Skocz do zawartości

seria final fantasy


xzdunx

Rekomendowane odpowiedzi

Mam nadzieje, ze wyrazilem sie jasniej ; )
Przez grzeczność nie zaprzeczę.

 

PS. Jak juz powtarzalem to wyzej, glupot Trzciny nie ma sensu czytac. W Suikodenie nigdy nie bylo mowy o zadnym romansie, a gra powala na kolana wciagajacym scnariuszem ; )
http://www.sjp.pl/sarkazm

I tak się składa, że Trzcina słusznie prawi, a po trzeciej próbie zanalizowania Twego posta pod kątem "co autor miał dokładnie na myśli" jestem skłonny powiedzieć o Tobie to samo co Ty o nim wyżej.

 

dragon quest VIII (...) te tytuły charakteryzują się wspaniałym gameplayem który nie przeszkadza w pokazaniu świetnej fabuły

haha_oh_wow.jpg

 

 

odin sphere
Grę zrobili ludzie z Vanillaware, którzy wcześniej pracowali w Atlusie. Square był tylko wydawcą gry w Europie.

 

Valkyrie Profile 2
Jak wyżej, tyle że ludki z Tri-Ace, a Square wydawcą.

 

kingdom hearts 1,2
"Press X to win/not to die"?

 

 

Odnośnie wyższości fabuły nad gameplay'em i odwrotnie - gram obecnie w Chrono Trigger (też Square) i tak jak bardzo podoba mi się świat, postacie i podróże w czasie, tak podczas walk normalnie przysypiam. Jak już zostało wspomniane - gry są po to aby w nie grać, przede wszystkim. Osobiście bardzo ciężko jest mi się przemóc przez jakąś produkcję, jeśli gameplay jest mało porywający. W XII śmiem twierdzić było wręcz odwrotnie, ale o tym zdążyłem się już rozpisać, jeśli dobrze pamiętam.

 

Natomiast jeśli chodzi o gambity, rozwiązanie było fajne, ale mam dwa zastrzeżenia - wiele z nich było zwyczajnie bezużytecznych (korzystałem z raptem kilku podstawowych kombinacji), a także, że nie było gambitu "Self MP > X%". Chciałem na przykład, aby postacie same rzucały na siebie buffy typu Haste, Protect czy Shield, ale tylko jeśli mają więcej niż powiedzmy 50% MP. Jest natomiast gambit "Self MP < X%", którego nie używałem ani razu - bo niby do czego? Koniec końców, miałem do wyboru, albo rzucać samemu poszczególne buffy, albo pozwolić aby postacie non-stop traciły MP, nawet jeśli mają ich niewiele. Osobiście bym też dodał coś w stylu "gambit w gambicie", czyli "jeśli X cośtam ORAZ Y cośtam, to dopiero wtedy Z cośtam". No ale i tak system był dosyć wygodny.

Odnośnik do komentarza

Ja chomikiem jestem w RPGach - przedmiotów używam tylko w ostateczności ;>.

No ja tak samo żeby użyć ether czy X-potion to musiałam być naprawdę w krytycznej sytuacji podobnie jak elixir, nie wpominając o tych przedmiotach zadających obrażenia. A lepszy gambit to Self MP<X%= Charge (pod warukiem że jest to tak od 10-30% procent bo przy większym procencie mogło by to za długo trwać.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Dobra, to na początek postacie.

1.Sin/Jeth

2.Sephitot

3.Tu czarna dziura, naprawdę, dał bym Kuje ale jego pedalski design totalnie mnie odrzuca, więc Gabranth.

 

1.Tidus-śmiejecie się, wiem, jego voicedub był koszmarny, infantylne zachowania i ciągłe piłowanie ryja naprawdę wkurzało ale pomimo tego potrafił pokazać charakter.Niepoprawny optymista ciągle wszystkich pocieszający i zagrzewający do walki(o czym świadczyły też jego skille-buffy) troche zdołowany przez wymagającego i troche okrutnego ojca.Wiesz Suavek, ich relacje nie wyglądały na zasadzie "marsz do kąta, mój Boże tatuś mnie nie kocha".Jeth zwyczajnie kochał go jak syna, ale przez jego surowy i chłodny charakter i sposób bycia kompletnie tego nie widać,z kolei Tidus -emocjonalne przeciwieństwo Jetha chcąc dorównać jego ambicją dzielnie trenuje jako gwiazda blitzballa tłamsząc przy tym emocje i uczucia.Scena w której biegnie ze łzami w oczach kipiąc przy tym z nienawiści w obronie Yuny i świata z którym tak się zżył(w końcu świat w którym wcześniej egzystował i on sam okazały się tylko zbiorowym snem) naprawdę mnie wzruszył.Love story pomiędzy nim a Yuną według mnie nie było znowu takie tandetne.Spodobała mi się scena kiedy przy pierwszym spotkaniu tępo wlepiał w nią gały(podobnie przy scenie pogrzebu-świetny hymn of the faith).Dalej ich relacje były raczej dość stonowane i koleżeńskie, nie wyglądało to na zasadzie "jesteś super laską uratujemy razem świat hell yeahh!", Tidus związał z nią swój los przez wspólne zagrożenie, przeznaczenie i dużą dawkę skrywanej wcześniej empatii.Jego uberoptymistuczna postawa i zachowanie diametralnie się zmieniają kiedy zdaje sobie sprawę że żeby ocalić Spirę i swoich przyjaciół musi pomóc zabić się swojej ukochanej, ojca którego jednak nie nienawidzi a na końcu siebie i świat w którym dorastał...Cóż, moim zdaniem bardziej zasługuje na miano bohatera romantycznego od "wypier.dalać wszyscy jestem wyizolowany-emo-wathever i dajcie mi w spokoju pocierpieć" Squala czy fixującego i wiecznie zagubionego Clouda.Fajne jest też to że na początku gry nie jest biednym i (pipi) znaczącym chłopakiem z kąśtam tylko gwiazdą światowego sportu-nice...shit, troche długo ale wylałem swoje żale.

