Treść opublikowana przez Josh
-
Doom Eternal
Grzecznie i pokornie odszczekuję to co pisałem wcześniej, gra jest fenomenalna, a jak ktoś sądzi że jest inaczej to polecam zmienić hobby na jakieś poważniejsze, np. na skakanie z dachu albo pływanie z węgorzami, bo gierki niestety to już dla takiej osoby się nie nadają. Przede wszystkim Gameplay i to taki przez wielkie, tłuste, czarne, walące gracza w prostatę aż do osiągnięcia orgazmu "G". Co tu się odpiernicza i to od niemalże początku do samego końca to się nie dzieje. Non stop akcja na kozaku, totalny rozpyerdol, istny balet destrukcji, żadnych mozolnych przestojów i zwyczajnie multum frajdy płynącej z radosnego parkouru po lokacjach i MIAŻDŻENIU przeciwników. Zagrało dosłownie wszystko, od broni (power nieziemski i każdą walczy się inaczej), przez dopałki i gadżety (przyciąganie się do przeciwnika łańcuchem zamontowanym w shotgunie albo zamrożenie dziada i rozp*erdolenie go serią rakiet z bazooki ), brutalne finishery (bo nie ma to jak urwać stworkowi łapę i wbić mu ją w oko albo pokroić na kawałeczki piłą spalinową), aż po projekty przeciwników (jest tego masa, a różnorodność nie kończy się na ich wyglądzie) czy lokacje zbudowane tak, że można po nich zasuwać niczym mała małpka z zamontowanym silniczkiem rakietowym w dupie: da się (wręcz TRZEBA) skakać, wdrapywać się na wysokie półki, bujać na poręczach, przelatywać przez portale, odbijać z wyskoczni, grunt to być non stop w ruchu, bo stanie w miejscu w tej grze równa się napisowi game over. Najbardziej dynamiczna gra tej generacji bez dwóch zdań. Niektóre gry starają sie i napinają niczym Pudzian przed sraniem, żeby zapewnić graczowi frajdę przez te 10 czy 15 godzin trybu przygodowego, a Doom:Eternal nawet nie musi, bo gra ma banalne założenia: wchodzisz do nowej lokacji, rozpierniczasz wszystko w drobny mak i idziesz dalej. I tak przez całą kampanię. Żadnych pseudo-skomplikowanych łamigłówek, żadnych bzdurnych questów, żadnego open-worlda, bez przekombinowanych patentów i innych gówienek. Tylko staroszkolna rzeźnia. I to wystarczy. Bo jest po prostu tak cholernie dobrze zrobione. Ok, można jeszcze się pobawić w lekką eksplorację, ale jest to czysto opcjonalne, a poza tym 90% znajdziek leży na widoku, więc nie zajmuje to wiele czasu i przede wszystkim nie jest tak żmudne oraz irytujące jak w innych grach. Elementy na które narzekałem wcześniej przestają mieć jakiekolwiek znaczenie po około dwóch godzinach gry. Piła spalinowa jako sposób na pozyskiwanie ammo jest denerwująca (ale też nie dla wszystkich, po prostu do mnie jakoś to na początku nie trafiło) do momentu aż nie uzbroimy się w większą ilość pukawek i nie zwiększymy ilości ammo w giwerach, co zresztą dzieje się bardzo szybko. Później już motyw wchodzi w krew i korzysta się z niego naturalnie, tak samo zresztą jak regenerowanie zdrowia poprzez korzystanie z brutalnych finisherów (kozackie animacje tylko do tego zachęcają). Drugą rzeczą która mnie wkurzała to platforming, ale to też szybko wchodzi w krew, a z czasem nawet zaczyna się to doceniać, bo dzięki temu nawet tak oczywista rzecz jak eksploracja nabiera dynamiki i pazura. Teraz autentycznie nie wiem na co mógłbym tu ponarzekać. Na grafikę się nie da, bo jest za(pipi)ista. Na udźwiękowienie tym bardziej (muzyka idealnie pasuje do rzeźni na ekranie), poziom trudności jest całkiem wysoki (a co najważniejsze - sprawiedliwy, tutaj giniesz wyłącznie ze swojej winy), czas gry w sam raz (na Ultraviolence gierka zajęła mi jakieś 12 godzin), no i replay-ability też robi swoje. Co najwyżej fabuła jest lipna, albo posunę się krok dalej i napiszę, że w ogóle jest zbędna. Jakoś poprzednie części doskonale radziły sobie przedstawiając graczowi zaledwie strzępy historii, a tutaj niby jest jakieś lore, są badguye, nawet