Skocz do zawartości
View in the app

A better way to browse. Learn more.

Forum PSX Extreme

A full-screen app on your home screen with push notifications, badges and more.

To install this app on iOS and iPadOS
  1. Tap the Share icon in Safari
  2. Scroll the menu and tap Add to Home Screen.
  3. Tap Add in the top-right corner.
To install this app on Android
  1. Tap the 3-dot menu (⋮) in the top-right corner of the browser.
  2. Tap Add to Home screen or Install app.
  3. Confirm by tapping Install.

ogqozo

Senior Member
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ogqozo

  1. ogqozo odpowiedział(a) na Frantik temat w Ogólne
    W sumie to w jakim konkretnie sensie Sekiro jest "mniej sprawiedliwe" od Soulsów? Serio nie wiem. Dla mnie gra była przyjemnym oddechem po poprzednich Soulsach, z wielu powodów to zdecydowanie najbardziej przyjazna gra From. - nie da się praktycznie być "niedopakowanym", a w Soulsach zawsze byłem. Twoja postać generalnie jest w stanie pokonać najbliższego bossa bez problemów, z definicji. Najwięcej upgrade'ów zyskujemy pokonując kolejnych obowiązkowych bossów, znaczenie itemek i skilli jest małe (zresztą większość z nich zyskamy i tak bez niuchania ani grindu), nie tracimy masy leveli ginąc itd. Nieco inny gatunek - RPG kontra gra akcji, powiedzmy, w Soulsach o to chodzi żeby pakować postać, no ale to drugie jest dla mnie "sprawiedliwsze", jeśli gry mogą być "sprawiedliwe" - duuuużo mniej chamskich śmierci niż w Soulsach. Nawet jak spadłem do dziury myśląc "czy tam da się doskoczyć" to tylko mnie wracało na brzeg, nie musiałem powtarzać pół godziny bo eksperymentowałem z czymś. Chyba ani razu nie zginąłem chamsko w Sekiro. Tylko z rąk silnego przeciwnika który wziął bardzo widoczny zamach. Nawet kompletne zawalenie jakiegoś ciosu nie oznacza powtarzania pół godziny, bo jest rezurekacja, zresztą ogniska są dużo gęstsze - ogólnie nic się nie powtarza poza bossami, skupiasz się na tym co faktycznie jest wyzwaniem, nie powtarzasz tego co już umiesz. Żadna sekcja gry nie jest męczarnią, przeciwnikom da się łatwo uciec, choć zazwyczaj i tak nie trzeba, bo łatwo giną, zawsze można po prostu się skradać i ich zabijać jednym ciosem w plecy (och, gdyby tak było w Soulsach!). Poza tym nie tracimy masy rzeczy w razie śmierci, więc można by i próbować na kozaka... W Soulsach nie można, bo tylko to wydłuża grind bo tracisz masę dusz - ogólnie gra jest dość prosta, zaśmiałem się jak zobaczyłem obrys ludzkiej sylwetki na ścianie. Takie oczywiste. W Soulsach czasami całe duże lokacje były ukryte za ścianą w którą trzeba było walnąć mieczem... bo, nie wiem, waliłeś we wszystkie ściany po kolei. A potem w dwójce nie trzeba było walić mieczem tylko wciskać A i też nikt tego nie mówił! Przeciętny gracz tracił masę rzeczy jeśli nie lizał dosłownie ścian, w Sekiro prawie każdy skarb jest widoczny z daleka i zazwyczaj jeszcze nam mówią gdzie szukać - walki z bossami mogą zabić, ale wracasz dość szybko, zwłaszcza na next-genach z krótszymi loadingami. Idziesz do bossa i tyle. Nie ma żadnej długiej ścieżki z masą wkurwiających przeciwników, żeby tylko dojść do tego samego momentu. Chyba najbardziej irytujący pod tym względem był Seven Spears, ale w porównaniu do niektórych bossów w Soulsach to nadal superszybka ścieżka do niego była. - walki są stosunkowo proste, wszystkie da się przejść podobnie. Jak trafia cię cios, to klikasz przycisk parowania i w sumie tyle. Tolerancja wydaje mi się stosunkowo ogromna - w Soulsach nigdy nie byłem w stanie regularnie parować, a w Sekiro potężne ataki bossów tylko mnie cieszyły, bo wiedziałem, że nie spudłuję okienka, i nigdy nie pudłowałem, co tylko dawało większe obrażenia w ich posturę (gorzej z reakcjami na różne nieblokowalne i z bólem palców od parowania siedmio-ciosowych combosów spustem, tutaj mogłem nie wyrabiać, no ale to oczywista trudność) - "normalne" rozwalenie większości bossów jest w Sekiro prostsze, niż w Soulsach to, co nazywają "cheesowaniem" ich. Często wystarczy przez pół minuty parować wszystkie ciosy (albo unik-atak) i jest po bossie. Im więcej umiesz podstaw gry, tym jest ci łatwiej. W Soulsach jest prawie zero relacji między tymi rzeczami. Jeśli masz niski level, słabą broń, to musisz ich siekać przez pół godziny. - duuuużo mniej problemów z kamerą niż w Soulsach I tak dalej. Sekiro bym prędzej zarzucił że jest... aż niemal nudne w tej swojej "sprawiedliwości". Jednak jest szalenie przejrzystą grą. Cholera, nawet jak jest trujące bagno, to takie symboliczne, nie jest żadnym problemem przejść te dwie sadzawki bez nawet złapania trucizny.
  2. Pora na podsumowanko roku 2021, w którym grałem chyba w najwięcej nowych gier w życiu. Korona i ogólne życiowe lenistwo sprawiły, że grałem w setki gier. Oczywiście także dzięki temu, że setki gier włączyłem i dość szybko uznawałem, że to nie dla mnie i pora wyłączać. Tak że, nie, nie wkręciłem się w Halo przy setnym podejściu. Ogólnie gier, nad którymi spędziłem kilkadziesiąt godzin, było ledwie kilka. A nadal jest masa takich, które jeszcze chciałbym ograć. Ech, to się nie kończy... Ale te, które najbardziej zapadły mi w pamięć jako czołówka 2021 roku to: NEO: The World Ends with You – nie widzę nawet potrzeby rekomendować tej gry. To są po prostu walki i muzyka. (I trochę scenek, które początkowo bawią, choć z czasem przechodzą w dość standardowy jRPG-owy banał). Tylko że… jakie walki! I jaka muzyka! Lepszych nigdy nie było. Sterowanie wieloma postaciami naraz jest dokładnie tak szalone, jak by się wydawało, ale w połączeniu z mnóstwem różnych technik daje ogromne możliwości – i ogromną satysfakcję, gdy wyczarujemy optymalny rytm, który pozwoli nam zmasakrować przeciwnika w przepięknie wydyrygowany sposób. To jest możliwe dopiero wtedy, gdy mamy wiele postaci w ekipie, ale jest najbardziej racjowanym uczuciem. Jakimś cudem, NEO chyba jeszcze lepiej niż „jedynka” łączy najlepsze cechy RPG-ów i gier akcji, jeśli chodzi o walki. Kluczowy jest tutaj też najlepszy system trudności, jaki w życiu widziałem – gra jest jedna, ale im więcej możemy z niej wycisnąć, tym więcej dostajemy, co oznacza, że idziemy jakby jedną ścieżką, ale na zupełnie własnym poziomie wysokości. Gdyby cokolwiek tutaj było słabe albo niezbalansowane, to albo walki, albo ich przegrywanie stałoby się po pewnym czasie nudne – jak wiemy z prawie każdego RPG-a w historii. Jednak tutaj, po wielu dziesiątkach godzin nadal byłem w stanie z wściekłością i pasją powtarzać jedną walkę, którą właściwie sam sobie uczyniłem niemożliwie trudną. No i ta muzyka – jak dobra, i jak zróżnicowana! Absolutnie kluczowa dla sensu gry. Jeden z najlepszych growych soundtracków w historii, bez dwóch zdań. To, że Square-Enix nie promował tej gry tak, jak powinien, to trochę zbrodnia. Disco Elysium – według moich statystyk, dzień, w którym najwięcej w tym roku grałem w gierki, to był właśnie pierwszy weekend po 15 października. Warto było czekać na edycję Switchową, bo Disco Elysium jest ogólnie jak książka, a książki IMO nie miałyby dziś wiele sensu, gdyby można je było czytać wyłącznie na ekranie TV w salonie (sterowanie dotykowe też pomaga). Zawartość potwierdza, czemu gra jest już od dawna kultowa, nawet jeśli po tylu latach nadal wypełniona bugami. Po prostu… niesamowicie napisana sprawa, z której zapisałem sobie mnóstwo przesmacznych cytatów. Maestria słowa (do niektórych żartów i smaczków przydały mi się dosłownie wszystkie języki, które znam, włącznie z polskim), ale też nie chodzi TYLKO o masturbowanie się własną elokwencją. To też powalająco emocjonalna historia – Disco Elysium jest chyba zarówno najśmieszniejszą, jak i najsmutniejszą grą, jaka powstała. To też "przy okazji" fascynujący RPG, który pod względem statystyk, dynamiki „składu” i wykorzystania postaci właściwie odstawia wszystko, co było do tej pory, razem wzięte. Po Disco Elysium, możemy już się tylko śmiać, gdy ktoś chce robić „przyszłość gier wideo” ciągle klepiąc tylko to samo od 30 lat: siła, stamina, zbroja, skradanie, inteligencja… No wooow, ale ciekawe. Bardzo rzadko, pojawia się gra epokowa, po zobaczeniu której wszystkie inne będą już zawsze nieco słabsze – teraz jest nią Disco Elysium. Chicory – dobrze, że w końcu wydana na Switcha. Nie tylko ta mała-wielka przygoda, którą sami możemy uczynić przepiękną, cudnie by czarowała wizualnie na ekranie nowego modelu, ale przede wszystkim – wydaje się na niego idealna pod kątem sterowania. Wersje PC i PS5 kazały stawać w rozkroku jeśli chodzi o malowanie oraz sterowanie postacią. U mnie stanęło na tym, że pierwszy raz grę przeszedłem na PC, trzymając głównie pada, ale też obok cały czas myszkę. Sama gra potwierdza, że Greg Lobanov to jeden z geniuszy gamingu w tym momencie. Historia jest nieco płytsza, niż w Wandersong (nadal cudownie ciepła, ratująca nasze dusze przed cynizmem), ale sama rozgrywka absolutnie urzeka. Nie trzeba tu nawet wcale specjalnie lubić rysować i w ogóle wkręcać się w ten „kreatywny” aspekt, choć warto. Nadal zostaje nam gra, która w zalewie indie produkcji inspirowanych 2D-Zeldami jako jedyna z nich faktycznie JEST na poziomie prawdziwej 2D-Zeldy, tak jak by można było zrobić faktyczną nową Zeldę 2D: przede wszystkim stawiająca na własne, nowe pomysły, i własne charyzmatyczne postaci, sceny i historie, tworząca własny unikalny świat i dająca nam wiele fajowskich zagadek i dużo eksplorowania w niespotykany wcześniej sposób. Ciepła, kolorowa, przytulająco miła, ale też inteligentna, oryginalna, nieprzeciągnięta, odważna gra – w sumie to Nintendo