Skocz do zawartości
View in the app

A better way to browse. Learn more.

Forum PSX Extreme

A full-screen app on your home screen with push notifications, badges and more.

To install this app on iOS and iPadOS
  1. Tap the Share icon in Safari
  2. Scroll the menu and tap Add to Home Screen.
  3. Tap Add in the top-right corner.
To install this app on Android
  1. Tap the 3-dot menu (⋮) in the top-right corner of the browser.
  2. Tap Add to Home screen or Install app.
  3. Confirm by tapping Install.

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  1. No nie, w ogóle: https://memorial-polska.pl/news/niekonczace_sie_klamstwo_katynskie https://tass.ru/obschestvo/20515213 W ogóle implikowanie, że jak w Rosji raz coś przyznano, to za parę lat nie są w stanie się z tego wycofać i udawać, że nigdy nie twierdzono inaczej xD
  2. Gra od 14:00 naszego czasu jest dostępna w edycji "deluxe" bodajże dla regionu Nowej Zelandii i streamowana przez paru "czołowych" gości ze sceny MGS, jak na razie moją uwagę zwróciło głównie to, że de facto nie ma opcji kamery TPP w stylu Subsistence, albo klasyczny MGS3 "z góry", albo nowa kamera znad ramienia, do tego trochę namieszali ze sterowaniem, no i utwór z intra jest zaśpiewany na nowo. Oczywiście poza tym dziesiątki innych pierdół jak chociażby dodanie trochę od czapy szumu w tle rozmów przez radio czy jakieś zmiany w dialogach, część tych rzeczy będzie drażnić pewnie tylko hardkorowych fanów znających MGS3 na pamięć, no ale też nie zamierzam sobie wszystkiego spoilerować, bo gierkę tak czy siak kiedyś zamierzam sprawdzić.
  3. No ja porzuciłem szóstkę parę miechów temu po dwóch ~półgodzinnych sesjach xD. Dam jej pewnie jeszcze szansę, bo po prostu szkoda mi wydanej kasy, żeby coś tak zlać po "pierwszym" złym wrażeniu, ale piątka przy niej to niebo a ziemia. Podobny casus z Assassin's Creed 3: też zamierzam wrócić, bo wyznaczyłem sobie za cel ogranie "trylogii Desmonda", ale gra jest arcygenerycznym ubisofciakiem, w którym przez parę godzin nie wciągnęło mnie absolutnie nic.
  4. Obejrzałem z braku laku i seans był nawet przyjemny, ale kreowanie nowego Supka na jakieś objawienie (zresztą jak niemal każdego kolejnego filmu komiksowego, który jest przynajmniej dobry, normalnie kurwa same mesjasze...) i najlepszą wersję tego bohatera przynajmniej od 1978 jest już dla mnie śmiesznym i typowym dla obecnych komentatorów/mediów, samonakręcającym się pompowaniem balonika. W sumie już trailery mnie zbytnio nie przekonywały i o ile film nie był zły, tak to, co od początku mi nie pasowało, nie pasowało mi do końca. Przede wszystkim szeroko pojęta reżyseria/montaż/ujęcia, szczególnie te jebane zoomy i "rybie oko" w scenach akcji i lotu. No kurwa niezamierzenie komicznie i absurdalnie to wygląda xD. Nie wiem, o co chodziło Gunnowi, jedyne, co