Skocz do zawartości

Life is Strange: True Colors


Colin

Rekomendowane odpowiedzi

Skonczylem dzis, calkiem fajne i bardziej zróżnicowane gameplayowo niż poprzednik (dodatkowe minigierki, automaty, w jednym z epizodów odgrywanie real life rolpleja D&D w miasteczku). Końcówka trochę naciągana fabularnie bo albo przegapilem cos, albo to zbyt duży przypadek, ze kluczowe postacie akurat spotkały się w tym miejscu

 

Spoiler

Jak rozumiem to Gabe wcale nie ruszyl do Haven za tropem ojca, który zupelnym przypadkiem był tam górnikiem? Tylko tak sobie tam trafił i zamieszkał, a fartownie skrywala sie tutaj rodzinna tajemnica

 

Ogólnie mila odskocznia od dlugich gier, ale plot twisty w jedynce były lepsze imho.

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...
On 9/19/2021 at 5:48 PM, _Red_ said:

Skonczylem dzis, calkiem fajne i bardziej zróżnicowane gameplayowo niż poprzednik (dodatkowe minigierki, automaty, w jednym z epizodów odgrywanie real life rolpleja D&D w miasteczku). Końcówka trochę naciągana fabularnie bo albo przegapilem cos, albo to zbyt duży przypadek, ze kluczowe postacie akurat spotkały się w tym miejscu

 

  Reveal hidden contents

Jak rozumiem to Gabe wcale nie ruszyl do Haven za tropem ojca, który zupelnym przypadkiem był tam górnikiem? Tylko tak sobie tam trafił i zamieszkał, a fartownie skrywala sie tutaj rodzinna tajemnica

 

Podobno to nie był przypadek, ale doczytałem w necie. Grając, jakoś podobnie musiałem nie zwrócić uwagi, chyba za wcześnie o tym mowa.

 

12 godzin do calaka z poradnikiem tylko do dozbierania brakujących znajdziek, na szczęście jest wyjątkowo dobry chapter select co do sceny.

 

Mam podobne zdanie jak Red; grało się przyjemnie, historia w porządku, miejscówka miła dla oka, "dobrych" bohaterów chętnie bym sam poznał w realu, calak prosty. Chyba założenie było takie, by jak najbardziej zrobić coś w stylu powszechnie lubianej pierwszej części. Kupię jeszcze pewnie to DLC ze Steph jak będzie w przecenie.

 

Natomiast z racji stosunkowo krótkiego czasu przejścia, powtarzalności lokacji i mimo wszystko imo gorszej fabuły niż wyjątkowo udana jedynka, warto kupić, ale niekoniecznie za pełną cenę.

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...
  • 3 miesiące temu...

Czy nowe Life is Strange to gra bez gameplayu?

 

Grając w gry przeważnie to my, gracze, możemy poczuć się jak ten władca marionetek, który kieruje kimś na ekranie, a czasami wręcz zapomina o tym i staje się jednym ze sterowaną postacią. Nowe LiS było dla mnie przeciwieństwem tego uczucia - to nie ja byłem władcą w tej grze. To ja byłem marionetką, sterowaną przez deweloperów i naciskającą przyciski wtedy kiedy miałem je nacisnąć. Dlaczego? Ponieważ rzadko kiedy miałem uczucie, żebym miał tutaj jakikolwiek wpływ na cokolwiek, pomimo, że gra polega na podejmowaniu wyborów! Te sporadyczne sceny, gdzie musimy wybrać czy zjeść bułkę czy ciastko to jedyne przejawy rozgrywki w tej grze. Kiedykolwiek kamera daje nam wreszcie kontrolę nad postacią jesteśmy sprowadzeni do tej małpy, która ma przenieść zabawkę z punktu A do B. Po drodze często można się zatrzymać i skierować uwagę na jakiś przedmiot, który wywoła u bohaterki jakieś przemyślenia, i to tyle. Nie ma to żadnego znaczenia dla zabawy, a w pogłębianie charakteru postaci tutaj nie wierzę. Apogeum irytacji osiągnąłem w momencie, gdy zakończyła się kolejna cut-scenka (cut-scenki to 90% tej "gry"), a ja zostałem pozostawiony w mieszkaniu z zadaniem znalezienia czapki. Więc chodzę po mieszkaniu jak ten głupek i szukam czapki. Z mieszkania nie mogę wyjść, bo muszę najpierw znaleźć czapkę. W końcu znajduję jakiś kufer o którym nie miałem pojęcia i oto jest poszukiwana przeze mnie czapka! A więc mogę wreszcie wyjść z mieszkania i popchnąć dalej tę fabułę? Nie! Muszę jeszcze znaleźć gęsie pióro do czapki! Więc znów chodzę po mieszkaniu (bo nadal nie mogę z niego wyjść) i szukam tego cholernego pióra, chociaż przekopałam wszystko wcześniej w poszukiwaniu czapki. Już mam ochotę rzucić pada i posłać grę na Allegro, ale mówię sobie "dobra, jeszcze jedna rundka po mieszkaniu". Chodzę więc i chodzę, aż znajduję to parszywe pióro pod szafką. No jasna cholera. Bohaterka okazuje się na tyle kompetentna, że nie potrzebuje już mojej pomocy w założeniu pióra na czapkę, tylko sama to robi w cut-scence. Dlaczego sama nie mogła znaleźć zarówno czapki, jak i pióra? Nie wiem, ale nie dlatego gram w gry wideo, żeby być takim popychadłem. 
 

