ogqozo
Senior Member
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda temat: Bundesliga
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Champions League
Zobaczmy tooo... jeszcze raaaz http://www.youtube.com/watch?v=4u5D0844OB0 Czerwona kartka ewidentna.
-
NBA
Jones miał połacie wolnej przestrzeni, to trafiał. Doc Rivers na pewno wymyśli jakąś taktykę, bo go tak nie zostawiać, ale czy wtedy będzie miał ludzi, by zagęścić przestrzeń pod koszem, tak, jak dzisiaj? Jak pisałem, Bosh w sezonie rzucał 55% Bostonowi, miał tylko 1,5 pkt. i 0,2 zbiórki mniej od Garnetta, więc nie róbmy z KG jakiegoś niszczyciela w tym matchupie. To jest właśnie wyzwanie dla Celtów, co zrobić z Wade'em i Jonesem, żeby nie dać też za bardzo poszaleć LeBronowi i Boshowi. Mówimy o kolesiu, który wczoraj robiąc 22/6/5 miał bardzo "cichy" mecz. Gdyby nie perspektywa powrotu Shaqa, byłbym przekonany, że Miami to wygra, bo ma po prostu więcej atutów w ataku i kilku świetnych defensorów. Tak czy siak wydaje się, że jak wyjdą na 2-0, to już tego nie spie'przą (w RS byli zresztą najlepszą drużyną wyjazdową w lidze), dlatego jutrzejszy mecz będzie dla Bostonu kluczowy.
-
THOR MOVIE
- NBA
Sporo zdań o Zachu pisałem w czasie przeszłym, co chyba przeoczyliście. Teraz wymiata. Dał sobie radę z Duncanem, to czemu nie z Ibaką, co nie? Zadziwił mnie może jeszcze bardziej Marc Gasol, bo że młodszy Hiszpan aż tak rozłoży centrów Thunder, to się nie spodziewałem. Duet Gasol/Randolph w całym RS tylko raz zdobył po 20 pkt., a w playoffach zrobili to już dwukrotnie! Dzisiejszy mecz w Bostonie nie przekonał mnie o końcu kryzysu Bostonu. Mianowicie został przez Boston dość łatwo przegrany. Niby różnica 9 pkt., ale Heat zawsze, gdy musieli, odchodzili na dwucyfrową przewagę, więc wynik nie do końca oddaje różnicę między zespołami. Kto zrobił różnicę? Fantastyczny Dwyane Wade. Rzucał niecałe 13 pkt./mecz Bostonowi? Tym razem rzucił 38. 14-21 z gry, i to nie były łatwe rzuty. W ataku był wielki, jego obrona przy zasłonach... już bardziej tradycyjnie. Cóż, Ray Allen też miał świetny dzień, rzucając 9-13 (25 pkt.). Ale Heat wygrali obwód, a to dzięki dodatkowi specjalnemu: James Jones co chwila był zostawiany sam. Rzucił 7 trójek, trafił 5, do tego wszystkie 10 swoich wolnych. Tajna broń! Chris Bosh został zatrzymany bardzo skutecznie. Pod koszem ogólnie mało się działo, bo obie strony dużo lepiej tam bronią, niż atakują. Widoki na przyszłość? Łatwo powiedzieć: "Celtics, kryjcie Jamesa Jonesa", ale wtedy zrobi się miejsce np. dla Bosha. James Jones ma jednak lepsze i gorsze dni, to jedna nadzieja. Druga: Shaq. Już dziś Miami uciekało głównie wtedy, gdy na boisku był Glen Davis. Gdy musieli bronić przeciwko piątce zdolnych zawodników (Garnett/Jermaine), mecz był wyrównany. Powrót Shaqa może nie tylko wzmocnić atak pierwszego lineupu, ale też tego drugiego, bo Krstić i Davis zagrają jakieś ogony, zresztą Davis jest dużo lepszą czwórką niż centrem. No i ten rozmiar - więcej miejsca dla Garnetta, uniemożliwienie Miami zagrania LeBronem na PF i Boshem na C. Shaq zrobi różnicę. Pytanie brzmi, czy Shaq faktycznie jeszcze żyje. Ale jeśli tak - Boston, mimo dzisiejszej niemocy, będzie miał jeszcze niemałe szanse na wygranie serii. Powinno być ciekawie, już dzisiaj było trochę emocji (co tam powiedział Pierce, że sędzia tak błyskawicznie go wydalił?).- NBA
