
Treść opublikowana przez Wredny
- Xbox Game Pass - gry w abonamencie
-
Lies of P
Wydawało mi się, że gdzieś już był temat o tym tytule, ale wtedy jeszcze nie było żadnego gameplayu i oprócz steampunkowego klimatu nie było za bardzo wiadomo, czym ma być. Fajny ten nowy Bloodborne z kukiełkami
- Xbox Game Pass - gry w abonamencie
-
Wrzuć screena
Ah shit! Here we go again... Zerwałem folię z GTA San Andreas i muszę przyznać, że już nie pamiętam, kiedy wąchałem nową gierkę z PS3 Screeny "z duszą", początek gierki dopiero i nie wiem, jak długo wytrzymam, ale chciałbym mieć porównanie przed "Definitive Edition", które wleci na długi weekend do Gamepassa
-
Forza Horizon 5 - kącik zdjęciowy
-
Forza Horizon 5
A idź Pan w ch#j z tą miejscówką - przed chwilą koło niej przejeżdżałem, chciałem sobie zdjęcie pstryknąć na tle tych ruin, ale podjechałem za blisko i teraz tak sobie wiszę
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
A Quiet Place Part II - po świetnej, zaskakująco dobrej jedynce, tutaj przychodzi zawód. Wszystko przez próbę upchnięcia dużo większej ilości wydarzeń w te same, wąziutkie ramy czasowe (niecałe 90 minut, podobnie jak część pierwsza). Początkowa retrospekcja fajna, ale za krótka i tak w sumie można napisać o każdym z wątków - próbowali coś tam przedstawić, ale wszystko po łebkach i kończy się, zanim ma szansę się na dobre zacząć. Dużo większa ekspozycja na stwory plus większe nastawienie na akcję trochę też odebrały z klimatu, no i film stał się jakiś taki banalnie przewidywalny. W jedynce głównymi bohaterami byli rodzice, tutaj ciężar przeniesiono na dzieci i momentami wyszło bardzo cringe'owo - zwłaszcza końcówka i scena w studio nagraniowym. Plus taki, że oglądając Cilliana Murphy'ego w towarzystwie tej dziewczynki, miałem nachalne skojarzenia z The Last of Us i dla serialu byłoby o wiele lepiej, gdyby faktycznie oni grali ten gierkowy duet (w sensie ogólnego podobieństwa). Ofiara niespodziewanego sukcesu części pierwszej i sequel zupełnie nijaki, chyba że nie oglądamy go osobno, tylko jednym ciągiem z jedynką (wyjdzie niecałe 180 minut, a wrażenie pozostawi lepsze). Ocena 6/10 Tomorrow War - kolejna "netflixowa" produkcja, tym razem od Amazon Prime. Przeładowany tandetnymi efektami, sztuczny, bezduszny obraz, będący filmowym odpowiednikiem gierkowych dokonań Ubisoftu. Sam pomysł ciekawy, ale scenariusz to jedno wielkie XD, a relacje interpersonalne to typowe woke-raczysko, jakich teraz pełno w tego typu produkcjach. W roli głównej Chris Pratt, co w sumie bardzo mnie dziwi, patrząc na ilość czarnoskórych osób mu towarzyszących oraz "strong-female-protagonists", które co rusz nim pomiatają i dają do zrozumienia, że są lepsze we wszystkim, co robią (no chyba, że taki był zamysł, aby pokazać, że białym facetem trzeba pogardzać). Reszta postaci to straszne no-name'y, będące