green knight - poszedłem kompletnie na ślepo i wyszedłem mocno głupi po seansie. film jest naładowany symboliką i stroni mocno od ekspozycji. YT pomógł mi zrozumieć korelację między mitologią króla artura i samego poematu sir Gawaina (który w filmie już nie ma tego tytułu nie bez powodu). ale nawet zanim stałem się trochę mądrzejszy, to film mnie już zachwycił. mega zdjęcia z dużą ilością efektów praktycznych i przepiękna muzyka z klimatycznymi churami i wokalem. baaardzo wolna narracja, która uśpi zapewne mniej cierpliwego widza. green knight to surowe fantasy sięgające do źródła gatunku. po zapoznaniu się z poematem o Gawainie doceniłem mocno zmiany w interpretacji filmowej, które po prostu działają lepiej w tym formacie. zakończenie jest zaskakująco otwarte i sugeruje do tego trzy różne warianty, w odróżnieniu od materiału źródłowego.
ten film to instant klasyk bez cienia wątpliwości. z budżetem, aktorstwem na wysokim poziomie i ogromnym polem do interpretacji. z drugiej strony, jest kompletnie niestrawny dla masowego odbiorcy. polecam mimo wszystko, choćby i dla samego spektaklu...
the suicide squad - nie nienawidziłem poprzedniego filmu ale i tak ten jest znacznie lepszy. tematycznie i stylistycznie blisko deadpoola, więc mocna R-ka i dużo czarnego humoru. jest zabawnie i efektownie. samo story to ledwie pretekst do przedstawienia pokazania w akcji superzłoczyńców czyli tak bardziej na modłę marvelowskich tasiemców, niż deadpoola czy logana. ale jest fajnie tak czy siak.