mają szans, żeby nawet wejść do playoffów. Wschód jest w tym sezonie za mocny, strata duża, ekipa bez formy, a Trae jest rozjeżdżany w obronie. W sumie każda ekipa, na którą był w ostatnich latach największy hype, że mają "świetną przyszłość" - Boston, Indiana, Hawks po kolei - w tym sezonie nie jest nawet w top 10 konferencji w tabeli.
-
NBA
No popatrz, w ilu miejscach mnie już w necie je'bano za jednak oczywistą supozycję, że zapewne jeszcze Warriors będą mieć problemy, nie skończą sezonu pewnie z 74 zwycięstwami, a Bucks wyjdą nieco na prostą. Jeśli chodzi o MVP to wiadomo, że kompletnie zmienia się wymiar medialnej opowieści. O Curry'm mówiono, że "gra tak fantastycznie że ciągnie całych Warriors, wygrywają I TO BEZ KLAYA", a teraz słabszy okres oraz ten legendarny Klay składa się na kompletnie inną narrację, czyli "Curry gra tak słabo, że Warriors przegrywają NAWET Z KLAYEM". No ale to zawsze tak jest. Taki Durant może grać tak samo w koszykówkę, i nawet jego zespół może grać dokładnie tak samo pod względem wyników, ale jeśli tylko Kyrie Irving będzie dostępny, to nagle Durant będzie "mniej wartościowy". Kultura NBA ma swoje dziwne, ale przewidywalne zwyczaje. Czasem ludzi obchodzi bardziej jakaś wyobrażona hipoteza, niż to, co się faktycznie dzieje na boisku. No ale dla mnie to zabawne. Curry gra świetny sezon, wszystko w Warriors się opiera na jego obecności, ponadto zespół nadal ma drugi najlepszy bilans w lidze, a komentarze w necie są takie jakby chyba walczyli o ostatnie miejsce w play-in i byli demolowani przez przeciwników po kolejnych pudłach Curry'ego. Plus minus Curry'ego raczej nic nie ma do tego, że Warriors przegrali kilka meczów. Z nim na parkiecie, nadal są sporo na plusie, także w tym okresie. Po prostu dostają dość mocno w tył gdy siedzi na ławce. Curry trafia rzuty albo nie, ale piłka idzie dalej, a ich ofensywa bez Curry'ego to zawsze żałosny widok bez żadnych nadziei. Bez Curry'ego jest może 16 minut w meczu, ale też się liczy do końcowego wyniku. Niestety w tym momencie zastępcą Curry'ego jako rozgrywający jest głównie Toscano, a to lekka przesada. Rozgrywanie biorą na siebie głównie Iguodala, Kevon Looney i Otto Porter, ale jednak od graczy na minimalnym kontrakcie chyba nie można było oczekiwać, że będą ciągle rewelacyjni we wszystkim. Nie można zbyt wiele opierać na jednym graczu, jak Warriors czy Nuggets. Tacy Nets mają zawsze Patty'ego Millsa czy Hardena, by pociągnąć nieco grę, Bulls mają Lonzo, Vucevicia i Zacha LaVine'a itd.
-
Cuphead
- czemu tyle lat? Do mnie najbardziej chyba przemawia liczba: ponad 25 tysięcy klatek animacji. Tak się robi gry 2D. Zwłaszcza tak pełne detali jak tutaj - twórcy nie chcą wszystkiego opisywać przed premierą, zwłaszcza najbardziej efektownych momentów - choć w filmiku można dostrzec różne nowe bronie i inne rzeczy - muzykę nagrała orkiestra złożona ze 140 instrumentów - duża wyspa, 11 bossów - Ms Chalice szykuje się jako swoisty "tryb easy", bo i ma podwójny skok, i może odbijać poprzez dasha. Po wydaniu DLC, będzie nią można grać także w podstawce - poziom trudności nowych bossów? Bez komentarza - to ma być zakończenie Sagi Cuphead i z tego powodu twórcy dokładają starań, by wszystko idealnie dopracować w każdym detalu i nie pominąć żadnego pomysłu
-
Disco Elysium
Też tak miałem, uznałem to za nawet zabawne, że mój bohater jest w takim stanie, że jeszcze jedno niepowodzenie życiowe kończy się zgonem. Łatwo jest dość szybko zdobyć kilka punktów doświadczenia by podwyższyć zdrowie, albo przynajmniej przedmioty leczące. Polecam zapisywać tak czy siak, bo gra crashuje, zwłaszcza podczas dowolneg loadingu, nie na każdym sprzęcie równie często, ale każdemu się może zdarzyć, a to boli bez zapisywania gry.