 

2.Vivi - tego zioma nie sposób nie polubić, tak jak napisał Star w swojej recenzji "ma się ochote wyjąć miecz spod poduszki i unicestwić każego kto odważy się go skrzywdzić".Moment w którym pyta się(chyba Eiko) czy on też "się zatrzyma" rozłożył mnie na łopatki.Jego sposób poznawania i zrozumienia świata opiera się w 50% na relacjach i rozmowach z członkami drużyny i paru innych postaciach(dialogi z Kują echhh..).Jego dziecinna niewinność i naiwność wzbudzają wyłącznie pozytywne odczucia.Tak jak napisał Zdun można się naprawdę o nim rozpisać więc kończę bo przy Tidusie przesadziłem..

 

3.Auron-super stonowany, chłodny mudafucka z "flachą" przy kiermanie" i klingą większą od niego samego.Suavek zarzucił mu że jest tak fajny że jego za(pipi)istość wylewa się z ekranu i przez to go irytuje.Nie wiem ? Ma świetny design i głos, nie rzuca słów na wiatr a jak już wyciągnie kose to lepiej nie dyskutuj i (pipi)j, prawdziwa ostoja drużyny, mędrzec i ważna dla fabuły postać.W to mi graj tylko szkoda że jego historia nie jest bardziej rozbudowana.Obok wymienił bym równierz Zacka z Crisis Core ale jako że bierzemy pod uwagę tylko finalowy mainstream to go pominę, ale napisze że dla mnie to on powinien być głównym bohaterem siódemki.

 

Grałem we wszystkie Finale poza onlineowym 11 i 13.

 

1.Dziesiątka - część powodów wymieniłem wcześniej, więc tak:

-pierwszy final z naprawdę świetną grafiką, voice actingiem(dla mnie to bardzo ważne) dla którego odkładałem kasę na PS2 i czekałem pół roku żeby po pierwszym odpaleniu wsiąknąć na 37(!!!) godzin bez pauzy i snu(mój osobisty chory rekord)

-historia totalnie mnie wciągneła (motyw podróży), fajni bohaterowie: Tidus, Auron, Khimari, Waka i cold-bitch Lulu, mniej fajni:Yuna i Riku których losami się przejmowałem nie będąc zakompleksionym pryszczatym nastolatkiem(a jednak!!!), świat Spiry i design lokacji zrobiły na mnie duże wrażenie(Macalania, zniszczone zanarkand i Waterfall of Faith)

-koszące filmy przerywnikowe: dynamiczne intro utrzymane w cyberpunkowym klimacie z ostrą metalową muzą w tle ("Go now, if you want it an otherworld awaits you..), pogrzeb z Yuną w Luca, atak sina na Luca, ratowanie Yuny czy filmiki końcowe-pokazywałem je kumplom nawet jak mieli to w (pipi)e ichcieli grać w pro evo :).

-świetny soundtrack,dla mnie najlepszy w serii(otherworld, to zanarkand, someday the dream will end, suteki dane szczególnie w wersji z orkiestrą)

-mega zakończenie, za serce chwyciło mnie bardziej to z ósemki(ale byłem wtedy gówniarz:) )

-totalna liniowość mi nie przeszkadzała bo byłem zbyt pochłonięty fabułą(nie wolną jednak od wad,niespójności i niepotrzebnych motywów), system walki bardzo mi podpasował po trochę chaotycznym atb z poprzednich części tu mogłem spokojnie i z rozwagą planować kolejne ruchy, sphere grid mi się spodobał pomimo że później okazało się że droga dla postaci jest dość ograniczona a na końcu i tak wszyscy lądują w jednym worku, wkurzająca była prostota walk w głównym wątku fabularnym(wyzwania dopiero na arenie + dark aeony).Generalnie cały ten hype wokół tej gry jest dla mnie primo:mimo pewnych baboli całkowicie uzasadniony, secundo:nie miałem internetu bądź kolegów finalomaniaków więc w nim nie uczestniczyłem.

 

Dalej lecą osiem, siedem, dziewięć, dwanaście, sześć....ale jestem (pipi) śpiący więc uzasadnienie napisze później....

Mój pierwszy tak długi post na forum i fajnie że mogę podzielić się finalowymi przemyśle.......zzzzzzzzz.....

Edytowane przez Kazub
Odnośnik do komentarza

Mam już kilka godzinek w FF 1 na NES-ie (nie mam niestety wersji Origins), niech więc skrobnę parę słów.

 

Fabuła jest cząstkowa, głupia ale... ma w sobie to coś. Mało informacji przez co czuć trochę mistyki. Ale to moje odczucie. Na mega plus zasługuje muzyka - naprawdę wpada w ucho. Walki... Są okropnie schematyczne, lecz o dziwo często emocjonujące. Wiąże się to głównie z wywindowanym poziomem trudności. A czy chcecie sobie zasevować? Płaćcie! I co kolejne miasto, każdy, jednorazowy save jest coraz droższy... Masakra. W dalszych etapach to zwykły kościotrup może cię zabić.

 

Ale ten klimat, feeling itd sprawiają, że gra się niesamowicie przyjemnie. I szczerze nie mogę się doczekać następnych lokacji.

Odnośnik do komentarza

Jedynka to świetna, wciągająca gierka. Urok tkwi w prostocie, a wersja PSP dodatkowo oferuje odświeżoną grafikę, śliczną muzykę (przykład, i drugi) oraz sporo bonusów. Save'a można natomiast wykonać w dowolnym momencie, z tego co pamiętam, przez co jest bardziej przystępna na dzisiejsze standardy. System walki także potrafi wciągnąć, szczególnie dzięki możliwości stworzenia swej własnej drużyny. Osobiście szczerze polecam - fabuły to tam nie ma prawie w ogóle, ale zabawa jako ogół jest przednia.

 

Szkoda, że nie mogę tego samego powiedzieć o FF2. Także grałem na PSP, ale tak jak rozwinięta została fabuła (na dzisiejsze czasy raczej bez szału, ale wtedy było to coś), tak rozwój postaci to jakiś niesmaczny żart. A i tak czytałem, że na NESie było jeszcze gorzej. Tak jak do FF1 jeszcze z pewnością wrócę, tak do FF2 już niekoniecznie.

