Treść opublikowana przez ogqozo
-
Primera Division
Czas na dziwne Gran Derbi. Barcelona w razie choćby remisu pozostanie liderem, ma też 9 punktów w dość trudnej grupie w LM. Myślę, że nie można przesadzać z czepianiem się kogoś, kto dosłownie jest na pierwszym miejscu i być może nadal gra w piłkę lepiej, niż ktokolwiek inny na świecie. Ale przebieg tych meczów przyprawia fanów o widoczne i na forumie zatrwożenie. No i nie ma Messiego. Rafinha chyba dobrze wypadł na tym miejscu z Interem, ale nie trzeba komentować czym jest Messi. Real, jeśli nie wygra, skończy tydzień na 8. miejscu w tabeli. To trochę prawdziwszy kryzys. Czarną passę przełamało nieprzekonujące zwycięstwo u siebie z Viktorią Pilzno. Zazwyczaj jednak w lidze nie grają tak źle. Atakują może bardziej, niż Barcelona. Brakuje skuteczności. Barki Benzemy i Bale'a okazały się jednak dość wąskie do dźwigania ofensywy, obaj potrafią ostatnio zasępić widza bezradnością. Ponadto Lopetegui jakby nie miał kogo wpuszczać z ławki, Mariano i Asensio nie robią ostatnio dobrego wrażenia. Jeden z najbogatszych klubów świata jakoś w ogóle na taki nie wygląda. Dzisiaj będzie dobrze, jeśli przynajmniej zaprezentują równą walkę, w pewnym sensie nie ma ciśnienia na zwycięstwo. Kto wie, może to trochę odblokuje psychicznie Królewskich i zobaczymy zwroty akcji.
-
Porty - życzenia i stan faktyczny
Też niezbyt czaję, jescze rozumiem zalety grania w RPG-i na przenośniaku, ale RE4 to chyba naprawdę nie taka gra, a na TV to nawet jak ktoś musi znowu w nią grać to... pewnie ma trzy inne urządzenia uruchamiające RE4 w domu? Niezmiennie czekam na takie gierki jak Pyre, Cuphead czy klasyki z Wii U (c'mon, Nintendo, wypuście te 5 dobrych gier i będzie można schować tableciaka do szafy u starych na zawsze).
-
Champions League
Przy wielkiej karuzeli emocji w Manchesterze United, na Old Trafford zaraz wybiegnie sam Cristiano Ronaldo. Z Valencią, mistrzowie Włoch nie grali ładnie i nie atakowali wiele, ale jak zawsze zdobyli 3 punkty. Wygrali wszystkie mecze w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach, aż w weekend zatrzymał ich Krzysztof Piątek. Czy teraz doprowadzą do rozpaczy również Mourinho? Cristiano po cichu jest w świetnej formie, ale może to być najmniej znaczące dzisiejszego wieczora. Starcie tytanów mamy choćby w bramce - najlepszy bramkarz świata, a naprzeciw niego David De Gea. W kryzysie Real Madryt, nie pomógł nawet powrót Isco. Ale chyba przynajmniej mecz u siebie z Viktorią Pilzno jest nie do przegrania. Czesi potrafią powalczyć z mniejszymi rywalami, ale dziś powinni dostać solidne wściekłe miażdżonko, w którego efekcie chyba w końcu coś nawet Królewskim wpadnie do bramki. Również Bayern ma rywala "na poprawę humoru", bo AEK Ateny. Najbardziej zagrożony z faworytów to chyba Manchester City. Przegrali jeden mecz, a drugi wygrali w końcówce. Nadal grają lepszy futbol od reszty grupy, ale wyjazd do Doniecka to wcale nie gwarancja punktów. Mecze takie jak Roma-CSKA, Ajax-Benfica i Hoffenheim-Lyon zapowiadają się jako bardziej zacięte, z drugim miejscem w grupie jako stawką i prezentacją tamtejszych talentów. Ciekawi mnie zwłaszcza Ajax, który naprawdę uwierzył ostatnimi czasy, że stać go na powrót do poważnej europejskiej stawki. Liga Mistrzów to też szansa, by pogłoski o najwyższej klasie takich graczy jak De Jong, De Ligt, Mazraoui i Tagliafico się potwierdziły w kontekście Eurlpy. Żeby to udowodnić, trzeba najpierw pokonać Benficę, i myślę, że jest to w zasięgu.
