Treść opublikowana przez Kmiot
- PSX Extreme - THE MOVIE - Zbieramy materiały
-
PSX Extreme 299
Gra wygląda jak nowe wcielenie Ruskich Jajeczek. Tylko łapiesz gwiazdki.
- PSX Extreme - THE MOVIE - Zbieramy materiały
-
Tenis
Trochę zabrzmiało jakby był pewny, że daleko zajdzie. Możliwe więc, że zlekceważył pierwszego rywala. Nie wiem, nie znam się, ale zbyt pokornie nie wyszło.
-
Tenis
Ale taktycznie zapowiedział, że za każdego asa serwisowego na Wimbledonie wpłaca 100 euro dla Ukrainy. Wyszło niezręcznie xd
-
Właśnie zacząłem...
@Homelandergraj dalej Mordo. Gra Ci na koniec wynagrodzi udrękę z koniem.
-
Patronite.pl
Spokojnie. Zaraz przyjdzie Łapusz i osobiście Wam wyjaśni.
-
Właśnie zacząłem...
W SotC jest zarządzanie staminą podczas wspinaczki, więc trzymanie przycisku ma więcej sensu. Ty trzymasz - postać się trzyma. Puścisz - ziomuś też się puści. Intuicyjne. Drejk, nowa Crofrówna czy każdy asasyn może wisieć na krawędzi przez cały dzień i się nie zmęczy. Więc już jest wystarczająco bezstresowo. A jak jeszcze odebrali konieczność wciskania przycisków, to już w ogóle gałka w górę i emocje na poziomie mnie wspinającego się po drabinie. I jeszcze te skryptowane scenki, gdy gdzieś gzyms się obrywa, ale resztką sił i jedną ręką postać ostatecznie się łapie pajęczyny. Uff, udało się, było blisko upadku! Ta, pewnie.
-
The Best of Wszystkie Czasy
soul reaver intro -> szukaj Do dzisiaj uwielbiam oglądać i słuchać.
-
Sniper Elite 5
Lubię tę serię. Ładnie ewoluowała, choć według mnie wystarczająco wysoki poziom osiągnęła już przy okazji "trójki" w Afryce. Później pozostało polerowanie gameplayu i żonglerka otoczeniem, plus wprowadzanie drobnych zmian, które trudno nazwać rewolucyjnymi. A teraz dotarliśmy do kolejnej generacji konsol, więc jest ładniej, płynniej, szybciej, choć każdy kto zna poprzednie części z miejsca poczuje się jak w domu, przytulony co ciepłej kolby naszego karabinu snajperskiego. A pisząc "ładniej" naprawdę mam to na myśli. Francja w nowym Sniper Elite potrafi być zjawiskowo piękna. Co prawda silnie mi się chwilami kojarzyła z poprzednią Italią, ale teraz detale potrafią robić różnice. I nie piszę tutaj o takich banałach jak rozdzielczość, jakość tekstur i inne cyferki, którymi brandzlują się na Digital Foundry czy gdzie tam. Dla mnie zawsze zmysł estetyczny liczył się bardziej, a tutaj został usatysfakcjonowany. Przed nami osiem misji i osiem map, które diametralnie się od siebie różnią. Ale wszystkie mają swój niezaprzeczalny urok i są prawdopodobnie najmocniejszym elementem tej gry. Są ogromne, biorąc pod uwagę gatunek gry. Bo tutaj teren zyskujemy krok po kroku, od węgła do węgła, posuwamy się metodycznie, więc mapa urasta do niesamowitych rozmiarów, gdy przychodzi nam walczyć o każdy bezpieczny metr. Zakładając, że gramy zgodnie z ideą bycia snajperem, bo oczywiście gra umożliwia styl gry "na Rambo", tylko nie jest z tą myślą skonstruowana i w takim przypadku zmienia się w bardzo przeciętną strzelankę. Więc porzućmy w ogóle pomysł, by do gry o snajperze podchodzić inaczej, niż metodą snajperską. Zabić i się ulotnić. Bo mapy są wręcz stworzone do takiej zabawy. Pełne wyłomów, okien i mniej lub bardziej naturalnych gniazd, z których przyjemnością jest usadzanie kolejnych headshotów nazistom. Nie ma większej satysfakcji, jak wspiąć się na dzwonnicę kościelną i korzystając z nalotów samolotowych, które zagłuszają nasze strzały, walić do Hansów jak do kaczek, obserwując jak panikują, bo nie wiedzą kiedy i skąd nadchodzi śmierć. Zabijamy w rożnych okolicznościach. Trafimy na pochmurne wybrzeże pełne zasieków desantowych i artylerii przeciwlotniczej. Przyjdzie nam się przedzierać przez francuskie prowincjonalne miasteczko, szczelnie okupowane przez niemieckie wojsko. Wylądujemy w okolicach strefy przemysłowej, gdzie wytwarzane jest uzbrojenie. Odwiedzimy