Treść opublikowana przez Jukka Sarasti
-
własnie ukonczyłem...
Skończyłem sobie grę z tzw. duszą, to jest Judero (pol. Żydołak), gdzie plastikowe zabawki odtwarzają szkocki folklor i dopuszczają się aktów opętania. No i to jest i tak w miarę normalny opis tego, co widzimy na ekranie - nie da się ukryć, że ten indyk bardzo mocno wyróżnia się na rynku i zdecydowanie warto poświęcić temu festiwalowi dziwactw te kilka godzin (mnie tytuł zajął 4,5h). Nietypowo zresztą zacznę od pisania o stylu i okolicach, a nie samym gameplayu. Tytułowy Judero to heros wyposażony w kij i zdolność wychodzenia z ciała, któremu na początku towarzyszy stworek Mab (wyglądający z grubsza jak różowa wiewiórka na chmurce). ów heros przemierza świat (nazwijmy go półotwartym), pomagając całej galerii zakręconych postaci. Dosyć powiedzieć, że postacie te to inne zdigitalizowane zabawkowe, papierowe czy plastelinowe ludki, a wpierw poczęte koncepcyjnie prawdopodobnie w trakcie oglądania Toxic Avengera na bad tripie. Albo i rzeczy, których nie nazwałbym "ludkami". Nie wiem czym są. Częścią szkockich legend, w których świecie dzieje się akcja, o. Interakcje też do zwyczajnych nie należą - część jest napisana mocno stylizowanym językiem, niektóre historie są dramatyczne, a inne dla odmiany całkiem wesołe. Gra zresztą, choć uderza też w mroczniejsze czy na swój sposób epickie tony, to ma sporo dosyć zabawnego dla mnie humoru. A w ogóle grafika reszty otoczenia to PSX circa 1996. Aby podołać wyzwaniom, niekiedy zupełnie opcjonalnym, nasz Judero będzie w ramach nieco drewnianego systemu walki (albo, hehe, plastikowego) okładał oponentów kijkiem i paroma atakami specjalnymi, turlał się, biegał i wspomagał opanowanymi istotami. Te ostatnie przydadzą się też do odblokowania różnych ścieżek czy rozwiązywania prostych zagadek. Ogólnie na monotonię narzekać nie można - mamy tu sporo walk z bossami wymagających użycia jakiegoś tam patentu (moja ulubiona polegała na ogłuszaniu gościa, a następnie opętaniu pobliskiego pajęczaka, żeby ten wlazł z smoka i wyżerał go od środka) czy innych atrakcji, jak quasiskradane sekwencje przy końcu albo najbardziej otwarty etap gry, gdzie pływamy sobie na łódce między wysepkami. Do tego muzyka - czego tu nie ma. Ładne ballady, mroczniejsze elektroniczne tony, trochę epiki przy końcu. Tzw. production value jest niesamowite i zawstydza gry z budżetem - aż nie przewijałem napisów, gdzie można zobaczyć, że dosłownie spora część postaci w grze w rzeczywistości trzymała się na SuperGlue. Jedyne, do czego bym się na siłę mógł przyczepić, to fakt, że gra czasem przystaje na sekundę, żeby się doczytać - jest to jednak do przeżycia w naprawdę magicznej grze stworzonej przez dwie osoby. Jeżeli macie ochotę na tytuł inny, niż reszta dostępnych pozycji na rynku, który jednocześnie ma sprawny gameplay, to dużo lepiej trafić nie możecie.
-
PC Nostalgia
Trudno mi powiedzieć, bo to generalnie nie mój typ gierek, ale zgodnie z moim doświadczeniem z grami Paradoxu już podstawowe wersje są bardzo sute w mechaniki i zawartość, więc raczej pograłbym w gołą wersję, żeby stwierdzić, czy w ogóle Cię to kręci. Jak po załapaniu podstawowych mechanik w podstawowej wersji stwierdzisz (czyli pewnie po kilkudziesięciu godzinach ;) ), że Ci się podoba, to możesz brać DLC i sobie tak rozbudowywać grę. Ale jak pisałem, jeśli to Twoja pierwsza zabawa w klikanie po mapie, to bym dla mniejszego progu wejścia i samego rozkminienia, czy Ci ten gameplay pasuje, brałbym po taniości podstawową wersję.
-
PC Nostalgia
Zmieniają się też mechaniki.
-
The Legend of Heroes Trails of Cold Steel
Ja tak zrobiłem i po 5 grach z serii jestem z jednej strony trochę przerażony tym, ile dosłownie lat mi zajmie dojście do bycia z serią na bieżąco, a z drugiej cieszę się, że póki co taki tasiemiec mi daje frajdę i przy braku pomysłu, w co by tu sobie pograć, zawsze mogę odpalić kolejne Trailsy. Jak dobrze pójdzie, to końcem roku bym chciał zacząć Cold Steel.
