Skocz do zawartości

Reprezentacja Polski


Cris

Rekomendowane odpowiedzi

Wygląda na to, że wasz duet odpocznie od kadry. Mistrzostw świata w Rosji nie pokaże Polsat, a TVP.


Tomasz Hajto: Jeszcze zobaczymy, co przyniesie życie…


Mateusz Borek: Tomek podpisał kontrakt z Polsatem, jest stałym ekspertem „Cafe Futbol”. Myślę, że będzie wykorzystany w eliminacjach do kolejnych turniejów, skomentuje Ligę Narodów. Za rok trafi do nas Liga Mistrzów, można powiedzieć, że wraca do domu. Sam też chętnie skomentuję pierwszą ligę czy Puchar Polski. Lubię gdzieś pojechać, zobaczyć młodych piłkarzy, spotkać się z ludźmi ze środowiska. Nie cenię dziennikarstwa zza biurka, takiego nikt nie zapamięta.


Na razie zapraszamy was na małe podsumowanie. Najlepszy mecz kadry, jaki skomentowaliście?


Tomasz Hajto: Zwycięstwo z Niemcami. Od tego wszystko się zaczęło. Raz, że historyczna wygrana, no i wtedy poszła fama, że dobrze się tego słucha.


Mateusz Borek: To był przełom. Po golu Sebastiana Mili straciłem głos, napisałem Tomkowi na kartce: "Jedziesz dalej".


Tomasz Hajto: Jako ekspert komentuję inaczej, niż większość, rzadko mówię, że szóstka podała do dziewiątki. Mówię do normalnego widza, tłumaczę, co powinien robić zawodnik i idzie to z serca. To się ludziom podoba. Do tego doszła zwycięska passa reprezentacji i pamiętne mistrzostwa Europy we Francji.


Mateusz Borek: Masz jedną niepodrabialną cechę, podobną, jaką zaobserwowałem u Zibiego Bońka, z którym też trochę poważnych meczów skomentowałem. Obaj w pewnym momencie, nie jest to udawane czy ćwiczone, zaczynacie grać z zawodnikami. „No przerzuć!, Podejdź! Ugnij nogi!”. Przypominają się wam komunikaty, które w trakcie kariery mózg przekazywał do nóg. I zamiast komentować, to gracie w meczu, a przynajmniej chcecie. To specyficzny styl. Widzom to chyba nie przeszkadza, w niedawnej sondzie wzięło udział 40 tysięcy osób i prawie 70 procent z nich uznało, że Tomek powinien dalej komentować.


O najlepszym meczu już było, a ten najgorszy?


Mateusz Borek: W Kopenhadze. Ile razy mogliśmy mówić o tych samych błędach, skoro nasza drużyna nie stawiła się w Danii? O, albo druga połowa meczu w Kazachstanie. Przecierałem oczy ze zdumienia, jak ukształtowany zespół i ćwierćfinalista EURO dał się tak zdominować Kazachom. Męczyliśmy się też niemiłosiernie podczas wyjazdu do Czarnogóry. Stanowisko komentatorskie mieliśmy wysunięte, pozostali dziennikarze byli schowani pięć metrów w głąb. Wiał nieprawdopodobnie zimny wiatr, powietrze wpadało do gardła. Jeszcze poziom tego meczu to była jakaś rzeźnia. Momentami nie dało się tego oglądać. Dwa podania i strata, podanie, strata. Nawet, jak chcesz skomentować z entuzjazmem i pochwalić akcję ze znakiem jakości, to tu – bum i aut, bum i aut. Wygraliśmy 2:1, ale mecz do zapomnienia.


Ile wy się już w ogóle znacie?


