Treść opublikowana przez Josh
-
Final Fantasy VII Rebirth
Im więcej czasu spędzam w Rebirth, tym bardziej uświadamiam sobie jak chętnie bym pograł w FFVIII odświeżone w takim stylu Tam jednak świat i story są bardziej ponure (jest potencjał na wielkie, ciekawe miejscówki), a postacie nigdy nie miały okazji aż tak się rozwinąć jak w Siódemce, bo nigdy nie było żadnej kontynuacji, żadnego prequela, żadnego spinoffa. Pogadanki Squalla z Zellem albo Irvinem mogłyby być sztosowe. Ten remake mógłby zrobić nawet większe wrażenie, bo nigdy nie widzieliśmy tej gry w innej formie niż w rozpikselowanej breji z pierwszego PSX'a. Zakładam jednak, że prędzej Square odświeży FFX i to w sumie też byłoby ok. Pobiegać po wielkim post-apo Zanakardzie albo po skąpanym w słońcu Besaid wykonując queściki i uczestnicząc w dziesiątkach minigierek? Ech, może kiedyś dadzo...
-
Final Fantasy VII Rebirth
Wczoraj wykonując quetsa dla dziadka w Junon też na to zwróciłem uwagę, niesamowite, że nawet takie bzdetne questy chciało im się wyreżyserować, to jest wręcz nowa jakość, przynajmniej w joterpegach. I jeszcze te częste pogadanki między bohaterami, również w trakcie wykonywania questów: normalnie by mnie to wkurzało bo wolę jak postacie siedzą cicho i dają mi w spokoju pograć, ale ten team jest tak zajebisty, że aż chce się słuchać ich rozmów, żartów, przekomarzanek. Barret ni stąd, ni zowąd podejmujący temat Marlene, mówiący o tym że nie chce być jak większość nadopiekuńczych rodziców, a następnie uświadamiający sobie, że przecież ten dzieciak kiedyś dorośnie i zacznie sobie układać życie po swojemu, po czym rozklejający się jak ostatnia pizda i pocieszający go Cloud to jeden z lepszych dialogów w tej grze. Bardzo naturalnie to wszystko wypada, słucha się świetnie i przede wszystkim pięknie rozwija niby tak dobrze już znane i oklepane postacie oraz relacje między nimi. Rebirth jest bez porównania głębsze niż oryginał, nie dość że wszystko jest większe, ładniejsze, lepiej rozpisane, to jeszcze czuć że deweloperzy włożyli sporo serducha w tę grę i z dużym szacunkiem potraktowali elementy, za które gracze pokochali klasyka.
- Final Fantasy VII Rebirth
-
Final Fantasy VII Rebirth
Wszystkie misje w Fort Condor zrobione. Baaaaardzo przyjemna minigierka i wcale nie taka trudna, to naprawdę spokojnie idzie zrobić metodą prób i błędów, stopniowo szlifując taktykę. Na końcu już dokładnie wiedziałem, gdzie w którym momencie jakiego pionka postawić i szło jak masełko, tylko ostatni boss z tym swoim zatrzymywaniem czasu to była straszna chamówa. Za wyjątkiem 3 misji odradzam korzystanie z katapult, to gówno praktycznie nie trafia przeciwników tak mi się to spodobało, że pewnie skuszę się na hardzika. Zabawa z fortepianem też super, wciąga masterowanie utworów, według mnie jest to nawet trudniejsza minigra niż karaoke w Yakuze, tutaj już nie wiem czy uda mi się to zrobić na 100% i chyba zadowolę się ocenami "A". Jeszcze karcianka, od 4 lv. pojwiają się już niezłe koksy i trzeba mocno kombinować Już sądziłem, że nowego Like a Dragon w temacie pobocznych gierek nic nie przebije, ale widzę że Fajnal wcale dużo nie odstaje.
-
Final Fantasy VII Rebirth
Jak dla mnie te aktywności oraz wielkość mapy są idealnie wyważone. Jest co robić, ale nie ma tego aż tak nasrane jak w grach Ubisoftu, gdzie wszystkie ikonki i znaczki zebrane do kupy sprawiają, że mapa jest nieczytelna i jest tego tak dużo, że aż czujesz się przytłoczony. No i te zadanka szybko się wykonuje: tutaj cyk, sklepiesz kilku wrogów, tam cyk, znajdziesz krzyształ z summonem, w innym miejscu ograsz kogoś w karty albo zbierzesz szajz do wykonania questa. To, że jest tak dużo punktów szybkiej podróży, a Chokobosy zasuwają jak błyskawice sprawia, że jeszcze fajniej się wszystko czyści. A to, że zadania są lepsze niż w Part I to nawet nie podlega dyskusji. Tam robiłem je niemalże za karę, tutaj jest to czysta przyjemność. Dodatkowo za wykonanywaniem opcjonalnych misji w parze idą niezłe nagrody i konkretny rozwój postaci, po wyczyszczeniu całego obszaru Cloud i spółka są na tyle mocni, że bez problemu koszą bossów fabularnych.
