Wrzucam swoje przemyślenia po skończeniu obu scenariuszy, BĘDĄ SPOILERY, CKLIWE WSPOMNIENIA I ŚCIANA TEKSTU, zatem czytacie na własną odpowiedzialność:
Ok, oba scenariusze ukończone, w głowie kłębi się sporo myśli, więc usiadłem i spisuję na gorąco swoje wrażenia po ukończeniu tego dzieła. Remake gry, na który czekałem odkąd ukończyłem oryginalną trylogię, która należy do absolutnej topki gier mojego życia.
Czy gra przebiła Resident Evil HD i jest to Remake idealny? Zanim odpowiem sobie na to pytanie, przeprowadzę (nie)krótką analizę plusów i minusów produkcji, skupiając się na tych drugich. Całość może być trochę chaotyczna, ale tak to bywa jakemocje biorą górę
Plusy: + Gameplay, niemal perfekcyjna adaptacja survival horroru z lat 90 podana w nowoczesnym sosie, co wielu uważało za rzecz niemożliwą do osiągnięcia przy obecnym trendzie w gamingu. Mamy tu wszystko to co stanowiło o geniuszu oryginału: trudność, pewną swobodę działania, konieczność planowania, zarządzanie ekwipunkiem, replayability, sporo contentu do odblokowania, niesamowity gunplay za sprawą nowego silnika RE Engine..
+ ... a no właśnie, RE Engine. Japonia po ostatniej generacji w końcu wstaje z kolan, a na czele Capcom z autorskim silnikiem
stworzonym specjalnie by przywrócić serię do świetności. Fotorealistyczne podejście do grafiki, gore, efekty cząsteczkowe,
deszcz, modele postaci które zapierają dech swojąszczegółowością, efekty masakrowania przeciwników, pernamentnie zostające
zwłoki. A wszystko to w sztywniutkich 60fps na PS4pro, strach się bać co pokaże ten silnik gdy zostanie przeniesiony na
kolejną generację. W kategorii technicznej owacje na stojąco dla Capcomu.
+ Nowi aktorzy dobrani do ról głównych bohaterów wypadli bardzo dobrze, o wiele lepiej niż się spodziewałem po pierwszych
materiałach. Nie jestem fanem urody nowej Claire, bardzo przypomina Emillie Clarke za którą nie przepadam. Za to Ada jest
przepiękna i dumnie nosi koronę najlepszej residentowej waifu (zaraz przed Julią Voth ). Niestety, nie spełniły się marzenia
o powrocie oryginalnych voice aktorów, o czym było wiadomo od dawna. Paul Haddad jako Leon, Alyson Court jako Claire i Sally
Cahill jako Ada na zawsze pozostaną w moim sercu jako "ci prawdziwi". Niestety, świat idzie do przodu, nie można mieć wszystkiego...
+ Wierność oryginałowi w głównych założeniach, to znaczy mamy tutaj survival horror pełną gębą, w tym właśnie kierunku powinna
pójść seria począwszy od Resident Evil 4. Remake 2 oraz jego sukces jest zapowiedzią świetlanej przyszłości nie tylko serii,
lecz całego gatunku survival horrorów a nawet może nam zapewnić trend powstawania remake'ów innych zapomnianych perełek lat
90. + Wiele innych aspektów gry, o których rozpisywali się inni i nie ma sensu się powtarzać, to jest po prostu kandydat do gry generacji.
Przejdźmy do minusów.
Tutaj mam niemały problem, jako że większość tego co napiszę będzie kompletnie nieistotna dla graczy, którzy nie mieli
wcześniej kontaktu z serią, lub traktowali Residenty jak gierkę action/adventure średniej kategorii, którą seria się stała
przy okazji ostatnich kilku odsłon (pomijając RE7). Ja jak już wspomniałem darzę serię ogromnym sentymentem, oryginalną dwójkę
ogrywałem jako 13 letni gówniarz gdzieś w 1998 roku i odcisnęła ona na mnie niemałe piętno.
UWAGA PONIŻEJ BĘDĄ SPOILERY, ZARÓWNO W ODNIESIENIU DO REMAKE JAK I ORYGINAŁU
- Po pierwsze, minęły dwa tygodnie od premiery, a w internecie ludzie wciąż piszą w kontekście Remake 2 o walkthrough A i B.