samo mogłoby się teraz uczyć od Chicory. Metroid Dread – ta gra też sprawia, że inne wyglądają słabo. Przede wszystkim – animacja. Gdy się widzi, ile charakteru ma Samus – ile przekazują jej ruchy w wybitnie filmowy sposób… Wpływa na to masa małych rzeczy – np. to, że Samus ustawia odpowiednio ciało, by zmienić ciężar, czy też jak przykłada się do ściany gdy w nią ruszamy, itd.. Tego typu detali nie ma w grach 3D, i po zobaczeniu Dreada trochę śmiesznie wraca się do fotorealistycznych scen z kompletnie bazową fizyką modeli. Trudno czuć się jak madafaker, gdy skaczemy postacią tak, jakby niewidzialna ręka przesuwała nas w powietrzu. W Metroid Dread, czujemy się jak madafaker. Niektóre scenki rozwalają, niczym dobry niemy film. Nie spodziewałbym się, że w grze Metroid akurat TO będzie najwybitniejszym elementem gry, ale tak jest. Gra wygląda zachwycająco na OLED-zie, pulta nas przez ok. 10 godzin nieprzerwanie emocjonującej akcji, cudownie balansuje niezły poziom trudności z brakiem przestojów. Zostaje niedosyt – chciałoby się więcej na tym silniku, więcej wykorzystania wszystkich zarąbistych ruchów i mechanizmów. Ale w dzisiejszych czasach, niedosyt to świetne uczucie. YS IX – jeśli recenzować gry jak samochody, można tu wiele zarzucić. Tak, to jedna z najgorszych graifcznie gier jakie widziałem, jakimś cudem znacznie gorsza od poprzednika stworzonego na Vitę, nawet na PS5 krztusząc się bardziej, niż to wydawałoby się możliwe przy tak prostych kształtach na ekranie (choć prawdziwy horror to wersja Switch). Tak, wykonywanie perfekcyjnych bloków i uników jest na Switchu praktycznie niemożliwe z powodu framerate’u, a to podstawa systemu walki. Tak, całą grę można opisać jako „to samo co w ósemce, tylko słabsze”. Tak, sekcje „obrony twierdzy” są mało pomysłowe. Tak, aby w pełni się cieszyć grą, należy spędzić sporo czasu zmieniając wszystkie ustawienia sterowania, a także ustawić poziom trudności dużo powyżej „normal”. To wszystko prawda. ALE… nadal nie mogłem się oderwać od Ys IX, a od tych wszystkich „lepszych” gier mogłem. Ys znowu dostarcza to wszystko, co lubię najbardziej. Niezwykle żwawe tempo i uroczy katalog sytuacji i postaci, kurna no, jest jeden RPG w którym rzeczy się DZIEJĄ, a postaci rozmawiają bardziej życiowo. Szybkie bieganie po lokacjach, a teraz także po ścianach i dachach. Kompaktowy, ale bogaty i żyjący świat, znowu oparty na świetnym pomyśle. Fajna eksploracja, ciągle chce się zobaczyć kolejny milimetr i odkryć kolejną rzecz, odblokować przejście z drugiej strony i uczynić lokację otwartą. Niesamowity feeling w walce… wszystko jest tak bezpośrednie, nie mam tego w niemal żadnej innej grze – że niemal natychmiast czuję jak działają wszystkie skillsy, nie mylą mi się przyciski, wszystkie skille mają sens, balans jest idealny, czuję ruchy postaci, czy są nastawione na pojedyncze silne dźgnięcia, czy na wielkie zamachy o wielkim zasięgu, to jakoś... czuć te postaci. Po prostu sobie biegam, zbieram masę rzeczy i czuję się zaje’biście – pod tym względem, to jedna z moich ulubionych gier ever, obok Xenoblade czy Ys VIII. Falcom nadal ma problemy z wydawaniem gier na Zachodzie, ale w robieniu ich są mistrzami. Shin Megami Tensei V – kolejny kapitalny jRPG w roku pełnym ciekawych jRPG-ów. Formuła SMT jest bardzo wciągająca, a nowa część wreszcie wniosła grę w nową epokę. Aż to jest dla mnie szokujące, jak ta gra jest otwarta, płynna, bezpośrednia i niewkurwiająca – biorąc pod uwagę, jak ograniczona była Persona 5, i jak ogromny odniosła ona mimo tego sukces. Fajnie się zbiera pokemony i buduje skład, fajnie walczy, a jednocześnie mamy swobodę biegania po lokacjach, fajny balans walk, eksploracji i jakichś postaci żyjących w okolicy, stosunkowo szybki save, dość ciekawe walki które jednak nie męczą już tak bardzo chamskimi śmierciami. Można się skupić na tym, co fajne, czyli 100 pokemonów wykonanych prawie tak ładnie jak w Sword/Shield, wciągająca hodowla, fuzje i budowanie składu, zdobywanie nowych skilli i szukanie wszelkich sekretów w zaskakująco skomplikowanych lokacjach. To nadal głównie gra dla tych, którzy lubią klepać te walki i levelować te pokemony, nie będzie to gra która kogoś przekona do gatunku – ale „piątka” jest szczytowym osiągnięciem w karierze Atlusa. Wildermyth – ta gra powinna być wyżej, jest rewelacyjna, ale czekam na wersję konsolową, o ile ona nadejdzie (co będzie ciężkie, patrząc na „silnik”, na którym powstała). Nie miałem szans spędzić na pececie tyle czasu, ile bym chciał w tę jedną grę, a są to pewnie setki godzin. Kolejna sensacja, która czeka na odkrycie gdy wyjdzie na Switchu, typu Into the Breach i Hollow Knight, już to wiem. Bowser’s Fury – jeśli nie interesuje was ponowne granie w 3D World, to Bowser’s Fury jest jak demko do kupienia za cenę pełnej gry… I dołącza do Ground Zeroes w gronie demek, za które warto zapłacić cenę pełnej gry. Lepiej mieć dwie godziny tej jakości, niż sto godzin kinowych „widowisk”. Niesamowicie przyjemnie, gra łączy wolność eksploracji oraz nasączenie tej kompaktowej mapy licznymi atrakcjami. To nie jest open-world, ale najlepsze wcielenie w życie idei gry jako ogrodu hakoniwa, z perfekcyjną harmonią i dbałością o detal, mieszczącej ogromny świat w małej doniczce. Sterowanie nieco czerpie z 2D Mario (pewnie z racji na pakiet, którego Bowser’s Fury jest częścią), ale to nadal drugie najfajniejsze sterowanie postacią w grze w historii, po Odyssey. Seria, która dała nam najlepsze gry prawie każdej generacji (pomińmy milczeniem Sunshine), ma ewidentnie przed sobą niesamowitą przyszłość. Psychonauts 2 – gdy wyszedłem na otwarty świat w parku, to myślałem, że to może być GOTY. Wiadomo, że Psychonauts będzie mieć masę ciekawych smaczków narracyjnych, ale nie spodziewałem się takiej otwartej wielkiej planszy z masą rzeczy. I fajnym skakaniem! Cudowny ogrom możliwości i uczucie: o wow, a co mogę zrobić tutaj, a co mogę zrobić tam, ileż fajnych rzeczy chcę robić! Latam, skaczę, dostaję się w ekscytujące miejsca. Gra mi nic nie mówi, co mam robić, a ja rozwiązuję zagadki, które wydawały się niemożliwym sekretem. Niestety, większość gry tak nie wygląda – większość gry łączy bardzo liniowe plansze z masą znajdziek do zebrania, co jest bardzo denerwującym połączeniem dla kogoś, kto chce zebrać wszystkie 476 pipsztykonów na danym levelu. Ostatecznie jednak za mało platformówki, za dużo Unchartred czyli idę jednym dostępnym korytarzem i słucham głupiego gadania postaci. Ale te dobre momenty w Psychonauts 2 należą zdecydowanie do najlepszych w tym roku. Ender Lilies – jeśli Metroid Dread jest zbyt prostoliniowy i efekciarski, to może ta gra będzie dla was najlepszą labiryntówką roku. Jej nieobecność na żadnych listach uważam za lekką przesadę. Dla mnie jeden z najbardziej wciągających przedstawicieli gatunku w ostatnich latach. Naprawdę fajny klimat 2D Castlevanii, włącznie z dość okrutnym momentami poziomem trudności. Sporo fascynującego grzebania w poszukiwaniu ukrytych zakamarków. Wciągające starcia, również dość przejrzyste, ale wymagające od gracza samodzielności. Bardzo ładne wykonanie i świetny dźwięk, upiorna Castlevania narysowana w HD. Ogólnie gra wciągnąła mnie dużo bardziej, niż np. nagradzane Death's Door. Resident Evil VIII – wiele można zarzucić, ale to najlepsza giereczka AAA z realistyczną grafiką w tym roku. Chociaż nie o widoki tutaj chodzi. Ani o filmowe atuty, bo gra jest kompletnie durnowata (w segmencie AAA to jednak standard). Po prostu świetnie jest pograć w porządną gierkę, wypełnioną akcją i idącą, mimo elementów eksploracji, ciągle do przodu. Village jest na dzisiejsze czasy krótka, ale pomimo tego - to, co wydawało się pomysłem na całą grę, okazuje się tylko jej małym fragmentem. Miło tak być zaskakiwanym na plus, dla odmiany. Sporo nowszych pomysłów rodem z siódemki są tylko smaczkami, a dominują tu cechy, za które pokochaliśmy gry w czasach pierwszych Residentów. A to jest zdecydowanie najlepszy Resident od czwórki. (Wspomnienie honorowe: RE4 na VR – trochę „po cichu” Capcom dał Facebookowi zrobić z tego nową grę, i wydał jeszcze jedną świetną rzecz w tym roku) Hitman 3 – jako skradanka, to jest najlepsza skradanka w historii. Prawdziwa piaskownica i zabawa z tym, co jest możliwe. Jednak nadal Hitman jest dla ludzi mających więcej inteligencji i cierpliwości, niż ja. Pełną przyjemność daje poznanie wszystkich detali levelu i kolejności wydarzeń, co nierzadko zajmuje sporo czasu. Frajda jest jednak ogromna. Trochę jak to było z duetem gier MGS V, Hitman 3 daje więcej radości z przechodzenia w kółko prologu, niż z ogarniania całej gry – ale to mimo wszystko dobrze o nim świadczy. Kena: Bridge of Spirits – oryginalnie tu nie jest, gra często wygląda jak Zelda z Nintendo 64 w wyższej rozdziałce, ale to nic złego. Doceniam jakość wykonania i dość wyjątkowe emocje jak na PlayStation. Na liście trochę jako gierka, trochę jako kreskóweczka dla dzieci, trochę na zachętę, bo Koreańczycy szykują nam na 2022 i następne kilka równie ciekawych produkcji. The Great Ace Attorney Chronicles – strasznie powolna gra, długa, trochę dla dzieci. Niemniej te animacje i żarty są cudowne. Urok Phoenixa Wrighta zawsze był taki, że to nie jest wcale visual novel, nie jest to nic w stylu dobrej książki, ale raczej minimalistyczny film - oparty na pojedynczych uderzeniach akcji zawartych w genialnych animacjach i dźwiękach, używanych tutaj w bardzo dynamiczny sposób, właśnie tak, by budować historię. Przygody Ryonosuke i Herlocka Sholmesa robią to lepiej, niż każda część wcześniej.
  3. NBA

