Skocz do zawartości

macGyver

Użytkownicy
  • Postów

    226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez macGyver

  1. Z brakiem jednostki to dosyć częsty przypadek. Miliony dolarów, złotych czy sztuk? Who cares? Z tego można zrobić jakiś kwiz: znajdź najwięcej baboli. Nagroda sponsorowana przez korektora. (niewyraźna podpowiedź z publiki) Że co? Aha, nie ma korektora, więc nie ma nagrody. XD To już jest tak żenujące, że aż wzbudzające politowanie i śmiech przez łzy. Można tradycyjnie zwalać na pośpiech (termin druku) i brak rąk (i oczu) do pracy, ale już chyba trochę wstyd się powtarzać. Rokowań na lepszy obraz sytuacji nie widzę. Obecnie czytam wydany przez Idea Ahead "Byłem geekiem w PRL-u" autorstwa Tomka Kreczmara. Mam wrażenie, że historia podobna, czyli bez korekty i spojrzenia innego oka. Co autor sam wyłapał to jego, a reszta sruuuu - poszła w druk. A propos recki Bucza: wygląda na to, że w końcu coś go oderwało na dłużej od ostatniej Zeldy. ;P Natomiast nazywanie kogoś, kto przelicza czas gry na pieniądze "chorym po***em" to chyba lekka przesada. Czy nie, bo teraz recka bez wulgaryzmu już jest mało warta? TLoU mam obydwie części (nawet dedykowaną ps4 z "grawerką"), ale do tej pory jakoś nie ograłem. Leżą sobie, serio. A co z tą dyszką minus? No cóż. Z tym jest tak jak z opiniami ludzi po emisji filmu o Jacksonie (Leaving Neverland) tj. obydwie strony będą miały swoje zasadne argumenty na poparcie własnej racji. Jeśli nie remasterowi dał dychę, to czy remasterowi z dodatkowym contentem można dać mniej? Uzasadnił to na końcu, rozróżniając przypadki różnych graczy. Dopłata 45 zyli na cyfrową wersję PS5 przy posiadaniu wersji na PS4 (o ile dobrze zrozumiałem) to dużo czy mało? Kwestia uznaniowa. Rzeźnik ma szajbę na punkcie tej serii i jest najlepszym, nieopłacanym piarowcem Naughty Dog. ;D Mógł wystawić tylko jeden numerek, to 10- nie jest w jego przypadku żadną niespodzianką. Dałbyś 8 za zbyt mały powiew świeżości? A może jednak trzeba uwzględnić to, że dla kogoś to może być pierwszy kontakt z tą grą? To wszystko przemawia za wywaleniem numerów w ocenie, ale przecież sami tego nie chcecie, czyż nie? ;-) PS Tak sobie wyobraziłem sytuację, która łączy obydwa wątki, czyli pomyłek i tej (nie)szczęsnej recki. Mianowicie taką, że grafik ("Roman Bis") się machnął i zamiast 10 na zielono wstawił 1 na czerwono. Ale byłby dym na forum ;D
  2. A autor miał drugi raz okazję zlać się ze szczęścia (patrz list) ;D
  3. Nie da rady. Jestem prześmiewczą, kąśliwą, nieusuwalną anomalią. ;P
  4. Tak, 306 numer. To nie pierwszy taki przypadek. Może to jakaś gra w memory prowadzona przez Hiva? Narzekaliście na nudę w tym dziale. ;D
  5. Skoro Tekken 8, w Polsce, to najlepsza okładka mogłaby być z Lidią Sobieską. Sęk w tym, że nie ma jej w podstawowym składzie... Ale może w dlc będzie później? A moja przygoda z serią Namco skończyła się na T3. :-)
  6. Chciałem zapytać o drobną kwestię: czy Konsolite dostał wypłatę za swoją wierszówkę do tej zdublowanej recki z jego fotką, ale bez jego tekstu? ;-D
  7. Czyli 128kB Co zabawne, memorki Sony do pierwszego plejaka nie miały podawanych wartości jednostek informatycznych - bitów czy bajtów, ale (o ile w ogóle) jednostki funkcjonujące w menu karty pamięci, czyli bloki. O ile mnie pamięć nie myli, to Sony tylko na tej karcie poprzestało (w różnych opcjach kości w środku), więc pewno nie widzieli potrzeby informowania, bo nie było z ich perspektywy czego odróżniać. Ale przynajmniej były pewne, bo te innych marek (pojemniejsze, lecz zazwyczaj kompresowanymi danymi) miały awarie sejwów. Szlag mnie trafiał, więc robiłem kopie na standardowych. Sporo kart miało "1 mega", ale nie doprecyzowano czego (zapewne celowo) ;P
  8. Oszczędzę Ci rysopisu/fotki moich - zmordowanych po kilku tygodniach wożenia w plecaku. Łzy by Ci leciały ;D A co do pofalowanego kalendarza: jest metoda. Kładziesz go na podłodze, a na niego układasz minimum sto Szmatławców. Za rok zdejmujesz i powinien już być prościutki! A na serio: może spróbuj żelazkiem ; tylko nie bezpośrednio po farbie drukarskiej
  9. Ja to sobie myślę, że pani Ewa (pełniąca funkcję korektorki tegoż wydania) jest doświadczoną czytelniczką forumka. W związku z tym wyciągnęła wnioski, że takie "literówki" (jak zamiany a na e ; pozdro! ;D) wcale nie są błędem, lecz autorskim (korektorskim) stemplem, wyznaczającym nowe trendy w zapisie. Tak ma być i nic komu do tego!
