Opublikowano 25 czerwca25 cze Teraz, Enepsignos napisał(a):Screenshoty w magazynie są dobre, za grafiki nie ja odpowiadałem.4 minuty temu, pawelgr5 napisał(a):No ok, miałem na myśli sprite postaci. Nie czepiam sie Ciebie personalnie czy coś. Tego typu błędy ostatecznie mocno widzę a te wydania specjalne oczekuje, że są od specjalistów i wszystko będzie na wysokim poziomie. W porządku, chciałem tylko sprawę rozjaśnić.
Opublikowano 25 czerwca25 cze 4 godziny temu, macGyver napisał(a):(prosząc o źródło takiego słownika w necie; nie doczekałem się)Odesłałem do słownika papierowego. Słowników poprawnej polszczyzny online nie ma, a przynajmniej nie słyszałem o takich.
Opublikowano 25 czerwca25 cze 1 godzinę temu, grzybiarz napisał(a):Ja kiedyś napisałem że jestem „kąsolowiec”, dla beki, bo śmiesznie brzmi, trochę jak kąsać. A mnie jakiś forumowicz poprawił!!! Masakra, co się dzieje z tymi lódźmi.Z tymi "lódźmi" też wyszło zabawnie. Nie edytuj, bo pasuje do początku wypowiedzi ;-)3 godziny temu, Perez napisał(a):Nie jest to walka z wiatrakami, zresztą skąd taki wniosek? Wszystkie takie zgłoszenia trafiają do Marka, który zajmuje się korektą. Ostatnio nawet redakcyjnie więcej porozmawialiśmy o tej całej dyskusji o "bardziej". Natomiast to nie działa tak, o czym wielokrotnie wspominałem, że my od razu od ręki wszystko poprawimy/zmienimy. Na przykład na to, co @Jutrzen zwracał uwagę kilka razy, czyli jakieś anglicyzmy (był bodaj przykład itemków) bierzemy poprawkę, ale nam to nie przeszkadza w wielu przypadkach, gdy ma to sensowny kontekst gamingowy. O "bardziej" to już cała dyskusja była i w wielu przypadkach uważamy, że od zastosowania tej konstrukcji świat się nie zawali. Ja osobiście też przykładam dużą wagę do języka, do tego jak piszemy, ale też wiem, że PSX Extreme ma swój styl, ma wielu autorów, którzy mają swój język i nie chcemy nagle zmieniać tego w stronę pisania w stylu akademickich wypracowań. Oczywiście tu nie chodzi o typowe błędy językowe czy już nie mówię o ortografach - jak są, dajcie znać, nikt tu nie będzie się wykręcał, że "walnąłem ortografa, bo tekst tego wymagał" (chooociaz... ;)).Zgredzi to w dużej mierze wieloletni etatowcy Szmatławca, ze swoimi przyzwyczajeniami, również tymi negatywnymi. Jeśli ktoś się przez ponad ćwierć wieku spóźniał z tekstami, to już dla zasady chyba się nie zmieni, bo i po co? Spóźnienia Hiva, Kalego czy Myszaqa, gdy Bufi i Loki przez nich zawalali noce w redakcji, obrosły już legendami. Dużo starsi, z nowymi problemami własnymi czy swoich bliskich, raczej łatwiej nie mają niż wtedy. Poza tym starego psa nie nauczysz nowych sztuczek. Nie wiem jak jest z tym kilkuletnim narybkiem, ale obstawiam, że Adam (zdrowia!) nawet leżąc w szpitalu byłby bardziej sumienny w terminach od starych koni.W idealnym świecie pewno powinno być jakoś tak:Autor pisze tekst, na wyznaczony pierwszy termin do sprawdzenia.Tekst czyta naczelny i sprawdza go merytorycznie oraz za przystępność, że tak to ujmę. Jak do poprawki, to odsyła autorowi.Autor poprawia, naczelny czyta ponownie i klepnie dalej.Korektor sprawdza orty, przecinki, literówki, kasuje jakieś dziwne powtórzenia (np. "jednak pojawia się jednak") i puszcza do składu. Poprawiania błędów logicznych i redagowania tekstu (co może powstawać przy szybkim skracaniu tekstu pod ilość znaków) na własną rękę nie oczekuję już po nim. Zresztą kiedy?Taki plan to zapewne