Skocz do zawartości

co cię cieszy, a co złości?


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Złoszczą mnie  ( delikatnie powiedziane ) osobniki z trocinami zamiast mózgu w multi FPSach ;/

 

Gram sobie luzno w Planetside 2, kampie snajperem na dachu jakiejś bazy , ze mną razem trzech inzynierów. Akcja robi sie ostra, ammo zaczyna sie kończyc , krzycze o wsparcie ..... cisza ... 

Jeden engi sie bawi cos działkiem przeciwpiechotnym ( mimo że akcja na taki dystansie że wieksze szanse na zabicie kogos ma pluciem niż tym badziewiem ) , drugi sie kreci jak pies co mu sie srać chce a nie ma gdzie a trzeci w ogole zasnał chyba ... I latam jak ten jełop , dre morde ( a oni widza specjalny znacznik że ten a ten prosi o ammo ) ale oczywiscie reakcji brak i efekt taki ze musze dymać 100 metrów do bazy bo nie mam czym walczyć ;/ 

Wracać do CODa gimbernia jak kuchwa nie ogarniacie takich podstaw grania w P2 ;/ 

Odnośnik do komentarza

Mnie denerwuje jakiś bug w BF3. Gram sobie na wsparciu ładnie kosząc piechotę przy pomocy PKP okazjonalnie nasłu(pipi)ę eksplozji claymore'ów gdy ktoś próbuje posłać mi magazynek w plecy. W ogóle ładny wynik wyciągam aż tu nagle gra zalicza zwiechę. Nosz k*rwa mać. Żeby to jeszcze było okzajonalnie ale nie. Dziś 3 razy tak mi mecze zakończyło. Pal licho jakby to było na początku ale gdzie tam. 3 trupy do końca i przy respawnie się zawiesza. Najgorzej jak mecz jest na 500 ticketów.

Plus admini na niektórych serwerach. Dostaną tacy strzała w czerep albo kosę i już foch i wyrzucanie z meczu. Dziecinada. Rozumiem jakbym łamał regulamin ale ból dupy o słabszy mecz? C'mon...

Odnośnik do komentarza

Co do Vanquisha, to tak zyskał w moich oczach tylko dzięki zaznaczonemu trofikowi:

 

 

YgwyGT1.png

 

 

Naprawdę, pomijając fakt że jest to jedno z największych wyzwań w historii gier video, to naprawdę te 6 challengy przenosi gameplay w zupełnie inny wymiar. Trzeba korzystać z wielu technik, nawet tych nie uwzględnionych przez grę (sam fakt, że nie da się zaliczyć tych challenge'y bez używania boost rolla, którego gra w żadnym samouczku nie tłumaczy itp, dużo świadczy o tej grze i jej gameplayowym zaawansowaniu). Trzeba zastosować odpowiednie taktyki i mieć dużego skilla. Za to pokochałem tę grę, że jak ginąłem w 4 challengu na ostatnim wavie z 5 romanovami, Crystal Viperem, 6 małymi robotami ninja na bardzo małej przestrzeni, to chciałem w to grać dalej. Za to kocham tę grę, za pominięcie graficznych wodotrysków, fabularnych meandrów czy innych rzeczy kosmetycznych - a skupienie się na gameplayu który jest naprawdę genialny. Za to, że odpalając tę grę grałem w nią, a nie słuchałem ciągle nudzącego bohatera, który na easy idzie i strzela z karabinu w zastępy wrogów (np Metro LL).

Odnośnik do komentarza

Temat na osobny wątek, ale opiszę tutaj, gdyż akurat jest to coś co mnie z jednej strony cieszy/bawi, a z drugiej irytuje. Chodzi o achievementy, tudzież dla niektórych "trofea".

 

Odnoszę się tutaj głównie do samej idei achievementów, aniżeli trudności w ich pozyskiwaniu. Kiedyś mi obojętne, od pewnego czasu traktuję jako ciekawe urozmaicenie rozgrywki, motywujące do wykonywania jakichś zadań pobocznych, przybierania określonego stylu zabawy, tudzież wynagradzającego efektywność itp. Nie mam zwyczaju "calakowania" gier dla zasady, o ile nie jest mi to po drodze, ale z drugiej strony przeglądam zwykle listę, aby wiedzieć co mogę zrobić ciekawego w danym tytule.

