Skocz do zawartości

ciwa22

Użytkownicy
  • Postów

    2 101
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ciwa22

  1. ciwa22

    Street Fighter 6

    Kibicuję latorośli T.Hawka żeby nie przejęła zbyt wielu genów starego i okazała się fajną postacią. Hoł!
  2. ciwa22

    Alone in the Dark

    Alone 2 i 4 klimatem kosiły mocno - szkoda, że reszty nie było na Plejstacji. Uwielbiam.
  3. ciwa22

    Street Fighter 6

    Sagator to już nie Shadow. Lilly jest spoko tylko czemu nie nazywa się Juanita? Latorośl Hawka i Julii zasługuje na imię stricte meksykańskie/hiszpańskie.
  4. ciwa22

    Yerba mate

    A gdzie to takie coś z flagą Srebrzystych można dostać, bo na sam widok mi wzdrygnął subtelnie?
  5. ciwa22

    Platinum Club

    GRASS CUTTER - MUTATED LAWNS (#71) - Kiedy ja oraz paczka moim przyjaciół byliśmy dziećmi, następnie nastolatkami często dzieliliśmy się marzeniami na temat tego jaka praca za granicą jest dla nas najfajniejsza. Jaką chcielibyśmy podjąć kiedy będziemy już dorośli. Większość oczywiście marzyła o pichceniu/kelnerce/zmywaku ale ja podchodziłem do sprawy nieco bardziej ambitnie - chciałem kosić trawniki na szwedzkich polach golfowych. Nie ukrywałem też, że szczytem moich ambicji była nie tyle sama Szwecja co w ogóle kraje uznawane powszechnie za te skandynawskie. Chciałem kosić w Szwecji, chciałem kosić w Norwegii, chciałem kosić w Danii, chciałem kosić w Finlandii, no i wreszcie chciałem też kosić na Islandii. Moje marzenia nie do końca się ziściły ale po latach zagrałem w pewną grę... Indorek o koszeniu trawników z przeszkadzajkami i rzutem z góry. Brzmi przepysznie i takie jest w istocie - stara szkoła skilla, która łączy w sobie krótki czas na podejmowanie decyzji (co do następnych ruchów koszących) z logicznym myśleniem. Jest to połączenie nad wyraz koszące/smakowite. Poziomów jest około 70, mózg ci się odradza kiedy w to śmigasz, zaczynasz po prostu pięknie i czysto myśleć, pomimo tego, że na co dzień jesteś graczem. Oprawa graficzna jest urocza (zawiera w sobie subtelne smaczki) mimo, że nieco umowna, fajnie odstresowująca klimatycznie. Muza to trochę beka, bo chyba dwa kawałki na krzyż ale ten tytuł robił 1 facio - wybaczcie mu. Nic więcej nie trzeba dodawać (ale dodam) - mój premierowy PS4owy indyczek okazał się niemałym hitem - 8/10 bo bardzo pomysłowo-skillowa jest ta gierka. Tutaj niestety trzeba zdołować - platyna może nie z gatunku "za 20 sekund wpadnie tylko poskacz chwilę tymi frytkami", natomiast z wora "pograj se z dwie godziny jak chcesz w tę gierkę to wbijesz mi platynę, dzięki". Nie przepadam za aktualnymi trendami ułatwiania gdzie dla dzbanuszków, nie trzeba nawet gry przechodzić. Tę przejść to kawał roboty, a wymasterować to jeszcze większy kawał roboty. Gdybym to zrobił (a zrobiłem w około 30H angażujących uwagę gracza treningów) i dostałbym za to platynę (a dostałem prawie, że za nic) to czułbym, że skosiłem (wspomniany wielokrotnie w tej grze) trawnik jak trzeba. Mimo wszystko tytuł jest kapitalny, natomiast o platynie napisałem o 5 zdań za dużo - 2/10
  6. Cześć, Roger. Czy recenzje PSXowych klasyków będą popełniane przez dzieci? Pozdrawiam.
  7. ciwa22

    Zakupy growe!