    ogqozo odpowiedział(a) na Kame temat w Kącik Sportowy
    Chyba na ten moment nie ma co zgadywać. Na Zachodzie na pewno będą wybrani ci gracze, nie ma chyba innych kandydatów. Dzisiaj Inside the NBA dwie osoby w ostatnie miejsce podały Townsa, a dwie... Jarena Jacksona Jra. I w sumie, czemu nie? JJJ nie rzuca punktów na tyle sposobów co Towns, ale okazał się bardzo dobrą pierwszą opcją w okresie, gdy Morant nie grał. To, co najlepsze zobaczyliśmy ze strony Grizzlies, zazwyczaj zawierało JJJ-a. Na Wschodzie o dziwo więcej kandydatów. Garland w tym momencie to już chyba pewniak, jednak koleś zbyt wymiata a Cavs zaraz mogą mieć nawet pierwszy najlepszy bilans w konferencji. O dziwo w tym programie część z nich... zagłosowała na Tylera Herro, zamiast na Butlera. To chyba lekka przesada... VanVleet jest w stawce, ale Raptors ile razy wyglądają, jakby się mieli rozkręcić, to znowu przegrywają kilka spotkań. Podobnie Boston, dlatego może Tatum nie jest pewniakiem. Te głosy wybierają oficjalnie trenerzy, a w praktyce pewnie ktoś tam w klubie, komu się chce w to bawić. Raczej największe gwiazdy i gracze rzucający więcej punktów są zawsze faworytami, dlatego spodziewam się, że na luzie wybrany będzie Harden, Tatum, Butler, i... VanVleet, i ktoś z Charlotte albo Herro.
  4. ogqozo odpowiedział(a) na malin1976 temat w Kącik Sportowy
    W Barcelonie szał inspiracji trwa. Adama Traore wraca. W sumie to Traore ma zastąpić Ousmane'a Dembele, który... ech, długa historia, ale ma się wynosić. Oczywiście nikt nie chce go kupić, bo Dembele chce większej pensji, niż ktokolwiek zdrowy psychicznie mu da. Świetnie to poszło z nim, naprawdę, no jak mogłem nie toczyć beki gdy niedawno prezes zapewniał, że Dembele to przyszłość klubu. Jaki jest Traore, wiadomo - najbardziej doje'bany koks w świecie futbolu, pędzi z piłką jak powalony, a potem... nic się nie dzieje. Dwa lata temu wydawało się, że nastąpił przełom, ale od tego czasu jego forma gwałtownie wróciła w rejony dna. Nigdy nie zdobywa goli ani asyst, odebrać piłki też nie odbierze, ogólnie jednak kiepsko strzela i podaje... można by powiedzieć, że nic nie umie, ale w jakim stylu nic nie umie!
  5. ogqozo odpowiedział(a) na Hendrix temat w Souls-like
    Ciekawe co niby na takim wstępniaku by się miało dziać. Pewnie piszą że gra zapowiada się fajowo i bardzo ich zaintr.... FAK NIE KURWA PLIZ NOŁ
  6. ogqozo odpowiedział(a) na malin1976 temat w Kącik Sportowy
    Duszan Vlahović w Juventusie. Nie śledziłem newsów w tym tygodniu i "trochę" mnie to zaskoczyło mdr. Vlahović nie jest idealny, ale stał się chyba największą gwiazdą we Włoszech. Strzela masę goli i potrafi być szatańsko efektowny.
  7. ogqozo odpowiedział(a) na Labtec temat w Pokémon
    Może się nazywać po japońsku "The Only Pokemon Game", ale no jest spin-offem, bo nie ma w niej chyba kompletnie nic z tego, o co chodzi w głównych grach. To tak jakby wydać grę Tekken Force, sam singiel że idziesz w prawo i nawalasz, masz różne przygody itp., taka gra dla wielu osób by była atrakcyjniejsza i ciekawsza niż sam Tekken w formie zbalansowanych głębokich walk 1 vs 1 na arenach. No ale nie byłby to Tekken, bo nie dawałby możliwości grać w Tekkena. Tyle że Arceus brzmi jak dokładnie taki gatunek gry, który i tak uwielbiam heh. Oj włączy się w weekend.
  8. NBA

