Skocz do zawartości
View in the app

A better way to browse. Learn more.

Forum PSX Extreme

A full-screen app on your home screen with push notifications, badges and more.

To install this app on iOS and iPadOS
  1. Tap the Share icon in Safari
  2. Scroll the menu and tap Add to Home Screen.
  3. Tap Add in the top-right corner.
To install this app on Android
  1. Tap the 3-dot menu (⋮) in the top-right corner of the browser.
  2. Tap Add to Home screen or Install app.
  3. Confirm by tapping Install.

Kmiot

Senior Member
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Kmiot odpowiedział(a) na Figuś temat w Ogólne
    Te misje, które odbywały się na Fori Prime, tuż na skraju Gloomu, były zaciekłe i gwałtowne, ale teraz za nimi trochę tęsknię. Po zakończeniu Rozkazu Głównego (wygranego na styk, bo w zapasie zostało ledwie kilka godzin) Fori Prime pochłonęła gęściejsza mgła i planeta przestała być dostępna. Aktualnie nie ma więc możliwości walczyć z tymi nowymi przeciwnikami, pełnymi zarodników, jak balony z wodą. No i te biomy miastowe w wydaniu termidowym to piękna sieczka. Przy okazji na finiszu Rozkazu Głównego społeczność wyjątkowo się zmobilizowała. Chyba całkiem nieźle jak na już roczną grę. Jak ktoś nie miał okazji posmakować tych misji, to może zerknąć, bo chwilami rozpierdol nie z tej ziemi xd
  2. Zapłaciłem za dwie, zagram w obie! Będzie wspaniale.
  3. DAJESZ KMIOT, DŁUGO JESZCZE? <wbija szpadel> Skończyłem. Kolejny już raz okładka jest po prostu ładna i podana ze smakiem. Przez ostatni rok zauważam progres pod tym względem, bo przez ten czas było już co najmniej kilka nieprzeciętnych coverów. Jasne, że nadal zdarzają się okładki “tradycyjne dla PE”, czyli takie niespecjalnie urodziwe, ale postęp jest dla mnie wyraźny i w tej chwili jakość okładek osiągnęła wystarczający poziom, biorąc pod uwagę, że to wciąż przede wszystkim przestrzeń reklamowa. W kwestii progresu należy również odnotować pojawienie się logotypów gier w recenzjach. I skoro Perez pisze, że dba o nie sam Romek, to grafikowi należy się pochwała wprost z mojej klawiatury. Domyślam się, że to sporo dodatkowej roboty i szanuję, że Romkowi się chce. Problem z tymi logotypami mam taki, że one świetnie się sprawdzają w dużych recenzjach, a w tych mniejszych to czasami gówno widać. Na przykład logotyp Ys: Oath of Felghana jest niełatwy do rozszyfrowania, inne nie prezentują się okazale, bo siłą rzeczy muszą być skalowane, ale to wszystko nie jest już winą Romka. W przyszłości przewiduję pewne problemy z niektórymi logotypami (bo będą zbyt małe i nieczytelne), ale według mnie wciąż warto się tej koncepcji trzymać. Bo zazwyczaj wygląda to ładnie i nadaje recenzjom charakteru wizualnego. Zalety przeważają nad wadami, brawo za inicjatywę, brawo dla Romka, że mu się chce (albo nie chce, ale mimo to robi). Chciałbym zauważyć (bo czekałem na tę zmianę), że Spis treści doczekał się liftingu. Recenzje w tym numerze wyszczególnione są alfabetycznie i wreszcie będzie to miało praktyczne zastosowanie. Z góry dziękuję, jeśli przyjdzie mi w przyszłości szukać jakiejś recenzji, bo to znacząco ułatwi mi zadanie. Co nowego. Ninja Gaideny. Konsolite stawia posadę Rogera na szali, ale sam nie wiem czy Platinum Games są jeszcze w stanie sklepać doskonałą grę, bo zaledwie “dobra” może nie wystarczyć. A PG nie ma dobrej passy, tym bardziej w obliczu informacji, że kolejni doświadczeni twórcy odchodzą że studia. Ja wiem, że jednostki to nie wszystko, ale kolektyw składa się z jednostek właśnie. Sony sprząta. Nieszczęsny Concord już po prostu chyba nie mógł dłużej czekać i wypchnęli go, żeby w końcu zaczął zarabiać, zamiast tylko drenować kieszeń. A teraz kolana Sony grają w obawie, że nawet znane IP nie podoła na tym trudnym rynku, hehe. Microsoft rozdaje cukierki. Komentarz Zabłockiego używa sformułowania “niestety”. Ale dla kogo niestety? Bo gry trafią do szerszego grona, a do MS trafią dodatkowe pieniądze? Gdzie wady? Kto na tym ucierpi? Fanatycy Xboxa? To ofiary, które każdy zdrowy gracz jest gotowy poświęcić. Remake Black Flag? Ciekawe ile zawartości trafi do gry z niedawno zatopionego Skull & Bones, bo pewnie szkoda, żeby niektóre elementy się zmarnowały. Btw. podobno Zax dalej czeka na patche. W tym roku już na pewno naprawią tę grę! 100$ za grę. Zabłocki celnie. GTA6 może sobie na to pozwolić, bo i tak się sprzeda w szalonej ilości, choć siłą rzeczy mniejszej, niż przy niższej cenie. Z drugiej strony mogą postawić na ilość graczy i dalszą perspektywę, bo planują zarabiać na GTA Online, więc rozsądniej byłoby wycenić grę przystępniej, bo więcej ludzi kupi. Ale generalnie GTA, to GTA. Nie wiem czy jakakolwiek inna marka może zawołać 100$ za kolejną część i na tym nie ucierpieć (kto kupi nowego Assassin’s Creed za 100$?). Nie ma chyba innej serii o takiej pozycji i globalnej renomie, jak GTA. Pozostali wydawcy mogą argumentować 100$ za grę całkiem logicznie, ale to jeszcze nie sprawi, że gracze gotowi będą tyle wyłożyć. Zastanowią się dwa-trzy razy, zanim się zdecydują, bo wycenić grę to jedno, ale musi się jeszcze znaleźć ktoś, kto kupi. Gracze już teraz mają coraz więcej powodów, by nie brać gier na premierę, a branża chce dołożyć kolejny, chyba największy. To może być moment, gdy bańka pęknie i wszystko pierdolnie. Może właśnie tego potrzebujemy jako gracze? No i najważniejsze: Jest kumulacja. Mamy news dotyczący Wiedźmina, jest GTA, jest Call od Duty. Gratulacje! Próbujecie mnie wkurwić? Komputerowe handheldy kontra Switch 2. Wybroniliście się. Oczekiwałem kolejnego gówno artykułu o nowych plotkach (i garści potwierdzonych informacji) na temat Switcha 2, ale przez ostatni rok było tego tyle, że może nawet Roger uznał, że to byłoby zbyt wiele. A jednocześnie nowych informacji jest za mało, by wypchać nimi kolejny kilkustronicowy artykuł. Więc zblendowaliście dwa tematy i kwestia jakoś rozeszła się po stronach. Niezaprzeczalną zaletą materiału jest autor, ale Dżuja stworzono do większych i bardziej interesujących celów. Przeczytałem, ale się nie cieszyłem. Funfact: dokładnie rok temu też mieliśmy jeden z artykułów na temat “co wiemy o Switch 2”. 100 gier roku 2025. Kamień uwierający mnie w bucie. Powtórzę swoją opinię z zeszłego roku. Zbędny to był trud. Stworzenie tego materiału wymagało zapewne całej masy pracy (czterech autorów!), zajęło 12 stron magazynu (10% całego pisma!), połowy tych gier i tak już nikt nie pamięta z zestawienia i przypomni sobie ewentualnie przy premierze, ale tylko w przypadku, gdy gra okaże się hitem, bo przeciętniaki przeminą bokiem. 