Josh
Użytkownicy
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda stronę główną forum
Treść opublikowana przez Josh
- Boomer Horror - hidden gemy & niszowe horrory
- NETFLIX
-
Dramy związane z PE
Ale czy ci narzekający debile mają wpływ na cokolwiek, że warto się nimi przejmować i im w jakikolwiek sposób odpowiadać? Ja bym się zastanawiał czy zamiast tego im nie zapłacić, bo robią pismu świetną reklamę za free.
-
NETFLIX
Mi się drugi bardziej podobał. Większa skala wydarzeń, jeszcze więcej wątków i postaci, a survival z rezydencji Spencera przechodzi elegancko w Raccoon City kitranie się w schronie, żołnierze patrolujący podziemia, ostatnia walka i zakończenie to cymesik przyjemnie gilgoczący moją prostatę. Trzeci sezon powoli kończę i jest niestety gorzej. Też trafia się kilka lepszych scen, ale
-
własnie ukonczyłem...
No ja Herka odpalam minimum raz w roku i bardzo lubię tę grę. Mjuzik, grafika, gameplay bez żadnych udziwnień i czas gry taki w sam raz na jedną dwugodzinną sesję. Przyznaję jednak, że to mocno subiektywna opinia, bo mam do tego tytułu gigantyczny sentyment, a sama bajka to moja ulubiona animacja Disneya.
-
własnie ukonczyłem...
Na PS5 może nie jest to poziom legitnych remasterów, ale te gry z PSX i PS2 naprawdę wyglądają tutaj dużo lepiej. Przede wszystkim nie jest tak pikselowo. No i są platynki dla takich trofikowych szmat jak ja jestem ciekaw co jeszcze wrzucą (albo co w ogóle mogą wrzucić), z Pixarów czy innych Disnejów to chętnie bym przyjął Herkulesa albo Tarzana, to też były świetne platformery. Twojego trikulca nie testowałem, uznałem że na spokojnie wrócę do tego wyścigu po odblokowaniu dopałki i z tym poszło na luzaku za pierwszym razem. Ogólnie nie jestem fanem takich metroidvaniowych patentów z koniecznością odblokowywania jakichś skillów i backtrackingiem do poprzednich etapów, więc dobrze że Toy Story 2 zbyt często do tego nie zmusza.
-
własnie ukonczyłem...
Cock Story 2: Buzz Lightyear to the Rescue Odświeżania starego szrotu ciąg dalszy, a tym razem padło na platformówkę z udziałem drugiej ulubionej zabawki analnej Andy'ego (pierwszą jest sprężynowy jamnik). Ostatni raz grałem w to jakieś 25 lat temu, więc z gry nie pamiętałem praktycznie nic poza początkowym etapem oraz tym w sklepie z zabawkami, niemniej jedno jest pewne: zawsze byłem przekonany, że ta przygoda była o wiele dłuższa i trudniejsza, a tak naprawdę idzie ją wymaksować w ciągu pół dnia intensywniejszego grania i to bez większego stresu. Za gnoja tyle czasu próbowałem wygrać wyścig ze zdalnie sterowanym samochodzikiem w ogrodzie, zanim zorientowałem się, że najpierw trzeba odblokować power-up kilka leveli dalej Do pokonania jest 10 etapów (+ kilka walk z większymi szefkami pomiędzy), a w każdym z nich 5 różnych zadań do wykonania, za które zgarnia się specjalne znaczki potrzebne, aby ruszyć dalej ze story: zawsze jest to jakaś czasówka, tor z przeszkodami lub prosta łamigłówka, mini-boss fight, trzeba też zebrać 50 monet rozsianych po planszy dla pana Świnki i znaleźć pięć dobrze skitranych dziwolągów. Tak naprawdę jedynym wyzwaniem bywa platforming, kiedy trzeba się dostać gdzieś bardzo wysoko (np na drzewo albo budynek w trakcie budowy), bo przez słabą pracę kamery i mało responsywne sterowanie bardzo łatwo o upadek i wtedy trzeba drałować od nowa na samą górę. O tyle dobrze, że nie traci się żyćka spadając z wysokości. Cała reszta to łatwizna, czasówki nie są przesadnie wyżyłowane, a bossowie mają cały jeden albo w porywach dwa ataki na krzyż, które można bez problemu ominąć xd Fajnie udało się oddać feeling poruszania się zabawką. Buzz potrafi strzelać swoim fejkowym laserem (który jednak zadaje jak najbardziej nie-fejkowy damage), na chwilę umie wyciągnąć "skrzydła", co jednak nie pozwala mu latać, ale za to umożliwia podwójny skok, można nawet odpalić widok FPP pomagający w celowaniu, a fajnym detalem jest to, że w tym trybie w kasku odbija się krzywa morda naszego protagonisty. No i oczywiście z perspektywy zabawki wszystko wydaje się gigantyczne: meble w domu Andy'ego, regały wypełnione syfem z sklepie czy niezbyt duże drzewo rosnące przed domem, to prawdziwy tor przeszkód dla takiego plastikowego cudaka. Dobra gierka, nawet teraz da się przyjemnie pograć, tylko trzeba być odpornym na kwestie techniczne, bo chamsko dorysowujące się otoczenie i mała ilość detali w każdej z lokacji potrafią wywołać spory niesmak. Na pewno trzeba się też przyzwyczaić do sterowania oraz ociężałego Buzza, który nie zawsze reaguje tak powinien na nasze komendy, co bywa frustrujące podczas wspinaczek.
