Treść opublikowana przez ogqozo
-
Hollow Knight Silksong
Były już przykłady gier, które wydawały się być w development hell i wychodziły nawet dobrze (Doom 4 został ogłoszony bodaj w 2004 roku, Nioh ogłoszono jako tytuł startowy PS3, Last Guardian miał już nawet demo w 2009 roku itd., Half-Life 2 powstawał jak na tamte czasy wiekami, Okaryna zresztą też), ale ta jest chyba najdziwniejsza. No bo kurde... to jednak po prostu Hollow Knight tylko inny, a przecież doskonale wiemy, że ci ludzie już wiedzą jak i są w stanie zrobić Hollow Knighta. Co nie? Tajemnica tego projektu jest niesamowita. Może się okaże, że dodali np. możliwość łączenia wszystkich obiektów z wszystkimi innymi i wszystkie dungeony będą o to oparte i dlatego tyle lat.
- Palworld
-
Cult of the Lamb
Liczba bugów na Switchu jest nadal dość imponująca (nie żeby pecety były od nich kompletnie wolne, ale jest różnica). Mój ulubiony nowy bug to że przyciski w minigierce są źle podpisane mdr. Z drugiej strony, sporo osób gra na Switchu i się cieszy i mówi że nie widzi nic złego, nie ma co przesadzać. Inni mówią, że tragedia. W sumie jedyne czego chyba nikt nie uniknie to znacznie dłuższe loadingi niż na dużych sprzętach. Reszta dość randomowa, choć są błędy w wielu aspektach, na czele z najgorszym czyli kompletnym zwalaniem się gry. Bardzo możliwe, że niedawne uaktualnienia zwiększyły liczbę problemów w wersji Switch.
-
NBA
Kurde srogo, naprawdę srogo. Według mediów, Bucks zwolnili trenera po rekordowo krótkim czasie, przy bilansie 30-13, żeby zatrudnić... ...Doca Riversa. Fani są, hm, wstrząśnięci.
-
Like a Dragon: Infinite Wealth (Yakuza 8)
Chwalone jest praktycznie wszystko: gra jest największą, ale i najciekawszą Yakuzą ever, z najlepszymi pierdółkami pobocznymi, najlepszym systemem walki, najlepszą muzyką itd. Dość sporo recenzji naprawdę daje minusa za płatny New Game+ itd. Ja się nie martwię raczej New Game +... martwię się, kiedy ja mam kurde zacząć w to grać, żeby mieć szanse poświęcić te setki godzin. Przejście ma zajmować typowemu graczowi minimum sto godzin. Krytyka dotyczy głównie właśnie tego: niektórzy sugerują, że rozmiar gry potrafi znużyć, zarówno w kwestii tempa, jak powoli się rozkręca i ile wszystko trwa, jak można stracić orientację w zalewie pobocznej zawartości, jak i np. tego ile rzeczy z historii serii warto wiedzieć, by wszystko "czaić", oraz że gra za bardzo się stara ciągle nawiązywać do przeszłości i boi się jeszcze mocniej zrywać z tradycjami serii. Według opisów, czasami np. pojawia się nowa mini-gierka i nawet jak jej nie chcesz, to spędzisz co najmniej godzinę, zanim wrócisz do "głównej" gry hehe. No brzmi dokładnie tak jak myślałem hehe. Mam nadzieję, że jutro już wyślą, i teraz pytanie, czy miesiąc do premiery Fajnala to wystarczający czas, żebym serio teraz zaczynał.
-
Jaką grę wybrać?
