Treść opublikowana przez ogqozo
-
Xenoblade Chronicles Definitive Edition
Zależy jak grasz? Tę lokację w sumie chyba pierwszy raz odwiedza się wcześniej, ale na większą skalę zwiedza się ją pod koniec gry. Ogólnie to ostatni bossowie mają 70-80 level, więc tak to możesz sobie przeskalować.
-
Okami HD
Nadszedł czas i ponownie pyknąłem Okami na Switchu. Z jednej strony gra oczywiście cudowna, a z drugiej - tak wiele można o niej powiedzieć słabego. Zaznaczę, że Switch jest idealną platformą dla tej gry. No pod każdym względem. Gra wygląda świetnie na TV (jak na Switcha, bardzo wysoka rozdziałka), świetnie na handheldzie. Cieszy mieć Okami na TV, ale gra też jest na tyle długa i prosta, że fajnie sobie grać przenośnie. Sterowanie ruchowe to świetny sposób, podobnie jak malowanie dotykiem w trybie handheld. Oba wymagają większej wprawy, niż używanie prawej gałki - nowym osobom poleciłbym używanie gałki, by lepiej zrozumieć jak to działa, sam bym jej używał gdybym naprawdę musiał, w sytuacjach które są ciężke. Ale Switchowe sposoby malowania są dla całej gry znacznie lepsze, bo szybsze i wygodniejsze. Masz walkę, robisz ciach ciach ciach i już walka minęła, początek gry jest bardzo ekscytujący bo wszystko leci tak szybko z malowaniem. No i HD rumble. Wspaniały! Kapitalnie czuć "tup-tup" Amaterasu po każdej powierzchni (poza, co bardzo rozczarowujące, wodą), jak schodzimy z desek na trawę itd. Nawet podczas scenek wibracje są zgrane z każdym postawieniem stopy przez bohaterkę. Bardzo fajne uczucie i nieco zaskakujące, że akurat na taką rzecz twórcy poświęcili czas (i smutne przypomnienie, że w pierwszym roku istnienia Switcha, developerzy faktycznie dopieszczali HD Rumble, co później niestety przestali robić). Sama gra to mieszane uczucia, jak na to co bym CHCIAŁ dostać. Kiedy w internecie ktoś wspomni Okami, zazwyczaj najwięcej komentarzy dotyczy wolnego początku. A co ze środkiem i końcem? No, tutaj mam wrażenie, że ludzie pamiętają ten początek, bo... Okami nigdy nie skończyli. To jest gra, którą bardzo łatwo się zachwycić na początku, ale nie jest skontrsuowana w sposób, który by strasznie wciągał. Ani walki, ani zagadki nie stają się dużo ciekawsze przez te 50 godzin. Gra nie nabiera nigdy tempa, a scenki powracają jeszcze kilka razy, i wleką się prawie tak jak początek. One nie są przecież jakieś rekordowo słabe ani rekordowo długie, ale naprawdę ciężko z tym żyć, że postaci tyle "gadają"... nawet nie mówiąc słów... i my mamy czekać na przewinięcie dialogu, aż skończą "mówić". Gdybym mógł po prostu klikać dialogi, byłoby dużo lepiej. Gra jest ok, ale nie ma w niej tak wiele rzeczy, które podniecą instynkt gracza. Walki są niesamowicie łatwe, pobocznych wątków nie ma aż tak wiele w porównaniu do głównego (co oznacza, że oglądanie scenek to spora część całej gry), zagadki są zazwyczaj wytłumaczone bardzo jasno przez Issuna, któremu niestety morda się nie zamyka i to psuje radość z gry. Dungeony często mają zaskakująco prostą konstrukcję (może to i dobrze, bo sterowanie, czy to skakaniem, czy malowaniem, nie należy do najbardziej precyzyjnych). To wszystko razem sprawia, że często miałem wrażenie, że po prostu idę do przodu. Porównajmy to z Zeldą Skyward Sword, bo wydanie tej gry na Switcha było dla mnie pewnym impulsem. W przypadku SS, pierwsza krytyka w komentarzach to fakt, że w oryginalnej wersji pojawiał się opis zdobywanych przedmiotów, ile razy włączymy grę i zdobędziemy nowy. Okami robi to za każdym razem! Mój setny Holy Bone nadal był zaprezentowany z melodyjką, zatrzymaniem gry, pojawieniem się okienka, wyjaśnieniem co to jest Holy Bone... Jest kilka takich rzeczy, które byłyby łatwe do spatchowania przy tworzeniu gry i znacznie poprawiłyby wrażenia. Jednak Okami HD to po prostu Okami HD, nie zmieniono praktycznie nic, poza możliwością skipowania scenek. To jest dla mnie najgorsze w grze, a można by to łatwo zmienić. Absolutnie rozkłada mnie na łopatki, ile czasu zajmuje np. kupienie nowej techniki w dojo. Techniki która polega na tym, że mi wydłuża combo z 4 na 5 ciosów... W dzisiejszych grach to się robi po prostu wciskając przycisk i widząc zapalenie się ikonki w menu. Tutaj jest 5 minut gadania i scenek. Albo np. łowienie ryb, nie wiem no, nawet fajna mini-gierka, ale jest tak dużo przerw, animacji, loadingów. Okami rzadko daje okazję, żeby przez dłuższy czas się cieszyć z samego grania. Ogólnie to dzisiaj powiedziałbym, że ta gra rywalizuje z Zeldą tylko pierwszym powierzchownym wrażeniem, bo jako gra do grania jest po prostu płytka i nieokrzesana w porównaniu do Twilight Princess. Przez wiele edycji gry (PS2, Wii, teraz Switch), spędziłem z Okami pewnie ponad 100 godzin, a nadal nie do końca umiem wykonywać większość technik pędzla. Teoretycznie jest to świetny pomysł, tylko że działa na tyle ciężko, że wszystkie zagadki trzeba było uprościć do "zrób kreskę z ognia do lodu", bo klepnięcie błyskawicy, trzech kresek (wtf? Nadal nie umiem) czy znaku nieskończoności to już naprawdę męka.. Same linie bywają nawet irytujące, z racji problemów z perspektywą. Niby jest frajda, że to w ogóle działa, ale w praktyce tylko te bardzo proste rzeczy faktycznie są bezproblemowe. Gra