 

@Kazub, plus dla Ciebie, że jako jeden z nielicznych (a może nawet i pierwszy?) sensownie opisałeś swoje odczucia co do Tidusa. I choć nie ze wszystkim jestem w stanie się zgodzić, tak Twoje zdanie szanuję - choćby dlatego, że najwyraźniej oczekiwaliśmy od gry czegoś innego. Z Twojego punktu widzenia Tidus ma swoje pozytywne strony. Z mojego jednak, są to albo pojedyncze momenty, które wcale nie usprawiedliwiają całej reszty szczeniactwa, albo niestety te same ckliwe i oklepane wątki, jakie wałkowane były setki razy w innych mediach. W pewnych względach jestem w stanie stwierdzić, że Tidus pasuje do gry, ale wcale nie oznacza to, że gracz jest w stanie go polubić. Ja nie mogłem, niestety. Albo inaczej, kompletnie mi on nie odpowiadał jako główny bohater.

 

PS. Na dniach można spodziewać się czwartej części recenzji/parodii FFX od Spoony'ego ;).

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Widzę Suavek , że nie odpuścisz żadnej okazji żeby zmieszać z błotem dziesiątkę, ja mam podobnie z filmem Transformers (szczególnie druga część).Generalnie to uśmiałem się oglądając ten filmik choć nie da się ukryć że Spoony jest uczulony na FF X (podobnie chyba 8 i 13) i świadomie ze wszystkim przesadza czepiając się dosłownie wszystkiego (podobnie można postąpić z każdym jrpg).Jak znajdę gdzieś tanio zadbaną dyszkę (byle nie platyna) to skończę jeszcze raz zwracając uwagę na te elementy z perspektywy czasu, choć myślę że sentyment będzie tu odgrywał znaczącą rolę.

 

Yunaleska jako Lady Gaga - LOL :)

Odnośnik do komentarza

Ależ czy ja coś mówię? Tylko wrzucam filmik ;)

 

Poza tym wiele osób nie zdaje sobie sprawy, oglądając takich recenzentów, że to są postacie, a nie dosłownie ludki siadające i zrzędzące przed kamerą. Spoony, Angry Video Game Nerd, Nostalgia Critic, Red Letter Media, Zero Punctuation... to wszystko aktorzy, którzy poprzez wykreowaną postać przedstawiają w wyolbrzymiony lub humorystyczny sposób swoją opinię na dany temat. Wystarczy posłuchać audio commentary takiego Spoony'ego, aby się przekonać, że choć faktycznie nienawidzi wielu nowych FF, to te wszelkie bluzgi i czepianie się szczegółów to też akt. Mimo wszystko, pod tą humorystyczną otoczką kryje się mnóstwo prawdy, z tym że trzeba umieć odróżnić duperele od faktycznych niedociągnięć czy ułomnych pomysłów/rozwiązań gry. Akurat Spoony'ego nie ukrywam szczególnie lubię, nie tylko za humor, ale ogólnie podobny gust i zdanie do mojego. Ot taki internetowy idol ;p.

 

A że podobnych rzeczy można się czepiać w każdym jrpg - jasne. Nawet Spoony jest tego świadomy i zrobił to w ramach parodii na April Fool's Day - http://spoonyexperiment.com/2009/04/01/final-fantasy-part-10-time-loop/

 

Do tematu FFX wracać nie będę, bo swoje już powiedziałem, a i szkoda mi nerwów. Dodam tylko, że idealnym podsumowaniem postaci Tidusa jest minuta 18:30 z powyższego filmiku ;>. 21:26 też bardzo dobre odwzorowanie jego wizerunku z gry. "Waterpolo celebrity"...

 

PS. Filmowe Transformersy ssą. To nie opinia, to fakt ;>.

Edytowane przez Suavek
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Z całej serii znane mi są jedynie FF7, FF8, FF10 i FF13 (obecnie gram). Zahaczyłam o FF9 i FF10-2, ale za mało, by wspominać. Tak więc moja opinia jest raczej wybiórcza i ograniczona, ale co poradzić.

 

Mój ulubiony FF to bez dwóch zdań ósemka. Aczkolwiek czuje oddech dziesiątki na plecach:) Siódemka jest OK, choć jak dla mnie przereklamowana. Można powiedzieć, ze mam do tej gry szacunek, ale podchodzę bez większych emocji. Trzynastka, w którą gram obecnie, wnerwia mnie z wielu różnych powodów.

Ulubione postacie? Cóż, Squall, Auron i hmm.. mimo wszystko któraś z dziewczyn z pary Lightning/Fang - trudno zdecydować, tym bardziej, że jeszcze nie skończyłam gry.

 

Moje ulubione FF i postacie w skrócie - jak komuś się nie chce czytać mojego przydługiego posta poniżej:

[1] FF8 [2] FF10 [3] FF7

[1] Squall [2] Auron [3] Lightning

---------------------------------------------

A więc. FF8 wydaje mi się najlepszy czy też najciekawszy pod względem fabularnym i kreacją głównych bohaterów. No dobra, kocham tę grę, ale spróbuję to uzasadnić. Wiarygodne pod względem psychologicznym postacie (brzmi patetycznie, ale niech już będzie ;)), dobra narracja, świetny soundtrack i jak dla mnie, najlepszy system walki to główne zalety. Nie bez znaczenia jest też fakt, iż w naszej drużynie nie ma żadnych dziwadeł (FF9 to pod tym względem istna porażka.. dlatego nie chciało mi się w niego grać.. a i nawet w cudnego FF10 musieli wsadzić przerośniętego kota :/ ) - nie znoszę grać takimi postaciami. Hej, w końcu to Role Playing Game, no nie? Jak ja mam się wczuć w rolę 10-letniego gnojka z ogonem, latającej tiary przydziału rodem z Pottera, czy jakiejś paniusi z uszami? (bez urazy). Do licha, nie mam aż tak rozwiniętej empatii. Wolę normalnych ludzi w grze.. wiem, że to fantasy, ale lubię mieć jakiś punkt zaczepienia, grając człowiekiem, nie cudakiem.