-
Resident Evil 4 Remake
AI chyba się zawiesiło, kilka stron wcześniej już odpowiedzieliśmy na to pytanie.
-
Final Fantasy VII Rebirth
To jest tylko nieco szybsza (i bez zgadywania) zabawa w papier-kamień-nożycie. Faktycznie, momentami robi się niezły syf na ekranie, ale przynajmniej zasady gry są banalne, a po kilku fuck'upach od razu wiadomo co jest do poprawy (jakich ziomków wypuścić w jakim miejscu). Szczerze, to chyba bardziej się cykam jakichś skillowych minigierek w stylu siłowni z poprzedniej części.
-
Final Fantasy VII Rebirth
Chyba jestem jakiś nienormalny, ale podoba mi się to Plants vs Zombies Fort Condor i to nawet bardziej niż karcianka Pierwsze dwie misje poszły dosyć lajtowo, ile ich jeszcze będzie? W sumie zauważyłem, że przeciwnik za każdym razem atakuje tak samo, więc można to nawet przejść metodą prób i błędów testując różne konfiguracje klocków lego. Anyway, gra wciąga nosem Part I. To jak to wygląda, jak brzmi oraz co najważniejsze: ILE TU JEST DO ROBOTY, to jest jakiś kosmos. Fabułki FFXVI to raczej nie przebije, ale pod każdym innym względem na ten moment jest lepiej. Fajnie jakby Square utrzymało ten poziom ze swoimi kolejnymi grami, może nawet kolejna pełnoprawna część będzie zrobiona w ten deseń.
- Final Fantasy VII Rebirth
-
Final Fantasy VII Rebirth
Zmień na dynamic, bo będziesz całą grę narzekał, że jest zbyt łatwo. Tutaj co prawda też nie ma jakiegoś wielkiego hardkoru, ale przynajmniej trzeba się pilnować podczas walki z szefkami i robić coś więcej niż klepać kwadrat i czasem pyknąć cure. Dla przykładu: golem w kopalni zlał mnie jak szmatę zanim go przeskanowałem dowiadując się jaki ma słaby punkt oraz ustawiając właściwe materie.
- Final Fantasy VII Rebirth
-
Resident Evil 2 Remake
Oj tak, grafa za czasów pierwszego PSX'a miała w sobie coś magicznego. Ograniczona paleta kolorów, niezbyt duże pole widzenia, pikseloza która często wymuszała na graczu uruchomienie wyobraźni, bo nie zawsze było się w 100% pewnym na co się patrzy, nawet "pływające" tekstury - mimo, że nie były zamierzonym efektem - dodawały sporo do klimatu. Takie rzeczy tylko w piątej generacji giereczek, od czasu ps2/xbox/gcn wszystko już było "czystsze", wyraźniejsze, ostrzejsze. Pograłbym chętnie w taką wersję RE2. Zresztą kto wie, fanbaza RE jest ogromna, co chwilę pojawiają się jakieś ciekawe projekty (np. ostatnio CAŁE, możliwe do skończenia od a do z RE1 albo RE2 na silniku Half Life'a), więc może ktoś podłapie ten motyw i zrobi z tego pełnoprawny demake.
-
Resident Evil 2 Remake
Gralibyście?
