Treść opublikowana przez ogqozo
-
The Legend of Zelda: Link's Awakening
Aonuma w wywiadzie potwierdził, że grę robi Grezzo. W sumie oczywisty wybór po tylu już portach i jakiś czas temu tu pisałem, że pewnie tak jest (Link's Awakening jako sztandar fali gier typu "byłyby na 3DS-a"), no ale już oficjalnie - tej gry nie robią ludzie od serii Zelda.
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Z wywiadu z Kotaku. Konkretów oczywiście zero. https://kotaku.com/breath-of-the-wild-is-getting-a-sequel-because-the-team-1835624233 "Breath of the Wild nauczył nas, jak świetny tytuł powstał, kiedy skupiliśmy się na stworzeniu lokacji z wielorakimi możliwymi rozwiązaniami. To jest jedna rzecz, którą chcę dopracować i traktować jako inspirację w dalszej pracy" "Gdy wypuściliśmy DLC do Breath..., zdaliśmy sobie sprawę, że świetnie można tak dodać więcej elementów do istniejącego świata. Ale technicznie rzecz biorąc, DLC to generalnie dane - dodajemy dane do istniejącego wcześniej tytułu. Więc kiedy chcieliśmy dodać większe zmiany, DLC nie wystarczy, i wtedy uznaliśmy, że sequel to dobre rozwiązanie" (...) "Mieliśmy wiele pomysłów i uznaliśmy: to jest za wiele pomysłów [na DLC], po prostu zróbmy nową grę i zacznijmy od zera"
-
Star Wars Jedi: Fallen Order
Spora konfuzja się zrobiła z tą grą po tym, jak wyszło z zamkniętych pokazów, iż ten publiczny był kompletnie mylący co do charakteru gry. Wiele osób mówi teraz tak: rozumiemy... To jest gra EA, to są Star Warsy. To powinien być masowy target, który chce nawalankę do przodu - ludzi, których określenie "no levele jak z Metroidów, Dark Soulsów" nie wprawi w podnietę, tylko zniechęci. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że EA kolejny raz po prostu zarzyna grę i studio, wciskając bez widocznego powodu ewidentne kółka w kwadratowe otwory, i znowu efekt będzie taki, że w ramach kompromisu ani nie zadowoli graczy, ani kasy nie przyniesie. Co oni robią do cholery.
-
TRANSFERY
Właściwie po przemyśleniu nie dziwi mnie ten transfer. I mean, klub który podobno dał 66 milionów Chelsea za transfer 30-letniego Diego Costy, który przez większość kontraktu gra fatalnie, może równie dobrze dać 120 mln za transfer młodziaka, którego nawet w razie wtopy będzie można łatwo sprzedać. Nie no, a tak serio. Co Atletico właściwie może zrobić z przychodem z transferu Griezmanna? Nie może zatrudnić innego Griezmanna, bo takiego typu piłkarz nie przyjdzie do Atletico. Ich historia sprowadzania graczy solidnej renomy jest w sumie dość cienka, większość i tak zawodzi (najwyższy transfer w ich historii, Thomas Lemar, ma jak na razie za sobą padaczny sezon i w sumie gra tylko za nadzieje, bo grając na wynik Atletico go posadzi na ławce). Właściwie czemu równie dobrze nie zaryzykować z piłkarzem, który grając tak w tym wieku, może okaże się jednym z najlepszych na świecie, i realnie coś przesunie jeśli chodzi o pozycję Atletico na świecie. Jeśli im wyszło, że w razie wtopy klub się nie zawali, to równie dobrze mogą zaryzykować jakąś wyraźną zmianę na plus. Transfery 28-letnich weteranów reprezentacji też często zawodzą, zwłaszcza w Atleti. Angelinio - trafił do Man City. W PSV Eindhoven był na swoistym wypożyczeniu, a mistrzowie Anglii skorzystali z prawa odkupu. Koleś naprawdę podbił Eredivisie, trafiając do wszystkich jedenastek sezonu i będąc uznanym za jednego z najlepszych graczy w lidze. Piłkarz frapujący. Lewy obrońca o wyglądzie Seby, raczej średnio solidny w obronie. Ale te wrzutki, i to turbo. Naprawdę ma widoki, by być niedługo postacią w Man City. Rodri raczej też nadchodzi. Jego klauzula ma wynosić jedynie 70 mln euro. Chętni są wszycy, ale najbliżej podobno jest Man Cirt. Kolejny transfer, który wydaje się idealnie odpowiadać na potrzeby City. W końcu Fernandinho kiedyś jednak się zestarzeje. Jestem pod wrażeniem, że City udawało się nawet wyciągać jakieś wyniki z pomocą Silva-Guendogan-Silva (z Guendoganem w roli "defensywnego"), ale to jednak wyraźnie słabsza ekipa w tej formie.
-
Cadence of Hyrule
Trudno zrozumieć, o co ci chodzi. Teraz to brzmi jakbyś próbował opisywać normalny tryb gry. W trybie fixed beat (nazwany tu w temacie "wyłączeniem rytmu"), pająk, jak się nie ruszasz, wygląda tak. Nawet jak potwór ma już pewien wcześniejszy etap animacji skoku czy ataku, to będzie go trzymał na pętli i pół godziny bez ruchu jak się nie ruszysz.