niemal całkowicie zrujnowane miasto, by w jego gruzach zasiać odrobinę zamętu i nie do końca zbłąkanych kul. A mapa Akademia Szpiegów to absolutna klasa sama dla siebie i gwarantuję, że każdy kto się z nią zetknie, nie pozostanie obojętny. Istny raj dla snajpera. Spędziłem tam bite 6 godzin, choć pozostałe poziomy zajmowały mi 3-4 godzinki. Ale to było 6 godzin przyjemności. Bo te mapy są zgrabnie przemyślane. Na wskroś otwarte, pełne przesmyków, nieoczywistych przejść, wariantów. Do każdego celu możesz podejść od dowolnej strony, praktycznie nic cię nie ogranicza. Co więcej, istnieje kilka możliwości zlikwidowania kluczowych celów i można to zrobić zupełnie po cichu, aranżując nieszczęśliwy wypadek, więc skojarzenia z łysym Agentem 47 chwilami są jak najbardziej usprawiedliwione. Dodajmy do tego świetne pojedynki snajperskie (często nie jesteśmy jedynymi zawodowcami na mapie), sianie zamętu w nazistowskich obozach, strzały koszące więcej niż jednego przeciwnika, no zabawy co niemiara i wszystko niezmiernie cieszy oko, bo istota gry - strzelanie ze snajperek - jest praktycznie niezawodna i bezbłędna. Gorzej, jeśli zboczymy z idei snajperskiej zabawy. Wtedy okazuje się, że parę elementów gry kuleje. AI klasycznie potrafi zwariować. To kłopot gier generalnie, więc nie zamierzam specjalnie się nad Sniper Elite 5 znęcać. Ale muszę odnotować, że sztucznej inteligencji często odpierdala i bywa nieprzewidywalna. Czasem nazista nie przekroczy określonego progu, bo twórcy zaprogramowali tam jakąś granicę. Więc choćbyś się kitrał trzy metry od niego i gwizdał, to chłop do ciebie nie podejdzie. Z drugiej strony potrafi przebyć za tobą pół mapy, bo usłyszał kroki i "was war das?". Albo zobaczyć nas przez ściany/sufit. Klasyka gatunku. Mapy bywają też na tyle rozległe, że przeciwnicy krążą po nich pojazdami i często w związku z tym tworzą się korki. Bo jeden kierowca się "zawiesi", stanie na zakręcie, a pozostali grzecznie czekają na swoją kolej. Albo na naszego pancerfausta, który stworzy reakcję łańcuchową. Takie mniejsze bądź większe upośledzenia nie mają większego znaczenia w strzelankach, ale gry stealth rządzą się swoimi prawami, a nielogiczność zachowań przeciwników może prowadzić do frustracji gracza, gdy misternie utkany plan bierze w łeb, bo Heinrich postanowił utknąć w murku. Sniper Elite 5 ma też kilka innych problemów poza AI. Mapy oferują dużą swobodę, ale jednocześnie potrafią boleśnie ograniczać w najbardziej trywialnych sytuacjach. Nie wskoczysz na metrowy murek w tym miejscu, ale pięć metrów dalej już tak, bo przewidzieli to twórcy. Dźwięk potrafi ostro świrować przy swoich próbach oddania odległości od rozmówców. Nawet sam bohater w trakcie komentarzy potrafi brzmieć jakby był zakopany trzy metry pod ziemią. Już nie wspomnę nawet o tym, że w trakcie "misji tutorialowej" nie wczytali mi się wrogowie, więc przez kilkanaście minut biegałem po pustej mapie z myślą "że tak ma być" i szukając klucza, który "ma przy sobie oficer". Dopiero reload misji pomógł. Grę trapi ogrom mniejszych, bądź większych niedoskonałości, ale IDZIE SIĘ PRZYZWYCZAIĆ. Podobnie jak do okrutnie drewnianych scenek przerywnikowych, które jeden z papierowych miesięczników określił "kapitalnymi". Nie wiem co trzeba brać, by tak je odebrać. Umówmy się. Sniper Elite 5 jest kapitalne tylko w dwóch warstwach. W kwestii map i w kwestii zabawy czysto snajperskiej. Bo ujęcia rentgenowskie bawiły mnie przez całe 40 godzin - są szalenie dopracowane i z przyjemnością obserwowałem co tym razem udało mi się wybić/przebić naziście. Zresztą to element szlifowany od lat, więc trudno, by był rozczarowujący. Ale mapy się tym razem wyróżniają, bo trudno zignorować pracę włożoną w ich kreację. Generalnie bardzo dobra gra, a jeśli marzy ci się zostanie snajperem, to będzie twoje spełnienie pragnień.