-
Final Fantasy VII Rebirth
Tak, napisałem tego posta zanim wszystko mi się odblokowało, wystarczyło minimalnie ruszyć dalej ze story. Nikt mi nie dał kluna, więc sam sobie za to dam: No teraz muszę przyznać, że jest już trochę tego i nawet nie są takie złe te questy. To znaczy wiadomo, dalej nie jest to poziom Wiedźmina 3, ale na pewno jest z 2x lepiej niż w FFXVI i tak z 200x lepiej niż było w FF7R part I. Większe questy mają dobudowane jakieś historyjki i potrafią składać się z kilku różnych celów do wykonania, co jest całkiem spoko, widać że tym razem deweloper włożył jakikolwiek wysiłek w zadania poboczne, ale nawet te mniejsze, polegające np. na sklepaniu grupki stworków albo cyknięciu fotki w wyznaczonym miejscu chce się robić. Te wieże, które skanują mapkę to momentalne skojarzenie z Zeldą czy z innym Horizonem, a sowa wskazująca położenie kryształków z mako to zrzyna z motylków Hogwart's Legacy albo z lisów z Ghost of Tsushima, w sumie dobrze że Square trochę poszło z duchem czasu xD Samo bieganie po mapie trochę męczy, bo widoki nie są jakieś super zachwycające, tym bardziej doceniam to jak szybko można się tu dorobić czokobosa i błyskawicznie przemierzać większe odległości. Bardzo fajnie też że jest tak dużo punków podróży. O systemie walki złego słowa nie powiem. Gram na dynamic i już parę razy zdarzyło się, że musiałem powtarzać starcie, bo podeszłem do tematu na zbytnim luzaku. Mechanik jest sporo, jest całkiem dynamicznie, dzieje się dużo, ale nie ma się wrażenia, że panuje jakiś chamski chaos, którego nie da się ogarnąć. Na pewno warto skanować przeciwników, żeby odkryć ich słabe punkty i wykorzystywać skille wszystkich członków drużyny, umiejętność wykorzystania bloku też jest mile widziana. Mashowanie tu raczej nie przejdzie, zwłaszcza przy bossach. Nie wiem czy to będzie dla mnie aż taki mesjasz jak dla Was (chyba jednak lepiej grało mi się w nowe Like a Dragon), ale z każdą kolejną godziną coraz bardziej się wciągam i niekorzystne pierwsze wrażenie zostało już elegancko zmyte.
-
Final Fantasy VII Rebirth
5 h na liczniku i w sumie gra się ok, ale jakiegoś wielkiego szału nie ma. Retrospekcja w Nibelheim przeciągnięta i nudnawa, akurat ten fragment mogli spokojnie skrócić, bo był już wałkowany tyle razy (FFVII, Crisis Core, animacja), że chyba każdy zna go na pamięć, włącznie z każdą linijką dialogu. Jeszcze później to ślimaczenie się przez płonącą wioskę i żenujące QTE jak w jakimś najgorszym samograju, jezusie... Teraz wyszedłem na otwartą przestrzeń, pobiegałem z godzinę i jestem w szoku jaka pustka tu panuje, niby lokacja spora, ale poza zbieraniem grzybów i chrustu brakuje rzeczy do roboty, nawet przeciwników jest zaskakująco mało. Może muszę ruszyć fabułę trochę bardziej do przodu, żeby odblokowały się jakieś questy. Walka ok, muzyczka ok, graficzka ok. Najlepsza rzecz to na ten moment to zdecydowanie karcianka, niby zasady dosyć proste, ale widzę w tym potencjał na mocno strategiczne i skomplikowane starcia jak się później trafi na mocniejszych graczy. Szczerze mówiąc spoczątek FFXVI zrobił na mnie większe "WOW", mam wrażenie że w przypadku Rebirth hype zrobił swoje i trochę uderzył ludziom do głów (tak, możecie mnie już jebać klaunami oraz minusami ). Zobaczymy jak będzie dalej, na pewno to co będzie mnie mocno motywować do dalszego grania to fabuła, bo już w zasadzie od początku widać grube zmiany.
-
Final Fantasy VII Rebirth
XVI to ostatni FF, który ukazał się przed Rebrithem, więc siłą rzeczy jakieś porównania i tak będą. Mi się ta gra bardzo podobała, chociaż questy i ogólna swoboda były w niej "takie se", z kolei w FFVII part 1 jedno i drugie było na tragicznym poziomie, toteż miło mi słyszeć, że Square tym razem się bardziej postarało. Gierka już do odbioru w Pizdomacie, ale i tak zagram dopiero jutro, bo dzisiaj obiecałem dziewczynie, że spędzimy w końcu trochę czasu po moim 100-godzinnym maratonie w Like a Dragon. Pewnie nie będzie zadowolona jak jej powiem, że kolejny platynowy maraton potrwa 200 godzin
-
Final Fantasy VII Rebirth
Nie grałem w demo, newsy średnio śledziłem, więc takie pytanie dla tych, którzy już coś konkretnie pyknęli: otwarte lokacje to taki sam bullshit jak w FFXVI czy gra daje więcej swobody? Questy lepsze niż w poprzedniej części czy znowu tłuczemy grzyby w piwnicy, zbieramy szczury w lesie itp?