czysta fikcja, a korektor musi sobie poradzić jakoś. W jakich sytuacjach dokładnie jest stawiany (na już/na wczoraj) - tego czytelnicy nie wiedzą i wiedzieć nie muszą. Stawiam, że w wielu sytuacjach bywało tak, że tekst autora szedł na żywca, co najwyżej szybkim przejrzeniu, a potem już dopiero po druku się wydało. To nie pdf, że można zamienić plik i pasuje.Kacper coś wspominał, że razem z Adamem sobie podrzucali teksty do przejrzenia - bardzo fajny pomysł.Co do angielskich lub zangielszczonych terminów. Nie będę sprawdzał jak to było dawniej, ale na moje oko i pamięć, to kiedyś nie stosowało się takich pojęć jak: lore, loot, lootować, grind, grindowanie itp.itd., a mają one swoje polskie określenia (setting również da się wybronić). Te słówka już zaczynają żyć własnym życiem, bo jak czytam gdzieš, że "całe lore wie", to ... ktoś tu czegoś na pewno nie rozumie. Ich popularność zapewne wynika ze stosowania go w developmencie, więc obecność tego typu określeń w tekstach u Kalego i Miela nie jest zaskakująca, a bywa wręcz natarczywa. O wszelkich youtuberach nie wspomnę, którzy silą się na jakieś nowe słówka, a nie potrafią się przygotować do tego, żeby wymówić prawidłowo imię i nazwisko bohatera, o którym opowiadają np. Hugh Hefner wymawiany przez cały filmik jako "hjudż"; albo Mariah Carey jako "marija". Może ktoś teraz powie, że pieprzę jak stary ramol, ale jak słyszę te wszystkie "skibidi, whomp whomp, simy, sigmy" itd, to czuję, że to już zupełnie nie moja gadka. To były kandydatury do młodzieżowych słów roku, a ja w ogóle nie rozumiałem ani jednego. Kiedyś coś było (i nadal można tak powiedzieć): przypał, siara, obciach. Obecnie jest "krindż". Nigdy go jeszcze nie zastosowałem.W sumie to niepotrzebnie się produkuję.Jak mnie już zdążyłeś nieco poznać, to z wcześniejszego wpisu pewno wychwyciłeś moją sugestię tego, co się wydarzy.
Opublikowano 27 czerwca27 cze No i po lekturze. Podoba mi się stylistyka stron, zwłaszcza te o żółknięciu, i kolorowe kwadraciki na niektórych białych stronach. Aromat top. Natomiast mam drobną uwagę co do wykonania mojego egzemplarza, bo dolna część jest jakby trochę niedoklejona, i wygląda to trochę jakby strony miały wypaść. Teraz trochę ciekawostek ode mnie.Menu Satellaview podobno jest wzięte z anulowanej lub nieukończonej gry, być może z pierwotnej wersji Earthbound. Wsparcie sprzętu zostało nawet wskrzeszone przez zapaleńców.Wystawienie obudowy na promienie UV podczas rozjaśniania powoduje że tworzywo jest bardziej kruche według niektórych. Niby nie trzeba naświetlać żeby wrócił kolor, ale nie próbowałem żadnej z metod.Istniała rewizja układu SuperFX, i nazywała się... SuperFX2. Nie wiem skąd przyszło Cypherowi (o ile podpis pod screenem to jego dzieło) na myśl, że Stunt FX niewiele odstawał od wczesnych ścigałek na Saturna. Przecież ta gra wygląda i chodzi gorzej od Virtua Racing na Mega Drive, a co dopiero od Daytony na Saturna.Super GameBoy podobno powstał z inicjatywy devów, bo testowanie gier na ekranie GB było dość trudne.SNES nie miał oficjalnej kompatybilności wstecznej, ale istniał gadżet o nazwie Super 8/Tri-Star który to umożliwiał. Kilka dni temu widziałem na allegro.W Japonii istniało coś w stylu licencjonowanych flashcartów. Nazywało się Nintento power rewrite, i umożliwiało kopiowanie gier na specjalne, białe carty do SNES i GB. Niedawno jeden taki cart był na allegro.Dziękuję za uwagę.