  10. A propos okładki Okami. Tak jak mało miała dla mnie znaczenie jej wartość kolekcjonerska, tak nabyta moneta z Amaterasu (a właśnie jej wcieleniem jest wilk) to zupełnie inna sprawa A wczoraj odebrałem monetę z Kitsune, czyli lis(ica) Ninetails, również występujący w Okami boss z japońskiego folkloru. Cudeńko z polskiej mennicy :-) Raczej bym się nie zamienił na okładkę ;-P
  11. Azi91 Jest sporo racji w tym co piszesz, ale autor filmiku może nawet sam nie zna tej terminologii licencyjnej, a z faktu dużego (fragmentarycznego) podobieństwa nie był zadowolony (o czym już sam powiedział). Nie jestem żadnym ekspertem od praw autorskich, ale na prostą logikę można rozróżnić: - czystą zrzynkę tzw. kropka w kropkę - przerobioną zrzynę lub częściową zrzynę np. Kasia poszła do sklepu kupić ziemniaki i jabłka. vs Katarzyna zakupiła w markecie warzywa i owoce. - bardzo silną inspirację np. zmieniasz w książce imiona i nazwiska bohaterów, miejsce zdarzeń, piszesz własnymi słowami, ale fabuła toczy się w zasadzie tak samo Co jakiś czas słyszy się o ugodach albo wyrokach sądowych, zwłaszcza w przypadkach, gdy pozwany zarobił mnóstwo, a inspirator nic z tego nie dostał. Czy musi być identycznie? Nie musi. Przykładów muzycznych jest wiele i co jakiś czas pojawiają się nowe oskarżenia. Jedną z takich znanych spraw była chociażby "Blurred lines". Thicke i Williams przegrali proces o zapożyczenie z "got to give it up" Marvina Gaye. Jeśli sobie odsłuchasz, to one są raptem podobne, daleko im do identycznych. No i trzeba też (moim zdaniem) rozróżniać korzystanie z zasobów wikipedii od wytworów (że tak to nazwę) pojedynczych osób (które mogą to robić dla sławy/pieniędzy/bezinteresownie). Tych drugich wypada zapytać (jeśli sami nie obwieszczają "bierzcie i korzystajcie jak chcecie"). A wiki? Jak wiadomo - jest to twór tworzony rękoma ogromnej ilości ludzi; stąd też się biorą jego wady i zalety, bo weryfikacja prawdziwości wszystkich źródeł jest trudna. W wielu publikacjach jednak pojawiają się linki do Wikipedii, jeśli autor być rzetelny i jednocześnie nie chce być posądzany o branie informacji z sufitu. Czy cytowanie wikipedii lub przepisywanie po swojemu jest naganne? Chyba po to została stworzona. No i tak z własnego doświadczenia: przykładowo lata temu zaciekawiła mnie idea gamefaqs. Byłem pełen podziwu jak wiele roboty włożyli w swoje opisy użytkownicy. Tam wszystko jest zrobione w ascii; nabiera się tej świadomości (ilości poświęconych godzin) dopiero wtedy, kiedy sam coś próbujesz stworzyć podobnego. Ja też ograłem jeden tytuł, wymyśliłem jak się do tego zabrać i opublikowałem tłumaczenie i guide (huh, sprawdziłem i dalej istnieje, ale mejl nieaktualny, hasła nie pamiętam ;-)). Czy chciałem, żeby ktoś, ot tak sobie, przekopiował to na swoją stronę? Nie, ale pytanie "czy można?" dawałem przyzwolenie. I kluczowa sprawa: creditsy. Podziękowania innym osobom to była rzecz podstawowa, zarówno dla pomagających jak i źródeł inspiracji. I tego tutaj zwyczajnie zabrakło.