    News o amerykanizacji przygód Paczy Mamy z kolegami to dla mnie gamechanger życia. Gierkę mam od lat ale nie było jak ograć bo krzaki. Info miesiąca - dzięki Pinger.
  8. ciwa22

    Soul Calibur 2

    Jutro turek w 6tkę online o 16, zapraszam.
  9. ciwa22

    Zakupy growe!

    Zazdraszam gamingowego Sons of Anarchy. Platynowałbym.
  10. ciwa22

    Platinum Club

    MORTAL KOMBAT X (#70) - Trochę zaskoczka, że ten tytuł się tu znalazł, ale to zasługa od lat rozpieszczającej nas wszystkich usługi Playstation Plus oraz grupki internetowych przyjaciół, bijatykowych zapaleńców, którzy raz na jakiś czas grają turnieje w przeróżne ale przede wszystkimi tanie/darmowe i powszechne bijatyki. Gdyby nie te czynniki to na ten moment (pomimo starań) niechęć do obecności dżonów rambo i innych predatorów w grach z serii MK wzięłaby górę nad sentymentem do tej zasłużonej marki. Stało się inaczej, a do mortalowego contentu single player zainicjowanego jeszcze za czasów PS2 to mam słabość jak stąd do Rejkiawiku. Zacząłem więc grać. Story po świetnym doświadczeniu z poprzednika prezentuje się tylko nieco słabiej i generalnie trzyma formę. Nowe postacie całkiem zgrabnie (wreszcie!) wpasowały się w klasyczny roster i można nawet powiedzieć, że są interesujące. Wymiana pokoleniowa, która spotkała część głównych bohaterów przebiegła w sposób udany ze wskazaniem na Jackie Briggs. Grafika i muza to wysoki poziom, krypta (tryb w którym odblokowuje się extrasy za walutę z gry) chyba w najlepszej z dotychczasowych wersji (są nawet mini zagadki). Dużo trybów walki online plus tak zwane wieże jako singlowa forma zabawy to kolejne zalety tego fajtera. 3 style gry do wyboru dla każdej z 24 podstawowych postaci i z reguły klimatyczne, chociaż miałem wrażenie, że czasami monotonne kolorystycznie, arenki dopełniają pozytywnego odbioru całości w przypadku gierki. Z minusów to tradycyjnie pokraczna animacja niektórych ciosów, stojąca daleko w tyle za japońską szkołą oraz... przesadna brutalność... Tak, twierdzę, że nie podoba mi się brutalność w MK Konkretnie chodzi mi o fatale. Czasami są przekombinowane, stanowią swositą lekcję anatomii ale podaną w groteskowy oraz niesmaczny sposób - jakieś wyrywanie śledziony przez głowę, nerek przez odwłok itd. Albo to po prostu ja zmiękłem na starość lub grafika zrobiła się zbyt realistyczna, a wolałem taką bardziej plastyczną bądź umowną jak za dawnych lat - ok, boomer. Niby wszystko jest ok ale brakuje tej grze jakiegoś pazura - bardzo dobry, acz nie wybitny Mortal jak w sumie przeczuwałem przed konsumpcją właściwą. 8 zjedzonych przez głowę nerek/przewodów pokarmowych/płuc/śledzion itd na 10. Trofea są wymagające. Przede wszystkim czasowo. Uspokajam normalnych ludzi - to jednak nie poziom MK9 Prawilna zawartość którą od lat serwuje nam Netherrealm w swoich kolejnych produkcjach robi swoje. Zaliczenie story, 50 wież różnego rodzaju, wykonanie określonej liczby fatali/brutality, zagranie każdą wariacją postaci, dużo "zabawy" w trybach online oraz grind levelu postaci i pięciu frakcji do których możesz dołączyć, to zajęcie na minimum kilkadziesiąt godzin. Do tego jeden z dzbanków online przy odrobinie pecha wymaga czekania ponad miesiąc na możliwość wbicia. Najbardziej czysto skillowa rzecz to moim zdaniem wykonanie każdą postacią 10hit combo. W przypadku niektórych fajterów wystarczy odpalić specjalny atak zwany X-Rayem, ale część wymaga trochę treningu i wykucia wcale niełatwego kombosa, wobec czego bardziej wrażliwi na timing gracze mogą mieć problemy. O trofkach z dlc jedynie napomknę, bo mocny wstyd się czuło kiedy wybierałem alieny czy leatherface'y, żeby dobić klasyczne 100%. Chyba pierwszy raz poczułem się źle, poczułem się brudny... Formą pokuty było wywalenie z dysku wersji XL zawierającej predatory i zostawienie sobie nieskażonej pokrakami premierówki. Cóż, czasem życie jest jak Mortal - pełne bólu, brutalności oraz zwątpienia, co nie znaczy, że nie warto żyć, bo warto. Trudne to jak 6/10.
  11. ciwa22