Three Houses bardzo rozwinęło Fire Emblem w wielką grę. Dla mnie to było dużo ciekawsze, niż skupienie się na walkach. Engage to nadal najlepszy system tego typu gry w historii, ale jest bardziej dla fanów samego walczenia. Jeśli w ogóle nie znasz tego typu gier, to większe szanse, że ci się spodoba Three Houses, jedna z ogólnie najlepszych gier generacji bez wątpienia. Tactics Ogre to nadal gra z lat 90. Tu już nie tylko trzeba lubić walczyć, ale i przeliczać cyferki i pola itd. I żyć z dość siermiężnym sposobem opowiadania i nawigowania po tym co robisz w grze. Obecnie gra jest dla specyficznego gracza, fana gatunku. Zrobiono wiele, by grę unowocześnić, także w dziedzinie samych cyferek, zmian jest mnóstwo - nie ma już tak chamskich "właściwych metod" trywializujących wszystko w grze, jeśli wpadniesz na właściwy exploit. ALE... gra nadal trochę taka jest. Z jednej strony wprowadzono dość drastyczne ogracznienie levelowania, z drugiej wprowadzono karty, które są jak manna z nieba w trakcie walki i dość randomowe. Poza tym szkielet prezencji jest taki sam. Triangle Strategy to nowoczesna gra udająca taką z lat 90. Dużo gadania, i to takiego że mało się dzieje na ekranie. Mi było ciężko to przeżyć... gra dla fanów starych jRPG-ów, ale serio takich co dzisiaj lubią w te stare grać. Xenoblade osobiście bym się nie przejmował. Ludzie mówią o powiązaniach, ale łatwo o nich mówić, jak to nie o swoich dwustu godzinach życia się mówi mdr. Dla mnie to jest na 10000% niewarte dwustu godzin życia. Nie mówię że tego nie ma, again, mówię że nie jest samo w sobie warte dwustu godzin życia. Albo gra i tak ci się spodoba, albo i tak nie. Serio mocno się rozwijała z każdą odsłoną. To nie znaczy do końca, że którakolwiek część jest stricte lepsza od jedynki. Niemniej dochodzą nowe elementy, rozwinięcia systemów i unowocześnienia, po których jedynka wydaje się dość... prosta. Z drugiej strony, ta gra jako pierwsza była najbardziej idealna w swojej istocie. Gdy z kolei zagrasz w dwójkę czy trójkę bez poprzedników, niektóre rzeczy mogą być ciężkie do załapania. A gra jest tak naprawdę najlepsza bez wątpienia w takim wypadku, gdy lubisz w nią grać, a wątpię żeby dało się faktycznie lubić w nią grać jeśli się nie czai faktycznie walk. Da się przejść grę bez pełnego rozumienia walk, ale to brzmi znacznie nudniej. Gra jest mocno nastawiona na gameplay. Dzisiaj IMO każda część Xenoblade jest wybitną grą, z zastrzeżeniem, że dwójka rozkręca się niesamowicie powoli (choć i tak po premierze dodano DLC i zmiany, które spooro poprawiły w tym), a X dość dość powoli. Ale nie widzę specjalnie powodu, by zaczynać nie od jedynki. Po prostu trudno powiedzieć, która z nich by ci bardziej przypasowała, każda jest inna w charakterze i ma inne mocniejsze strony.
-
Palworld
Strasznie dużo widzę w necie o tym zrzynaniu z pokemonów, czego za bardzo nie czaję, jakby to była pierwsza gra zrzynająca z pokemonów mdr. Jasne, wiele stworków wygląda praktycznie tak samo, ale to nic nowego, a ogólnie gra wygląda na kolejną grę na pecety, w której chodzisz i uderzasz w drzewo aż wypadnie drewno do craftingu. W stworki też chyba głównie walisz pałką. No kurde, to trochę jakby mówić że jakaś gra z postaciami ludzkimi jest zrzyną z Tekkena bo w Tekkenie masz ludzkie postaci. No ale nie ma całej reszty. Dla porównania, ich poprzednia gra wyglądała tak mdr. No lubią się chłopaki zainspirować wizualnie.