 

Od pewnego czasu irytuje mnie jednak, kiedy jakaś ciekawa gra achievementów nie posiada. W sensie, kiedy aż prosi się, by posiadała coś, co na swój sposób "uwieczni" faktyczne osiągnięcie gracza. Zacząłem grać ostatnio ponownie w GTA San Andreas i ile tam jest rzeczy do roboty, to wie chyba każdy. Za czasów PS2 ludzie chwalili się między sobą i po forach, często wklejając zdjęcia TV robione aparatem czy filmy pokazujące np. jakieś zwariowane wyczyny kaskaderskie, zajęte terytoria itp. To samo zresztą tyczy się wielu starych gier polegających np. na punktacjach, rywalizacji, albo odblokowywaniu rzadkich czy unikatowych opcji, pokonywaniu bossów itp. Wtedy się o tym mówiło, a od jakiegoś czasu mamy "dowód" w postaci achievementów na zawsze obecne w naszym profilu danej platformy. Tak to mnie rozpieściło, że czasami brakuje mi motywacji, by sięgnąć po coś, co achievementów nie posiada.

 

Z drugiej strony potem wychodzi słabość psychiki ludzkiej i podświadoma chęć "calakowania", tudzież skupianie się nie na właściwej grze "dla siebie", tylko sztucznego nabijania punkcików celem dowartościowania swego internetowego ego. I zastanawiam się wtedy, czy gram dla siebie, czy dla zasady? Móc się pochwalić wyczynem fajnie, ale z drugiej strony jeśli spędzam naście-dziesiąt-set godzin przy grze bez osiągnięć, to odnoszę wrażenie, że brakuje mi celu, poza zwykłą zabawą. I niby nic w tym złego nie ma - bo przecież o zabawę chodzi. A jednak, jak wracam pamięcią do starszych gier, to fakt, że ograłem je na różne sposoby, przeszedłem wielokrotnie, odblokowałem co się da, zrobiłem opcjonalne zadania, pokonałem trudnych bossów itp. itd. pozostaje tylko w mojej pamięci. W efekcie zastanawiam się, czy aby było warto...?

 

Niby pytanie retoryczne, bo jeśli czerpałem frajdę, to oczywiście, że było warto. Ale działa to też w obie strony, kiedy na przykład achievementy w grze są kompletnie nieprzemyślane. Za przykład niech mi tu posłuży Resident Evil 4, którego na PS2 ograłem chyba 4 razy na różne sposoby + młóciłem Mercenaries mimo tego, że nie potrafiłem w większości przypadków wyciągnąć więcej niż 4 gwiazdki. Kupiłem na premierę re-edycję gry na PC, która miała te same achievementy co konsolowe "HD" i prawdę mówiąc przykro było patrzeć, kiedy 3/4 osiągnięć wpada praktycznie za samo przejście gry. Coś co faktycznie można nazwać osiągnięciem, to raptem zdobycie wszystkich figurek na strzelnicy. Nawet ukończenia gry na Hard nie jestem w stanie zaklasyfikować jako wyczyn. A tymczasem RE4 aż się prosi o jakieś dodatkowe "motywatory", z Mercenaries na czele. Tyle tam jest rzeczy do odblokowania, można pokusić się o speedruny, o zabicie określonych wrogów/bossów określoną bronią itp. Ale nie - raptem garstka achievementów za samo granie. Tam, gdzie dawniej gracz sam sobie wyznaczał cele, teraz cele wyznaczane są za niego i nie zawsze prezentują one jakieś faktyczne wyzwanie. Zastanawiam się po prostu, czy nie przyczynia się to u niektórych do przedwczesnej utraty zainteresowania tytułem - "no bo przecież mam calaka"...?