-
własnie ukonczyłem...
Silent Hill 3 Zaznaczmy na początku: po różnych podejściach do ulepszenia wersji PC do stopnia grywalności, ostatecznie odświeżyłem sobie grę na emulatorze PS2, z niewielkimi poprawkami względem oryginału, takimi, jakie są domyślne w emulatorze (podbita lekko natywna rozdzielczość, ale nie za dużo). Po prostu wyglądało to i ruszało się lepiej, niż wszystko, co umiałem zrobić na PC. Uważam, że dodatkowe zewnętrzne "upgrade'y" nie wpływają pozytywnie na moje doznania. Gra w tej wersji wyglądała dość wiernie, ruszała się żwawo, a co może najważniejsze - prezentowała się po prostu ładnie. Dzisiaj, wygląd to dla mnie jedna z największych zalent tego Silent Hilla. Mało która gra z PS2 po prostu dzisiaj tak ładnie wygląda, i daje tylko uczucie przyjemnej odmiany względem współczesnych produkcji. To oczywiście za sprawą kolorystyki, efektów i ogólnego podejścia. Za Silent Hillem poszły np. Resident Evil 4 czy Evil Within; to nie tak, że naśladowców jest zupełnie zero - ale większość gier, jakie dziś biorę do ręki, to pastelowe, pomarańczowo-niebieskie plastiki, w których interaktywne przedmioty błyszczą się jak psu jajca. Nawet ciemność jest w nich jakaś wesoła, co najwyżej ciemnoszaroniebieska, żebyśmy przypadkiem nie mieli problemu z widzeniem wszystkiego wyraźnie. Ten trend dotyczy praktycznie wszystkiego bez względu na treść, czy to będzie Alan Wake, czy Edith Finch, czy Bioshock itd. Przykładem może być chociażby gra mająca w tytule SHADOW i TOMB, w której mimo tak MROCZNEGO tytułu wszystko i tak wygląda jak animacja Pixara, z postaciami jakby lalki Barbie pokryte żelem i wygładzaczem Nivea, czyli jak w prawie każdej grze AAA. Dla pewności dodajmy, że przecież nawet kolejne Silent Hille nie wyglądają tak ładnie, jak ta gra sprzed 15 lat. Niby nie powinno tak być. Silent Hill 3 wygląda na tym tle wyjątkowo... realistycznie! Ciągle byłem uderzony tym, jak soczyste w swojej fakturze są te ściany, drzwi, postaci. Patrząc na twarz Heather, naprawdę miałem wrażenie, że ktoś przez przypadek wstawił prawdziwą postać do gierki video - nie wymieniajcie mi liczby pikseli, bo nie zastąpią one czegoś takiego jak realistyczne, a nie komiksowe zachowanie, mina, kolor itd. Wygląd Heather można opisać przede wszystkim słowem, które rzadko się pojawia w gierkach: jest zmęczona. Nic w Silent Hill nie tryska energią, nie zaprasza do oglądania i twitchowania wesoło, nie jest prześwietlane na wylot jednym przyciskiem, transparentne i oczywiste, jak to dziś wypada. Wszystko jest swoiste, zmęczone twoją obecnością, przymulone, organiczne, seksualne, symboliczne, religijne, ma fakturę i ziarno kojarzące się z niszczeniem i mięsem, wszystko wygląda jak flaki i naprawdę sprawia wrażenie, że powinno się zostawić je samemu, w spokoju, nie przyglądać się, spie'rdalać. Za tym idzie kapitalne oświetlenie i zazwyczaj dobrze pomyślana kamera, które nie pozwalają poczuć się jak u siebie. Pomimo bardzo prostej i schematycznej rozgrywki, poprzez estetykę i narrację i tak miałem wrażenie, że te miejscówki nie zostały stworzone specjalnie do przechodzenia ich, że się do nich wkradam - a uwielbiam to rzadkie uczucie. Sama rozgrywka jest faktycznie schematyczna i nawet jeśli odświeżam sobie kolejne "Silenty" jakoś raz na rok czy dwa, to zaczynam mieć znowu dość. Ta gra jest jeszcze mniej zróżnicowana gameplayem, niż poprzednie dwie części. Wpadasz do miejscówki, klikasz wszystkie drzwi po kolei, 95% z nich jest zamkniętych. Boss. Scenki. Kolejna lokacja. Faktyczne zagadki proszące wręcz o zapisanie/zrobienie zdjęcia podpowiedziom są przyjemną literacką odmianą, ale jest ich tak ze 4 na każdą część. Walki nie zmieniły się od pierwszej części, więc żeby nie znudzić gracza, Konami dodało trochę więcej wrogów