-
NETFLIX
Z perspektywy świeżo po pierwszym sezonie myślałem, że odpalę też drugi sezon, ale im więcej czasu mija, tym bardziej jestem przekonany, że tego nie obejrzę, szkoda mi czasu.
-
Mastodon
https://www.revolvermag.com/uncategorized/mastodon-founder-brent-hinds-dead-at-51 Brent zginął w wypadku. Bardzo smutny epilog do ostatnich wydarzeń.
-
Vampire: The Masquerade - Bloodlines 2
https://www.gry-online.pl/newsroom/wrocila-legenda-wampirzego-rpg-bloodlines-2-to-intryga-seattle-i/z32e8c1 Tutaj za to znacznie bardziej pozytywnie. Czyli w praktyce poczekam na premierę i jakieś grube promocje, zwłaszcza po tej akcji z ukryciem dwóch klanów za dodatkową opłatą. Malkavianów pewnie też zostawili na jakieś DLC, czego mi szkoda najbardziej, bo przechodzenie jedynki tym klanem to jedno z moich fajniejszych RPGowych doświadczeń.
-
Black Myth: Zhong Kui
Podejrzewam, że część z tego, co zarejestrowano to mobilki lub pozostałe gierki o skali i przeznaczeniu innym, niż tytuły w stylu Wukonga.
-
Clair Obscur: Expedition 33
Dopiero wczoraj miałem okazję trochę dłużej pograć - dotarłem do Latających Wód - ale jestem absolutnie oczarowany. Taki miks oryginalnego designu, wciągającej fabuły i świetnych systemów, przynajmniej na ten moment, zdarza się rzadko jak cholera. Do tego dialogi są świetnie napisane - chylę czoła przed Francuzami.
-
Swords of Legends
O, przypomniało mi, że mam trójkę do ogrania.
-
Valor Mortis
Wygląda bardzo fajnie, dobry myk z settingiem, który nie jest zajechany w innych mediach, nie tylko gierkach (fantasy plus epoka historyczna).
-
Fire Emblem: Three Houses
Jestem po drugim przejściu, tym razem sztama z Edelgard i wrażenia już słabsze. O ile fabuła dalej sztos i to ona głównie mnie trzyma przy tej grze, to jednak powtarzalność nieco irytuje - rozumiem jeszcze to w pierwszej części gry (choć IMO nie zaszkodziłoby skipowanie bitew, które już się wygrało na wyższym/tym samym poziomie trudności w ramach NG+), ale w drugiej po prostu słabo wypada, że część walk w głównym wątku się i tak powtarza (tylko, że innym stronnictwem, za to nawet startując z tego samego miejsca na mapie i walcząc z tymi samymi jednostkami), a dodatkowe bitwy poza questami drużyny to oranie w kółko tych samych aren. Jak na grę z czterema ścieżkami, to fajnie byłoby, gdybym w odczuwalnie krótszej ścieżce Edelgard (w porównaniu do ściezki Dymitra) nie powtarzały się walki z innej części fabuły. No ale pora przerwy na inną handheldową gierkę i cisnę kolejny route, bo zwyczajnie dalej się fajnie gra i fabuła z różnych perspektyw wciąga.
- Phantom Blade 0
-
własnie ukonczyłem...
