Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Zdecydowanie warto(polecam edycje reżyserska).Wersja na ps3 była mocno niedo(pipi)ana(brak trawy,krwi,gorsza plynnosc,pancerne auta ktore sie nie gniota,slabsza destrukcja otoczenia,mniej sztynksu zalega na ulicy,plaszcze chyba sie nie ruszaja zgodnie z fizyka?? i cos pewnie by sie jeszcze znalazło.Ogolnie jedna z gorszych multiplatform na ps3,a mityczny brak trawy to najmniejszy problem.

Odnośnik do komentarza

Spec Ops: The Line gdyby nie JawneSny, to pewnie nigdy nie zagrałbym w tę grę. Na forumku ogólne narzekanie na model strzelania, nudę, itp. Jednak śledziłem oferty i ostatnio nadarzyła się niezła okazja. Za kilkanaście plnów dorwałem normalną strzelaninę z idealnie dopasowaną ścieżką dźwiękową, świeżą lokalizacją akcji oraz niezłą zniszczalnością środowiska z trzeciej osoby. Gra bardzo przypomina Army of Two. W sumie takie uczucie trwało do połowy gry. Widzimy, bowiem wtedy, że kapitan Walter, wysłany wraz z dwoma żołnierzami do Dunaju, aby sprawdzić stan 33 Dywizji, mającej przeprowadzić ewakuację cywili, jest w pewnym sensie jednym z tych amerykańskich bohaterów. Łatwo wczuć się w jego skórę, bo strzelamy i chodzimy niczym Marcus Fenix bez narzekania czy zająknięcia. Jednak w połowie sprawa się komplikuje. Atak na wrogie jednostki, za pomocą moździerza, kończy się inaczej niż powinien. Można sobie wmówić, że to nie nasza wina, że po prostu nie zauważyliśmy tych 47 cywilów, którzy przebywali w obozie. Ale te wydarzenie będzie się ciągnęło i wpływało na dalszą historię. Mamy na nią w minimalny sposób wpływ. Wybory nie są łatwe jak w ME, bardziej przypominają The Walking Dead i taki sam wpływ (czyli praktycznie żaden) na zakończenie gry mają. Tak samo jak w WD tutaj będziemy przeżywać kolejne potyczki bohaterów. Jednak od tego momentu, odizolowałem się od Walkera. Kapitan zaczął iść do celu po trupach, byleby dorwać Konrada, dowódcę 33., bo przecież to on jest odpowiedzialny za wszelkie zło w mieście. Drużyna zaczyna się sypać, a demony wojny wychodzą na wierzch.

 

Nawet przy dogłębnej analizie i wytknięciu pewnych głupstw oraz efekciarskich motywów, nie zmienia się jedno: gra zadaje ciekawe pytania, na które możemy odpowiedzieć albo patrzyć tylko na feeling broni i ile mamy do dyspozycji snajperek.

 

Ta piosenka długo będzie mi siedziała w głowie

http://www.youtube.com/watch?v=JvAfBuZtBGk

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Ja ze swojej strony o Mafii powiem tyle, że jest naprawdę dobrze zoptymalizowana i ma niewielkie wymagania, więc każdy, kto ma nawet kilkuletniego kompa niech podpina pada i sprawdza tam. No chyba, że serio nie tyka nic na PC.

 

Sama gra to bardzo przyjemny tytuł, ze świetnym klimatem (początek w zimie : rewelka) i fabułą.

Odnośnik do komentarza

 

Sama gra to bardzo przyjemny tytuł, ze świetnym klimatem (początek w zimie : rewelka) i fabułą.

+ wg mnie najlepszy model jazdy w grach (prócz wyścigowych oczywiście)

 

Potwierdzone info,w dodatku można wybrać między modelelem zrecznosciowym,a "symulacyjnym" i oba sprawdzaja sie swietnie(deszcz,śnieg ma wpływ na jazde).

Odnośnik do komentarza

Metrico

 

Indie gierka z fajnym pomysłem, ale bardzo kiepsko zrealizowanym. Interesujące patenty, fajne wykorzystanie właściwości Vity, ale biorąc pod uwagę kiepskie wykonanie całości, częściej się irytowałem niż czerpałem z tego tytułu przyjemność. Ewenementem dla mnie było to, że po ukończeniu gry, nie wpadło mi absolutnie żadne trofeum! Źle się z tym czułem i wbiłem kilka już po przejściu, ale to dość dziwna praktyka ... 

