
Treść opublikowana przez Mendrek
-
PlayStation 5 - komentarze i inne rozmowy
Problem jest, że na Sony ciąży ogromna presja. Jak utrzymać tak wielki sukces, a co dopiero go powtórzyć? To może wprawiać w pewien paraliż decyzyjny. Wczorajsza konferencja wyglądała tak, jakby nie miała w ogóle być pokazana konsumentom, albo Cerny chciał spełnić swoje marzenie o super technicznym wystąpieniu, które dla osób nie będących inżynierami tego typu hardware są okropnie nudne. Ktoś jednak podjął taką decyzję, dość ryzykowną, może pod wpływem konkurencji - od której czuć pewność i luz. MS na pewno nie ma noża na gardle, jakby mieli nawet porzucić Xboxa jako hardware - trudno, kto bogatemu zabroni. Dla Sony zaś PlayStation to najbardziej dochodowa gałąź, bez niej ta firma może wpaść w ostre kłopoty. Nie zazdroszczę sztabowi w Sony, ale wciąż mają za sobą potężne wsparcie klientów, są niesamowicie rozpędzeni i mają narzędzia by ten pęd podtrzymać. Przynajmniej pycha już ich nie zgubi
-
PlayStation 5 - komentarze i inne rozmowy
Bzdura. Ludzie są zbyt leniwi, żeby dla ledwo widocznych szczegółów graficznych (o ile w ogóle) kupować dwie konsole, mieć dwie biblioteki, cztery pady i wszystko z tym związane. Jasne, posiadanie wielu konsol to żaden problem dziś, a jednak PS4 ma gigantyczną przewagę (109 milionów PS4 vs. 41 mln XboxO), co znaczy że większość wybrała tylko jedną platformę. Obecna generacja mogła dodatkowo mocno zakotwiczyć wyniki w zbliżającej się. Taka przewaga Sony, wraz z abonamentami i wieloma atrakcyjnymi promocjami na PS Store, mogła zagwarantować że użytkownicy wypchali swoje biblioteki cyfrowe po brzegi. I moim zdaniem kompatybilność wsteczna powinna być teraz dla Sony MEGA PRIORYTETEM. Im trudniej tej masie ludzi będzie z niej zrezygnować (choćby z samego faktu jej istnienia ), tym więcej ludzi po prostu sięgnie po PS5. Które nie musi mieć tych 2 TF więcej. Nie dziwi pewna ostrożność MS-u, który zabezpiecza sobie poletko usług. Być może bowiem wynik kolejnej generacji jest znany. Oczywiście wszystko teraz w rękach marketingowców i strategów. Wbrew pozorom, pomimo złośliwej analogii wystąpienia Cerny'ego do wystąpienia Matticka, tak początek obecnej generacji wcale nie wykazywał, że Mattick pogrzebał sprzedaż Xboxa (PS4 i XO szły łeb w łeb). Dlatego wszystko może się zmienić - Sony czuje się tutaj pewne, bo oni wiedzą jak nakręcać hype i ta machina jest sprawnie naoilwiona. MS zdaje się wyciągnął wnioski, ale póki tego nie pokaże przy XSX, to ludzie nie uwierzą. Podsumowując - jeśli kąśliwy feedback po wczoraj da prztyczka w nos sztabowi w Sony, to tym lepiej - bo to oznacza, że zejdą z laurów i pójdą na 200 %. Wierzę w to i szykuję popcorn, czekając na jakieś bombowe kampanie z ich strony
-
PlayStation 5 - komentarze i inne rozmowy
O ile Silent Hill można sobie bez problemu rebootować, bo to takie uniwersalne i luźno powiązane uniwersum, o tyle trudno mi sobie wyobraźić reboot MGS-a, z tak wyrazistymi postaciami, powiązaną i pokręconą fabułą, czy pamiętnymi scenami. Do tego fabułę (zwłaszcza MGS-a) chyba każdy zna na wylot z fanbase'u. Widzę bardziej jakieś szanse na "what if?" lub spin-off np. z Liquid Snake (i Fox Hound) przed akcją z Shadow Moses. Ewentualnie po prostu kolejna część po wydarzeniach z MGS 4 i MG: R. Słyszałem jednak, że Konami wykorzystuje te swoje IP do automatów pachinko i to chyba jest intratny biznes. Nie wiem czy będzie chętne do sprzedaży...