  12. No i wporzo, że sobie strony sprawę wyjaśniły, również kwestię niedostarczonego mejla (z smsami też tak miewałem, chociaż pokazywoło "dostarczony"; bywa też, że docierają, ale po kilku miesiącach). Jest jeszcze kwestia braku odpowiedzi od Łapusza, ale raczej (znając jego udzielanie się w sprawach ważnych) w tym przypadku raczej nie nawaliła technologia. Szkoda tylko, że to Roger musiał latać z gaśnicą (jak Braun w Sejmie), a nie Majk, który - na to wygląda - nie miał odwagi sam zabrać głosu. Będzie nadal pisał czy nie - przez czytelników pewno na długo będzie mu to zapamiętane.
  13. Ja to się w ogóle nie dziwię tej całej sytuacji, bo to jest naturalna konsekwencja zbyt wielu obowiązków na głowie jednej osoby. Roger sam kiedyś napisał, że robota przy extrimie jest trzecim etatem w kolejności (tylko że po godzinach); nie znam osoby, która by coś takiego uciągnęła (w sensie takim, że wszystko robi na tip top), dodatkowo mając rodzinę. Chyba tylko takie coś mogą niektórzy lekarze, u których w papierach wynika, że mogą nie spać w ogóle. Ewentualnie inaczej: znam takiego typa, co w czasie jednej roboty urywa się do drugiej roboty (na koszt pierwszego pracodawcy, o czym ten nie wie), a w tej drugiej się tylko pokazuje na początku i znika. Innymi słowy robi osiem godzin, a zgarnia kasę za dwa etaty, bo tam jeden drugiego kryje. Kiedyś robiłem od rana do wieczora. Praca i praca. Opamiętałem się, bo jak głosi stara prawda: u kogoś to tylko możesz się garba dorobić. W tej całej sytuacji dobieranie sobie jeszcze jednego zajęcia (numer specjalny) jest już szaleństwem. Skutki potem są. Nie wiem, Łapusz tego nie widzi/nie rozumie, czy też Roger nie umie odmówić?
  14. Jeszcze ze starych czasów pamiętam, że jest coś takiego jak netykieta (a w tekstach papierowych bibliografia), która sugeruje, że jeśli korzysta się z innych źródeł, to należy je przynajmniej podać. Co do brania wszystkiego za darmo (gdy nie ma już dystrybucji) to ja się nie będę tutaj wdawał w dalszą dyskusję, bo i tak się nie dogadamy, jak sądzę. A co do wypowiadania się Rogera w imieniu Majka - Roger sam o tym napisał przecież. I nie, nie musi odpisywać wszędzie, ale chociaż w jednym miejscu powinien był odpowiedzieć autorowi. Nie zrobił tego nigdzie.
  15. To tak jak w procesie Depp vs Heard - każdy obserwator wybiera sobie swoją wersję prawdy na temat tego samego zdarzenia. Odpisał? Przeczytał? Nie odpisał? Darmo tu robić wielkie śledztwo, pokazywać mejle, ale to Majk mógł odpisać z imienia i nazwiska sam, do autora, pod filmikiem, jak i tu (założenie konta to jest chyba wielki problem). Za to schował głowę w piasek, wypychając Rogera do tłumaczenia się za jego własny błąd. Zupełnie inna sprawa to zakorzeniona ze starych czasów słabość do piratów (również w redakcji) i ukucie sobie twierdzenia, że tamte gry już do nikogo nie należą, nikt o nie nie zawalczy, więc można brać z neta co popadnie. Autor filmiku też chyba o tym zapomina, a może ma to gdzieś. To jest w porządku? Ciekawy felieton napisał niedawno Piechota na ten temat. Polska przeszła długą drogę od tamtych czasów, bo można obecnie (nie we wszystko, naturalnie) za stosunkowo małe pieniądze pograć w mnóstwo gier, obejrzeć od groma filmów i seriali. I nadal psioczyć. Ludzie niby dojrzeli do płacenia za produkt cyfrowy, ale nie wszyscy. Sam z jednym takim gościem pracuję, który piraci filmy, bo - jak twierdzi - na premierę on tego nie ma, a po premierze to kilka tygodni co mieli zarobić, to zarobili, więc on tylko sobie bierze to, co już "niepotrzebne".