-
TRANSFERY
W sumie życzę wszystkim, żeby Pogba odszedł. Ten zespół był fatalny poza Pogbą, zwłaszcza w tym sezonie, gdy nawet defensywa rozczarowywała. Ile grał Pogba, tyle grał cały United. Gdy grał jak czołowy pomocnik świata, to wygrywali. Jak mu forma spadła w drugiej połowie sezonu, to United zaczęło wyglądać jak ekipa co najwyżej na środek tabeli, bez opcji B na ofensywę innej niż "daj do Pogby". Nie był idealny, ale czy piłkarz robiący tyle rzeczy na boisku mógłby być? Narzekającym fanom United życzę odejścia Pogby oraz, I guess, znacznie lepszej gry, jak sądzą. Ciekawe też, kto go może zastąpić. West Ham ściągnął Pablo Fornalsa. Nie jest to taka przesada, gdy niektórzy fani mówią, że Man United może powoli zazdrościć takiemu West Hamowi ostatnich nowych graczy: Felipe Anderson, Fornals, Issa Diop (MU o niego pyta), Declan Rice... Ekipa Solskjaera chyba przegra z Tottenhamem walkę o nabycie Ndombele, nadal ma nadzieje na Tielemansa, może na Lo Celso, gdzieś tam dostępny jest pewnie Rabiot, w bardziej ofensywnej roli dostępny jest Mario Fernandes. Przy takim budżecie, jaki ma Man United, to niby nie powinno być trudne. Ale mam mocne wrażenie, że wymienienie Pogby to ich ostatni problem do poprawy wyników na ten moment. Niestety wątpię, by klub wpadł na tak genialny pomysł by oddać Pogbę. Nie wiem, może on jest jakimś cichym rakiem, którego zniknięcie uwolni potencjał ekipy i zaczną wszyscy grać inaczej. Ale patrząc na boisku, to jest jakby Chelsea oddała Hazarda. Nie brzmi jakby mieli po tym szanse zachować obecny poziom, a to nie tak, że jest on zadowalający.
-
Polscy fachowcy i ''eksperci'' od piłki nożnej
Koleś raczej nie nazwał Hajty mordercą z tej dokładnie racji, że jechał 70 w mieście (według innych źródeł 120, ale już załóżmy że łżą), tylko raczej za ten fragment akcji, w którym nie zatrzymał się przed przejściem na którym znajdowała się kobieta przechodząca przez jezdnię lecz uderzył w nią samochodem, w rezultacie którego to uderzenia osoba ta umarła. Myślę że o ten detal głównie chodziło Twitterowiczowi @zielonykula.
-
Polscy fachowcy i ''eksperci'' od piłki nożnej
Doceniam że Stano wszedł kolesiowi w tłumaczenie, że morderstwo to tylko celowe zabicie człowieka, a Hajto tylko nieintencjonalnie jechał co najmniej 20 km ponad dozwoloną prędkość i skierował swój samochód przez przejście na pieszych na którym znajdowała się w danym momencie 74-letnia kobieta, więc się nie liczy, nic się nie stało, Tomek fajny kolega z którym będziemy przez następną dekadę moralizować na Twitterze.
-
Cadence of Hyrule
Którzy? Nie włącząłem tej opcji w każdym miejscu, ale już w dość sporej liczbie i nigdy nie było inaczej... Nie mówiąc o tym, że w samej grze jest napisane że tak to działa i wszyscy w internecie piszą że tak to działa... Może to jest jakiś zwrot akcji na dalszych etapach.
-
Final Fantasy VII Remake
No, tak... co jest skutkiem tego jak wykreowano i jak chciano świat, próbując zrobić coś co umożliwi ciekawą rozgrywkę i ładny show w TPP (jednocześnie chcąc zrobić dużą grę i silnik który będzie obsługiwał wszystkie ich gry na nowej, wprowadzającej HD generacji, itd. z problemami). W wywiadach twórcy FF13 normalnie mówili, że np. miast nie było, bo ciężko im je było po prostu graficznie stworzyć w odpowiedniej rozdzielczości. Można się śmiać, ale dla tej firmy nieraz nawet możliwe bywa niemożliwe. Od czasu ostatniego Final Fantasy, którego powstawanie nie było niesamowitą męką dla studiów SE, minęło ze 20 lat.
-
Copa America Centenario 2016
Nie zakładając nowego tematu chciałem zwrócić uwagę, że rozpoczęło się kolejne Copa America, w samej Brazylii. Na otwarcie, gospodarze pokonali 3-0 Boliwię, a Coutinho znowu wyglądał jak piłkarz którym powininen być Coutinho. Wśród reprezentacji walczących o Copa America znalazły się w tym roku Japonia oraz Katar. Dziś o 23 mecz wyładowanych (zmęczonymi, urlopowymi) gwiazdami reprezentacji: Argentyna-Kolumbia. Do tego te zarąbiste nowe koszulki obu reprezentacji. Czy w tym roku Argentyna po raz 5 w ciągu 6 edycji awansuje do (przegranego w karnych) finału???
-
Luigis Mansion 3
Dla mnie to położyło tę grę. Nie wiem, jak można było w 2013 roku zrobić handheldową grę z tak długimi misjami, które zapisują stan gry tylko na koniec. Po niezbyt długim czasie odechciało mi się w ogóle włączać grę, bo nie wiedziałem, czy zdążę cokolwiek faktycznie zrobić. Jeszcze żeby to były niepowtarzalne misje typu "idziesz do przodu" to wiadomo, ale kurczę one się działy w tym samym miejscu i wymagały powolnego progresu w możliwościach jego eksploracji mdr. Dalej nie wierzę że to uznali to za dobry pomysł.