Większość stawiała 4-2. Ja też, ale także zastrzegałem, że Memphis MOGĄ wygrać, bo ostatnie tygodnie, jeśli nie miesiące, mieli lepsze niż SAS i wygrali wtedy dwa bezpośrednie mecze. Tak samo każdy stawiał na Magic, a teraz każdy na OKC, LAL i Bulls, ale nie sądzę, żeby to była największa sensacja w historii, jak ktoś z nich przegra... Moje pytanie dostało odpowiedź: otóż Perkins i Ibaka nie są wcale lekarstwem. Gasol i Zach Randolph pojechali ich ładnie. 1-0 dla MEM i będzie ciężko, ciężko Oklahomie to wygrać. Jak Memphis rozwali Lakers to będzie dla mnie sensacja.- Champions League
UEFA jednak ma poczucie humoru. Do sędziowania meczu Barcelona-Real wyznaczono Francka de Bleckere, znanego z wystawienia czerwonej kartki Motcie rok temu.- Primera Division
Nie wiem, do czego się to odnosi. Trudno mi pomyśleć, by zniechęcenie do Mourinho się nie nasiliło, bo aczkolwiek miałem radochę z oglądania jego konferencji (por que? Por que?), to na pewno przegiął. Media od razu wytknęły mu wyraźne błędy sędziowskie, jakie popełniano na korzyść Porto (gol Scholesa!) i Interu. Doszukiwanie się winy w innych to jedno, on zawsze tak robi, Ferguson też zawsze tak robił, ale uznawanie dwumeczu za przegrany? Wydaje mi się, że to było nieprzemyślane. Wiem, że 0-2 u siebie i rewanż bez Pepe oraz Ramosa to kiepska perspektywa, ale trener nie powinien w takiej sytacji mówić, że "to jest niemożliwe" i "jeśli nawet strzelimy pierwsi gola, to oni i tak nas wykończą". Jego uczeń Villas-Boas wyszedł właśnie z 0-1 na 5-1, może inna sytuacja, ale sam Real przecież niedawno odrobił jeden gol z Barcą grając w dziesiątkę i był bardzo blisko strzelenia drugiego. Jest różnica między "robieniem zamieszania" a rozsiewaniem kompleksu ofiary wśród swoich piłkarzy. Mourinho powiedział, że dwumecz jest przegrany, nie cofnie tego. Nie wiem, czy to nie był największy błąd w jego karierze. To była porażka Jose-trenera z Jose-narcyzem. Był osobiście wkurzony, że jego genialny plan został zrujnowany, ale jego praca polega na maskymalizowaniu szans na zwycięstwo, a nie tłumaczeniu porażek. Mógł pogadać równie ostro, ale bez takiego zrezygnowania. "Sędzia ch'uj, ale jeszcze im pokażemy w rewanżu. Ta wojna się nie skończyła". Dzisiaj zrezygnowanie było widać w całym Realu. Pewnie i tak by nie awansowali w Barcelonie, ale Mourinho swoim podejściem zmniejszył na to szanse. On, znany jako jeden z najlepszych motywatorów w futbolu, jeśli nie najlepszy. I to jest rozczarowanie. BTW. Najlepszym trenerem na planecie być może będzie musiał stać się Vicente Del Bosque, jeśli chce zmusić tych kopiących się, depczących, bijących, wyzywających, nienawidzących wzajemnie kolesi do grania jako jeden zespół. Ciekawostka: ostatni raz Barca i Real przegrały swoje mecze w ten sam weekend 24 maja 2009 r. Jednak wtedy Barca miała już zapewnione mistrzostwo. Jeśli liczyć mecze o stawkę, taka sytuacja miała miejsce na otwarcie tamtego sezonu, 31 sierpnia 2008 r.- NBA