dodatkowo nie ma wyboru poziomu trudności i jest niesamowicie prosta, do tego stopnia, że Zeldy wyglądają jak piorun z błyskawicą w porównaniu do Okami. Nie mówię nawet o Skyward Sword, które gameplayem i konstrukcją kroi Okami na kawałki, ale serio wszystkie Zeldy 3D, włącznie z Okaryną na 3DS-a. To są dzisiaj dużo lepsze gry. Okami tylko wygląda dużo ładniej, ma dużo bardziej rozbudowane walki, i ma kilka bardziej nowoczesnych pomysłów na zawartość, typu zbieractwo. Wiele pomysłów jest świetnych, ale nie idą daleko. Nadal przyjemną odmianą jest ten przeciwnik, który lata i trzeba go "zdmuchnąć", albo ten boss, że przywiązujemy jego wypustki techniką tworzącą liny do kwiatu. Tyle że takich momentów jest... kilka w całej grze. Przez większość czasu robimy bardzo standardowe rzeczy. Dużo daje tutaj szybkość operowania joyconem, nie dałbym chyba dziś rady przejść tej gry na PS2 z tym tempem malowania, niektóre walki trwałyby pół godziny, a nie mają po co. Bardzo bym CHCIAŁ dostać następcę Okami, który nie miałby tych cech, bo to materiał na cudowną grę, i chyba nie byłoby nawet tak trudno to zrobić. Od razu wiadomo, co trzeba zmienić - i to są rzeczy, które przez te 15 lat się w grach zmieniły. Serio coś musi się z tym stać. Myślę, że popyt by był, zwłaszcza że Okami ma już gotowy schemat, który dziś jest tak popularny w gierkach AAA: dość otwarty świat, questy i sub-questy, zbieranie różnorakich pierdół, kilka typów upgrade'ów, umiejętności rozszerzające horyzonty w świecie i w walce, itd. Od razu grając w to widziałem, jaki fajny można by zrobić Okami: Forbidden East, i to wydaje się tak oczywistym pomysłem. Capcom nadal robi duże gry trzymające się gierkowych tradycji w nowoczesnej oprawie i odnosi z nimi sukcesy, sprzedając wiele sztuk Residentów czy Monster Hunterów, Devil 5 też wyszedł dobrze, więc naprawdę czuję aż ból i ciśnienie, że to serio mogłoby się stać.
-
TRANSFERY
W ogóle to jednak udało się obniżyć pensję Pjaniciowi. Okienko w Turcji jest otwarte dłużej, więc poszedł na wypożyczenie do Besiktasu. Podobnie jak Emerson, Pjanić z buta zaczął mówić otwarcie mediom, jak rozczarowany jest przez bycie traktowanym jak śmieć przez klub. Genialny czas w historii Barcelony. Muszę powiedzieć, że w tym wszystkim zupełnie po cichu przeszło pozyskanie Nuno Mendesa przez PSG. A to była naprawdę wyborna wisienka na torcie. Im tak bardzo brakuje lewego obrońcy, a tutaj o cyknęli sobie wypożyczenie z opcją na jednego z najbardziej pożądanych na świecie. Na luziku. Ten transfer jest ekscytujący, bo Nuno Mendes: - ledwo skończył 19 lat - był ważnym powodem, dla którego Sporting przełamał duopol zdobył mistrzostwo - był w jedenastce sezonu ligi portugalskiej - gdy Guerreiro nie może, to gra w reprezentacji Portugalii - dobrze wypadł zarówno w ustawieniu czwórką, jak i piątką obrońców Z nim, skład PSG może być dużo mniej dziurawy, a potencjał jest ekscytujący.
-
Pokémon Brilliant Diamond & Shining Pearl
Prawie jestem ciekaw, czy z tej gry da się zrobić coś dobrego (ale tylko trochę, bo nikt raczej w ogóle nie ma takiej ambicji, żeby zrobić z tym coś dobrego). Naprawdę nie wiem do dziś, jak można by obronić Diamond & Pearl. Gra ma cienko skonstruowany główny wątek. Jest powolna w chu'j. Świat nie wyróżnia się prawie niczym (od następnej generacji przynajmniej kolejne gry miały ciekawy główny motyw całego świata), a trzeba po nim łazić w nieskończoność (HM-y, backtracking). Wybór pokemonów był frustrujący (Rapidash to jedyny ognisty pokemon do złapania mdr), oczywiście to akurat można zmienić, ale w nowych grach, tych dobrych, oferta pokemonów wpływa na vibe danej lokacji i buduje świat; ten pozbawiony sensu nadmiar pokemonów wodnych i robacznych tylko podkeśla fakt, że świat DP nie ma charakteru. Fajnym elementem gry od biedy jest muzyka, ale nie wiem ile można znieść w grze za 250 zł dla muzyki. Oraz wiele nowych pokemonów - ale one ani nie były ważne podczas samego przechodzenia DP, bo zazwyczaj są do złapania pod sam koniec, ani dzisiaj nic nie znaczą, bo te pokemony pojawiają się też w następnych, lepszych częściach. Dzisiaj nie trzeba kupować Pokemonów DP żeby sobie pograć Lucario, więc ta jedna wymieniana zaleta gry nic dziś nie daje. Nowości technologiczne związane z przejściem na DS-a dzisiaj też są bez znaczenia. To że gra wprowadziła specjalny/fizyczny atak jako cechę, gra online itd., nic mi w remake'u nie daje. Ogólnie cała promocja tej gry krzyczy, że nie ma sensu tym się interesować. Nintendo pisze o tym, że odtworzą oryginał "faithfully" (no kurna niezbyt mnie zachęcacie naprawdę, wolałbym właśnie żeby remake DP nie był "faithfully"). Oraz o tym że gra będzie bardziej "easy to understand" i "player-friendly", co w przypadku tej serii naprawdę mnie przeraża, bo z części na część już naprawdę zrobili z wątku single kompletny samograj mordujący prostotą i przesadnym tłumaczeniem wszystkiego. Oczywiście, online gra jest nadal dobra. Tylko że dosłownie wszyscy trenerzy w głównym wątku są beznadziejni, dodatkowo w ostatnich odsłonach (także Pikachu/Eevee) trzeba się naprawdę starać, żeby nie być przepakowanym o 10 leveli. Nie wiem ile oni jeszcze mogą brnąć w kierunku "easy to understand".