-
własnie ukonczyłem...
Sniper Elite 5: France Lubię tę serię. Ładnie ewoluowała, choć według mnie wystarczająco wysoki poziom osiągnęła już przy okazji "trójki" w Afryce. Później pozostało polerowanie gameplayu i żonglerka otoczeniem, plus wprowadzanie drobnych zmian, które trudno nazwać rewolucyjnymi. A teraz dotarliśmy do kolejnej generacji konsol, więc jest ładniej, płynniej, szybciej, choć każdy kto zna poprzednie części z miejsca poczuje się jak w domu, przytulony co ciepłej kolby naszego karabinu snajperskiego. A pisząc "ładniej" naprawdę mam to na myśli. Francja w nowym Sniper Elite potrafi być zjawiskowo piękna. Co prawda silnie mi się chwilami kojarzyła z poprzednią Italią, ale teraz detale potrafią robić różnice. I nie piszę tutaj o takich banałach jak rozdzielczość, jakość tekstur i inne cyferki, którymi brandzlują się na Digital Foundry czy gdzie tam. Dla mnie zawsze zmysł estetyczny liczył się bardziej, a tutaj został usatysfakcjonowany. Przed nami osiem misji i osiem map, które diametralnie się od siebie różnią. Ale wszystkie mają swój niezaprzeczalny urok i są prawdopodobnie najmocniejszym elementem tej gry. Są ogromne, biorąc pod uwagę gatunek gry. Bo tutaj teren zyskujemy krok po kroku, od węgła do węgła, posuwamy się metodycznie, więc mapa urasta do niesamowitych rozmiarów, gdy przychodzi nam walczyć o każdy bezpieczny metr. Zakładając, że gramy zgodnie z ideą bycia snajperem, bo oczywiście gra umożliwia styl gry "na Rambo", tylko nie jest z tą myślą skonstruowana i w takim przypadku zmienia się w bardzo przeciętną strzelankę. Więc porzućmy w ogóle pomysł, by do gry o snajperze podchodzić inaczej, niż metodą snajperską. Zabić i się ulotnić. Bo mapy są wręcz stworzone do takiej zabawy. Pełne wyłomów, okien i mniej lub bardziej naturalnych gniazd, z których przyjemnością jest usadzanie kolejnych headshotów nazistom. Nie ma większej satysfakcji, jak wspiąć się na dzwonnicę kościelną i korzystając z nalotów samolotowych, które zagłuszają nasze strzały, walić do Hansów jak do kaczek, obserwując jak panikują, bo nie wiedzą kiedy i skąd nadchodzi śmierć. Zabijamy w rożnych okolicznościach. Trafimy na pochmurne wybrzeże pełne zasieków desantowych i artylerii przeciwlotniczej. Przyjdzie nam się przedzierać przez francuskie prowincjonalne miasteczko, szczelnie okupowane przez niemieckie wojsko. Wylądujemy w okolicach strefy przemysłowej, gdzie wytwarzane jest uzbrojenie. Odwiedzimy niemal całkowicie zrujnowane miasto, by w jego gruzach zasiać odrobinę zamętu i nie do końca zbłąkanych kul. A mapa Akademia Szpiegów to absolutna klasa sama dla siebie i gwarantuję, że każdy kto się z nią zetknie, nie pozostanie obojętny. Istny raj dla snajpera. Spędziłem tam bite 6 godzin, choć pozostałe poziomy zajmowały mi 3-4 godzinki. Ale to było 6 godzin przyjemności. Bo te mapy są zgrabnie przemyślane. Na wskroś otwarte, pełne przesmyków, nieoczywistych przejść, wariantów. Do każdego celu możesz podejść od dowolnej strony, praktycznie nic cię nie ogranicza. Co więcej, istnieje kilka możliwości zlikwidowania kluczowych celów i można to zrobić zupełnie po cichu, aranżując