1/3 tytułów prawdopodobnie i tak ostatecznie zostanie przesunięta na 2026, niektóre gry wracają w tych zestawieniach już od trzech lat. Kolejny rok nie jestem fanem tego materiału, bo uważam, że włożony trud nie jest adekwatny do wartości efektu końcowego. A gdyby tego było komuś mało, to mam jeszcze kilka indywidualnych przypierdolek. #94 “Kolejna” piłka nożna? Bym nie przesadzał, bo wiele ich nie mamy, tym bardziej, że target tej może być zupełnie inny. Kiedyś (era PS1) to było piłek! Co miesiąc wychodziła nowa i od innego dewelopera. #87 Split Fiction tak nisko? Mówimy o nowej grze twórców It Takes Two, które zgarnęło "Growego Oskara", a tutaj mam wrażenie, że ledwo do setki zestawienia się załapało. Można uznać, że “kolejność nie ma znaczenia”, ale patrząc na TOP 10, to chyba jednak numeracja nie jest przypadkowa. #85 Shadow Labitynth. Zaintrygowanych odsyłam do cyklu Secret Level na Amazon Prime. #80 Football Manager 25 chyba jednak nie sprzeda dużej liczby kopii. Bo kilka dni temu skasowano grę, hehe. #52 i #51 zamieniły się opisami. To gdyby ktoś miał wątpliwości, czy ktoś w ogóle uważnie czyta te zestawienia. #37 Coś mnie ominęło? Kiedy to Silksong “wreszcie nadeszło!”? Coraz zabawniejsza jest sytuacja tej gry i tam najwyraźniej dzieje się coś bardzo niedobrego. #34 Bond w 2025 roku? Aha, już to widzę. Podobnie jak #33 Skate 4 ile lat już powstaje? Końca nie widać. #23 Marvel 1943: Rise of Hydra? Premiera w 2025 to kolejne pobożne życzenie. Generalnie cała masa tych gier nie pojawi się w tym roku, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę z obecnego tempa produkcji. Brakuje w tym zestawieniu konsekwencji. No Rest for the Wicked pojawia się jako #46, choć gra miała już swoją premierę w Early Access i (beta)recenzję w PE. Ktoś powie: EA to nie jest pełne wydanie, czekamy na full release. Ok, to w takim razie gdzie w zestawieniu jest Hades 2? Nie ma, choć również ukazał się tylko w ramach EA, ale tutaj najwyraźniej nikt już nie czeka na pełną wersję gry. Z drugiej strony mamy w zestawieniu gry, które w tym samym numerze doczekały się już premiery (Kingdom Come 2, Civilization 7), więc sam nie wiem, jakieś to takie… Mam również kilka ciekawostek pod kątem bliźniaczego materiału z zeszłego roku. 46 gier z zestawienia 2024 nie ukazało się w 2024 roku. 28 gier pojawiło się zarówno w zestawieniu na 2024 i na 2025 rok. 3 gry z zeszłorocznego zestawienia ukazały się w 2024, ale PE ich nie zrecenzowało. Jak widać, 1/3 zestawienia wystarczyło przekopiować na ten rok i fajrant. Rzecz w tym, że w 2025 wcale nie spodziewam się lepszych wyników, nie w dobie nieustannie przedłużającego się developingu gier. Może na przyszły rok warto się zastanowić czy nie skrócić zestawienia o połowę stron i wrzucić do niego tylko pewniaki z podaną datą premiery? W oczekiwaniach na 2024 rok i tak zabrakło takich tytułów jak Balatro czy Astro Bot, więc wszystkiego i tak nie przewidzisz. W spoilerze dorzucam szczegółową listę gier z zestawienia na 2024 i ich dalsze losy. Hydepark. Po zdjęciu Pereza myślałem, że to Hyde Park Rogera. Bo nie oszukujmy się, to głównie Naczelny jest na zdjęciu. Miło, że jest parę zdań o Buczyńskim (co to za dzieciak?!). Szkoda, że nadal nie wiem jak ma na imię. Kto następny do prezentacji? Kubica? Przysięgam, że jak okaże się, że ma na imię Robert, to będzie dziwny zbieg okoliczności. Zdjęcie Konsolite. Patrzcie, jaki szczęśliwy… Headshot. Konsolite w sumie drąży podobny temat, co ja w tych swoich wypocinach, czyli pewien nadmiar tekstów poświęconych “nowym” konsolom (PS5 Pro, Switch 2) za każdym razem, gdy pojawi się garść plotek. Rzecz, którą da się streścić w krótkiej rubryce Co Nowego, jest każdorazowo rozdmuchiwana na kilka stron i tak co 2-3 miesiące. Paradoksalnie teraz, gdy Nintendo pokazało oficjalnie cokolwiek, to doczekało się tylko łączonego z innymi PC handheldami materiału, gdy o plotkach, ploteczkach rozpisywano się na cztery strony. Rozumiem pewną konieczność opisania i podania nowych wieści (bo nieprofesjonalnie byłoby przemilczeć pewne kwestie), ale dla mnie to są najmniej wartościowe materiały w PE. Traktuję je jako konieczność właśnie, ale trudno mi udawać jakąkolwiek ekscytację. Zresztą nie tylko ja tak mam, bo przy zapowiedzi numeru ile widzicie komentarzy w rodzaju: o wow, nowe wieści na temat Switcha 2/ PS5 Pro, będzie czytane! Podejrzewam, że nie napisał nikt, nigdy. Recenzje. Gwiazda numeru, to zdecydowanie Kingdom Come 2 i to widać, słychać i czuć. Interesujące, że sam Naczelny wziął na siebie tę grę, bo już zacząłem Rogera traktować jako eksperta tylko od Psiego Patrolu i innych Smerfów. Plusik, że wspomniał o homoseksualnym wątku. Niby zaznaczył, że jest nieinwazyjny i dobrze wkomponowany w narrację, ale jednak IGN uznało, że warto o nim nagrać osobny materiał, więc może być różnie. Słowa uznania należą się również za towarzyszący recenzji wywiad z twórcami (a raczej konsultantami?), bo jest ciekawy, staranny i choć obszerny, to nie nudzi. A muszę przyznać, że fanem wywiadów nie jestem, bo rozmówcy zwykle są bardzo zachowawczy i ogólnikowo odpowiadają na pytania. Dynasty Warriors: Origins. Z tekstami Kaliego mam ten cykliczny problem. Czasem odlatuje z rejony zbyt głębokiego wtajemniczenia. W bijatykach zaczyna przemycać do recenzji kombinacje w rodzaju dP 1+3 qcf 3,1,3 (zmyślam, ale wiecie o co chodzi), a tutaj wchodzi w tryb chińskiego bełkotu, tak jakby kogokolwiek interesowało, że “w grze nie ma Ma Chao, Huang Zhonga, Wei Yana, czy Lu Xuna”. Doprawdy wielka to strata, nie kupię gry. To znaczy dla kogoś to może deal breaker, ale na pewno nie dla większości czytelników. Kali potrafi to ciągnąć przez akapit, albo dwa i stawia czytelnika w pozycji eksperta, który przecież wie jakie znaczenie miała utrata zamku Xiapi przez Lu Bu na rzecz Cao Cao. Mam dla Kaliego informację: pasjonaci tematu i tak kupią nowe Dynasty Warriors, niezależnie od Twojej recenzji. Spróbuj natomiast zachęcić nowych graczy, laików, dla których to może być pierwsza styczność. Recenzji Dynasty Warriors towarzyszy kolejny wywiad i to jest generalnie niemały bałagan. Nie rozumiem wątku 120 fps, gdzie najpierw dostaję informację, że "górny limit 120 fps jest osiągalny dla PS5 i PS5 Pro", a zdanie później z kontekstu wynika, że 120 fps jest osiągalne w trybie wydajnościowym, ale tylko na PS5 Pro. Potem natykam się na zdania-potworki w rodzaju: “w grze pojawią się war machines, jak