-
PPE.pl - portal graczy
Z recenzji nowego Deadpoola Nawet Roger już ciśnie bekę z Musialika
-
Energy Drinki
Był bananowy Tiger? Nie widziałem ani razu
-
PPE.pl - portal graczy
Kajetan? Nigdy nie szanowałem. Poziom tylko ciut wyższy od wadliwego AI musia.Link, ale za to jak się zacznie tłumaczyć, to pogrąża się z każdym zdaniem coraz bardziej.
-
NETFLIX
Lecę z trzecim sezonem Sweet Home. O matko, serialik jest mocno na koksie to moja trzecia ulubiona pozycja od koreanskich Czing-Czongów zaraz po Kingdom i Hellbound. Dla nieobytych w temacie: SH to The Walking Dead, tylko nie jest skończonym, przesadnie rozciągniętym gównem pozbawionym klimatu, a zamiast oklepanych zombie mamy tu o wiele ciekawsze mutanty (niektóre to poziom Dead Space albo The Evil Within, a CGI zaskakująco daje radę jak na taką ilość stworów). Największe plusiki za to, że praktycznie w każdym odcinku coś się dzieje, od drugiego sezonu story wręcz zap*erdala, bohaterzy w większości są ciekawi (nawet antagonistom można kibicować), gore też nie brakuje. Aktorsko wiadomo, jak to u skośnookich: bywa lepiej, ale bywa też mocno kulawo i nazbyt teatralnie. Nie ma też żadnych murzynów i w ogóle jedyne co ten serial ma wspólnego z woke, to że w jednej ze scen w kuchni leży patelnia, która podobnie się nazywa. Jeżeli azjatyckie giereczki, komiksy i seriale dalej będą tak prężnie się rozwijać oraz oferować taki poziom, to zachodni twórcy mogą się pakować i wypyerdalać ze swoimi wysrywami na jakąś inną planetę, bo nikomu już nie będą potrzebni.
-
Energy Drinki
Wiśniowy niestety słabiutki, kolejny soczek.
-
Konsolowa Tęcza
Co za niesprawiedliwa insynuacja. Nawet mi to przez myśl nie przeszło!