Nie zdziwi mnie wygrana Memphis, ale nie są faworytem. Grizzlies byli w sezonie 3-1, ale pamiętajmy, że nie grał jeszcze Perkins. Więc inaczej to wyglądało pod koszami. Ibaka i Perk to teoretycznie fantastyczny duet, by powstrzymać Gasola i Zacha. Nie ma też do końca odpowiedzi na Duranta i Westbrooka. Wychodzi po prostu mniej punktów. 4-3. Lakers trzeba uznać za faworyta... No trzeba. Ci Dallas nie różnią się wiele od Dallas z zeszłych lat, a Lakers od zeszłorocznych Lakersów. Nie wiem, jaki powód ma Barkley, żeby w nich wierzyć. Stawiam 4-2. Tak samo z Bulls - bez wątpienia faworyt. Zapowiadają się niewiarygodnie nudne mecze, ale Bulls powinni wymęczyć 4-1, 4-2. Bulls mają trenera, a to robi różnicę w playoffach. Miami-Boston. Cholera wie. Boston trzy razy wygrał minimalnie, a później Miami rozwaliło Boston. Niby ten ostatni mecz był niedawno i już bez Perkinsa, więc faworytem jest Miami. Ale Boston zrobił sweepa i MOŻE jest starym Bostonem. Oba teamy wiedzą, co muszą zrobić. Pytanie, jak to wyjdzie w praniu. Miami: Bosh musi być uruchomiony (55% z gry w meczach RS, ale tylko 10 rzutów/mecz), Chalmers i Bibby muszą zatrzymać Rondo tak, jak w ostatnim spotkaniu tych zespołów. Przede wszystkim, Dwyane Wade. Jeśli Wade ma być, jak piszą niektórzy, równoprawnym MVP Heat i drugim najlepszym zawodnikiem na parkiecie, to musi zagrać DUŻO lepiej niż w sezonie z Bostonem, gdzie rzucał 28% z gry, zdobywając śr. niecałe 13 pkt. Heat byli w tej serii +9, LeBron +26, a Wade... -28. Nie tylko nie radził sobie w ofensywie, fatalnie też bronił Raya Allena, który trafiał wszystko z rogów boiska (79%), zdobywając łącznie ponad 20 pkt./mecz (najwięcej spośród wszystkich rywali BOS w konferencji). No a Boston: odwrotnie. Rondo musi być w top formie (w ostatnich meczach z Knicks był). Trzeba unieruchomić Bosha. Ray Allen niech trafia trójki i niech kryje Wade'a, kiedy to możliwe (bez niego na boisku Wade zdobywał dwukrotnie więcej pkt.). W to, że pod swoim koszem Miami będzie rządzić, wierzę dość mocno - Joel Anthony i Bosh to coraz lepszy duet defensywny, na Jermaine'a O'Neala wystarczy. Zostaje obwód, gdzie mismatch był w meczach RS ogromny. Miami wygra obwód - będą same blowouty. Ale raczej nie wygra. Pytanie, jak mocno przegra. W tej chwili po prostu nie da się powiedzieć, w jakiej formie będą Rondo i Chalmers, czy Wade się odnajdzie czy nie. Knicks bez Amar'e i Billupsa to nie jest miarodajny rywal. 76ers też nie. Nie zdziwi mnie ani 4-1 dla Bostonu, ani 4-1 dla Miami. Stawiam na Miami, bo... nie wierzę w przełamanie Bostonu dokonane na tak słabym rywalu, który dopóki nie został zmożony kontuzjami bił się na ich parkiecie do ostatniej akcji. Może być prawdziwe, ale jestem sceptykiem. Może jutro o tej porze nie będę.- NBA