    Sega Mega Drive mini 2

    Wincej MEGA CD - marzę o fullsecie
  12. Chciałbym, żeby ten temat nazywał się "Pogram w zakupy cyfrowe!". Wtedy dalibyśmy do zrozumienia pudełkowcom, że nie wstydzimy się grać w cyfrowe wersje gier, ba, odczuwamy z tego powodu pewnego rodzaju dumę.
  13. ciwa22

    Platinum Club

    DEAD OR ALIVE 5: LAST ROUND (#69) - Chyba nikomu nie trzeba uświadamiać jak ważna dla historii rozwoju ludzkości jest liczba 69. W tym wypadku nie jest inaczej - sprawa ociera się o tę najwyższej rangi, jeśli chodzi o status ważności. Wraz z liczbami 17 oraz 53 stanowi swoisty przepis na platynową nirwanę, której doświadczyć mogą jedynie najbardziej rzetelne w nabijaniu wazonów persony. 17 stanowi bardzo wymagający początek, inicjację wielkiej podróży, drogi ku spełnieniu ostatecznemu. 17 znamionuje siedemnastą platynę w ogóle, wywalczoną w waniliowej wersji Dead or Alive 5 (PS3), która powstała w 2015 roku na moim profilu gamingowym. To była trudna sprawa, ale nie chcę do tego wracać, bo po co? Mimo, iż korci gdyż (od czasu do czasu) lubię się powtarzać. 53 to rok 2018 i wazon zaaplikowany drugiej wersji tej wybitnej gry czyli Dead or Alive 5 Ultimate (PS3). Pisałem o niej na 56 stronie tego tematu wrzucając przy okazji fotki pana Tomonobu Itagakiego, który tej gry nie tworzył Do osiągnięcia bram raju brakowało mi właśnie trzeciego z ogniw świętej triady w postaci Dead or Alive 5: Last Round, która została dostarczona na początku tego roku i opatrzona (nieplanowanie!) etykietką 69. Gra to idealna (w przeciwieństwie do wanilii) kopia poprzednika pod względem dzbanków, więc nie ma o czym rozmawiać w tym temacie, jednakże cel okiełznania tej zacnej trylogii miał dużo głębsze, niemal mistyczne podłoże, gdyż przyniósł mi najzwyczajniejsze w świecie hektolitry szczęścia. Fotkę poniżej ochrzciłem nazwą Triada Rozkoszy. Ona ulepiła mnie jakby na nowo. Tchnęła we mnie nowe życie. Jedni za cel swojej egzystencji uznają pasjonowanie się śmierdzącymi skarpetkami, inni nie widzą niczego zdrożnego w zakładaniu rodziny, jeszcze inni realizują się w zawodzie testerów leków i chwała im wszystko za to. Mnie ukontemplowała zakończona ostatecznym sukcesem oraz eksplozją radości (za którą stoją wspomniane święte znaki w liczbie trzech) pogoń za Triadą Rozkoszy i gorąco życzę wam wszystkim abyście i wy mogli wznieść się na wyżyny własnych możliwości i mieli okazję choćby skosztować owoców absolutu szczęścia z drzewa wazonowego poznania. Ocena gry to już 9/10, poziom trudności identyczny jak w przypadku Ultimate bo i wazony identyczne czyli 5/10. Więcej takich niezwykłych wyzwań aby twe/me życie miało wybitny posmak, bo w tym właśnie celu nasze święte stopy stąpają po tym padole.
  14. ciwa22