z tego może wyniknąć dobrego, to memy. Efekt potęguje jeszcze specyficzna twarz i szeroko rozstawione oczy aktora wcielającego się w Super Chłopa. Notabene straszny z gościa plastuś. Zresztą gdybym miał podsumować jednym słowem wizualia całego filmu, to byłoby to właśnie słowo "plastelina". Mamy 2025 rok, topowy blockbuster rocku i nadal CGI wygląda jak wygląda. Na plus natomiast ogólna stylistyka i kolorystyka, jest komiksowo i "przyjemnie" (no przynajmniej do drugiego aktu, gdzie dostajemy obowiązkową w obecnym kinie komiksowym MIĘDZYWYMIAROWĄ, ciemną sraczkę w CGI). Zresztą o całym filmie można tak powiedzieć: mocno komiksowy, co z jednej strony może być zaletą (w końcu to adaptacja komiksu lol), z drugiej wadą: ot, tak jak komiks, film jest generalnie mocno infantylny, przedstawione problemy są raczej płytkie, rozwiązania proste i naiwne, bohaterowie płascy. No bo co dorosły widz ma odczuwać widząc kolejny raz, że w trakcie walki z gigantycznym stworem, po ulicach i w biurach nadal krzątają się ludzie i oczywiście Superman musi w ostatnim momencie osłonić tego jednego tępego bachora, który "zgubił się" rodzicom? Albo śledząc intrygę dotyczącą fikcyjnych (i groteskowo nazwanych) państw, która to "subtelnie" kojarzyć nam się ma z rzeczywistymi wydarzeniami, tylko pokazana jest tak absolutnie dziecinnie, że znowu jest niezamierzenie śmiesznie (obdartusy z maczetami bronią granicy przed nowoczesnym wojskiem xD)? To po prostu film, który bez zgrzytów, "na poważnie" przyjąć mogą tylko dzieciaki, względnie nastolatkowie, a "z dystansem" i jako luźny seans w lubianym uniwersum boomerzy tacy, jak tutaj. No i bezkrytyczni wyznawcy Gunna, który cokolwiek by nie zrobił, jest zajebistym, autoironicznym, humorystycznym i bezpretensjonalnym podejściem do kina bohaterskiego, więc każdy jego kolejny film musi mieć ten sam niepoważny vibe. Na plus mimo wszystko nowy Supek, chociaż jest dosyć nijaki, ale to w sumie tak, jak pierwowzór. Nie wprowadzano na siłę jakichś rewolucji w jego prezencji czy mentalu, jest w miarę "teraźniejszy", ale z grubsza trzymający się kanonicznych fundamentów tej postaci. Jednak najbardziej błyszczy (bo też jest tutaj chyba najlepszym aktorem) oczywiście Luthor, który poza kilkoma trochę cringe'owymi akcjami w stylu "jestem nie tylko geniuszem zła, ale też największym dupkiem na świecie wobec swoich podwładnych" ma chyba jedyne w tym filmie autentycznie poważne i złowieszcze momenty. Poza tym Guy Gardner, Mr. Terrific i parę innych postaci z drugiego planu, nie rozumiem natomiast propsów dla Lois, która jest absolutnie nijaka, zarówno jako postać, jak i jako aktorka. Pies też jest trochę przehajpowany, no wiadomo, futrzak zawsze spoko, ale tutaj oglądając jego wybryki czułem się, jakbym słuchał trzeci raz tego samego żartu. Także takie typowe 6+/10.