Tomasz Hajto: O rety… Poznaliśmy się przez Piotrka Świerczewskiego, gdy grałem w młodzieżówce. Mati miałeś 19 lat, ja 20. Pamiętam, że siedziałeś między nami i słuchałeś, chłonąłeś to wszystko, o czym mówiliśmy. Wszyscy byliśmy młodzi, na dobrą sprawę zaczynaliśmy. Zaprzyjaźniliśmy się, razem spędzaliśmy sylwestry. Myślę, że tej młodzieńczej przyjaźni nie da się zniszczyć. Raz czy dwa razy się posprzeczaliśmy, ale z czasem to minęło. Bywa tak, że przez kilka dni nie mamy ze sobą kontaktu, bo obaj jesteśmy zajęci, ale jak w końcu złapiemy się telefonicznie, to rozmawiamy trzy godziny.


Mateusz Borek: Cenię w Tomku szczerość. Telewizja jest miejscem dla ludzi wyrazistych. Takich, którzy się nie boją i mają własne zdanie. W przypadku ekspertów ma być miejscem dla ludzi, którzy coś wygrali, coś podnieśli i osiągnęli określony poziom, bo to daje im legitymację do oceny innych. Tomek – można go lubić lub nie – te wszystkie rzeczy ma. Do tego jest kolorowy, barwny. Momentami może być w swojej opinii arogancki i przeświadczony o nieomylności, ale to dobrze. Dla drugiego komentatora, kibica czy gościa w studiu to szansa na polemikę. Piłka jest dziś dialogiem, rozrywką, showbiznesem. I niezależnie, czy Tomek komentuje czy jest w studiu to swoim anturażem te warunki spełnia.


A do tego dał się zapamiętać, z… hmm… tworzenia oryginalnych związków frazeologicznych.


Tomasz Hajto: Wszyscy mówią o wisience na torcie, a ja wymyśliłem z truskawką. Kto powiedział, że nie może być na torcie? To już zaczęło żyć własnym życiem, niedawno jechałem autem z córką, a w radiu mówią: „Doktor truskawka Tomasz Hajto”.


Mateusz Borek: Staram się, by z każdą transmisją Tomek eliminował błędy językowe. 10-12 minut przed rozpoczęciem meczu przychodzimy na stanowisko i…


Dlaczego nie wcześniej?


Mateusz Borek: Nie chcemy zabierać sobie tego entuzjazmu, siedząc i gapiąc się w monitor. Są dziwni goście, którzy godzinę przed meczem, w słuchawkach siedzą na stanowisku, przyklejeni do monitora i szybko są zmęczeni tą atmosferą. Ja i Tomek siedzimy na kawce, „bajerka” z kolegami, 12 minut do wejścia, idziemy na stanowisko, przelatujemy składy, by była właściwa wymowa, by nie grało 22 innych u mnie, i 22 innych u Tomka. Wszystko ma się zgadzać. Chwilę przed wejściem staram się mu powtórzyć kilka spraw językowych, że nie meczy, a meczów, spróbuj powiedzieć odpowiednio akcentując bo–iska, boi–ska plus kilka historii zupełnie warsztatowych.


Co na przykład?


Mateusz Borek: Przed jakimś meczem przygotowałem kartkę, na której wypisałem mazakiem sześć-siedem słów. „Meczów”, a nie „meczy”, „włączać”, a nie „włanczać” i tak dalej. Mówię: – Gianni, trzymaj kartkę przed sobą. – Mati, wszystko wiem, jest ok – pokiwał głową. Zaczyna się mecz, jest trzecia minuta i znowu jest włanczać, meczy (śmiech). Włączają się emocje i Tomek zapomina o wszystkim. Ma to swój urok.


Tomasz Hajto: W ferworze komentowania, gdy słyszę hymn, a wcześniej brałem w tym udział jako piłkarz, czasem się zapominam. Wiadomo, że hejterzy to wyciągają. W szczytowym momencie mecz z Niemcami oglądało 12 milionów widzów, każdemu nie dogodzisz.