    WWE Smackdown

    Na konsoli nie jest wyreżyserowany i to jest piękne w gamingowych wrestlingach, chociaż na żywo tez lubiłem pooglądać Ravena i paczkę wymoczków
  15. Nie potrafię dbać o konsolową tradycję na sprzętach, które nie są już do końca konsolami. PS4 mi zwisa, nie czuję mięty, dostałem od kolegi. W tym przypadku już nie ma ceremonii, po prostu gram w gry, niestety . Poza tym dzisiejsze pudła już tak nie kręcą. W retailu wolę zakupić coś na PS1 lub SMD (Z Chin).
  16. Wy z mamusią przy obiedzie, ja na storze hajs ostatni... Shotgun Farmers Back in 1995 AER: Memories of Old Panzer Dragoon: Remake Batman: Arkham Knight: Season Pass Capcom Arcade Stadium: Cyberbots: Fullmetal Madness Powered Gear: Strategic Variant Armor Equipment Pirate Ship Higemaru Section Z Cieplutkie pozdrowionka.
  17. ciwa22

    Zakupy growe!

    "Ballada o Bocie" była olbrzymim krokiem w stronę pełnego profesjonalizmu. Świetny numer.
  18. ciwa22

    Platinum Club

    STEEP (#68) - Duchowy następca świetnego Shaun White Snowboarding (z PS3) to był dla mnie tytuł obowiązkowy. Wiedziałem, że jeśli kolega kupi mi kiedyś PS4 to z pewnością odwiedzę wraz z moją deseczką malownicze Alpy. Ubi jak już kiedyś wspominałem (bodajże przy okazji platyny w Assassins Creed 3), bardzo ale to bardzo potrafi w klimat, atmosferę pewnego rodzaju zmysłowość w gierkach. Kilka razy to kupiłem. SWS mocno robił też aspektem społecznościowym - rywalizacją z kolegami i koleżankami na stoku - ten patent niszczył. Odbierałeś od ludków na stoku smsy z zaproszeniami na Big Air itd, rzucałeś śnieżkami w mijających cię kolesi - świetny motyw. OST jak to w zwyczaju nie zawodził - zdecydowanie to była gierka o charakterze mistycznym, rytualnym - snowboarder kontra stok, ale i przyjaciele. To było 9/10 albo i więcej. Co zmienił/wprowadził Steep? Miast kilku całkiem zróżnicowanych średniej wielkości stoków, plejadę alpejskich szczytów o rozmiarach gargantuiczno-sandoboksowo-ubisoftowych. Tutaj naprawdę czujesz potęgę natury, z którą przyjdzie ci się zmierzyć. Wszystko prezentuje się pięknie. Doszły nowe środki lokomocji w postaci nart, wingsuita, paralotni a nawet sanek. Muzyka, zarówno licencjonowana jak i oryginalna, rewelacyjnie buduje atmosferę przemierzania śnieżnych połaci i zaliczania kolejnych wyzwań/znaczników od których, jak można się spodziewać, po prostu się roi, ale to dobrze, bo jest jak chłonąć wirtualną potęgę natury. Jedynie