  5. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    No niestety abstrahując od słynnego zakończenia, to w ME3 czuć było, że sporo rzeczy było zrobione jakby w pośpiechu, a niektóre elementy ucierpiały na tym, że twórcy mocno skupili się na wciśniętym na siłę multi: wspomniane chociażby miasta, generalnie poczucie, że sporo miejscówek opiera się na schemacie "siema, potrzebujemy pomocy w walce- ok rozwaliliśmy złych, lecimy dalej". Takie trochę miałem skojarzenie z Ratchetem 3, gdzie swoją drogą też sporo pary poszło w multika, przypadek? Szkoda też, że nie rozbudowano bardziej epizodu na Ziemi. Poza tym świetna gierka. Ostatnio skończyłem: Iron Man VR (PS VR) Demo sprawdziłem w tamtym roku, na początku przygody z goglami i zrobiło na mnie dobre wrażenie, choć nie aż takie, żebym zaraz leciał "do sklepu". Ot fajne wykorzystanie PS Move i niezła immersja. To w końcu Iron Man: uczucie bycia wewnątrz słynnej zbroi, obecny przed naszymi oczami HUD czy wszelkie zabawki i gadżety robią wrażenie. Niedawno za niewielką kasę nabyłem pełniaka no i jedno trzeba przyznać: to naprawdę długa gra, jak na VR, zajęła mi spokojnie z 8h, ale niekoniecznie jest to w tym przypadku zaleta. Za dużo tu niestety powtarzalności i generycznych starć: im dalej w fabule, tym więcej niekończących się walk z masowo atakującymi (niespecjalnie przy tym różnorodnymi) wrogami, głównie generycznie wyglądającymi dronami i ich różnymi wariantami. Niestety specyfika hełmu i kamerki nie sprzyja tak dynamicznym starciom i często wkradał się w nie straszny chaos (chyba pierwszy przypadek, kiedy IRL obróciłem się nieświadomie dookoła i faktycznie niewiele brakowało, żebym zahaczył o walający się na podłodze kabel od VR). Nie pomaga też problematyczne ustawienie się względem kamery (w zasadzie trzeba grać na stojąco). Fundamenty rozgrywki są niezłe: poza sekcjami "w cywilu" (głównie przerywnikami w bazie, dającymi czas na odpoczynek, upgrade zbroi czy jakieś interakcje/mini gierki w mieszkaniu), zabawa opiera się na lataniu w zbroi Iron Mana i rozwalaniu wrogów, okazyjnie jakiejś innej akcji typu wyrwanie wielkich metalowych drzwi (miła odskocznia od strzelanin). Cała zajawka tkwi oczywiście w samym poruszaniu się: wychylając odpowiednio nasze ręce/kontrolery Move, sterujemy ikonicznym odrzutowym napędem w dłoniach Iron Mana, pomagając sobie ruchami głowy przy obraniu odpowiedniego kierunku. No jest zajawka, nie ma co, choć nie jest to najbardziej precyzyjne sterowanie na świecie i wielokrotnie można się gdzieś zamotać, a wszelkiego rodzaju time triale związane z lataniem do celu były dla mnie nierealne do zaliczenia poniżej paru minut xD. Rękami również celujemy i strzelamy, na dwa różne sposoby (intuicyjny patent ze zginaniem nadgarstków w celu zmiany trybu strzału), do tego dochodzi strzał "z piąchy" i to z grubsza tyle. Fabuła jest średnich lotów, choć nadrabia tutaj typowy dla Tony'ego Starka humor i jego teksty (wizerunki i lore nie są oparte na filmowej licencji MCU). Spotykamy parę znanych z uniwersum postaci, ale nie ma tego dużo. Wizualnie jest ok, komiksowy sznyt dobrze pasuje do niewielkich możliwości graficznych sprzętu. Nie była to moja topka gier na VR, ma swoje momenty i generalnie lata i strzela się fajnie, ale ogólne wrażenie zepsuły mi wspomniana powtarzalność czynności, chaos i przedłużające się walki. Spoiler
  6. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Figuś temat w PS5
    Hm a przypadkiem nie jest tak, że każdy sequel w historii gamingu powstaje z zamiarem osiągnięcia lepszego wyniku, niż poprzednik xD? Ah kochane korpo, koszty cięte, zyski większe ale przynajmniej postęp technologiczny będzie coraz mniejszy, bo ci przeklęci gracze nie kupili tyle kopii, ile nam wyszło z excela jako minimum (przy wypierdoleniu kosmicznych kwot na marketing i czas dewelopingu niepotrzebnie rozbudowanych aktywności i światów). Mamy przeskok generacji i 5 lat trwania nowej, to nie jest sytuacja, że sequele wychodzą rok-dwa po sobie w ramach jednej generacji i Crash 2 wyglądał lepiej, niż jedynka, a ludzie są zawiedzeni, że trójka to już żadna rewolucja xD
  7. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Gdzie kupiona?