-
Pokémon Brilliant Diamond & Shining Pearl
Jako singlowe jRPG w którym się idzie do przodu i przechodzi, wiele z tych pokemonowych gier jest lepszych od większości edycji Pokemonów. Monster Sanctuary, Monster Hunter Stories itd. też. Natomiast jako engine do walk, zbalansowany roster postaci, system rozwoju itp., cała materia na której operujemy, to one wszystkie są absolutnie niczym w porównaniu do dzieła GameFreak. SMT ma sens tylko jak się prze do przodu, bo system jest tak łatwy do nadużywania i kompletnie pozbawiony balansu i niuansu. Nie wyobrażam sobie zostać w jednym miejscu w SMT, oszalałbym. Z kolei Pokemony dla mnie mają sens tylko kiedy się traktuje "przechodzenie gry" jako odpowiednik kampanii samouczkowej w innych grach online. Nawet nie wiem, czemu te gry są tak słabe. W pierwszej generacji trenerzy byli "normalni" - mieli wiele pokemonów, czasem pomysłowe taktyki, interesujące do eksplorowania lokacje, pewne sekrety, pamiętne postaci, sceny i melodie, pewną przestrzeń i wolność świetnie łączące się z kompaktowym rozmiarem. To była nawet jako singlowe jRPG świetna gra, wręcz wybitna jak na GameBoya, A teraz mamy... to co jest. Problem jest taki, że ją trzeba faktycznie przejść, bo inaczej nie mamy narzędzi do grania. Diamond/Pearl chyba nigdy nie przeszedłem mdr. Wielki fan serii ze mnie co nie. Ale serio, poruszanie się było tak wolne, że nie dałem rady w to brnąć. A może to było XY? W obu dość szybko się poddałem.
-
Pokémon Brilliant Diamond & Shining Pearl
Patrząc na rankingi pre-orderów w największych sklepach, Diamond jest dużo wyżej. Serio, kto kupić coś o nazwie "Pokemon Shining Pearl", z czymś takim na okładce. Lekki rzyg.
-
Luźne gadki
Kilka minut do końca, Portugalia przegrywa 0-1. I co, no oczywiście Cristiano Ronaldo wali absolutnie niesamowite gole z główki. Jak on jest w stanie tak skakać i nadać piłce taki kierunek i moc głową? Te celebracje, Pepe złapał ochroniarza i dołączył go do świętowania gola heh. Futbol jakby wracał do formy. 111 goli dla Portugalii. Wiele z nich w takich dramatycznych okolicznościach. Chociaż Portugalia jedyny raz wygrała złoto wtedy, gdy Cristiano nie grał w finale... chociaż Cristiano wiele razy grał średnio na wielkich imprezach, to ogólnie trudno nie mówić, że koleś ma chyba największą karierę reprezentacyjną w historii. Mało kto dał swojemu krajowi więcej niż jeden taki kapitalny wieczór, a Cristiano miał ich całkiem sporo. Koleś po prostu umie załadować bramę z niczego, albo dwie albo trzy.
-
Premier League
No właśnie dobre pytanie, jakie są oczekiwania. Cztery zespoły wydają się obecnie strasznie mocne. Taka Chelsea wygrała LM, zrobiła transfery, Saul na ławkę, to się o nich mówi, że są mocni. Ale taki "cichy" Liverpool w nich napieprzał jak w bęben, znowu jak w LM najlepszym piłkarzem był bramkarz, jeszcze przed czerwoną kartką był autobus. Liverpool bez plagi kontuzji nadal może zdominować ligę. Swoją drogą to ten 18-letni Elliott wygląda lepiej niż Wijnaldum, który pojechał na reputacji do PSG i tam wygląda jeszcze gorzej, niż w ostatnim czasie w Liverpoolu, strasznie mierne występy, przynamniej dla laika bo według ekspertów TV wnosi bardzo wiele taktycznej mądrości bez piłki. Nawet nie wiem, kto będzie mówił o rozczarowaniu, że nie zdobył mistrzostwa. Man United? Niby są wicemistrzami, i przyszedł Cristiano Ronaldo, dostając w wieku 36 lat najwyższą pensję w historii Premier League. No chyba powinni celować w mistrza. Może wystawią Cristiano na pozycji McTominaya, bo bez niego nędznie ta pomoc wygląda.