aspekt społecznościowy siłą rzeczy zszedł na dalszy plan ponieważ miejscówki są ogromne ( rozległe góry/szczyty) i zajęły miejsce snowparków - beztroskiej zabawy z przyjaciółmi z internetu. Coś za coś. Oczywiście same zawody online pozostały i można rywalizować z ludkami ale to już nie jest ten freeride z SWS. Generalnie gra jest złotem, a nawet podobnie jak swego czasu Shaun White Snowboarding - platyną. 9+/10 bo to Ubi to się lubi od czasu do czasu wdrapać na tak wysokie szczyty atmosferyczne i pokazać, że gierki mogą być piękne. Przede wszystkim dla koneserów śnieżnej eksploracji oraz beztroskiego przemierzania bezkresnych relaksacyjnych połaci zajefajności. Dzisiaj takich gier już się nie robi. Tę zrobili wczoraj. Freeride i magia snowbordowego klimatu to jedno ale wbijanie platyny może niejednego śmiałka wyrwać z tego letargu. Po pierwsze i w sumie najbardziej hardkorowe: trzeba zrobić wszystkie zadania z podstawki na złoty medal, jest ich bodajże 115. Ja i tak wkroczyłem do gry po tak zwanym patchu ułatwiającym (trochę szkoda, chlip), który dodał nowe wyzywania dzięki czemu nie trzeba było robić wszystkich z tych już obecnych, bo 4 z nich to prawdziwa katorga, a dotyczyły latania na wingsuicie w bardzo wąskich jaskiniach. No trochę zjechał poziom trudności ale i tak trzeba się namachać i napowtarzać w kilku wyścigach, slalomie czy skokach. Platunia wręcz wzorowo wyciąga niemalże setkę z gierki - tak powinno być, dude. Poza tym to przede wszystkim grind. Sześciu aktywności (triki, eksploracja, upadki itd) oraz ogrom wszystkich mniejszych miejscówek do odblokowania na każdym z siedmiu alpejskich szczytów ( w tym przypadku trzeba się zdrowo nalatać rocket wingsuitem dodanym w późniejszej aktualizacji). Na koniec pozostało mi tylko brzdęknąć rozczochraną w alpejski dzwon (jak na załączonym filmidle) i wleciał zasłużony, jak często, dzban. 6/10 w skali forumkowej, a mogło być więcej gdyby nie uprościli
  19. ciwa22

    Street Fighter 6

    Połowa składu, który się tutaj udziela i tak nawet nie zagra w tę grę, bo nie lubi bijatyk... no ale taki mamy sport narodowy. Z drugiej strony forum jest po to, żeby sobie pogadać/popisać itd. Pozdro dla wszystkich.
  20. ciwa22

    Sega Mega Drive mini 2

    Niby są gry z CD, ale podobno pierwszą mini też możesz zaopatrzyć w set z 32X czy właśnie CD, z tym, że w tym drugim przypadku ze względu na wielkość gierek trzeba się bawić z penem.
  21. ciwa22