na ekranie po to, by zginąć. Żenująco nieśmieszny, "komediowy" Charlie, a także zupełnie niewykorzystany, zajebisty przecież JK Simmons (no chyba, żeby pokazać, jaką szują jest kolejny biały facet). I kolejne gierkowe spostrzeżenie - oglądając Pratta i Simmonsa razem, miałem przed oczyma idealny duet Drake/Sully, ech... No i Yvonne Strahovski, której twarz nie dawała mi spokoju przez cały film ("Skąd ja ją znam?"), aż na koniec olśniło mnie, że to Miranda Lawson Ale oczywiście gra tutaj kolejną silną (w tym ch#jowym, nowoczesnym stylu) kobietę, więc ciężko pałać do niej sympatią. Design i wykonanie potworków na duży plus - fajny projekt plus dobre osadzenie ich w autentycznych pomieszczeniach (ale już słabo to wyglądało, kiedy miejscówka była generowana komputerowo). Końcowka to połączenie The Thing z Prometeuszem/pierwszym Alienem, inspiracje aż nazbyt wyraźne, a sam ending żenująco przewidywalny i ckliwy. Ocena 5/10 The Little Things - podstarzały, przygruby i siwy Denzell Washington w niezłej formie (aktorskiej, nie fizycznej). Kryminał, trochę w klimacie "Kolekcjonera kości", z seryjnym mordercą w Los Angeles i tajemnicą sprzed lat w tle. Denzellowi towarzyszy Rami Malek, który coraz bardziej drażni mnie tą swoją manierą i w każdej roli jest po prostu sobą (nawet Freddie nie do końca mu wyszedł, mimo że ludzie się podniecają jego rolą). Dużo ciekawszy był Jared Leto, który w drugiej połowie wyrósł na motor napędowy tego filmu, ale nadal to niewiele, by obraz jakoś szczególnie zapadł w pamięć. Lekko smętny, melancholijny klimat, plus ciekawe, ale zupełnie niesatysfakcjonujące zakończenie. Ocena 6/10
- PS4 Firmware
-
Forza Horizon 5
Przepiękne są te dwa ujęcia (pierwsze wykasowałem, bo jakoś nie lubię tych rozmazanych, udających ruch), zwłaszcza to z Jeepem - i to w tym małym pudełeczku za 1300zł
-
Forza Horizon 5
Ja tam nie kumam bólu dupy - przecież nikt nie zabrania zapłacić więcej, żeby sobie wcześniej pograć. Premiera jest 09.11. a do tego w Gamepassie, więc jak ktoś taką opcję wybrał to niech grzecznie czeka. Sam miałem tak zrobić i w sumie nawet nie kupiłem tego Premium dla wcześniejszego dostępu, ale dla wszystkich dodatków i żeby być z gierką na bieżąco. Dla mnie faktycznie możliwość zagrania wcześniej to tylko miły bonus, bo mam takie zaległości w serii (plus miałem plan pograć w HALO 3 w ten weekend), że naprawdę nie potrzebuję tego Early Access.
-
Forza Horizon 5
I tak nie daje mi to spokoju i będzie wracane Nie lubię nie mieć kontekstu i np nie zauważać, że "o! to było w FH4", albo, że tego czy tamtego nie zmienili. Albo chociaż model jazdy np. Dobrze, że odpaliłem to FH4 na chwilę to przynajmniej już widzę, że początek FH5 jest baaardzo podobny, no i te motorki (swoją drogą strasznie głupi skrypt, dojeżdżałem na metę jako pierwszy, a gra i tak uznała, że wygrałem).