Mateusz Borek: Z tym zawodem jest jak z aktorstwem. Jeden woli de Niro, drugi Al Pacino, jeden Zamachowskiego ktoś Czarka Pazurę. To naturalne. Tak jak w sporcie trzeba umieć żyć z krytyką, mieć świadomość, że nie wszystkim się podoba to, co robisz i w jaki sposób. Ale twierdzę, że studio, mikrofon, generalnie telewizja jest miejscem dla ludzi wyrazistych. To miejsce dla ludzi, którzy się nie boją, mają własne zdanie, w przypadku ekspertów ma to być miejsce dla ludzi, którzy coś wygrali, coś przegrali, podnieśli trofeum, osiągnęli pewien poziom. To daje im legitymację do tego, by oceniać innych. I Tomek te rzeczy ma, choć można go lubić lub nie. Ale jest jakiś, kolorowy, barwny, momentami w swojej opinii jest arogancki, przeświadczony o swojej nieomylności, lecz to jest dobre! Bo drugi komentator, kibic, czy gość w studiu dostaje szansę na polemikę.


Niedawno został pan menedżerem, od trzech lat komentuje mecze reprezentacji. Nie widzi pan konfliktu interesów?


Tomasz Hajto: Są w Polsce byli piłkarze, którzy są doradcami w klubie, trenerami w reprezentacji i jeszcze komentują mecze w trzech telewizjach. Oni mogą?


Kto?


Tomasz Hajto: Sami poszukajcie.


Ale wracając do pana, nie widzi pan w tym nic złego?


Tomasz Hajto: W reprezentacji nie mam żadnego zawodnika. Dostałem pełnomocnictwo na transfer Michała Pazdana do Niemiec, ale jak zagrał słabo, to mówiłem o tym. Przyjaźnię się z Kamilem Glikiem, latam do Monako, chodzimy na kolację z rodzinami. Jak zrobił błąd w meczu z Danią, to nie gryzłem się w język. Zresztą rozmawiałem z nim o tym. – Gianni, ale co miałeś powiedzieć? Ja sam przecież wiem, że zrobiłem błąd – przyznał mi rację. Z Michał Pazdanem grałem w Górniku, ściągnąłem do Jagiellonii. Mam zakłamywać rzeczywistość, że się nie znamy?


Mateusz Borek: Tomek przestał być trenerem, a telewizja jest dla niego bardzo przyjemnym dodatkiem do życia, ponieważ chce robić różne rzeczy i budować swoją pozycję na rynku. Wiadomo, że komentowanie przez Tomka meczu reprezentacji czy Ligi Mistrzów będzie mniej boleć, niż wtedy, gdy menedżer komentuje mecz ligi polskiej, a są u nas tacy, którzy od lat jako menedżerowie zawodnikami z polskiej ligi handlują, podpowiadają im, a później mecze z ich udziałem komentują i nikomu to nie przeszkadza. Wiadomo, Tomek ma nazwisko, w swoim życiu zaliczył fajne chwile, upadki, błędy, zgrzeszył jak każdy z nas i jest jasne, że łatwiej zaatakować Hajtę, niż kogoś bardziej anonimowego. Powiem tak – komentowanie i menedżerska aktywność Tomka nie przeszkadzają mi, ale jak mojemu szefowi czy Polsatowi zacznie to uwierać, Tomek pewnie dostanie jakąś możliwość wyboru. Nie spodziewam się, że wybierze telewizję.


Tomek jest dziś chyba większym „celebrytą”, niż z czasów grania w piłkę?