    ogqozo odpowiedział(a) na Kame temat w Kącik Sportowy
    Internet od wczoraj wrze. Szalę przeważyła... gwiazda Kpopu. Warriors mają współpracę z pewnym zespołem, który na Twitterze promuje Warriors. W przypadku Wigginsa, jeden tweet od gwiazdora Kpopu miał ogromny wpływ na liczbę głosów. Warriors' Andrew Wiggins gets a big boost from a K-pop star (sfgate.com) Oczywiście, to tylko przeważyło szalę. Wiggins i tak był dość blisko tego miejsca, a z tą pomocą przekroczył granicę. Już bardziej mnie uderza to, że Klay Thompson był czwarty w głosowaniu fanów, a akurat wśród obrońców to na Zachodzie masa gwiazd. No żadna z Wigginsa "gwiazda", koleś jest w GSW głównie zadaniowcem, a jako lider ofensywy jest nadal cienki. Świetny defensor, ale poza Warriors też jest kilku świetnych defensorów, nikogo to nie obchodzi. Ale też niewielu było dużo lepszych kandydatów. W Minnesotcie jest kilku liderów teraz, a zespół jest średni i mało popularny. Gobert to nadal głównie zapora defensywna, nigdy największą gwiazdą się za to nie zostawało, niby powinien być All-Starem bo jest jednym z najważniejszych graczy w lidze, ale fakt... patrząc tylko na wyczyny z piłką, Gobert jest tylko niezłym centrem. Wystarczy zobaczyć, że na liście niedaleko był nawet Carmelo Anthony, heh.
  9. ogqozo odpowiedział(a) na Hendrix temat w Souls-like
    "Trudna" może znaczyć różne rzeczy. Dla mnie pytanie jest raczej takie. Czy w Elden Ring jak jest trudny boss i mnie zabije, to mogę po prostu powtórzyć walkę z nim? Czy muszę iść serią korytarzy i platform i drabin i wind, po drodze unikać albo zabić 15 przeciwników, żeby w ogóle znowu walczyć z tym bossem, zaczynając walkę już zmęczony? Aha, no i czy są do tego półminutowe loadingi za każdym razem na next-genach? To jest dla mnie najważniejsze i ile razy gram w jakieś Soulsy to sobie przypominam, jak ja kurna bardzo tego nienawidzę. "Trudne jak Demonsy czy Soulsy" czyli które z nich? Jak dla mnie ostatnie gry From poszły w kierunku "bardzo proste przechodzenie leveli, maksymalnie trudni bossowie", co jest pewną odwrotnością pierwszych Demon's Soulsów, gdzie bossowie byli mało wymagający, za to przejście całego levelu było serią mnóstwa bardzo karzących i chamskich wyzwań.
  10. NBA