Wracając do FF8, niezwykle przypadł mi do gustu system walki oparty na GFach, dający niesamowitą elastyczność i możliwość szybkiej zmiany postaci; wyciąganie magii od przeciwnika (wiele osób nienawidzi tego, ale dla mnie to oryginalna idea), no i lubię zwykłe, staroświeckie "tabelki" z level-upami (jak cholernie mi tego brakuje w FF13.. ech). FF10 również ma dość dobry system walki (przyznam, że dawno nie grałam, zdaje mi się, że były one relatywnie statyczne i można się było w nieskończoność zastanawiać nad kolejnym ruchem - to nie wada bynajmniej;), ale SphereGrides absolutnie mnie dobiły. Chaotyczne, nieprzejrzyste i kompletnie poronione. Nie pojmuję, jak Square mógł wrócić do tej bzdury w FF13:(

Wiem, że trudno porównywać grafikę z gier tworzonych na przestrzeni wielu lat. Z filmikami sprawa jest nieco inna. Jasne, pod względem technicznym (choć Square trzyma wysoki poziom i tak) również jest to bezcelowe. Jednakże jest coś, co się nie starzeje i można bezpiecznie porównać: że się tak wyrażę, celowość użycia danego filmiku i jego istotność dla całej gry. Chodzi mi o to, że np. w najlepszym dla mnie pod tym względem FF8, poszczególne animacje są PO COŚ - wyjaśniają fabułę, popychają ją do przodu, uzupełniają, stanowią integralną część. Nie są tylko czczym ozdobnikiem - jak np. w FF13 (do licha, sama bym w to nie uwierzyła, ale oglądałam trzynastkowe filmiki kompletnie znudzona - co się stało z magią 'fajnali'??), no i jak rzadko bywa, gra była pod tym względem taka... epicka (jak ja nie znoszę tego określenia;) i filmowa. W dobrym sensie. Ósemkowe filmiki pomagają fabule i graczowi we wczucie się w głównych bohaterów, są integralną częścią gry. Intro do FF8 emanuje dramatyzmem i rozmachem, takim filmowym, powiedziałabym nawet, hollywoodzkim (w pozytywnym znaczeniu). Prawdopodobnie najbardziej znany filmik z FF8 - scena z balu - niby teoretycznie takie nic (choć jak zgrabnie zmontowane!), ale wywołuje jakieś emocje, rozbawienie, sympatię. Jeszcze FF10 jest dobry pod tym względem, choć już zauważyłam niepokojące tendencje do efekciarstwa. I owo efekciarstwo widać w FF13, niestety nic poza tym nie oferuje, zero emocji. Zaczęłam grać jakieś 3 tygodnie temu i już nawet nie pamiętam, czy było w ogóle jakieś ciekawe rozpoczęcie. O dziwo, intro z FF8 pamiętam nadal po 10 latach całkiem dobrze.

Co do FF13, to nie jestem pewna, czy widzialni przeciwnicy (nie wiem, który FF zapoczątkował tę tendencję?) to krok w dobrym kierunku. Brak już tego dreszczyka emocji - co tym razem się "wylosuje". Mimo to nie uważam tego za wadę - ot, różnica ze starszymi FF. Wielkim i tragicznym minusem jest za to system walki w FF13. Toż to istna katastrofa - bardziej nawalanka na czas niż taktyka! Taktyka - pożal się boże - ogranicza się do wyboru zachowania postaci podczas walki i naciskania X :( Gdy lider grupy ginie, cała walka jest przegrana, choćby pozostali mieli full HP. Co to za idiotyzm? Blokowanie rozwoju postaci, jeśli nie przejdzie się dalej 'historyjki' to istny kaganiec. Wiem, że jRPG są liniowe i w ogóle, ale teraz zaczynam myśleć, że FF7 i FF8, nawet FF10 przy trzynastce to istne oazy wolności i swobody. Łazisz, gdzie chcesz (rzecz jasna, nie w każdym momencie gry), tłuczesz potwory do woli, level-upy lecą ile dusza zapragnie.. Coś mi się też zdaje, że FF13 jest ..za trudny. Przez całe życie nie naoglądałam się tylu napisów Game Over, co przy tej jednej grze. Że bossowie są zabójczy, pojmuję, ale można dać dupy nawet przy zwykłych, lamerskich potworkach (pewnie przez to, że w sumie ostatecznie liczy się tylko lider - toteż i łatwiej go stracić). Jasne, możecie uznać, że nie umiem grać. Ale jakoś w pozostałych częściach nie miałam żadnych kłopotów z walkami. I powrót do pełnego zdrowia po walce wcale nie ułatwia gry, o dziwo. Dalej jest trudna. Nie ma fajnych miejscówek, miasteczek, nie ma się gdzie "powłóczyć". Nie ma mini-gierek ani żadnych atrakcji (FF7 i Gold Saucer, wyścigi na Chocobo, FF8 i karcianka, FF10 i blitzball..), 13 to bardzo ponura i uboga gra. Dialogi są sztuczne i pełne powtórzeń - voice acting jest OK, ale te teksty... Oni ze sobą nie rozmawiają, tylko wypowiadają kwestie. Mętna fabuła, jakoś tak badziewnie przedstawiona. I w ogóle nie wciąga. Właściwie nie wiadomo, co jest celem gry - zniszczenie świata, ratowanie świata, szukanie skrystalizowanej dziołchy, nieszukanie, czy jeszcze insza inszość:/. Czasem mam wrażenie, że to już nie 'fajnal', tylko coś zupełnie innego. Soundtrack słaby, gdzie mu tam do FF8 i FF10, do FF7 nawet. Smętne pitolenie bez żadnego charakterystycznego motywu, bezpłciowe takie, muzyka w walce śmiechu warta. Może jeszcze zmienię zdanie, ale po tylu godzinach grania (11 rozdz) nie bardzo w to wierzę. Gram jeszcze tylko siłą woli, bo a nuż coś mnie przekona, no i z nikłej, bo nikłej, sympatii do Lightning i Fang.

FF7 jak już wspominałam, podziwiam w sensie przełomowości i wielkości świata gry. System walk jest OK, i naprawdę nic nie mam do tej części. Po prostu nie jestem do niej tak przekonania jak do 8 i 10.