Nie wiem, co ci zrobił LeBron James w przeszłości i nie chcę wiedzieć, że ciągle gadasz o czynnościach seksualnych z jego udziałem, nawet gdy się rozmawia o Zachu Randolphie. Ale nie myślałeś nigdy o tym, że może to nie jest tak, że każdy ma ochotę mu obciągnąć, tylko po prostu on naprawdę jest dobrym obrońcą, a to ty (sprowadzający obronę w koszykówce do... liczby bloków i przechwytów) tego nie widzisz? Może jeszcze Shane Battier jest gorszym obrońcą od Zacha, w końcu ma mniej przechwytów na mecz? Dobrze, że przynajmniej Tony Allen ma więcej, bo gdyby zaliczał te 0,2 prz./mecz mniej, to by znaczyło, że nie prezentuje w tej materii wiele i wszyscy, którzy uważają go za topowego obrońcę całej ligi nie mają pojęcia o koszu. Pewnie są karłami.- NBA
Zach Randolph broni na poziomie LeBrona, ahahaha. "Nie prezentuje zbyt wiele". Koleś, to jest sensacja. Napisz o tym artykuł do ESPN, świat musi wiedzieć o tym przemilczanym fakcie. Tyle analiz powstało o tym, jak wszechstronnym i dobrym w wielu aspektach obrońcą jest LeBron, a tu nieznany do tej pory autorytet z polskiego internetu obala tę tezę z taką łatwością. I jaka bogata argumentacja: ma tyle samo przechwytów i bloków. No tak, w końcu na tym polega bronienie w koszykówce, na przechwytach i blokach. Co do zbiórek i punktów to napisałem czemu jest to mylące w przypadku Randolpha, fajnie że przeczytałeś. No ale pewnie byłeś zbyt zajęty obrabianiem mu gały z połykiem.- NBA
Nie wiem, gdzie tu znalazłeś sugestię, że Zach jest "skuteczny", no ale pewnie ważniejsze było pośmianie się z mojego wzrostu (no, nie jestem jakimś wielkim wymiataczem, ty za to pewnie byś grał w NBA gdyby nie kolana albo coś w tym stylu). Gratulacje. Oficjalnie nie mam pojęcia o koszykówce.- Ekstraklasa + Puchar Polski
Mam już dość tej wielkiej przyjaźni, nawet u mnie na klatce ktoś wymazał "trzej królowie wielkich miast..." itd. Ciekawie by było zobaczyć "puchary europejskie" (innymi słowy: Szeryfa Tiraspol czy inną Famagustę Larnakę) we Wrocławiu, no ale grunt to być przed Legią, która wydała na transfery jakieś 100 razy więcej kasy i ma polskiego Jose Mourinho na ławce.- NBA
"Dosłowne tłumaczenie" nie jest w sumie akceptowane przez Radę Języka Polskiego, tylko nazywane błędem kalki językowej, ale mniejsza z tym. Nie lubiłem nigdy Zacha, bo... nie widzę powodu, by go uważać za jednego z najlepszych PF w lidze. Ot, taka lepsza wersja Glena Davisa, która gra tak jak wygląda, czyli jak fan pączków. Jeden z tych zawodników, których wysokie numerki są mylące. Raz, że jego defensywa stała na koszmarnym poziomie, ale przecież defensywa chyba tylko mnie obchodzi. Dwa, że jego zbiórki ofensywne zbyt często są efektem akcji, którą zwykłem nazywać "na Zacha Randolpha": zawodnik próbuje zrobić layupa, nie umie, łapie piłkę, już praktycznie kładzie ją na obręczy, ta nie wpada, ten znowu łapie... Ileż razy to widziałem. Doliczają mu się punkty i zbiórki, ale na mnie nie robi pozytywnego wrażenia. Technika Zacha jest na niskim poziomie. Jego sposób gry to głównie stanięcie pod koszem i layup z najbliższej odległości, a piłka i tak zazwyczaj tańczy na obręczy, zanim wpadnie. Wiem, że przesadzam, bo Randolph czasem i trójkę rzuci, ale tak wygląda jego generalny styl gry moim zdaniem. Ja wolę graczy, którzy bazują na technice gry z piłką, którzy dobrze podają, harują w obronie itd. Moim zdaniem on był po prostu średnim PF, wielu innych na jego miejscu dawałoby lepsze wyniki. Ale ten sezon w Memphis, gdzie jest jednym z graczy kluczowych, nieco odmienia tę opinię. Nadal nie nazwę go jednym z najlepszych PF... ale za ostatni mecz - megaszacun.- Primera Division