Po 34 godzinach padł God of War: Ragnarok. To na pewno dobra gra, ale jednocześnie chwilami mi się dłużyła i nie dała tyle frajdy, co poprzedniczka. Stanowi to dla mnie pewien zawód, bo bardzo podobała mi się nowa formuła GoWa, natomiast po Ragnaroku z pewną ulgą przyjmuję świadomość, że to raczej koniec nordyckiej sagi i kolejna część (bo chyba nikt nie wątpi, że już powstaje) przyniesie pewnie zmiany w formule. Fabuła mi się akurat podobała - z jednej strony pośrednio nawiązuje sprawnie do motywów z pierwszych odsłon cyklu, z drugiej większość postaci została naprawdę solidnie napisana i łatwo czuć sympatię do Kratosa, który robi wszystko, aby nie wypuścić znowu na świat tej części siebie, która była dosłownie zbyt wkurwiona, żeby umrzeć w potężnej dwójce (Sony mogłoby puścić jakiś pakiet odświeżonych części na PC nawiasem mówiąc, day one), ale czasem gdzieś są jednak przebłyski tego diabła. Niemniej jednak, nie jest ona bez wad - końcówka chwilami była zbyt ckliwa. No i, co wiąże się mocno z fabułą, chwilami pacing był naprawdę kiepski. Zdarzały się momenty, które zamulały - fragment, kiedy Atreus trafia do: Spoiler Żelaznego Lasu był potwornie nudny i długi. Zresztą, choć gra zasługuje zasadniczo na pochwałę za postacie (Brok król, Odyn i Hejmdal to bardzo dobrzy antagoniści), to Atreus, pomijając finalne godziny, był tak irytujący, że wzmagał moje antynatalistyczne nastroje. Właśnie pacing i pewne rozwleczenie gry działają na jej niekorzyść - tak jak zazwyczaj w grach robię większość lub całość pobocznej zawartości, tak tutaj jakoś w połowie całkowicie to olałem, lejąc jedynie łatwych do znalezienia opcjonalnych bossów. Myślę, że bawiłbym się lepiej, gdyby gra była nieco bardziej zwarta i nieco bardziej urozmaicała swoją formułę. Wręcz przykro zrobiło mi się, gdy zobaczyłem, ile tutaj wspinaczki, do której jednak nie dodano wzorem pierwszych części żadnej walki. Natomiast dalej wyśmienicie działa walka, choć i tutaj jest łyżka dziegciu, do której zaraz przejdę. Kratos łoi przeciwników w bezlitosny sposób, funduje im krwawe finiszery, czasem używa elementów otoczenia, - no, udało im się toto. Lubię ten system, bo jest jakiś - Santa Monica może i grało w Soulsy, ale zrobiło całkiem autorski system walki, który świetnie sprawdza się i tutaj. Jedyny zarzut jest taki, że większość gry spędzamy dokładnie z tym samym orężem, co poprzedniczkę, a zakres ruchów się jakoś bardzo nie zmienił. Trzecią broń dostajemy później, niżbym sobie życzył, bo jest naprawdę udana, a najchętniej, to zobaczyłbym też czwarty sprzęt do okaleczania bliźnich. I zanim powiecie, że pierwsze trzy GoWy przechodziło się tymi samymi kombosami tymi samymi łańcuchami - tak, ale to były gry, które trwały po 10 godzin, a nie po 30-50. Ciut trudniej było się znudzić, niż rzucając dokładnie te same ciosy po 60 godzinach z tym samym systemem walki. Średnio oceniam fragmenty Atreusa. Większość z nich ma po prostu kiepskie tempo. Walczy się nim inaczej - nie tak fajnie jak ojczulkiem, ale doceniam, że są tutaj ciut inne mechaniki. Nie czuć tutaj mocy w ciosach/strzałach (jasne, fabuła fabułą, to nastolatek, a nie emanacja przemocy jak tata, ale jednak), no ale to też raczej przerywniki i wprowadzają jakąś odmianę gameplayową, co zasadniczo liczę na plus. Wizualnie i dźwiękowo czuć piniondz - zwłaszcza doceniam ładne zróżnicowanie wizualne poszczególnych światów. Technicznie trudno się do czegoś doczepić (no dobra, 175 giga z dysku w wersji Steam trochę bolało, ale to raczej wina platformy Gabe'a, że nie da się np. pobrać tylko jednej wersji językowej zamiast trzystu dubbingów), port śmigał bardzo ładnie. No i tak jakoś trudno mi jednoznacznie Ragnarok ocenić. Obiektywnie to dobra gra, miała sporo momentów, kiedy giercowałem z przyjemnością, ale z drugiej strony czułem też pewne przejedzenie formułą, a tempo chwilami zamulało. Prywatnie więc nieco zawód, ale tak czy siak miło ten czas spędziłem. Natomiast gdyby ta gra zajęła mi godzin 20 i parę rzeczy w jej konstrukcji by zmieniono, to czułbym pewnie zachwyt, a przynajmniej większą satysfakcję.
-
Właśnie zacząłem...
Właśnie odpalam (podobno) mesjasza.
-
Neo Berlin 2087
Wygląda jak takie "Chat GPT plugin UE, wygeneruj mi taki jakby Deus Ex Human Revolution i dodaj zombie, ale nie zombie".
-
Konsolowa Tęcza
Bardzo ładnie specyfikę regionu oddaje to, że pierwszym elementem gameplayu jest napaść na kobietę.
-
własnie ukonczyłem...