rams czy siege towers”. Pytam sam siebie czy nie dało się przed drukiem przełożyć tego zdania w całości, które brzmiałoby coś w stylu “w grze pojawią się machiny wojenne, jak tarany czy wieże oblężnicze”? Co to za tendencja do wpierdalania angielskich określeń, gdzie z łatwością można użyć polskiego odpowiednika? Tak samo jak wtręty w rodzaju “nie będę pytał o features czy USP”. No skoro nie będziesz pytał, to po prostu pomiń to w druku, bo jeśli zaczniemy wymieniać wszystko, o co nie będziemy pytać, to może zająć cały wywiad. Generalnie bardzo to wszystko niechlujne, jakby wrzucane na ostatnią chwilę. Kwintesencją chaosu jest pytanie o najbliższą serca część Dynasty Warriors, na które Sho nawet nie odpowiedział. Można było je wyciąć i to byłoby logiczne posunięcie dla każdego, kto przeczytał wywiad przed drukiem. Donkey Kong. Wii i WiiU jakie były, takie były, ale każda z tych konsol dostała własnego Donkey Konga. Switch przez osiem lat nie dostał i za to chuj w dupę idącemu po linii najmniejszego oporu Nintendo. Symphonia. Ok, Aysnel, zachęciłeś. W ogóle sporo Cię w tym numerze. Niepozorny, ale aktywny. The Thing. Ok, Komodo, też zachęciłeś, choć miałeś ułatwione zadanie, bo i tak się przymierzałem do powrotu do tej gry. Tails of Iron 2. Ok, Krzysiek, niech będzie, że Ty też zachęciłeś, ale tego akurat się spodziewałem, bo “jedynkę” mam już od długich miesięcy na liście do ogrania. Blade Chimera. Kurwa, przestańcie mnie zachęcać, ok? Deedlit wspominam bardzo miło, więc wkurwiony, ale dodałem kolejną grę do wish listy. Kocham metroidvanie. Civilization VII. W chuju mam tę grę, bo to nie mój gatunek (choć dawałem mu szansę kilka razy), ale recenzję przeczytałem z przyjemnością (Ural miło pisze, choć fragmentami zbyt dużo, albo raczej zbyt dziwnie żartuje, więc sugeruję rozwagę, hehe). A i oprawę graficzną recenzji chciałem wyróżnić, dlatego wspominam. Garten of Banban VII. Wstęp jak u Zaxa! To nie może być przypadek, poczułem tę szpilę (ja, albo Zax), ale w razie gdyby nas wzięto na tortury, to będziemy udawać, że nie wiemy o czym mowa. Ender Magnolia. Jeszcze przed lekturą recenzji oglądałem podcast Darka (Adam, wielkieś mi uczynił pustki w podcaście moim), więc ani ocena, ani wydźwięk wrażeń mnie nie zaskoczył. Profilaktycznie więc zakupiłem Ender Lilies, ukończyłem, a teraz jestem w pełni gotowy na sequel. Do dobrej metroidvanii nie trzeba mnie dwa razy zachęcać. Sniper Elite: Resistance. W kwestii tej serii HIV już przy okazji recenzji Sniper Elite 5 zawiódł moje zaufanie, bo pamiętam, że potknął się tam na kilku elementach i od tamtej pory podchodzę do jego wypocin z ogromnym dystansem, bo wtedy przyłapałem go na zwykłym bajdurzeniu. Retrorecenzja. Nie wiem czyja to zasługa, ale szalenie cenię fakt i umiejętność udanego wpasowania się z retrorecenzją w towarzystwo “nowej” gry z serii, która akurat pojawia się w tradycyjnych recenzjach. SNESowe Donkey Kongi kosztowałem dopiero na emulatorach, ale jest jeden klasyczny, do którego mam ogromny sentyment - Donkey Kong Land III, na Game Boya, którego miałem w oryginale (kupiony w Niemczech!) i mieliłem na swoim czerwonym Game Boyu Pockecie. Wciąż byłem spóźniony o kilka lat, ale dla mnie wtedy to była NOWOŚĆ i pożarła niezliczone ilości baterii “paluszków”. Byłem jedynie ciekawy czy Adam wspomni o niezwykle kluczowym dla mnie aspekcie DK, czyli projekcie poziomów, które przewidują niepohamowany “flow” i wręcz hipnotyzujący gameplay, jeśli wiesz czego się spodziewać. Wstyd się przyznać, ale chyba żadnego DK ze SNESa nie ukończyłem, a dzisiaj mam kurde ochotę. Dzięki Adam, bieżące gry znowu będą musiały poczekać, co? A miałem wrócić do Toy Story 2. Coraz dobitniej dociera do mnie, że prawdopodobnie umrę niespełniony growo. Publicystyka. Ciri. No tak, skoro nie o Wiedźminie, to może o Ciri? Kmiot oszukany, nie wyczuje podstępu. Wyczułem i jestem zniesmaczony, Grabarczyk jest lepszy niż to, więc traktuję ten artykuł jako projekt poboczny i odmawiam jego analizy. Generalnie moje odczucia się nie zmieniają, czyli - jebać Wiedźmina odmienianego przez wszystkie przypadki, zaraz minie dekada od premiery W3, a my dalej o nim i wokół niego opowiadamy te same historie podane innymi słowami. Generalnie więc uprzejmie zignoruję istnienie tego tekstu. Poza tym Krzysiek, jeśli jeszcze raz zamierzasz wspomnieć o tym, że jaskółka jest symbolem wiosny i odrodzenia, to nie ręczę za siebie, ale nie wiem czy gramatura pisma to zniesie. Systemy moralne. Przyjemna, niezobowiązująca przejażdżka po temacie wyborów moralnych. Trochę temat-samograj, bo wybory w grach towarzyszą nam od dekad i materiału z pewnością nie brakowało. Klasycznie już dobór tytułów autorski (a przy tym dość przewidywalny) i każdy czytelnik mógłby dorzucić własne gry do zestawienia, rozbudować go i ubogacić przykładami. No, ale mamy tylko trzy strony, więc choć tekst wyszedł dobry, to niedosyt jest. Dodam jedynie uwagę, że w zależności od poziomu honoru w RDR2, zmienia się również aranżacja niektórych kluczowych utworów muzycznych (np. That’s the way it is; Unshaken). Przestrzenie liminalne. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale identyczny tematycznie artykuł ukazał się w ostatnim numerze CDA (01.2025). Ciekawy zbieg okoliczności! Rzecz jasna tekst Adamusa ma tę przewagę, że… jest Adamusa. Wady? Nieco za krótki, ale może to tylko moje odczucie, bo przyzwyczaiłem się już do Kacpra w obszernym wydaniu i wszystko co ma poniżej czterech stron, to jakieś małe takie. A przestrzenie liminalne? Wiele da się pod to podciągnąć, ale zauważyłem, że ja… nawet je lubię. Mało która budzi mój niepokój, choć może powinny. Zrozumieć gry wideo. A to Mazziemu bez wątpienia wyszło, od początku do końca. Inspiracja sprawnie poprowadzona w stronę realizacji i niezwykle miło, pokrzepiająco wręcz czytało mi się to sprawozdanie z kursu. A na deser wybrane recenzje, którym nie ma sensu ani powodów cokolwiek zarzucać, skoro pojawiają się tutaj gościnnie i zapewne są pierwszymi próbami autorów w tej dziedzinie. Da się w ich przekładzie wyczuć lekkie muśnięcie pióra Mazziego, ale z racji zacnej inicjatywy nie wypada mi się czepiać. Poza tym autorzy wydają się sympatycznymi ludźmi i fajnie, że mieli również okazję napisać kilka zdań o sobie. To w moim odczuciu zupełnie zmienia to odbiór, dlatego tak zawsze nalegam, by nowi autorzy w PE mieli możliwość się krótko przedstawić czytelnikom. Uniwersalny Żołnierz. Bardzo zacny materiał, który dopiero mi uświadomił, że Uniwersalny