-
Serie gier, ktore cenisz sobie najwyzej
1. Yakuza - bardzo żałuję, że tak późno wyczaiłem tą serię. Pamiętam, że była to pierwsza gra kupiona day 1 w dzień premiery przeze mnie na PS4 (i chyba w ogóle ) , ale z miejsca stała się moją ulubioną. Uważam, że jest to jakaś forma spadku po linii beat'em up'ów Segi, poczynając od Streets of Rage, przez nieoficjalną kontynuację w postaci Fighting Force, po Shenmue i właśnie na Yakuza kończąc. Ta gra ma w sobie ten klimat chodzonych bijatyk. Do tego rozwinięta o klimat casualowej Japonii, humor, dramatyczną fabułę w stylu oper mydlanych, no i tytaniczną pracę nad minigrami. Serio, ilość pracy włożoną w każdą część by czymś zaskakiwać jest niesamowita. Seria jest tak świetna, że nawet przejście w turowe rpg nie sprawia, że przestaje być fajna. Trzeba oczywiście lubieć orientalność tej gry i przebrnąć przez liniowe początki. Przy żadnej części się nie nudziłem. Skarb branży gier. 2. Carmageddon - pamiętam, jak w podstawówce kolega zaciągnął mnie do czegoś w rodzaju kafejki, mówiąc że chce mi pokazać ultra brutalną grę. Sam zamysł o którym mi opowiedział, wydał mi się lekko absurdalny i nie do końca chyba wierzyłem. Rozjeźdżanie przechodniów? Stare babcie, krowy, plażowicze? Do tego rozwałka i czaderska muzyka?! Serio musiał zmyślać. No i zagrałem. I kurde, bałem się, że mi wyłączą grę z tej brutalności. Na szczeście wspaniały pan Bogdan był bardzo wyrozumiały, a generalnie miejsce to stało się potem ważnym w moim życiu elementem, gdzie poznałem świetną ekipę z która spędzałem młodość. Wracając do serii, każda po prostu wciągała mnie jak bagno. Nieważne dla mnie są oceny i opinie, mam różowe klapki (ubrudzone resztkami flaków z wycieraczek) na oczach i zawsze przy każdej części bawiłem się tak samo świetnie (oprócz tej na N64, która ponoć kupą straszną jest). Lubię do niej wracać. 3. Warlords - bardzo lubię tą serię, ma o dziwo bardzo rozbudowane uniwersum i spędzałem przy turowych i rts-owych (a nawet puzzle'owych w postaci Puzzle Quest) częściach masę czasu. Była często głównym daniem (obok Heroes'ów) na wszelkich domówkach. Szkoda, że dziś seria w zasadzie zapomniana. 4. Heroes of Might and Magic 1-4 - żałuję, że seria nie jest już tym samym co kiedyś, choć scena moderska trójkę bardzo wspiera do dziś i w zasadzie robi to, co robiłoby studio gdyby wciąż istniało. Heroes to część mojego życia, w tym spotkań na posiadówkach i nie tylko. To taki naturalny zakup zaraz po utworzeniu konta na GoG. Nie wiem czy jest potrzeba pisania jeszcze o tej serii, każdy wie jak bardzo dobra ona jest. Herołsi to herołsi. Klasa sama w sobie. 5. Tekken - to bijatyka 3D na której się skupiałem i wychowałem. Do dziś mam oryginalną płytę Tekken 1, będąca pierwszą grą, jaką ojciec kupił mi na giełdzie komputerowej w Katowicach tuż po kupieniu PSX-a. Myślałem, że to dwójka chyba, ale w jedynkę też pograłem sporo. Dwójkę męczyłem na automatach, potem miałem oryginał. Kurcze, z tą serią naprawdę spędziłem kupę czasu i zawsze grałem Jackiem (i jego odmianami). 