Treść opublikowana przez Josh
-
Resident Evil 8 Village
Wszystko poza tym.
-
Aktualnie ogladam
Szkoda, że ucina się w połowie
-
Aktualnie ogladam
Kuroko to mesjasz nad mesjasze dlatego bardzo wątpię. Niemniej jeżeli się mylę to z chęcią to później odszczekam.
-
Aktualnie ogladam
Haikyuu - póki co 16 odcinek. Tak płaczliwych p*zd jeszcze nie widziałem w żadnym anime (autentyk, wszyscy w tej bajce mają problemy psychiczne albo emocjonalne, nie ma odcinka żeby ktoś nie potrzebował pomocy psychiatry), ale spoko bo zaczyna się rozkręcać jakiś grubszy turniej. Muzyczka spoko, a animacja momentami bardzo ładna, pewnie w ciągu dwóch tygodni wciągnę całość. Oczywiście do takiego Kuroko no Basket nie ma to najmniejszego podejścia (te ultra epickie mecze ), ale i mimo to ogląda się całkiem fajnie.
-
Nioh 2
Zacząłem gierkę. Przyznam, że gdybym nie grał wcześniej w pierwszą część, to ilość opcji / tabelek / możliwości by mnie przytłoczyła, Sekiro przy tym to mały urwisek i to taki mocno ograniczony umysłowo. Już w samym edytorze postaci spędziłem niemal godzinę (i tutaj w porównaniu do innych gier własnoręcznie stworzona postać wygląda NAPRAWDĘ dobrze zarówno podczas gry, jak i filmików, a nie jak rozmazany blob rodem z Soulsów). Niestety nie miałem za dużo czasu, więc tylko chwilę pobiegałem po pierwszej lokacji, dostałem wp*erdol od dryblasa, który wyłonił się z mgły, później mu oddałem z nawiązką, coś tam ulepszyłem, coś tam zgarnąłem ze skrzynek i tyle na dzisiaj. Jednak potrzeba tu przysiąść na dłużej, żeby cokolwiek zdziałać. Ależ będzie oranie
-
Trofea - Poszukuje ludzi - temat ogólny
Ktoś chętny na szybkie wbicie trofików w multiku Doom Eternal? Tylko one mi zostały
-
Final Fantasy VII Remake
A Wy co, dalej się męczycie z domkiem na normalu?
- Sekiro: Shadows Die Twice
-
Kingdom Hearts 3
No, w tej chwili to już dosyć oczywiste, że MoM to główny antagonista serii, a Xehanort był jego zabaweczką.
-
Final Fantasy VII Remake
Jeżeli recenzja trwa dłużej niż 20 min, max pół godziny to znaczy, że to nie jest dobra recenzja. Sorry, wolę w tym czasie zrobić trzy razy speedruna w RE3
- Marvel's Avengers
-
Mafia: Trilogy
Proponuję co jakiś czas robić backup save'a do chmury albo na pendrive'a, właśnie to przyzwyczajenie uratowało moją platynę po tym jak zgliczował mi się trofik w Doom Eternal.
-
Tony Hawk's Pro Skater 1 + 2
Zawsze jest się czym martwić. Nie ma gier które są stuprocentowymi pewniakami, a po ostatnim trubo-szrocie jakim był THPS5 tym bardziej warto brać przynajmniej margines szansy na to, że schrzanią tego remake'a. Sam jaram się tylko ciut, faza na deskę przeszła mi w momencie jak zaczęły mi rosnąć włosy na odbycie, ale jak kiedyś wrzucą do plusa albo walną promo na 40zł to chętnie w ramach powspominania gierkę kupię.