Opublikowano 27 czerwca27 cze Super 8 to nie tyle adapter co NES-on-a-chip (NOAC) z wyprowadzonym wyjściem audio/wideo. Podczas działania gry są całkowicie emulowane w układzie przystawki. Teoretycznie można by przerobić to na samodzielną konsolę. 😆
Opublikowano piątek o 11:361 dzień Zacząłem lekturę i pierwszy zgrzyt - strona 10 "Ich zespół miał za zadanie wprowadzić Nintendo na polski rynek w czasie, gdy dominował on za sprawą bazarowej kultury Pegasusa i tanich klonów konsol". W sensie, że rynek był zdominowany? Bo z tego zdania wynika, że rynek dominował nad czymś.Strona 11, pierwszy akapit - konkretne zapętlenie się autora w temacie cen. Dosłownie trzy razy podane są te same ceny i wysokość średniej wypłaty. Po co?
Opublikowano piątek o 14:011 dzień Wakacje, urlopy, czy tak wszyscy pochłonięci lekturą? Nie krępujcie się opiszcie co się Wam (nie) podoba ;)
Opublikowano 13 godzin temu13 godz. W dniu 4.07.2025 o 13:36, kazetwu napisał(a):Zacząłem lekturę i pierwszy zgrzyt - strona 10 "Ich zespół miał za zadanie wprowadzić Nintendo na polski rynek w czasie, gdy dominował on za sprawą bazarowej kultury Pegasusa i tanich klonów konsol".W sensie, że rynek był zdominowany? Bo z tego zdania wynika, że rynek dominował nad czymś.Strona 11, pierwszy akapit - konkretne zapętlenie się autora w temacie cen. Dosłownie trzy razy podane są te same ceny i wysokość średniej wypłaty. Po co?Co gorsza: Dżujo też o tym na poprzedniej stronie napisał, operując nieco innymi liczbami.W dniu 4.07.2025 o 16:01, Konsolite napisał(a):Wakacje, urlopy, czy tak wszyscy pochłonięci lekturą?Nie krępujcie się opiszcie co się Wam (nie) podoba ;)Na razie Cię nie dojadę, bo jeszcze nie mam za co ;-)Skoro pytasz, to ja też zapytam (w nawiązaniu do prezentacji autorów): a Ty, Konsolka, gdzie byłeś w 1994? Jeszcze wtedy nie miałeś koszulki z "let's rock"? ;DZaskoczony jestem obecnością w tym gronie Bucza, który wprost napisał, że w ogóle nie miał z tą konsolą chęci zapoznania się (wolał piece). Wyjaśnienie tej zagadki: (jedyna) recka SW, gdzie Bucz zachwala jakość i historyczne znaczenie tego tytułu. Bardzo ciekawe i wiarygodne.O tym, że graficznie ten specjał mnie prawie zabił (a oczy wykańcza na pewno; zatrzymałem się w połowie), to już napisałem na gorąco, bo tła pod tekstami recenzji to zbrodnia i różnego rodzaju przypadki za słonej zupy (strona 31: żółte, pikselowe tło z postaciami, a na nie nałożone postacie. WTF?). Ale wuj, powiedzą niektórzy, że ślepy jestem, więc po co kupuję coś do czytania. "Obrazki se pooglądaj".Jednak to nie tylko to, bo Roman sobie upodobał pikselowe postacie, które wpychał "na pałę", gdzie popadnie. O ile na stronie 5 już przesadził, chociaż ujdzie, jednak po co nawrzucał je do prezentacji autorów w 1994, i to jeszcze w takich formach, miejscach i proporcjach? Nie będę wymieniał kolejnych przykładów, ale wspomnę o dwóch stronach: 89, gdzie po prostu wycięty został Jim ze skrina wyżej; 102, gdzie piksele są wielkości cegieł.Ramki info z jebitnymi paskami to pewno powstały z wielkiej tęsknoty po ich pozbyciu się z makiety numeru regularnego (gdy były doklejane to malutkich skrinów), ale za to czcionka bold+condensed, bo miejsca mało. O żesz ...Strona 13: jest fotka, na której Japończycy coś obserwują? Co? Może na zdjęciu i tak nie widać, ale zostało zakryte "naklejonym" tv-SNES.Na stronie 19 wciśnięty Link z wersji na Philipsa CD-i. Po co, skoro ta Zelda nie wyszła na snesa, a temu faktowi poświęcono pół zdania dwie strony dalej (tam, gdzie Shigeo