Skocz do zawartości

Ni no Kuni: Queen of the Holy White Ash


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ni No Kumi zostało ocenione przez IGN na 94/100.

http://uk.ign.com/articles/2013/01/15/ni-no-kuni-wrath-of-the-white-witch-review

 

" Ni No Kuni: Wrath of the White Witch is one of the best RPGs I’ve played in years. Moreover, it joins the elusive ranks of the best PlayStation 3 exclusives, a group very rarely encroached upon by any studio Sony doesn’t own."

 

"I didn’t want the game to end. It proved one of those special experiences – like I’ve had with Final Fantasy VI, Wild Arms or Tales of Destiny in the past – where I didn’t want to see the conclusion. I wanted it to keep going. That’s because Ni No Kuni is just that special, and every RPG fan owes it to him or herself to pick it up and see why."

Odnośnik do komentarza

niech będą i 100/100 i niech się super sprzeda. Może to pokaże światu, że jrpg nie umarły i zaczną wydawać tego więcej i za ilością pójdzie jakość. Jak ja tęsknie za czasami psx czy nawet ps2....finale,chronosy,xenogearsy,valkyrie profile, dragon questy, suikodeny....ehhhhhhhh

  • Plusik 6
Odnośnik do komentarza

Niestety nie widzę racjonalnego powodu, żeby japońska sztuka gier video wróciła do starego poziomu. W zasadzie mija 20 lat od momentu szczytowego jRPG-ów i kreska dość równo leci cały czas w dół.

 

Mimo wszystko wyborne gry nadal się mogą trafiać, ale problem pozostaje też inny - nadal, mimo tylu osiągnięć cyfryzacji i globalizacji, połowa najwybitniejszych jRPG-ów nigdy nie zostaje wydana po angielsku. Ni No Kuni PS3 też nie był pewny, tak samo jak wcześniej Xenoblade czy ostatnio Levelowski zestaw Guild...

Edytowane przez ogqozo
Odnośnik do komentarza

[...]zaczną wydawać tego więcej i za ilością pójdzie jakość.[...]

Nie wiem skąd przeskok, że jakby wróciły do łask, to nagle wszystkie stałyby się lepsze jakościowo.

 

nawet jakby nie poszła za tym jakość to z samej statystyki szansa na znakomite jrpg by wzrosła. Zakładając, że co 10 jrpg jest wybitny to jak na generacje wychodzi 10 to mamy 1 wybitny, jakby wyszło 40 to już mielibyśmy 4. Wiem, że to głupie ale w dobie złotej ery jrpg wcale nie było tak, że każdy rewelacyjny, po prostu tyle ich było. Oczywiście są też inne czynniki - kondycja japońskich devów czy choćby budżety, kiedyś epicki rpg w 2d można było napisać za małe pieniądze, dziś potrzeba większych ilości dlatego nie bez powodu piszę, że trzymam kciuki za Ni no Kuni by się sprzedało by jednak świat zobaczył, że jrpg może się sprzedać zacnie bez final fantasy w tytule.

 

A ogqozo poruszył jeszcze jeden ciekawy wątek - tłumaczenie i sam fakt opuszczania jrpg kraju pochodzenia - final fantasy type 0 (ponoć już gotowa wersja ang i skasowali), tales of vespieria itp tragedia. Wszystko co najlepsze miała japońska szkoła robienia rpg przez ostatnie kilka lat albo nie wyszło u nas albo miało premierę na wii lub kieszonsolki.

Edytowane przez Ficuś
Odnośnik do komentarza

@Ficuś to że te topowe RPGi wychodzą na WIi albo handheldy to winić możesz także Sony które przecież dumne jest z tego iż nie płaci firmom za tworzenie na ich platformy porządnych ex'ów Ale tak na poważnie, patrząc na to ile japońskich teamów jedzie na starych silnikach nie dziwie się iż wolą tworzyć produkcje dajmy na handheldy czy maszynki mniej wydajne niż nawet 360 i PS3 bo koszta związane ze skleceniem nowego silnika są większe niż wydanie nie jednej gry AAA.