i trochę mniej amunicji. Zachęciło mnie to, by częściej bawić się w Dark Souls Primitive Edition, czyli wziąć katanę i trzepać blok, cios, cios, blok, cios... Wszystkiego tego właściwie mogłoby nie być. W Silent Hill 3, pierwsza połowa gry ma bardzo mało scenek i ogólnie historii, początkowe miejscówki też zbyt fascynujące ani oryginalne nie są, i generalnie powstaje pytanie, po co w ogóle to robić. Dzisiaj taka gra poszłaby w innym kierunku: jako że open-world horror jeszcze się nikomu nie udał, zostaje typowy obecnie liniowy, "filmowy" horror, w którym narracji jest aż nadto, a gracz głównie prze do przodu. Być może np. każdy przeciwnik pojawiałby się tylko raz, w długiej i wymagającej taktyki/otoczenia bossowej walce, z wyraźnym podkreśleniem designu i historii za danym tworem. Nie wiem, czy współczesne podejście jest lepsze. W Silent Hill mimo wszystko potrzebne są niedopowiedzenia i trochę napięcia, a chociaż SH3 uzyskuje je poprzez takie sztuczne wydłużanie swojej krótkiej historii, to efekt nadal jest całkiem grywalny i przyjemny. O historii Silent Hill 3 powiedziano już chyba wystarczająco. Z perspektywy: jest dobra, ale też trochę "dla fanów". Nie dzieje się tu wiele nowego, zwraca uwagę pewna powtarzalność bodźców po dwóch poprzednich częściach. Po prostu jak ktoś mi powie, że nie przeszedł SH3, to już nie zamknę go w klatce z konsolą do momentu, aż nie naprawi tej zbrodni. Chociaż oczywiście warto te kilka godzin poświęcić. To dobry sequel.
-
Primera Division
Brakuje bodaj 25 minut, by Real zaliczył nadjłuższą w swojej historii serię bez zdobytej bramki. To były już ponad 4 mecze. Ale nie poddają się, walczą, myślę, że nie dadzą Levante tych 3 punktów łatwo.
-
Bundesliga
Krzysztof Piątek Niemiec? 20-letni napastnik Luka "serbski Falcao" Jović zdobył 5 goli w meczu z Fortuną Dusseldorf. I to jakich! Ja pierniczę. A tak serio to przypomina mi wręcz Lewandowskiego. Sporo umie. Pierwszej klasy atletyka, ogólnie umie się zachować, już ma niezły strzał także prawą nogą, no ale do tego ma ciągle tylko 20 lat. Warto polukać mecz jako przykład, czym jarali się od lat w Serbii. Mogą być z niego ludzie. Swoją drogą, Bayern zaczyna kolejkę z szóstej pozycji. Nie pamiętam, kiedy Bayern zagrał cztery tak słabe mecze pod rząd, kiedy Lewandowski zagrał cztery tak słabe mecze pod rząd, to mogło być zanim się urodziłem. Klub zaczyna mecz w Wolfsburgu w dołku.
-
Premier League
Chciałoby się tylko pisać o tym, jak wspaniały mecz zagrał Pogba i pokazał, że robi to wszystko, czego pozostałych 10 chłopa nie robi. Ale nie czas już na to. Jedną z najlepszych rzeczy w sytuacji Mou United jest to, że przecież dopiero ich czeka ten trudniejszy moment sezonu. W ciągu najbliższych paru tygodni zagrają na Etihad, Stamford i w Turynie. Mam wrażenie, że ludzie spodziewają się lania w tych meczach. Nudne pasywne 0-0 byłoby dla Mourinho w pewnym sensie sukcesem. Mecz z Chelsea już jutro rano. W skrócie mówiąc, Chelsea ma Hazarda, co jest nie do zlekceważenia. Mou United będzie mieć przewagę fizyczną... może wolę walki... Być może najciekawsze w całej dyskusji o tej drużynie jest to, że pomiędzy kontuzjami i ciągłymi zmianami właściwie nigdy już nie wiem, czego się po nich spodziewać. Mourinho zazwyczaj lubił mieć stabilne jedenastki, ale w United się ciągle nawet do tego nie zbliża. Chociaż Sarri niby dopiero zaczyna odmieniać Chelsea, to praktycznie 8 piłkarzy gra cały czas, a cała rotacja ma 14 graczy (Giroud/Morata, Pedro/Willian, Barkley/Kovaczić). W United pewnymi punktami są głównie tylko Pogba, Lukaku - oraz Luke Shaw, który właśnie podpisał nowy kontrakt. United przez następne 5 lat przeznaczy na niego może i 70 mln euro. Ależ ten koleś już miał zwrotów akcji w karierze, zapominam że ma tylko 23 lata.
- eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
-
Liga Narodów UEFA
Gdy patrzę na jedenastkę Holandii, widzę jednego gracza klasy światowej. Virgil Van Dijk jest fenomenalny, najlepszy, za dobry, i mówiłem to za czasów Southampton, ale teraz po zeszłym sezonie, po tym sezonie, po meczach Holandii, to chyba nie jest już kontrowersyjna opinia. Memphis jest w niektórych elementach niesamowity, często zawodzi. De Ligt ma wiele do poprawy, co pokazał mecz. Frenkie de Jong ma oczywisty talent, ale widać, że nadal dopiero uczą go gry, chłopak gra ostatnio połowę meczów na środku obrony głównie "dla nauki", bo w dużym futbolu zapewne spełni się dopiero jako "ósemka" czy "dziesiątka". To nadal kraj będący na rozdrożu, a warto zwrócić uwagę, że de Jong wybił się w dużej mierze poprzez to, jak odmienne ma podejście względem typowego niderlandzkiego systemu. To rzadki ostatnimi czasy gracz, który ma ochotę robić to, co niezaplanowane. W Niemczech... graczy klasy światowej jest nadal wielu, po prostu gdy drużynie nie idzie, to nie będą tak wyglądać. Ale prędzej uwierzę, że w następnym meczu znowu nimi będą. Na koniec tej kolejki mecz Francja-Niemcy, którym również nie pogardzę. Może Stano mądrze tłumaczy, że to rozgrywki bez znaczenia, ale powiedzcie to rozjuszonemu tłumowi, który w razie kolejnej wtopy pobiegnie zgilotynować Joachima Loewa. Trener (przymierzany już przez media do Realu Madryt...) na pewno zmieni wiele w obliczu kryzysu, ale znając jego - pewnie nie to, czego by fani chcieli (w wywiadach krytykował głównie tych, których fani chcieli więcej - np. Sane za "brak doświadczenia"). Problem numer 1? To nadal brak goli. Szkoda, że Niemcy nie wyhodowały przez te dwa dni nowego napastnika. Mówi się, że zagra na "dziewiątce" Draxler. Ok. Ale to nadal ekipa, która w Monachium miała przewagę i tylko gibki Areola uratował tam Mistrzów Świata. Francja po zdobyciu złota nie zmienia prawie nic, z gry zresztą tak bardzo ostatnio nie zachwycała i to od determinacji Niemców będzie zależeć atrakcyjność dzisiejszego hiciora.
-
Seria Tales of
80 zł to wreszcie świetna cena, a gra to na pewno wystarczająco dobry punkt początkowy, jeśli tylko masz ochotę i czas na wymagającą sporo czasu przygodę z RPG-iem. Berseria ma jeden z ciekawszych scenariuszy w serii, zdecydowanie bardziej agresywny niż zazwyczaj. System walki jest nieco inny od typowego, ale dla nuworysza serii znaczy to tyle, że gra może będzie lepsza, a może gorsza od innych, nie wiem. Ale ta gra jest często uważana przez fanów za jedną z najlepszych w całej historii Talesów (jest gdzieś w peletonie walczącym o drugie miejsca za zdecydowanie ulubioną Vesperią). Gra jest bardzo "japońska" i, hm, dla fanów tradycji gatunku (jest powolna).