  16. Ja po artykule zachwalającym możliwości steamdecka kilka numerów temu (że gry wyglądają i chodzą lepiej jak na oryginalnych platformach) już miałem absmak. Że Nintendo udostępnia swoje gry? Zeldę? Niemożliwe. Ale artykuł poszedł do druku, z mrugnięciem oka na zasadzie: zobaczcie, przecież nie musicie kupować tych wszystkich konsol i drogich gier; jest super alternatywa.
  17. Ależ oczywiście: są solidni autorzy oferujący świetne treści, których warto poczytać, posłuchać, a na spotkaniach autorskich nawet spotkać z nimi na żywo. Ja już dawno pogodziłem się z tym, że nie jestem już na bieżąco z rynkiem growym. Czytam sobie po kawałeczku, bez gonienia za premierami. Jestem niedostosowany do rynku, ale dobrze mi z tym. Przypomniała mi się wypowiedź Chmielarza na temat platform filmowych. Mianowicie ma je wszystkie, bo stać go, ale nie ma czasu ich oglądać. Chyba prędzej czy później każdy z nas łapie się na tym, że te prawie darmowe oferty (w kinie to jeden film w weekend, a u nas masz cały miesiąc do woli. Bierz!) opłacamy, a przestajemy z nich korzystać. Złodziei czasu (i podbieraczy kasy z podpiętej karty kredytowej) tego typu jest multum, dlatego nie robią już na mnie wrażenia, nawet te oferowane za darmo.
  18. Stolarzy mam w rodzinie, więc mogę na przykładzie regału na książki powiedzieć, że z tanim przykładem (drogie też są) z Ikei nie ma szans, nawet jeśli ktoś ci to zrobi za darmo. Już nie mówiąc o prawdziwym drewnie, nie jakieś płyty z wiórów. To wszystko z czegoś wynika, dlatego można mieć dokładnie tak samo funkcjonalny stół, a różnica cenowa ogromna. Na yt czasami oglądałem filmiki gościa co robił stoły, w których łączył żywice barwione z drewnem. Dzieła sztuki. Ale wracając do dziennikarzy. Oby tak było, ale to chyba kwestia czasu jak się AI "wyrobi". Przecież kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia, ale postęp w tym temacie jest olbrzymi, a przedział czasu jaki krótki. Skynet nas dopadnie ;-) A yt i te inne tiktoki (bronię się przed tym jak mogę)? W dzisiejszych czasach mało kto robi coś ot tak, zwłaszcza na kanałach internetowych. Tam chodzi o zmonetyzowanie wyświetleń, subskrybcji, a także ulokowanie produktu - czyjegoś lub swojego. Ja tego wszystkiego nie ogarniam. Wszystkie chwyty dozwolone, bo tam przypadku coraz mniej. Już nawet pomijając popularyzację patologii, to nie pojmuję jak można wysyłać gościowi pieniądze (i to niemałe, za co on każdemu na żywo dziękuje), za to że gra w jakąś grę, a pieprzy przy tym trzy po trzy. Ani do ładu, ani do składu. Kmiot przy okazji swojej recenzji ps2 extreme napisał, że kiedyś to się czytało po kilka gazet o grach co miesiąc, i to całe. Tak, potwierdzam. Nawet pomijając już beztroskość (upraszczam) czasu młodości, to były to zupełnie inne czasy, z raczkującym internetem, bez smartfonów, które trzymają (tak, nie na odwrót) na smyczy swoich właścicieli. Codziennie to widzę w pracy, w środkach komunikacji. Ludzie z książkami to znikomy procent, więc i dziennikarstwo zmierza do klikbajtowości.
  19. Nie wiem, ale wydaje mi się, że dziennikarstwo za jakiś czas stanie się zawodem wymierającym. Już nawet teraz czytam jakieś artykuły w internecie i mam wrażenie, że nie są pisane przez człowieka. Nie masz czasu dokończyć i zrecenzować gry? Pyk i gotowa. Robisz sprawdzenie, dodajesz parę "uczłowieczających" słówek od siebie i już. Pod warunkiem, że w sieci pojawiło się do tej pory wystarczająco dużo wiadomości. A że limeryki napisałem dwa, więc oto drugi, w którym uwzględniłem słabość Rogera do Nier: Automata. I do Japonek ;-) Roger z Wawy (co ma YorHy podwiązki) wziął na swe plecy zbyt liczne obowiązki. Teraz w Szmatławcu, w HP i felietonie, podzielił się wieśćmi, że w udrękach tonie. Nad jego niedolą już płaczą Japonki.