Maruyama ma obcięte ucho)?Recki i oceniaczka.Gdy ukazała się zajawka przedpremierowa, to podesłałem Perezowi małą sugestię, aby zmienić ilość kolumn na trzy (tak, jak to ma miejsce w tekstach na początku). Obiecał przekazać dalej, ale - jak widać - nie przeszło. Być może już za dużo było tekstów obrobionych, a może chodziło o uratowanie oceniaczki obłożonej kolorowymi prostokącikami; mogę tylko przypuszczać, bo...Kartridż SNES-a ma proporcje 3 do 2 (co można sprawdzić sobie na fotce z wywiadem ze Ścierą). Ten z oceniaczki jest rozciągnięty (68/40). Po co? Użyteczna szerokość strony (na tekst i grafiki) to 18 cm. Gdyby zachować wysokość oceniaczki 4 (jak jest), to szerokość wyszłaby 6, a trzy (kolumny) x 6 to 18 cm. Wystarczyło nie kombinować i samo by wyszło.Ponadto: gdyby zachowano oryginalne etykiety, to wyszłoby tip top, a tak wyszły ... błędy. Oprócz "niezamalowanych" cieni z Demon's Crest na czarnym tle (o czym już ktoś wspomniał wcześniej), wynikły z tego:- byle jak pozycjonowane i poobcinane grafiki z pudełek na kartridże; na stronie 27 jest nawet obraz rozciągnięty do połowy etykiety- (też już zostało wytknięte) pomylony skrin w oceniaczce FF IV z zeldowym; są też grafiki z wersji USA zamiast EURRównież nie powinno się mieszać skrinów pixel perfect (oryginalna rozdzielczość) z tymi w proporcji 4:3, a zwłaszcza w jednej recenzji. To może powodować dezorientację czytelnika (nie zostało to też opisane w technikaliach o SNES-ie).Artykuł o żółknięciu obudowy: naprawdę nie było w internecie zdjęć po renowacji SNES-a (tylko GB)?Tyle na ten moment. Jak na "ślepego", to chyba za dużo się dopatrzyłem.
Opublikowano 8 godzin temu8 godz. Wszelkie wydania specjalne traktuję nieco inaczej niż tradycyjny miesięcznik. Zakładam z góry, że biorą w nich udział sami ochotnicy, pasjonaci o jak najczystszych intencjach. Nikt się tam nie znalazł, bo "mama kazała chodzić na basen i lekcje pianina". To odróżnia wydania specjalne od regularnego miesięcznika, bo czasami mam wrażenie, że tam niektórzy siedzą już z przyzwyczajenia i dają z siebie minimum. Nie będę wytykał palcem kogo nigdy nie widziałem w żadnym Specjalu, ale nie trzeba detektywa, by dojść do własnych wniosków. Tymczasem SNES Extreme jest dziwny w tym sensie, że zapewne 90% autorów (szacunkowo) nie miało okazji grać na SNESie w epoce mu dedykowanej. Większość nadrabiała zaległości dopiero dzięki emulatorom. Doskonale to rozumiem, bo sam tak miałem. W 1994 roku to ja zbierałem naklejki do albumu o Mistrzostwach Świata w USA. Nie śledziłem tego turnieju namiętnie, zapewne z racji dziwnych godzin transmisji meczów, ale to był mój pierwszy World Cup który świadomie kojarzę i w którym oczywiście kibicowałem Brazylijczykom. Chciałem być jak Bebeto, a gdy akurat trzeba było stanąć na bramce (nie byłem gruby, ale nikt tego nie weryfikował), to jak Claudio Taffarel. W wakacje budowaliśmy z kolegami w piaskownicy (i poza nią!) istne metropolie dla resoraków, toczyliśmy pojedynki na kapsle pomiędzy reprezentantami każdego bloku (mecze na wyjeździe i u siebie), na szkolnych dyskotekach leciała Macarena, a w upalne dni chodziliśmy na kąpiele w parkowej fontannie. Nie potrafię nawet powiedzieć czy już miałem Pegasusa, możliwe, że nie. Czy mogę wiec winić dzisiejszych 30. i 40. latków, że wtedy nie doświadczyli SNESa? Czy to cokolwiek redaktorom ujmuje? Niekoniecznie, bo okoliczności i możliwości były jakie były, a do nadrabiania zaległości po latach też trzeba mieć zapał i ikrę. No i wolę jednak autorów