    Platinum Club

    SOUL CALIBUR 6 (#67) - Za dawnych lat monumentalna w każdym aspekcie XVI-wieczna opowieść o konfrontacji fajterów z całego świata była jedną z moich ulubionych serii bijatyk. Co prawda nie było to jakieś wielkie osiągnięcie, gdyż takich serii posiadałem/posiadam pewnie kilkanaście, ale do Soul Edge/Calibur zawsze czułem coś więcej niż pasję. Czciłem kreację świata przedstawionego, wspaniałą muzykę, oprawę graficzną, tryb przygodowy które składały się na tytuły o iście artystycznych doznaniach gamingowo wizualnych. Następnie trochę mi przeszło ( częściowo za sprawą vaderów, heihachich i linków w formie gościnnych występów - ingerowano w unikalną atmosferę przygody), a częściowo miałem inne sprawy do załatwienia. Na liźnięciu antykontentowej czwórki się skończyło. Potem rzekomo nastał kryzys/upadek w postaci piątki (nie grałem), a jedynym żywym kwiatem w martwym od kilku lat ogrodzie miał okazać się Soul Calibur Szósty. Czy ten ostatni niedobitek pomógł przywrócić w ludzkich sercach wiarę w tę zasłużoną artystycznie serię? W dużej mierze tak. Jednakże generalnie rzecz ujmując problemem dzisiejszych bijatyk Namco jest ich dziadowska budżetowość. Tekken pomimo gameplay'u, który niemal zawsze bawi jest trochę wymiotem w kwestii prezencji. Wszystko takie plastikowo-bazarowe plus te łebki na gościnnych występach na przykładzie Negana Smitha... gościa z Walking Dead... Soul cierpi na te mankamenty tylko połowicznie, bo gościnnie pojawił się jedynie Geralt (albo nie bardzo bo przecież w dlc jest jeszcze ta dziopka z Nier Automata i ja się pytam: PO CO? Chociaż znam odpowiedź i ma ona wiele wspólnego z tym, że tak rzadko używa się wśród graczy przymusowej kastracji chemicznej). Bazaru nie uświadczyłem ale jest trochę plastiku i np areny nie są zbyt dopieszczone pod prezencję. Soul Calibur kiedyś wyznaczał w aspektach technicznych niezwykle wysokie standardy - to była wręcz wizytówka tej serii. Dzisiaj już takiego kopa nie ma ale jednak w przeciwieństwie do Tekkena, trochę klasy zachował. Muzyka przywołuje dobre/właściwe wspomnienia, tryb przygodowy, choć nie okazał się niczym wybitnym, też sprawił, że poczułem się jak te paręnaście lat temu podczas ogrywania Soul Calibur na nieodżałowanego Dreamcasta. Fabuła wydaje się być rebootem historii opowiedzianej nam przy okazji sztosa wydanego na ostatnią stacjonarkę Segi i reopowiada nam to od nowa całkiem sprawnym stylu. Gameplay jak zwykle sprawia niemałą satysfakcję i tym produkcje Namco zawsze się wybronią. Czuć nostalgię, powraca znany skład, content jest przyzwoity, pojedynki soczyste, jednak te ograniczone środki na grę w przypadku takiego dzieła sztuki lekko kłują w oczy. Nigdy nie lubiłem też trybu kreacji postaci, bo SC to nie wrestlingi - szanujmy się ludziska. Dlatego wybacz mi mój wierny włoski sługo Voldo, ale muszę wystawić jedynie(?) 7 i pół punktu w 10-stopniowej skali gamingowej. Dobra gierka i jeszcze lepsza nostalgia za czasami, które nie wrócą ale z tej okazji nie ma tragedii. Jeszcze nie umarł ten Calibur (póki my żyjemy?). Boże Narodzenie ma to do siebie, że cuda zdarzają się wtedy jeden za drugim. Nagminnie można powiedzieć. Ano bo właśnie mieczyki dostały platynę w dzień ostatnio obchodzonego narodzenia dzieciątka i czuję w tym wszystkim interwencję bliską boskiej. W atmosferze cudu oraz nieopisanego szczęścia było czuć specyficzną energię dobra, która dodawała otuchy podczas osiagania względnie łatwego kompleciku mimo, że bardziej czasochłonnego od Samurai Shodown. Story ogólne i wszystkimi do końca było wciągające/przyjemne. Multiplayer to pestka, bo największe z wyzwań to 50 (w tym 5 wygranych) walk z losowo napotkanym szkutem. Jedyne co potrafi powstrzymać umiarkowanych fanów serii przed wbiciem kompletu z racji bycia bardziej niż umiarkowanymi fanami dzbankowania, to tryb przygodowy Libra of Soul. Wielu zanudzi, wielu odrzuci, wielu nawet go nie przeklika po wazony. Ja ograłem z ciepełkiem na sercu, no bo znowu ta oklepana nostalgia do spółkowania z melancholią. Ale jeśli jednak nawet to przeklikasz ze ściskanym nerwowo mieczem osadzonym w solidnej postury pochwie to wywalczysz sobie platynę o stopniu trudności wyzwania pomnożonego przez czas potrzebny na wbicie na poziomie 4/10. Welcome back to the stage of history.
  22. ciwa22