-
Konsolowa Tęcza
- Platinum Club
Nie zabolało, tylko rozbawiło, bo takie w sumie z dupy stwierdzenie biorąc pod uwagę jak wiele osób szczegółowo opisuje swoje batalie ze starociami w temacie "właśnie ukończyłem". A co do kolejnej dawki Twojego "przymrużenia oka", to dodam tylko, że regularnie odświeżam starocie na emulatorach i z tego co mi wiadomo technologia Sony jeszcze nie zaszła tak daleko, żeby pozwalała wbijać na nich trofiki. Chociaż jak mi wpadnie platka w obecnie ogrywanym Parasite Eve na ePSXe albo w Fallout 2 z GoGa, to na pewno się pochwalę Cheat niesamowity. Osobiście nie korzystam, żeby ułatwić sobie granie, ale traktuję to jako backup, w razie gdyby gra się scrashowała, bo akurat w tych starych tytułach zdarza się to dosyć często.- Platinum Club
Jakby ktoś pytał w statusach, to ja tak naprawdę nie gram w stare gry, tylko trofiki same mi się wbijają Platynki niezbyt wymagające, te gry wystarczy po prostu przejść. Jedyny wyjątek to SF1, tam jest kilka pobocznych śmieciotrofików do porobienia, ale nie ma ich zbyt dużo i są proste. Cała trudność wynika więc po prostu z trudności samych gier, która jest mocno zależna od tego jakie kto ma doświadczenie ze starociami. SF1-3 momentami potrafią zajść za skórę, bo ginie się w nich szybko + mają kilka tricky sekwencji stealth, dałbym tu solidne 5.5/10. Dark Mirror i Logan's Shadow to banał, obie zrobiłem na hardzie i spociłem się tylko pod koniec tego drugiego, dosłownie na ostatnich dwóch levelach, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby grać na normalu, soooo 3/10 ode mnie. Może kiedyś Sony pokusi się o wydanie The Omega Strain, to chętnie też docisnę platsa, żeby mieć komplet.- własnie ukonczyłem...
U mnie poszła za drugim razem, cały sekret polega na tym, żeby strzelać do niego kiedy odlatuje i jest obrócony do nas tyłem. Więcej się męczyłem na helikopterze niedawno w The Twin Snakes Dla mnie najgorsza misja w całej grze, to ta w kopalni pod koniec, gdzie nic nie widać, trzeba sobie oświetlać drogę latarką i kasować wrogów z daleka snajperką. Ile razy wpadłem w przepaść albo z zaskoczenia wzięli mnie przeciwnicy robiąc sitko w 3 sekundy to nie zliczę.- własnie ukonczyłem...
Wleciał mały maratonik Syfiastych Filtrów i muszę przyznać, że bawiłem się przy tych grach dużo lepiej niż zakładałem. Oczywiście nie była to dla mnie żadna nowość, bo każdą z nich już kiedyś ukończyłem, ale nie utkwiła mi ta seria w pamięci jako muskularny chad, a raczej jako taki sympatyczny, ale też nieco upośledzony krewny MGS'a/Splinter Cella. No więc po zanurzeniu się powtórnie w ten świat walki z bioterroryzmem i spędzeniu w nim kilkudziesięciu godzin musiałem na nowo zrewidować swoje poglądy. Syphon Filter 1 Sam początek i to od razu z grubej rury. Wrzuceni w przepocone mokasyny agenta specjalnego Gabriela Logana musimy stawić czoła terrorystom na ulicach Waszyngtonu. Zero jakiegokolwiek tutorialu, zero czasu, żeby oswoić się ze sterowaniem, przeciwnicy napierdalający do nas z dachów, przeskakujący w ilościach hurtowych przez murki, za chwilę trzeba ochraniać ziomka rozbrajającego bombę, nieco później zejść do stacji metra, aby tam zająć się kolejnym ładunkiem wybuchowym, co nie kończy się zbyt dobrze i całe metro idzie z dymem, a my musimy szybko się z niego wydostać zanim pożre nas ogień, następnie dramatyczny pościg za rosyjską agentką i slalomy między pędzącymi pociągami... jprd, a to dopiero pierwsze trzy misje Później też jest grubo, wliczając w to rozbrajanie ładunków nuklearnych i ucieczkę z pilnie strzeżonej bazy na Kazahstanie, stealth w ukraińskich katakumbach czy starcie z helikopterem. Tutaj cały czas coś się dzieje, ale też bardzo fajnie został zachowany balans między ostrą młóćką, a typowo szpiegowskimi motywami, gra jest naprawdę