-
NBA
Czytając te niestworzone rzeczy o Wembym (który jak na pierwszoroczniaka jest naprawdę, naprawdę sporo wart w obronie, ale... niektórzy tak o nim piszą, jakby już był tak dobry jak najlepsi weterani), zabawnie jest patrzeć, jak Embiid go kompletnie zdemolował. To było całkiem zabawne, jak koleś kompletnie nic sobie nie robił z tej ich obrony, po prostu sobie rzucał albo wchodził pod kosz, jak dorosły grający z dziećmi. Wpadało wszystko z półdystansu. Embiid tak dużo rzuca wolnych, że już dla niego to bez różnicy lol. Już w drugiej kwarcie był taki zajebisty moment, że Embiid rzucił prawie dokładnie z linii rzutów wolnych, i Wembanyama... od razu pognał jak sarenka do przodu. Tyle że tym razem Embiid o dziwo spudłował, piłka odbiła się do niego, poszła do kogoś tam w rogu, rzut za trzy, pudło, Embiid wchodzi pod kosz, zbiera, robi zwody, kręci się pod koszem, rzuca coś jakby rzut ale nie w kosz, znowu łapie piłkę, w końcu trafia... Przez cały ten czas, Wembanyamy nie było na ekranie mdr. 70 pkt. brzmi jak kosmos, a w praktyce to wyglądało tak normalnie. 8 rzutów prawie dokładnie z linii trumny, 8 spod kosza, tylko jedna trójka (to wiele mówi, że można nadal zdobyć 70 pkt. w meczu bez trójek).... no i oczywiście masa, masa wolnych. Nie wyglądało to jak jakiś niesamowity pokaz rzutowy - ujmijmy to tak, wliczając faule, Embiid oddał bodaj prawie 50 rzutów za dwa. Trafił z nich 23, spudłował 16 (często potem sam zbierając i dobijając), resztę trafił jako wolne - nic rekordowego samego w sobie, gdy to tak ująć. Tyle że, no, oddał 50 rzutów za dwa w jednym meczu mdr. Nie miało znaczenia kto go broni, albo ilu ich jest, bo byli tłem. Nieważne, jak długie ręce ma Wembanyama, jakoś nigdy nie były na drodze piłki.
-
NBA
Rzucanie iluśtam punktów w meczu to dla fanów NBA świętość, ale chyba jeszcze nie było tak zabawnego zdania jak "rzucił 62 punkty w porażce u siebie z Charlotte Hornets" mdr. Ekipą która chyba przegrała w tym sezonie tyle samo meczów różnicą 20+ punktów, co wygrała.
-
GOTY 2023 - forumkowy ranking
Po 20 minutach miałem mocne "wow, bardzo wciągająca gra, czemu to miało tak słabe recenzje?". Po dłuższym czasie trochę znam odpowiedź mdr.
-
GOTY 2023 - forumkowy ranking
Co roku dla pryncypium gram przed wyborem we wszystkie gry na każdej liście. Zawsze coś jednak jest mnie w stanie zaskoczyć "TO też?". No i w tym roku jest to... Afterimage. Tego to się nie spodziewałem.
-
Nintendo Switch - temat główny
Praktycznie od premiery Switcha w tym temacie czytam co miesiąc że to jest pewne, że nowy mocniejszy Switch wyjdzie lada dzień, ktoś tam w internecie potwierdził na 100%. Od 2018 to już pełną parą.