    ogqozo odpowiedział(a) na Kame temat w Kącik Sportowy
    Jednak jest to luksus, że w tym sezonie nie tracą kluczowych graczy na rzecz korony ani kontuzji. Właściwie mają cały czas cały skład, tylko Ayton wypadł znowu, ale w sumie ktokolwiek kto jest duży go zastąpi to mniej więcej robi to samo co Ayton mdr. Chris Paul i tak gra tylko 33 minuty na mecz, zazwyczaj Phoenix wygrywa dość łatwo. To nie taka sytuacja jak w Nets, że Harden ciśnie tak mocno, że aż żal chłopa. Jeśli mecz jest wyrównany, to Harden gra 40 minut, a jak nie... to ze 35. Pamiętam nadal ten absurdalny mecz z OKC, gdzie w połowie już było po ptakach, OKC miało bodaj 20 pkt. prowadzenia, a Harden dalej grał. Ostatnio zwłaszcza Harden często wygląda wręcz na kontuzjowanego, ale dalej gra. Jeśli nie na kontuzjowanego, to regularnie sprawia wrażenie bardzo zmęczonego tym życiem. Widać teraz, że musieli przełknąć godność i przyjąć Kyrie'ego z powrotem, bo niby są w czołówce w tabeli, ale to też tylko kilka meczów przewagi nad strefą play-in, a nawet z Kyrie'm wyglądają bardzo średnio, choć Kyrie pomaga w obecnej sytuacji. Jednak jedna ekipa na Wschodzie wygląda jeszcze gorzej, oczywiście są to Bulls. Po tym chamskim faulu Grayson Allena, Caruso może już nie zagrać w tym sezonie. Również Lonzo Ball, jeśli wróci, to pod koniec sezonu regularnego. Powrót LaVine'a i Javontego to zawsze plus, ale przy takiej pladze kontuzji - kto wie, czy ich przewaga nie stopnieje.
  11. ogqozo odpowiedział(a) na Labtec temat w Pokémon
    To jest akurat standard na tym forum, że każdą zapowiedzianą grę trzeba skomentować słowami "wygląda jak z [absurdalnie przesadzona stara konsola]" i się smyrać po sutach jakby się powiedziało coś mądrego. Każda gra, która nie jest robiona pod kątem wyglądania jak film i niczego więcej, jest po zapowiedzi niemiłosiernie je'bana przez tych samych ekspertów. Oczywiście głównie na Switcha, bo dziwnym trafem konsola która jest wielokrotnie mniejsza od samego wentylatora w PlayStation ma często mniej pikseli na ekranie, ale tak samo jebią i każde GTA i Elden Ring itd. i zawsze tym tonem jakby byli mądrzejsi od szarych mas, które głupie nie dostrzegają że w gierce jest mniej pikseli i zwracają uwagę na cokolwiek innego w grze. Chociaż i tak najbardziej mnie rozwalił ekspert, który usłyszał sekundę ciszy w materiale i od razu powiedział "ty, muzycznie to zupełnie zrzyna z Breath of the Wild!!!". Co patrząc na cały soundtrack tej gry jest przekomiczne. No ale grę pojechał, elitarny. Na grę się jakoś nie napalaml choć te oceny trochę zachęcają. W sumie to np. jest wyższa średnia niż SMT V czy Disco Elysium, które były niesamowicie dobrymi grami. Recenzenci mówią, że fajnie się biega i zwiedza świat i zbiera pokemony i walczy, to w sumie pozytywne wieści. W sumie kupię i zobaczę, bo lubię takie gry, więc chyba powinno mi spasować, choć z tego co widzę to żadne z tego klasyczne pokemony, bo... w ogóle nie ma multiplayera.
  12. NBA