  8. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Tony Hawk's Pro Skater 3+4 (PS4) Chyba pierwszy raz od czasów San Andreas zagrałem w grę, zanim ukazała się jej recka w PE xD. Jak wspomniałem już w temacie dedykowanym, po "nowego" Tony'ego sięgnąłem trochę przypadkowo, bez oczekiwania na premierę czy nawet planowania zakupu w najbliższym czasie, ot skusiłem się widząc jakieś materiały w necie, pomogła też pewnie stosunkowo niska cena jak za nówkę. No i cieszę się z tego spontanicznego zakupu, bo gra idealnie mi siadła na ciepłe wieczory, zapewniając czystą i raczej nieskomplikowaną rozrywkę, jako miłą odmianę od paru większych/trudniejszych/bardziej angażujących tytułów, które wcześniej zaliczyłem. Na wstępie nadmienię jeszcze, że tytułowe dwie części THPS zaliczyłem w okresie ich premier w wersjach z PSX: jak zapewne większość zainteresowanych wie, były one mocno przemodelowane i pocięte w stosunku do wówczas next-genowych, de facto "prawdziwych" (bo zrobionych przez Neversoft) edycji. Po latach sprawdziłem sobie wersje z PS2, ale nie zmienia to faktu, że sentymentu do nich nie mam, a i nie pamiętam z nich aż tyle, żeby w trakcie grania w remake wyłapywać w locie wszystkie podobieństwa i różnice. No ale od czego jest YouTube i wszelkie zestawienia xD. Gameplay jest tip top i zwyczajnie nie ma się do czego przyczepić, bo to po prostu czysty fun i niezmiennie od ponad 25 lat działająca formuła, na którą składa się przede wszystkim klasyczne obłożenie buttonów (X-skok, trójkąt-grind itd.), responsywność, fizyka czy ogólna "szybkość" i natychmiastowość zabawy (abstrahując od loadingów- na PS4 nie są błyskawiczne, choć nie ma też jakiejś tragedii). Powtórzę to, co zwykle piszę w takich okolicznościach: Tony to Tony. Kto zna klasyczne części, ten poczuje się jak w domu. Kombosy wchodzą jak złoto, level design nic się nie zestarzał, wszelkie elementy otoczenia aż się proszą o przeskakiwanie między nimi w nieprzerwanej serii absurdalnych już momentami kombinacji. Muzyczka sobie gra, my odhaczamy kolejne zadania, zbieramy znajdźki i czerpiemy przyjemność z "czesania trików", podziwiając nowe wydania znanych nam scenerii i wspominając lepsze czasy. Nie da się jednak ukryć, że poza oprawą (do której wrócę), parę zmian tu wprowadzono. W sumie "parę" to zbyt delikatne określenie, bo w przypadku takiego THPS4 jest to chociażby głośne już, całkowite odejście od free-roamingowego charakteru tej edycji, który był przecież jej największym wyróżnikiem i dużym wow w okolicy premiery. To nawet wspomniana konwersja na szaraka na swój biedacki sposób wprowadziła ten patent, tyle, że zamiast od NPCów, zadania "otrzymywaliśmy" od...lewitujących w powietrzu "guzików". I w 2002 robiło to robotę. Panie, to ja już nie muszę w 2 minuty zasuwać po mapie, robiąc co się da, i za każdym razem po upływie tego czasu zaczynać od nowa (z obowiązkowym resetem piosenki)?! Szok. No i w remake'u tego nie ma xD. Oczywiście można to uzasadniać na różne sposoby (spójność z trójką w ramach pakietu, bla bla), ale fakty są takie, że czwórka na tym straciła. Stała się zbyt "zwykła", a brak NPCów obdarł mocno levele z "życia", a całość ze specyficznego humoru. Co więcej, część zadań w ogóle wyleciała/została mocno zmieniona, ba, niektóre levele są tu