 

Koniec końców, ze średnią grafiką, CIĄGŁYM CHRUPANIEM (częste loadingi i gra po prostu się ścinała...), momentami irytującym OSTem, słabą realizacją DOBRYCH pomysłów, Metrico oceniam na...

 

4/10

 

 

Proteus

 

Muszę coś mówić... ? Totalnie nie rozumiem tej "gry". To już nawet ja kilka godzin w Unity bądź GameMaker:Studio stworze coś lepszego ... 

 

2/10 - 1 za przyjemny ost,  1 za płynny cykl dnia i nocy i pory roku.

Edytowane przez Rayos
Odnośnik do komentarza

Killzone: SF. Na początku co się rzuca w oczy to na pewno wypasiona grafika z ostrymi i baardzo szczegółowymi teksturami i super efektami świetlnymi, nie wspominając już o miliardach poligonów przewijających się przez ekran :)

O dziwno single player wciągnął mnie na tyle, że zabieram się za niego drugi raz "liżąc ściany" i na spokojnie podziwiać piękno tego dopracowanego next genowego świata.

Fabuła gupy nie urywa ale ważne, że misje są w miarę urozmaicone i ciekawe.

Fajnym patentem jest OWL, dron wspierający.

Dodatkowo multiplayer z którego czerpię mnóstwo radości i satysfakcji.

Wcześniej ograłem poprzednie części na ps3 i bardzo mi ten świat odpowiada.

Odnośnik do komentarza

Donkey Kong Country: Tropical Freeze (WiiU)

 

Po 4 latach przerwy, Rare wraca do gry z sequelem najlepszej platformówki 2D siódmej generacji konsol. Tym razem spokój na wyspie szympansa został zakłócony przez najazd nieproszonych gości z Arktyki, którymi dowodzi duży zły mors. Wygonili Donkeya razem z ekipą z ich własnej wyspy, no a tak nie może być. Donkey Kong musi coś tym zrobić, najlepiej to, na czym zna się najlepiej – na skakaniu po platformach i zabijaniu bossów.

 

Więcej, ładniej i z lepszymi bossami. Takie hasła przyświecały chyba ludziom z Retro Studios. Tak jak w pierwszej części, poziomy skonstruowane są po mistrzowsku. Absolutny top, jeżeli chodzi o platformówki 2D. To jest taki level design, że gdyby na Wyższej Szkole Robienia Hałasu wykładano przedmiot „Metodyka platformówek”, to studenciaki oglądałyby slajdy w Power Pointcie z Donkey Konga. Poziom są wymagające, bardzo zróżnicowane, wiecznie coś się na nich dzieje, zarówno na pierwszym, drugim, a nawet trzecim planie. Świat w grze żyje i nie ma tutaj mowy o wrażeniu sterylności.

 

Poziom trudności jest idealny. Zawsze byłem zdania, że platformówki powinny być trudne, a przynajmniej wybijające się powyżej poziom trudności rynku gier. No i tutaj tak jest. Jest średnio trudno, a czasami po prostu trudno. Zgonów miałem od cholery, ale zawsze były to zgony z mojej winy. Szybka pauza, szybko rzucona (pipi) pod nosem i można wracać do gry, bo przecież tym razem mi się uda. A jak nie tym razem, to kolejnym. Satysfakcja, tak czy inaczej, będzie ogromna. To samo z bossami – walki są długie, naszpicowane wieloma schematami zachowania, testują naszą spostrzegawczość, refleks i cierpliwość. Każdy boss jest inny, każdy spowoduje, że zapłaczesz, ale trzeba być twardym.

 

Gra jest bardzo ładna. Już pierwsza część na Wii  pokazała pazur, tyle, że była powstrzymywana przez niską rozdzielczość. Jako że HD nawiedziło również Nintendo, więc tym razem gra jest ostra, dodano trochę bajerów graficznych, a futro małpiszona wygląda jak prawdziwe. Kolory są soczyste, gra sprawia wrażenie bardzo plastycznej i świetnie się na nią patrzy, zwłaszcza, że TF chodzi w betonowych 60 klatkach.