-
Champions League
W sumie z racji dzisiejszych wieści o Ziyechu i Neresie, przypomniałem sobie, żeby to skomentować. Po pierwsze, forumowi nie zaszkodziłoby sprawdzić w słowniku co znaczy słowo "wyprzedaż". "Wyprzedaż" widzimy teraz w Monaco czy PSG, i innych klubach na różnym szczeblu, które muszą dopiąć budżet przed końcem czerwca. Z tej racji piłkarze są puszczani, byle kogoś sprzedać. Gracze dobrzy, gracze, których warto mieć, jeśli tylko cię na to stać - młodzi, obiecujący, z niskimi kontraktami; gracze, którzy nie musieli odchodzić. Podobna rzecz czeka np. Real Madryt, który ma już niemal 40 graczy w składzie i zdaniem "Marki", odejście jest "pewne" w przypadku 11 z nich. Żeby faktycznie takiego cudu dokonać, Real będzie musiał wyprzedawać mocno. Większość jego piłkarzy ma za sobą nie najlepszy okres oraz wysokie kontrakty, więc trzeba będzie naprawdę prosić, by ktokolwiek ich zechciał wziąć. To znaczy słowo wyprzedaż. Ajax jest w odwrotnej sytuacji. Odejdą kluczowi gracze - jak zawsze. Od dekad Ajax nie ma finansowo szans z wieloma innymi klubami. Różnica jest taka, na jakich warunkach. Jeśli chodzi o de Ligta i de Jonga, OBA z tych transferów oznaczają pieniądze niemal równe całemu rocznemu budżetowi Ajaxu. To jest przeciwieństwo wyprzedaży. To jest sprzedaż towaru, który jest w ekstremalnie wysokim pożądaniu. To są pieniądze historycznie ogromne jak na Eredivisie. Te pieniądze pomogą Ajaxowi wzmocnić swoją pozycję finansową znacząco. Klub, który do ostatniej kolejki walczył o odzyskanie po latach tytułu w Eredivisie, dzięki sukcesowi w LM nagle kolosalnie odskoczy rywalom pod względem pieniędzy. Udało im się ostatnio lekko odskoczyć PSV i Feyenoordowi, a teraz będą od nich wielokrotnie bogatsi. To dowód na to, i skutek tego, że od kilku lat klub wzmacnia się, na ile może. Jeszcze kilka lat temu, kiedy Ajax sprzedawał swoje największe gwiazdy, to mówiliśmy o kwotach kilku, może do dwudziestu kilku milionów, za takie gwiazdy jak Davy Klaasen, Kenny Tete, Jairo Riedewald, Riechedly Bazoer czy Amin Younes. Przełomowymi wyjątkami na tym tle byli jedynie Davinson Sanchez oraz Arkadiusz Milik, co dziś brzmi jak zabawne odległe wspomnienie. Wymienione nazwiska - to byli najatrakcyjniejsi piłkarze Ajaxu wtedy. Klub przebudował się finansowo i rok temu mógł zrobić coś, co w Holandii było do tej pory nie do pomyślenia - zatrudnić faktycznych graczy z samej Premier League, w postaci Duszana Tadicia oraz Daleya Blinda. To właśnie Tadić, razem z 26-letnim Ziyechem (jeśli będzie chciał teraz odejść, odejdzie tanio), Lassem Schoenem czy Nico Tagliafico, należeli do kluczowych graczy dla sukcesu w LM. Suto opłacane doświadczenie. Przypomnijmy, że ledwie rok temu Ajax odpadł w ELIMINACJACH Ligi Mistrzów, chociaż de Ligt, de Jong, Neres, van de Beek, Onana itd. też byli na boisku. Tak więc ewidentnie nie ma tak, że jest jakieś magiczne pokolenie, które samo w sobie gwarantuje wygraną. Ten sukces jest też więc już efektem wzmocnienia się finansowo Ajaxu, i ci starsi gracze niekoniecznie mają powody odejść. Tadicia żaden Juventus nie ukradnie. Oczywiście, rola de Ligta i de Jonga jest również duża. Ale to zupełnie nie tak, że Ajax nagle przypadkowo sobie wyhodował całą ekipę juniorów na top Europy i ich "wyprzeda" bo taki jest wredny. "Zbyt dobrzy" gracze zawsze w futbolu idą wyżej, pytanie gdzie i za ile. Taki de Ligt zawsze by odszedł, tylko może za 20 mln, nie za 80 mln. A czy może Ajax sam może po prostu "być wyżej"? W dzisiejszym futbolu - może tylko w taki sposób, jak obecnie to robi, czyli powoli i stopniowo. Liga Mistrzów to najwyżej kilkanaście meczów sezonu (albo zero, jeśli odpadniesz w eliminacjach, jak Ajax rok temu), a liga krajowa to 38 meczów w każdy weekend. Taki mamy system. Ajax nie ma systemowo szans finansowo stać na poziomie klubów angielskich. I tak w ostatnich latach stał się potentatem na tle Eredivise, a teraz... może osiągnać WIELOKROTNIE wyższy przychód niż w poprzednim roku (ich "zwykły" budżet to byłoby jakieś 100 mln euro - sama kasa od UEFA za tę edycję LM to będzie drugie tyle - transfery de Ligta, de Jonga i Neresa same w sobie mogą zbliżyć się do tej kwoty każdy - klub też znacząco zyskał na popularności w kraju i na świecie). To spory skok, i spore wyzwanie - jak zainwestować tę kasę z głową, by przerobić jednorazowy sukces w tym zawsze randomowym sporcie w faktyczną lepszą pozycję na lata. Właściciel nie za bardzo ma na to wpływ w epoce FFP. Przypominam, że nawet dwa ostatnie kluby "sugar daddy", Man City i PSG, ustanowiły się w miejscach najbardziej futbolowo opłacalnych, ale i tak od czasu wprowadzenia FFP musiały znacznie ograniczyć taktykę "ładowania kasy na przyszły sukces", przechodząc w tryb "rozsądnego inwestowania" (oraz, hm, oszukiwania z umowami sponsorów). Oczywiście, może być lepszy lub gorszy właściciel - wystarczy porównać dwa kluby z Manchesteru. Ale to, co już osiągnął finansowo Ajax, to dowód, że obecnie właściciel radzi sobie tak dobrze, jak można.