-
TRANSFERY
No i jest jeszcze Aguero. Już wczoraj klub ogłosił, że Busquets, Pique i Alba (a potem podobno Pijanić i Umtiti) zgodzili się na duże obniżki pensji, i Aguero został zarejestrowany. Aguero też jest wielką niewiadomą - ale ostatnio kiedy był zdrowy, był dobry. Tak że potencjalnie mamy wielki tercet Dembele-Aguero-Fati, jeśli oni byliby zdrowi. Czyli pewnie nigdy, ale pomarzyć można. Zresztą Depay jest świetny, na razie wygląda jak obok de Jonga (Frenkiego) drugi piłkarz światy klasowej w tym teamie. Koleś wygląda zaje'biście, nie wiem czy ktokolwiek w Barsie od czasów Fabregasa wyglądał aż tak dobrze w swoich pierwszych meczach. Ale no nie mogę, ten rok w Barcelonie to była taka beka. Nowy prezes mówił przed wyborami, w jakiej du'pie jest Barsa finansowo. No i objął władzę, no i przez pół roku nic nie udało mu się zrobić. Wielki plan sprzedaży piłkarzy i obniżek pensji ruszył na dobre... 31 sierpnia. Messi zapłakany, jego dzieci zapłakane, nie chce odchodzić ale musi... a Barsie się udało obniżyć budżet 31 sierpnia. Nie mogę no. W serialu komediowym by nie napisali tego w ten sposób, bo przegięte. Takie splunięcie w twarz najlepszemu piłkarzowi wszech czasów. Griezman to transfer idealny, pod kątem beki. Obawialiśmy się cały czas, że to się tak skończy, i to jest najlepsze. Piłkarzem był świetnym, ale Barsie na pewno niepotrzebnym, nie za taką kasę, nie przy takim długu. Odstawiał takie cyrki chcąc odejść, potem celebrował że zostaje w Atleti, potem jednak przeszedł. Dwa lata zawodził - grał co najwyżej nieźle. Myślałem, że może bez Messiego przejmie rolę lidera ofensywy, ale na początku sezonu też wyglądał kiepsko. W lipcu, gdy śmietnik już stał w płomieniach, genialne były wieści z prasy hiszpańskiej, że Barsa negocjucje z Atletico transfer Griezmanna... i nawet nie powiedziała o tym Griezmannowi, co go bardzo zasmuciło. Po odejściu Messiego, fani krzyczeli do Griezmanna na ulicy, na treningach, że to przez niego. Trochę mi go aż szkoda... ale bardzo malutko, bo szanse na boisku dostawał, 35 mln euro rocznie też. Depay w ciągu trzech meczów pokazał więcej jako taka wszechobecna, zawsze groźna "dziesiątka", niż Griezmann przez dwa lata. Jeszcze ten Emerson, którego prezentowali MIESIĄC TEMU mówiąc o wspólnej przyszłości, piłkarza na lata mdr. Sprzedany po miesiącu z zyskiem bodaj 5 mln euro na czysto. Albo cały cyrk wczoraj o północy, że nie wiadomo czy transfery przeszły na czas, czy minutę za późno, niektórzy pisali że transfery anulowane. Kurva no, zapamiętam ten rok w Barsie na zawsze. "Tato, dlaczego Messi odszedł z Barsy". "Synu, jak by ci to powiedzieć...".
-
eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
Outlaw genialnie to ogrywa, jestem pod wielkim wrażeniem treści i jak ją odkrywamy. Tylko ciężko może być to traktować jak grę, mi szło dość ciężko, po prostu nie wiedziałem co właściwie mam robić, a gra podpowiada w pewnym sensie co można robić, ale w sposób duuuużo mniej oczywisty niż popularne gry.
-
TRANSFERY
O tym szokującym ruchu mówiło się ze dwa miesiące, od kiedy Messiemu skończył się kontrakt i stało się jasne, że trzeba działać i sprzedawać. Atletico oczywiście może mówić o pełnym triumfie i lekkim teabagingu na Barsie. Odkupują gracza za dużo mniejszą kwotę, niż dostali, i coś nie wierzę, że pensji też Griezmann nie wziął mniejszej. A Messi i tak poza Barceloną mdr. Niesamowity transfer. Barsa chciała nawet pozyskać Joao Felixa na wypożyczenie, bo w sumie im by się przydał z całym szacunkiem dla Braithwaite'a który zaczął sezon przyzwoicie), w Atletico może nie dostawać zbyt wielu minut na ten moment. Fani się zastanawiają teraz, czy w Barsy będzie musiał na ataku grać de Jong. Już musiał na środku obrony, to może i tam. Saul ostatecznie w Chelsea. Tu już było wiele newsów "jednak tak, jednak nie". Wypożyczenie z opcją wykupu. Łatwo mu chyba nie będzie się przebić do jedenastki. Takehiro Tomiyasu oficjalnie w Arsenalu. Niezły młody piłkarz, ale oczywiście fani Arsenalu teraz potrzebują jakiegoś zbawcy, a taki nie nadejdzie. Od razu po tym ruchu, Hector Bellerin został wypożyczony do Betisu. Nikola Vlasić w West Hamie. Pisałem kiedyś, że był blisko Milanu. Jednak nie. W Milanie na razie na "10" nieźle wygląda Brahim Diaz, w WHU w sumie też zespół nieźle zaczął sezon, ale na jakiejś pozycji Vlasić coś tam pogra. Wygląda na to, że transfer Nicoli Taglifiki nie doszedł do skutku. Za późno zaczęli. Jesse Lingard też chyba nie wraca.
- SABLE
-
TRANSFERY
Mbappe raczej zostaje w PSG, na to wygląda. Oczywiście newsy w Hiszpanii płyną obficie w obu kierunkach, ale raczej PSG nie ma ochoty sprzedawać. Pewnie pójdzie za rok na wolnym transferze, i pobije jakiś rekord pensji. Real może w ostatniej chwili sięgnąć wobec tego po Eduardo Camavingę. Królewscy mają dobre relacje z jego agencją i nadal są chętni, chociaż przez ostatni rok cudowny nastolatek raczej obniżył loty. Nie jest w tym momencie podstawowym graczem w Rennes ani żadnej reprezentacji. Rennes w tym momencie raczej nie ma prawa żądać więcej niż 30 milionów euro za potencjał. Teun Koopmeiners w Atalancie. Jestem fanem tego piłkarza, mimo 23 lat jest już praktycznie legendą AZ Alkmaar. Defensywny pomocnik, czasem stoper, solidny, skillowy, dyrygujący kompanami. Szkoda, że sezon przerwano przez koronę, bo AZ mogło sięgnąć po wyjątkowy tytuł. A po roku nie ma już w klubie prawie nikogo z tamtej młodej jedenastki. W ostatnich dwóch latach Atalanta zaczęła sięgać po bardziej prestiżowych piłkarzy, budżet rośnie, pytanie czy jeszcze bardziej mogą zbliżyć się do mistrzostwa. Sabitzer oficjalnie w Bayernie. Wobec tego duże szanse, że do Lipska trafi Ilaix Moriba. Prezes Barsy wielokrotnie załamywał ręce, że Moriba/jego ojciec rozpuszczony i chce zbyt dużo kasy. Ale czy trudno oczekiwać wiele, gdy się w wieku 18 lat zaczyna regularnie grać w FC Barcelonie? Barcelona nadal stara się obniżyć pensje. Większość bardziej doświadczonych piłkarzy ma sfinalizować obniżki pensji. Do Juventusu może wrócić Pjanić, przy czym Barsa miałaby PŁACIĆ część jego pensji. Możliwe, że go Anglii (Tottenhamu) uda się sprzedać Emersona Royala. To wszystko miałoby pomóc nieco zbliżyć się do celów budżetowych, i dostać pozwolenie na zarejestrowanie do Ligi m.in. Sergio Aguero.