-
Dragon Quest XI
Wszystko jest jakąś kwestią gustu. Ja na przykład... nie lubię "gadanych" kwestii w grach. Tylko że mogę po prostu napisać normalnie, jakie są tego zalety (począwszy od oczywistego, że czyta się dużo szybciej, niż słucha). Nie muszę jako jedynego argumentu mieć "bo tak ma być, bo tak było na Pegazusie, bo ta seria taka jest, bo to tradycja i tak jest lepiej bo tak ma być". Przy takiej logice, to ten Dragon Quest XI ma kurczę mnóstwo wad, bo przecież niektórych rzeczy jednak nie udało im się zrobić jak w poprzednich częściach... Napisałem ostatnio kilka mocnych powodów, dla których było zupełnie normalne oczekiwać, że MOŻE Dragon Quest XI nie będzie tak dziecinny i powolny. Nie było to nakazane, obecnie popularne w Japonii są inne gry niż 20 lat temu, seria w częściach 8-10 już niejedno zmieniła, a sam wydawca mówił o chęci sukcesu zagranicą anglojęzycznym mediom, które odwiedzały biuro. Naprawdę.
-
Liga Narodów UEFA
150 minut gry, 9 goli. Trenerzy wprowadzają go z ławki tylko w ramach fair play wobec rywali. Hiszpania miała więcej okazji, Anglia chyba ze trzy, na szczęście robi różnicę najlepszy bramkarz świata. Nie to co... (wstrzymuje się na ten moment jak Pickford... uff) ...nie to co Pickford, który nie tylko coś broni, ale i zaczyna akcje bramkowe Anglii. Ale serio, to świadczy o Hiszpanii i futbolu, że przy 0-3 jest nadal co oglądać. Ba, może dopiero jest co oglądać. Totalnie czuć, że mają jakieś tam szanse odrobić. Gdyby nie Pickford, Paco by już miał hat-tricka
-
Pokemon: Let’s Go, Pikachu / Eevee
Pytanie brzmi, na ile ta gra odda faktycznie ten klimat, za jaki kochaliśmy Lavender. Już była edycja na GBA i jakoś nie czułem jej potrzeby (choć ma inną, a piękną muzyczkę). Jak dla mnie, najlepsze, co zrobiono z Lavender, to pomalowanie go na lawendowo przez GameBoya Color. Czasami trudno jest podrobić prostotę. Nie jestem 100% sceptyczny wobec tej gry. Nie wygląda jak gra za 60 euro (przy tym gameplayu, jaki pokazano, ile czasu zajmie weteranowi serii przejście gry i złapanie przy tym większości Pokemonów? 10 godzin?), ale też nie podejrzewam, że będzie to taka kompletna taniocha. W kilku elementach może być ciekawa. Przede wszystkim być może, Let's Go proponuje dość odważne eksperymenty w dwóch najbardziej archaicznych, męczących aspektach gry. EV oraz losowe walki. Z całym szacunkiem dla fanów Dragon Questa XI, po tylu zmianach w Sun/Moon, nie pasowało mi już tylko to do ideału, że z tych właśnie powodów dwa potężne systemy gry (hodowla do walk oraz zbieranie pokemonów) nadal wymagają momentami istnej mordęgi, wcale nieciekawej, repetytywnej, wymagającej wielu godzin małpiego powtarzania schematów, które były najlepszym wymyślonym rozwiązaniem 20 lat temu, ale teraz na pewno już nie są. Mamy Xenoblade'y, nowe Final Fantasy, mnóstwo gier online itp. - wiemy, że łowienie Pokemonów może być o tyle ciekawsze, niż łażenie w kółko i czekanie, aż w losowej walce pojawi się dany pokemon... albo walczenie w kółko i czekanie, aż przyzwie określoną pomoc...
-
Pokemon: Let’s Go, Pikachu / Eevee
Jeden z powodów mej trwogi o tę serię jest fakt, że zmiana na Switcha będzie oznaczać konieczność ogromnego pomnożenia liczby pikseli i klatek animacji wszystkiego, a to nie przychodzi za darmo. Po prostu to będzie musiał być uproszczony i mniej estetyczny świat przynajmniej pod paroma względami, tak samo było z każdą inną serią gier. Na szczęście Sun/Moon pokazał, że GameFreak potrafi robić techniczne arcydzieła i ostatecznie zrobić grę, która pomimo pewnych nieuniknionych uproszczeń i "uładnień" ostatecznie nadal potrafi działać na gracza niemal tak samo, jak pierwsze odsłony. Jednak gry na 3DS-a pokazały też, że to może zająć wiele czasu. XY były pod tym względem mocno nieudane. Dlatego właściwie większy hype mam na drugą generację na Switcha niż na tę, która wyjdzie w 2019 roku, bo i po niej spodziewam się koślawych rozwiązań. Nie mówiąc o Let's Go, bo c'mon. Pamiętam jak przed premierą Switcha myślałem o różnych możliwych funkcjach tej konsoli (internet z karty, lokalizacja), wizualizując sobie możliwość zrobienia takich "Pokemonów totalnych". Ostatecznie jest to "zwykła konsola", która nawet internet przez Wi-Fi mało wykorzystuje. Społecznego uroku Pokemon Go nie da się więc w ogóle na Switchu oddać. Bajer jest taki, że czytając różne relacje z Let's Go, mam mocne wrażenie, że ta gra to taki "kompromis" - nie robi dobrze niczego, za co ludzie kochali ani konsolowe Pokemony, ani komórkowe Go.