w ogóle nieobecne, a część (Kona i Zoo) sprowadzono do aren przeznaczonych na zawody (czyli, jak wiadomo, po prostu pozbawiono wszystkich zadań). Nieładnie. Kolejne ostre cięcie dotknęło soundtrack. Sprawa już trochę przegadana, ale w żaden sposób nie umniejsza to problemowi. Z obu oryginalnych ścieżek dźwiękowych w remake'u ostało się śmieszne 10 kawałków, przy czym zabrakło tak ikonicznych utworów, jak chociażby "TNT" (z intro THPS4!). I znowu pojawiły się jakieś z dupy tłumaczenia, że sam Tony Hawk tak postanowił, bo chciał nam zapewnić możliwość poznania świeżych utworów czy mniej znanych artystów (chuj, że część z nowych piosenek to dzieła absolutnej topki w temacie popularności). I nie powiem, bo faktycznie znajdzie się trochę naprawdę wpadających w ucho, klimatycznych tracków. No ale czemu do cholery nie mogłyby sobie one funkcjonować jednocześnie ze starymi? Pierwszym, naturalnym skojarzeniem jest oczywiście typowa dla naszej branży kwestia licencji (i nie zmieniam zdania, że ktoś w Acti sobie pewnie to przeliczył i się nie opłacało). Ale okazuje się, że do niektórych wykonawców nikt się nawet w tej sprawie nie zgłosił, ba, sami żałują, że tak wyszło, bo chcieli mieć swój udział w odświeżonych klasykach (casus Alien Ant Farm chociażby). Jak dla mnie to absurdalna sytuacja i niestety gierki straciły przy tym sporo swojej tożsamości. Pozostając w temacie tożsamości i niejako łącząc oba wcześniejsze wątki, muszę dodać, że rimejkom brakuje pazura, jaj jeśli ktoś woli. Neversoft to ekipa znana z bycia "niegrzecznymi" luzakami z odjechanymi momentami pomysłami, co czuć było praktycznie od pierwszych sekund po odpaleniu jakiejkolwiek ich gry (cutscenka z logiem zespołu, anyone?). Gierki słowne, podteksty, bekowe postacie dodatkowe czy w końcu takie proste rzeczy, jak krew tryskająca ze skejterów przy upadkach: to budowało specyficzną całość, idealnie wpasowującą się w gusta nastolatków w latach 2000. No ale jako że mamy rok 2025, to trzeba wszystko odpowiednio "przefiltrować". Nie chcę tu się jakoś mocno na ten temat rozwodzić, ale na koniec posta wrzucę link do filmiku, który zwrócił uwagę na sporo takich motywów (ostrzeżenie dla Figaro i podobnych: jego autor to prawdopodobnie tropiciel woke, męski szowinista i prawak). Long story short: THPS 3+4 upichciła ekipa Iron Galaxy, będąca kwintesencją wszelkiego, stereotypowego wręcz DEI w branży, epatująca w na każdym kroku swoją tęczowością i INKLUZYWNOŚCIĄ w zakresie której ich dokonania są dużo bogatsze, niż faktyczne portfolio (wydali parę raczej zapomnianych popierdółek, a ich ostatnia gra przed THPSami to potężny niewypał, nastawiony na multi, z wyłączonymi po pół roku serwerami). Wychodzi na to, że i tak skończyło się to dla graczy całkiem szczęśliwie. To trochę pozytywów jeszcze dla odmiany. Gra na PS4 wygląda ślicznie i działa przez większość czasu w 60 klatkach (są momenty krztuszenia się, szczególnie przy prezentacji zadań na początku poziomu). Zresztą już poprzedni dwupak wypadł w tym temacie bardzo dobrze. Tekstury są naprawdę szczegółowe, nawet jakieś pierdółki jak plakaty wiszące na ścianach są wyraźne. Robotę robi oświetlenie, poszczególne levele prezentowane są w różnych porach dnia, przy czym najlepiej wypada rzecz jasna wieczór/późne