-
Forza Horizon 5
A ch#j, mimo że wciąż w FH2 mam sporo do zrobienia, FH3 ledwo ruszone, a FH4 dopiero dziś odpaliłem, żeby mieć komplet "okładkowych" furek w najnowszej części (tak, Motorsporty też odpalone) to wybuliłem te 179,10 na naszym MS Store (a niech Czaruś ma, może Philowi na napisy chociaż styknie do jakiejś gierki) i dziś gram moim łysolem "He/Him" Odpaliłem najpierw w trybie Quality, ale już sam początek to jakiś pokaz slajdów (a gdzieś czytałem, że jest tak płynnie, że ciężko wybrać), więc reset i wybór jedynej słusznej opcji - Performance. Obraz zrobił się ostrzejszy, wszystko jest wyraźniejsze, bardziej responsywne, no i tego pop-upu póki co nie zauważam za bardzo (widzę pop-in na drzewach tylko). Ale może faktycznie za mało po bezdrożach jeździłem i tam dopiero mnie kaktusy zaskoczą. Tak czy siak wygląda to jak żyćko
-
UNCHARTED
K#rwa, przed chwilą obejrzałem Tomorrow War (feministyczny średniak z amazon prime, ale ma swoje momenty) i jak widziałem w jednej scenie Chrisa Pratta i JK Simmonsa to miałem w głowie, ze to byłby zajebisty duet Drake/Sully, a nie jakieś Hollandy i Wahlbergi (zwłaszcza ten drugi). Ja pitolę - przecież Pratt też jest obecnie na topie i też jest popularny (no i na Drake'a nadaje się dużo bardziej), więc co im strzeliło do łba z tym wiecznie młodym Spidermanem?
-
Piękne aktorki/aktorzy
Mmmm... Jennifer Pamiętam jej boberka w "Requiem dla snu" Moim ideałem aktorskiego piękna jest Rebecca Ferguson - za każdym seansem Mission Impossible Rogue Nation "walę konia dupom"
-
Grand Theft Auto: The Trilogy
Że ludzie się jeszcze łapią na takie akcje
-
Marvel's Guardians of the Galaxy
A wszystko wina Avengers - gdyby nie te pozytywne opinie na forumku to nawet bym się gierką nie zainteresował, bo myślałem, że to będzie kolejne GAAS-gówno bez duszy.
-
Marvel's Guardians of the Galaxy
Z tym fryzem to bardziej jak Reuss.
-
Właśnie zacząłem...
Zachęcony postem Mejma... (nie no k#rwa, bądźmy poważni) W każdym razie zacząłem HALO 3 - Infinite zbliża się wielkimi krokami to trzeba nadrobić serię
-
własnie ukonczyłem...
No to teraz ładnie Avengers proszę odpalać, żeby Ci się przypadkiem nie ubzdurało, że wszystkie gierki z superbohaterami są fajne
-
własnie ukonczyłem...
Tak jest, ale potrafi też mocno frustrować, albo powodować doznanie zawodu. Jak chcę mieć immunitet na napisanie takiego jadowitego posta to muszę grę ukończyć, żebym mógł o niej te brzydkie rzeczy napisać - inaczej będę niewiarygodny, a bycie teoretykiem gamingu (mimo, że na forumku dość popularne) jest jednak poniżej wszelkiej godności.
-
własnie ukonczyłem...
Grałem i też wymiękałem, ale tutaj wiesz - next gen patch, ładna grafa, szybkie loadingi, no i niektórzy tę fabułkę zachwalali O lekarzach to się nie wypowiadaj, bo może jakiś się wreszcie tobą zainteresuje
-
własnie ukonczyłem...
I niech tak zostanie, bo nie warto, tylko proszę mi SpiderMana w jednym rzędzie z tym gównem nie zestawiać Sam nie jestem jakimś fanem gierki z Peterem i uważam ją za ciut lepszego inFamous Second Son, a i tak przy tym szrocie od Cystal Dynamics jawi się jako jedna z najlepszych gier ever
-
własnie ukonczyłem...