-
Liga Narodów UEFA
Frenkie to bożyszcze, NOWY MODRIĆ, przyszła gwiazda Barcy/City i wiadomo że będziesz go chwalił za to za co zawsze można go chwalić. Wiadomo co pokazał. Jak widać w kontekście całego posta, chodziło mi głównie o to, że w sumie nie był jakimś decydującym elementem do tego 3-0 bardziej niż np. Wijnaldum czy Memphis (jak oni potrafili sprawić, że defensywa Niemiec wyglądała żenująco! Jak... w Bayernie Kovacza!), czy Van Dijk, Blind i De Roon, ci starsi znajomi. Nie chciałbym żeby ludzie to jakoś odebrali, że Frenkie De Jong zdominował Niemcy i przycisnął ich do muru, oto narodziło się całe nowe rewelacyjne pokolenie Holendrów, bo tak imo nie było. Czy Cillessen nie miał wiele do bronienia? Chyba nie mniej, niż najlepszy bramkarz świata Manuel Neuer, a wynik 3-0... Więc w tym sensie, tak, chciałem zwrócić uwagę na to jak wyglądał mecz. Memphis to największa zagadka w komentowaniu potencjału Holandii jak dla mnie. Dalece największa obecnie ich gwiazda w ataku (Quincy Promes po przybyciu do Europy zasiadł na ławie). Wszystko, co pokazał w karierze, trudno mi już teraz w ogóle ocenić. Pod pewnymi względami jest w czołówce, ale nie tak często to pokazuje w meczach. Młody czy niemłody? Świetny czy rozczarowujący? Wczoraj był chyba kapitalny...
-
Liga Narodów UEFA
Kolejny świetny mecz Niemców... który przegrali. Zaczynam uwielbiać ten zespół, zawsze tworzą masę okazji, ale wygrywa rywal. W tym przypadku - rywal atakujący Memphisem Depayem, Ryanem Babelem i Stephanem Bergwijnem... Spadek Niemców do ligi B to byłoby coś. Obecnie grupa A właściwie obejmuje konwencjonalnie rozumiany "Zachód", ale gdy ktoś z tego grona wypadnie na rzecz jakiejś Rosji czy Bośni, to kibice nie będą zadowoleni. Trudno uwierzyć, by w takim przypadku Joachim Loew nie pożegnał się w końcu z kadrą. Fani w internecie już teraz piszą oczywiście rzeczy typu "on zawsze był beznadziejny, to złoto w 2014 r. to było pomimo jego fatalnej trenerki, nie dzięki niej" itd. Trzeba jednak oddać Holandii, mimo że w tym meczu oczywiście głównie grała z kontry, że pierwszy raz od kilku lat gra bardziej "niderlandzką" piłkę i fajniej się to ogląda. A w obronie i pomocy jest trochę nieco bardziej utalentowanych graczy, którzy potrafią zacząć akcję niekonwencjonalnie i zaskakująco z tyłu. Mimo wszystko, to nie De Ligt czy De Jong dzisiaj byli najważniejsi dla wyniku (raczej byli wśród słabszych na boisku), a zwłaszcza Jasper Cilesen - koleś, któremu nie przeszkadza, że boisko ogląda od dawna głównie w meczach reprezentacji... Jeśli ktoś ocenia, ile można osiągnąć, siedząc na ławie czy ogólnie nie robiąc szału w klubie zagranicą, to dziś mamy odpowiedź: pyknąć Niemcy 3-0.
-
Telefony
Na szczęście wiodące marki jak zwykle wiodą prym w dziedzinie designu i biją nowe rekordy piękna. Samsung z A9 powiedział "fuck it, we're doing four sensors". Google Pixel XL 3 to szczytowe osiągnięcie w dziedzinie rozmiaru "notcha".