-
NBA
OKC mogłoby nawet przegrywać jak Spurs, a ludzie i tak by mówili, że mają świetalną przyszłość. Tak absurdalnie dobra jest ich sytuacja. Że ponad to wszystko, również mają teraz zaje'biste wyniki. Ich lista płac wygląda od góry tak: Shai - normalny maks, ale bardzo tego warty, zwłaszcza że to max rookie extension, dziesiątki graczy w lidze zarabia więcej, a z racji na rosnący cap, niedługo będzie ich na pewno ponad 50. Jego następny kontrakt, przy rosnących wpływach ligi, może już być na ponad 400 mln dolarów - ale to dopiero w 2027 roku Bertans - nie gra, spada za rok, jeśli weźmie opcję (większość jego kontraktu jest niegwarantowana jeśli nie będzie grać, ale kilka milionów to nadal niezły ochłap za niegranie) Porter - wzięty po to żeby nie grać, spada w tym roku (teoretycznie ma kontrakt na 2024/25, ale tylko milion gwarantowany) Dort - gra Holmgren - przegapił cały zeszły rok, nadal dopiero zaczął rookie deal a już jest dobry Micić - troszeczkę gra, 7,5 miliona Giddey - gra Gay - zwolniony, jest tylko na liście płac, spada w tym roku Do tego nieco niżej na liście płac jest też Pokuszewski, który też praktycznie nie gra. TLDR - na sezon 2025/26, OKC będzie płacić MASĘ mniej kasy, niż teraz... a nie straci nikogo, kto obecnie dla nich gra! Jedyni zawodnicy z rotacji bez dłuugiego kontraktu to wypadający w 2025 Wiggins i Joe, obecnie dostający po bodaj milionie rocznie, niemniej OKC mając wtedy listę płac na poziomie 63 mln (!), a cap w 2025 ma wynieść ponad 170 mln, spokojnie może i ich podpisać, jeśli tak będzie chcieć hehe. Mogą zrobić wszystko. Mogą do obecnej ekipy dodać dwie "supergwiazdy" typu Durant i Harden BEZ STRAT, jeśli znajdą taki deal. Mogą zrobić tak wiele, że głowa mała. Do tego dochodzi MNÓSTWO wyborów w drafcie od innych ekip. W tym roku cztery, w tym trzy w pierwszej rundzie; za rok potencjalnie siedem, każdego następnego roku też kilka, np. w 2029 może to być aż osiem. To oznacza, że mogą być może po prostu kontynuować zbieranie zaje'bistych graczy "znikąd" jak ostatnio im się ciągle udaje przez jeszcze MASĘ lat, albo wymienić tę masę wyborów na jakąś wielką gwiazdę niezadowoloną w swoim klubie.
-
NBA
Nie ma co zapomnieć. To było 9 lat temu, a Curry zaraz skończy 36 lat. Więc ogólnie miał 27 lat w momencie zdobycia pierwszego mistrzostwa. Co do rządzenia ligą przez OKC, to w NBA zawsze problemem jest kompletna dominacja playoffów w tym, jak wszyscy fani widzą wszystko. Niejedna już ekipa w historii wyglądała zaje'biście cały rok, albo i kilka lat, ale przegrała w playoffach i była nagle opisywana jako kompletne przegrywy, udawany zespół, który "tak naprawdę" jest cienki, to nie ma sensu i trzeba wszystko zmienić itd. Już słyszałem o takich różnych ekipach, że "będą rządzić", że sam nigdy tego nie powiem serio o nikim. Wielu ekipom szło świetnie, a pół roku później były już kompletnie rozmontowane. Po prostu nie wiadomo, co się zdarzy. Ale to jak cholernie dobre jest OKC i w jak dobrej sytuacji, płacowo, wiekowo, ile jeszcze mają wyborów w drafcie z wymian - no brzmi to przerażająco.
-
Bundesliga
Praktycznie cały okres po tej bramce Werderu to był jeden wielki assault, ale właśnie, jak Leverkusen zawsze ostatecznie cudownie wpada, to Bayern tym razem się zesrał. Nawet Choupo-Moting wszedł na ratunek. No i gol Weisera, 10 lat temu sporej nadziei Bayernu. Piękna sprawa. Dwie porażki w sezonie to może być za dużo tym razem.