Żołnierz chyba rzeczywiście nie miał gry! Zapewne byłaby szrotem takim samym, jak wszystkie adaptacje growe z tamtego okresu, ale kurde, to aż dziwne, że film z takim potencjałem na gierkę akcji (mało wyszukane: idziesz w prawo i strzelasz) został w tym aspekcie zaniedbany. Kochaniec zaimponował mi tym, że potraktował temat szerzej i nie tylko zapewnił garść anegdotek z produkcji, to jeszcze nie odpuścił w kwestii znaczenia filmu dla czasu i przestrzeni, w których się ukazał. Autor miał obawy, że przez wielowątkowość polegnie, ale poszło całkiem sprawnie, chaos został opanowany, a lektura mnie wciągnęła i trzymała od początku do końca. Jakbym zmrużył oczy, to długimi fragmentami mógłbym podejrzewać, że Kochaniec brał lekcje od Adamusa i niech to będzie komplement, bo ostatnio Sebastian ma formę wznoszącą. Dodatkowe słowa uznania za dobór zdjęć. Przy okazji: chciałem sobie wczoraj obejrzeć Uniwersalnego Żołnierza, aby móc teraz jebnąć jakimś celnym komentarzem, ale zgadnijcie: w dobie dwudziestu ośmiu (szacunkowo) serwisów streamingowych, żaden nie ma tego filmu w ofercie. Jest tylko na szemranym CDA, ale… dopiero po wykupieniu usługi Premium. I jak ma nie wrócić piractwo? Final Fantasy VI. Pan Kubica w temacie JRPGów nie musi chyba już nic udowadniać. Fachowiec i pasjonat. Mam wrażenie, że kulisy wielu produkcji ma zakodowane w pamięci, nie musi nawet specjalnie riserczować, te opowieści płyną równym nurtem i zarażają zaangażowaniem na tyle, że ma się od razu ochotę odpalić opisywany tytuł. Śródziemie: Cień Mordoru. No, no, no. Trzeba przyznać, że całkiem zgrabny ten tekst wyszedł Grabarczykowi. Możliwe, że patent z pchaniem mniejszych ciekawostek w towarzystwo grafik sprawdza się całkiem skutecznie i efekty zaczynają być widoczne. Tekst główny zyskał na przejrzystości i utrzymuje dobre tempo, a przy tym widać gołym okiem, że pod kątem riserczu i przygotowania to znów profesjonalna robota bez zarzutu. No i umówmy się, ale ta gra dla fana Śródziemia to wtedy był taki sam dar, jak dla fana Batmana było Arkham Asylum od Rocksteady. Spełnienie marzeń, nawet jeśli nie dało się grać Aragornem, ale smaczków nie brakowało. No i niezapomniane 10/10 od Zaxa, które (hot take) dałoby się obronić bardzo solidnym wykonaniem i innowacyjnym systemem Nemesis. W każdym razie Krzysiek dowiózł bardzo udany tekst, któremu tak naprawdę niewiele mogę zarzucić i cieszę się z tego powodu. Tak trzymać, jest progresik. Ćwiczysz coś? The Thing. Przypominałem sobie ten film raptem kilka lat temu i nadal działa. Pod wieloma względami ponadczasowy i wiem, że nie jest to odkrywczy wniosek wygrzebany spod lodu. A Komodo jak na praktykanta całkiem śmiało sobie poczyna w tym tekście. Jeszcze kilka lat szlifów i będzie z niego solidny autor, któremu będzie można nawet powierzyć jakieś wydawnictwo specjalne pod opiekę. Co mnie najbardziej zaskoczyło, to wątek Nienawistnej Ósemki i jej punktów stycznych z Cosiem. Przyznam, że nigdy o tym filmie nie myślałem w ten sposób, a i dotychczas nie spotkałem się z taką interpretacją. Może za mało się interesowałem filmem Tarantino, ale przy następnym seansie z pewnością będę na niego patrzył inaczej. Generalnie bardzo dobry tekst, kolejny w tym numerze. No i dodatkowe punkty za wstrzelenie się z tematem w okolice premiery gry. Szanuję takie zagrywki. Extreme Plus: Elon Musk. Ten dział z każdym numerem toczy wewnętrzną walkę z samym sobą. Od kiedy znów mam okazję go czytać, to miałem wrażenie, że chwilami jego jakość jest dla mnie jako czytelnika obraźliwa. Ale tym razem jest lepiej. Napisałbym nawet, że jest dobrze. Wreszcie tekst jest JAKIŚ, czuć, że autorski i najwyraźniej przejrzany raz czy dwa, bo nie odnotowałem rażących powtórzeń informacji (co było nagminne w poprzednich numerach). Nadal nie była to jakoś specjalnie porywająca lektura, ale przynajmniej nie sprawiała mi już bólu. Za to wciąż będę narzekał na klucz doboru tematów. Od wielu miesięcy jest jeden: nazwisko sławnej osoby i lecimy. Chciałbym jakiegoś urozmaicenia. Pamiętacie, jak w Extreme Plus były historie serii Metal Slug, Wojowniczych Żółwi Ninja, albo Power Rangersów? Gdzie się podziały tamte ambicje? U Konsolite pod łóżkiem? BAKA. Ja to się w sumie cieszę, że co miesiąc Konsolite zapodaje tylko jeden tytuł, a nie na przykład trzy. Dzięki temu każdorazowo dopisuję do listy tylko ten jeden. Do listy tytułów, których i tak zapewne nigdy nie obejrzę, bo zamiast to robić, piszę na przykład “recenzje” kolejnego numeru PE. A to nie zajmuje 20 minut. Felietony. Zax odhaczył wątek Microsoft Flight Simulator 2024, więc równowaga we wszechświecie zachowana. Mielu mnie rozbawił anegdotką o tym, jak Nintendo stawiało warunki i wymagania, a na koniec stwierdzili, że w sumie to i tak róbcie, co chcecie. Wystarczy rzut oka na eShop, by stwierdzić, że tam nie ma żadnych warunków do spełnienia. Marcellus odhaczył konsumpcjonizm, więc teraz to wszechświat stoi jak skała. Piechota. W 2024 na świecie skończyły się wojny konsolowe. Roger. Już w zeszłym miesiącu był delikatny tease, więc nie jestem specjalnie zaskoczony zapowiedzią, ale jak najbardziej czekam na ten album. Koso? Zawsze szanowałem. Skład redaktorów zaprzężonych do pisania tekstów? TOP i zasłużona elita. Roger? Naczelny PE, współautor nadchodzącego albumu, redaktor naczelny SNES Extreme i tylko te PPE,pl plamą na honorze, hehe. Głos Ludu. Dziękuję Perez za słowa wyjaśnienia. Z całej tej wdzięczności w tym miesiącu pewnie znowu spóźnię tekst. Mam nadzieję, że jakoś dobrze zagospodarujesz wolne miejsce. Listy. Odpowiedź na pierwszy list to nawet nie wiem jak skomentować. Czosnek z ptasim błotem? Co to w ogóle znaczy? Wyciągnięty skądś i bez powodu Gamera? Potem w odpowiedzi na ostatni list stwierdzenie, że to nic złego, gdy ktoś tylko przegląda katalog gier, kilka odpala na godzinkę i usuwa. Dla mnie to brzmi jak syndrom wypalenia, ale co ja tam wiem. Filmy też odpalasz na 15 minut i wyłączasz? Książkę też czytasz 30 stron i bierzesz następną? Ech, czasami ten HIV to nie wiem. Pijany, albo na odpierdol. Słowem podsumowania, bo chyba czas. Kolejny soczysty numer, a widać to przede wszystkim po publicystyce, gdzie praktycznie żaden tekst nie odstaje jakością od pozostałych. Gratulacje i podziękowania ślę w kierunku każdego autora, który dołożył swoją cegiełkę do tego, aby jakość PE była stale na wysokim poziomie. Wiem, że robicie to głównie z pasji, ale niech moja (i innych czytelników) wdzięczność będzie małą, dodatkową zachętą. Buziaki.