Niestety, w tej grze NIE MA scenariuszy A i B! Scenariusze A i B opowiadały w oryginale całą historię z perspektywy obu postaci, przedstawiając ich równoległe losy, czynności które mogły przydarzyć się tylko jednej z nich i mające wpływ na to, jak wyglądała przygoda drugiej osoby. Zarówno Leon i Claire zaczynali z innego miejsca, inną drogą udawali się na posterunek, w inny sposób go eksplorowali, każda postać miała swój sposób na wejście do ścieków, laboratorium, każdy walczył z innym bossem. Gdy zabezpieczyliśmy okna we wschodniej części komisariatu w scenariuszu A, to tak też zostało w B a zombie szturmowały od zachodu. Jeśli zabraliśmy karabin maszynowy lub dodatkową torbę w A, to nie była ona dostępna w B, itd. Mr X pojawiał się tylko w scenariuszu B i odgrywał w nim bardzo dużą rolę. Całość można było przejść na dwa sposoby, co zapewniało
sporo różnic fabularnych, np Sherry mogła zostać zatruta przez Birkina lub nie, postacie poboczne ginęły w różnych okolicznościach, w zależności od ścieżki można było się dowiedzieć nowych rzeczy. To powodowało pewne zamieszanie w kwestii kanonu, czyli co tak na prawdę się wydarzyło, a co nie, ale to zostało ustanowione na przestrzeni lat w kolejnych odsłonach serii. W większości prawdziwy przebieg wydarzeń przedstawiła scieżka Claire A -> Leon B. Remake to była idealna okazja, by uprzątnąć ten bałagan i na stałe zapisać nowy canon wydarzeń na potrzeby dalszego rebootu serii. Niestety, Capcom totalnie dał doopy na tym polu...
To co dostaliśmy w Remake 2, to praktycznie takie same podejście do sprawy jak w Remake 1. Gramy dowolną postacią i poznajemy jej wersję wydarzeń, ale nie wiemy co robiła w tym czasie druga postać. Wątki przedstawione w obu przejściach wykluczają się (np podwójna walka z Williamem, podwójna śmierć Annette, podwójna śmierć Tyranta, rozwiązywanie tych samych zagadek itd).
Cztery scenariusze które możemy rozegrać, to tak na prawdę coś na wzór "arranged mode" z oryginalnej jedynki, gdzie zmienia się rozmieszczenie przedmiotów, przeciwników i kilka innych drobiazgów.
Przez takie podejście do tematu, gra wydaje się być niedokończona, niektóre wątki potraktowane są zbyt po macoszemu, inne pominięte całkowicie.
Czy mam o to żal do Capcomu? I tak i nie.
Z jednej strony nie mam, bo już na długo przed premierą oficjalnie ogłoszono, że scenariusze A i B nie powrócą. Z drugiej mam, bo zmarnowano ogromny potencjał. Wygląda to tak, jakby na 2 miechy przed premierą chłopaki z Capcomu mieli chwilę wolnego i stwierdzili "ej, jest lekki shitstorm że nie zrobimy scenariuszy B, może sklecimy coś na szybkensa żeby trochę zatuszować ten zły posmak?".
Panowie, może trzeba było sobie dać jeszcze 6-12 miesięcy na dopieszczenie gry..?
- Kolejna rzecz, to strasznie spłycenie relacji Leon - Claire. W zasadzie, oprócz intra i końcówki, nie mają oni żadnej styczności ze sobą. Spotykają się raz przy bramie, gdzie prowadzą nie najlepiej napisany dialog (spędzili razem 5 minut w radiowozie, a rozmawiają i flirtują jakby spotkali się w kawiarni i znali się od dawna, wtf?). W trakcie gry miałem często uczucie że coś przegapiłem, czekając na znaną z pierwowzoru scenę gdy Leon gonił Sherry po komisariacie, wpadał na Claire w biurze Stars, irytował się gdy Claire nie słuchała go przez walkie-talkie. Wyraźnie tego zabrakło.
- Troszkę zaniedbano też potencjał "character development" czyli budowania wizerunku postaci występujących w grze. Dotyczy to głownie głównych bohaterów, bo taki np Irons (od tej części nickname "Sapkowski") został bardzo ładnie rozwinięty w nowej odsłonie.
Brakuje mi tu mocno możliwości interakcji z otoczeniem w celu poznania przemyśleń postaci jak w oryginalnej trylogii. Pamiętne wciskanie przycisku interakcji by poznać myśli bohaterów mocno budowały klimat, immersję i przybliżały charakter postaci. Oczywiście tutaj mamy bardzo szczegółową oprawę graficzną i inną perspektywę, niby nie trzeba nic dopowiadać tekstem, ale czasem jednak warto...
A pamiętacie scenę z Remake 1, gdy na Jill rzuca się w łazience zombiak, a ta po zmasakrowaniu mu głowy butem biegnie do kibelka puścić pawia? Takie smaczki zostają w pamięci na zawsze i czynią dobrą grę - grą wybitną...