Nie dziwię się, że Real jest rozbity. W ostatnich dniach dostali mocne ciosy psychologiczne z wielu kierunków. Absurd meczu z Barceloną boli bardziej niż sam wynik. Chamskie symulacje, złośliwości, rasistowskie i nacjonalistyczne wyzwiska ludzi, którzy jeszcze niedawno byli ich kolegami ze złotej reprezentacji. No i trener, który może pierwszy raz w karierze wydaje się tracić kontrolę. Zamiast, jak po tamtym 0-5, mówić "no trudno, jutro nowy dzień" - puszcza tyrady, jak to okradają ich sędziowie. Dopóki Mourinho wygrał z Barceloną, był geniuszem, noszonym przez piłkarzy na rękach, ale teraz wszyscy wytykują mu kontrowersyjne wypowiedzi, agresywny i defensywny styl gry. Podobno Cristiano Ronaldo nie został w ogóle powołany na mecz właśnie dlatego, że głośno wypowiadał się o przyjętej taktyce. Wenger i Ancelotti potępili Mourinho za to, że dopartuje się barcelońskiego spisku. UEFA wystawiła mu podobno cztery osobne kary. Barcelona złożyła wniosek przeciwko Realowi, co wcześniej nie miało miejsca. Przede wszystkim, Portugalczyka ma podobno dość sam prezes. Nie dość, że Mourinho nie wystawił jego ulubieńców - Kaki, Benzemy, Higuaina - to jeszcze przegrał. Grając defensywnie. I narobił siary podczas konferencji prasowej. Za mniejsze przewinienia zwalniano w tym klubie. Wydaje się, że Mourinho wróci do Anglii szybciej, niż planował. A Real zatrudni Rafę Beniteza, który będzie się zgadzał z Perezem i wystawiał ulubieńców, bez względu na formę. Cóż, Real Madryt.- Ekstraklasa + Puchar Polski
W tej lidze każda kolejka jest kolejką cudów, zazwyczaj trudno stwierdzić, czy w ogóle pierwsza drużyna jest silniejsza od ostatniej. Bo już ta z 3. miejsca na pewno nie jest silniejsza od tej z 13. Jest jednak w tym zabawa, a jest nią Maciej Skorża, który co tydzień rzuci fajnym cytatem. Tym razem znowu porównał się (tym razem bardziej pośrednio) do Jose Mourinho. Miał doskonałą okazję, bo jego potężna Legia zdemolowała 1-0 FC Bar Widzew Łódź. I już wiemy, czemu Legia miała tak słabe wyniki! Ciekawe, czy jak wygrają Puchar Polski, to Skorża powie coś w stylu "no, wygraliśmy krajowy puchar, zupełnie jak Real Madryt".- NBA
Gdyby rok temu mi ktoś powiedział, że Spurs wygrają sezon regularny na Zachodzie, a później odpadną z drużyną z 8. miejsca, bo zmiażdży ich w czwartej kwarcie decydującego meczu ZACH RANDOLPH, to... No, śmiałbym się. Zach Randolph zdobył 14 pkt. przez trzy kwarty i 17 pkt. w ostatniej. Zrobił z San Antonio Spurs jesień średniowiecza. Zmiażdżył ich. Zdemolował. Rozjechał ich jak walec. Koleś, który wygląda jak dzieciak spędzający piątkowe wieczory w McDonaldsie, w końcówce gorącego meczu nr 6 dobijał, zbierał, ale przede wszystkim trafiał. Trafiał z gry, trafiał