-
eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
Monster Train także stawia poje'banie trudny cel, ale to właściwie jest standard w rogalikach. Albo może: był, bo teraz możemy mówić o dwóch popularnych rodzajach rogali. Jeden idzie ścieżką od Rogue Legacy do Hadesa, i jest robiony po to, żeby go przechodzić. Drugi pozostaje bardziej klasyczny, i przejście gry jest naprawdę skrajnym osiągnięciem, i zazwyczaj wręcz ciekawostką, bo dodawanie sobie kolejnych wyzwań, modyfikatorów, próbowanie jak sobie poradzić gdy trafiają się dobre albo cienkie losowania itp. jest głównym sensem gry. Slayowe gry należą chyba prawie wszystkie do tej drugiej kategorii, chociaż znając życie kiedyś jeszcze pojawi się jakaś gra integrująca Slayowy styl z progresem historii. Ja w nie wszystkie gram dziesiątki godzin z przyjemnością, nigdy nie zbliżając się do "bycia dobrym". Szczerze mówiąc to przejście tych gier na najwyższym ascencie wydaje mi się jakieś niemożliwe. Aha, właśnie, widziałem gdzieś komentarz, że spatchowano Griftlands na Switcha. Pewnie kiedyś wymięknę i kupię, mam nadzieję że gra faktycznie działa teraz znośnie na handheldzie. Hypnospace Outlaw - ciekawa gierka, albo może wręcz dzieło sztuki. Trudno mówić o gameplayu. Gra ma szalenie ciekawą konstrukcję, czyli używamy prymitywnej przeglądarki rodem ze wczesnych lat 90. i napotykamy potrzebne informacje czy treści. Gra też w żaden poza-diegetyczny sposób nas nie informuje, co właściwie mamy robić, więc dość często można poczuć się bardzo zagubionym. Grę trudno mi polecić, bo jest tak wyjątkowa, że ani to do czegoś porównać, ani przewidzieć, komu się spodoba. Evergate - gra jest uroczo wykonana, ale w pełni ograniczona do kolejnych planszy platformowania. Po prostu ekran za ekranem jest sporo kombinowania jak doskoczyć w określone miejsce, i w razie niedoskoczenia powtarzania tego samego. Wyzwania są dość oryginalne, dzięki unikalnej technice skakania/wystrzeliwywania się w tej grze. Dość szybko zacząłem mieć problemy. Gra była już na przecenie za jakieś 25 zł i jak na tę cenę jest dobra. Po prostu to jest samo platformowanie, bardzo mało jakiejkolwiek eksploracji czy historii. Manifold Garden - to jest trochę jak Monument Valley w 3D. Gra o architekturze i zagadkach, nie ma wiele zawartości (ot, kilka godzin do przodu), ale z przejmującym nastrojem. Escher, Incepcja, nieskończoność. Koncept rozwala, i gra zostawia cię z nim aż się przyzwyczaisz, bez podpowiadania za wiele. Jedna z najbardziej bombastycznych, monumentalnych gier na tej generacji.
-
Premier League
Tak się śmiałem z kontraktów rozdawanych przez United, ale teraz muszę im oddać: dostający bodaj 20 milionów De Gea dzisiaj naprawdę wiele im pomógł. Ogólnie trochę nędza no, Sancho wygląda tragicznie jak na razie, środek pomocy bez kręgosłupa gdy nie ma McTominaya. Jak rywal się broni, to chłopcy Ole mają ciężko. Adama Traore jest nadal fascynujący. Koleś mija rywali jak nikt na świecie, mogą tylko patrzeć. Tylko no rzadko kiedy jakikolwiek gol z tego wynika. Szkoda go na Wolves.
-
eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
Włączyłem ten Monster Train no i wsiąkłem, hype is real. Gra tak kompaktowa, że głupio grać siedząc przed TV, ale na handheld idealna. Wiadomo że dość podobne do Slaya, ale po dłuższym czasie niegrania w Slaya właśnie bardzo wciąga coś nieco podobnego, ale innego. A Hat in Time za pół ceny. Szczerze mówiąc, nigdy się nie wkręciłem w tę grę. Nie wiem, czemu część osób wymienia ją wśród najlepszych ever. Dla mnie była drętwa i plastikowa. Ale może jeszcze spróbuję. Gardens Between za 17 zł. Za tę cenę naprawdę dobra przygodówka. Ta gra dostała oceny poniżej 8/10 bo jest bardzo krótka, ale ma fajne zagadki i ogólnie za tę cenę jest na plus. Carto, Narita Boy, Roki, I am Dead - kilka innych krótkich gierek z ciekawym pomysłem na wykonanie. Również pierwszy raz mają większe przeceny. Dwie ostatnie stawiają na fajną historię, Carto na zagadki, a Narita Boy to bardzo retro nawalanka, która poszła dalej niż większość "retro" gierek w wizualnej inspiracji. Ale może być ciężko.