  4. Nie. To była wersja PC, ale pełniak. Nie, ale przynajmniej obaj autorzy są łysi.
  5. Coś mi umknęło przy poprzednim numerze: Druga recenzja Nine Sols na przestrzeni 6 miesięcy (pierwsza w #322). Ma to sens?
  6. Nuclear Blaze bardzo fajne i milutko wspominam. Niedawno chyba wyszło również na PS5 i często jest za grosze w promocjach. Wrażenia wrzucałem TUTAJ.
  7. Kmiot odpowiedział(a) na Figuś temat w Ogólne
    Do paru dzbanków będziesz potrzebował przynajmniej jednego partnera. Jeśli dobrze pamiętam dotyczą one uleczenia innego gracza, pomocy przy przeładowaniu broni z plecakiem, do tego 6 stratagemów w jednym miejscu to też minimum jeden partner się przyda. Wszystkie te multiplayerowe pucharki da się ogarnąć w 15 minut. Nie jestem pewien co do trofeum związanego z ewakuacją pełnego składu na poziomie Hard. W sensie: nie wiem, czy pojedynczego gracza zalicza jako "pełny skład". Cała reszta jest wykonalna solo, niektóre trudniejsze (misja w 6 minut), inne wręcz łatwiejsze (taktyka stealth).
  8. Kmiot odpowiedział(a) na Figuś temat w Ogólne
    Od wczoraj jest dostępna planeta tuż na skraju Gloomu (żółta mgła pokrywająca spory kawałek mapy galaktycznej po stronie robali). Co w związku z tym? Kilka spraw. Dostępne tam misje mają miejsce w biomie miastowym, dotychczas zarezerwowanym dla Iluminatów. Miasta opanowane przez robale prezentują się okazale, wypełnione są gniazdami i porośnięte strukturami terminidów. Nad planetą stale utrzymuje się żółta mgła, która robi nastrój i lekko ogranicza widoczność. Spawn przeciwników jest niezwykle intensywny (wczoraj pobiłem swój rekord co do zabójstw jeśli chodzi o frakcję robali; na 5 poziomie solo łatwo można wykręcić 700-800 ofiar), a ciasne uliczki z jednej strony działają na korzyść, a z drugiej chwila nieuwagi i jesteśmy otoczeni, bo zabrnęliśmy pod ścianę. Pokombinowano też z zadaniami na każdej misji i teraz te dotychczas opcjonalne bywają misją główną (ale są utrudnione), natomiast te, które znamy jako zadanie główne (odpalenie rakiety, tankowanie oleju do pelikanów, badania geologiczne, podnoszenie flagi) trafiają się jako zadania poboczne, choć jeśli wcześniej wymagały kilka kroków (znalezienie kodów startowych, uruchamianie generatora, odpalenie pomp, itd.), to jako zadanie opcjonalne są skrócone do ostatniego etapu. Miła wariacja, choć łatwo z nimi nie jest, bo niektóre w trakcie aktywacji wciąż generują masę robali. No i przede wszystkim mamy też nowych wrogów, a raczej zmutowanych przez Gloom starych znajomych. Małe Scavengery, podrzędne Warriory i ukochane Huntery doczekały się ewolucji na tej planecie, mają dodatkowe czułki i jakieś wyrostki, są znacznie szybsze, agresywniejsze, a po śmierci eksplodują wypuszczając chmurę żółtej mgły, która nas spowalnia, więc lepiej zachować dystans. No i kumulacja takich chmurek potrafi solidnie ograniczyć widoczność. Generalnie jest wyczuwalnie trudniej i tłoczniej, planeta będzie dostępna jeszcze przynajmniej kilka dni, więc polecam obczaić, bo jest rozkoszna. A przecież to zaledwie skraj Gloomu, gdzie mgła nie jest specjalnie gęsta i trochę strach pomyśleć, co dzieje się tam głębiej. Możliwe, że z czasem będziemy zmuszeni sprawdzić.
  9. Ostatnio takie teorie czytałem w wątku Abandoned. Pamiętacie?
  10. Kmiot odpowiedział(a) na Figuś temat w Ogólne
    Jeszcze jakieś nagrody (DICE Awards) wpadły dla Helldivers 2 A tymczasem dzisiaj na serwery wylądował zmutowany przez Gloom typ Robali. Od teraz Stalkery mogą pojawiać się w grupach, są mądrzejsze i szybsze. Natomiast te małe upierdliwce Huntery mogą korzystać z kamuflażu, więc zamęt bywa niemały, bo potrafią wyskoczyć znikąd.
  11. Kmiot odpowiedział(a) na Figuś temat w Ogólne
    Aktualnie głównie sam, ale grywam dość sporadycznie i spontanicznie w losowych porach (ot, cyknę jedną misję i do domu), więc nie chce mi się ogarniać ekipy, a z randomami to loteria i specjalnie mi nie zależy. Moja ekipa z okolic premiery się wykruszyła, hehe.
  12. Kmiot odpowiedział(a) na Figuś temat w Ogólne
    Nie udało się wykonać Rozkazu Głównego i Angel's Venture już z nami nie ma, planeta miała piękny pogrzeb. Czarna Dziura, która kiedyś była Meridią dryfuje w stronę Super Ziemi i najwyraźniej pochłania wszystko, co stanie jej na drodze. Kilka dni temu Helldivers 2 obchodziło rocznicę premiery. Twórcy rzucili w gratisie kilka szpargałów - pelerynki, hełm i połyskliwą zbroję, więc warto zajrzeć, by odebrać. No i nowy warbond to niezłe zabawki dostarczył. Robią bum jak mało co na naszym wyposażeniu.