zróżnicowana. Grafika wiadomo, że dzisiaj to już wymiociny (zresztą nawet na swoje czasy nie było to nic pięknego), nieźle straszy pikseloza, postacie są zbudowane z trzech klocków na krzyż, a otoczenie w większości przypadków albo spowija mgła albo mrok nocy, przez co rzadko kiedy widać co się znajduje na dalszym planie. Za to muzyka robi robotę po całości, nawet przez chwilę nie dając wątpliwości, że uczestniczymy w cholernie intensywnym, szpiegowskim filmie akcji Jedyne co mi się tu nie podobało, to niektóre misje, w których trzeba znaleźć określoną ilość celów niezaznaczonych na mapie (np. uratować zakażonych pacjentów w katedrze) - lokacje potrafią być spore i zawierają masę różnych rozgałęzień, więc łatwo coś przeoczyć, a później godzinę się po nich kręcić jak skończony głupek. Nie zawsze jest jasne co właściwie trzeba zrobić i zabija to nieco dynamikę gry. Syphon Filter 2 Absolutny peak tej serii i tutaj pewnie niektórych zapiecze, ale według mnie ta gra zestarzała się lepiej i oferuje dzisiaj nawet więcej niż pierwszy MGS. Niesamowicie filmowa narracja, wciągające political fiction ponownie z bioterroryzmem oraz spiskami na najwyższym szczeblu, story ponownie rzucające nas po różnych zakątkach świata, bardzo zróżnicowane misje i zadania, świetnie przemyślane i bardzo nietypowe walki z bossami, a także możliwość wcielenia się również w partnerkę Gabe'a - Lian Xing. Jeszcze bardziej niż w MGS ma się wrażenie uczestniczenia w filmowym blockbusterze i po prostu gra się w to jeszcze lepiej niż w poprzednią odsłonę. Niekiedy bywa mocno stresująco, deweloperzy nawet przez chwilę nie pieszczą się z graczem, a za najlepsze tego przykłady niech posłuży misja w ośnieżonych górach Kolorado, w której atakują nas pochowani snajperzy i nawet przez moment nie możemy stanąć w miejscu, żeby nie zaliczyć headshota (zgon na miejscu) lub inna, w której próbujemy uciec z pilnie strzeżonej stacji badawczej, w której z każdego kierunku jesteśmy ostrzeliwani przez ziomków w nowoczesnych skafandrach odpornych na jakiekolwiek pociski i trzeba wiać na złamanie karku chowając się po szybach wentylacyjnych. Stres level: 9999 o bossie wyposażonym w granatnik nawet nie wspomnę (jeden celny strzał i Gabe ląduje na SORze). Cała gra to bardzo ambitny projekt jak na tak słabą konsolę jak PSX i nawet umowna grafika (zero progresu względem SF1) nie psuje wrażenia. Syphon Filter 3 Tutaj już niestety coś zaczęło się psuć. Fakt, dalej jest różnorodnie, zwiedzamy różne egzotyczne miejscówki na mapie świata i wcielamy się w skórę jeszcze większej ilości bohaterów, dzieje się sporo, a poziom trudności ani myśli aby choć odrobinę spasować, jednak brak w tym wszystkim spójności. Fabularnie nasz dzielny hiroł trafia do sądu, gdzie musi oczyścić się z zarzutów stawianych mu przez skorumpowanego urzędasa, co sprowadza się do tego, że każda misja to po prostu jakieś średnio powiązane ze sobą wspominki, a główny wątek rusza dopiero w trakcie dwóch ostatnich misji prowadzących do niekoniecznie satysfakcjonującego finału. Nie jest już tak hollywoodzko, a i sam gameplay widać że wypstrykał się z większości pomysłów, bo nie ma tu w zasadzie nic, czego byśmy nie widzieli w dwóch poprzednich odsłonach. Z ciekawszych akcji to co najwyżej przebijanie się przez pole minowe w dżungli tak, żeby spocone dupsko Gabriela nie zostało rozerwane na strzępy czy ochranianie konwoju przed ciapatymi gdzieś na Bliskich wschodzie. Cała gra jednak mocno kojarzy mi się z Tomb Raider:Chronicles, zarówno jeżeli chodzi o narrację, jak i sam fakt, że to jest punkt, w którym seria stanęła w miejscu i deweloper nie bardzo wiedział w którym kierunku pchnąć ją dalej. Jak najbardziej można pyknąć, zwłaszcza że nie jest to długa przygoda (max 5 godzinek), ale takich giereczkowych uniesień