-
France : Ligue 1
Okej, ale dzisiaj to już chyba naprawdę. Wszystko wskazuje na to, że przynajmniej przez kilka minut powinniśmy zobaczyć tercet Messi-Mbappe-Neymar naraz na boisku. Być może jeden tylko raz! Mbappe nadal chce odejść i klub wydaje się z tym pogodzony. Ale już niejeden raz gwiazda futbolu chciała odejść, a jednak została i po pół roku już było inaczej i byli szczęśliwi. PSG wie to samo najlepiej... Nie tak dawno to Neymar mówił, że już na pewno nigdy nie założy koszulki PSG, że nie wróci do treningów, że tylko Barsa itd. Obecnie Barsa jest w du'pie, Neymar szczęśliwy w PSG namówił Messiego do przyjścia, i jest cała paka. PSG nadal ma mnóstwo kontuzji, większość podstawowej jedenastki powoli wraca do formy sportowej, Neymar i Messi nie pojawili się na boisku od finału Copa America, zespół gra kiepsko (po cichu taki Wijnaldum wygląda na razie kompletnie beznadziejnie), ale i tak mają 9 pkt. po trzech kolejkach. Oj, biedne Reims... Biedna cała liga francuska...
-
SABLE
Nie no wiadomo że trochę żart, są też jakieś inne dobre gry na Xboxa (Ninja Gaiden Black, Red Dead Redemption 1...), i ogólnie zbierałem się do kupna, ale faktycznie mam nadzieję, że to właśnie teraz się stanie, w sam raz na wydanie Sable, bo i w sumie na żadną grę na Xboxa od dawna w żaden sposób nie czekałem. Konsola droga nie jest, biorąc pod uwagę gamepassa. Mój wybór to było albo kupić Xboxa, albo wydać więcej kasy na zestaw PSVR+dosłownie 5 gier, które są tylko na PSVR, tylko po to, żeby jednak mieć te 5 gier zaliczone i wiedzieć o nich wszystko. 5 gier mdr. To jest dla mnie drogi hardware, Xbox jest niesprawiedliwie tani, no ale trudno nie skorzystać.
-
Serie A
Tym razem to góvno odziedziczył mdr. Ta pomoc złożona z czterech środkowych pomocników Bentancur, Danilo, Rabiot i McKennie to jakaś komedia jak na to, jaką potęgą jest Juve. A Allegri wszystko co usłyszał jak na razie, to że przyjdzie Locatelli (który może wiele dać, niech dojdzie do zdrowia), a odejdzie Cristiano, no dobra przebudowa. Kilka lat za Allegrego, Juve wygrywało jeszcze z braku poważnej konkurencji, ale też wygrywało mecze seryjnie czasami grając naprawdę cienki futbol. Nie wiem, może Allegri ma na to patent, a może liga się zrobiła mocniejsza, bo tytuł nie powinien w tym sezonie przyjść za darmo. Co jest tym gorsze przy budżecie Juventusu, ale ich skład serio nie imponuje. O Correi pisałem, że super, ale nadal brak w Interze bramkostrzelcy - no to Correa strzelił dwa gole w ciągu pierwszych 15 minut dla klubu. A, to spoko. Inter za Inzaghiego nie będzie jakiś okaleczony. Dżeko to może nie Lukaku, ale na razie wygląda na lekko odmłodzonego. Dobra pomoc, dobry tercet stoperów, Darmian wygląda spoko na tle rywali z dolnych rejonów Serie A. Paradoksalnie, Lazio nie ma się czym martwić z odejścia Correi, bo oni to dopiero wyglądają dobrze. Felipe Anderson ma znowu jeden z tych swoich momentów, gdy wygląda dosłownie jak Messi. Ciekawe, jak długo to potrwa. Tak czy siak, bez Lukaku i Cristiano, to chyba Siergiej Milinković-Savić jest najlepszym piłkarzem we Włoszech. Wśród najlepszych na pewno jest nadal Luis Alberto. Do tego dochodzi też nadal regularny Immobile, zbierający te swoje góvniane gole jak w niezawodnej liczbie. Do tego hiszpański 18-latek Raul Moro może w tym sezonie zacząć potwierdzać w końcu hype z rozgrywek młodzieżowych. Styl z Maurizio Sarrim powinien być efektowny, pytanie jak będzie z obroną w Lazio. Ale na razie wyglądają ciekawie. Może też ktoś inny się włączy do walki o tytuł, chociaż na razie to te dwa kluby zwróciły moją uwagę czymś pozytywnym. Sęk w tym, kto będzie regularny, bo Juve latami zdobywało tytuł grając czasem nędznie, ale stabilnie.
-
Premier League
I te wywiady po meczu. Arteta: "Zaczęliśmy dobrze, niestety szybko stracona bramka ustawiła mecz, a potem utrata drugiej bramki znacząco pogorszyła sytuację... przepraszam że przegrywamy, musimy się poprawić... Formacja nie była zła, poprzedni mecz graliśmy 4 obrońców i też przegraliśmy..." Pep: "Arteta to świetny menedżer, po prostu mają 8 kontuzjowanych piłkarzy... Arsenal musi mu zaufać i dobrze na tym wyjdą"
-
Premier League
Najlepsze dla mnie było jak w bodaj 20. minucie bramkarz City trzymał piłkę i napastnik Arsenalu naciskał na niego gdzieś tak PIĘĆ CENTYMETRÓW od niego i Ederson dalej kopnął w niego, piłka oczywiście sie odbiła w stronę bramki, ale jakimś cudem na aut, a nie między słupkami. Idealne podsumowanie sytuacji obu klubów. Man City nie chciało płacić za Cristiano Ronaldo i próbuje sobie strzelić najgłupszego gola w 20. minucie meczu, bo Arsenal sam nie da rady a i tak już jest 2-0. Ogólnie ten klub ma taki luz i wyje'bkę, jakby nic nie musieli, a Arsenal ile by się nie starał to i tak nic im nie wychodzi. Ogólnie Ederson ile razy dzisiaj dostaje piłkę to zachowuje się jak dziecko, które musi pokazać wszystkim dokoła jak bardzo jest znudzone. Trochę poniżenie dla rywali. Koleś bierze tę piłkę, coś się tylko nią bawi w miejscu, i się patrzy na Arsenal: "no róbcie coś, tumany". Ile można.