  13. Kmiot odpowiedział(a) na Figuś temat w PS5
  14. Kmiot odpowiedział(a) na Rozi temat w PS5
  15. Kmiot odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Ech, trochę się nazbierało zaległości (w tym kilka jeszcze z zeszłego roku!), więc tym razem skrótowo, aby nieco nadgonić. Może nie “właśnie”, ale z pewnością “nie tak dawno temu” ukończyłem: Silent Hill 2 [PS5] Forumkowe GOTY, więc potwierdzam, że również ja ukończyłem dzieło Konami/Bloober Team, bo wypadało. I również ja jestem nim zachwycony. Przede wszystkim faktem, z jakim wyczuciem i zrozumieniem podszedł do sprawy Bloober. Bo pod kątem rozgrywki to dość rzemieślnicza robota, bez żadnych wolt gameplayowych czy eksperymentalnych mechanik. Wszystko trochę drewniane i niewyróżniające się, ale wciąż wystarczająco przyjemne w użyciu i dalekie od bycia męczącym. A to ważne, bo siła Silent Hill 2 tkwiła zawsze gdzieś indziej i nie ma potrzeby by ją przyćmiewać. Bloober odświeżył klasyk z gracją i mądrością. Pozmieniał dużo, rozszerzył wątki czy lokacje i zrobił remake z tego najlepszego gatunku. Gatunku, który pozwala obu grom egzystować obok siebie i nowa odsłona nie kanibalizuje na starej. W nowego Silent Hilla grałem tak, jak się powinno: Późnymi nocami, ze słuchawkami na uszach i czasem z ciepłym kakao pod ręką. A trzeba zaznaczyć, że jestem horrorową pizdą i kosztowało mnie to dużo nerwów, ale dla tej atmosfery było warto. Zerkanie na pada (wskaźnik zdrowia), ostrożne eksplorowanie i manewrowanie kamerą, by zajrzeć w każdy róg pomieszczenia, zanim narażę Jamesa na atak zaczajonego przeciwnika, nawet każde biurko obchodziłem dużym łukiem. Byłem stale napięty, ale jednocześnie nie mogłem się od gry oderwać, bo szperanie po lokacjach to dla mnie zawsze najwyższa przyjemność, a Polacy bardzo skutecznie mnie za to wynagradzali. Silent Hill 2 jest po brzegi napchany smaczkami, detalami i niuansami nie do wychwycenia na pierwszy rzut oka. Zadbano nawet o najdrobniejsze pierdoły (stopniowo brudzące się paznokcie Jamesa) i ja w tym wszystkim widzę czystą miłość do materiału źródłowego. To była jedna z tych gier, po przejściu której spędziłem jeszcze kilkanaście godzin na YouTube oglądając pasjonujące opracowania, eseje, teorie czy analizy każdej lokacji i fragmentów gry. Czy przeciwników bywało chwilami za dużo? No bywało, tym bardziej, że system walki nie umożliwiał skutecznej kontroli otoczenia (stworzony do starć jeden na jednego). Możliwość zadania mocnego ciosu (po przytrzymaniu guziora) dodałaby walkom kolorytu. Gra generalne mogłaby dużo zyskać, gdyby wrogów było mniej, ale byli np. trudniejsi do ubicia. Przyznam jednak, że te momenty gangbangów pompowały adrenalinę całkiem skutecznie, bo człowiek czuł się osaczony, więc już sam do końca nie wiem. Za to bossowie bez zarzutów, bo te pojedynki przeprojektowano solidnie i tylko na tym zyskały. Co by nie było, gra to rewelacyjna. Można jej zarzucić brak pewnych szlifów pod kątem mechanik, ale nastrojem potrafiła mnie zniewolić. No i ten pełny subtelnych niuansów James odegrany wyśmienicie, w każdej scenie obserwowałem go z podziwem. Prince of Persia: Warrior Within HD [PS3] Pominę wątek tych nie do końca szczęśliwych portów trylogii na PS3, bo nie da się tutaj powiedzieć wiele dobrego poza “przynajmniej działają”. Rzecz w tym, że w oryginały na PS2 grałem tak dawno temu, że nawet nie jestem pewien czy pamiętam jak Warrior Within wyglądał i czy powinienem narzekać. Wróciłem więc do gry z przyjemnością, ciesząc się, że port nie jest aż tak spierdolony, jak Sands of Time. Książę wyewoluował w dużo mroczniejszą formę i nie jestem przekonany czy powinienem być z tego faktu zadowolony. Lubiłem ten intensywnie baśniowy, chwilami senny i oniryczny nastrój poprzednika, a tutaj zepchnięto go na nieco dalsze tło. Nadal trafiają się urokliwe miejscówki pachnące arabską nocą, ale za chwilę ten aromat się ulatnia w rytm tej rockowej łupaniny, która pod koniec gry najzwyczajniej mnie już męczyła. Całe szczęście, że zadbano o rozbudowę systemu walki, bo choć na pewnym etapie starcia i tak zaczęły mnie nużyć, to jednak nastąpiło to dużo później, niż w Sands of Time i jakoś do końca zbytnio się nawet nie naprzykrzały. Tym bardziej, że dużo z nich możemy najzwyczajniej w świecie ominąć i pognać dalej. To ważne, bo Warrior Within oferuje graczowi świat, który będzie wymagał nieco backtrackingu (a przeciwnicy się odradzają i ciągle szukają bitki). Krążymy bowiem po ogromnym zamczysku i jego przyległościach, często wracając do znajomych sal, ale z innej strony. Mapa jest bardzo poglądowa i trudno na niej w ogóle polegać przy eksploracji, więc prawdziwa mapa powstaje w naszych głowach. Twórcy starają się ten backtracking umilić skrótami, ale nie zawsze im to wychodzi, więc kilka fragmentów deja vu się trafi, ale nie są szczególnie bolesne. Poza tym to nadal świetna gra z okresu, gdy seria wciąż pikowała w górę. Przyjemnie się wracało, choć czuję niesmak, bo gra nie pozwoliła mi uzyskać dobrego/sekretnego zakończenia, softlockując mnie przy kolekcjonowaniu ulepszeń zdrowia. Wnioskując po wpisach w internecie nie byłem jedynym. Ale oprócz tego było fajnie, no. Batman: Arkham Origins [PS3] Bożonarodzeniowy setting gry doskonale korespondował z tym rzeczywistym, więc nie było lepszego momentu, na ponowne ogranie tego nieszczęsnego Batmana wyklętego, w siódmej generacji zaklętego. Wtedy ta odsłona bywała mocno krytykowana (Origins nie jest dziełem Rocksteady), teraz wszyscy wiele byśmy dali za to, by dostać nowego Batmana na choć takim poziomie. Nie można jednak napisać, że nie oberwała od krytyków niesłusznie, bo parę rzeczy ją z pewnością trapi. Zestaw złoli jest dość ogórkowy, z trzema, może czterema wyjątkami. Biorąc pod uwagę, że w polowaniu na Batmana bierze udział minimum ośmiu niegodziwców, to daje nam raptem 50% udanego zestawu przeciwników, reszta to popychadła i folia bąbelkowa do wypełnienia paczki. Zestaw zagadek Riddlera też widział już lepsze czasy i te w Origins tylko niekiedy wymagają jakiejś większej