-
NBA
Ktoś kiedyś powiedział, że krycie Shaia jest jak chwytanie ryby w ręce, i to było dla mnie dużo celniejsze, niż ogólne "jest atletyczny". Koleś rusza się w pewnym sensie tak naprawdę powoli, ale ma ogromny dar improwizacji kinetycznej - skręcenia, zatrzymywania się, przyspieszania, zwalniania w bardzo nieprzewidywalny sposób. Jest w tym sporo sztuki. Gdy już przyspiesza, nabiera niby pędu, ale koleś pochyla się tak bardzo by go uzyskać, że czasem niemal szoruje głową po parkiecie mdr. Żeby wcisnąć się między obrońców, wykręca się czasem naprawdę jak ryba, robiąc z siebie wersję 2D, chude nogi i ręce kompletnie bokiem. Być może żaden gracz w NBA nie rzuca o tyle LEPIEJ tych "trudnych" trójek, że kozłujesz i robisz sam sobie miejsce zwodząc obrońcę i sam z siebie rzucasz wyciągając się, niż catch-n-shoot - ale Shai ma tyle tego ww. talentu i na tyle powolny wymach, że faktycznie łatwiej mu trafiać te pierwsze. Atletyka - chyba dosłownie każdy w NBA jest niesamowicie atletyczny, tylko w innych aspektach, na swój sposób. Curry jest niesamowicie atletyczny i Shai też. To jedyny kluczowy zawodnik w OKC. Ich system jest perfekcyjny, ekipa jest perfekcyjna, ale nie byliby w stanie dużo punktować bez takiej machiny generującej rzuty sama z siebie, jak Shai. Giddey nie jest dobry w zdobywaniu punktów, a Jaylen Williams nadal dużo bardziej opiera się na kończeniu akcji zespołowych, niż kreowaniu samemu. Ale ktokolwiek jest na parkiecie z Shaiem, to zawsze jest supermocny lineup, w którym prawie każdy z pięciu zawodników i doskonale broni, i doskonale podaje, i doskonale rzuca z dystansu. 29-13, dalece najlepszy bilans punktowy w konferencji, topowa ofensywa, defensywa, a to wszystko przy średniej wieku pierwszej piątki poniżej 23 lat i niskiej liście płac - ten sezon OKC to fenomen.
-
własnie ukonczyłem...
Spośród masy niesamowicie ciekawych "gier na myślenie", jakie wyszły w ostatnim czasie, na większość jestem po prostu za głupi, ale Chants of Sennaar jest w sam raz - żebym się poczuł jak geniusz wyjątkowego sortu, ale jednak nie sfajczyło mi mózgu. No i przekaz, choć prosty, jest całkiem sympatyczny, no i gra jest narysowana przepięknie. Myślę jeszcze ostatecznie nad top 3 roku do ankiety, Chants pewnie nie wejdzie do niego, ale było blisko.
-
Bundesliga
Ten sezon jest niesamowity. Kolejny raz oglądam ich mecz i myślę "no, to tyle, nie ma szans żeby jeszcze raz odrobili i wygrali mecz w końcówce, kiedyś to się musi skończyć, wiedziałem to ale szkoda", i kurde znowu wygrywają mdr. Jak ta piłka przeleciała wszystkich w polu karnym i jakoś wpadła na nogi Hincapie, który sam był zaskoczony, no kolejny niesamowity mecz, gol Simonsa, to jak atakowali cały czas coraz bardziej w drugiej połowie aż do tego doszło. Wybitna drużyna. Grimaldo ma niesamowitą tę lewą nogę, pytałem tu czemu nikt go nie chciał przez tyle lat i nadal nie wiem, koleś co dostarcza w każdym meczu to głowa mała. Jasne, to prosty piłkarz. Biegnie lewą stroną i nawala genialne piłki lewą nogą. Ale gdy ktoś to robi TAK dobrze... Dobrze widzieć kolesia który w swoim fachu jest po prostu genialny. Teoretycznie 7 punktów przewagi! To Bayern powinien mieć rosnące ciśnienie, ciekawe, czy ich to obejdzie. Powoli odliczanie do 10 lutego, mecz Bayern-Leverkusen był na niesamowitym poziomie, a teraz rewanż będzie na terenie Bayeru.
-
Bundesliga
To chyba oficjalne, Jadon Sancho zagrał lepszy mecz niż kiedykolwiek w Manchesterze. Może nie być skończony, wygląda z życiem, trudny do upilnowania, na razie nie miał chyba specjalnie sam okazji. Jasne, Kolonia i Darmstadt to akurat dwie ekipy na dnie tabeli, ale dobry znak dla BVB. Ian Maatsen gra na lewej obronie i też wygląda na bardzo przydatne wypożyczenie. Stuttgart bez Guirassy'ego same porażki, więc Dortmund może marzyć o planie minimum i zmieszczeniu się w top 4 obok Lipska. Później może kupią tych graczy, i znowu będzie "młody utalentowany Dortmund".