    ogqozo odpowiedział(a) na Kame temat w Kącik Sportowy
    W Utah Jazz nie grała dzisiaj cała podstawowa piątka, a ktoś taki jak Danuel House Jr, ledwo co podpisany, grał 43 minuty. Mimo to do samego końca pomęczyli Phoenix Suns. Ekipa z Phoenix ciągle wyciska kolejne wygrane bez litości. Moją uwagę zwraca historia Bismacka Biyombo. Podpisany głównie z powodu kolejnych pauz Aytona, okazuje się nie tylko godnym centrem na ławkę, ale i równie potężnym graczem do pierwszej piątki. Właściwie robi to samo, co Ayton - jest duży i wkłada piłkę do kosza. Zasięg ma jeszcze mniejszy od Aytona, wolnych nie umie, ale świetnie wykorzystuje Chrisa Paula i do spółki rozkładają rywali, koleś trafia 70% z gry, dobrze sobie radzi w ataku i obronie i ogólnie szybko zaczął grać po 30 minut, relegując JaVale'a McGee do roli drugiego centra. Kurczę, być w centrem Phoenix, każdy drewniak błyszczy.
  13. Każdy żart musi kiedyś dobiec końca.
  14. GOTY - NEO: The World Ends with You Runner up: - Disco Elysium - Chicory Wszystkie w wersji Switch, choć Chicory było na tej liście jeszcze zanim wydano na Switcha, dla mnie wystarczy wersja PC, na samym padzie bym nieco słabiej się bawił. Grałem w tym roku w masę fajnych gierek i będę miał co najmniej top 10. Dwa pierwsze miejsca jednak wpisuję bez żadnych wątpliwości. Rozczarowanko roku 2021 - tak jak rok temu, PS5. Jak rok temu marzyłem o dostępności wersji Slim, to nie myślałem, że za rok będę mógł pomarzyć o dostępności... PS5. Mimo braku jakichś system-sellerowych gier, ten przebrzydki potwór ciągle jest sprzedawany w sklepach second-hand po ponad 700-800 euro, i chętnym nie brak końca. Biblioteka gier idzie dobrze i tak naprawdę jeszcze wiele studiów będzie musiał Microsoft nakupić, zanim to się wyrówna. - jako gra, Cris Tales. Trochę jako najlepszy przykład, że nowe konsole nadal nie oznaczają, że wszystko jest superłatwe. Cris Tales zapowiadał się jako fajna gra używająca schematów klasycznych jRPG-ów, niemniej na każdej platformie ma absurdalne czasy ładowania każdego ekranu (na Switchu są niemożliwe, na dopasionym PC... męczące), co kompletnie położyło możliwość dostrzeżenia jakichkolwiek zalet gry. Podobnie z grą Sable, dla której kupiłem nowego Xboxa, a gra na tym nowiutkim Xboksie szarpie niczym zardzewiała krajalnica do szynki. Dodajmy do tego, że narzekanie na płynność dotyczyło nawet takich gier, jak Kena, GTA czy Ys IX w wersji na PS5, i widzimy nadal, że nowe konsole same jeszcze wszystkiego nie załatwiają, przeskok generacji jest mniej widoczy niż kiedykolwiek, a przerost ambicji nad możliwościami to ryzyko dla developerów małych i dużych. - jeśli chodzi o branżę, to jest wiele kandydatów, nr 1 to... wejście masy osób w NFT i inne krypty. "Kopanie" krypto to pomysł tak głupi, że podręczniki historii będą się śmiać - ludzie kreują farmy drogich, zawierających rzadkie minerały kart graficznych, pożerających tyle energii co całe państewka (i które według planu mają pożerać tylko więcej na sztukę z każdą transakcją!), żeby osiągnąć ostatecznie efekt, który... można by równie dobrze załatwić kliknięciem i kodem. Jest gorzka ironia w graniu w Final Fantasy VII, a potem słuchaniu, jak podjarane jest Square-Enix możliwością oparcia na tym swojego biznesu. Nawet jeśli z jakiegoś powodu podoba się wam pomysł blockchaina, to jego planowane wykorzystanie do NFT w grach w obecnej formie wydaje się głównie piramidą finansową i kolejną metodą wymyślania sobie darmowych pieniędzy przez inwestorów, a mówią to nawet sami twórcy Glitcha. Na razie czuję głównie niepokój, że różnoracy twórcy gier to promują. Najbardziej wyczekiwany tytuł 2022 - jeden - jak jeden, to wiadomo, musi to być Elden Ring. Zawsze myśleliśmy "kurde, jak From zrobi open worlda, ale będzie!!!". No i będzie... już za miesiąc. Murowana druga najlepsza gra wszech czasów, bez ciśnienia. Oczywiście czekam na dużo więcej, jak np. Final Fantasy XVI, Hollow Knight Silksong, Omori na Switcha, Wildermyth na Switcha, Dorfromantik na Switcha albo telefony... Średniak roku - nie grałem w zbyt wiele gier ze średnimi recenzjami. Jeśli średnia 75 się liczy, to umieszczam tutaj Ys IX. Krytykę rozumiem, ale gra nadal jest kapitalna i olałem masę wielkich dopracowanych hitów, by przejść Isa na sto procent i cieszyć się bieganiem, odkrywaniem mapy i koszeniem potworków. Była na pograniczu top 3. Wyróżnienie Ogóra za całokształt: Capcom. Bez jednego największego hitu. Ale muszę zwrócić uwagę na to, że firma zaliczyła w tym roku nie pierwszy, ale najbardziej udany "comeback", i to nieco "po cichu". Resident 8 to najlepszy Resident od bardzo dawna, o tym się trochę mówi. Ale także Rise to najlepszy Monster Hunter, a Chronicles to najlepszy Phoenix Wright. Te gry, podobnie jak Monster Hunter Stories 2, mają przeuroczy klimacik i zawsze można je sobie włączyć i poczuć się jak w domu. Wszystkie pokazują, że "japoński" sposób robienia gier, bez brania wszystkiego tak emo patetycznie jak w zachodnich produkcjach, jest nam nadal bardzo potrzebny.
  15. ogqozo odpowiedział(a) na Labtec temat w Pokémon
    Ludzie się z tego śmiali tak z pół roku temu. To jest inna gra więc mówienie o "świeżości" wydaje mi się dziwne. Pokemon Snap też ma wiele "nowości" względem głównej serii, no ale sęk w tym, że nie ma żadnych "starości", po prostu inna gra. Samo w sobie nie mówi wiele o tym, czy pozycja będzie udana. Sami twórcy ewidentnie traktują tę pozycję jako pomniejszy eksperyment, więc trudno mi się jarać. Może nawet będzie fajny, taki Snap jest świetną grą, i ma zaskakującą żywotność, to nawet nie tak, że fani nie spędzą z tym Snapem 50 albo 100 godzin.
  16. Jeśli to prawda (w co baaardzo wątpię, ale zależy jak liczyć kto jest "pracownikiem Blizzarda"...), to większość z tych 5 tysięcy zajmuje się odpowiadaniem na różne indywidualne problemy klientów online. Ludzi którzy robią stale content do tych gier jest stosunkowo niewiele, myślę że nadal to jest rozsądny strzał powiedzieć że to są okolice setki dla każdego. World of Warcraft na pewno przez ostatnią dekadę "trochę" ludzi zwolnił mdr.
  17. W mediach rozkoszny zestaw spekulacji, bo podobno: - Nawałka już się dogadał - Nawalka już smsuje z piłkarzami na temat nadchodzących meczów - Kulesza się dogadał z Nawałka - ....ale dogadał się z nim tylko na wszelki wypadek, gdyby nie udało się przekonać pierwszych opcji (którymi mają być Szewczenko i Probierz bodajze, dzień wcześniej miał to być głównie Killer itd.) Co z tego jest prawdą, nie wiem. Edit: Koller nie Killer
  18. ogqozo odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Xbox Series X|S
    Yakuza jest bardzo rozrywkowa, ale to głównie gadanie. Niezbyt sobie wyobrażam przetrwać tę grę bez "jarania się tematyką", nawet zero, choć pewnie da się wyłączać scenki i cieszyć walkami. Ogólnie najnowsza część ma najbardziej nowoczesne rozwiązania, mimo że to turowe jRPG mdr.
  19. Wiem że pisałem to wiele razy, ale nadal nie sądzę, by Microsoft strasznie chciał zarabiać bezpośrednio na subskrypcjach na Game Passa. Głównym źródłem dochodu tej firmy są serwery i samo zwiększanie udziałów w gierkach to jeden z elementów wspierania tej już teraz najbardziej dochodowej, ale i najbardziej się rozwijającej gałęzi ich asortymentu. Szczerze to sam jako gracz ignorujący nawet online i inne wynalazki, przez lata trochę lekceważyłem znaczenie tego zdania, aż pracując przy serwerach i obserwując różne deale podpisywane w mojej okolicy przez Microsoft nieco zdałem sobie sprawę z tego, że to jest ich największy zarobek, do którego płatności ie muszą przekonywać żadnego gracza ani żadnej masy indywidualnych klientów. Generalnie za ich zyski każdy będzie płacił pomału różnymi kanałami, nie tylko poprzez subskrypcję Game Passa. Nawet przez podatki, bo np. państwa płacą firmom żeby stawiać ogromne farmy serwerowe na ich terenie. Źródła przychodu są bardzo różne, ale zarobek jest ogromny, stawką posiadanie świata, a rywalizacja z Google i Amazonem zacięta. To też jeden z powodów, dla których rywalizacja z Sony w "wojnie konsolowej" ich raczej kompletnie nie obchodzi. Bardzo możliwe, że jeśli ludzie będą grać w gry Microsoftu na dowolnym urządzeniu, nawet na konsoli Playstation, to Spencer będzie miał z tego tylko więcej banknotów do ocierania łez (śmiechu) czytając CW. Prawie 3 lata po ogłoszeniu, że Sony będzie teraz korzystać z Azure do gamingu - czyli że Sony i Microsoft współpracują w najważniejszej biznesowo kwestii! - trochę mnie rozwala, że niektórzy nadal się w tę "wojnę" tak wkręcają. Same firmy wydają się bardziej przerażone konkurencją Google czy Amazona, niż siebie nazwajem (i Sony pośrednio, a Microsoft bardzo dosłownie to właśnie mówi w mediach. Spencer dosłownie powiedział "nie widzimy Sony i Nintendo jako naszej konkurencji, tylko Google i Amazona). Właściwie nie widzę śladów jakiejś rywalizacji pomiędzy nimi.
  20. NBA