 

Wychwalając tę grę, nie mogę zapomnieć o muzyce. O jezu, jeszcze lepsza niż w jedynce. Jazz, rock, ambient pod wodą, czego tu nie ma. Zresztą wystarczy posłuchać

 

(najlepsza, od 1:25 mam wzwód)

 

 

 

Wady? Ja nie widzę. Ktoś powie, że TF to zbyt bezpieczny sequel, „no bo to to samo po raz drugi”. Jeżeli sequel najlepszej platformówki siódmej generacji, który wychodzi po 4(!) latach, nic nie psuje, a tylko doszlifowuje wady jedynki, czyli potyczki z bossami, jest ujmą, no to ja nie wiem. Dla mnie takie kotlety mogą wychodzić co 4 lata, płakać nie będę. Solidny kandydat do gry roku.

 

Zerknąłem też na opinie wielce szanownych redaktorów w poszukiwaniu tych wad. Powtarzały się te  oto 3 myśli:

-surowe checkpointy przy walkach z bossami

-nic, czego nie widzieliśmy w 1 części

-momentami frustrujące elementy platformowe

 

Ad. 1. Grać to trzeba umieć. Mazgaje je,bane, głupie pokolenie „Press A to Awesome”

Ad. 2, Mimo wszystko, całkiem dużo widzicie moi kochani. Cudowny platformer dostaje sequela z nowymi planszami i bossami, straszne. Przecież rynek jest teraz wypchany po brzegi takimi wysokobudżetowymi platformerami co nie.

Ad. 3. Grać to trzeba umieć.

 

Ocena końcowa:

 

peeled-banana.jpg/10

 

 

 

Można ograć w plusie.

Odnośnik do komentarza

W porównaniu do SNES-owych odsłon TF i tak jest prosty. Dopiero przy piątej i szóstej wyspie pojawiał się u mnie czasami lekki wkurw. Jak tak sobie teraz przypominam typa z Kotaku, którzy przy drugiej wyspie nie mógł przejść levelu z wagonikiem i zaczął coś sapać o "przestarzałym designie", to myślę, że przy wcześniejszych częściach doznałby chyba załamania nerwowego.

Odnośnik do komentarza

Kapitan zaczął iść do celu po trupach, byleby dorwać Konrada, dowódcę 33., bo przecież to on jest odpowiedzialny za wszelkie zło w mieście. Drużyna zaczyna się sypać, a demony wojny wychodzą na wierzch. Nawet przy dogłębnej analizie i wytknięciu pewnych głupstw oraz efekciarskich motywów, nie zmienia się jedno: gra zadaje ciekawe pytania, na które możemy odpowiedzieć albo patrzyć tylko na feeling broni i ile mamy do dyspozycji snajperek.

 

Ciekawostka dropsa:

Fabuła SO to wariacja n.t. Czas Apokalipsy Francisa Coppoli, która z kolei opiera się na książce Heart Of The Darkness Josepha Condrada. Polecam każdemu dla którego film wojenny, to nie tylko heroic pif paf. Koniecznie w wersji reżyserskiej.Obok Full Metal Jacket, chyba najlepszy dramat wojenny. 

 

czas_apokalipsy.jpg

Odnośnik do komentarza
Gość Orzeszek

Ryse: son of rome. śliczna wizualnie gra, reszta słabiutko, jak na tytuł startowy tak wygląda jestem ciekaw co będzie pod koniec generacji. typowy średniak, tylko z doyebaną grafiką z "pierwszej półki" 6/10.