  20. A z tym Patronitem to w ogóle jeszcze na serio? O ile sytuacja w pandemii była pewno mocno alarmowa, tak teraz już chyba wszystko normalnie powinno działać (padały nawet jakieś optymistyczne informacje o stabilnej sytuacji). Jak z ciekawości zajrzałem tam w zeszłym miesiącu, to było 7k z hakiem na oczekiwane 76k (full opcja, z nieokreślonym w formie rozwojem). Każdy może ofiarować swoją kasę komu chce, ale to jest dla mnie już tylko jakaś świnka-skarbonka.
  21. Właśnie zajrzałem do mejla i śmiać mi się chciało. Te 199 szt. z wypasioną wersją okładki po prostu jest ... hmmm ... time limited. A że w tym przypadku czas bycia limitowanym skończył się zanim ktokolwiek otrzymał jeszcze wydrukowaną... ;D Przypomniała mi się historia z RE4 na GaCka i deklarację Mikamiego z wyłącznością.
  22. A jakie wytyczne jej podałeś? ;-) Mnie zdarza popełniać się limeryki (rym aabba; kto i skąd, rozwinięcie, a w ostatnim wersie zaskakująca puenta), więc (bazując na "zeznaniach" samego Rogera) popełniłem takowy: Roger "Rogerio", kierownik z Warszawy, zostawił lajt etat dla wyższej sprawy. Rednacz Szmatławca to jednak ciężka fucha: terminy! Stres! O cover leci jucha! Dołożył dwa etaty i zakasał rękawy... * * bardziej frywolna opcja: Dożylnie melisa i cysterna kawy...
  23. Reggie chciał się w niej zaprezentować z pozycji mentora (nawet każdy dział ma pewną "złotą myśl", którą chciał przekazać) i człowieka sukcesu, a ten niewątpliwie osiągnął. Czy przycukrował za bardzo? Nie było mnie przy tym. ;-)
  24. MoD leży i czeka. Z założenia odłożyłem na potem, bo podobno jest debeściarska. Na marginesie: mnie w kolejce czeka 150 książek, więc zrobiłem solidne postanowienie utrzymania chociaż 50 stron na dzień. Na szczęście niektóre idą szybciej, jak np. "Folwark zwierzęcy" (nic się nie postarzała ta książeczka; to wciąż działa, tak samo jak "1984"). A co do reszty - mam bardzo podobne spostrzeżenia. W "Itchy, tasty" jakby zabrakło starannej korekty oraz redakcji tekstu, irytowała mnie konstrukcja zdań, bo czasami przecinków nastawiane bywało aż do bólu, a wystarczyło zmienić szyk, aby to wyglądało - nomen omen - bardziej szykownie. W jednym miejscu był nawet przeskok myślowy ze strony na stronę, tak jakby brakowało jakiegoś fragmentu. Zasadniczo nawet miałem w tej sprawie do Kosa napisać (ze wskazaniami przykładów), bo w końcu podpisał się pod tym. PS A propos MG; o ile się bardzo (serial; aktor pewno też ;-)) postarzał, a gry z nim nie kojarzę, to "Robin z Sherwood" jest przypadkiem odwrotnym. Na dodatek można legalnie oraz za darmo zobaczyć na VOD wszystkie trzy sezony. I grę też pewno znajdziesz ;D
  25. Też mam kilka na regale do przeczytania, dwie już za mną: "Itchy, tasty", "Wbrew regułom gry" (obydwie tak ze 4/5), a "Jacked" na warsztacie. Jak do tej pory najlepiej czytało mi się "Wojny konsolowe" (czyli historia rywalizacji Segi z Nintendo; świetna, więc podarowałem psiapsiółce, a ta, cholera jedna, nawet jej nie przeczytała ;P), "Krew, pot i piksele" oraz "Wciśnij reset" (te dwie o trudach i kulisach gamedevu). Komiks "Tetris" Box Browna też polecam. Na jeden gryz, góra dwa. A jeśli chodzi o temat, czyli nr. 315. Zamówiłem razem z ps2 extreme i jedna rzecz mi się rzuciła w oczy - ta słynna wkładka dla patronów. To trafiło do druku ogólnego nakładu, czy też z braku takowego dostałem wersję z bonusikiem? Dopiero teraz mi się kojarzy, że podobny przypadek już miałem z innym numerem. Tak przy okazji wyrażę opinię: ja bym tego nie wklejał do gazety (czarno-białe, hmm...), lecz dodawał osobno. Ale papier fajny (chociaż sztywny), bo matowy!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...