-
Pokemon Sword & Pokemon Shield
Obejrzałem trochę materiałów. Ale ludzie mają w głowach że są w stanie napisać, że seria nic się nie zmienia i nie ma postępu technologicznego. To jest to samo co ja widziałem? To wygląda jak kolejny krok po Sun/Moon, żeby zrobić grę bardziej w 3D, przyjaźniejszą, z bardziej bezpośrednim sterowaniem w 3D, która jednak zachowa większość faktycznego czaru pokemonów, a nie będzie kolejnym tym samym open-worldem-akcji jak niektórzy tutaj by chcieli. Gra jest ładna, kreska przypomina filmy animowane, pierdołami typu "ej trawa ma wyglądać jak trawa w życiu tylko wtedy mam bonera" się kompletnie nie przejmują, a do tego... to nadal jest gra, w którą się gra, twórcy nie czują potrzeby np. dorabiać całych animacji do jazdy rowerem, ot, wciskasz przycisk i za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jesteś w stroju rowerowym na rowerze, przy okazji rower też może jeździć po wodzie bo czemu nie; fizyka nie jest realistyczna ale pozwala wygodnie zwiedzać świat. (Rezygnacja z takich rzeczy, byle wszystko "wyglądało nowocześnie", moim zdaniem kładzie współczesne gry. Doskonały przykład to Zelda, gdzie też mieli wywalone na to, że np. wspinanie się na wszystko nie wygląda "realistycznie", i bach, dziwem okazało się, że może pececiarsy stulejarze nie eksplodowali od liczenia pikseli na filmikach, ale za to gra się 100 razy lepiej niż w inne open worldy). Szukanie pokemonów w polu i zwykłe walki są naprawdę szybkie, a tylko transformacja w wielkie formy zapewnia okazjonalny zastrzyk spektaklu rodem z anime. To naprawdę jest niesamowite, że po 20 latach, gra z jednej z najlepiej sprzedających się serii wszech czasów może wydawać się na tyle jedyna w swoim rodzaju. Nikt nie robi praktycznie nic podobnego do Pokemonów. Gdzieś w bardzo, bardzo odległej okolicy jest tylko najwyżej seria Megami Tensei, w którą jednak gra się kompletnie inaczej i wszystko wygląda kompletnie inaczej. To, co mi się pierwsze kojarzy z wyglądu, to wręcz pewne kultowe jRPG-i na GameCube'a, ale w nie się grało duużo wolniej.
-
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Jak wielu z nas.
-
Cadence of Hyrule
Stówka poszła z bólem, skoro pierwszą część Necromancera można teraz kupić za bodaj 13 zł. Niemniej, jak na skalę projektu, nie jest to jakaś wygórowana cena. Cadence of Hyrule naprawdę wygląda tak, jakby robiło to jakieś studio Nintendo, poziom dopracowania detali jest wysoki, a prezencja na topowym poziomie. Przede wszystkim, nie wiem czy wszyscy o tym już wiedzą, ale gra ma sporo z normalnych Zeld 2D i doprawdy jest jak mieszanka obu gatunków co najwyżej 50/50, raczej niż "Necromancerem ze skórką Zeldy". W dungeonach jest trochę miejsc "typowego Necromancera", ale często nie trzeba się w ten aspekt nawet wkręcać, a większa część gameplayu dotyczy po prostu rozwiązywania zagadek i eksploracji we własnym tempie jak w Zeldzie. Po może dwóch minutach tutorialu trafiamy od razu na Zeldowy pół-otwarty świat z wieloma kierunkami do wyboru (i rozstawionymi co dwa kroki teleportami do szybkiej podróży), mnóstwem różnorodnych potworów (wow... w ciągu może godziny gry walczyłem z dziesiątkami różnych potworów, w lasach, lochach, kryptach i na plażach) i praktycznie żadnymi podpowiedziami, co robić. Jak ustawić te cholerne kamienie, by wejść na górę po szkatułę? Jak rozpykać tego olbrzyma? Jak przejść przez te ognie w jaskini? Na razie jeszcze nie jestem pewien, w których miejscach brakuje mi po prostu określonego przedmiotu, a w których czegoś nie rozumiem co do możliwości poruszania się. Ewidentnie, często konkretnych metod na pokonanie danej przeszkody jest kilka, w zależności jakie przedmioty posiadamy. Podobnie jak Necromancer, ta gra nie wymaga żadnego wyczucia rytmu, trzeba po prostu się ciągle ruszać, w mniej więcej wyznaczonym czasie (tryb "wyłączenia rytmu" zmienia to w turówkę, zasady są te same tylko że przeciwnicy wykonują każdy ruch zawsze tylko wtedy, gdy my go wykonamy). Trzeba więc często szybko myśleć nad tym, jak polecą pociski i jak zaatakują przeciwnicy. W najbardziej intensywnych miejscach, to jak szachy na czas, w których rusza się każdą figurą w jednym ruchu naraz. Gra jest bardzo intensywna jeśli chodzi o myślenie i nadaje się moim zdaniem doskonale na krótsze sesje. Oczywiście, margines błędu (na domyślnym poziomie trudności) jest adekwatnie dostosowany, i zazwyczaj przeciwnicy nie zalewają nas ciosami, ani te ciosy zbyt mocno nas nie bolą. Inaczej byłoby piekło. Traktując grę "chillaxowo", w sumie da się trzymać dystans i właściwie też przechodzić dalej, bo niewiele rzeczy wydaje się obowiązkowe do progresu przez historię, ale wydaje mi się to mniej ciekawe. Konieczność ciągłego wciskania przycisku, by wykonać kolejny krok, jest symptomatyczna dla tej gry: naprawdę to gracz musi się poruszać, żeby wyciągnąć, co jest w tej grze, bo samo nic się nie dzieje. To zdecydowanie wyróżnia Necrodancera na rynku gier: zazwyczaj przez większość gry tylko trzymamy jakieś rzeczy. Tutaj trzeba się ruszać, co jest angażujące, choć i bardziej męczące. Mieszanka roguelite (sporo tracimy w razie śmierci) z Zeldą ma kilka denerwujących aspektów. W końcu wiele przedmiotów przydaje się w eksploracji, a inne możemy np. kupić za fundusze, które w razie śmierci tracimy. Ten system "rozwoju postaci" ogólnie jest dość dziwny i jeszcze nie wiem, czy dobry. Gra jest fascynująca, chociaż czasami ciężko się w nią gra. Jest trochę bardziej wymagająca, niż się spodziewałem. Prawie nic nie daje "za darmo".