 

Minecraft XBONE edition. <unika rzucanych klapków, botków, butelek, pomidorów> kalka wersji z x360, nie odczułem różnicy (poza chyba większym światem do wygenerowania) co mnie zdziwiło, są "3 paczki" wygenerowanych światów, halo. skyrim i mass effect no i ożesz ja pyerdole! odwzorowali CAŁY SKYRIM W SKALI 1 do 1! wszystkie domki miasta zamki lokacje npc też! ale ktoś musiał czasu poświęcić by to odwzorować.

minecraft albo sie lubi albo nienawidzi, jest tym w swoim gatunku czym world of warcraft dla gier mmo, z racji ze lubie pograc w kwadratowe klocki daje 8/10, mozna w łatwy sposób skakać między znajomymi i ich grami  pomagając im grze.

jestem jedynym z 64 znajomych na liście co w to gra u siebie :teehee:

 

Dance central spotlight

kinect fajnie zbiera ruchy, jest precyzyjny (gesty dłoni zczytuje) co boli to brak na dzień dobry wyboru poziomu trudności (trzeba go odblokowac) no i piosenki 90% utworów jest nie dla mnie :/ na plus kompatybilnośc z dlckami wykupionymi z poprzednich części (całe dwie piosenki dostepne na tą chwile :P) dobra cena kolo 36 zł więc za tą cene mozna sie szarpnać. no i jeszcze minus za brak ogarnięcia 4 osób, maksymalnie można grać w 2 osoby (nawet zamiany w polowie utworu nie działają bo kinect ogarnia kto wchodzi i zmienia profil gracza :P) tak czy siak najlepsza gra taneczna na rynku, just dance przeokrutnie ssie. 8/10

Odnośnik do komentarza

The Swapper

 

Ograłem grę po roku czasu, drugi raz na Vicie i dla mnie, jest to najlepsza gra niezależna na konsolach Sony, w kategorii gier "logicznych". Genialna oprawa audio - wizualna. Gliniany styl jest fantastyczny, bardzo mocno to odróżnia grę od innych łamigłówek platformowych. Wszyscy ci, co narzekają na coraz mocniejsze wzorowane się na fotorealizmie, zamiast własnych stylów graficznych, będą wniebowzięci. Zagadki logiczne. Generalnie gra ma prostą w miarę mechanikę, gdzie posiadamy urządzonko do stworzenia maksymalnie 4 klonów( przy czym trzeba się liczyć z tym, że każdy ruch głównego gracza porusza też wszystkie stworzone klony) z możliwością przełączeniu się na inny klon, to zagadki zdają się łatwe i do opanowania w max 10 minut. Brak tu konsekwentnego wzrostu poziomu łamigłówek z postępem w grze. Najtrudniejsze, są w połowie gry, końcowe są na 3 minuty. Eksploracja, jako taka jest ale znaleźć można głównie informacje o sytuacji na statku. A warto je zbierać, bo gra ma kapitalny scenariusz i fantastycznie przedstawionych "obcych". Najmocniejszy punkt w grze. Do tego dochodzą te filozoficzne "kamienie". Scenariusz z Mass Effecta nie ma startu do tego. Z chęcią zobaczyłbym tą grę jako film, czy produkcję AAA, bo potencjał ma ogromny. Jest też i voice - acting. Nie byle jaki, bo grany z uczuciem i zaangażowaniem.

Ci co lubią gry, w których często trzeba stanąć i pomyśleć, co zrobić aby przejść dalej, powinni być zadowoleni, chociaż Fez to nie jest. Ale gra nie jest też tak męcząca, jakby się mogło wydawać.

Edytowane przez Majin Buu
Odnośnik do komentarza

Destiny.

 

Pragnę napisać tutaj tylko po to, by przestrzec wszystkich Januszków gamingu przed zakupem Destiny w celach stricte singlowych. Janusze, w Destiny fabuła praktycznie nie istnieje, zapomnijcie o jakiś mega skryptach, jak z Waszego ulubionego CoD. Fabułka jest 6/10 max. Natomiast PvP i PvE z ziomeczkami to cud, miód i orzeszki. Dokonujcie świadomego wyboru, bo potem będzie rozczarowanko jak na metacritic :)

Edytowane przez Kalinho_PL
Odnośnik do komentarza

SPOILERY Z GIERKI ELEKTRONICZNEJ DARK SOULS 2, DROBNE ALE JEDNAK, UWAŻAJ, UWAGA, SPOILERY.

 

 

Dark Souls II

 

MOŻNA NOSIĆ DRABINĘ, MOŻNA NOSIĆ WIELE DRABIN, MOŻNA SPUSZCZAĆ NAWET DRABINY NA DÓŁ.