Mateusz Borek: Powiedział niedawno w swoim stylu: moje 10 minut trwa już 25 lat! Odbiorca kocha wyrazistość. Jakoś nie przypominam sobie, żeby opinioniści i eksperci z innych stacji chodzili do programów rozrywkowych. Ostatnio, gdy Tomka zaprosił Kuba Wojewódzki powiedziałem: widzisz, zrobiłem z ciebie ikonę popkultury. To było z przymrużeniem oka, przesadziłem, jednak coś w tym jest! Skoro powstaje firma o nazwie „Te detale!” lub zaczynają produkować koszulki z napisem „Truskawka na torcie”, „Zamokły ci papiery na granie!”. Pewne jego powiedzenia, zdania, sposób prowadzenia narracji weszły do jakiegoś kanonu i wielu nie wyobraża sobie, by tego zabrakło. Oczywiście jest grupa ludzi, która go nie akceptuje, wkurza ją, ale… Mam 45 lat, zrobiłem ileś tam finałów mistrzostw Europy, świata, Ligi Mistrzów, pod stówkę podchodzi liczba meczów reprezentacji. Naprawdę nie robię czegoś, by się komuś przypodobać, tylko, by mieć fun, dobrze się bawić, być do tego świetnie przygotowanym. Ale jestem dziwnie spokojny, że za jakiś czas ludzie za nami zatęsknią.


Tomasz Hajto: Wiadomo, że wolałbym być kojarzony jako piłkarz, który dwa razy awansował na mistrzostwa świata, ale wielu dzieciaków nie pamięta mnie z boiska. Niedawno miałem takie spotkanie na lotnisku, podszedł ojciec z synem. I mówi do dzieciaka: – Ty nawet nie wiesz, kto to jest, a ja oglądałem go z trybun. – Jak to nie wiem tato? To ten, co wszystkie mecze komentuje.


Entuzjastą waszego duetu jest selekcjoner Adam Nawałka, przesądny człowiek. Nie wyobraża sobie, by mecze jego kadry mógł komentować ktoś inny, bo nieszczęście murowane…


Tomasz Hajto: Adam jest przesądny, nawet bardzo, uważa, że niektóre rytuały muszą się powtarzać. Sam tak miałem jako zawodnik, zawsze zrywałem źdźbło trawy i się żegnałem. Fajnie, że z Mateuszem będziemy kojarzyć się z czymś dobrym.


Mateusz Borek: Trener chyba przywiązał się trochę do naszego duetu w kategorii talizmanu. Ma swoje małe przesądy, jak ten z zakazem, by autokar z kadrą na pokładzie nie cofał. Tomek nie miał wizy do Kazachstanu, zaraz, zaraz, nie miał nawet ważnego paszportu i nie mógł polecieć na mecz eliminacji. Skończyło się remisem i trener zaznaczył, iż ma nadzieję, że nasz duet wróci. U Nawałki imponuje mi, choć nie prowadzi publicznego dialogu z dziennikarzami, że zawsze można do niego zadzwonić, pogadać, wymienić poglądy. Bardzo fajne jest jeszcze jedno: on nie obraża się na krytykę. Nawet jeśli skrytykujemy jakiś jego pomysł, zmianę, czy występ jakiegoś piłkarza, cokolwiek, to trener pokazuje klasę. Przychodzi, pogadać, podyskutować. My nie możemy bezkrytycznie robić reprezentacji public relations, niekiedy trzeba spojrzeć i powiedzieć ostrzej i jeśli uznamy, że coś nam się nie podoba mówimy. Mamy swoje zdanie. Trener w rozmowach z reprezentantami, a kilku nam to potwierdziło, przyznał, że w niektórych sprawach zgadza się z niektórymi naszymi opiniami.


Tomasz Hajto: Co do krytyki, uważam, że jest z naszej strony wyważona. Czasem bardziej im podpowiem, byłem piłkarzem i trenerem, dziś jestem menedżerem. Nie „upieram” się na nikogo, krytykuję za błąd, za złe ustawienie, za przegrany drybling. Sam byłem piłkarzem, wiem, że taką ocenę jest trudno przyjąć. Raczej te opinie są bardziej wyważone.


Obrońca młodzieżówki Paweł Dawidowicz ma zapewne inne zdanie. Strasznie go zjechałeś w trakcie mistrzostw Europy.