 

Poza tym wiele osób zapomina też iż zachód jedynie językiem angielskim nie stoi, bo niestety ale żeby gra wyszła w Europie musi zostać przetłumaczona na 5 najważniejszych języków (czyli standard, Angielski, NIemiecki, Francuzki, Włoski, Hiszpański), jeżeli wymogi nie zostaną spełnione, gra nie może wylądować w danym kraju (to ogólnie dotyczy wszystkich krajów należących do Unii Europejskiej) co równa się z mniejszym rynkiem docelowym a tylko niepotrzebnymi wysokimi kosztami (dlatego nawet takie kultowe Atlus zlewa do dziś na Europę i nie ma oficjalnego oddziału na starym za(pipi)u aby sprawowało pieczę nad ich produkcjami).

 

Ja bym chciał aby pojawiło się więcej produkcji w stylu Ni no Kuni, tyle że sami twórcy jak i gracze muszą się w końcu opamiętać i zdecydować czego tak naprawdę po grach oczekują a twórcy co chcą w rzeczywistości wykreować bo jeszcze trochę i pojęcie RPG będzie zaledwie elementem gier akcji i współczesnych shooterków a nie odrębnym gatunkiem.

Odnośnik do komentarza

To nie jest kwestia Sony, ale całego rynku. Na Nintendo DS jest ogrom świetnie wyglądających i opiniowanych jRPG-ów, które często nawet się nie zbliżyły do tłumaczenia. Jak choćby, no wiecie, Ni No Kuni. Nie znam się tak bardzo, co wychodzi w Japonii na PS3, żeby dokładnie porównać sytuację, ale nie odnoszę wrażenia, żeby w przypadku PS3 był większy odsiew.

 

 

 

Najlepiej stosunkowo wyszło ostatnio pewnie faktycznie Wii, które w ostatnim okresie życia dostało zaskakujące wsparcie od Nintendo europejskiego, znanego z tylu zaniechań w przeszłości. Też ich trzeba było trochę męczyć, ale faktycznie, tutaj było jakieś drgnięcie w dobrym kierunku. Mam jednak wrażenie, że to nie stanie się regułą. Firma wydawała się sama najbardziej zaskoczona tym, że ktoś się jara Xenoblade'em.

 

 

Pamiętam czasy SNES-a, kiedy w ogóle nic nie wychodziło, to był złoty okres i masa gier w ogóle się rozpłynęła w historii, część pozostawiła wąski fandom (oczywiście dzięki piratowaniu i dziecinnie łatwym emulowaniu na każdym pececie), który jest za mały, by być ważną grupą na rynku. W ten sposób zamknęły się różne ścieżki pełne ciekawych pomysłów, czy to Live a Live, czy Bahamut Lagoon, czy Seiken Densetsu 3 i dziesiątki innych... Może gdyby w tych czasach Japończycy byli w stanie podbić Zachód, to potoczyłoby się to inaczej. Wyjątkowa hitowość wielkobudżetowego FF7 moim zdaniem nie (jak niektórzy mówią) zaczęła, tylko zarżnęła możliwości popularyzacji tego gatunku, no ale to temat na inną gadkę.

 

 

Nie mam realnej nadziei na poprawę w tej formie. Widzę tylko taką opcję poprawy, że Japończycy się nauczą angielskiego i będą po prostu indie developerzy robić indie tłumaczenia swoich gier. GIerki Zeboyda pokazują, że nie trzeba wiele, by zrobić fajną gierkę ze schematu jRPG-a. Być może nowe systemy indie przyjmą się w Japonii na tyle, że zacznie się era intensywniejszego robienia i tłumaczenia ich. Bo jak patrzę na ten rok, to widzę, że na ten moment w ogóle więcej ciekawych "japońskich" gier (kreatywne platformówki, gry fabularne - tekstowe i filmowe, gierki nastawione na prosty dziwny pomysł itd.) powstaje na Zachodzie, niż w Japonii.

 

Tyle że to jest moja nadzieja, nie ich. Wygląda mi na to, że Japończycy po prostu nie są specjalnie zainteresowani podbijaniem świata. Wydanie gry lokalnie wydaje się nawet w przypadku największych hitów często im zupełnie wystarczać, bez chęci podzielenia się z nami.

Edytowane przez ogqozo
  • Plusik 1
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

W podobny sposób, jak wiele monopoli zarzynało swoją branżę. Stawianie na filmowość w grach to kosztowne i ryzykowne podejście, a cokolwiek inni o tym myślą - na pewno niemożliwe do zreprodukowania w postaci wielu gier rocznie.

