Ja pierdole, aż mi się ręce trzęsą po tym, co przed chwilą przeżyłem. Pobiegłem na Zaporze z kluczem do pomieszczenia na szczycie wieży, udało mi się tam dobiec pierwszemu Zamknąłem drzwi, zacząłem lootować, znalazłem minę wstrząsową, myślę: "chuj, zostawię przed drzwiami, gdyby ktoś chciał wejść, ale wtedy mówienie o niestrzelaniu nic nie pomoże." Zacząłem lootować, wypada Burza (automatyczny karabin szturomowy), leży Rybołów (xd snajperka, Osprey po angielsku), wypada schemat na Il Toro! Tyle dobra, a przecież nie włożę tych broni do Wnętrza Odbytu (bezpieczna kieszeń), trzeba spadać. I co słyszę? Ktoś wjeżdża na tyrolkę. Otwierają się drzwi, aktywuje się mina, chłop jest rażony prądem. Wychylam się z Burletą, wyjebałem 12 strzałów, chłop strzelił z shotguna, jeb, dostałem, cały pancerz zbity. Kucnąłem za stołem, a tu leci w moją stronę granat. Leciała też kupa w gacie, ale zdążyłem odskoczyć na bok (chłop nie dojeżdża, leczy się za zasłoną), zebrałem granat gazowy wcześniej, rzuciłem w jego kierunku, szybko wbiłem osłonę. Chłop idzie powolnym krokiem w moją stronę, wszystko, albo nic - wychyliłem się i jeb (pizd) z Ferro, wyleciała flara, wyleciała prawie kupa z mojej dupy, zaschnęło mi w gardle. Poszedłem go przeszukać: statuetka, sztućce, kula śnieżna XD Spierdalam do windy, panie kochany, nie kuśmy losu. Włączyłem windę, a tam nade mną szerszeń, osa i rakieciarz XDDDDDDd Rzuciłem granat dymny i jakoś uciekłem, dostając przy zamykaniu drzwi impulsem elektrycznym. Przepraszam Cię, łupieżco, który padłeś trupem, zazwyczaj taki nie jestem, ale te epickie łupy przysłoniły mi empatię