jak w przypadku dwóch poprzednich Filtrów do Syfonu to już bym się nie spodziewał. Syphon Filter Dark Mirror & Logan's Shadow Pozwolę sobie pominąć odsłonę zatytuowaną The Omega Strain, bo ani ta gra nie była dobra, ani nie ma jej obecnie dostępnej na Storze, więc lecimy od razu z dwoma częściami wydanymi pierwotnie na PSP. Przede wszystkim trzeba sobie tutaj wyjaśnić jedną istotną kwestię: to nie jest już Syphon Filter. To jest Gears of War Klimatów szpiegowskich tyle tutaj co kot napłakał, stealth w zasadzie nie istnieje, niemal cała gra opiera się na chowaniu się za przeszkodami i eliminowaniu dziesiątek, a nawet setek napierających przeciwników. Nawet Gabe'owi i Lian zmienili głosy, żeby gra jeszcze mniej przypominało to oryginalne SF... co mnie osobiście nawet rozbawiło, bo nowy aktor zajebiście śmiesznie się pręży i próbuje oddać charakterystyczny, głęboki, lekko zachrypnięty głos Logana, ale mu to po prostu nie wychodzi i brzmi przez to komicznie. Nawet z ryja jakiś taki dziwny, chyba obdarowany przez naturę dodatkowymi chromosomami. Coś tam próbowano poudawać, że gra jednak jest trochę "espionage" totalnie zrzynając ze Splinter Cella i dając graczowi do dyspozycji gogle z trzema trybami wizyjnymi, ale tak naprawdę rzadko kiedy jest to potrzebne. To powiedziawszy muszę z ręką na sercu przyznać, że to nie są złe gry: strzelanie trąci już dzisiaj oldschoolem, ale ładowanie ołowiu w tępe łby zakapiorów daje fun (dużo się strzela do Ruskich śmieci, więc +1), misje są intensywne i krótkie, więc leci się przez giereczkę jak petarda, lokacje są zróżnicowane, muzyka bywa naprawdę DOBRA, a story bardzo fajnie rozbudowuje lore skupiając się jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej na postaciach Logana i Xing i odsłaniając ich nieodkryte dotąd karty przeszłości. Podsumowując: gorąco zachęcam, aby zagrać w dwa pierwsze Syphony, bo nawet dzisiaj to są świetne tytuły. Z urywającym łeb klimatem, wymagające, nie traktujące gracza jak idioty, intensywne, całkiem brutalne (nic nie stoi na przeszkodzie, żeby masakrować bezbronnych cywilów - poza napisem game over, ale to nie zawsze ). Wszystkie pozostałe części nie są już tak dobre, ale z braku laku też można obczaić, zwłaszcza że każda z nich znajduje się w pakiecie Premium w Plusie, więc bankructwo Wam nie grozi.- Energy Drinki
Nie wiem, nie jadłem. Jeżeli kupowałeś dlatego, że były faktycznie smaczne, to spoko, śmieję się tylko z tych, którzy kupowali bo widzieli fiuta Friza na papierku i koniecznie musieli go wsadzić sobie do mordy. Also, próbowałem wiśniowe Frugo i tak jak się obawiałem: syf przeokrutny. Bardziej soczek niż energol, w dodatku bardzo mało gazowany. Dzisiaj będę testował jeszcze wiśniowego Tigera.- Silent Hill 2 Remake
Będzie zrzynka z RE2R, czyli chwilowy stun poprzez strzelenie w łeb albo w nogę i eleganckie omijanie 90% przeciwników w ten sposób.- Energy Drinki
Prawdziwy wiśniowy Monster (ten sprzed prawie 10 lat) > wszystkie inne wiśnie- Dramy związane z PE
w PE też wiele razy pojawiały się cycuchy. W dzisiejszych, bardzo poważnych czasach nie do pomyślenia, bo zaraz jakiś zjeb by się obraził skamląc, że dzieci są deprawowane przez kolorową gazetkę o giereczkach- Konsolowa Tęcza
Tymczasem deweloperzy z zachodu:- Dramy związane z PE
Jestem ciekaw jakby zareagowali ci wszyscy obrażalscy, gdyby chwycili za jakiś starszy numer PE, gdzie w komiksach Kleja regularnie ciśnięto bekę z grubasów, homoseksualistów i czarnych, a nawet w samych recenzjach i felietonach padały naprawdę ostre żarty, które nie oszczędzały nikogo teraz to naprawdę jest bardzo spokojnie i tolerancyjnie w Extrimie.- własnie ukonczyłem...
Da, przecież dla niego liczy się już tylko kasa. Jeszcze jak ktoś odwali robotę za niego, to już w ogóle cymesik. - Platinum Club