nieszczęśliwy wypadek, więc skojarzenia z łysym Agentem 47 chwilami są jak najbardziej usprawiedliwione. Dodajmy do tego świetne pojedynki snajperskie (często nie jesteśmy jedynymi zawodowcami na mapie), sianie zamętu w nazistowskich obozach, strzały koszące więcej niż jednego przeciwnika, no zabawy co niemiara i wszystko niezmiernie cieszy oko, bo istota gry - strzelanie ze snajperek - jest praktycznie niezawodna i bezbłędna. Gorzej, jeśli zboczymy z idei snajperskiej zabawy. Wtedy okazuje się, że parę elementów gry kuleje. AI klasycznie potrafi zwariować. To kłopot gier generalnie, więc nie zamierzam specjalnie się nad Sniper Elite 5 znęcać. Ale muszę odnotować, że sztucznej inteligencji często odpierdala i bywa nieprzewidywalna. Czasem nazista nie przekroczy określonego progu, bo twórcy zaprogramowali tam jakąś granicę. Więc choćbyś się kitrał trzy metry od niego i gwizdał, to chłop do ciebie nie podejdzie. Z drugiej strony potrafi przebyć za tobą pół mapy, bo usłyszał kroki i "was war das?". Albo zobaczyć nas przez ściany/sufit. Klasyka gatunku. Mapy bywają też na tyle rozległe, że przeciwnicy krążą po nich pojazdami i często w związku z tym tworzą się korki. Bo jeden kierowca się "zawiesi", stanie na zakręcie, a pozostali grzecznie czekają na swoją kolej. Albo na naszego pancerfausta, który stworzy reakcję łańcuchową. Takie mniejsze bądź większe upośledzenia nie mają większego znaczenia w strzelankach, ale gry stealth rządzą się swoimi prawami, a nielogiczność zachowań przeciwników może prowadzić do frustracji gracza, gdy misternie utkany plan bierze w łeb, bo Heinrich postanowił utknąć w murku. Sniper Elite 5 ma też kilka innych problemów poza AI. Mapy oferują dużą swobodę, ale jednocześnie potrafią boleśnie ograniczać w najbardziej trywialnych sytuacjach. Nie wskoczysz na metrowy murek w tym miejscu, ale pięć metrów dalej już tak, bo przewidzieli to twórcy. Dźwięk potrafi ostro świrować przy swoich próbach oddania odległości od rozmówców. Nawet sam bohater w trakcie komentarzy potrafi brzmieć jakby był zakopany trzy metry pod ziemią. Już nie wspomnę nawet o tym, że w trakcie "misji tutorialowej" nie wczytali mi się wrogowie, więc przez kilkanaście minut biegałem po pustej mapie z myślą "że tak ma być" i szukając klucza, który "ma przy sobie oficer". Dopiero reload misji pomógł. Grę trapi ogrom mniejszych, bądź większych niedoskonałości, ale IDZIE SIĘ PRZYZWYCZAIĆ. Podobnie jak do okrutnie drewnianych scenek przerywnikowych, które jeden z papierowych miesięczników określił "kapitalnymi". Nie wiem co trzeba brać, by tak je odebrać. Umówmy się. Sniper Elite 5 jest kapitalne tylko w dwóch warstwach. W kwestii map i w kwestii zabawy czysto snajperskiej. Bo ujęcia rentgenowskie bawiły mnie przez całe 40 godzin - są szalenie dopracowane i z przyjemnością obserwowałem co tym razem udało mi się wybić/przebić naziście. Zresztą to element szlifowany od lat, więc trudno, by był rozczarowujący. Ale mapy się tym razem wyróżniają, bo trudno zignorować pracę włożoną w ich kreację. Generalnie bardzo dobra gra, a jeśli marzy ci się zostanie snajperem, to będzie twoje spełnienie pragnień.