finezji. No, ale to przynajmniej można jakoś fabularnie wytłumaczyć, bo skoro mamy do czynienia z prequelem, to i Edward Nigma mógł być jeszcze nieco nieopierzonym i niedoświadczonym. Niech będzie. Pomijając to, baza gry jest znana i lubiana. System walki nadal potrafi usatysfakcjonować i pozwala pokombinować, a starcia w palcach zdolnego gracza trwają dużo krócej, niż takiego, który tylko dusi dwa guziki na przemian. Origins dostarcza też całkiem udanych pojedynków z bossami i pod tym względem wcale nie ustępuje odsłonom od samego Rocksteady. No i powtórzę: osadzenie akcji w wigilijny wieczór to nastrojowy strzał w dziesiątkę. Gdyby jeszcze wersja na PS3 nie ssała pałki pod kątem optymalizacji, to byłoby miło. A tak to zapamiętam Origins również przez pryzmat stale szarpiącej animacji, traversal stutteringu, loadingów w trakcie szybowania nad miastem i trzech albo czterech zwiech całej konsoli, gdzie jedyne co mogłem zrobić, to wcisnąć Power na obudowie. Bully / Canis Canem Edit [PS4] Nadrabianie wstydliwych braków w mojej edukacji growej. GTA w kameralnej formie, z procą zamiast broni palnej, balonami z wodą zamiast granatów i deskorolką/BMX-em zamiast dziesiątek fur. Jimmy Hopkins to hultaj, który trafia do nowej szkoły i będzie musiał samodzielnie zadbać o reputację. A nic tak nie imponuje klasowym dupeczkom, jak łobuz, jego figle i siniaki po walce na pięści. No i podszczypywanie ich w tyłki. Przed Hopkinsem ten sam schemat - od zera do bohatera, tylko zamiast mafijnych rodzin i gangów mamy szkolne kluby zainteresowań: od sportowych “byczków” po klasowych nerdów i o ich względy będziemy musieli odpowiednio zadbać. A w międzyczasie punktualnie stawiać się na lekcjach i zaliczać testy. Bully ma bardzo rozsądne rozmiary. Wraz z rozwojem fabuły gra otwiera przed nami kolejne dzielnice mapy, ale świat jest przyjemnie skompresowany, biorąc pod uwagę fakt, że naszym głównym środkiem transportu poza szkołą będzie rower. Czekają nas misje godne nastoletniego rozrabiaki - jakaś bójka pod sklepem (system walki zaskakująco udany), pranki, fetchquesty “skocz mi na rowerze po szlugi i wódę”, czy randki z kolejnymi dziewczynami. Jest fabuła, są dość zabawne dialogi i postaci, jak to u Rockstara - trudno się do scenek przyczepić, bo nawet dzisiaj są całkiem miłe dla ucha. Są rozrywki poboczne, wyścigi rowerowe i w gokartach, są automaty z prostymi mini-gierkami, nawet całe wesołe miasteczko jest do naszej dyspozycji. Są misje poboczne (rozwożenie gazet!) i codzienne szkolne zajęcia (jak to u szkolnych urwisów bywa: nieobowiązkowe). Tych ostatnich trochę się bałem, bo nie lubię w grach presji czasowej, ale w Bully wdrożono to całkiem bezinwazyjnie. Zawsze będzie kolejny dzień, w którym można nadrobić pominięte aktywności, nic nie przepada. Bully ma dla nas kilka niespodzianek gameplayowych i bardzo umiejętnie operuje tempem rozgrywki. Stopniowo otwiera nowe możliwości, ale nigdy nimi nie przytłacza, ktoś to z głową rozplanował. Niezwykle udany tytuł w niebanalnym settingu, w pełni grywalny nawet dzisiaj (pomijając dramatyczny framerate w wesołym miasteczku xd). Quake + dodatki [Switch] Miał być szybki strzał i odhaczenie kolejnej wstydliwej zaległości growej, a skończyło się na… może po kolei. Podstawkę zna chyba każdy, choć dla mnie to była dziewicza przygoda. Po nadrobieniu wszystkich klasycznych Doomów, podjęcie się Quake'a było naturalnym kolejnym krokiem. Rozwój w obrębie gatunku jest wyczuwalny natychmiastowo. Quake to dużo bardziej wymagający movement (tyle możliwości!), te logicznie i przyjemniej poukrywane sekrety na poziomach, Gotyk, rdza, jucha i latające członki. Ambient, charczenie, jęki i wrzaski rozrywanych na strzępy przeciwników. Quake jest nieustannie rześki i w pełni satysfakcjonujący (choć do pełni szczęścia brakuje mi, by dwururka trochę mocniej kopała). Z przyjemnością przebrnąłem te blisko 40 poziomów (kilka ukrytych i nieobowiązkowych mi umknęło), więc trochę nienasycony zacząłem grzebać w menu głównym i okazało się, że są tam aż cztery oficjalne dodatki różnych twórców. No to zerknę, pomyślałem. Scourge of Armagon (Hypnotic Software, 1997). Odczuwalnie trudniejszy, ambientowe kawałki zostały zastąpione rzeczywistą muzyką (jakiś rock/metal chyba, nie wiem), co było dla mnie miłą odmianą. Dorzucono nowych wrogów i nowe bronie, zastosowano bardziej wyszukane patenty na poziomach, wykazano się większą pomysłowością w celach misji. To dodatkowe 14 rozbudowanych map i 3 ukryte. Sporo zabawy. Dissolution of Eternity (Rogue Entertainment, 1997) Nieco bardziej stonowany i nie taki pomysłowy, ale oferuje alternatywną amunicję do każdej broni, więc jakieś urozmaicenie jest. No i epicka muzyka łupie aż miło. Znów aż 15 nowych poziomów, więc kolejne godziny zlecą. Dimension of the Past (MachineGames, 2016) Tutaj wchodzimy już we współczesne możliwości, bo mówimy o dodatku, który ukazał się na dwudziestolecie gry. Początek dość zachowawczy, ale z każdym poziomem intensywność rośnie. W ramach oprawy muzycznej wraca ambient, choć jest całkiem melodyjny. Zauważyłem też, że zadbano o balans i gra wymaga od nas rozsądniejszego zarządzania amunicją, bo jest jej zdecydowanie mniej. Całość to 8 poziomów, 2 ukryte i nieco rozczarowujący finał. Dimension of the Machine (MachineGames, 2021) Ćwierćwiecze uhonorowano kolejnym oficjalnym dodatkiem i już sam początek (Hub) zwiastuje coś wyjątkowego wizualnie. A potem jest równie dobrze. Geometria i struktura tych poziomów jest dwie klasy wyższa, niż wszystkie pozostałe dodatki (o podstawce nawet nie wspomnę). Dużo tutaj zabawy światłem, barwami, ruchomymi elementami, nagromadzenie wrogów w jednej lokacji też potrafi zaimponować. To w większości ogromne i rozbudowane poziomy (Acid Sanctuary!), gdzie 150-180 przeciwników (na Normalu) to codzienność. Współczesne możliwości pozwoliły wznieść Quake’a na nową jakość. 11 nowych map i jedna ukryta, ale te liczby nie odzwierciedlają rozmiarów dodatku. W sumie to nam daje około 80 poziomów i ponad 30 godzin zabawy. Piękna rzecz.