 

10/10 KLAPY APPROVED!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

 

 

 

 

Ok, na poważnie:

 

Dark Souls II

 

Bodajże pod koniec 2012 rok From Software ogłosiło, że Dark Souls 2 powstaje. Studio to robiło podobne gry przez dwie dekady, ale jak wiadomo dopiero gdy reżyserem stał Miyazaki From przebiło się do świadomości ogółu graczy jak coś więcej niż "kolesie od Armored Core". Pewnie powiecie, że używam tych określeń na wyrost, ale ja twierdzę, że Demon's Souls jest trójwymiarową Castlevanią, a Dark Souls trójwymiarową metroidvanią XXI wieku. Fani obie gierki kochają, janusze gamingu nie grali.

 

No i mamy ten 2012 rok. Dark Souls jest cholernie popularne, głównie za sprawą "horrendalnie wysokiego poziomu trudności", youtuberzy którzy nie za bardzo wiedzą o co życiu chodzi w taki sposób stają się pionkami viral marketingu i ludzie grają w Dark Souls bo jest, podobno, trudne, Pewdiepie robi filmik w którym pokazuje, że jego włosy są zmierzwione po graniu w Dark Souls i 356 milionów jego subskrybentów chce albo oglądać Dark Souls albo w niego grać. Bo jest, tak ludzie przynajmniej mówią, trudne.

 

No i mamy ten 2012 rok, Miyazaki siedzi i czyta komiksy z Van Helsingiem, a akcjonariusze From Software siedzą na konferencji i dyskutują w jaki sposób zarobić pieniądze jeszcze przed wydaniem gierki Miyazakiego. Przychodzi typ z laptopem, pokazuje stream na twitchu gdzie grający krzyczy i zachwyca się jakie to jest trudne, pokazuje memy o umieraniu w tomb of giants, nie pokazuje dyskusji o lore, ani o designie bossów czy lokacji.

 

No i mamy ten 2014 rok, mate5 wydaje 200zł na grę ze swojej, powiedzmy, ulubionej serii i zaczyna grać.

 

Już o samej grze. Jak pewnie trochę osób się domyśla, Dark Souls 2 mnie zaje.biście rozczarowało. To MOGŁY być kolejne świetne Soulsy a wyszedł tytuł, który ma tak wiele wad, że jednak nie zdecydowałem się zagrać w ng+. Miałem zamiar napisać ten wpis we "właśnie ukończyłem" dopiero po ng+, albo nawet po trzecim przejściu, ale po prostu szkoda mi czasu na Dark Souls 2.

 

Zacznę od tego co mi się podobało, żeby potem już bez przeszkód przedstawić wam mój ból du.py. Design mobków i bossów znowu jest na bardzo wysokim poziomie, ale przez "design" rozumiem tutaj tylko ich wygląd, bo walki z bossami w tej części kuleją (o tym później). Podczas walki z "Balrogiem" czułem się jak bohater filmu high fantasy z lat '80, wizualnie robi wrażenie; Rotten i pewna żaba też po prostu "robią" swoim wyglądem, animacją i lore za nimi stojącym. Podobne zdanie mam odnośnie estetycznej strony ekwipunku w grze, przez większość gry chodziłem w pelerynce którą dostajemy na samym początku gry, dlaczego? FASHION SOULS. Fashion souls w tej części jest piękne jak nigdy (może nawet najlepsze?). Pelerynki, szmaty, chusty powiewają na wietrze; no wystarczy założyć grave warden's robe, prisoner's hood, do tego jakaś katana i możemy pokazywać phantomom jaki mamy wysmakowany gust. Wizualnie podobają mi się również lokacje, miejsce z trailera z mostem każdy widział i wiele innych lokacji trzyma podobny poziom.

 

W Dark Souls 2 wracają NPCs z ich dialogami pełnymi wrogości / szaleństwa / poddania się. Kilka opcjonalnych "questów" jest dość oryginalnych, szczególnie ten od wojownika z dawnych czasów, z którego głową możemy rozmawiać w jednej z lokacji.