Jeśli chodzi o postacie - wszakże są one drugim najważniejszym elementem gry, nieprawdaż? - mam kilka ulubionych, i kilka kompletnie nieulubionych też:). Kiedyś gdzieś przeczytałam (ogólnie, w odniesieniu do bohaterów filmowych, książkowych, growych i innych fikcyjnych), że najbardziej lubimy postacie, które są do nas w jakiś sposób podobne, mają podobne cechy charakteru (pewnie, że nie w całości, ale przynajmniej częściowo - bo łatwiej nam się z nimi identyfikować). Cóż, jeśli to prawda, to nie wiem, co o tym sądzić. Moim ulubionym finalowym bohaterem jest bowiem Squall, którego nie cierpi spora liczba graczy:))) Za małomówność, ponure usposobienie, nietowarzyskość i ogólnie pojęte "odstawanie od grupy".. taak.. tylko że ja właśnie za to go lubię. Zawsze miałam słabość do antybohaterów.. nie wiem, może wydają mi się bardziej interesujący, a może to rzeczywiście jakieś pokrewieństwo duchowe, hehe. Poza tym Squall jest poważnym gościem, co to dużo myśli, a jak trzeba, to działa, zamiast gadać o głupotach. Żeby to lepiej zobrazować - dokładnym przeciwieństwem Squalla jest dla mnie Tidus z FF10; przesadnie wesoły, lubiący być w centrum zainteresowania, głupio hurraoptymistyczny, mówi zanim pomyśli (a raczej prawie nigdy nie myśli;), no krótko mówiąc, nie cierpię gościa. Tacy hałaśliwi wesołkowie działają mi na nerwy.

Drugą moją ulubioną postacią jest Auron. Poważny, mądry, dość tajemniczy człowiek, o nieskończonej chyba cierpliwości do Tidusa. O takiej postaci można by powiedzieć - godna zaufania. I wreszcie nie nastolatek, tylko ktoś dużo bliższy mi wiekowo;). No i ma świetnie dobrany głos.

Zastanawiam się, czy powinnam do grona ulubieńców zaliczyć Lightning z FF13.. tyle się nanarzekałam na grę, w dodatku jej jeszcze nie skończyłam. Ale w sumie, Lightning jakoś tak przypadła mi do gustu. Może dlatego, że wieloma cechami przypomina Squalla:) Chłodna, zdystansowana itd.

Jak wspomniałam, nie darzę sympatią Tidusa, kolejną pozycją na mojej czarnej liście jest wiecznie za wszystko przepraszająca mimoza Yuna (chwilami miałam ochotę ją udusić), piskliwa Vanille z FF13 (uduszenie też wisiało w powietrzu) i narwany pajac Wakka. Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony, ya?;)

 

Ale tak ogólnie biorąc, to w sumie Square leci schematami osobowościowymi. Powtarzają je w kolejnych grach, nie są to do końca nowi bohaterowie, tylko reprezentacje archetypów. I tak mamy następujące kombinacje: dumny i chmurny Squall, Cloud no i Lightning (haha, nie ma to jak mieć imię związane z pogodą;)), rozchichotana nastolatka Vanille i Rikku, narwaniec Wakka, Zell i Barret, dramatyczne dziewoje Yuna, Aeris i Rinoa, kobiece uatrakcyjniacze w wieku post-nastoletnim (Lulu, Fang), jakieś dzieciaki (Hope, Zidane) i różne 'dziwadła' dla urozmaicenia drużyny (Kimahri, Cait Sith, Red XIII). Jestem prawie pewna, że listę można uzupełnić postaciami z FF, w które nie grałam. Tak więc.. w sumie można tylko powiedzieć, że lubi się któryś schemat - ja akurat widocznie lubię ten "chmurny".. ...whatever.

Odnośnik do komentarza

Widzialnych przeciwników zapoczątkował FFXII i jest to bardzo dobry system, z tym, że w przypadku FFXIII jest to krok w tył (w wielu innych kategoriach też). W XII nie było osobnej areny walki - wszystko było płynne. Prawdę mówiąc to w XIII fajna jest tylko grafika czyli, paradoksalnie, najmniej ważny element RPG. Dialogi, racja, są jałowe i płytkie, ale po takiej Xenosadze w każdym RPG się takie wydają. No ok - w VIII były dobre, naprawdę dobre - reszta to zlepek najprostszych zdań i metafor aby nawet dziecko zrozumiało. No, ale VIII w ogóle było 'najpoważniejszym' i 'najdolrzalszym' fajnalem. XIII fabularnie ssie, jak każdy jRPG na tej generacji w sumie...no może z wyjątkiem Vesperii bo ona ma całkiem fajną. Jedynym minusem VIII było w sumie to, że gra oferowała mało poza główną linią fabularną - system to potęga, z Junction i umiejętnościami od GFów można się było bawić w nieskończoność, ale z wyjątkiem Deep Reseach Center gra nie oferowała wiele side-questów. Na dodatek na 4tej płycie nie można było wchodzić do miast (co jest zapewne winą kilkunastominutowego endingu). Squall to taki trochę bardzo emo, ale bardzo fajny bohater. Zresztą specjalnie zrobili z nieo takiego buca, aby bardziej zobrazować wpływ Rinoy na jego osobę. Taki Squareowy Gustaw-Konrad z niego. Podobny zabieg spotyka Clouda, ale jako, że nie jest on takim fagasem na początku, jego metamorfoza nie jest aż tak widoczna.

 

Propo jeszcze 9tki to jet tam taki 'pokemon' jak Vivi, który w moim mniemaniu jest jedną z najfajniejszych postaci w serii. Nie będę pisał dlaczego - warto samemu go sprawdzić, warto. Ponadto IX rekompensuje braki VIII i ma tony sekretów. Ehh pamiętam jak wielce ubolewałem przy 8ce na brak skrzynek ze skarbami, dzięki temu nie chciało się człowiekowi eksplorować dogłębie lokacji bo po co? Zresztą zawartość skrzynek w starych RPG była fajniejsza - w tych z obecnej generacji to są głównie straszne śmieci (wyjątkiem jest Blue Dragon, po części Vesperia i Sonata).