-
Resident Evil 3 Remake
Z Tobą urządzam sobie tylko luźną pogawędkę, ale przekaz skierowany jest do kogoś innego
-
Resident Evil 3 Remake
Nie mówię, że ta gra to jakieś mega wyzwanie, ale na "hardcore" dało się spocić w kilku miejscach, a nawet poczuć nieco zaszczutym. Nie wierzę, że w FFVII zginąłeś więcej razy niż w RE3. Ba, nie wierzę, że w ogóle tam na czymś zginąłeś. No i przede wszystkim ta gra - w odróżnieniu od MESJASZA - daje graczowi wybór czy ten chce sobie wesoło biegać po Raccoon i traktować Nemesisa jak szmatę pojedynczymi granatami czy jednak woli być nieco poturbowany podczas zabawy. Szkoda, że SE nie pomyślało o takim "detalu" jak poziom trudności do wyboru. FFVII = RPG, RE3 = action-adventure. Protip: przynależność gatunkowa na pewno ciut pomaga Fajnalowi być dłuższą grą. A poza tym: FFVII = rozwleczona do granic możliwości przygoda, RE3 = skondensowana i mega intensywna zabawa praktycznie bez przestojów i zbędnych cut-scenek o niczym. Bonus: FFVII = jedyny powód, żeby odpalić drugi raz tryb hard (który powinien być dostępny od początku), RE3 = 3 poziomy trudności na dzień dobry i dwa dodatkowe czekające na odkrycie. Kończąc ten temat dodam, że nawet trochę polubiłem remake Fajnala, ale nazywanie go mesjaszem i umniejszanie przy tym nowemu Residentowi to lekka przesada. Pozdrawiam serdecznie.
-
Resident Evil 3 Remake
Jakbyś jednym ciosem rozpi'erniczał każdego przeciwnika w FFVII to też by się szybciej skończyło. Teraz gdyby od tego jeszcze odjąć to ślamazarne przeciskanie się przez szczeliny, denerwujące skrypty, gdzie postać wlecze się za jakimś NPCem i otwieranie niektórych drzwi trwające wieczność i to pewnie też speedrun nie zająłby Ci za dużo czasu Sorry, gra jest je'bitnie przeciągana, czy to sposobem w jaki eksploruje się lokacje, czy też nadmiarem filmików czy nawet zadaniami pobocznymi. Schemat FF: - 3 godziny cut-scenek - trafiasz do dużej lokacji, która pozornie wydaje się fajna w eksploracji, ale szybko okazuje się, że to tylko kolejna miejscówka, w której musisz łazić jak po sznurku - damn, drzwi są zablokowane, trzeba znaleźć jakąś kartę czy uruchomić generator. oczywiście wszystko jest pod nosem - po 5 minutach wróć do wcześniej zablokowanego przejścia - 3 godziny cut scenek - ubij prościutkiego bossa, albo najlepiej odłóż pada i poczekaj aż twoi kompani zrobią to za ciebie, bo gra i tak nie stanowi żadnego wyzwania - gówniana pseudo-otwarta lokacja z jeszcze bardziej gównianymi questami - 3 godziny cut-scenek - powtórz wszystkie poprzednie punkty jeszcze raz i tak do ostatniego chapteru - nazwij grę MESJASZEM Jak już ktoś wcześniej tu napisał - gra miała być wypuszczona razem z RE2 remake i na takiej zasadzie na pewno zostałaby dużo cieplej przyjęta. A skoro już zdecydowali, że wypuszczają osobno, to... faktycznie mogli dłużej przy niej posiedzieć i ją rozbudować. Masz na myśli najbardziej zhejtowany moment w całej grze? Jak dla mnie o wiele lepsze było spierniczanie przed Nemesisem po mieście, buszowanie Carlosem po RPD a nawet akcja w ściekach z Hunterami. Generalnie nie brakowało tu fajnych, trzymających w napięciu scen, szkoda tylko że ich bardziej nie rozwinięto i to jest największy problem z tym rimejkiem.
-
Crash Bandicoot N. Sane Trilogy
Nie wiem jak się gra powyżej dwóch osób (sądzę, że może być chaos, bo na ekranie zawsze sporo się dzieje), ale na dwóch graczy jest super. Gameplay na pierwszy rzut oka wygląda jak popierdółka na 5 minut, jednak to tylko złudzenie, bo w rzeczywistości wciąga nieziemsko: plansze są mega zakręcone, co rusz pojawiają się nowe mechaniki i coraz bardziej zaawansowane potrawy do ugotowania, no i co najlepsze gra jest "easy to play, but hard to master" dlatego każdy powinen znaleźć tu wyzwanie na miarę swoich możliwości. Doprecyzuję tylko, że piszę o części drugiej, ale z tego co się orientuje jedynka poziomem dużo od niej nie odbiega.