wolne. Zach Randolph. Sama porażka Spurs sensacją? Może nie. Ale tożsamość ich kata - to jest dla mnie sensacja. Nigdy nie wierzyłem w Zacha, ale w Grizzlies on naprawdę jest skuteczny. Bóg umarł. Grizzlies nie mają czasu na radość, bo jutro "rano" (u nas 19.00) muszą zacząć drugą rundę w Oklahomie. Faworytami nie są, ale nikogo już chyba nie zdziwi, jeśli wygrają. W sezonie byli 3-1 z Thunder, a wszystkie mecze miały miejsce w drugiej połowie sezonu. Statystyki Tony'ego Allena w tych starciach? 57% z gry, śr. 19 pkt. - z nikim nie grało mu się tak dobrze w ataku. Wszyscy nadal stawiają na finał Lakers-Thunder, ale obaj faworyci mają, przynajmniej teoretycznie, bardzo niewygodnie dobranych przeciwników. A także w niedzielę, po meczu OKC-MEM, początek serii Miami-Boston, po której spodziewamy się chyba wszyscy epickości epickich rozmiarów. Tutaj faworyt nie przegra, bo go po prostu nie ma.- Bundesliga
Borussia Dortmund mistrzem. Bayer Leverkusen przegrał z Kolonią, a Borussia wygrała z Norymbergą (8. w sezonie gol Lewandowskiego). Mensiengladbach tym razem pokonali 1-0 Hannover. Jeśli Bayern pokona dzisiaj Schalke, to wróci na 3. miejsce. W razie remisu też, bo minimalnie wygrali dwumecz z Hannoverem (3-0 i 1-3). "Gość niedzielny" w ich składzie (15 meczów w tym sezonie) Arjen Robben wraca, więc stawiałbym, że Bayern jednak rzutem na taśmę zmieści się na podium. Ciekawa sytuacja Manuela Neuera - jeśli w jednym ze swoich ostatnich meczów w rodzinnym Gelsenkirchen udowodni swoją wartość, zatrzymując Bayern, może przyczynić się do tego, że sam w przyszłym roku nie zagra w Lidze Mistrzów.- Linki do szatanowej muzyki
Скачать.- NBA
Odpadnięcie Spurs nie jest jakąś megasensacją, ówczesnych Dallas tym bardziej... Owszem, SAS i Dallas byli faworytami, ale nie żelaznymi, wielu przewidywało ich problemy na podstawie meczów sezonu zasadniczego... Ale wtedy oczywiście to było uznane za sensację, bo dziennikarze analizowani dużo mniej zaawansowanych statystyk i mało kto tak patrzył. Ot, Dallas miało tyle zwycięstw, znaczy jest najlepsze. Zresztą nigdy w pierwszej rundzie nie odpadł zespół, który miał tyle zwycięstw (67-15 to jeden z najlepszych wyników w historii). Wydaje mi się, że największa "sensacja" współczesnego NBA to jednak porażka Seattle z Denver w 1995 r. Niestety nie pamiętam, jak to dokładnie wtedy wygladało, więc może dlatego tak uważam. Ciekawostka: oprócz wymienionych przeze mnie przypadków jeszcze raz 1. zespół przegrał z tym z 8. miejsca. Była to seria Miami-Knicks w 1999 r., ale że był lockout, to cały sezon był popie'przony i nikt tego nie uznał za taką wielką niespodziankę.- Sezon 1 - A Game of Thrones
tydzień po odcinku nr 2?- Cinema news
This is drewno.- INDUSTRIAL
Średnia płyta.- Champions League