 

Co do postaci w teamie to w VIII fajne były 2 - Squall i Quistis. Rinoa to dziewczyna z charakterem jakich wiele. Nie lubię tego typu specjalnie. Reszta czyli Irvine, Zell i Selphie to idioci z adhd. Boże jak takie postacie mnie wkur%iają... . Aeris niby jest protoplastą Rinoy, ale nie wiem kurde, była jakaś sympatyczniejsza. W X nie przypasowała mi Lulu, niby chłodna laska, ale taka jakaś bez wyrazu, bez charyzmy. Rikku w X była jeszcze ok, dopiero w X-2 dostała downa, podobnie Yuna. Pewnie jeszcze działały toksyny Sina. W XII większosć postaci jest płytka. Bash miał być kozakiem, ale chyba miał zły dzień i tak najfajniejszą postacią jest Balthier - bez niego to już by nie było to samo. No i cholernie lubię Gabrantha - antagonista, ale z wyrazem. ze starych finali to hmmm...ekipa z 6tki była fajna z Locke i Celes na czele. W XIII postacie to pasztet. Najfajniejsza jest Fang, bo ma fajne tatuaże lol. Nie, no dobra - całkiem fajna jest scenka z Sahzem w Nautilusie, rzekłbym, że chyba najfajniejsza w grze. Najbardziej rozwala mnie Snow - ja pierd&le jak można takie prostolinije gó%no wsadzić do RPG w XXI wieku. Przecież osobowość gostka jest skomplikowana jak ta tych pikseli z pierwszych finali, chociaż to jest chyba nawet ciężki insult dla tych pikseli. Jestem bohaterem i wszystkich uratuję! Ciebie, Twoich starych, a nawet Twojego kota! Bueee.

 

O jezu jaki wywód walnąłem, a miałem odpisać tylko że XII zapoczątkował koniec z random encounters lol.

 

Aha no i żeby nie było, nie było dla mnie takiej gry jak FFXI. Nie przemawia do mnie final jako MMO.

Odnośnik do komentarza
Squall to taki trochę bardzo emo, ale bardzo fajny bohater. Zresztą specjalnie zrobili z nieo takiego buca, aby bardziej zobrazować wpływ Rinoy na jego osobę. Taki Squareowy Gustaw-Konrad z niego. Podobny zabieg spotyka Clouda, ale jako, że nie jest on takim fagasem na początku, jego metamorfoza nie jest aż tak widoczna.
Potoczne określenie emo żyje dopiero od niedawna, ale Mr Whatever najwidoczniej robi za prekursora. :lol: Żarty żartami, ale masz rację. Gdyby Squalla trochę ułagodzono, paradoksalnie straciłby na wiarygodności. Jest dokładnie, jak piszesz - wówczas nie byłaby tak widoczna jego przemiana. Przypuszczam, że Square zorientowało się po prostu, iż dobrze trafiło z charakterem Clouda i postanowili go trochę podrasować i wprowadzić kilka zmian.. no i pojawił się Squall właśnie:)

W każdym razie próba stworzenia postaci, która zmienia się w trakcie rozgrywki, dorasta do pewnych przekonań, naprawdę zasługuje na uznanie. To jest m.in. część tej dojrzałości gry, której nie dostrzega kolega zwolak6, któremu tylko romanse w głowie.:whistling:

 

Rinoa to dziewczyna z charakterem jakich wiele. Nie lubię tego typu specjalnie. Reszta czyli Irvine, Zell i Selphie to idioci z adhd. Boże jak takie postacie mnie wkur%iają... .
Aramis, przybij piątkę! Mnie też działają na nerwy narwane pajace (choć nikt z ósemkowej ekipy nie przebije u mnie Tidusa). ;) Co do Rinoi, masz 100% racji, nie ma w niej niczego specjalnego (ale jeśli chodzi o kobiece bohaterki, to umówmy się, Square ssie), co odróżniałoby ją od innych dziewczyn - no może tylko większy upór i wytrwałość, hehe. Jako postać jest mi kompletnie obojętna, traktuję ją raczej jako katalizator zmian głównego bohatera, niż prawdziwą osobowość.

Rikku nawet też lubiłam, w sumie nie mam bladego pojęcia, czemu - ostatecznie nie przepadam za tym typem bohaterek. Ale była taka bezpretensjonalnie sympatyczna, nie wkurzająca przy tym.

 

Najbardziej rozwala mnie Snow - ja pierd&le jak można takie prostolinije gó%no wsadzić do RPG w XXI wieku. Przecież osobowość gostka jest skomplikowana jak ta tych pikseli z pierwszych finali, chociaż to jest chyba nawet ciężki insult dla tych pikseli. Jestem bohaterem i wszystkich uratuję! Ciebie, Twoich starych, a nawet Twojego kota! Bueee.
Och, Snow to istna porażka! Nie denerwuje mnie tylko dlatego, że nie traktuję go serio - no po prostu nie można uznać go za coś innego niż parodię. To, co napisałeś o o bohaterstwie, jest tym bardziej zabawne, że Snow nawet nie jest na tyle przyzwoity, by tylko strugać bohatera - nie, on musi to ciągle powtarzać na głos, żeby absolutnie nikt nie miał wątpliwości. Czy Lightning nie mogłaby go walnąć mieczem w łeb?:whistling: Tak sobie teraz myślę, że może najbardziej udaną postacią w FF13 (jak na standardy tej części, czyli niskie) jest Sazh. Wydaje się najmniej plastikowy, tylko dobija mnie, jak gada o sobie "old man". Na litość boską, facet ma 40 lat! Grając nim, zaczynam sobie ponuro myśleć, czy to już nie czas, bym schowała konsolę do szafy i zaczęła robić na drutach skarpetki.. tak, wiem, dla większości graczy zapewne czterdziestka to już starość i nie zrozumieją, o co mam pretensje... :pinch: Fang na razie trochę za mało znam, stosunkowo późno dołącza do teamu, ale jest fajna. Spokojna, nie narwana, rzeczowa, i nie tak oschła jak Lightning.