    ogqozo odpowiedział(a) na Kame temat w Kącik Sportowy
    Szkoda że Caruso się nie wyleczył na mecz z Grizzlies, jakoś byłby większy hicior chyba. Bez Caruso i Javonte, nie ma tej energii w ekipie. Zresztą w Bulls prawie wszyscy są poza grą. Nets-Cavs chyba hicior dnia, nie wiem kto jest faworytem wobec braku Duranta. Ogólnie nie nadążam za wszystkimi absencjami, szalony sezon.
  21. NBA

    ogqozo odpowiedział(a) na Kame temat w Kącik Sportowy
    Ja się tym za bardzo nie przejmuję, w jakiejś izolacji od całego meczu, bo jeśli zespół dostaje w papę, to i zawodnik z podstawowej piątki ma z tej racji to +/-, no nie wiem co dodać poza faktem, że każdy ma takich wiele w sezonie. Taki Embiid ma ostatnio minusowy wynik z Charlotte, Toronto czy Atlantą, a Giannis - z Charlotte, Detroit i Toronto. Nie zmienia to chyba ogólnego podsumowania, że grają świetnie, ale pewne fragmenty będą na minusie z różnych powodów... Aż sprawdziłem, który zawodnik w lidze ma najwyższe to +/- sumarycznie w całym sezonie. Curry z ogromną przewagą nad jakimkolwiek innym zawodnikiem. No chyba aż tak bardzo się nie stoczył. Serio mam wrażenie, że gdyby na początku sezonu pudłował, teraz trafiał, a Warriors by i tak mieli 31-11, to zupełnie inaczej by o nim mówiono... Co ciekawe, czwarte miejsce w tej tabeli zajmuje Darius Garland, który też jest bardzo daleko nad kolegami ze swojego zespołu. Garland, trochę niczym Curry i inne gwiazdy, zmienia ofensywę solidnego zespołu z dennej na dobrą. Bez niego jest tylko dobra obrona, i tak to wygląda regularnie. Niemniej nie wiem nawet, czy dostanie się do All-Star. Ostatnio wydaje się, że jeśli ktokolwiek z Cavs tam trafi, to prędzej Jarrett Allen. Według ostatniego newsa z ESPN, fanfary, które przygrywają na stadionie Cavs (nie będę powtarzał jego obecnej nazwy) po każdym trafieniu Allena, to... jingle z Zeldy. Serio nie rozpoznałem tego nigdy, no w sumie to jest ta melodia, ale wygrywana na tym "instrumencie" nie jest imo łatwa do rozpoznania. Allen to ogólnie nerd, który interesuje się gierkami, naukami ścisłymi i kosmosem - i całościowo jedna z najsympatyczniejszych i barwniejszych postaci w NBA. Gra też coraz lepiej, niewielu kolesi mających 210 cm kiedykolwiek uczy się tak dobrze poruszać po parkiecie, ustawiać stopy, skakać. Z piłką też umie coraz więcej. To magia NBA, że Cavs potrafili się wje'bać nie wiadomo skąd do czterozespołowej wymiany Jamesa Hardena do Nets i w zamian za wybór należący do Milwaukee w drafcie (czyli pewnie niski) dostać już wtedy solidnego, a teraz dobrego Allena.
  22. NBA