-
TRANSFERY
Tak samo jak każdy. Ja dostałem właśnie podwyżkę o bodaj 4%, czy to zmienia życie? Niby nie, ale też cieszy i postarałbym się o kolejną jakby była oferta, w skali roku to jednak różnica rzędu kupno paru PS5, więc lepiej to mieć niż nie mieć. Nikt raczej nie poszedł do Arabii Saudyjskiej dostając 25% podwyżki względem Europy. W przypadku Hendersona, mówiło się o bodaj 18 mln funtów rocznie, a pierwsze doniesienia (które wszyscy zaakceptowali) to w ogóle mówiły o kwocie dwukrotnie większej. Zakładając te niecałe 20 mln rocznie, to podwyżka prawie 100% względem Liverpoolu, w wieku 33 lat mało kto taką dostaje mdr. Plus w jednym miejscu schodzisz trochę na dalszy plan, z podstawowego gracza stajesz się opcjonalnym, musisz stanąć oko w oko z tym, że wraz z wypadającymi włosami spada twoja pozycja w tym świecie i inni cię zastępują - a tu ci ktoś oferuje bycie liderem, gwiazdą, bogolem i wzorem do naśladowania, który zbuduje nową kulturę całego kraju i nauczy cały kraj co to futbol. Dla wielu ludzi to też bardzo pociągający element. Dzisiaj głośny wywiad Aymerica Laporte'a w "Asie": "wielu zawodników jest rozczarowanych". Nic tak wielkiego nie mówi, ale też klub pewnie mało zadowolony z takiego wywiadu mdr. Cytaty: - nie ułatwiają nam tu życia - wielu graczy jest niezadowolonych, ale codziennie nad tym pracujemy, negocjujemy. Dla Saudyjczyków to też zupełnie nowa sytuacja, może muszą się naczyć robić to bardziej na serio - oni nie biorą rzeczy serio. Wszystko jest negocjacją... Nie rozumieją, że niektóre rzeczy są na tak albo nie i tyle. Nawet jak coś już podpisałeś, to oni nadal tego nie robią, nadal musisz się o to kłócić. W Europie tak nie jest. Ale wyrównują to w innych aspektach. - Starają się ściągnąć gracza, ale jak już tu jesteś, w codziennym życiu, nie dbają o ciebie tak, jak w Europie. - jakość życia to rozczarowanie, bo Riyad to niekończący się korek. Spędzasz codziennie trzy godziny w aucie. - Wielu z nas odwiedza w końcu Arabię, nie tylko żeby tu grać. Galerie są tu wspaniałe, zadbane są detale, bardzo czysto, dużo miejsc dla dzieci. Ale mówię ci... jeśli musisz gdzieś jechać przez półtorej godziny, to nie chce ci się tam jechać. - mieszkam na wypasionym osiedlu bogaczy, ale rzadko tam bywamy. Gramy co 3 dni, do tego kadry narodowe, dużo meczów i brak dni wolnych, bardzo wyczerpujące.