FF12 zamierzam też kiedyś przejść, tylko muszę się nastawić duchowo na granie babą z uszami królika i gejowatym gówniarzem (bo to chyba facet??). Nie miałam chęci na 12, ale po rozczarowaniu, jakiego doświadczyłam w 13 części FF, chyba już nic mnie bardziej nie dobije. Nawet FF12.

Odnośnik do komentarza

VIII ma to do siebie, zwolak, że fabuła pozwala na interpretację wielu wątków. Porównując takie VII do VIII to jakby porównywać fabułę Residenta do tej z Silent Hilla. Niby na dobrą sprawę niewiadomo o co chodzi, wszytskie wydarzenia są randomowe i w ogóle wtf, ale jednak można to ułożyć w logiczną całość. Przykład...hmm o! Powiedzmy, że teoria Rinoa = Ultimecia jest true i kieruje się danymi w tej teorii motywami - wtedy nie ma czegoś takiego jak "orgia przypadków" w tej grze. Wtedy jest "manipulacja wydarzeniami". No ale jedni lubia Residenta a inni Silenta.

Odnośnik do komentarza

 Hmm jeżeli Zidane z IX jest rozchichotanym dzieciakem to ja jestem 90 letnią starą babą. Postacie z IX w odróznieniu od ich wyglądu są najbardziej skomplikowanymi postaciami w serii finala, i szkoda mi tej częsci bo własnie przez bajkową otoczkę straciła ona bardzo wielu fanów. Gdyby te same postacie wyglądały tak jak chociazby te z VII czy VIII myślę że wielu ludzi by sie jej lepiej przyjrzało. Ja nadal uważam że zarówna VI jak i IX częśc są najlepszymi finalami  wydanymi przez square. XII była takim powrotem do korzeni z nie dopracowaną fabułą. Ja tez wole grać ludzmi ale w IX jakoś mi to nie przeszkadza może dlatego że pierwszy raz przechodziłam ją jak miałam mało- nascie lat ehhh 

 

Co do XIII z większością argumentów się zgadzam a może nawet ze wszystkimi jakoś nie mogę się zabrać za jej przejście ale mnie i tak zaróno w  jak i X i XIII boli chodzienie po linie w dosłownym tego słowa znaczeniu i nie mam pojęcia gdzie w X mozna pohasać no chyba że ma sie na myśli Calm Lands, ale tam nie ma po co hasać :P No i prawdą jest że jedynymi postaciami które mogę zdzierżyć w X jest Auron, Auron no i Lulu. Ale nie powiem jak grałam pierwszy raz to gra zrobiła na mnie wrażanie, no ale potem mi się zmieniło nadal uważam że ma dobrą fabułę tzn rozwiniętą ale za cukierkową i ta Yuna z poczuciem obowiązku ponad wszystk, zmowa milczenia roztrzepano-płacząca Rikku i Tidus ze swoim dlaczego nie, po prostu  rozbudowane słodko pierdzące bleeeeeeeee. 

Edytowane przez lena163
Odnośnik do komentarza
Gdyby te same postacie wyglądały tak jak chociazby te z VII czy VIII myślę że wielu ludzi by sie jej lepiej przyjrzało.
Ja na pewno.. wiem, wiem, głupio się uprzedzać do gry z powodu wyglądu bohaterów. Ale to silniejsze ode mnie.:D
nie mam pojęcia gdzie w X mozna pohasać no chyba że ma sie na myśli Calm Lands, ale tam nie ma po co hasać :P
Zgadza się, w dziesiątce łazisz "po sznurku", ale jakoś tak to nie boli (przynajmniej mnie). Jest mało zauważalne. "Korytarze" są szersze czy jak.. :)
Ale nie powiem jak grałam pierwszy raz to gra zrobiła na mnie wrażanie, no ale potem mi się zmieniło nadal uważam że ma dobrą fabułę tzn rozwiniętą ale za cukierkową i ta Yuna z poczuciem obowiązku ponad wszystk, zmowa milczenia roztrzepano-płacząca Rikku i Tidus ze swoim dlaczego nie, po prostu rozbudowane słodko pierdzące bleeeeeeeee.
Pod względem fabuły.. to wydaje mi się, że najpoważniejsze były 7 i 8 - wątki ekologiczne, militarne, niepodległościowe, "podróże w czasie", psychologia postaci była solidna itp. 9 nie znam, więc wstrzymuję się od głosu; jeszcze 10 pod tym względem ujdzie, ze względu na wpisanie w akcję motywów religijnych i mniejsza o słodką mimozę Yunę. No ale 13 to już kompletnie o niczym jest, żadnego ciekawego backgroundu. Zostało ino ratowanie świata (choć w sumie to też takie rozmyte). Fajnale robią się coraz mniej poważne, dialogi słabe, kiczowate i miałkie. W starych FF jednak postacie miały więcej ikry i nie gadały, jakby się zerwały od starszaków z przedszkola. Ironią jest, że nastoletni bohaterowie FF8 właściwie smarkaty wiek mają tylko w metryce, a nie zachowują się infantylnie. Większość bohaterów 13 jest od nich starsza, powinni być teoretycznie bardziej interesujący, a sprawiają wrażenie, jakby byli aktorami wygłaszającymi bezpłciowe kwestie. Szkoda. Z 10 udany był wspomniany Auron - czyli Square jak się postara, to umie stworzyć interesujących bohaterów w wieku dorosłym.

Ciekawe, jak wypada w porównaniu 12, muszę ją kiedyś przejść i zobaczyć, czy 13 to wypadek przy pracy, czy naturalna konsekwencja zniżki formy.

Ale optymistycznie (naiwnie?) nadal czekam na przebłysk geniuszu Square..

Odnośnik do komentarza

Ja na pewno.. wiem, wiem, głupio się uprzedzać do gry z powodu wyglądu bohaterów. Ale to silniejsze ode mnie.:D

 

Hehe to polecam FF VI tam są normalne postacie, choć tu trzeba się nastawić na szok graficzny szczególnie jeżeli ostatnio się grało w XIII, choć ja wole wygląd VI niz mega łapy w VII :P

 

 

Zgadza się, w dziesiątce łazisz "po sznurku", ale jakoś tak to nie boli (przynajmniej mnie). Jest mało zauważalne. "Korytarze" są szersze czy jak.. :)

 

 

No i tu przynejmiej nie ma się podświetlonych miejsc gdzie ew mozna skoczyć zejść itp jak ma miejsce w XIII gdzie tylko brakuje mi znaku UWAGA UWAGA boczna droga!