-
The Best of Wszystkie Czasy
- The Best of Wszystkie Czasy
Zakończyliśmy plebiscyty dedykowane kolejnym generacjom, ale otrzyjcie łzy, bo zgodnie z obietnicą oraz ustaleniami pozostało nam jeszcze wybranie tego jednego tytułu Best of All Time (czyli ŁÓDKA, hehe). Wspomniane ustalenia były raczej krótkie i mało burzliwe. Preferowaliśmy raczej kameralny plebiscyt, stąd tylko 32 tytuły, które biorą udział. Dalej doszliśmy do wniosku (stosunkiem głosów 9:6), że na liście pozostaną gry z plebiscytu Kieszonkowego, choć to tylko bieda wersje gier z dużych konsol. Postanowiliśmy również nie wprowadzać żadnych zmian na liście, choć oczywistym jest, że niektóre gry dostały się tam dzięki fartownej drabince. Ale szczęście to również element zabawy, więc osobiście nie mam z tym problemu. Tematu specjalnie nie drążyłem i nie podsycałem dyskusji, zostawiłem wątek tak jak jest, zdając sobie sprawę, że i tak nie zadowolę wszystkich, więc postawiłem na najprostszą formę i minimum ingerencji w listę. Potraktujcie to jak deser. A na jakiej zasadzie przydzielałem sloty kolejnym generacjom? Już tłumaczę: Mamy 32 miejsca. po cztery sloty otrzymały kolejne generacje, tj. Trzecia, Czwarta, Piąta, Szósta, Siódma, Ósma oraz gry PC. po dwa miejsca otrzymała Amiga oraz Kieszonsolki. w przypadku czterech slotów na listę wchodziły wszystkie gry, które dotarły do półfinałów każdej generacji/PC w przypadku dwóch slotów na listę wchodzą tylko finaliści plebiscytów Amigi/Kieszonsolek. Koniec końców lista wygląda następująco: Drabinka turniejowa była przeze mnie generowana losowo, choć miałem jedno zastrzeżenie: powtórzę generowanie drabinki, jeśli w pierwszej rundzie trafią na siebie gry z tej samej generacji. A w kolejnych niech się dzieje co chce, bo i tak nie mam na to wpływu. Ideą jest, by zestawić ze sobą gry różnych generacji i obserwować co z tego wyjdzie. By było dziwnie i być może ciekawie. I przyznam szczerze, że powtórzyłem losowanie RAZ, bo pierwotnie już w pierwszej rundzie trafiły na siebie Uncharted 4 vs. Bloodborne, czyli starcie, którego już byliśmy świadkami w półfinale Ósmej Generacji. Uznałem więc, że atrakcyjniej dla wszystkich będzie, jeśli unikniemy tego rodzaju powtórek. Moja decyzja i biorę jej konsekwencje na klatę, ale chciałem być transparentny w tej kwestii. Jaki jest sens zestawiać ze sobą gry, które czasami dzielą całe dekady? Pewnie nie ma kompletnie sensu. Jakie szanse będą miały przykładowo Duck Tales 2 z Wiedźminem 3? Pewnie niewielkie, żeby nie powiedzieć, że żadne. W jaki sposób miarodajnie ocenić jakoś gier tak odległych od siebie technologicznie i pokoleniowo? Nie da się. Zdaję sobie z tego sprawę, tak samo jak z tego, że faworyt jest w zasadzie jeden. Ale potraktujmy to jako mało zobowiązującą zabawę, okazję by jeszcze się trochę poprzekomarzać, może podyskutować o grach, powbijać szpile, pobyć w towarzystwie innych zagrajmerów. Niech to będzie taka nasza Gala Mistrzów, Ostatnia Niedziela i Ostatni Taniec. Zapraszam na Plebiscyt na Najlepszą Grę Wszystkich Czasów. startują 32 gry. Metoda ich wyłonienia podana powyżej. głosowanie trwa standardowo - do piątku (1.07.2022) do godziny 23:59 w przypadku remisu zliczane będą głosy Senior Memberów oraz Adminów. Wygrywa gra, która zbierze ich więcej. jeśli również w tym aspekcie będzie remis, to urządzę Turbo Dogrywkę, trwającą zwykle około 12 godzin i kończącą się w sobotnie południe (chyba że coś mi wypadnie, to będą opóźnienia). drabinka wygenerowana losowo. Drabinka: Drabinka na osobnej stronie TUTAJ. Gameplayów nie ma, bo po co.- Hall of Fame.