 

JRPG to nigdy nie był "u nas" popularny gatunek, jak to kiedyś tam zszokował świat tym odkryciem Shinji Mikami. To zawsze była jakaś wąska grupa fanów, oddanych, ale jednak kupujących i tak najwyżej jeden egzemplarz gry. Trudno robić wielki biznes dla małej grupy. Wprowadzenie standardu megaprodukcji do jRPG-a było dobre dla tych megaprodukcji, czyli mówiąc wprost dla serii Final Fantasy (byle wyglądała filmowo, bo taka "dziewiątka" sprzedała się słabo), pozostałym jeszcze bardziej obcięło szanse wypłynięcia.

Edytowane przez ogqozo
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Nie wiem, co do końca myśleć o tej edycji...

 

Zakładając, że moja kopia zamówiona w empik.com niczym się nie różni mam raczej mieszane uczucia.

 

Księga jest super - nie ulega wątpliwości, dostajemy od razu świetny guide (opisy itemów i chowańców, yummy), który potrafi czasem sam ponad 100zł kosztować. Fajnie, że muzyka jest wydana na płycie a nie jakiś badziewny kod do pobrania. Karty mnie w ogóle nie grzeją, tak jak i zawartość DLC (to nie jest coś, co pasowało by do kosztującej ponad 300zł kolekcjonerki). Za to sam Drippy jest już totalnym nieporozumieniem - zbyt prosty model tego stworka po prostu nie nadaje się na maskotkę - paskuda jedna :/

 

edit: a jeśli mam być pozbawiony soundtracku, to już w ogóle jestem niepocieszony ;(

Edytowane przez stoodio
Odnośnik do komentarza

W podobny sposób, jak wiele monopoli zarzynało swoją branżę. Stawianie na filmowość w grach to kosztowne i ryzykowne podejście, a cokolwiek inni o tym myślą - na pewno niemożliwe do zreprodukowania w postaci wielu gier rocznie.

 

JRPG to nigdy nie był "u nas" popularny gatunek, jak to kiedyś tam zszokował świat tym odkryciem Shinji Mikami. To zawsze była jakaś wąska grupa fanów, oddanych, ale jednak kupujących i tak najwyżej jeden egzemplarz gry. Trudno robić wielki biznes dla małej grupy. Wprowadzenie standardu megaprodukcji do jRPG-a było dobre dla tych megaprodukcji, czyli mówiąc wprost dla serii Final Fantasy (byle wyglądała filmowo, bo taka "dziewiątka" sprzedała się słabo), pozostałym jeszcze bardziej obcięło szanse wypłynięcia.

 

Kiedyś bym się z Tobą nie zgodził w tym twierdzeniu, ale jak patrzę ile lepszych jrpg'ów od ostatnich Final'i, nie potrafi się sprzedać, i przebić do szerszej świadomości odbiorcy, bo nie mając "magicznego tytułu" Final Fantasy w sobie. Nie mówiąc o masie interesujących jrpg'ów, które nie opuszczają granic Japonii. To uwarzam, że masz całkowitą racje.

Najgorsze jest jednak to, że ogromny sukces "siódemki" największą krzywdę wyrządził samym twórcom, i samej serii FF. Bo jak widzę ostatnie próby SE, jak się miotają z "trzynastką", byle przypodobać się zachodniemu odbiorcy, to po prostu ręce opadają.

Tym bardziej cieszy, fakt że takim tytułom jak Ni no Kuni udaje się opuszczać granice Japonii, tytułom które nie są robione na siłe by tylko sprzedać je na zachodzie.

I nawet jesli tylko garstka ludzi będzie potrafiła docenić kolejnego jrpg'a...

Odnośnik do komentarza

Recenzja "Edge'a" jest online.

 

"Wpływy Ghibli i Level-5 współgrają harmonijnie. Jako gra, Ni No Kuni buduje na klasycznych fundamentach jRPG-a, wyrzekając się innowacji Xenoblade czy FF12. Ale smykałka, z jaką Level-5 wprowadza każdy klasyczny składnik, łączy się z mistrzowską narracją Ghibli, tworząc jRPG-a niepodobnego do innych. I chociaż historia opiera się mocno na schematach znanych z filmów Ghibli, zachowuje umiejętność tego studia do odzworowania krajobrazu mntalnego dziecka oraz odniesienia tego punktu widzenia do dorosłych w znaczące sposoby. Znana historia w znanym gatunku, ale gra jest pełna młodzieńczego zachwytu, wyobraźni i refleksji".

 

 

http://www.edge-online.com/review/ni-no-kuni-review/

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...