popołudnie. Twarze postaci trochę odstają, ale powiedzmy, że nie skupiamy się na nich zbytnio xD. No przyjemnie się na to patrzy po prostu, a w photo mode można sobie w ogóle wszędzie polatać i popodziwiać kunszt grafików. Paleta kolorów jest trochę inna, niż w oryginałach, jest bardziej kolorowo czy wręcz pstrokato, ale ma to swój urok. Tony jest grą idealną na krótsze sesje, a podstawowe zaliczenie całości nie stanowi raczej większego wyzwania (szczególnie dla weteranów), ale po "zakończeniu" dochodzą nam dodatkowe, pełnoprawne Pro Goals na każdym poziomie, co okazało się miłą niespodzianką, bo miałem jeszcze mocny niedosyt zabawy. Tutaj już bywało trudniej, a i posiłkować się jakimiś poradnikami niekiedy musiałem. Żeby wbić 100% w obu tytułach, wg licznika potrzebowałem ok. 15h 20m i jest to naprawdę niezły wynik, bo początkowo lecąc dosyć szybko level za levelem spodziewałem się gdzieś połowy tego. Nasyciłem się, a przecież mógłbym bawić się jeszcze w Solo Tour (nie mówiąc o multi i innych bajerach, no ale to sobie odpuszczę). Eh, tak patrzę na ten tekst i sobie myślę, że trochę dużo tu narzekania, jak na to, jak dobrze się bawiłem. No ale powiedzmy, że skupiłem się bardziej na ocenie "zrimejkowania", niż gier samych w sobie. Bo tutaj, mimo minusów, które nie sposób całkiem zignorować, jest po prostu elegancko. Czysta, konsolowa zabawa i mimo wszystko nostalgiczny trip. Dość powiedzieć, że znowu (tak jak przy okazji THPS 1+2) rozważam zakup deski i przypomnienie sobie, jak się jeździło. I pewnie znowu nic z tego nie wyjdzie xD. Fanom serii oczywiście polecam, ale oni chyba rekomendacji nie potrzebują. Spoiler A tu rzeczony filmik (ostrzegam, typ ma irytującą "konwencję", ale można poskakać bo rozdziałach, pomijając te jego przerywniki).
  9. Ode mnie tylko takie info, że problem z długimi postami obecnie nie występuje.
  10. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Thank Goodness You're Here! (Switch) Zwróciłem na ten tytuł uwagę po mocno pozytywnej recce w PE (niedawno ją odświeżyłem, 8/10 od Butchera). To gra, w której całe sterowanie (oprócz chodzenia) to skok i "liść" sprzedawany napotykanym postaciom i przedmiotom, a jej najbardziej charakterystyczną cechą, poza kreskówkową oprawą w specyficznej stylistyce, jest absurdalny, angielski humor, towarzyszący nam właściwie cały czas. Cała przygoda (trwająca jakieś 2-3 godziny) opiera się na pomaganiu mieszkańcom małego miasteczka w rozwiązywaniu ich pozornie dosyć przyziemnych problemów, które potrafią rozwinąć się w osobne, komiczne i mocno odklejone mini historyjki, zazębiające się z innymi. Poznajemy lepiej kilka postaci i powracamy w kółko na tych samych parę "plansz", na których wraz z postępem "fabuły" zachodzą różne zmiany. Eksplorujemy, skaczemy, rozmawiamy z NPCami (właściwie słuchamy, co mówią, bo nasz bohater to niemowa), tu coś rozwalimy, tu przesuniemy. Ciężko mi to ubrać jakoś lepiej w słowa, ale ogólnie, choć taki humor nie do końca do mnie trafia i nie mogę powiedzieć, żebym wybuchał śmiechem czy grał z bananem na gębie, spędziłem miło czas i na jakiejś promocji warto gierkę sprawdzić, bo jest bardzo osobliwa i klimatyczna (w czym też zasługa muzyki, voice actingu z mocnym, angielskim dialektem i oczywiście wspomnianej oprawy wizualnej).