Tomasz Hajto: W ogóle nie skrytykowałem! Tylko stwierdziłem fakt. Odnośnie kiepskiej gry Pawła przestrzegałem przed turniejem. Potwierdziły się również błędy robione przez Dornę, mówiłem to przed mistrzostwami – z powołaniami, z wystawieniem piłkarzy, którzy nie grają. Brak doświadczenia młodego trenera doprowadziły do tego, że wyglądało to źle. On nigdy nie został oceniony uczciwie od A do Z, teraz został przerzucony do innej kadry. Nie ten kierunek… Ci, teoretycznie pokrzywdzeni przez moją krytykę musieliby posłuchać, jak krytykuje ekspert, Oliver Kahn. Do Dorny czy Dawidowicza nic nie mam. Jedynie oceniłem ich i myślę, że mam prawo, bo w piłce trochę więcej wygrałem, niż oni i trochę więcej lat pograłem. Nie mówiłem źle o Dornie wyłącznie dlatego, że go nie lubię, tylko że dla mnie jest anormalne, iż ktoś pozwolił młodemu trenerowi podjąć aż takie ryzyko na tak dużej imprezie. Trener Nawałka też czasem podejmuje ryzyko, ale do niego mam zaufanie, bo w ostatecznym rozrachunku kadra dała nam wiele radości. Każdy musi na to zaufanie zapracować. A jeśli w pierwszym składzie wychodzi pięciu zawodników, z których jeden nie gra od roku, drugi od pół, trzeci od pięciu miesięcy, a czwarty jest po kontuzji, no to ludzie, ja się pytam: kto podejmuje takie ryzyko?


Tomek, płynnie wszedłeś w rolę eksperta.


Tomasz Hajto: Bardzo dużo mi pomogło wcześniejsze komentowanie Bundesligi w Eurosporcie. W weekend trzy mecze, czasem cztery. Eurosport dał mi duże doświadczenie i… dystans.


Mateusz Borek: Mało kto pamięta, że Tomek współkomentował mistrzostwa świata w Niemczech w 2006 roku. W sumie miał prawo spodziewać się powołania na ten turniej, bo w eliminacjach kadry Pawła Janasa zagrał bodaj w ośmiu meczach będąc jej kapitanem, ale selekcjoner nie wziął Tomka na mistrzostwa. Kilku innych również… Ale strategiczna współpraca ze mną i reprezentacją rozpoczęła się od eliminacji do mistrzostw Europy we Francji.


Tomek, w trakcie meczu z Armenią usłyszymy twój popisowy szlagwort, czyli mistrzowski skład Kaiserslautern?


Tomasz Hajto: Nie mam pojęcia, przecież u mnie przy mikrofonie często wygrywa spontaniczność. Co do Kaiserslautern, grałem wówczas w Bundeslidze i wielu piłkarzy z tamtej drużyny utkwiło mi w pamięci.


Tomek jest naturalnym zastępcą Wojciecha Kowalczyka, do niedawna stałego eksperta Polsatu?


Mateusz Borek: Postaram się to dokładnie wyjaśnić. W tej chwili Wojtek jest po swoich, powiedziałbym, historiach…


Czyli?