ze sprawdzonym piórem, niż ludzi, którzy grali na SNESie w 1994 roku, ale pisać tekstów za bardzo nie potrafią. Na każdy Specjal patrzę więc dość łaskawym okiem, bo to jeszcze większy projekt pasji, niż regularny PE. Tam co miesiąc można obserwować zmiany, progres, regres, wymagać i karcić. Natomiast każdy Specjal to na swój sposób osobny byt. Każdy ma nieco inną redakcję, każdy ma inny pomysł graficzny na siebie i każdy powstaje tak jakby od zera. Przynajmniej do momentu aż skończą się konsole i trzeba będzie lecieć z PS2 Extreme #2, albo PC Extreme #2. Niby można pewne aspekty porównywać, ale w sumie mi się nie chce.Co oczywiście nie znaczy jeszcze, że nie pokuszę się o kilka własnych odczuć i spostrzeżeń po lekturze SNES Extreme.Mam takie prawo, bo kupiłem cztery egzemplarze, standardowo nie wiem po co, lubię myśleć, że w ramach wsparcia inicjatywy i wydawnictwa.Jak zakupione okładki prezentują się na żywo?Oba Chrono Triggery są ładne. Limitka nieco bardziej oryginalna, bo regularna okładka to art, który chyba każdemu się już opatrzył, choć można go określić kultowym. Obie mają też zauważalną pikselozę, jeśli przyjrzeć się bliżej.Nie wiem co mnie tknęło, że do koszyka dorzuciłem cover FF6, skoro nawet nie darzę tej gry sentymentem. Chyba oczarował mnie minimalizm tej okładki. Za to na żywo prezentuje się ona dość dramatycznie. Nieostra, rozmazana, dopiero na odległość wyciągniętej dłoni zaczyna się prezentować jako-tako. Nie pomaga też różnica ostrości między artem i logo gry. Najlepiej z całego grona moich okładek z całą pewnością wypadł Super Metroid. Świetna jakość, kolorystyka i względnie świeży, nieopatrzony art.No dobrze, lecimy do środka. Oprawa? Generalnie dość najtisowa, hehe. Kolorowa, rozpikselowana, czasem nieco kiczowata i zabałaganiona. Nie miałem z nią większych problemów czy zgrzytów, bo często wracam do starych czasopism i jestem uodporniony na tego rodzaju szaty graficzne. Przez cały numer nie miałem żadnego głębszego dramatu z tłami tekstu, nic mnie nie rozpraszało podczas lektury, ani nie męczyło wzroku. Ale to osobiste odczucie i skoro MacGyver powyżej męczył się z niektórymi kompozycjami kolorystycznymi, to ja mu wierzę. Ale czy przehandlowałbym barwność tego Specjala za lepszą czytelność, ale w konsekwencji większą monotonię graficzną niektórych recenzji? Nie. Doczepię się jedynie pewnego braku konsekwencji w doborze grafik. Tutaj Mario z Super Mario 64, tam wspomniany już Link z CD-i i pewnie nieco innych mniejszych wpadek, ale to już taki kosmetyczny detal. Podobnie jak literówki, których zauważyłem może dwie (Donkey Kong Century na stronie 17 i coś tam było w recenzji Street Fightera). Śladowe i pomijalne wpadki.No i nie mogę wyjść z podziwu jaki ten amerykański SNES jest kurwa brzydki. Dobrze, że preferujecie w grafikach europejczyka. Teksty wprowadzające bez większych zarzutów, pięknie nastrajają do dalszej lektury i mięsistych recenzji. Choć o wojnie z Segą to już czytałem tyle razy, że tekst SoQa wywołał u mnie chyba najmniejszy entuzjazm. No i Graba. Dla dobra ogółu i klarowności przekazu musisz przestać ze mną rozmawiać w swoich tekstach do PE czy wydań specjalnych. Bo jak to mawiają na forumku - za chwilę będę zmuszony płacić Ci czynsz, bo najwyraźniej mieszkam w Twojej głowie za darmo. Poza tym mam wrażenie, że w tekście Święty Graal Postępu trochę wychodzą z Ciebie dawne demony i miejscami tekst bywa grząski. Myśli Ci czasami skaczą, w jednym zdaniu wybiegasz do przodu w przyszłość, w kolejnym