W ramach krótkiego szpila pyknąłem sobie w przerwie od większych gier Nocturnal. Tytuł ten zwrócił moją uwagę na etapie pierwszych trailerów ze względu na bardzo ładne 2D. No i w końcu ograłem dzięki kluczowi z jakiegoś bundla - cena bez promocji na Steam może trochę przytłaczać, uwzględniwszy, że to prawie 80 zeta za bardzo dobre, ale jednak tylko dwie godziny zabawy. Ale po kolei, o co w ogóle w tej platformówce chodzi? Fabuła pełni dosyć pretekstową rolę. Buszujemy sobie po lekko arabskim uniwersum wojakiem, który przybywa na wyspę swojego pochodzenia, aby odnaleźć młodszą siostrę. A jest dobry powód, żeby jej szukać, bo źle się dzieje - wyspę spowija siła zwana mgłą, która zabija tych, którzy zbyt długo przebywają w jej objęciach, a zmarłych zamienia w potwory. Dodatkowo lokalne siły porządkowe też jakoś za naszym herosem nie przepadają, więc trzeba będzie dosyć regularnie sięgać po miecz, sztylety do rzucania oraz ogień. No właśnie, ogień. To wokół niego zbudowano mechaniki w grze. Pozwala on rozproszyć ciemność czy podpalać obiekty, dzięki czemu zyskujemy dostęp do nowych przejść, możemy aktywować różne urządzenia, skutecznie walczyć z cienistymi wrogami, używać mocy czy przetrwać w sekwencjach, gdzie uciekamy przed zagrożeniem. Wystarczy jedna pochodnia, aby bohater po uderzeniu w nią mieczem mógł przez krótką chwilę przenosić płomienie, co służy zapalaniu kolejnych pochodni lub omówionym wcześniej czynnościom. Mimo swojej krótkości gra jest bardzo różnorodna. Oczywiście sporo sobie poskaczemy, ale też nie brakuje sekwencji, gdzie musimy zwiewać, powoli podążać (albo dla odmiany szybko) za jakimś mechanizmem opędzając się od wrogów i podpalając kolejne obiekty czy też powalczymy w ramach nie tak znowu skromnego (naliczyłem jakieś 8 zdolności do odblokowania) systemu walki, również z bossami. No i mamy rozwój postaci, a exp wypada nam głównie z rozbitych garnków. Nie pytajcie, nie ja projektowałem ten tytuł. Sterowanie jest bardzo płynne, tytuł nie pozwala się nudzić i ma na siebie pomysł, dodatkowo prześlicznie wygląda. Jeśli trzeba się do czegoś dowalić, to może tylko do muzyki, która nie jest zła, ale też nie zapada w ogóle w pamięci. Czas gry i stosunek do ceny na Steam może również nie zachwycają, ale z drugiej strony twórcy w opisie uczciwie informują, że to krótka gierka. No i ja kupiłem ją za dolara. Warto.
-
Alien Cinematic Universe
Nowego Aliena jeszcze nie widziałem - poczekam na całość - ale gość ma na koncie świetny pierwszy sezon Fargo (kolejnych nie widziałem) i absolutnie sztosowy Legion. Prawdę mówiąc fakt stworzenia tych dwóch ostatnich seriali jest dla mnie głównym wabikiem, inaczej bym podchodził bez większego zainteresowania do A:E.
-
Fallout5
Lariany mówiły, że chciałyby zrobić swojego Fallouta, ale zamiast tego pewnie będzie kolejna gra Bethesdy od szablonu.
-
Ninja Gaiden 4 -- Platinum Games
Też już niczego nie oglądam - poskakałem trochę po gameplayu Ryu i wystarczy, teraz tylko odliczanie do GOTY.
-
Chained Echoes
Czekałem z zakupem do pojawienia się DLC, więc w końcu można nabyć.
- God of War: Ragnarok
-
God of War: Ragnarok
Jestem obecnie raczej bliżej, niż dalej końca: Spoiler Kratos szuka z Atreusem pieska rozdzierającego szczeliny światów i ta gra ma sporo zalet, ale jest faktycznie miejscami rozwleczona i miewa problemy z tempem (praktycznie wszystkie momenty, kiedy gramy Atreusem, jak się po raz pierwszy spotyka z we wuz kingz Angerbodą, to myślałem, że umrę z nudów, tak to się wlecze). Po zrobieniu questa pobocznego z: Spoiler ślubnymi pamiątkami Freji z dodatkowego contentu robię tylko walki, które łatwo znaleźć. Poprzednia gra mi się zdecydowanie bardziej podobała, choć Ragnarok to tytuł po prostu dobry. Więcej się pewnie rozpiszę po ukończeniu.
-
Konsolowa Tęcza
A do tego dodajmy jakie sztosy wychodziły wtedy też na PC, patrząc na sam 2000 to Baldur's Gate 2, Deus Ex, The Longest Journey. NOLF, Thief 2 czy Shogun: Total War chociażby.