rzucono trochę światła na postać protagonisty, tylko.. po co? Cała reszta gry to po prostu rewelacja, a to co się dzieje na ostatnich etapach to wręcz mózgorozp*erdol, takiej akcji pompującej adrenalinę w żyłach nie dał mi jeszcze żaden tytuł na tej generacji konsol (może DMC5). Nawet starcia z bossami mi się podobały, a przecież Eternal oferuje też opcjonalne portale z przepotężnymi falami wrogów czy wymagające czasówki polegające na jak najszybszym pozbyciu się kilku mocarniejszych delikwentów. Bardzo spoko jest również to, że gra nagradza gracza adekwatnie do włożonego weń wysiłku - za opcjonalne czelendże zdobywamy punkty, które można władować w rozwój naszego niemego madafaki, a nawet można zdobyć ukrytą broń, która robi z dupy jesień średniowiecza najtwardszym zawodnikom. Idealnie zbalansowana produkcja pod każdym względem i perfekcyjny przykład, że gra wcale nie musi oferować nie-wiadomo-jak świeżych czy przekombinowanych patentów, żeby bawić. Tutaj twórcy skupili się tylko na jednym: na turbo efektownym, dynamicznym, krwawym i grywalnym strzelaniu i wywiązali się z tego w 100%. 9/10
-
Resident Evil 2 Remake
W naszej wersji max to ocena A jeżeli dobrze kojarzę, to samo było z oryginalnym RE2. Pamiętam jak za gnoja próbowałem wbić S'kę i nigdy mi się nie udało, a później przeczytałem na jakimś forum, że nasze A to japońskie S i w końcu mogłem sobie odpuścić
-
Resident Evil 2 Remake
Jakieś dziwne DLC do RE2 remake. Grafika trochę słaba, ale może będzie grywalne.
-
Final Fantasy VII Remake
Tak jak napisano wyżej, podciąganie jest znacznie trudniejsze. Już nawet mniejsza z tym pomieszaniem guzików, ale tam po prostu nie można nic spieprzyć i mieć przy okazji trochę szczęścia, a to że restart trwa pół godziny wcale nie pomaga. Robiłem w grach znacznie trudniejsze rzeczy, ale mało która była aż tak wk*rwiająca.
-
Ghost of Tsushima
Prawda jest taka, że nie trzeba było nic wymyślać ani tym bardziej odkrywać koła na nowo, wystarczyło zrobić bardziej liniową giereczkę z rozbudowaną mechaniką stealth, jakimiś ciekawymi lokacjami i zachować gęsty feudalny klimat, czyli zrobić coś na wzór Tenchu. I byłoby pięknie, bo takich gier praktycznie nie ma. Ale po co, lepiej zrobić copy-paste dowolnego Assasyna i podmienić tylko tekstury, bo tak jest bezpieczniej, nie trzeba się wysilać, a mało wymagający gracze i tak się na to rzucą.
-
Ghost of Tsushima
Brakuje tylko logo Ubisoftu. Do piecyka z tym szrocikiem.
-
Final Fantasy VII Remake
Dzięki za przypomnienie o FFXII, czyli kolejnym Fajnalu który gameplayem wciąga FFVII remake dupą i wyprzedza o lata świetlne. Aż mi się zachciało znowu w to pyknąć
-
Doom Eternal
4. Poza walką jest czymś kompletnie niepotrzebnym i zapychającym gameplay. Pograłem ciut dłużej i coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Ofkors pykam na hardzie, bo inaczej to się mija z celem. Ten pierwszy opcjonalny portal
-
Doom Eternal
Dla mnie FPS i platforming to w ogóle jest kiepskie połączenie, w takim typie gry lubię jednak widzieć trochę więcej, a niestety ta perspektywa to uniemożliwia. Podobne odczucie mam jeżeli chodzi o FPS i skradanki (Deus Ex, Dishonored dla przykładu), no po prostu mi się to gryzie i na dłuższą metę męczy / irytuje. Dlatego sądzę, że akurat na to będę narzekał do samego końca, ale może chociaż do tej nieszczęsnej piły się przyzwyczaję
-
Doom Eternal
Jeżeli chodzi Ci o ustawienie kamery to zawsze robię tak, żeby mieć możliwie jak najszersze pole widzenia. Nie musisz zachęcać. Ogólnie to trochę jęczę, ale bardzo mi zależy, żeby polubić się z tą grą. Rzadko gram w FPSy, a Doom z 2016 siadł mi fenomenalnie i fajnie jakby Eternal wciągnął mnie równie mocno, muszę się tylko przekonać do tej dziwnej mechaniki zdobywania amunicji No nic, dopijam Monsterka i lecę dalej z koksiwem.