To coś, co nie jest ani filmem, ani grą. Już lepiej byłoby, gdyby to coś było interaktywnym serialem w stylu Black Mirror: Bandersnatch, gdzie wiadomo przynajmniej, że zabawa polega tylko na podejmowaniu decyzji. Wynudziłem się okrutnie na tej grze, jeżdżąc po torach wyznaczonych przez devów. Pierwszą część LiS wspominam o wiele cieplej. Mam wrażenie, że w tamtej grze było o wiele więcej interakcji i zabawy poza samym podejmowaniem decyzji, bo pozwalały na to moce manipulacji czasem. Tutaj moce nie pozwalają na jakąkolwiek zabawę. Widzimy aury ludzi i wchodzimy w ich świat, ale w tym ich świecie i tak chodzimy po wyznaczonych torach, aż w końcu możemy dokonać wyboru przez który dana osoba poczuje się przez nas lepiej lub gorzej. Idąc po ulicy możemy podejrzeć aurę jakiegoś wybranego przechodnia (nie wszystkich przechodniów, chociaż w miasteczku jest pięć ludzi na krzyż), usłyszeć jego myśli i tyle. Być może ambicje były większe, ale budżet nie pozwolił. Sam uważam się za osobę z dosyć dobrze rozwiniętą empatią i być może dlatego to sympatyzowanie z ludźmi i odgadywanie ich potrzeb w tych wybranych momentach nie robiło na mnie wrażenia, a wręcz nudziło. Czytanie emocji ludzi jest mocą, która jest w posiadaniu każdego z nas, w mniejszym lub większym stopniu. Może gdybym był psychopatą to wtedy gra zrobiłaby na mnie większe wrażenie? "Aha, a więc to są te słynne emocje?".

 

Na koniec oddam temu tworowi odrobinę sprawiedliwości. Po tym jak wreszcie odnalazłem to przeklęte pióro zaczął się najbardziej gameplayowy segment gry, który trwał krótko, ale był przyjemny (może dlatego, że w o wiele większym stopniu przypominał tradycyjną grę). Ostatnie 2 rozdziały historii dokończyłem wiedząc już na co się piszę i popychając gałkę wtedy kiedy mi kazano. Na plus zaliczam zdecydowanie sielankowy i małomiasteczkowy klimat i sympatycznych bohaterów, których twarze są fantastycznie animowane i to pewnie na te animacje poszła większość budżetu. Gra też mimo wszystko skłania do refleksji nad naszymi emocjami i uczuciami skrywanymi za maską. 
 

Kończę moją tyradę. Do gry nie zachęcam, bo chociaż później jakoś poleciało i klimat bywał przyjemny, to w dużej mierze było to dosyć irytujące doświadczenie. 

 

Pióro/10
 

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 1 miesiąc temu...
3 minuty temu, Bigby napisał:

 

Co jest grane, bo u mnie bez problemu, za wyjątkiem przycinki w momencie wczytywania lokacji?

Np. nie mogę ustawić wyższej rozdzielczości niż 1080p. Szukałem i znalazłem rozwiązanie ale niestety nie mogę znaleźć pliku konfiguracyjnego żeby to naprawić. Trzeba przejść z DX12 na DX11, najlepsze jest że jak już uda nam się to zrobić to tracimy wtedy RT, ale to akurat nie problem. Mimo wszystko wygląda to chujowo na TV 4K w 1080p na maksymalnych ustawieniach. Vsync mam wrażenie że nie do końca też redukuje screen tearing, ale mogę się mylić bo już byłem wczoraj trochę podkurwiony.

Odnośnik do komentarza
19 minut temu, messer88 napisał:

RT to tu chyba jest na okularkach bohaterki tylko. 

no też napisałem że chuj w niego :cool:

 

4 minuty temu, Bigby napisał:

 

Też miałem problem z v sync, ale bardziej w formie stutteringu. Pomogło przełączenie FPSów z unlimited na 60.

możliwe że pomyliłem pojęcia, ale najbardziej i tak mnie wkurwia brak możliwości ustawienia wyższej rozdziałki

 

nic może sie przemęczę

Odnośnik do komentarza

Przyznam, że zacząłem grać z jednego powodu. Główna bohaterka jest niesamowicie atrakcyjna. Jest lekko azjatycka i ma wielkie okulary. I słucha muzyki, której w rzeczywistości absolutnie żadna taka kobieta w 2022 roku nie słucha. Widać, że w animację postaci, twarze, dialogi itp. poszło niesamowicie dużo pracy studia. Aż człowiek się zastanawia, na którym etapie nie lepiej będzie po prostu nakręcić te sceny jako film z aktorami.

 

Reszta w sumie meh, głównie śmieszna. Z tych "mocy" wyglądających tak, że jak bohaterka widzi kolesia ze wściekłą twarzą, który na kogoś zamachuje pięścią, to odczuwa "o, odczuwam w nim gniew", to czasem nieźle prychłem. Wielkich emocji jak na ironię nie ma tu za wiele, nawet w porównaniu do poprzedników True Colors to relaksik na zadu'piu, nie za wiele zagrożeń czy faktycznie trudnych wyborów. Może to dobrze, rozwija się subgatunek gier mumblecore stawiających na normalność normalsów (bardzo dobrze wyglądających).

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...