Mateusz Borek: Mam na myśli jego wpisy na twitterze. Dziś jest w długiej poczekalni. Nie wykluczam, że nasz szef – Marian Kmita tą karę kiedyś skróci lub anuluje. Wiem, że kibice, zwłaszcza Legii mieli do Wojtka określony stosunek. Tym osobom nie podobała się jego krytyka. W moim przekonaniu: Wojtek fajnie czyta piłkę, po drugie ma dużo trafnych spostrzeżeń. Ale czasami, podobnie jak Janka Tomaszewskiego gubiła go forma, a nie treść. Wydaje mi się, że czasami można powiedzieć to samo, lecz słowami parlamentarnymi i ładniejszymi, niż niezwykle dosadnymi. Wtedy treści Wojtka zostałyby inaczej przyjęte. A tak kibice koncentrowali się bardziej na formie i ekspresji wypowiedzi Wojtka, oceniali go jako człowieka przez pryzmat sposobu komunikacji z otoczeniem, poprzez opinie w mediach społecznościowych czy poprzez jego wypowiedzi w telewizji, gazecie. Bardzo zależało mi na namówieniu Wojtka do współpracy. Nie było go łatwo namierzyć. Nikt nie miał pomysłu ani wiedzy, gdzie się podziewa. Pamiętam, gdy jeździłem po Warszawie i po wielu godzinach spędzonych za kierownicą, w końcu znalazłem go na Bródnie w siłowni FitFun. Dał się namówić na jeden program, później na stałą współpracę. Cóż, zdarzało mu się przegrywać ze słabościami. Wydaje mi się, że wieczorem, gdy człowiek wypije lampkę wina to korzystanie z twittera staje się niebezpieczną zabawą, coś jak żonglowanie granatami bez zawleczki (śmiech). Trzeba wiedzieć, kiedy ten telefon odłożyć lub wylogować się z twittera. Mam nadzieję, że kiedyś zobaczymy Wojtka w Cafe Futbol, na innych antenach Polsatu. Wyobrażam sobie duet ekspertów Hajto – Kowalczyk. Przecież to mieszanka wybuchowa! Niekiedy, a może w ogóle poza nimi, nikt nie doszedłby do słowa.


Tomek doleciał do Erywania z Piotrem Świerczewskim i Dariuszem Dziekanowskim.


Mateusz Borek: Nasz szef chciał, by w roli naszego eksperta był ktoś, kto przeżył słynny mecz eliminacji mistrzostw świata w Armenii w 2001 roku, tę bijatykę i inne mocne wydarzenia. Ktoś kto odda klimat miejsca w którym dziś Polska znów zagra coś ważnego. Z tego, co pamiętam, wówczas kadra pojechała na lotnisko w Erywaniu, a Piotrek i Jurek Dudek zostali na stadionie, bo wylosowani zostali do kontroli antydopingowej. Mocno straszyli ich w tym pomieszczeniu. Siedzieli tam dwie, trzy godziny. Piotrek z kimś tam się pobił, przepychał. Miejscowi krzyczeli: nie wyjedziecie stąd! Sceny mrożące krew w żyłach. W końcu jakimś cudem dojechali na lotnisko, jednak gospodarze długo nie chcieli puścić polskiego czarteru. Nasza ekipa leżała kilka godzin na torbach. Dlatego chcemy spiąć klamrą dwa mecze w Armenii. W kolejnych miesiącach czy latach nie będziemy głównymi narratorami kadry. Obiecałem Darkowi Szpakowskiemu, że wprowadzimy mu reprezentację do MŚ w Rosji. „Darek, my z Giannim ich wprowadzimy, a później wy już się martwcie! Żeby trener Nawałka nie miał do was pretensji. Jeśli w pierwszym meczu mistrzostw fazy grupowej coś będzie szło nie tak, zadzwoń, bo na pewno będziemy na meczu, przyjdziemy. Tylko trochę wcześniej, żeby człowiek w tango w tej Rosji nie ruszył” – zażartowałem. Zastanawiam się czy wszystko rozstrzygnie się, jak w eliminacjach ME 2016 czyli w ostatniej kolejce czy mecz z Czarnogórą będzie już „Party PGE Narodowy”. Nie wyobrażam sobie, byśmy mieli zagrać w barażach. W przypadku tak poważnej rzeczy jak sukces naszej reprezentacji odkładam na bok swoje prywatne ambicje, bo przecież skomentowalibyśmy z Tomkiem dwa mecze więcej. Pewnie byliby tacy, którzy modliliby się o skomentowanie jeszcze dwóch meczów kadry, ale nie my. Życzymy kibicom, by świętowali awans do MŚ, a jeszcze bardziej życzę, by przeżyli sukces naszej kadry w trakcie imprezy w Rosji. Umówmy się, dzisiaj dla naszej reprezentacji sam wyjazd na wielki turniej to za mało. Byłoby dobrze powtórzyć osiągnięcie z Euro 2016, czyli ćwierćfinał, a może coś więcej. Tego zapewne będą domagać się kibice, a dla kilku piłkarzy rosyjskie mistrzostwa będą puentą pokoleniową i ostatnim turniejem wielkiej rangi.