wracasz do teraźniejszości sprzed dwóch zdań. Mały chaos chronologiczny, treściowo też bywa daleko od przejrzystości i gdyby nie fakt, że burzliwą historię współpracy Nintendo i Sony już dość dobrze znam, to pewnie bym się w treści parę razy zgubił. Keep it simple.Zdjęcia niektórych redaktorów przeurocze. Roger przypomina trochę tego od "trochę się cykam", Butcher chyba trochę wciśnięty na siłę i ostatnia chwilę, bo poza jedną recenzją za bardzo swojej obecności nie zaznaczył w tym Specjalu, nawet nie ma go w stopce redakcyjnej, ale dla tego zdjęcia to pewnie było warto. Reszta chłopaków to takie słodkie dzieciaki - Koso, Mazzi, SoQ, Komodo i wspaniale uradowany Piechota, wożący laskę na bagażniku rowerowym. Urokliwe to wszystko.Wywiad ze Ścierą o tyle wartościowy, że chłop rzeczywiście wtedy miał i grał na SNESie. Został wspomniany Bodek. To chyba ten od portretów psychologicznych kolejnych zgredów? Był taki cykl w PE. A może mi coś pamięć odpierdala. Poza tym Ściera wciąż brzmi jak stary, dobry Ściera - antyfan przebodźcowania i manstreamowego gamingu. Wielu z nas dzisiaj rozumie go znacznie lepiej, niż wtedy gdy rezygnował z PE.Recenzje. Mój ulubiony dział w każdym Specjalu. Największa kapsuła czasu i dawka nostalgii ciasno upchana na kolorowych stronach. Nie zamierzam się rozwijać nad każdą grą z osobna, dyskutować na słusznością czy niesłusznością oceny (czas te gry zweryfikował lepiej niż jakakolwiek opinia i nota), więc tylko kilka luźnych obserwacji.Bardzo podobały mi się recenzje Mazziego w tym numerze. Ładne literacko i silnie nacechowane emocjonalnie. Większość jego tekstów sprawiała, że miałem ochotę dopisać omawianą grę do kupki zaległości, ale powstrzymałem się, bo wiem, że to byłaby decyzja chwili. Pewnie dodam kilka jak ochłonę i przejrzę numer jeszcze raz na spokojnie. Jedyny moment gdy Mazzi mi mocno podpadł, to recenzja Chrono Triggera, gdzie nie gryzie się w palce i dość mocno spoiluje wydarzenia fabularne. Ja wiem, że mowa o grze mającej kilka dekad na karku, ale mam poczucie, że pewne wątki Mazzi poruszał niepotrzebnie, bo recenzja by się obroniła nawet bez nich.Piechota wziął pod swoje skrzydła największych SNESowych tłuściochów (100/100 zagarnął jedynie dla siebie, po czym rozdaje je bez wahania) i standardowo jest to literacka uczta, ale to już znamy z Retrorecenzji w miesięczniku. Lubię te teksty Adama, choć wymagają nieco więcej skupienia na lekturze i wejścia w pewien rytm. Sim City. Nawet bez spoglądania na autora wiedziałbym, że recenzował Ural. Bo skoro w PC Extreme recenzował dwa Sim City, to czy można było oczekiwać tutaj kogoś innego?Doceniam smaczki w postaci recenzji dedykowanych duetowi Schwarzenegger i Stallone, podobnie jak Superman i Spider-Man, zabrakło jedynie Batmana (hmmm... ciekawe dlaczego). Nawet jeśli te gry swoją przeciętną jakością wydają się nie zasługiwać na miejsce w Specjalu, to ich bohaterowie są ikonami epoki.Mega Man X. Okropnie się czyta pierwsze dwa akapity tej recenzji. Nowy, nowe, nowa. No Darek!Animki i Animaniaków dobrze byłoby zamienić miejscami. Ze względu na pierwsze zdanie recenzji Dżuja. Poza tym… nie poznaję Konsolite w recenzji Animków. Z pewnością doszło do pomyłki i błędnego podpisu autora. Jest zbyt radośnie. Rymy, żarciki, padają nawet tak górnolotne słowa jak "kochać". Bez kitu, pomylono podpis, co? Halo?Rozbawiła mnie okładka w recenzji The Lion King. Ktoś się chciał popisać hiszpańskim.Z kolei zaintrygował mnie wątek z recenzji Dragon Balla, gdzie Roger przyznaje, że