    ogqozo odpowiedział(a) na Kame temat w Kącik Sportowy
    Tak samo jest z każdym zawodnikiem, znajdziesz mecze na minusie i na plusie, sezon NBA jest dość randomowy jeśli patrzeć na małe partie. Jednak ogólnie jeśli Warriorsom cokolwiek się udaje, to dzięki Curry'emu, a nie pomimo niego. Tutaj nie widzę zmiany. Klay jako wykończeniowiec jest świetny, zresztą podobnie zazwyczaj Wiggins, natomiast jak widzę co potrafią jednak na parkiecie zrobić Jrue Holiday, Khris Middleton czy George Hill, to mam wrażenie, że ekipa z San Francisco - pomimo przeogromnego budżetu - jednak jest dość ograniczona. To znaczy ci wszyscy gracze z minimalnymi kontraktami nadal mnie rozwalają, ale z drugiej strony to jest niesamowite, że istnieje ekipa, która ma TRZY maksymalne kontrakty dla graczy, którzy albo nie potrafią prawie w ogóle rozgrywać, albo rzucać do kosza. "Klay potrafi zdobyć 60 punktów w meczu, zamknij ryj" - to będzie zawsze odpowiedź trenera i kompanów. Trochę prawda, no fajnie, te zabójcze mecze to są pojedyncze mecze 3, 5 albo 7 lat temu, to nie znaczy że w każdym meczu w 2022 roku to będzie coś dawać drużynie Warriors. Dobry zawodnik, ale sam wszystkiego nie zrobi. Zabawnie to czasem wygląda, że rzucają Klay i Wiggins, a piłka cały czas jest w rękach kolesi zarabiających po 2 miliony, ostatnio to i Kevon Looney musi robić za Draymonda, facet uważany za drewnianego centra, który gra w GSW bo nikt inny mu nie zaoferował kontraktu. Kryzys to ma "Steph junior" czyli Trae Young, a konkretnie jego cała ekipa z Atlanty. Chociaż mówi się, że Trae może zacząć mecz All-Star, być w pierwszej piątce All-NBA, to Hawks ciągle przegrywają. Teraz są już 5 meczów za miejscem nr 10 na Wschodzie - serio mam wrażenie, że to decydujący moment. Finaliści konferencji chyba już prawie nie mają szans, żeby nawet wejść do playoffów. Wschód jest w tym sezonie za mocny, strata duża, ekipa bez formy, a Trae jest rozjeżdżany w obronie. W sumie każda ekipa, na którą był w ostatnich latach największy hype, że mają "świetną przyszłość" - Boston, Indiana, Hawks po kolei - w tym sezonie nie jest nawet w top 10 konferencji w tabeli.
  23. NBA

    ogqozo odpowiedział(a) na Kame temat w Kącik Sportowy
    No popatrz, w ilu miejscach mnie już w necie je'bano za jednak oczywistą supozycję, że zapewne jeszcze Warriors będą mieć problemy, nie skończą sezonu pewnie z 74 zwycięstwami, a Bucks wyjdą nieco na prostą. Jeśli chodzi o MVP to wiadomo, że kompletnie zmienia się wymiar medialnej opowieści. O Curry'm mówiono, że "gra tak fantastycznie że ciągnie całych Warriors, wygrywają I TO BEZ KLAYA", a teraz słabszy okres oraz ten legendarny Klay składa się na kompletnie inną narrację, czyli "Curry gra tak słabo, że Warriors przegrywają NAWET Z KLAYEM". No ale to zawsze tak jest. Taki Durant może grać tak samo w koszykówkę, i nawet jego zespół może grać dokładnie tak samo pod względem wyników, ale jeśli tylko Kyrie Irving będzie dostępny, to nagle Durant będzie "mniej wartościowy". Kultura NBA ma swoje dziwne, ale przewidywalne zwyczaje. Czasem ludzi obchodzi bardziej jakaś wyobrażona hipoteza, niż to, co się faktycznie dzieje na boisku. No ale dla mnie to zabawne. Curry gra świetny sezon, wszystko w Warriors się opiera na jego obecności, ponadto zespół nadal ma drugi najlepszy bilans w lidze, a komentarze w necie są takie jakby chyba walczyli o ostatnie miejsce w play-in i byli demolowani przez przeciwników po kolejnych pudłach Curry'ego. Plus minus Curry'ego raczej nic nie ma do tego, że Warriors przegrali kilka meczów. Z nim na parkiecie, nadal są sporo na plusie, także w tym okresie. Po prostu dostają dość mocno w tył gdy siedzi na ławce. Curry trafia rzuty albo nie, ale piłka idzie dalej, a ich ofensywa bez Curry'ego to zawsze żałosny widok bez żadnych nadziei. Bez Curry'ego jest może 16 minut w meczu, ale też się liczy do końcowego wyniku. Niestety w tym momencie zastępcą Curry'ego jako rozgrywający jest głównie Toscano, a to lekka przesada. Rozgrywanie biorą na siebie głównie Iguodala, Kevon Looney i Otto Porter, ale jednak od graczy na minimalnym kontrakcie chyba nie można było oczekiwać, że będą ciągle rewelacyjni we wszystkim. Nie można zbyt wiele opierać na jednym graczu, jak Warriors czy Nuggets. Tacy Nets mają zawsze Patty'ego Millsa czy Hardena, by pociągnąć nieco grę, Bulls mają Lonzo, Vucevicia i Zacha LaVine'a itd.
  24. ogqozo odpowiedział(a) na Daddy temat w Ogólne
    - czemu tyle lat? Do mnie najbardziej chyba przemawia liczba: ponad 25 tysięcy klatek animacji. Tak się robi gry 2D. Zwłaszcza tak pełne detali jak tutaj - twórcy nie chcą wszystkiego opisywać przed premierą, zwłaszcza najbardziej efektownych momentów - choć w filmiku można dostrzec różne nowe bronie i inne rzeczy - muzykę nagrała orkiestra złożona ze 140 instrumentów - duża wyspa, 11 bossów - Ms Chalice szykuje się jako swoisty "tryb easy", bo i ma podwójny skok, i może odbijać poprzez dasha. Po wydaniu DLC, będzie nią można grać także w podstawce - poziom trudności nowych bossów? Bez komentarza - to ma być zakończenie Sagi Cuphead i z tego powodu twórcy dokładają starań, by wszystko idealnie dopracować w każdym detalu i nie pominąć żadnego pomysłu
  25. ogqozo odpowiedział(a) na Bigby temat w Ogólne
    Też tak miałem, uznałem to za nawet zabawne, że mój bohater jest w takim stanie, że jeszcze jedno niepowodzenie życiowe kończy się zgonem. Łatwo jest dość szybko zdobyć kilka punktów doświadczenia by podwyższyć zdrowie, albo przynajmniej przedmioty leczące. Polecam zapisywać tak czy siak, bo gra crashuje, zwłaszcza podczas dowolneg loadingu, nie na każdym sprzęcie równie często, ale każdemu się może zdarzyć, a to boli bez zapisywania gry.

Configure browser push notifications

Chrome (Android)
  1. Tap the lock icon next to the address bar.
  2. Tap Permissions → Notifications.
  3. Adjust your preference.
Chrome (Desktop)
  1. Click the padlock icon in the address bar.
  2. Select Site settings.
  3. Find Notifications and adjust your preference.