6. Chrono Trigger/Chrono Cross - tylko dwie gry (no jeszcze spin off Radical Dreamers) i o dwie za mało. Dla mnie wzór idealnego jrpga i ten, który sprawił że zacząłem w nie grać. Do tego oniryczny wręcz soundtrack będący magnum opus Mitsudy i chyba nie do powtórzenia, ze względu na okoliczności w których powstawał. Generalnie z grą wiąże kilka miłych i emocjonalnych wspomnień w życiu. 7. Saints Row - zawsze dla mnie była w swoich czasach wzorem miejskiego sandboxa. Robiła wszystko tak jak powinno - dawała zabawę od ręki, niczym fast food - nie było przynudzania, do tego zwichrowany humor (chociaż wbrew pozorom fabuła 2 części była mroczna i brutalna, bardziej niż w GTA), oraz jej rozwój w miarę kolejnych odsłon. Szkoda, że GTA mając tak ogromny budżet potrafi zrobić malo ciekawą wydmuszkę (z fajną fabułą co prawda) i nie potrafi zaczerpnąć wzorców zabawy z Saints Row. Jakby tak się kiedyś stało, to powstałaby chyba najlepsza gra w tej części galaktyki. 8. Fallout - generalnie to ona wciągnęła mnie w post-apokalipsę i pokazała jak bardzo okrutna w rzeczy samej ona jest, jak odczłowiecza i prowokuje do kierowania się najniższymi instynktami. Dobrze też oddane konsekwencje naszych dzialań i swoboda (w 1-2 bez cenzury). Ciekawy setting retro-future. No i Fallouty w 3D zawsze powodują dreszcze gdy orientujemy się jak samotni jesteśmy na pustkowiu, które kiedyś tętniło życiem. Czasami jak idę przez miasto, to wyobrażam sobie jakby wyglądało po apokalipsie nuklearnej w stylu Fallout. Lubię do niej wracać
-
PlayStation 5 - komentarze i inne rozmowy
Ja się tam cieszę trochę i trochę nie. Cieszę, bo lubię mieć wybór i w sumie można wybrać czy zależy nam na tej super grafie, czy może olewamy fajerwerki i skupiamy się na gameplayu. Z drugiej strony, wolę nie mieć dylematu i bólu dupy w razie gdybym żałował wyboru. No nic, trzeba być w swoich czasach. Mam tylko nadzieję, że z konsol nie zrobi się nam smartfoniada
-
Primera Division
Pierwsza połowa i Barca coś tam próbowała. Jednak za drugą połowę muszę Barcelonie bardzo podziękować. Za przywrócenie wspomnień z dzieciństwa, gdzie za młodziaka chodziłem do kafejki pograć w lepsze gry na PC, a jedną z nich była Fifa 98. Jako, że jako bachor lubiłem wygrywać, toteż ustawiałem sobie AI na poziomie Amateur. No i zwykle gra wyglądała tak, że AI zaczynało od własnej bramki, zrobiło 1-2 podania, po czym w debilny sposób traciło piłkę i miałem sytuację bramkową. Jak nie wyszło, to za moment znowu to samo, znowu strata na własnej połowie, znowu szansa. I znowu. Znowu. I tak ciągle, te głupiutkie AI nie potrafiło nawet realnie mi zagrozić, np. zmianą taktyki czy stylu gry. Ach, miłe te wspomnienia. No i tak jak te AI, dziś w drugiej połowie grała FC Barcelona. Dokładnie tak. Liczba straconych na własnej połowie piłek przy próbie wyjścia z niej, to chyba będzie niechlubny rekord w historii tego klubu. Vinicious to może być drugi Neymar. Gość po prostu prze naprzód i robi to co do niego należy. Barcelona nie ma napastnika, a Messi to już nie te lata chyba. Generalnie chyba nikomu w Barcelonie się dziś zbytnio nie chciało. Swoją drogą, jak Real pociśnie tak City jak grał w drugiej połowie, to spokojnie odrobią i jeszcze awansują
-
Zakupy growe!