  11. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Jedno i drugie.
  12. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Ukukuki temat w Seriale
    Nadrobiłem We Own This City, znany lepiej, jako "nowy serial kolesia od The Wire". No i czuć tutaj trochę tamtego ducha, raz, że tematyka z grubsza zbliżona (przestępczość w Baltimore, zepsucie systemowe, rasizm i nadużycia władzy), dwa, że pełno tu cameo (ale też większych ról) aktorów znanych z tamtej serii. Żeby było ciekawiej (a dowiedziałem się o tym przy ostatnim odcinku), historia jest oparta na faktach i bohaterowie grają autentyczne postacie: w rolach głównych członkowie skorumpowanej jednostki policyjnej, której przewodzi Jon Bernthal (nie odmawiam gościowi talentu, ale zwyczajnie go nie lubię jako aktora, może to kwestia gęby, może specyficznej maniery i sposobu wypowiadania się, no po prostu mnie drażni, w czymkolwiek go widzę). W skrócie: niezłe, ale raz, że krótkie (6 odcinków po godzinę każdy), dwa, że opieranie się na prawdziwych wydarzeniach ograniczyło kreatywność, trzy, że trochę przekombinowano z formą: przeskoki czasowe są mocno chaotyczne, pokazywanie akcji nagle z jakichś kamer w pomieszczeniu nie ma głębszego sensu, poza zabawą wizualną, a bohaterowie, liczba nazwisk i ksywek, szczególnie na początku, może przytłoczyć, w czym nie pomaga to, że początkowo niczym specjalnie się nie wyróżniają i niektórych ciężko od siebie odróżnić xD. Kolejna sprawa, to polityczne zaangażowanie, które z racji tematyki rzecz jasna było nie od uniknięcia, ale momentami robi się trochę mało subtelne i zwyczajnie drażni (cała postać tej prawniczki SJW jest strasznie mdła i jednowymiarowa). Ale ogólnie byłem wciągnięty, jest brudno, jest autentycznie, jest dobrze aktorsko, są niezłe dialogi. Warto sprawdzić.
  13. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    No ale From to From, a koreańscy naśladowcy do koreańscy naśladowcy, z całym do nich szacunkiem. Te patche i nowe poziomy trudności nie wzięły się z dupy, feedback musiał być w tym temacie mocny, oczywiście można sobie snuć teorie spiskowe, że devi chcieli się podlizać masowej publice, gra była w Passie itd. no ale to trochę stoi w sprzeczności z popularnością i wysokością sprzedaży gier FS. Abstrahując od tego, że nie wszystko musi być robione na jedno kopyto i wg jakichś dogmatów z kosmosu, bo to nudne i ograniczające. Zresztą co tu dyskutować, odpal sobie, pograj parę godzin i zobaczysz, czy faktycznie taki spacerek xD. Zawsze można kupić na płycie i nie ściągać patcha. W sumie jak mi się będzie nudzić (czyli nieprędko), to może z ciekawości sprawdzę ten mityczny, "prawdziwy" poziom trudności.
  14. Mamy Moss w domu.
  15. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Nie no tą drogą nie idź xD. Gra jest jak najbardziej warta sprawdzenia i jak się ma głód na coś choćby zbliżonego do Sekiro, to chyba jest najlepszy zastępnik na rynku. Sumarycznie i tak więcej czasu i nerwów straciłem przy grze From, więc jak masz ją obcykaną, to czysto teoretycznie Lies of P nie będzie jakimś dużym problemem. W najgorszym wypadku zawsze można obniżyć poziom trudności xD

Configure browser push notifications

Chrome (Android)
  1. Tap the lock icon next to the address bar.
  2. Tap Permissions → Notifications.
  3. Adjust your preference.
Chrome (Desktop)
  1. Click the padlock icon in the address bar.
  2. Select Site settings.
  3. Find Notifications and adjust your preference.