-
France : Ligue 1
Najlepsze, że mecz wcale nie musiał tak wyglądać. Lyon... miał mniej więcej tyle okazji, co PSG. Trudno uwierzyć, że nic nie wpadło przy wyniku np. 1-0, i może byłoby zupełnie inaczej. Sam Mbappe, gdyby zakończyć mecz po godzinie, byłby też jednak krytykowany za zmarnowanie niejednej okazji. Aż się worek rozwiązał... Kolejny świetny mecz Buffona. PSG miało już niejeden taki mecz, gdzie nawet nie wyglądali lepiej jak rywal, ale wynik zawsze znajdują. Pomaga oczywiście fakt posiadania dwóch graczy, którzy kompletnie demolują wszystkie defensywy Ligue 1. Neymar i Mbappe są dużo za dobrzy na tę ligę. I tak, jako pierwsi w historii zaczynają sezon od 9 zwycięstw z rzędu. Może to dziwnie brzmi, ale Lyon... gra lepszą piłkę od PSG? Gdyby ilość goli miała być proporcjonalna do okazji, nie wiem, czy PSG powinno mieć połowę z tych 32 (!), które już mają na koncie. Ale ja nie o tym. Będące na 18. miejscu Monaco zwolniło Leonardo Jardima. Niedawno czczony jako czołowy trener świat, w końcu Monaco wygrało cholerne mistrzostwo nad PSG. Fani Arsenalu mieli ślinotok w swych fantazjach, w których wreszcie dobry trener obejmował ich klub, a tym trenerem był Jardim. Dziś - w strefie spadkowej, z jedynym wygranym meczem w pierwszej kolejce sezonu, bez kształtu, trzonu zespołu, co mecz inna taktyka, każda nieudana, Glik niczym defensywny analfabeta, nikt poza może Tielemansem i Falcao nie gra w jakimkolwiek sensie dobrze. Monaco rozmawiało z paroma trenerami, ale wygląda na to, że w poniedziałek zostanie nim ogłoszony znany typek z historii klubu...
-
The World Ends With You Final Remix
Niektórzy nawet piszą, że da się grać ruchowo. Inni, że nie. Ogólnie recenzje nie zaskakują mnie - przebija z nich mało entuzjazmu wobec tej wersji, nie wspomina się o praktycznie żadnej zalecie względem jakże dostosowanej do specyfiki DS-a wersji oryginalnej. Ogólnie praktycznie brak jakichkolwiek argumentów za tym, by w to grać, poza tym, że "to nadal świetna gra". Za tę cenę, to trochę mało. Zestaw DS Lite + oryginał nie jest wiele droższy od tej jednej gry. Niby fajnie, że jest, ale trochę dziwne te gry wybiera Square-Enix ze swojej jakże bogatej przeszłości.
-
Animal Crossing: New Horizons
Hmm. Ogólnie niby podobny typ gry, ale inne wykonanie. Powiedziałbym tak: Stardew Valley to gra, która "wygląda" jak Animal Crossing, ale tak naprawdę gracz nie ma tam relaksu, tylko ciężki grind na każdą małą statystykę i zbieranie majątku. To taka bardziej klasyczna gra video. Albo, okej, przynajmnie ja czułem potrzebę tak grać w Valley. Animal Crossing ma bardziej autentycznie mniej ciśnienia na cokolwiek, jest powolne, mniej znaczenia ma farming a więcej relacje z postaciami... to gra, którą pokochało do obsesji bardzo wielu nie-nerdów i nieco mi się zawsze kojarzy z Simsami jeśli chodzi o target (ale Simsy też stawiają znacznie więcej konkretnych i wymagających celów, w AC robisz w sumie co chcesz... może nawet bliższe porównanie to Minecraft, naprawdę w Animal Crossing gracz może grać tak, jak mu podpowiada własna kreatywność). Kojarzy się też teraz z tym, jak wyszły gry na komórki, bo jest dość społeczna i wykorzystuje upływ czasu, wiele wydarzeń jest cyklicznych (w sensie zegara w realnym świecie, nie czasu gry), gra często daje najwięcej gdy się ją włącza tylko na specyficzne 15-30 minut dziennie.
-
Nintendo Switch - temat główny
Będzie duże stanowisko, tak samo jak rok temu. Ale tylko już wydane gry. Najświeższa to World Ends with You.