-
SABLE
Chyba kupuję Xboxa dla tej gry mdr. Nie powinienem się nastawiać, bo to przecież niemożliwe, żeby dwóch kolesi z Londynu zrobiło dobry, nienudny open world. No nie? Marne są szanse, żeby dwóch typów było aż tak utalentowanych i w robieniu grafiki, i dźwięku, i kontroli nad postacią, i dialogów, i questów, i mapowania, i... tak dalej. Gra już prezentuje się doskonale, nie powinienem wierzyć, że gameplay osiągnie podobny poziom. Jednak dla mnie vibe znaczy wiele, zresztą ja ogólnie uwielbiam gry, które zrzynają chociaż trochę z Breath of the Wild. Breath jest tak potężną grą, że nawet gry zrzynające choć jeden element wypadają doskonale, jak Short Hike czy Haven. Tutaj chyba nie będzie ani tempa z tego pierwszego, ani muzyczki i walk z tego drugiego, ale będą piękne widoczki i ogólne uczucie swobody. W grze nie będzie prawie żadnych ograniczeń co do kierunku, świat będzie wolny do eksploracji - przykładowo będziemy mogli wykonać questy zanim ktokolwiek akurat nam powie, że te questy istnieją. Wśród porównań twórcy wymieniają, oprócz Short Hike (który ich podobno wnerwił ustawiając poprzeczkę aż tak wysoko) także np. The Touryst oraz Outer Wilds. Czyli, no, zeldowo - gra ma jakiś określony początek i koniec, a co zrobisz pomiędzy nimi i jakie wątki zobaczysz, to głównie twój wybór. Jeśli chodzi o sterowanie, to twórcy mówią, że najbliżej im do gier Team ICO - chcą, by było czuć małość postaci w świecie. Duże nastawienie na pojazdy - długie, samotne podróże jak na koniu. A kiedy z nich wyjdziemy, to Sable będzie się nieco męczyć ze wszystkim. Na pewno część osób na to będzie tak samo jęczeć. Sama animacja bohaterki będzie chyba niesamowicie kontrowersyjna i niejeden łowca klatkażu powie, że dostał wymiotów. Jednakże pod względem celów gra jest dużo pełniejsza i bardziej RPG-owa, niż większość tych Icowych gier na nastrój, bo jest i sporo dialogów, i różnorakich questów, rzeczy do zbierania itd. Scenariusz pisze Meg Jayanth, znana z (fragmentów) 80 days, Sunless Sea, kapitalnych gier dla miłośników czytania i fajnie pomyślanych interaktywnych dialogów, to daje mi nadzieję na niezły poziom. Twórcy zakładają, że część osób pewnie będzie przewijać dialogi, ale są przekonani, że zagłębiając się uważnie odkryjemy wiele zaskakujących aspektów historii tego świata i postaci. Za muzykę odpowiada Japanese Breakfast (ale ta piosenka ze zwiastunu to wyjątek, w grze jako takiej nie będzie wokali), a za sound design koleś, który robił to w Manifold Garden i Bad North, więc to też brzmi nieźle. Trudno mi aż uwierzyć, że ta gra w końcu naprawdę wyjdzie. Była wśród najbardziej oczekiwanych od tylu lat, a to kurde dwóch kolesi robiło przez ten czas, zaczynając od zajawki aż wyszedł im z tego cały open world. Mimo wszystko czasami muszę się podjarać jakąś piękną grą, jak Gris. Xbox za miesiąc pewnie wleci.
-
Hades
Zamierzenie Hadesa jest dość oczywiste dla fanów Pyre. Pyre było w sumie arcydziełem, ale ambitnie pomyślany pacing był bardzo dziwny. Pyre jest jedną z tych gier, które warto jest przejść wiele razy, by sprawdzać różne wybory, kombinacje i jak się rozwinie historia. Jednak inne elementy gry nagle stają się repetytywne. Twórcy zauważyli, że ogromna większość "graczy" nie chce przechodzić żadnej gry wiele razy. Widzą "koniec" i ciśnienie opada jak po orgazmie i gra leci z dysku. Cała praca nad wieloma wariantami i rozgałęzieniami była więc jakby zmarnowana. Jakość gry nie zmienia faktu, że jeśli zakończenie pojawia się po kilku godzinach, to gracz również zdeinstaluje po kilku godzinach, napisze dobrą recenzję ale gra za chu'j sukcesu nie odniesie. Hades powstał więc nie tyle jako zżyna z popularnego gatunku roguelite'owego, co jako adaptacja gry narracyjnej na coś, co więcej graczy faktycznie będzie "przechodzić" w sposób, który pozwoli im doświadczyć tego co w grze jest fajne Hades jest naprawdę dobrze zbalansowany po roku early accessu. Jeśli coś wydaje się wam zbyt mocne albo zbyt słabe, to jest to dobry sygnał do zastanowienia się, co inni z tym mogą robić, że osiągają tak odmienne efekty. Hades jest naprawdę wyjątkowo dobrze zbalansowanym rogalikiem. Jak dla mnie jest absurdalnie dobrze zbalansowany jak na to, jak przejrzystą jest grą. Nie kojarzę naprawdę innej takiej gry, że praktycznie każdy run jest "równy", choć jednocześnie grałem prawie w każdym runie inaczej, bo boony są supermocne i decydują o tym, jak faktycznie atakuję i bronię. A serio grałem w tego sporo. To nie ma być jakiś lootfest jak w Dead Cells, tylko jakość w prostocie. Jest 6 broni, ale wszystkimi gra się naprawdę fajnie. Albo nie... ale jak dla mnie to wolę postokroć 6 broni takich jak w Hadesie, niż 600 takich jak w Dead Cells, gdzie nigdy nie widziałem czegoś, co było faktycznie warte różnicy. Trudno byłoby tego oczekiwać jak jest 600 broni. Dead Cells zaczęło swój early access 4,5 roku temu, a jeszcze dwa miesiące temu pojawił się kolejny (setny?) update mający poprawić balans, który wzmocnił 70 broni i osłabił 20. Ale nastawiony na masowe klikanie cyferek design siły i wyzwania w Dead Cells sprawia, że ta gra będzie zawsze skłaniała graczy do chodzenia po linii najmniejszego oporu. Ogólnie Dead Cells mnie wciągnął, ale w bardzo inny sposób, dla mnie DC to gra, która wciąga tylko chęcią osiągnięcia celu. Jakby to zabrać, to samo eksplorowanie miejsc, skakanie, walka itd. nie były jak dla mnie ani trochę dobre same w sobie. Gra jest wyjątkowo przejrzysta, to że skille w lustrze mają "drugą stronę" to jedyna rzecz, która nie jest dosłownie w każdym detalu co do milimetra opisana graczowi. I nie wiem, jak to lustro przeszło rok early accessu, bo ja też się kapnąłem o nim po kilkudziesięciu godzinach heh.