-
Xbox Game Pass - gry w abonamencie
Pytanie co będzie dokładnie w Game Passie, czy to co jest podstawowymi grami (co w sumie daje grania na setki godzin), czy kompletnie cała zawartość, jaką można dociągnąć, dokupić itp. (co daje grania na całe życie). Kompletny zestaw wszystkiego do Hitmana 3 to dość droga sprawa, ale jednak bardziej warto "ograć jedynkę i dwójkę w Hitmanie 3", niż grać w to co wydano jako jedynkę i dwójkę. Tak czy siak, spora gratka. Oczywiście ogłoszenie niedługo po tym, jak pękłem i kupiłem ostatnią część
-
Tormented Souls
Jest jakaś zaleta tego, że ta gra marnuje tyle czasu z tym systemem save'ów? Za pierwszym razem zginąłem, bo chciałem zobaczyć, co się stanie jak wejdę w ciemność, no ok, myślę, zacznę wszystko od początku, więcej nie będę się interesował ani nic próbował, bo kara jest ogromna. Za drugim razem gra mi się normalnie zcrashowała jak szedłem korytarzem... Gra wygląda ładnie, zagadki może faktycznie później zaczynają wykraczać poza początkowe "użyj przedmiotu który leży 2 metry obok" (na razie są tylko takie), ale chyba się tego nie dowiem. W momencie jak zginąłem i zdałem sobie sprawę, że mam teraz przez pół godziny robić dokładnie to samo w tej samej kolejności, same oczywiste rzeczy i korytarze i scenki, to wyłączyłem i raczej mi się nie chce włącząć ponownie. Nie wiem, czy jest coś w grach, czego nienawidzę tak bardzo, jak wymuszanie powtarzania długich, powolnych, liniowych i banalnych sekwencji. Nostalgia nostalgią, ale do tego nie mam...
-
Elden Ring
Przeczytałem ten wywiad i w sumie niewiele z niego się dowiedziałem. Miyazaki ma talent do długiego opowiadania np. o tym, dlaczego drzewo dobrze symbolizuje świat, albo czym jest pierścień jeśli nie jest fizycznie pierścieniem, albo o całym MITOSIE stworzonym przez Martina, ale tak jak z poprzednimi grami, nic dalej z tego nie rozumiem. W sumie dwa główne wnioski z tego materiału wyciągnąłem: - podobno gra jest wyje'bana, cudowny bogaty świat - w grze jest system postury rodem z Sekiro, chociaż nie widzimy paska. Efektem ma być podobno to, że "R2 już nie jest bezużytecznym przyciskiem", bo mocne ataki będą w stanie szybko rozłożyć bossa i znacznie skrócić walkę - jako "easy mode" określono nadużywanie magii, konia oraz kompanów, wszystkie te trzy rzeczy potrafią uprościć trudne walki, ale w przypadku poprzednich gier były tak różne opinie na ten temat (magii i przyzwań, zresztą w Bloodborne nie za bardzo dało się chyba używać magię, bo czary miały po kilka użyć i łącznie mogły zabrać bossowi może 5% HP), że nie wiem, czego się spodziewać. Jeszcze w żadnej grze nie lubiłem jeździć konno, i mam nadzieję, że nie będę musiał zacząć
-
NBA
Dziś wraca Klay. Nareszcie. W sensie, nareszcie po tylu latach, komentarze po meczach Warriors będą dotyczyć tego jak grali, a nie "ale to bez Klaya!!!". Stałem się przez ten czas pewnym "hejterem" Klaya - nie uważam, że on tak wiele zmienia, jak się niektórym wydaje. Przykładowo w tym sezonie, Andrew Wiggins odgrywa rolę Klaya z zaskakująco podobną jakością. Prawie identyczna skuteczność rzutów, obrona co najmniej równie doskonała, co w przypadku Thompsona. Obaj też nie są w stanie samodzielnie dyrygować ofensywą i zdychają, gdy tylko nie ma Curry'ego. Ale to wszystko w sumie detal. Grunt, że wróci, i będzie jeden mniej temat tego typu w lidze. Bo niektórzy fani w USA to już mają całe wyliczanki "ta wygrana się nie liczy, bo kontuzjowany był X, tamta się nie liczy, bo nie grał Y...". Rywale porządni, bo Cavs nadal wyglądają bardzo mocno, głównie dzięki doskonałej obronie. Niesamowita historia, bo kto by mógł powiedzieć przed sezonem, że ekipa graczy mających 21-23 lata, wsparta jeszcze... Kevinem Love'em (coraz głośniej o jego doskonałej postawie w tym sezonie!), Rickym Rubio i Laurim Markannenem, będzie miała jedne z najlepszych wyników defensywnych. Ot, taka dziwna liga, w której jednak to możliwe, tak samo jak to, że w defensywie nagle zaczął wymiatać D'Angelo Russell i nikt nie wie, czemu.