- Postać Mr X i Tyranta to najbardziej charakterystyczny punkt tej gry, przełożenie jego wpływu na rozgrywkę jest doskonałe, niestety jego obecność jest niemal całkowicie bagatelizowana fabularnie. Nie wyjaśniono kompletnie czym jest i jaka jest jego rola (za wyjątkiem jednej krótkiej notatki Bena, która jest tylko gdybaniem). Nowi gracze mogą być kompletnie zdezorientowani jego obecnością, myślę że spokojnie można było dopowiedzieć jego wątek w fabule.
Przede wszystkim zabrakło kultowej sceny z oryginału, która konkretnie rozwalała 20 lat temu przy pierwszym ogrywaniu scenariusza B.
https://www.youtube.com/watch?v=QeJ10-gPW2M
Do dzisiaj pamiętam jak po tej akcji stałem z 10 minut jak wryty nim odważyłem się otworzyć drzwi do korytarza, a innej drogi
nie było.
Ponadto jego "końcówka" jest totalnie antyklimatyczna, w scenariuszu Leona w którym jest on nieco bardziej wyeksponowany - była dla mnie wielkim zawodem. Jego ostatnia forma wzięła się totalnie z dupy. W oryginale kończył w kotle z rozgrzanym metalem w jednej z najbardziej epickich scen serii. Wtedy następuje jego mutacja do ostatniej formy, a tutaj? Jakieś bojlery eksplodowały and that is it. Ehh...
- Ostatnia rzecz to wybór scen które przeniesiono z oryginału, oraz lekka zmiana postaci Ady. Mam tu na myśli tę scenę
https://www.youtube.com/watch?v=d0BzXKCAWwc
Do dzisiaj mam ciarki jak to oglądam. Z jednej strony poświęcenie Ady i za(pipi)ista akcja z Mr X, a potem pokazanie relacji Ada/Leon w ten niesamowicie emocjonalny sposób, który później miał swój wpływ na to jaką postacią stał się Leon. Ten moment stał się "fan favorite" i w dużej mierze pieczętował kanoniczność scenariusza Leon B (który potwierdzony został później w Residencie 3 i 4). Niestety zamiast tego wybrali wersję ze spadkiem w przepaść, która nawet nie daje sensownej możliwości
pokazania "ocalenia" Ady.
Ostatni zarzut dotyczy ścieżki dźwiękowej. Tutaj po raz kolejny Capcom nie stanął na wysokości zadania i zamiast zaserwować wspaniałą aranżację starych utworów (jak to zrobiono w Remake 1), przygotował nam kilka melodyjek których po ~20h rozgrywki kompletnie nie pamiętam, przeplatanych godzinami ciszy. Czyżby zabrakło budżetu na dobrego kompozytora?
Klasyczny OST dostępny jako DLC tylko potęguje to wrażenie, gra z klasyczną ścieżką zyskuje niesamowicie. Wyjątkiem jest jedynie motyw Mr X, który
jest w nowej wersji wyborny. Ten minus również nie zrobi większej różnicy graczom nie zaznajomionym z oryginałem, gdyż nowa ścieżka dźwiękowa jest po prostu ok i spełnia swoje zadanie budowania klimatu.
Oczywiście można by wynaleźć jeszcze kilka rzeczy "na siłę", jak brak możliwości wyjęcia latarki w dowolnym momencie, brak możliwości wyjęcia amunicji z pukawki i tak dalej, ale zostawmy czepianie się o błahostki.
I teraz, tak na dobrą sprawę zdałem sobie sprawę, że większość tych bolączek które wymieniłem może naprawić w przyszłości DLC.
Gra odniosła sukces, a jak wiadomo Capcom uwielbia wydawać grę w kilku wersjach.
Może Resident Evil 2 Director's Cut na konsole następnej generacji, z prawilnymi scenariuszami B? Łyknę to jak indyk kluchę! DLC z historią Ady? Capcom, shut up and
take my money!
Reasumując, wiązałem z tym Remakiem ogromne nadzieje, nie wszystko zagrało tak jak sobie wymarzyłem więc nie mogę wystawić noty maksymalnej.
Daję 9,5/10, przy czym 0,5 punkta za czystą nostalgię i nadzieję, że gra może jeszcze zostać rozbudowana o DLC która uczyni ją dziełem kompletnym.
A tymczasem wiem już, jak chcę by wyglądał Remake 3 i co należy zmienić względem dwójki, ale o tym napiszę innym razem, wystarczy emocji na jeden dzień.
Teraz na spokojnie, droga do platyny i cieszenie się grą, oraz oczekiwanie na kolejny ruch Capcomu...