 

Pora na najlepszą (jedyną?) zmianę na plus względem poprzedników. Dual wielding. Wreszcie wyekwipowanie broni w obie ręce się opłaca. Do tego dochodzi powerstance, gdy gracz używa dwóch podobnych broni zarówno w prawej jak i lewej ręce oraz spełnia 150% wymagań statsowych do używaniu tej broni to przytrzymanie trójkąta wprowadza w powerstance; postawę która pozwala na całkiem silne i ładne combosy z użyciem obu broni jednocześnie.

 

Dlaczego mimo to Dark Souls II ssie po same kule napiszę poniżej, w punktach.

 

1) Świat gry

 

Lordran było jednym, wielkim, scalonym światem. Poszczególne lokacje były połączone często kilkoma drogami. Jak przemierzało się kolejne lokacje, to było się w stanie odczuć, że to autentyczne miejsca. W Dark Souls 2 mamy "świat" składający się w zasadzie z niepowiązanych ze sobą lokacji, zlepionych ze sobą za pomocą stref buforowych służących do załadowania następnej lokacji. Widzisz wieżę w oddali? Przejdź przez korytarz i bum, jesteś pod tą wieżą. Zabawni kolesie od lore na reddicie już usprawiedliwiają lenistwo developera, tym, że to jest taka wizja, że time and space is distorted. Je.bać ich, nie umieli po prostu dorównać Lordran.

 

2) Level design

 

Pamiętacie Painted World? New Londo Ruins? Blighttown? Depths? Pamiętacie każdą lokację z pierwszego Dark Souls? Każda z nich była niezwykle zaprojektowana nie tylko horyzontalnie, ale też wertykalnie. Mała przestrzeń była istnym labiryntem z masą skrótów, opcjonalnych dróg, poziomów. W Dark Souls II są korytarze.

 

3) Typ poziomu trudności

 

Jak już mówiłem Dark Souls 2 miało być trudne i w zasadzie momentami jest. Tylko że dwóch nowych reżyserów zapomniało, że w poprzednich częściach trudność byłą drogą, a nie celem. W pierwszym Dark Souls trudność i "niedostępność" była sposobem na zapewnienie graczowi większej satysfakcji z pokonania kolejnej przeszkody, dawała radość przy odkrywaniu każdej kolejnej lokacji i świadomości że znowu napotkamy coś niesamowitego. W Dark Souls 2 są trudne momenty, po trudnych momentach boss, potem korytarz, potem znowu trudny moment i tak to się ciągnie w nieskończoność bo gra w zasadzie nie wie kiedy ma się skończyć (no serio przez całą grę myślałem kilka razy, że to już jest to, tu będzie ostatni boss). To nie jest nic złego powiecie, przecież na tym gry polegają. No ale do jasnej cholery poziom trudności w tej grze jest źle zaprojektowany.

 

Mechanika i sterowanie zarówno w Dark Souls 1 jak i 2 jest zorientowana na walkę z jednym przeciwnikiem, jeśli w pierwszej części gracz był otoczony przez wielu przeciwników to była to tylko jego wina. Podczas produkcji drugiej części twórcy projektowali Shrine of Amana i pomyśleli , Dark Souls ma być trudne, tak? To doje.bmy ograniczenie ruchów przez wodę, przepaście, spamujących magów, pakerów z milionowym poise. Chu,j że lokacja jest tak po prawdzie zbiorem trzech czy czterech korytarzy, ważne że dark_mastah_12 na youtube zgarnie łapki w górę bo się wydrze do mikrofonu "It's impossible, ahahaahaa". Takich momentów w DS2 jest sporo.

 

4) Zje.bani bossowie

 

W Dark Souls 2 mamy dwa typy bossów, pojedynczych oraz gank squady. Ci pierwsi są zwykle banalni do pokonania, bo twórcy nie umieli stworzyć wymagającej walki z jednym przeciwnikiem, ci drudzy są trudni tylko dlatego że jest więcej niż jeden przeciwników. po kilkudziesięciu godzinach gry i kolejnym napotkanym bossie składającym się z więcej niż jednego przeciwnika zacząłem przypuszczać, że nowi reżyserzy byli fanami forest covenantu z jedynki i chcieli przenieść "forest gank squad experience" do single'a w dwójce.