-
Final Fantasy VII Remake
No... tak, i właśnie o to chodzi? Właśnie o to chodzi, że FF7 nie było tak dużą grą jeśli patrzeć na rzeczy, które faktycznie można przenieść w dzisiejsze standardy żeby to w ogóle miało sens? Bo "umowność" dzisiaj nie przejdzie? I... żeby remake tej gry miał jakikolwiek sens, to... musi być mocne odejście od tego, czym gra była? Przecież właśnie gry 3D które wymieniasz są zrobione zupełnie inaczej. Przenieś sobie Xenoblade na warunki PSX-a nie dodając nic nowego - w sumie gra o niczym, z żadnymi miejscami i żadną rozgrywką. Tak jak mówię, niech mi ktoś to narysuje, to może zrozumiem. Bo ja tego nie widziałem nigdzie. Nie ma w epoce 3D czegoś takiego jak "jako świat walniemy narysowane jako statyczna bitmapa tło i będzie uczucie bycia w świecie". Seria Final Fantasy sama o tym doskonale się przekonała próbując w różny sposób to zastąpić w częściach 12, 13 i 15. W przypadku "trzynastki" wszyscy byli oburzeni, że "idzie się do przodu", tak jakby poprzednie części aż do X nie polegały właśnie na tym, że idziesz jasno zdefiniowaną linią aż znajdziesz parowiec (w nowych FF parowca nie ma, są jako jego odpowiednik inne metody, co oznacza też że kompletnie inne są światy). Cała różnica, że... to nie wyglądało tak liniowo, kiedy było tło. Ale mniejsza o serię FF. Żadna duża gra z "realistyczną" grafiką 3D w obecnych czasach nie ma "mapy świata" ani niczego w tym stylu. To nie wygląda poważnie. Nie wiem, nie sądzę, by ludzie mówiący "chcę FF7, ale jak dzisiaj się robi gry!!!" robili w spodnie gdyby to miało wyglądać jak Ni No Kuni. Fani oryginału zawsze mogą pograć w oryginał, dostępny na niemal każdej platformie. Patrząc na wszystkie wypowiedzi z wywiadów przez lata, zakładam że konstrukcja świata tej "serii" ma być trochę jakby pojedyncze epizody były osobnymi grami z serii FF. Czyli że pewnie nie będzie nigdy dostępu do całej planety. Brzmi to tak, jakby miały być określone miejsca, nowe w każdej grze. Czyli właśnie normalne rozwiązanie które działa w obecnej epoce gier 3D, jedna "kraina" jako świat gry, zazwyczaj jest to kilka miast, trochę osad, góra czy dwie, sporo lasów czy czego tam. Zakładam, że będzie też inny system walki itd. w każdej części, tak jak FFX-2 czy XIII-2 też sporo zmieniały w rozgrywce i nie przejmowały się strasznie ciągłością pod tym względem. Ludzie płaczący że "ale jak zapiszę save'a z moim Cloudem na 100 levelu i przeniosę wszystkie materie do następnej części" chyba serio nie grali w życiu w żaden sequel gry video. Relacje z E3 są bardzo zachęcające. Z tych wypowiedzi o tym, jak wszystko jest wykonane, sporo wskazuje na to, że Square-Enix naprawdę ma zamiar zachować na ile się da japoński, brutalny i groteskowy zarazem, brawurowy klimat FF7, i dodać go sporo więcej. Jako że nie jestem jakimś wielkim fanem tej części, to myślę, że to może tylko wyjść na dobre, to brzmi jak przepis na wspaniałą grę. W sensie, no nie brzmi to za cholerę jakby się mogło sprzedać na poziomie Ubipunka 2077, ale dla mnie bardzo zachęcająco.
-
Final Fantasy VII Remake
Twórcy gier generalnie nie podają "będziesz grać X godzin", ale w wywiadach mówią od lat, że każdy epizod będzie mniej więcej takiego rozmiaru, jak każda typowa osobna gra z cyklu Final Fantasy, co sugeruje mniej więcej taką liczbę godzin. Taką samą mamy pewność jak przy każdej grze która jeszcze nie wyszła.