-
Resident Evil 4 Remake
Ludzie piszący, że RE4R jest zbyt trudny, to ci sami, którzy narzekają że stun nie działa za każdym razem albo płaczący, że raz na tysiąc wystrzelonych pocisków gra źle zarejestruje hitboxa.
-
Like a Dragon: Infinite Wealth (Yakuza 8)
Pamiętam, że tam o wiele więcej czasu zajęło mi levelowanie i zdobywanie najlepszych broni, żeby w ogóle podejść do TFMT. Samo Millennium Tower poszło jakoś za drugim razem, ale byłem spocony jak świnia, bo mało brakowało, żebym udupił cały dungeon na samym końcu.
-
Like a Dragon: Infinite Wealth (Yakuza 8)
Przyjemna platynka. Najwięcej roboty było z grindowaniem wszystkich 6 statsów Kasugi oraz levelowaniem do 70 poziomu (z DLC poszłoby szybciej, ale że jestem straszną cebulą...), poza tym dosyć lajtowo i bez większych przebojów jak w poprzedniej odsłonie. Czekam już za kolejną częścią, a w międzyczasie pewnie pyknę jeszcze w Gaidena
-
Like a Dragon: Infinite Wealth (Yakuza 8)
W poprzedniej części go lubiłem, bo nie był aż TAK kridżowy, ale tutaj zrobili z niego takiego pajaca, że aż mdli. Te jego wyznania miłosne do Saeko Wydaje mi się, że będzie. Ostatnia scena nawet nie sugeruje, a wręcz zapewnia że to nie koniec tej postaci.
-
Like a Dragon: Infinite Wealth (Yakuza 8)
Też wczoraj skończyłem, 85 h i pozostaje mi docisnąć kilka trofików do platyny. W zasadzie zgadzam się z większością tego co napisałeś, tylko fabułę muszę zjechać: zaczyna się w miarę ciekawie, ale im dalej w las, tym jest nudniejsza, ostatnie kilka godzin to już musiałem przewijać bo niekończące się smutny i zwroty akcji z dupy zaczynały mnie męczyć. Za dużo cut-scenek, Ichiban jeszcze głupszy niż w pierwszym LaD, beznadziejni antagoniści, niektórzy bossowie z którymi walczymy po 3-5 razy, normalnie idiotyzm jak w jakimś anime gdzie zamiast załatwić złola na amen to puszczają go wolno, a on wraca jeszcze silniejszy z potęgą nieprzyjaźni x___x Fajny motyw z sektą, parę mocnych scen (scena z egzekucją z udziałem dzieci mnie zaskoczyła) i w sumie tyle. Ale pod względem gameplayu to jest najlepsza Yakuza jaka wyszła, od kolejnej części wymagałbym tylko rozwinięcia niektórych minigierek (jeszcze bardziej zaawansowane Sujimony, trudniejsze Dondoko), lepszych opcjonalnych dungeonów i będzie ideolo.
-
Resident Evil 4 Remake
Sądzę, że chodziło tu też o wyraźniejsze odróżnienie go od Leona. Kennedy: zwinność, szybkość, władanie nożem. Redfield: siła, technika, skill w korzystaniu z broni palnej. Różnicę między tymi ziomkami widać zwłaszcza w RE Vendetta kiedy Leon odpiernicza Johna Wicka tańcząc z zombiakami, a Chris na luzie łamie im kręgosłupy. Ja mimo wszystko wolałem tego "zwykłego" Chrisa z RE1/CVX, mam wrażenie że razem z przyrostem tkanki mięśniowej spadła mu ilość szarych komórek, w RE6 był skończonym debilem.
-
Resident Evil 4 Remake
Ciekawi mnie jak będzie wyglądał Chris w potencjalnym remaku CV czy znowu pójdą w jakiegoś koksa czy wrócą do normalnego designu. Najlepszy model tej postaci był chyba w remaku jedynki.
-
Resident Evil 4 Remake
No to prawda. O ile starcia z Krauserem zjadają na śniadanie te z OG, tak głos mu skopali, a fabularnie zrobili z niego totalnego wariata. To jego bełkotanie o niesamowitej sile gościu, po prostu wyhodowałeś sobie tasak zamiast ręki, Wesker i tak by cię pozamiatał w 5 sekund.