-
Sifu
Relacja z wizyty w Paryżu bardzo ciekawa. - gra opiera się na wiedzy faktycznego eksperta sztuk walki, który pokazywał im realistyczne zachowania mistrza kung-fu Pak Mei. Nazywa się Benjamin Colussi, ale znajomi nazywają go "Sifu Benjamin", Mistrz Benjamin. Redaktor "Edge'a" spotkał go w studiu, i jego ruchy na macie mają faktycznie wiernie przekładać się na te głównej postaci w grze - Pak Mei nie jest pokazywym stylem, jego intencją jest powalenie przeciwnika skutecznie - przykładowo, w grze nie ma charge ataków, bo w prawdziwym życiu nikt nie musi jakoś długo zbierać energii, by uderzyć mocniej - "kilka godzin z grą to o wiele za mało, by zgłębić przepastne głębie tych systemów". Ale w rękach developerów, którzy są dobrzy, gra jest "tak stylowa i brutalna, jak w zwiastunach". Latają kombinacje ciosów, butelek, rozbijanie przeciwników o elementy otoczenia - system walki? Masa kombosów do opanowania. System obrony podobny do postury z Sekiro. Tylko niektóre ciosy można kontrować po sparowaniu. Wysokie i niskie uniki. - sam świat nie wygląda jednak realistycznie: fantazyjne lokacje, sytuacje odnoszące się do chińskiej mitologii, i masa komiksowych przeciwników pewnych przerysowanych archetypów, np. długonodzy będą walić nogami. Ogólnie gra brzmi dla mnie pod względem konstrukcji jak Streets of Rage - 5 etapów - gdy zostaniemy pokonani, nasza postać się starzeje. Z wiekiem, nasza postać gorzej znosi ciosy, ale sama zadaje więcej obrażeń. Gdy zostaniemy pokonani jako staruszek, game over. Musimy zaczynać etap od początku. Po przejściu etapu, nasz wiek nie wraca. Całą grę trzeba przejść "na jednym życiu". - drzewo umiejętności ma aspekt doraźny i stały. Np. wydaj trochę XP, by zdobyć umiejętność "w tym życiu", a wydaj więcej, i masz tę umiejętność na zawsze, na każde kolejne przejście od początku Ogólny wniosek taki, że gra ma faktycznie opierać się na... mistrzostwie. Dużo podkreślają, że system jest głęboki, że dużo ginęli, bo jest dużo różnych rzeczy do opanowania, i gra ma dawać radość z zostawania takim mistrzem sztuk walki, jak w najbardziej cenionych japońskich bijatykach, że sam stajesz się mistrzem, który rozkłada całe pokoje przeciwników w bezlitosny, wydajny sposób, bez mrugnięcia okiem, korzystając z bardzo szerokiego repertuaru, przeskakując przez kanapy, wbijając ludziom głowy w wystające gwoździe itd. Ciekawe jednak jak będzie z zawartością i z dopracowaniem technicznym.