starsza siostra Piotrka została kluczowym wspomnieniem. Oczekuję rozwinięcia historii, nie wstydź się Roger.Czy recenzja Mortal Kombat 2 była potrzebna? Mam wrażenie, że w każdym Specjalu recenzujemy MK/MK2. Lufia. Cytat: "Opowieść także dzisiaj się broni, więc tym bardziej należy docenić kunszt dawnego scenariusza". A tymczasem w minusach: "fabuła". Dostrzegam nieścisłość, Aysnel?Generalnie przebijanie się przez kolejne recenzje będę najmilej wspominał z lektury. Dużo kapitalnych gier, nieco sentymentalnych ukłonów, garść perełek o których gdzieś słyszałem, ale nigdy nie przeczytałem żadnego im dedykowanego tekstu. Standardowo można dyskutować o doborze tytułów, choć po reakcjach w temacie widzę, że lista gier jest mało kontrowersyjna i większość czytelników chyba zadowolona. Brawo dla wszystkich odpowiedzialnych za recenzje autorów. Było kilka malutkich potknięć (nie do uniknięcia przy tego rodzaju projekcie), ale jest ZAJAWKOWO.Lektura reszty numeru przebiegła mi w smutku, że recenzje się już skończyły.Super FX. Cypher używa sformułowania "Lata świetlne za późno". O ile się orientuję, to lata świetlne są jednostką odległości, nie czasu, więc jeśli się zastanowić, to trochę głupio brzmi.Legalne granie w gry SNES. Wejdę na chwilę w tryb "przypierdolił się bez powodu". Tekst Komoda kończy się wnioskiem, że "istnieje całkiem sporo możliwości, by legalnie nadrabiać gry ze SNESa", tymczasem z treści wynika, że musimy:a) kupić Mini SNESa z 20 grami, ale dzisiaj to wydatek... kilku tysięcy złotych, bo konsolki trzeba szukać u prywatnych sprzedawców.b) kupić Switcha i abonament NSO, co da nam dostęp do emulatora i około 80 gier.c) nie ma trzeciej opcji.Nie nazwę tego szerokim wachlarzem możliwości.Za uroczy smaczek uważam fakt, że tekst o żółknięciu SNESa jako jedyny spośród publicystyki ma pożółknięte tło. Immersja.Czytając recenzje myślałem sobie, że fajnie, gdyby w publicystyce znalazł się tekst o polskich fanowskich tłumaczeniach i... prawie jest. Znalazła się jedna strona z krótkim omówieniem tematu i wyliczanką tytułów, ale mam poczucie, że praca tych ludzi zasługiwała na większą uwagę. Na szczęście wątek angielskich przekładów jest ogarnięty szerzej. A na dobitkę romhacki i homebrew (Xeno Crisis? Intrygujące). Virtual Boy. O! Tutaj muszę przyznać, że chwilami natrafiałem na grudy, jakbym czytał Grabę, hehe. Natknąłem się na kilka mniej płynnych fragmentów tekstu, raz czy dwa zdarzyło mi się nawet na chwilę zgubić wątek i cofnąć się dwa zdania dla klarowności. Teraz tych momentów nie wskażę, bo szczerze mówiąc nie potrafię ich ponownie namierzyć w treści, więc może to kwestia jakiegoś mojego chwilowego rozkojarzenia i nie ma sensu bić na alarm. A może Adam jak Graba - chciał za dobrze?Katalog gier anulowanych. No niby fajne, niektóre przypadki całkiem interesujące nawet, ale jak to mawiają: co było, a nie jest... Nie wybrałem z tej listy żadnej gry, w którą chętnie bym zagrał. Ten Molotov Man xdRelikwie SNESa. Balans treść/grafika mocno zachwiany. W ogóle chyba najgorzej prezentujący się wizualnie tekst.Tyle musi wystarczyć. Tak naprawdę 90% pisma składa się z treści, której nie potrafię nic zarzucić. Żaden z autorów nie szczypał mnie w oczy podczas lektury (Cypher i jego ! weszły na akceptowalne natężenie), a bez sensu też każdego z osobna poklepywać po plecach. Poklepuję więc całe metaforyczne Ciało Redakcyjne, nie tylko po plecach, ale też po tyłku. Dobra robota, przystojniaki.
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.