    Yerba mate

    Fajnie, że ktoś pyta Chyba, że to nie do mnie Ostatnie trzy miechy były intensywne aczkolwiek niektóre smaki nie do końca pamiętam. Wy też tak macie? Ruvicha Silvestre - nie pamiętam smaku ale pamiętam, że czarny indianin wjechał na prawilności i tak trzymaj bro. Mate Ine Ashwaganda - smakowa, lekka więc fanom wspomnianej uspokajającej rośliny i pewnie tylko dla nich. Było warto. Kurupi Yorador con witamina C - wit C w yerbowej konwencji. Z gatunku aswagabdowatych czyli smakowych, więc jak ktoś przepada za cytryną powinna podejść. Kurupi Tradicional - klasyka bez smaku, no ale yerba. Zdecydowanie z tego gatunku preferuję np kwaśnego ale jakiegoś ptaszka Pajarito. Jestem zmęczony, nie wyspałem się. Z góry dzięki za wsparcie.
  23. ciwa22

    PSX not dead!

    Piracę kiedy trzeba i jest spoko. Polecam wszystkim.
  24. ciwa22

    Platinum Club

    Samurai Shodown (#66) - Powrotu napompowanych testosteronem oraz zasadami panów sprzed wieków trudniących się pojedynkami na nagie miecze (ale nie tylko) oczekiwałem ze sporym zapałem oraz nadzieją. Niezwykle specyficzna gameplayowo, ale dzięki temu piękna seria bijatyk od mistrzów gatunku o pseudonimie eSeNKej spełniła pokładane w niej nadzieje, mimo, że nowa oprawa i nowe czasy dla tego zasłużonego gatunku gier nie zawsze bywają sprzyjające. Krefka, mocarne pojedyncze szlagi, świetnie oddany klimat klasycznych gier serii,a nawet tła towarzyszące zmaganiom (prócz miśka na arenie Nakoruru) robią świetne wrażenie. Klimat bezbłędny bym powiedział. Czy można się ciąć o brak grafiki 2D? Absolutnie nie. Czy coś mi się w tej grze nie podoba? Brak dwójki z trójki moich ulubionych postaci w podstawowym składzie wojowników. Rewelacyjny comeback ekipy spod znaku zakrapianych posoką cięć, aż chce się w ten tytuł kogoś pobić ale ze względu na charakter gry, trzeba ogromnych pokładów japońskiej cierpliwości aby to uczynić. Bonzai, gomenasai, arigato, yokoszima, demo itd itp. Jak to u samurajów. Conclusion?! 9/10! Trofea, mając na względzie gatunek gry, o dziwo nie nastręczają zbyt wielkich trudności zaprawionemu w bojach o dzbanki samurajowi życia, który za jego istotę oraz sens obrał sobie wazonowanie dla satysfakcji ile wlezie. "Wszystkimi do końca" brzmi regularnie oraz prawilnie i takież jest. Trzeba też poużywać kilka mechanik w grze oraz ugrać wszystkimi arcade bez skutki co na innym niż bardzo łatwiutki poziom trudności nie każdemu się powiedzie, bo ostatnia bossówka Shizuka potrafi dać z początku po garach, niczym najbardziej irytujący szefowie w historii bijatyki spod szyldu SNK. Jest jeszcze ghost mode w którym należy ubić 100 chłopów, którzy...w zasadzie się nie ruszają ale wbijaczom trofeów w zupełności to nie przeszkadza! Podsumowując: jest łatwo, przyjemnie ale ze względu na patos gry, też i honorowo, więc takie tam 3/10 w kwestii poziomu wyzwania, którego na dłuższą metę nie uświadczysz.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...