Ja nie oceniam klubów jako nazwy, ale dany zespół. A zespoły się zmieniają. Jeśli Guardiola odsunie od składu Busquetsa i Pedro oraz poprosi zawodników, żeby przestali łapać się za twarz, gdy tylko ktoś ich musnie po łokciu, to nie będzie już ta sama Barcelona i nie będę widział powodu, by ich krytykować tylko za to, że się tak samo nazywają. Wiem, że były incydenty w przeszłości, ale z reguły futbol przeważał nad... tym, co widzieliśmy w środę. Wspomniałem o np. Ronaldinho czy obecnie Messim. Pamiętam, jak Lionel był uważany za floppera, ale ostatnio jest najrzadziej upadającym piłkarzem Barcy, co nie znaczy, że rzadko ma piłkę albo że po meczu nie jest poobijany.- Champions League
Nie jestem kibicem Barcy ani Realu, nie obchodzi mnie to, jaki jest wynik, tylko jak to wygląda. I kiedy mówię, że "Barca nie wygrałaby bez aktorzenia Alvesa", to nie oceniam, czy całościowo, za każde zagranie tego meczu, "zasłużyła" na to, czy nie. Nie będę wyliczał zagrań z całego meczu, bo za dużo tego. Mówię tylko o prostej przyczynie i skutku - gdyby Alves nie aktorzył, czerwonej by nie było. Może Pepe "zasłużył" wcześniej, może nie, ale tutaj by nie było czerwonej, gdyby Stark chwilę po zagraniu, patrząc na konającego Alvesa (który 30 sek. później biegał już jak sarenka), nie zmienił zdania co do faulu i kartki. A nawet jeśli Barca wygrałaby ten mecz bez aktorzenia, to ma być jakieś wytłumaczenie dla nich? To chyba jeszcze gorzej. Skoro to nie ma wpływu na wynik, to po cholerę to robią? A czy ja pisałem o ocenianiu arbitra? Mówię o ocenianiu swoich własnych zawodników. Guardiola może nie widzieć tego zawsze w trakcie meczu (jasne, trener niewidzący co robią jego piłkarze na boisku), ale przecież ogólnie dobrze o tym wie. Większość tych piłkarzy to młodzi ludzie i wychowankowie Barcelony, więc Pep zwłaszcza pełni rolę wychowawcy. Nie odnoszę wrażenia, by wychowywał zgodnie z wartościami, które ja wyznaję. Wiem, że aktorzenie to znany standard, ale to była dla mnie przesada, tutaj to było masowe. Jeśli piłkarz zagra brutalnie to może tylko czekać, co zrobi sędzia. Ale aktorstwo to po prostu oszukiwanie, jest z samego zamiaru złe. I jeśli oszukiwanie jest tolerowane, a nawet nagradzane, to nazywamy to patologią. Ale Pep tylko powie: "ja tam nic nie widziałem dokładnie". Ciekawe co on robił w trakcie meczu, skoro nie obserwował gry.- Champions League
Bez urazy, ale gdybym ja kibicował klubowi, w którym co najmniej czterech zawodników bije historyczne rekordy bezczelności aktorzenia, to by mi było wstyd nawet gdyby ów klub miał 110% posiadania piłki. Jak się wspomina Raula i Zidane'a, to od razu ciśnie się na usta porównanie: a Barcelona to klub Maradony i Rivaldo, hehe. Ale FCB to też klub np. Ronaldinho, który potrafił mimo nacisku rywali dryblować tak długo, że Pedro zdążyłby przez ten czas dziesięć razy upaść, złapać się za twarz, pewnie jeszcze zasymulować śmierć wskutek upływu krwi i cudowne zmartwychwstanie. Nie wstyd? Trener Realu, Jose Mourinho, sprawił, że nawet Cristiano Ronaldo nurkuje znacznie rzadziej, niż w Manchesterze. Arsene Wenger potępił Eboue za to, że ten symulował w meczu z Barceloną. A co robi Pep Guardiola? Udaje Greka. Który prowadzi grecki teatr. Wkurzyli mnie tym meczem ostro i nawet słówka na ten temat. Ba, wnoszą o wystawienie kary dla Mourinho, za to, że powiedział prawdę. Tak właśnie się traci szacunek u wyborców niezależnych. - NBA