-
eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
Kolekcja Secret of Mana to naprawdę coś. Nie wierzyłem, że jedna z moich ulubionych gier wszech czasów, Seiken Densetsu 3, wyjdzie po 20 latach po angielsku. To jest rzecz marzeń. Teraz oficjalnie ta gra nazywa się TRIALS OF MANA. Jest przecudnie skonstruowana. Wyłem z radości, gdy w końcu dane mi było w nią zagrać. Teraz to o tyle łatwiejsze, oficjalne. Niemniej, z własnym zakupem poczekam do obniżki o 90%. Ale gdybym nie grał wcześniej... zupełnie warto. Na E3 pojawił się też The Last Remnant. Trochę losowy remaster, który średnio mnie zaintrygował na Xboksie 11 lat temu. Nie chodziło nawet o wady techniczne, które na premierę tak krytykowano. Jakoś czułem, że gram w mniej ciekawy, pozbawiony charakteru FF12, który jeśli się faktycznie rozkręca, to strasznie powoli. Podobno system walki wiele zyskuje z kolejnymi godzinami grania... jak Xenoblade 2! W sumie brawo dla Square-Enix, że wycenili to tylko na 80 zł. Może na przecenie -50% będzie wręcz to produkt atrakcyjnie wyceniony. Przeceniony o 50% jest Hollow Knight, jedna z najlepszych gier na Switcha, i na cokolwiek, oczywiście. Crypt of Necrodancer też można łyknąć za grosze. Ogólnie jednak średnie te promocje, chyba że kogoś jara kupowanie cyfrowego Mario Tennis czy Kirby'ego za 170 zł.
-
TRANSFERY
Hazard to oczywiście potężny transfer. Wielka kasa za gracza w tym wieku, bo nie wiem, jak Hazard będzie się starzeć. Na razie jednak, to największy transfer z możliwych. Mówimy o kolesiu, który praktycznie cały czas od 10 lat jest na poziomie jednego z najlepszych na świecie - w Lille, Chelsea, reprezentacji. Wyjątkiem był tylko sezon 2015-16, gdzie nie był zdrowy i nie grał aż tak dobrze. To bez wątpienia najlepszy piłkarz, jakiego Real mógł zdobyć, jeden z tych, że aż nie mogę uwierzyć, że zobaczę go w tej koszulce. Mimo że skończyli 20 pkt. za Barsą. Ależ to będzie. Zrobiło się dużo tych ofensywnych graczy w składzie Realu, a oddanie tych obecnych nie będzie łatwe. Jović to dobry zakup, mało który gracz na rynku ma POTENCJAŁ na bycie naprawdę wymiatającym, jak on, ale na razie trudno powiedzieć, jak wejdzie do jedenastki, w której akurat jeden Benzema nie zawodził w tym sezonie. Po cichu dość (w porównaniu do tego, ile komentowano Viniciusa) pojawia się też Rodrygo... Nie wiem, jak Real chce ich teraz wszystkich utrzymać. Powinni być jacyś chętni na Isco i Jamesa, a na Bale'a.... Hmm. Mimo wszystko, na pewno lato to będą starania o Mbappe. 20-latek to zdecydowanie najcenniejszy piłkarz na świecie - jest świetny, strzela gole, jest ambitny, jest gwiazdą, ma przed sobą może 10 lat kariery. Sytuacja w Paryżu jest na razie chaosem, pod każdym względem. Najpierw trzeba sprzedać w czerwcu wspaniałych obiecujących wychowanków, by dopiąć budżet dla FFP (N'Soki i Weah zapewne trafią do Lille, Moussa Diaby do Leverkusen, Rabiot... chłopak się pogubił, prasa zaczęła spekulować że zachciał jednak zostać w PSG). Później będą zakupy... nikt nie wie na razie, jakie będą możliwe. Zaiste klub stara się o de Ligta, ale raczej jakoś każdy w stolicy spodziewa się, że wyjdzie jak z de Jongiem, czyli piłkarz może powie "tak", ale potem Barcelonie powie "bardziej tak". Niepewność dotyczy nawet bramki: odchodzi Buffon? Jeśli nie dostaną więcej gry, może też Areola i Trapp? Przyjdzie Keylor Navas? Trzecim bramkarzem będzie Marcin Bułka? I tak dalej. Decyzja Mbappe... zależeć będzie od wielu wydarzeń lata. Ale na koniec, i tak PSG będzie miało 0 powodów, by go sprzedać. Alexander Isak - trafił do Realu Sociedad. Nadal obserwuję ten talent jak mało który. W Holandii, Isak niemal od dnia debiutu wymiatał, zdobywając ostatecznie 13 goli w 15 zagranych meczach, bez problemu adaptując się do nowej (słabej) ligi. Nie wiem, dla mnie koleś trochę pachnie nowym Ibrahimoviciem. 19 lat. Test w Hiszpanii będzie bardzo ważny. Ronael Pierre-Gabriel - ależ WYPRZEDAŻ w Monaco. Jeden z największych talentów we Francji, 21-letni prawy obrońca, trafił do Mainz, a Monaco dostało ledwie kilka milionów euro. Nie wiem, jak to skomentować. Nie tak to sobie wyobrażałem. Wesley - Aston Villa dała FC Brugge 25 mln euro za tego napastnika, co oznacza, że jest drugim najbardziej kosztownym w historii ligi belgijskiej transferem, tuż za Tielemansem. Typ... jest wysoki. Raczej przepadek, ale może wyjdzie z niego nowy Klose czy inny Giroud. Romelu Lukaku dogadał się z Interem Mediolan. Koleś zaczął już praktycznie się witać - m.in. w ostatnich dniach publicznie nazwał Conte najlepszym trenerem świata. Myślę, że United go puści. Po genialnym meczu z PSG, Lukaku niemal co do jednego spotkania grał do końca sezonu beznadziejnie. Pytanie, kto go w roli goleadora może zastąpić. Inter na pewno swoje jest gotów wydać, by zdobyć takiego piłkarza.