-
Elden Ring
To wszystko brzmi superzachęcająco. Uwielbiam jakość gier From, ale niezbyt ich konstrukcję. Otwarty świat z fast travelem (oraz mapa z możliwością zaznaczania miejsc na później! Oraz podobno znacznie łatwiejsze unikanie starć!) oznacza, że z natury nie będzie chyba marnowania godzin na klepanie potworów, które już rozwaliłem, ale ciągle za mną latają. Nawet jeśli gra będzie miała momenty, gdzie po kolei trzeba znieść dużo walk i jest ciężko, to tutaj powinno to być znacznie mniej nużące, jeśli będzie odskocznia w postaci innych dostępnych szybko miejsc, gdzie będę mógł porobić inne zadania, pójść w innym kierunku, może po drodze przypakować, a potem swobodnie sobie wrócić. Stety/niestety w dungeonach nie będzie opcji fast travel. Super wieścią jest zapowiedź zróżnicowanego świata, w którym dungeony nie będą ściśle zamkniętymi kapsułami, ale mają mieć różne płynnie łączące się ze światem kształty. Jedną z wad Zeldy było to, że dungeony były tak odseparowane od reszty gry i nie mieliśmy momentów, gdzie by było skupisko zagadek, możliwości i walk w sposób faktycznie wykorzystujący to co najlepsze w tej grze. Pytanie, czy uda się zachować jakość, bo duże open worldy zazwyczaj są nudne na dłuższą metę, a Soulsy jako stosunkowo zamknięta gra nie miały jakoś bardzo dużo lokacji i mogły się skupić na dopieszczeniu każdej minuty. Ogólnie gry AAA są zazwyczaj bardzo powtarzalne, a gry From wyróżniają się od 10 lat niepowtarzalnością, dużą liczbą bardzo odmiennych przeciwników i broni itd. Jeśli oni są w stanie zrobić taki sam wypas tylko w otwartym świecie, i jeśli chodzenie dokoła nie będzie zbyt powolne, to nie wiem no, oszaleję z podjary. W ogóle to nazwa na ognisko w tej grze to "a site of lost grace" i w wywiadach twórcy cały czas używają tego wyrażenia opisując gameplay. Odwiedź a site of lost grace, odpocznij w a site of lost grace. Oj, From, tęskniłem za wami.
-
TRANSFERY
Aż mi się przypomniały czasy Cristiano w Manchesterze, jak połowa postów w tym kąciku to była walka o ludzkość jak w Hyde Parku. Męska, waleczna, konkretna, prawilna, jedyna właściwa Angielska Piłka kontra ciotowata, pedałowata, oszukująca, płacząca, niemęska itd. hiszpańska piłka. Chyba nigdy nie było tak mocnego hype'u na jakikolwiek zespół, jak na Manchester w obu finałach przeciwko Barcelonie, która miała nie mieć szans według foruma mdr. Jak Cristiano poszedł do Hiszpanii, to też wyszło na to, że jednak jest niemęski i niedobry, od tego czasu żaden pojedyczny piłkarz nie miał już takiego supportu, ani trochę. Powiem wam że mi się śniło, że Cristiano strzela gola na bodaj 4-0 w debiucie, zdjął koszulkę i biegł bardzo daleko, bodajże nawet wybiegł z boiska na korytarz xD Nie, nie pamiętam żeby kiedykolwiek wcześniej mi się śnił futbol. Ten ruch ma więcej sensu, nie tylko w sensie nostalgii, której Cristiano raczej zbyt wiele nie ma (ze źródeł płyną sugestie, że Jorge Mendes mocno sobie zagrabił, spieprzając tak sprawę przez całe lato). Man United to klub, który akurat lubi zaoferować gwieździe mnóstwo kasy i się nie przejmować. Zawsze mieli dużo większy budżet płacowy od Man City, ale przy tych nowych kontraktach Cristiano, Cavaniego, Varane'a i Sancho to w ogóle odlatują. Dług rośnie, a zespół wygląda tak, że w ostatnich meczach ich najważniejszym piłkarzem wydaje się McTominay mdr. Ludzie tak ryją z Man City i PSG, że nie wygrały Ligi Mistrzów, ale po cichu nadal najbogatszy klub świata celebruje drugie miejsce w lidze, bo się rzadko im udaje. A w LM od 10 lat nie byli dalej niż w ćwierćfinale, a i to rzadko. Teraz może pora coś wygrać. McTominay wypadł na 1-2 miesiące i Man United próbuje pozyskać Rubena Nevesa.