- Kącik bokserski
Jestem ciekaw czy sędziowie dadzą remis w takim przypadku. Edit: Nevermind...- Two Point Hospital
Dotknęlo to wszystkich wersji konsolowych, natomiast developer zarzeka się, że owy brakujący element zostanie dodany bezpłatnie w ramach patcha z końcem marca. Również najnowszy DLC dostępny na PC, zostanie dodany w przyszłości. Z tego co też zrozumiałem z recenzji, dwa pozostałe DLC są dodane bezpłatnie do wersji podstawowej. Co prawda czytałem to w kontekście recenzji na PS4, ale przypuszczam że tyczy się to wszystkich portów na konsole- Misje/questy ktorych nie da sie zapomniec
Z takich retro klimatów, to pamiętam nocną misję w porcie z pierwszego Medal of Honor z PSX-a z epizodu dywersji U-bota. O ja cię, to był klimat wtedy sztywny jak beniz o poranku. Port był dość rozległy, musieliśmy przemykać za plecami szwabów i eliminować ich snajperką. W dużej mierze zasługa muzyki - na początku typowo wojenno-szpiegowska, a potem to przejście do powolnego motywu głównego No oko samo się do celownika snajperki przylepiało. W ogóle pierwszy MoH miał niesamowitą muzykę, która pasowała do atmosfery kina wojenno-przygodowego. W sumie brakuje mi takich gier, gdzie w nieco fantastyczny sposób w pojedynkę zmieniamy losy wojny- Ostatnio widziałem/widziałam...
1917 - ale ten film to sztos Przede wszystkim to małe arcydzieło reżyserii. Technika jednego ujęcia zrealizowana perfekcyjnie, ale też przecież kompresja czasu i gra ujęciami by spotęgować napięcie. Co ja mówię, NAPIĘCIE. Ten film łapie na jaja i ściska co raz mocniej, ale najważniejsze że potem WALI W MORDĘ KIJEM. To jest dokładnie to czego brakowało mi w "Dunkierce". Tam było aż nadto napięcia, ale rozładowanie go to był często kapiszon albo nic. A tu mamy po prostu oczekiwanie, po czym dzieją się rzeczy z totalnego zaskoczenia. To sprawia, że widz czeka na to jak na wyrok. Zdarzy się, albo nie? Ktoś zginie, ktoś przeżyje, ktoś straci rękę albo nogę? I taka właśnie powinna być kinowa wojna. Bezlitosna i niezapowiedziana. Całość jak wspomniałem jest zrobiona techniką jednego ujęcia, to znaczy że cięć nie ma (poza jednym, kluczowym momentem, chociaż jest on usprawiedliwiony). To znaczy, że czujemy się jak w grze komputerowej, w której kamera nie zostawia naszego bohatera. W sumie to trochę taki symulator chodzenia (z QTE ). Co więcej, jako że cały czas podążamy z bohaterami, możemy mieć też wrażenie bycia w sandboxie. Nawet jak wsiadają do pojazdu, to nadal jedziemy z nimi - nie ma fast travel, a co! Co jednak najważniejsze, dzięki wspomnianej dyskretnej kompresji czasu, tak naprawdę nie ma tutaj straconych scen. Nie ma nudy, że ktoś będzie szedł godzinę. Tak naprawdę bohaterowie zwiedzają spory kawałek terenu. Dobra inscenizacja, pokazuje gdzie toczyły się walki i co zostawiły po sobie. Czasami wręcz jest tym samym punktowana ich bezsensowność, gdy mijane są po prostu jakieś zabite wiochy, a jednak pełno na nich trupów jakby tam złoża ropy były jakieś. To jeden z tych filmów, który za szybko się kończy, bo się go dobrze ogląda. Może ten finał mógłby być bardziej hollywoodzki, z drugiej strony mógłby kontrastować z surowością obrazu pierwszej wojny. Napis po ostatniej scenie filmu, który wyjaśnia pewną rzecz, wbija w fotel. Jak dla mnie jeden z najlepszych filmów jakie widziałem- Xbox Game Pass - gry w abonamencie
Game Pass? Fajna usługa. Co prawda nie dla mnie, bo: - mam potężny backlog i setki zakupionych gier (w tym wiele w cebu-promocjach) w bibliotece - musiałbym mieć Xboxa, a czasowo stać mnie na jedną tylko konsolę No ale obiektywnie patrząc, dla aktywnych posiadaczy Xboxa jest to mega gratka, niezależnie od tego czy gry znikają, czy nie. Jakbym miał tylko Xboxa, to pewnie bym skorzystał. Ps. Nie sądziłem, że społeczność xboxa jest taka złośliwa i mało kulturalna, no nie wystawiacie sobie dobrego wizerunku...- Death Note
Tymczasem tak z pupala Obata wydał (za darmo online) oficjalnego one-shot'a, w którym jest Donald Trump. Cóż... https://mangaplus.shueisha.co.jp/viewer/1006371- Nasze (małe i duże) życiowe osiągnięcia growe...