-
Final Fantasy VII Remake
Jeżeli przez chapter select wybrałeś po kolei rodziały 3, 8 i 9 oraz machnąłeś je do samego końca to znaczy, że zrobiłeś to tak jak należy. Musiałeś skopać coś innego, może zrobiłeś za dużo / za mało / niewłaściwe questy i dlatego Ci nie zaliczyło jakiejś sukienki. Których konkretnie Ci brakuje? Nie. List pojawia się na samym końcu 14 rozdziału jeżeli zrobiłeś wszystkie questy w chapterach 3, 8, 9 i 14. Łącznie musisz ich mieć 24 (czyli jak wchodzisz na listę questów to pod każdym musisz mieć "ptaszka") i to dokładnie na tym zapisie na którym grasz.
-
Crash Bandicoot N. Sane Trilogy
Ja nie wiedziałem, że moja zna więcej przekleństw ode mnie, aż nie zacząłem z nią grać w Overcooked
-
Resident Evil 3 Remake
Mesjasz z (pipi)questami rozwleczony bardziej niż prezerwatywa na półmetrowym murzyńskim pento? No nie sondze ziomeczQu. Tak jak już XM. napisał - lepsza krótka, ale intensywna przygoda niż zabawa przeciągana na siłę. Ja też nie jestem aż tak oczarowany nowym RE3 jak byłem rimejkiem dwójki i sądzę, że ta gra powinna co najmniej pół roku jeszcze być w developingu, ale to i tak kawał cholernie dobrego softu.
-
Nioh 2
Kończę Dooma i wbijam swojego małego pisiorka w Nioha 2 Jestem trochę niewyżyty, bo ostatnią grą w podobnym stylu w jaką grałem było Sekiro dobry rok temu.
-
Doom Eternal
Co nie zmienia faktu, że dla normalnego gracza historia w Doomie jest tak samo potrzebna i wciągająca jak fabuła Tekkena albo Fify.
-
Doom Eternal
BTW, komuś jeszcze zgliczował się trofik Gunpletionist? Prawdopodobnie przez to (pipi) platyna przejdzie mi koło nosa, bo nie widzi mi się przechodzić gry od nowa i jeszcze raz masterować każdej broni. Brawo id!
-
Doom Eternal
Grzecznie i pokornie odszczekuję to co pisałem wcześniej, gra jest fenomenalna, a jak ktoś sądzi że jest inaczej to polecam zmienić hobby na jakieś poważniejsze, np. na skakanie z dachu albo pływanie z węgorzami, bo gierki niestety to już dla takiej osoby się nie nadają. Przede wszystkim Gameplay i to taki przez wielkie, tłuste, czarne, walące gracza w prostatę aż do osiągnięcia orgazmu "G". Co tu się odpiernicza i to od niemalże początku do samego końca to się nie dzieje. Non stop akcja na kozaku, totalny rozpyerdol, istny balet destrukcji, żadnych mozolnych przestojów i zwyczajnie multum frajdy płynącej z radosnego parkouru po lokacjach i MIAŻDŻENIU przeciwników. Zagrało dosłownie wszystko, od broni (power nieziemski i każdą walczy się inaczej), przez dopałki i gadżety (przyciąganie się do przeciwnika łańcuchem zamontowanym w shotgunie albo zamrożenie dziada i rozp*erdolenie go serią rakiet z bazooki ), brutalne finishery (bo nie ma to jak urwać stworkowi łapę i wbić mu ją w oko albo pokroić na kawałeczki piłą spalinową), aż po projekty przeciwników (jest tego masa, a różnorodność nie kończy się na ich wyglądzie) czy lokacje zbudowane tak, że można po nich zasuwać niczym mała małpka z zamontowanym silniczkiem rakietowym w dupie: da się (wręcz TRZEBA) skakać, wdrapywać się na wysokie półki, bujać na poręczach, przelatywać przez portale, odbijać z wyskoczni, grunt to być non stop w ruchu, bo stanie w miejscu w tej grze równa się napisowi game over. Najbardziej dynamiczna gra tej generacji bez dwóch zdań. Niektóre gry starają sie i napinają niczym Pudzian przed sraniem, żeby zapewnić graczowi frajdę przez te 10 czy 15 godzin trybu przygodowego, a Doom:Eternal nawet nie musi, bo gra