The Best of Ósma Generacja startowało 256 gier limit dwóch gier na cykl, z jednym wyjątkiem (seria Resident Evil) Startowa Lista Gier: Drabinka do wglądu TUTAJ. Końcowa faza plebiscytu: Zwycięzca:- The Best of Ósma Generacja, Grande Finale!
Zaskoczenia nie było i trzeba oddać Geraltowi co wiedźmińskie. Oczywiście, że Wiedźmin 3 nie jest grą idealną, jak chcieliby niektórzy. Miała i wciąż ma swoje bolączki. Ale jest wystarczająco bliska doskonałości, by z ogromną łatwością wygrać ten plebiscyt. Czy pomógł mu w tym ojczysty patriotyzm graczy? No zapewne nie był bez wpływu, ale trzeba też docenić, że polscy gracze zostali tym tytułem rozpieszczeni - kapitalny DUBLAŻ i dialogi, cała masa smaczków oraz mrugnięć okiem, więc można powiedzieć, że miłość była odwzajemniona. Udało się wykreować imponujący, żyjący świat, powrzucać do niego zarówno barwnych bohaterów jak i szerokie spektrum przeciwników, bestii i potworów wszelakich, aby srebrny miecz nie był tylko dekoracją. Do tego ponadprzeciętne questy i warta odnotowania swoboda w wielu aspektach (moralność, sposoby wypełnienia zadań, romanse). Cała marka przez kilka lat była na TOPie popularności i trudno obecnie szukać w naszej branży bardziej rozpoznawalnego tytułu. Zresztą tytułu wciąż żywego, skoro już niedługo doczekamy się wersji na nową generację konsol. Czy zwycięstwo jest zasłużone? Jak najbardziej. Najlepszą Grą Ósmej Generacji konsol został Wiedźmin 3: Dziki Gon. Owacje. Ukłon. Kurtyna. Końcowa faza plebiscytu: Pełna drabinka TUTAJ.- The Best of Ósma Generacja, Grande Finale!
No fajne te skryptowane sceny ucinania kończyn, fajne. Dwa znaki rzucił, a potem wciskał kwadrat, a Wiesiek sam piruetem doskakiwał do kolejnego rywala. Bawiło przez pierwsze 3 godziny. Tylko ktoś kto nie grał może się na to nabrać xd Wiedźmin wygrywa ten plebiscyt wieloma elementami (świat, historia, dialogi, questy, postacie), ale akurat walkę miał na wskroś przeciętną. Widowiskową, ale mało wymagającą. Elo.- Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
A kiedy te Retro wychodzi, bo na stronie CDA nic nie ma/nie mogę namierzyć?- Konsolowa Tęcza
Diablo 4 będzie miało mocnego konkurenta.- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
Przesyłki przygotowane, zarejestrowane, opłacone (Panowie wybrali Paczkomat), jutro po pracy postaram się wrzucić do skrytek. Czekam jeszcze na odzew od Figusia z adresem. Wiolku postąpił bardzo wspaniałomyślnie, odstępując koledze wersję PS5. Wersja PS4 oferuje darmowy upgrade, ale za to jest bardziej uniwersalna, bo można ją odpalić też na starej generacji, hehe. Przy okazji zaktualizowałem listę banów i proszę o poprawienie mnie, jeśli gdzieś się pomyliłem, bo trochę czasu minęło: MYSZa7 (1) Dud.ek (2) easye (1) zagul (2) balon (5) Wiolku (3) Figuś (7) Panom odjąłem po -1, Pupcio wypada z listy banów. Balon druga wygrana (wcześniej lampka Grzybek), więc ban na 3+2 losowania. Wiolku pierwsza wygrana, więc ban na 3 losowania. Figuś to trochę bardzie skomplikowana kwestia, bo losowanie książek (które wygrał) nie było obarczone piętnem bana. W takim razie to trzecia wygrana (wcześniej Dark Soulsy i pad 8BitDo Pro) więc 3+2+2=7 losowań przerwy. Jakiś czas nie wygra, hehe. Pełna lista giwałejów, zwycięzców itd. do wglądu w pierwszym poście.- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
- The Best of Ósma Generacja, Grande Finale!
Eldenik Boży? Wspaniała przygoda i wspaniała gra. W czasie gdy hejterzy szczekali, ja się doskonale bawiłem w Ziemiach Pomiędzy. Kwestia priorytetów. - The Best of Wszystkie Czasy