Gry to nasza pasja, dla niektórych nieodłączna część życia. Są jednocześnie wyzwaniami, które stawiamy przed samymi sobą, a czasami źródłem dumy z powodu jakiegoś zdarzenia z nimi związanego. Czymś czym można się pochwalić bratniej duszy. Wygraliście osiedlowy turniej? Zdobyliście hi-score w online'owej grze? Pokonaliście Adama Małysza w Deluxe Ski Jumping? A może postawiliście sobie za cel przejść każdą grę z serii i dokonaliście tego? No, chyba macie się czym pochwalić, albo pomyliliście forum Kilka z moich co mi się dobrze przypomina: - w wieku chyba 17 lat wygrałem turniej DBZ Mugen w osiedlowym centrum kultury - wygrałem piłkę do kosza i dwie tomy "Lalki", to był mój pierwszy wygrany turniej w życiu. - trzy razy jak dotąd pokonałem najlepszego rankingowo gracza (bryistupid) cyfrowej wersji karcianki Star Realms, za trzecim razem powodując u niego rage quita - w online rankingu światowym Soul Calibur IV na PS3 byłem 62, a raz zdarzyło mi się pokonać mojego idola - Enkidu, dawniej najlepszego Voldo na świecie - przeszedłem Hotline Miami 2 w Hard Mode i nigdy więcej - 2 lata temu w Niechorzu w pewnym salonie gier wdałem się w dziką rywalizację z gościem z obsługi, który miał w zwyczaju robić zawsze hi-score w każdej grze, ja upatrzyłem sobie strzelankę Jurassic Park, w pewnym momencie w pierwszym epizodzie tak wyżyłował wynik, że prawie odpuściłem, ale w ostatni dzień wakacji na ostatnim żetonie pobiłem jego wynik o kilkadziesiąt punktów i rzuciłem mu na pożegnanie, że ma teraz cały rok na pobicie mnie, a nawet nieco zaimponowałem lasce z salonu która też z nim rywalizowała - byłem jednym z najlepszych graczy w jednym z topowych klanów w Delta Force Xtreme (jednej z moich strzelanek życia), a nawet raz chciano mnie zbanować po pewnym meczu bo myśleli że cheatuje (a najlepsze było to, że zgłosił to inny typ, który potem okazało się był prawdziwym cheaterem i wkurzało go, że nie zawsze umie wygrać ze mną ) - za gówniaka miałem jakąś tendencję do spotykania ludzi w salonach gier, którzy ch*j wie skąd (nawet za bardzo internetu nie było) posiadali jakąś tajemną wiedzę o glitchach czy kodach do niektórych gier z automatów, przez co imponowałem ludziom, zresztą chyba do dziś znam jeden z bardzo specyficznych glitch'ów do Punishera od Capcomu, który zabija wrogów w momencie pojawiania się i praktycznie gra sama się przechodzi - na Extreme Party 4 wygrałem turniej Time Splitters 2, za co dostałem memorkę z Manty, gdzie działały tylko cztery bloki. No i pamiętne zdjęcie z Martinezem- Terminator universe
- Pozostałe serwisy streamingowe/VoD
Jasne, Amazon pełny jest przegadanych i głębokich seriali, ale ja osobiście wolę się odprężyć przy czymś głupim i fajnym jednocześnie. No i czymś takim jest oczywiście The Purge, czyli Noc Oczyszczenia. Wiecie, dzisiaj ciężko o nowego The Saw czy Final Destination, a tutaj mamy to wysokie stężenie bzdury, która udaje rzeczywistość i tak w ogóle serial pozwala nieco rozwinąć perypetie bohaterów. Zwłaszcza drugi sezon oferuje nieco świeże podejście, bo wprowadza ciekawą intrygę w której tytułowa noc jest punktem wyjścia. Jak ktoś nigdy nie miał styczności z tą serią (która ma swój początek w kinie) to chodzi o nieco dystopijną wersję USA, w której wprowadzono jedną noc, podczas której nie działają żadne służby porządkowe i poza pewnymi wyjątkami, można używać dowolnej broni i nie obowiązuje żadne prawo (tj. nie ma przestępstw). Odpowiednie służby monitorują za pomocą kamer i dronów. Generalnie większa część ludzi chroni się po opancerzonych domach, a dewianci bawią się na ulicach, tak przypadkowi ludzie akurat w ten czy w inny sposób pakują się w najgorsze g*wno, po czym próbują przetrwać. Schemat prosty i wciągający- Abonamenty - przyszłość czy zguba gierek wideo