 

Ciekawe, jak wypada w porównaniu 12, muszę ją kiedyś przejść i zobaczyć, czy 13 to wypadek przy pracy, czy naturalna konsekwencja zniżki formy.

Ale optymistycznie (naiwnie?) nadal czekam na przebłysk geniuszu Square..

Tzn dla mnie po XII, XIII to nieporozumienie, i traktowanie fanów jak idiotów bo w XII było mało fabuły a dokładniej  relacji miedzy członkami zespołu zrekompensowanej rozległymi terenami i możliwością olania wątku głownego i zajęcia się innymi rzeczami. W XIII nie wiem jak wygląda fabuła mało grałam więc załóżmy że poprawili relacje między bohaterami, za to ograniczyli możliwość poruszania się do wspomianego wcześniej sznurka. A jak jeszcze czytam że z tymi relacjami w XIII torche nie bardzo to ja już chyba wole łażących w milczeniu kompanów z XII, 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

No to ja tez coś skrobnę w temacie.

Moja przygoda z seria FF i z jrpg w ogóle zaczęła się od FFVII - wziąłem tą grę z nudów,śmiejąc się wcześniej z kumpla,że w ogóle gra w coś takiego,gdzie się chodzi jakimś małym kurduplem i jeździ na kurczaku.

Po godzinie gra już mnie wciągnęła na tyle,że ferie miałem z głowy(był to rok 98 czy 99 nie pamiętam).

FF VII do tej pory przeszedłem około 20 razy,za każdym razem na niemal 100% i ciągle czuję sentyment do tej gry.

Moja lista ulubionych gier z serii FF wygląda mniej więcej tak:

1. FF VII - bezapelacyjnie.Liczba subquestów,minigierek oraz sam klimat,muzyka(genialny soundtrack) i system - wszystko to uwielbiałem w tej grze.

2. FFVIII - Pamiętam jak czekałem z niecierpliwością na wersję anglojęzyczną,kolejna gra z serii FF którą przechodziłem kilkakrotnie i do której mam ogromny sentyment(znów muzyka i klimat)

3. FFT - tactics to moja pierwsza gra z gatunku taktycznych rpg,dopiero później szukałem podobnych jak Bahamut Lagoon itp. - świetna historia i genialny system klas postaci oraz dość wysoki poziom trudności(do pewnego momentu).

 

To wszystkie gry z serii FF,które naprawdę mi się podobały.Później w mojej opinii było tylko coraz gorzej.

1 . FF IX - tragedia,ani razu tej gry nie przeszedłem,idiotyczny design bohaterów i dziwadła typu Quina - bleee.Najgorsza według mnie część.

2. FF X - no niby wszystko było w porządku,ale poza Auronem i Lulu bohaterowie nie byli za specjalnie ciekawi.Irytował mnie strasznie Tidus.

3.FF X-2 - porażka totalna,S-E chciało nabić chyba tym trochę kasy - ja się nie nabrałem.

4. FF XII - zrobienie MMO offline z jrpg nie przypadło mi do gustu,skoro system walki mi się nie podobał,nigdy nie ukończyłem tej gry.

5.FF XIII - jak na tą generację za dużo archaizmów,uproszczeń za bardzo postawiono na widowiskowość zamiast skupić się na tworzeniu ciekawej,nieliniowej historii.

Odnośnik do komentarza

1. FF VII - bezapelacyjnie.Liczba subquestów,minigierek oraz sam klimat,muzyka(genialny soundtrack) i system - wszystko to uwielbiałem w tej grze.

Ok, tez mam do tej gry sentyment i przeszedlem ja kilka razy, ale z tego co pamietam, nie bylo w niej zbyt wielu subquestow (w porownaniu z dwunastka, wypada wrecz ubogo), a system - jak juz napisalem w innym temacie - byl dobry w zalozeniach, ale zle wywazony.

 

FF IX - tragedia,ani razu tej gry nie przeszedłem,idiotyczny design bohaterów i dziwadła typu Quina - bleee.Najgorsza według mnie część.

No tak - tragedia, bo postacie wygladaja jak z chinskiej bajki. Akurat FFIX to jedna z najlepszych czesci, zarowno pod wzgledem systemu, jak i postaci oraz przedstawionego swiata. Amen.

Aha, Vivi to jeden z najciekawszych i zarazem najsympatyczniejszych bohaterow w calej serii FF.

A co do "dziwadel typu Quina", to w FFVI byl Moogle i Yeti, w FFVII - jakis tygrys i sztuczny kot z trabka, a w FFX - czlowiek-kot-jednorozec. No, ale w sumie, do wszystkiego mozna sie przyczepic, jak komus sie nie podoba dany tytul ;p

Odnośnik do komentarza

1 . FF IX - tragedia,ani razu tej gry nie przeszedłem,idiotyczny design bohaterów i dziwadła typu Quina - bleee.Najgorsza według mnie część.

 

Jak mozna oceniac grę nawet w nią nie grając czy tam nie przechodząc? pozostałe agrumenty rozumiem, ale jak można oceniać grę po okładce? To że design gry ci nie odpowiada to wcale nie znaczy ze gra jest do niczego. Nie lepiej napisać że nie lubisz grać kolesiem z ogonem w zwiąku z czym nie masz ochoty grać. To tak jak ja bym napisała że VII jest do dupy bo nie grałam bo np nie mogę znieść klocowatych postaci i Clouda w fioletowych rajtuzach po szyje, już widzę jak fani by mnie zabili za to :P Żeby nie było grałam w VII i mi się ogolnie podobała choć na klocowate dłownie, fryz clouda oraz jego strój nadal nie mogę patrzeć. Ale niestety w dalszych częściach FF  ze strojem gorzej jest  więc trzeba się przyzwyczajać niestety.

 

 

 

 

Edit. RoL chociaż ktoś ma poza xzdunx dobre zdanie o tej części :)

 

 

Edytowane przez lena163
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...