 

 

5) Beznadziejny nowy system durability

 

6) Rozbicie endurance na trzy statystyki, rolle i agility

 

Zaczynając rozgrywkę dostajemy upośledzone sterowanie aż nie dobijemy statystyk do poziomu który choć trochę odpowiada wyjściowym wartościom liczbowym dotyczących np. ilości "nieśmiertelnych klatek" przy rollu z pierwszego Dark Souls. W DSII nie ma fast rolla, po prostu. Nie ważne ile będziemy mieli agility, to i tak nie będziemy mieli do dyspozycji precyzyjnego sterowania z DeS czy DaS1. Poruszanie postacią jest na dodatek ociężałe, ciężko to wyjaśnić, ale myślę że ludzie którzy grali wcześniej w DS1 i zagrali w DS2 wiedzą o co mi chodzi. To wszystko by tak nie przeszkadzało gdyby nie to, że hitboxy są niedopracowane. Często, nie tylko w pvp, hp leci mi w dół mimo że według tego co widzę na ekranie nie powinien dostać. Co więcej, zdarzają się "lagi" w offline'owej rozgrywce...

 

7) Poise

 

W dwójce posiadanie lekkiego, słabego pancerza nie ma już takie znaczenia bo jak już wspomniałem, w tej grze i tak nie ma fast rolla, posiadanie ciężkiego pancerza nie ma sensu bo wysoki poise nie daje żadnej przewagi nad mobkami, i tak stunuje gracza byle uderzenie. Niektóre mobki z kolei mają nieskończone poise i choć będziemy ich napie.r.dalać przez godzinę, to nie zadamy im stuna.

 

8 ) Multiplayer

 

Fajnie się grało po sieci w Dark Souls, w dwójce dostajemy parodię systemu z jedynki. SL nie ma już znaczenia, liczy się Soul Memory. Nie chce mi się tłumaczyć dlaczego jest to beznadziejne rozwiązanie. Zresztą nawet gdyby nie to, to pvp i tak jest zepsute przez hitboxy, hexy czy lagi.

 

9) Długie przerwy między liniami dialogowymi

 

Niby drobiazg, ale w znaczącym stopniu odbiera przyjemność z słuchania kwestii postaci.

 

 

Mój największy problem z tą grą jest taki, że to dalej jest... dobra gra. Spędziłem w Drangleic 70 godzin i choć nie zamierzam już tam wracać, to relatywnie pozytywnie będę wspominał tę grę. Mam nadzieję, że Bloodborne tak nie zawiedzie.

 

 

 

6/10

 

 

 

Obiecuję, że już nic więcej nie napiszę o tej grze na forum.

Odnośnik do komentarza

Walking Dead : Season 2 : nie jest to poziom emocji i wrażeń (bo o gameplay'u w seriach TT nie ma co nawet wspominać) co sezon pierwszy, ale nadal mamy do czynienia z wciągającą historią. Wolf Among Us zostaje na samym końcu stawki. Normalnie tematyka zombie mnie mierzi, ale, jak wiadomo, w tej serii rozchodzi się głównie o relacje międzyludzkie, dialogi itd. Ekipa, którą poznajemy na przestrzeni odcinków jest niestety wyraźnie słabsza niż w poprzednim sezonie, ciężko się z nimi "zżyć" czy nawet sympatyzować (losy osób takich, jak Rebecca, Luke, Alvin, w sumie to większości ekipy, mi zwisajały, na dodatek

giną hurtowo).

W momentach "ciężkich" wyborów nie miałem zbyt dużych dylematów, zależało mi głównie na

przeżyciu Kenny'ego.

Za to po stronie "złych" pojawia się całkiem interesujący typ.

Powtarzają się tu oczywiście standardowe dla gier TT schematy fabularne, ale nie uznaję tego za minus, ot serialowa specyfika tytułu. Chętnie sprawdzę kolejny sezon, oczywiście kiedy dostępne będą już wszystkie epizody. Z wkurzających rzeczy : nie znoszę, jak gra nie oferuje przerywania scenek/dialogów, zdarzają się różne sytuacje, kiedy chcę/muszę powtórzyć dany fragment gry, i strasznie się to rozwleka. Ogólnie fanom polecam, ludzie nie znający S01 nie mają tu czego szukać, proponuję nadrobić zaległości.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...