-
Final Fantasy VII Remake
No nie wpadłbym w ogóle, tylko że ja to mówię od czasów kiedy jeszcze goście z SE nie powiedzieli tego sami jakieś 10 lat temu czy kiedy to było. Tak samo jak mówię, że np. remake FF6 czy Chrono Triggera "na dzisiejsze możliwości" to byłoby coś niesamowitego, gra kompletnie lepsza od wszystkiego, ale jest już w ogóle absolutnie nie do zrobienia. Nie wiem, niech mi ktoś narysuje, jak by miało cokolwiek w FF7 zrobionym jako współczesna gra AAA wyglądać, żeby nie wymagało znacznie większego... wszystkiego. W dzisiejszej grafice nie da się pójść na umowność i pokazać całej ogromnej planety na terenie który ma może 10 kilometrów kwadratowych bez uczucia śmieszności, nie da się pokazać miasta jako "no jest parę domków, parę innych zarysowanych w tle, z 10 ludzi którzy mówią jedno zdanie", nie da się budować emocjonalnej narracji na zasadzie "nikt nic nie mówi, ale jak chodzisz i powtarzasz jedną rzecz przez 10 minut, przygrywa bardzo narracyjna, nastrojowa muzyczka, która jest tu najważniejsza!" (co jest w mojej opinii SPORĄ przeszkodą w zbudowaniu emocji z tamtych czasów), nie da się... Co tu w ogóle opisywać, wszystko jest inne. Jeśli ktoś mówi o Wiedźminie 3... to niech pomyśli tak. Ma Wiedźmina 3. Niech sobie wyobrazi, jak by wyglądało zrobienie tej gry na PSX-ie. Może to mu da jakieś porównanie o co cho. Ile tam by było postaci i ile by mówiły? Jak by wyglądała mapa świata? Jak by oddano konkretnie że jest wioska, miasto i wyspy? Jak by budowano klimat, i jaki, jeśli nie można tego zrobić ciągłym gadaniem Geralta i innych? Jak by trzeba przedstawić postaci, żeby było co robić rękami, jeśli samo wychylanie gałki do przodu i podziwianie widoków nie jest na PSX-ie takie fajne? C'mon. Na poważnie, umowność prezentacji gier lat 90. ma zresztą znacznie więcej skutków, i biorąc pod uwagę kult tej gry może ważniejszych, niż tylko wygląd wszystkiego. Nie bez powodu gry dzisiaj unikają tak poważnych i wieloznacznych moralnie wątków, jak większość jRPG-ów z lat 90., i wraz z rozwojem dosłownej "filmowości", gry, także Final Fantasy, stawały się coraz bardziej umiarkowane pod tym względem (porównajmy sobie treść gier wychodzących na PSX-a i na PS3 - aż trudno uwierzyć, ile się zmieniło przez 10 lat). Ukazanie wieloznacznej, groteskowej, jednocześnie śmiesznej i strasznej przemocy w formie kwadracików ma wręcz poetycki efekt i buduje dystans, czyniąc granie podobnym do czytania jakiegoś mitu. Ale zrobienie tego w realistycznej oprawie będzie miało inny efekt, wydaje mi się niemożliwe. Poczynając od faktu że Avalanche to, pomijając mistykę oddawaną muzyczką i graficzką, dość normalni terroryści (które to zjawisko kojarzyło się w latach 90. zupełnie inaczej, niż dziś, i nie budziło procenta takich emocji), którzy w imię kontrowersyjnych celów nie boją się normalnie zabijać i wysadzać... co w tej psx-owej graficzce jakimś cudem w sumie wypadało i poważnie, i jakoś sympatycznie (podobnie jak to że np. Cid to już w ogóle zwykły kutafon, ale na piśmie jest to jakoś bardziej zabawne niż gdy zobaczymy realistycznego Janusza w żonobijce wrzeszczącego na żonę). Dzisiaj gry tego nie robią, bo widzieć to w realistycznej oprawie jest trochę chore - w dzisiejszych grach AAA kierujemy Batmanem, nie Jokerem. Pytanie, jak wypadnie w takiej oprawie mnóstwo typowych dla FF7 mangowych żartów, jak np. motywy kiedy postać, która powinna nas atakować na sam widok, toczy z nami normalną dyskusję bo akurat odpoczywa albo nas nie rozpoznaje. Albo zapytajmy o samą najsłynniejszą scenę w FF7. 20 lat temu ona ludzi chwytała, ale nie mam pojęcia, jak można ją dzisiaj zrobić, żeby miała podobny efekt. Bo przecież jeśli naprawdę mieliby po prostu pokazać dosłownie "to samo w dzisiejszej oprawie", to będzie zarazem i kiczowate, i przekraczające wszelkie normy brutalności. Więc, trzeba to zrobić inaczej, i to jest trudniejsze, nie łatwiejsze przez to, że to nie jest oryginalna gra, gdzie wszystko można przerobić do konwencji. FF7 przecież jednak właśnie dlatego ma ogromny potencjał, bo było jednym z ostatnich growych superhitów, które nie bały się robić naprawdę... dziwnych i przedramatyzowanych rzeczy. Postaci są strasznie poważne i mroczne, natomiast wiele mechanizmów rozwoju scenariusza jest kompletnie japońsko groteskowych. To bardzo intrygujący pod niemal każdym względem projekt, ale też szalenie wymagający. No nie zdzierżę tekstów że niby Square-Enix tutaj jakoś idzie na łatwiznę i wybiera opcję żeby mało się narobić a zarobić. Naprawdę, naprawdę, na praw dę... w dzisiejszym świecie gier są znacznie, znacznie lepsze metody żeby mało się narobić a (jak się uda) zarobić.