Uważam, że abonamenty muszą być zarządzane rozsądnie z każdej strony - właścicieli i wydawców. Na konsumentów nie ma co liczyć. Generalnie abonamenty to np. dobre miejsce dla gier, które już swoje szczyty sprzedażowe mają za sobą, albo wymagają zwiększenia bazy graczy. Wtedy stają się dobrym zbiorem by nadrobić zaległości, o ile owe zaległości nie znikną (zbyt szybko) ze zbioru. Póki co chyba panuje dobra równowaga. Stawiam, że gdy Game Pass faktycznie zrobi dobrą sprzedaź Xboxowi, to Sony wprowadzi podobną usługę, pewnie w okolicach połowy przyszłej generacji. Nintendo chyba spasuje- Promocje na PS Store
Mi się jedynka Dishonored podobała, przeszedłem. Dwójka mi się wydaje zbyt hardkorową skradanką, ktoś Cię odkryje i masz totalnie przewalone, a o wykrycie łatwo. Prey to Bioshock tej generacji, absolutne dzieło storytellingu i klimatu. Historia, plot twisty, postacie - mega fajny tytuł, który posiada też atmosferę sci-fi horroru w stylu Half Life. Jeden z moich top tej generacji i w ogóle. Jedna z nielicznych gier, która ciągnie mnie do wielokrotnego przechodzenia. Jak często w przypadku takich dzieł, słabo się sprzedała Co do promocji, to nic specjalnego dla mnie, chociaż może zastanowię się nad Valkyria Chronocicles 4, bo jest po niecałe 70 dyszek. Z tym, że jak skończę Control, to planuję Ace Combat, a w lutym wychodzi Two-Point Hospital na PS4, a jeszcze w tle gdzieś Kakarot ciągle się obija- Dragon Ball Z: Kakarot
Mnie tylko ciekawi czy jest oryginalna ścieżka dźwiękowa z zetki w standardowej wersji, oprócz okazjonalnego "Cha La"- Control
No gra zalicza ostre dropy na amatorze, nadal da się grać, ale trzeba włączyć tolerancję na niepłynną rozgrywkę. Dropy zdarzają się przy wychodzeniu z menu i przy zadymach gdzie wszystko lata dookoła. Jest to efektowne, trochę jak taki battlefieldowy Frostbite na dopałce. Klimat i chęć poznania story sprawia, że chce się dalej grać, a strzelanie umila mało ambitne misje. No i nie jest open worldem, co dla niektórych jest zaletą (z drugiej strony, czemu mapa jest taka problematyczna?). Generalnie porządna gra designersko, technicznie na podstawowych konsolach trochę bubel- NETFLIX
- PlayStation 5 - komentarze i inne rozmowy
Jeśli MS chce się rozdrabniać - to trzeba mu życzyć przede wszystkim szczęścia. To oczywiście będzie wymagało sporo zasobów i wiedzy. Microsoft posiada dobrą pozycję w rynku PC, bo ma system Windows i może sobie pofolgować (nawet mniej etycznie, np. robiąc pod górkę innym sklepom z grami). Tyle, że rynek PC-towy okazał się być niesamowicie kapryśny. Pojawienie się Epic Store, który zaczął burzyć steam'ową strefę komfortu, wywołał epidemię ostrego bólu dupy u pctowej rzeszy. I teraz wyobraźmy sobie kolejnego gracza, który wbija się jak dzik w kapustę w ten duopol i zaczyna przejmować kawałki tego tortu. Przypuszczam, że fala hejtu może stać się istnym tsunami. Z drugiej strony, co mają do stracenia? Rynek konsolowy jest okrutnie spolaryzowany, mobilki to jakaś dżungla grająca nałogowo w rosyjską ruletkę, a pctowy rynek to kapryśny dzieciak. Moim zdaniem MS powinien jednak spróbować jeszcze raz na rynku konsolowym w standardowym modelu. Po prostu wyciągnąć wnioski, wziąć dupę w troki i odzyskać to co stracił. Sony pokazało to, a