-
NBA
Przegapiłem zupełnie fascynującą wymianę na szczycie. Otóż Detroit Pistons, zespół bardzo młody i bardzo słaby... wymienili młody talent. Marvin Bagley został oddany wraz z wyborami w drugiej rundzie draftu, a do Detroit trafili... Mike Muscala i Danilo Gallinari. Czy Pistons dokonali wymiany... żeby ulepszyć team? Czy naprawdę osiągnęli ten poziom desperacji, że oddają młodego gracza (niezbyt może dobrego, ale... nie gorszego niż reszta Detroit mdr) oraz wybory w drafcie, żeby tylko dostać kogoś, kto może umie grać w koszykówkę i pomoże uniknąć najgorszego sezonu ever? A może chodziło tylko o to, żeby za rok mieć te całe 12,5 mln dolców więcej do ściągania wolnych agentów? Bo Bagley ma kontrakt tylko do lata 2025, więc jakaś wielka oszczędność to nie jest, a Detroit, hm.... wydaje się mieć długą drogę do bycia dobrym przed sobą. Zapewne chodzi tylko o kontrakty, bo nie sądzę, by którykolwiek klub chciał któregokolwiek z tych graczy. Wizards będą liczyć na to, że Bagley jednak coś zagra, zresztą zagrał w debiucie prawie 40 minut i wyglądał nieźle. Co oczywiście uczyniłoby tę wymianę nieco żenującą dla Pistons, jak dla mnie. Rozpada się więc duet "bust bros" Bagley-Wiseman, ale spokojnie, faworyt tego tematu nie zagrał w ostatnim meczu ani minuty, Muscala kompletnie zastąpił go jako center z ławki. Wiseman pozostaje kolesiem, który nie łapie się do szerokiej rotacji jednej z najgorszych drużyn w historii NBA. Już wam głupio, że w niego wątpiliście?
-
Nintendo Switch - temat główny
Bardzo rozbieżne recenzje. Nawet te negatywne - jedne mówią, że słabo, to dobry remake po prostu nieciekawej gry, a inne mówią, że słabo, bo ten remake zmienił to co było dobre w dobrej grze. Dla mnie wygląda na to samo, czym było na NDS - grą, która po pierwsze ma ładną okładkę.
-
TRANSFERY
Wielu graczy jest zadowolonych, ale oczywiście nie jest to nośny temat dla angielskich mediów. Na Zachodzie klikają się tylko newsy, że ktoś "poszedł dla kasy" (olaboga!), żeby ludzie mogli pokomentować że poszli dla kasy i ble ale chciwi. Wiele komentarzy już widzę takich, że jak dwóch kolesiom nie przypasiły ich kluby, to liga praktycznie upadła. Mimo wszystko no jest to zabawne, że ktoś rezygnuje z takiej kasy, bo jednak nie spełniły się tam jego marzenia. Jordan Henderson miał zarobić podobno 40 milionów euro na rękę przez dwa lata. Ile faktycznie dostanie, to nie wiemy. Podobno rozwiązał kontrakt i zadecydował się na odroczenie pensji, by wobec braku saudyjskiej rezydencji podatkowej (1-2 lata) nie zapłacić ogromnego podatku od tych zarobków w UK. Wygląda na to, że może nie dostać za ten cały saudyjski trip zupełnie nic. Odpuścić taką kasę w kontrakcie, bo się źle czujesz mieszkając w Bahrajnie, to jednak niezła decyzja.
-
NBA
Kurde, Pacers oddali Siakama za być może jedynego swojego zawodnika, który gorzej rzuca z dystansu niż Siakam mdr. Jest tu chyba potencjał, bo Pacers mają potencjalnie sporo miejsca (najniższy payroll w lidze! A Bruce Brown zarabiał 22 miliony), a jednak są dość dobrzy, więc Siakam może mieć dużą rolę i dużo zaufania ale też może wygrywać. Jeśli Siakam nie zostanie i podpisze kontrakt gdzie indziej po sezonie, to wiadomo, słabo trochę dla Pacers mdr. Draft 2024 podobno słaby (sami Raptors oddawali wybory w nim, bo mówili, że nie ma dużych szans złapania dobrych graczy), ale nigdy nie wiadomo, których oddanych picków się będzie żałować. Siakam to spory talent, widzę szanse na spory wygryw dla nich.
-
Pokémon Scarlet and Pokémon Violet
Tak jak mówię, te DLC są ewidentnie dla tych, co polubili SV i chcą więcej. Podstawy gry są niezmienione, to po prostu wrzucenie gry na wyższy level, dużo nowych pokemonów zmieniających metę, i dodatki typu "teraz łatwiej zdobyć ability patch, shardy to zmiany typu tera albo heavy balla" itd. Nie sądzę, by to interesowało kogokolwiek, komu gra się gruntownie nie podoba.