  16. @easye Doceniam uczciwie postawioną sprawę, ale gra jest już Twoja, sprawiedliwie wygrana i co z nią zrobisz zależy wyłącznie od Ciebie. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że może co czwarty zwycięzca w ogóle odpala te gry i najczęściej leżą na półkach latami czekając na swój moment (który ostatecznie i tak nigdy nie nadchodzi, bo zawsze jest coś pilniejszego do ogrania), albo są opychane dalej i nic na to nie poradzę, nie ingeruję, nie rozliczam z tego. Klarownie przedstawiasz sytuację, ja ją rozumiem, więc daję Ci moje błogosławieństwo, bo z grą zrobić co Ci wygodniej. Nawet jeśli postanowisz ją sprzedać to nie mam z tym problemu (jak ktoś zapłaci, to większe prawdopodobieństwo, że zagra, hehe). Jeśli mimo to szukasz sugestii, to mam dwie. 1. Przekazać grę kolejnemu graczowi z losowania (o ile pamiętam, to byłby trzeci na podium Faka), o ile nadal jest zainteresowany. 2. Sprzedać grę, a kwotę przeznaczyć na zakup Helldivers 2 na PC (bo domyślam się, że na blasze grasz czasami), bo może jednak któregoś dnia się skusisz.
  17. Kmiot odpowiedział(a) na Figuś temat w Ogólne
    Po dłuższym czasie (Arrowhead miało długą przerwę świąteczną) wracają w miarę regularne patche (dzisiaj wrzucili całkiem sporą łatkę) i na dniach wyląduje nowy warbond.
  18. To nie on.
  19. Kmiot odpowiedział(a) na Piechota temat w zgRedzi
    Zrzuci winę na Marcina, bo to on chyba robi miniaturki i montaż.
  20. Kmiot odpowiedział(a) na Piechota temat w zgRedzi
    Panie profesorze, a w miniaturce nie powinno być "druha"? Tak, wiem, wygląda dość głupio i też wolałbym drucha (co nie rucha, hehe).
  21. Kmiot odpowiedział(a) na Kmiot temat w Ogólne
    @Square Jeśli porównywać model walki z Afterimage do tego z nowego PoPa (w FIST/ZAU nie grałem), to faktycznie trudno, żeby wypadł imponująco. Rzecz w tym, że to trochę dwie inne filozofie projektowania tego aspektu rozgrywki. PoP kładzie na walkę duży nacisk, obudowuje ją kolejnymi mechanikami i wymaga od gracza niemało finezji, szczególnie przy pojedynkach z bossami. Afterimage idzie z kolei tropem klasycznych Castlevanii 2D, które chyba nigdy nie czyniły z tego elementu istoty rozgrywki i chyba zawsze było to takie nieskomplikowane "ciachanie" mieczykiem, biczykiem czy co tam akurat było, gdzie głownie chodziło o pozycjonowanie się względem wroga, by go w ogóle trafić, a starcia z bossami (nawet we wspaniałej Symphony of the Night) często wyglądały tak jak opisałeś: głównie stanie i nawalanie w przycisk, sporadycznie unik, powrót na pozycję i znowu nawalanie. Szczególnie jeśli mieliśmy dopakowaną postać w wyniku metodycznego i skrupulatnego czyszczenia mapy, to wtedy walki nie wymagały mózgu, lecz maszowania guzika. Afterimage wpisuje się w tradycję klasycznych Castlevanii 2D, jako gier bardziej action-rpg, niż slaszerów z niekończącymi się kombosami. Tutaj większość frajdy powinno dostarczać samo kolekcjonowanie uzbrojenia, eksperymentowanie z jego doborem i przede wszystkim eksploracja, zdobywanie nowych umiejętności, które otwierają nowe możliwości. Czy przy okazji wrogów postanowimy ciachać meczykiem, kosą, biczem, greatswordem czy co tam jeszcze było dostępne, to już zależy od naszych preferencji, ale każdy wybór będzie tak samo dobry, póki mamy z tego przyjemność. Różnorodność oręża i przeciwników (przypominam - 200 wariantów wrogów i ponad 30 bossów) wymagało pewnego uniwersalizmu w projektowaniu walk, PoP mógł sobie pozwolić na nieco bardziej wyrafinowane patenty, bo od początku do końca dysponujemy tylko jednym rodzajem broni kontaktowej i można było to przyjemnie rozbudować bez obawy o zaburzenie balansu. PoP generalnie miał lepszy model starć (bo z innej szkoły projektowania) i takich wymagających pojedynków w Afterimage raczej nie znajdziesz wiele. To znaczy - możesz pokombinować, różne bronie mają specjalne kombinacje i ataki o różnych właściwościach, ale to będzie często taka sztuka dla sztuki, bo gra nie uprzykrza życia i nie hamuje progresu jakimiś wymagającymi starciami (na palcach jednej ręki mógłbym je policzyć), więc większość zaliczymy w biegu, jeśli tylko mamy odpowiedni level postaci. Afterimage prędzej trafi w gust ciekawskiego gracza lubującego się w czyszczeniu mapy świata, niż takiego szukającego wyzwań bitewnych. Choć zręcznościowych i platformowych nie powinno zabraknąć i chwilami można trochę palce połamać. PS piszę z pamięci, a że od mojej rozgrywki minęły prawie dwa lata, to mogłem coś pokręcić czy zapomnieć.
  22. @Paolo de Vesir ja rozumiem intencje, bo idea runner upa patrząc na indywidualne polecanki jednego użytkownika ma sens. Tak jak piszesz: męska decyzja co do GOTY, a dwie inne można wyróżnić dodatkowo. Tylko jak zaczynamy to zliczać i patrzeć na te głosy globalnie, pod kątem społeczności, to okazuje się, że zmienia się tylko kolejność i tak naprawdę ponownie wyróżniamy te same, najpopularniejsze gry. W zeszłym roku w obu rankingach Alan Wake 2 i RE4 tylko zamieniły się miejscami, a różnica pojawiła się dopiero na trzecich lokatach (podsumowanie obejmowało TOP 3). Według mnie o ile jednostkowo runner up ma sens (bo każdy głosujący ma okazję docenić jakieś gry poza własnym GOTY), tak zliczanie tego w takiej formie się nie sprawdza za bardzo.
  23. MOCNE. Ryzykowna sprawa, ale jak to się zwróci, to chyba już wszystko się zwróci, więc PRÓBUJ MŁODY PREZESIE. Generalnie nie moja bajka oczywiście, choć wziąć wezmę i tak, nawet w ramach eksperymentu, ale bardziej w ramach wsparcia. Okładki? Quake, Duke Nukem, Doom, choć trzy FPSy to będzie chyba za dużo i gdyby trzeba było jedną odrzucić, to Quake, bo pozostałe nadrabiają kolorystyką. Tomb Raider powinien się znaleźć na okładce, ale nie jestem przekonany do tego arta. Chciałbym też jakiegoś reprezentanta gatunku point 'n' click, bo więcej okazji raczej nie będzie. Można wiedzieć kto na stanowisku Redaktora Naczelnego tego wydania?
  24. Dobra robota Square, ale idei runner upów nadal nie czaję, skoro to zawsze są te same gry, tylko czasem w innej kolejności (podobnie rok temu). Po co nam to? Po co tym grom ponowne wyróżnienie, skoro już wiemy, że były najlepsze? Chyba lepiej byłoby w tej kategorii wyróżnić tytuły, które nie załapały się do tego TOP 5 GOTY? No ale tak jak piszę, może czegoś nie czaję xd

Configure browser push notifications

Chrome (Android)
  1. Tap the lock icon next to the address bar.
  2. Tap Permissions → Notifications.
  3. Adjust your preference.
Chrome (Desktop)
  1. Click the padlock icon in the address bar.
  2. Select Site settings.
  3. Find Notifications and adjust your preference.