Nintendo ma to chyba wpisane w politykę firmy. No ale wybrali chyba odmienną drogę, zobaczymy czy będzie trafna. Pozycja Sony jest mocno zabezpieczona, tylko teraz by nie zasnąć na rowerku i nie spaść. Wbrew pozorom początki generacji zawsze są wyrównane, nawet jeśli ktoś ma wpadkę, to sprzedaż bywa najczęściej wyrównana. Wtedy o wyjściu na prowadzenie decydują niuanse, czasami cena, czasami dobra kampania reklamowa, jakaś kluczowa zapowiedź i hype z nią związany, bonusy jakie dostają kupujący. Nie lekceważyłbym Switch'a, który ma wielkie możliwości podbierania graczy - nie tylko fanbase, ale Switch wyrobił sobie reputację wśród starszych graczy, którzy dorośli i stracili możliwość przesiadywania kilku godzin w pokoju przed TV. Dla nich przenośność Switcha jest dużą zaletą. Uważam, że Switch będzie nadal trzymał dobrą sprzedaż. Nintendo może wydać Switcha Pro i nieco pomóc sobie w przyciąganiu 3rd party, które z chęcią sportują starsze gry, by móc je znowu sprzedać w premierowej cenie- Speedrun
Speedrunning jest formą sportu. Jak i w sporcie są też różne kategorie - any %, glitchless, good ending, race i tak dalej. Więc dla każdego się coś znajdzie, a długie gry raczej pełnią formę nostalgicznego powrotu do nich i innego spojrzenia na gameplay. Zresztą i tak podziw, że ktoś kilka godzin klepie grę i pamięta co gdzie można przyspieszyć. To trochę jak maraton na olimpiadzie. Bardzo szanuję speedrunnerów z wielu powodów. Są niedoceniani, pomimo że poświęcają się wybranym grom i poświęcają przy tym też czasami zdrowie (ponoć kontuzje są na porządku dziennym) czy relacje. Nie mają z tego często niczego prócz sławy, choć sytuacja bardzo powoli idzie ku lepszemu i są organizowane turnieje z nagrodami (np. po AGDQ będzie turniej Mario 64 w kategorii All Stars). Jednocześnie speedrunnerzy często angażują się w działalność charytatywną, od GDQ który zbiera miliony dolarów, po ESA które choć mniejsze, to pozwala zabłysnąć europejskim speedrunnerom, którzy z jakiś przyczyn nie załapali się bądź nie mogą być na amerykańskim GDQ. Oglądanie speedrunnerów też jest emocjonujące. Zwłaszcza gdy idą po rekord świata i jest to często prawdziwa karuzela emocji, gdzie każda sekunda ma znaczenie, a drobny błąd prowadzi do zaczynania próby od nowa. Zresztą to są ludzie często lubiący wyzwania - jak granie z zamkniętymi oczami, czy w coop na jednym padzie. Moim ulubionym jest nasz meksykański rodak - The Mexican Runner (który ma polskie korzenie i mówi dobrze po polsku). Gość ma mega skilla, choć brakuje mu jakiegoś agenta, który by go dobrze zmonetyzował, ale też typ ma ogromny szacunek wśród runnerów, a poza tym ma rekord świata w Contrze (chyba wciąż) i do niedawna ktoś pobił go w Battletoads (też miał rekord świata). Poza tym podjął się pobicia RGG (Retro Game Gaunlet) gdzie przeszedł już chyba z ponad 100 gier na różnych platformach (ich ilość jest zależna od subskrypcji i dotacji graczy, a gry losowane są w specjalnej aplikacji). TMR poza tym na jednym z GDQ przeszedł cały turbo tunnel w Battletoads z zasłoniętymi oczami - co zapewniło mu status legendy w historii tego maratonu (zważywszy, że zdecydowana większość graczy nie przeszła turbo tunnel z niezasłoniętymi oczami). Podsumowując - uwielbiam oglądać speedrunnerów i cieszy mnie, że z roku na rok zyskują na popularności, a przy okazji są pomocni gdy biorą udział w charytatywnych inicjatywach- Gwiezdne Wojny, Epizod 9 - Skywalker Odrodzenie ( XDDDDDDD)