 

Pewnie majaczę. A najprawdopodobniej czuję po prostu potrzebę jakiegokolwiek usprawiedliwienia marnowania czasu przy gierkach. ;> Achievementy mimo wszystko dają dodatkową satysfakcję i frajdę z zabawy i po prostu chciałoby się w większej ilości tytułów mieć tak łatwy sposób "uwiecznienia" swych wyczynów. Raz jeszcze, ludzka psychika, ale gdy wracam pamięcią do ukończonych gier, to jakoś inaczej patrzę na tytuł, który pokazuje mi dwu lub trzycyfrową liczbę przegranych godzin bez osiągnięć ("tyle czasu zmarnowałem"), a inaczej na podobny tytuł, który przypomina mi także co w danej grze zrobiłem ("czas zmarnowałem, ale się udało...").

 

Ale trudno - tym razem uparłem się, że przejdę wreszcie San Andreas, "dla siebie". Fakt, że zamalowałem wszystkie tagi w Los Santos sobie uwieczniłem na screenie. :P (i tak oszukiwałem, mają mapkę na drugim ekranie ;) ).

 

 

Aha, z innej beczki - cieszy mnie, że wreszcie wróciła mi ochota na granie, właśnie za sprawą San Andreas. Tyle rzeczy do roboty i swobody, a w dodatku świetna pozycja do odpalenia na 10-20min - mogę sobie zrobić misję lub dwie, mogę terytoria pozajmować, podbić statystyki postaci, a mogę po prostu sobie pojeździć przy zachodzie słońca słuchając Radio X lub K-DST, wyłączyć, wrócić później. Jest fajnie.

  • Plusik 7
Odnośnik do komentarza

@Suavek 

 

A mnie w Aczikach irytuje cos zupelnie innego - to że aczivy zastępują dawne bonusy w grach za mega czasy, skonczenie kampani na hard/extreme itp. 

Kiedys za cos takiego dostawałeś jakieś fajne zabawki, joke weapons, dodatkowe postacie - teraz to wszystko jest warte aczika a bonusy masz w płatnym DLC ..... ot choćby Just Cause 2 ( nowy spadochron dla Rico, cluster bomb launcher i pare innych ). 

Odnośnik do komentarza

Po przejeciu przez Defy Media ekipa z Game Trailers poznala znaczenia slowa restrukturyzacja (czytaj wyje.bali z roboty 2/3 zalogi). Szkoda. Ze stara ekipa troche sie zzylem zwlaszcza dzieki ich swietnemu podcastowi Invisible Walls (ktory pod odejsciu Shane'a pikowal) oraz pierwszymi, jakie ja widzialem w necie, video-recenzjami.

 

http://forums.gametrailers.com/viewtopic.php?f=11&t=1369058

Odnośnik do komentarza

No wlasnie mowie o latach 2007-2009 (moze nawet 2010). Sobotni poranek to bylo sniadanie z IW (na poczatku jeszcze jako sama fonia). Swietne mieli tez GT Retrospective, dzieki temu zakochalem sie w Castlevani. Od gdzies 2 lat wszystko powoli siadalo - Shane opuscil IW, pozniej Beer, od tego roku IW zmienilo sie w Thank U for Playing i to juz nie bylo to samo. Ale zawsze bede milo wspominal.

Odnośnik do komentarza

Przeszedłem wreszcie szkołę latania w GTA San Andreas. Ostatni raz czułem taką satysfakcję po ukończeniu ostatniego poziomu Super Hexagon...

 

Niby nic, ale na PS2 zwyczajnie nie dałem rady i przestałem grać. Teraz nie dość, że opanowałem latanie na PC (klawiatura na samolot, klawiatura + mysz na helikopter), to jeszcze zostały mi raptem dwa złote medale do zdobycia.

 

Ale sterowanie samolotem i tak jest karygodne. No ale teraz przynajmniej wreszcie mogę grę ukończyć...

Odnośnik do komentarza

Ale sterowanie samolotem i tak jest karygodne.

 

Wuuuut? Latanie samolotami i szkoła latania to jeden z lepszych elementów gry. A przez ostatni poziom w Super Hexagon masz na myśli hexagonest czy hexagonest hyper mode?

Odnośnik do komentarza

Wuuuut? Latanie samolotami i szkoła latania to jeden z lepszych elementów gry. A przez ostatni poziom w Super Hexagon masz na myśli hexagonest czy hexagonest hyper mode?

Jak masz cztery łapy i niesamowitą podzielność uwagi, to może i najlepszy.