-
Hearthstone
Miałem dzisiaj akcję jak z tych śmiesznych filmików. Przeciwnik ma mocny stół, 6 stronników, już po mnie. Koleś ma 3 HP. "Rzucam tajemne pociski"... Okej. Nawet mnie nie zaprosił do znajomych porzucać hejty
-
Primera Division
Oczywiście, że znowu kręcąca się blisko strefy spadkowej Valencia musiała tak otworzyć mecz z Barceloną. Co ta liga dwóch zespołów robi. edit po godzinie: geez, kto oduczył Barcelonę
-
Premier League
Według Davida McConnella, Mourinho zostanie oficjalnie zwolniony w ten weekend, tak by nowy trener miał te dwa tygodnie na wejście w klub. Zobaczymy. Wszystko już uważam za możliwe. Trudno musi im być w obecnej sytuacji medialnej wokół klubu. I tak, nadal mnie bawi, że to będzie zdaje się znowu temat weekendu, z mniejszą rolą meczu na szczycie Manchester City-Liverpool. Dwie piękne, mocne ekipy. Potężne w ataku i w obronie, nieopierające się na pojedynczych indywidualnościach (zwłaszcza przy Salahu w obecnej formie..). Pep Guardiola sarkał na konferencji na pytanie, czy "Liverpool ich rozpracował". City to nadal ekipa, która zdominowała ostatni sezon, a teraz lideruje. Ale mało kto ją porządnie testował. Na 7 meczów, City wygrało 6 - ale rywale w tym gronie to 4 ostatnie ekipy w tabeli, a także Newcastle i Arsenal. Zespół mimo ogromnej głębi narzeka jednak na pewne braki, kontuzje, w końcu cały czas gra bez De Bruyne. Właśnie teraz Belg wrócił do treningów i może pojawi się na boisku, podobnie jak Mendy. Już czekam na jutrzejsze popołudnie i ucztę na Anfield.
-
Dragon Quest XI
To be fair, Setsuna jest naprawdę wyraźnie przyjemniejsza na PS4, gdzie lepiej się rusza (a najdalej mi do typa, który często liczy klatki). Ale ogólnie to faktycznie typowa gra jak Dragon Quest. Piękna. Zachwyca przez pierwsze godziny. Ale monotonna. Dużo za dużo się robi tych samych rzeczy. I ma się wrażenie, że strasznie powoli się cokolwiek posuwa do przodu, cokolwiek się dzieje. Pojawia się pytanie: po co? Ale typowe komentarze fanów "element X jest głupi? Tak ma być!!!" nie do końca trafiają w punkt. Bo nie, to nie jest oczywiste. Można było oczekiwać, że Dragon Quest XI nie będzie taki, "jaki ma być Dragon Quest". Nie chodzi nawet o komentarze SE, że to jest TEN Dragon Quest, który ma wypalić na Zachodzie. Nie chodzi nawet o to, że minęło niemal 15 lat od części ósmej, bo i ona w sumie była bardziej "tradycyjna" (stawianie na długość, menusy itd...), niż niejeden jRPG ze SNES-a. Dla mnie najważniejszym powodem było to, że Dragon Quest IX na DS-a naprawdę mnie zarąbiście wciągnął i przypomniał mi złote czasy SNES-a, kiedy potrafiłem grać w DQ bez zmęczenia aż do końca. Dragon Quest IX to przy tym bardzo inna gra, niż pozycje ze SNES-a. Ma bardzo inne podejście do narracji i do rozgrywki. Gdy na SNES-ie wciągał mnie scenariusz włącznie z porywającym głównym wątkiem, długość oraz nabijanie leveli, tak na DS-ie wszystko było znacznie wygładzone, wygodniejsze i dostosowane do epoki i sprzętu. Fajnie było sobie chodzić, po prostu. Pojawiały się elementy innowacyjne w skali serii i całego gatunku. Jednocześnie nie utracono literackiego języka ani rozbrajającego uroku estetyki Dragon Questa. DQ IX to kapitalna gra, która zerwała z wieloma męczącymi nawykami DQ, a wyszła już niemal 10 lat temu - na słabiutkiego i mającego wiele tradycyjnych, 2D gierek DS-a. Ta gra wychodzi na PS4 w 2018 roku. Więc nie, nie było takie idiotyczne oczekiwać, że gra będzie mniej uparta w kwestii wielu schematów. To nie było bez sensu.