Wczoraj wróciłem z kina (mając nadzieję, na brak wnerwiających ludzi w koło, cóż nie wyszło). Miałem niskie oczekiwania. Po średnim TFA marnującym praktycznie potencjał dwóch poprzednich trylogii i robiący pokraczne copy-paste, po bezpłciowy TLJ (którego symbolem i metaforą do końca pozostanie zgorzkniały Skywalker). Nie miałem wysokich oczekiwań też dlatego, że nowi bohaterowie to straszni c*peusze bez charyzmy, wyjęci z filmu dla nastolatków. Wiedziałem też, że Disney zrobi bajkę i doda co najmniej jednego droida w roli słodkiego zwierzątka. Co do ostatniego to spoko. Bohaterowie głowni nadal tak samo słabi jak dawniej (ja nawet nie pamiętałem o kimś takim jak Poe, musiałem sobie przypomnieć kim był i co robił ), natomiast o dziwo widać, że nie zmarnowano budżetu i sam montaż ekstraklasa. Ten film poza nierównym początkiem, oglądało się po prostu przyjemnie. Przepływ scen, łącznie z oświetleniem, był po prostu równy i logiczny. Wymieszano stare z nowym, nadając uniwersum jakieś ramy. To chyba największy atut filmu. Niestety, nowe utwory muzyczne nie dowiozły, nie pamiętam żadnego, były po prostu ambientem. HGW chyba się już star warsowo wypalił. Kurde, jak przypomnę sobie Duel of the Fates to nadal mam ciary. Sceny walk kosmicznych nadal robią, pomimo bycia typowo star warsową wizją, natomiast pojedynki na miecze świetlne mnie zawiodły, bo znowu wrócili do machania tym poniekąd lekkim wydawałoby się orężem, jakby to były średniowieczne miecze. Uśmiechałem się pod nosem, gdy widziałem grymasy na twarzy Jedi, gdy ci wykonywali zamaszyste i ślamazarne ruchy bojową świetlówką. Wiem, to pewnie nawiązanie do oryginalnej trylogii, gdzie pojedynek ze sztywnym robotem musiał tak wyglądać siłą rzeczy, ale przecież epizody 1-3 wyznaczyły nowe standardy i serio walki wyglądaly na tyle efektownie i dynamicznie, że jako dzieciaki po seansie braliśmy badyle i sami wymachiwaliśmy nimi dzieląc pobliskie krzaki będące droidami. Tu mamy to w trybie jeszcze większego slow-motion. Sam pomysł na scenariusz nie jest głupi, choć znowu Było kilka głupotek, które mnie raziły w oczy: Pewnie więcej głupot wyłapię przy drugim seansie jak puszczą w TVN. Nie jestem zawiedziony, chociaż wolałbym coś mniej Disney'owego, bo wyszli z tego tacy Piraci z Karaibów, tylko w kosmosie. Osobiście 1-3 > 4-6 > 7-9. Do tego fajnie mi się oglądało Łotra Jeden. Mam nadzieję, że teraz pozwolą jakimś pasjonatom zabrać się za Old Republic- Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
Skradankowe AI to nie jest kwestia mocy czy możliwości sprzętu, a umiejętności jego zaprogramowania. To bardzo krytyczny aspekt - bo jeśli będzie zbyt hardkorowe, to gracze będą się zniechęcali szybko i będą czuli się oszukani. W domyśle - gracz nigdy nie popełnia błędów w skradaniu się, to na pewno oszukańcze AI. Tu psychologia jest bezlitosna (zresztą sam pamiętam jak odrzuciło mnie Styx przez dziwne wykrywanie mnie przez rycerzy nawet jak byłem pod stołem). W przypadku wymiany ognia w wypadku porażki umysł zawsze wyjaśni - "przynajmniej próbowałem, ale może byłem zbyt nieostrożny, albo oni lepiej strzelali" (i to przy założeniu, że nie ma nieuczciwego hitscanu w stylu wyszedł gracz zza winkla i dostał headshota). W przypadku skradanki efekt jest zero jedynkowy, wykrywają Cię, sorry już przegrałeś. Dlatego designerzy wolą być bardziej ostrożni, wolą dać graczowi fory. Jeśli system skradankowy nie jest sam w sobie wyzwaniem w grze (np. w Shadow Tactics czy Commandos), to siłą rzeczy nie powinien być kulą u nogi w toczeniu rozgrywki - Kącik bokserski