Tomek, jesteś chodzącą kopalnią anegdot. Rzucisz jakąś na koniec?


Tomasz Hajto: Euro 2016. Mecz Włochy – Belgia w Lyonie. Do stadionu mieliśmy 8 kilometrów. Wyjechaliśmy 3,5 godziny wcześniej. Nastąpiło oberwanie chmury, grad, deszcz, cuda plus wąska ulica. Korki gigantyczne. Mieliśmy wjazdówkę na stadion, a nagle jakiś śmieszny, francuski policjant oznajmia nam, 40 minut przed meczem, że nie wjedziemy na parking, mimo, że mamy przepustkę. Nie, bo…nie. A pół parkingu pustego! Nie wpuścił nas. Porzuciliśmy auto na jakimś podwórzu i w tej ulewie, przez kałuże, na gazie sprintem gnaliśmy na stadion. Jeszcze kontrola na bramce. O 20.49 wpadamy na stanowiska, 20.51 wejście na antenę, sprawdzamy jedynie czy jest połączenie z Warszawą. 30 sekund do wejścia, zero składów, no nic, rozwaleni psychicznie i „pojechaliśmy” z tym meczem. To samo spotkało nas w Irlandii przy okazji meczu Polaków. Okazuje się, że w tym fachu, jak i na boisku trzeba mieć mocne nerwy!


  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
  • Odpowiedzi 14,5 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Mi sie spodobalo to, ze zaczal tlumaczyc niektore boiskowe niuanse. Czemu zagrywka byla taka a nie inna, albo co sie robi gdy xyz. I jak sam w tym wywiadzie powiedzial, on nie komentuje, ze 5ka zagrala do 9ki i to jest spoko. A poza tym to trepik taki wiec daje mu to jeszcze wiecej punktow do "uroku", bo ku.rwa kto sie spodziewal tego calego skladu Kaiserslauern? Nikt ku.rwa, po prostu nikt.

Odnośnik do komentarza

A jednak. Są Szczęsny i Bereszyński na lewej obronie. Pazdan pozostaje. "To inny gracz w reprezentacji, niż w Legii", powiedział Lewy.

 

DLYd87YXkAEWskN.jpg

 

 

 

Armenia piątką obrońców, wiadomo co.  Na szpicy gracz Vardara, podobno, Tigran Barseghyan.

 

 

Jak zawsze, taki mecz jak dla "naszych" najgorszy. Zagrać dobrze się niemal nie da, o ile rywal nie zagra głupio, mecz zaczyna się 0-0 i jest to zły wynik. 

Odnośnik do komentarza

szczesny co nie gra zamiast fabiana w grze i formie, bereszynski, linetty to do mnie zawsze xd, zielinski co serio dobrego meczu w kadrze to jeszcze nie zagral, no i blaszczykowski co juz korzenie na lawie w niemczech zapuscil

 

z drugiej strony ciezko kogos innego za nich wymyslec w tak kluczowym momencie eliminacji (za wyjatkiem tego szczesnego na torze) wiec nawalka stawia na znane karty

Odnośnik do komentarza

Błaszczykowski w ostatnim meczu zagrał 90 minut, wcześniej był kontuzjowany. Nawet mnie to dziwi, ale gra. Mniej dziwi gdy sobie przypomnę, jak słaby jest ogólnie Wolfsburg. Opinie raczej średnie. Ale ma tam dość stałe miejsce. 

 

Zieliński nie był dobry np. z Rumunią? Ok... Jak dla mnie kluczowy gracz dla tego 4-3-3, czy tam 4-2-3-1. Nie wiem, kto inny z polskich piłkarzy miałby zagrażać podaniem które coś zrobi groźnego przy statycznych sytuacjach. A z kontry z Armenią może nie być wiele szans.

Edytowane przez ogqozo
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...