 

Jeszcze za czasów PS2 ograłem Ace Combat 5 na poziomie ACE z rangą S we wszystkich misjach, a na szkole latania San Andreas poległem. Kompletnie nieintuicyjne i nieprzemyślane sterowanie, gdzie każdy ruch wymaga odpowiedniego wyrównania samolotu innymi przyciskami, co by nie zrobić przypadkiem beczki i nie skończyć na ziemi. Przelecenie przez te kółka na PS2 pamiętam było dla mnie niemożliwe i dopiero teraz na PC mi się to udało. W dodatku kamera potrafi zwariować przy większych manewrach.

 

 

Hyper Hexagonest, ostatni, szósty poziom. Teraz przechodzę go bez problemów, ale na bicie rekordów w "końcówce" nie mam już motywacji.

Odnośnik do komentarza

Vsync włączony. Teraz sprawdziłem, to rekord na Hyper Hexagonest mam 76 sekund. Gdyby nie fakt, że trzeba minutę spędzić przed "końcem", to może i bym się bawił w bicie rekordów, ale po "przejściu" gry jakoś już nie mam ochoty.

 

Generalnie kluczem jest zapamiętanie mniej więcej możliwych typów "ścian" w poszczególnych levelach oraz wyczucie przycisków, co by jednym kliknięciem zgrabnie przeskakiwać na sąsiednie segmenty. Właśnie w ostatnim levelu jest to szczególnie istotne.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
Gość Kasias

gametrailers podupadło od momentu kiedy youtube zyskał na znaczeniu. GT kiedyś miało ekskluzywne materiały z gierek i world premiere w GT TV, teraz to w zasadzie tam wrzucali tylko podcasty, recki i trailery z opóźnieniami.

 

Wideo recki wciąż mają najlepsze.

Odnośnik do komentarza

Gram po raz drugi w "zresetowaną" Castlevanie i jest bardzo przyjemnie: ładna grafika, muzyka, ciekawe zagadki. Gra jest z wszystkimi DLC, a w dodatku spolszczona.

Złości mnie (no, może nie tak bardzo), brak nowego Soul Reavera. Teraz w dobie resetów serii, QTE, cinematic experience, musiałaby to być bardzo klimatyczna i widowiskowa giera.

Edytowane przez grzybiarz
Odnośnik do komentarza

złości mnie, że jeszcze nie zrobili system shocka 3

Złości? Przecież w dzisiejszych czasach dostałbyś grę kompletnie pozbawioną elementów, które uczyniły poprzednie odsłony unikatowymi. Zresztą, uproszczenie można było już zaobserwować na przykładzie Bioshocków, które może i oddawały specyficzną atmosferę SS (poza Infinite), ale z pewnością nie RPGowy i survivalowy gameplay. Jak więc myślisz wyglądałby w dzisiejszych czasach System Shock 3? Serio uważasz, że ludzie wysiedzieliby przy kilkunastogodzinnym survival horrorze z elementami RPG i stertą micromanagingu związanego z rozwojem postaci i konserwacją ekwipunku?

 

Chociaż, pół biedy uproszczone, bo równie dobrze w dzisiejszych czasach mogłaby to być gra mobile...

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
Gość ragus

Cieszy mnie Persona 4 Golden. Czegoś takiego było mi trzeba - odskoczni od gatunków, które katuję na codzień. Gram z wypiekami na gębie, a to dopiero siódma z kilkudziesięciu godzin. Warto było kupić ponownie tego szrota dla tej jednej gry.

 

Zawsze czytając opinie wynoszące P4 na piedestał, zastanawiałem się o co wam chodziło. Wygląda jak każde inne jrpg, tyle że ze stylistyką mocno zajeżdżającą tanim anime. A tu proszę, jak zaskoczyło to już nie potrafi puścić. Genialna szpila. Czuję się trochę jak po wybudzeniu ze śpiączki patrząc na te wszystkie jrpgi od Atlusa, bo przed P4 był to dla mnie teren zupełnie nieznany. Chyba będę miał w co grać. Tylko jeszcze wypadałoby przejść najpierw te kilkanaście gier z półki.

Edytowane przez ragus
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...