-
Final Fantasy VII Remake
Samo to że ktoś by wolał, to rozumiem. No ale tak. Popatrzmy jak jest. Ludzie już znają całą historię oryginalnego FF7. Wszyscy ludzie mogą pograć w każdym momencie w oryginał. Tego remake'u nikt NIE kupi dla "przeżycia tego jeszcze raz", tylko dla nowych przeżyć. Square-Enix wie, że to jest ich najlepsza okazja na naprawdę wielki hit sprzedażowy i jakiś ratunek. Męczą się z tą grą, jak z większością ich nowości AAA, latami. Zwrot z takich gier jest bardzo trudny dla każdego - single-playerowe gry AAA stały się właściwie luksusem, a nie czymś co się robi dla pieniędzy. Każda gra z PSX-a, jeśli ma być przerobiona na bardziej współczesne standardy, będzie musiała z natury rzeczy być dużo większa, żeby zawrzeć to samo w przekonujący sposób w dzisiejszej oprawie - "je'bnij po dwie kreski po skosie w tle żeby było jasne że w tle są góry" nie załatwi dziś sprawy. Ja nie wiem, co ludziom wychodzi z tej kalkulacji. Jakieś niemożliwe wyobrażenie. FF7 to gra video, bardzo rozbudowana i zależna od technologii w każdym elemencie. Coś takiego jak "dokładna kopia FF7 ale we współczesnej oprawie" jest oksymoronem. Dziś nie można zrobić gry RPG o tej treści która nie będzie znacznie większa. Ogólnie trochę beka jak się z tym męczą, wiadomo, ale samo to że się męczą nie jest tak dziwne, a wybrany sposób zrobienia tego zawsze wydawał się najbardziej realny w dzisiejszych czasach. Przede wszystkim, to zdecydowanie nie jest żadne wyłudzanie ani żadne specjalne dojenie.
-
Final Fantasy VII Remake
Nadal naprawdę nie rozumiem, czemu ludzie zakładają, że jak gra jest remake'iem, to się jakoś... sama robi? Praktycznie nic, co kosztuje pieniądze, nie jest w tej grze odgórnie zrobione tylko z tej racji, że mają wzór z PSX-a. Właściwie pod kątem produkcji konieczość odwzorowania konkretnej gry z zupełnie innej epoki to raczej dodatkowy wysiłek. Nadal właściwie tej gry konstrukcyjnie nie pokazali, więc nie wiem, ale według zapowiedzi twórców, gra będzie miała strukturę bardziej "współczesną" i sam ten Midgar będzie pewnie tak obszerny, jak całe FF7 na PSX-a. I na pewno koszty produkcji będą większe niż całego FF7 na PSX-a. To nagle jest to takie największe "dojenie" wszech czasów, żeby to była gra za którą się płaci? O dziwo takie osoby jak Dahaka czy Hendrix są w stanie ogarnąć jakiś absurd tej logiki. Jak ktoś robi nową grę tego rozmiaru i sprzedaje za 60 euro, to wszystko spoko. Ale jak robią grę tego rozmiaru, tylko z tą różnicą że dadzą "część I" w tytule, to nagle jest dojenie kasy, przecież panie, to jest niekompletna gra, jak tak można doić graczy że niedorobiony epizod mi sprzedajom, przecież skoro to epizod to już wcale nie jest ogromna inwestycja która w razie braku zwrotu zatopi Square-Enix ostatecznie. Jedyne co jest faktycznie różne, to sama decyzja co do historii, że zapewne te gry będą się kończyć "cliff-hangerami" zamiast "zwieńczeniem historii". Co jak dla mnie w przypadku gry w którą każdy już grał w sumie średnio ma znaczenie, ale ok, niektórzy by woleli tak, a nie siak. Samo to że gry mają części... No specjalnie nowe nie jest.
-
Tales of Arise
Nie wygląda za bardzo jak gra, która by mogła działać na Switchu. Liczba detali, efektów i animacji jest wręcz masakrycznie duża w porównaniu do ostatniej gry z serii... Berserii. Jak widzę ten obrazek zamieszczony tutaj jako pierwszy, z walki, to aż mi się same z przyzwyczajenia w oczach włącza spowolnienie tej eksplozji do połowy klatek na sekundę.
-
Final Fantasy VII Remake
Eh, co jakiś czas Square o tym wspomina w informacjach, że to będzie seria kilku gier, ale ostatnio coś mało o tym mówią (na japońskiej stronie SE już tego nie ma w opisie gry). Teraz tego nie potwierdzili, może dzisiaj. Ta informacja o podzieleniu na dwie części rozniosła się w "przecieku", który ktoś napisał w internecie, może to był taki ich Sprajt z bombami o Keanu, a może sobie tylko tak myślał. Ogólnie to było mówione przez samego Kitase już od lat, że FF7 to jest robione jako kilka gier, więc to zdecydowanie jest "potwierdzone" stanowisko: https://gamerant.com/final-fantasy-7-remake-episodes-fill-games-123/