MARVEL Avengers (XSX) Tegoroczna ukończona gra numer 21. Ojaciepyerdole jaki to był kasztan Co prawda spodziewałem się, bo czytałem tu dziesiątki negatywnych opinii, ale wiadomo, że trzeba przekonać się samemu. No więc faktycznie - jest to chyba najgorszy GAAS w historii chujowych GAASów - Anthem przy tym to arcydzieło z duszą (a także lepsza gra o Iron Manie) Początek jest całkiem niezły, choć głównie ze względu na przyjemną graficzkę, całkiem fajną bohaterkę i historyjkę, z której da się wyczuć serducho i że komuś zależało (przynajmniej na początku). Jasne, ten wstęp to w sumie samograj, symulator chodzenia z okazjonalnymi starciami czy upośledzoną eksploracją, ale nadal dzięki wymienionym zaletom grało się w to nieźle... Aż do momentu, gdy trafiamy do "pokoju wojennego" i wybieramy sobie, którą misję chcemy rozpocząć. Oczywiście, że wybierałem tylko te oznaczone "A", żeby zmniejszyć ryzyko raka z przerzutami, ale to i tak nie uchroniło mnie przed nowotworem. Beznadziejnie nijaki design lokacji, oraz wrogów, zagadki dla debili, ogólna nieczytelność tego, co trzeba zrobić, a do tego obrzydliwy wręcz recykling "bossów". Sama historyjka ze zbieraniem kolejnych Avengerów też już taka kreskówkowo nijaka (jak nijakie były ich mordy), a główny zły to już poziom jakiejś dziecinnej bajeczki, choć tu pewnie nie powinienem się przypierdzielać, bo taka konwencja i filmy MCU też są skierowane do nastolatków. Schemat "leć/biegnij, obij mordy, rozwal zamek, otwórz skrzynkę, leć dalej, zjedź windą, rozwal kolejnego robo-Hulka/robo-pająka" i tak do samego k#rwa końca... Przy okazji wpadło równe 500/1000 GS i podziwiam ludzi, którym chciało się spędzać z tą miernotą tak dużo czasu, żeby wbić platynę/calaka. Nie jest to crap, choć po kolejnym robo-pająku wczoraj głośno komentowałem do siebie w stylu "jakie to jest gówno!", ale jest to tak bezduszna, robiona za pomocą excela produkcja, że aż boli. Szkoda mi tylko scenarzystów, którzy mieli ambicję na coś z sercem, ale musieli brutalnie zderzyć się z korporacyjną rzeczywistością i teraz ta ich historyjka (z początku i końca, bo środek raczej beznadziejny) wraz z tym powtarzalnym i schematycznym gameplayem bez krzty głębi, tworzą takiego potwora Frankensteina, do którego ciężko zapałać sympatią. Ocena 5/10 - mniej nie dam, bo obiektywnie mi tyle wychodzi, choć serce podpowiada, żebym bardziej to coś zgnoił.
-
Subnautica
No i jak to chodzi na PS5? Bo "jedynka" na PS4 to tragedia - non stop w 20fpsach i doczytujące się całe połacie dna morskiego.
-
Halo: The Master Chief Collection
Oj zgadzam się z izonem w pełnej rozciągłości - HALO CE to dziś przestarzały kupsztal, jeśli chodzi o ten level design. Te otwarte levele to nie wiem, czym się jarać, bo są otwarte tylko po to, żeby były otwarte - wszechobecna pustka i co jakiś czas skupiska krasnali są chyba tylko po to, żeby człowiek mógł się powk#rwiać na zjebane sterowanie pojazdami. A te korytarzowe levele z Library na czele to najgorsze, co kiedykolwiek zdarzyło się FPSom. I piszę tu o remasterze - strach pomyśleć, jak puste i brzydkie były te otwarte levele w oryginale. Dwójeczka to już poziom wyżej w praktycznie wszystkim - od zajebistej grafy i ciekawszej fabuły (w jedynce praktycznie nie istniejącej), której pomagają nowe scenki, zrobione dla potrzeb remastera, aż po design leveli, który może i jest mniej otwarty, ale dzięki temu konkretniejszy, a nie takie nijakie połacie pustego terenu. Jedynie muzycznie jest gorzej, jakoś rzadziej się muza załącza, no i urwane zakończenie to taki trochę strzał w pysk, ale poza tym cymesik i kontynuacja prawie idealna.