ma banalne założenia: wchodzisz do nowej lokacji, rozpierniczasz wszystko w drobny mak i idziesz dalej. I tak przez całą kampanię. Żadnych pseudo-skomplikowanych łamigłówek, żadnych bzdurnych questów, żadnego open-worlda, bez przekombinowanych patentów i innych gówienek. Tylko staroszkolna rzeźnia. I to wystarczy. Bo jest po prostu tak cholernie dobrze zrobione. Ok, można jeszcze się pobawić w lekką eksplorację, ale jest to czysto opcjonalne, a poza tym 90% znajdziek leży na widoku, więc nie zajmuje to wiele czasu i przede wszystkim nie jest tak żmudne oraz irytujące jak w innych grach. Elementy na które narzekałem wcześniej przestają mieć jakiekolwiek znaczenie po około dwóch godzinach gry. Piła spalinowa jako sposób na pozyskiwanie ammo jest denerwująca (ale też nie dla wszystkich, po prostu do mnie jakoś to na początku nie trafiło) do momentu aż nie uzbroimy się w większą ilość pukawek i nie zwiększymy ilości ammo w giwerach, co zresztą dzieje się bardzo szybko. Później już motyw wchodzi w krew i korzysta się z niego naturalnie, tak samo zresztą jak regenerowanie zdrowia poprzez korzystanie z brutalnych finisherów (kozackie animacje tylko do tego zachęcają). Drugą rzeczą która mnie wkurzała to platforming, ale to też szybko wchodzi w krew, a z czasem nawet zaczyna się to doceniać, bo dzięki temu nawet tak oczywista rzecz jak eksploracja nabiera dynamiki i pazura. Teraz autentycznie nie wiem na co mógłbym tu ponarzekać. Na grafikę się nie da, bo jest za(pipi)ista. Na udźwiękowienie tym bardziej (muzyka idealnie pasuje do rzeźni na ekranie), poziom trudności jest całkiem wysoki (a co najważniejsze - sprawiedliwy, tutaj giniesz wyłącznie ze swojej winy), czas gry w sam raz (na Ultraviolence gierka zajęła mi jakieś 12 godzin), no i replay-ability też robi swoje. Co najwyżej fabuła jest lipna, albo posunę się krok dalej i napiszę, że w ogóle jest zbędna. Jakoś poprzednie części doskonale radziły sobie przedstawiając graczowi zaledwie strzępy historii, a tutaj niby jest jakieś lore, są badguye, nawet rzucono trochę światła na postać protagonisty, tylko.. po co? Cała reszta gry to po prostu rewelacja, a to co się dzieje na ostatnich etapach to wręcz mózgorozp*erdol, takiej akcji pompującej adrenalinę w żyłach nie dał mi jeszcze żaden tytuł na tej generacji konsol (może DMC5). Nawet starcia z bossami mi się podobały, a przecież Eternal oferuje też opcjonalne portale z przepotężnymi falami wrogów czy wymagające czasówki polegające na jak najszybszym pozbyciu się kilku mocarniejszych delikwentów. Bardzo spoko jest również to, że gra nagradza gracza adekwatnie do włożonego weń wysiłku - za opcjonalne czelendże zdobywamy punkty, które można władować w rozwój naszego niemego madafaki, a nawet można zdobyć ukrytą broń, która robi z dupy jesień średniowiecza najtwardszym zawodnikom. Idealnie zbalansowana produkcja pod każdym względem i perfekcyjny przykład, że gra wcale nie musi oferować nie-wiadomo-jak świeżych czy przekombinowanych patentów, żeby bawić. Tutaj twórcy skupili się tylko na jednym: na turbo efektownym, dynamicznym, krwawym i grywalnym strzelaniu i wywiązali się z tego w 100%. 9/10
-
Resident Evil 2 Remake
W naszej wersji max to ocena A jeżeli dobrze kojarzę, to samo było z oryginalnym RE2. Pamiętam jak za gnoja próbowałem wbić S'kę i nigdy mi się nie udało, a później przeczytałem na jakimś forum, że nasze A to japońskie S i w końcu mogłem sobie odpuścić