-
Doom Eternal
Cóż, na tę chwilę kompletnie nie kupił mnie ten motyw, tak samo jak te dziwne elementy platformowe, ale to wrażenia na bazie pierwszej godziny grania, więc jest szansa, że jeszcze się przekonam. Samo strzelanie natomiast to yebana poezja i gdybym tylko na tej podstawie miał oceniać tę grę to by był prawdopodobnie mój ulubiony fps tej generacji (zaraz obok poprzedniego Dooma).
-
Red Dead Online
Jak nie potrafią zrobić dobrze jednej gry to może tym bardziej niech nie biorą się za kilka projektów na raz?
-
Doom Eternal
Pierwszą godzinę mogę w skrócie podsumować tak: BRAK AMUNICJI BRAK AMUNICJI BRAK AMUNICJI BRAK AMUNICJI Ja nie wiem co za debil wpadł na pomysł, żeby ammo odnawiało się poprzez cięcie wrogów piłą, ale jest to patent totalnie chybiony i według mnie zwyczajnie niszczący gameplay. Zamiast radośnie pop*erdalać po lokacji i tłuc wrogów muszę co chwilę zerkać czy nie kończą mi się pociski (a kończą się BARDZO szybko) i dodatkowo uważać, żeby nie daj boże nie zabić przeciwnika, tylko najpierw go OGŁUSZYĆ, bo inaczej nawet nie będę w stanie go ciąć piłą i zgarnąć pocisków, co w przypadku mniej wytrzymałych wrogów wcale nie jest takie proste i oczywiste. A jak jeszcze skończy się paliwo do piły do już w ogóle jest totalny kabaret xD No nie wiem, to tak jakbym grał w Devil May Cry i nie mógł się skupić na tworzeniu za(pipi)istych kombosów, bo skończyłaby mi się stamina i musiałbym nawalać taunty, żeby ją odnowić i dalej walczyć czysty idiotyzm zamieniający arcade'ową rzeźnię w jakieś pseudo-taktycznie szambo. Ale liczę na to, że później jak odblokuję więcej broni i zwiększę pojemność magazynków (bo tylko w to ładuję punkty) to będzie lepiej. Mam wrażenie, że trochę też przesadzili z ilością upgrade'ów i skillów bohatera, jest tego zdecydowanie za dużo, ale poza tym gierka spoko. Świetne lokacje, jeszcze lepsze projekty przeciwników, gunplay (jak już jest czym strzelać), no i ta MUZYKA. Po dwóch Fajnalach potrzebowałem właśnie czegoś tak dynamicznego.
-
Platinum Club
#76 FFVII remake 90 h, trudność 6/10, Generalnie nie polecam robić platyny w tej grze, niektóre wyzwania to czysta katorga (np. powtarzanie niektórych chapterów pierdylion razy). Sam dobrze bawiłem się tak naprawdę tylko grając na hard. #77 FFVIII nieremake (gra nie zrobiła zrzutu ze zdobycia platyny, więc sam musiałem nad tym popracować) 45 h, trudność 4/10. Tutaj już bawiłem się całkiem fajnie, mimo latek na karku gra jest znacznie bardziej grywalna od odświeżonej siódemki: open world, masa opcjonalnych bossów, do ubicia czy broni lub potężnych czarów do zdobycia, do tego spora swoboda w grzebaniu przy statystykach postaci i tylko farming potrafi wkurzyć. Platyna lekka i przyjemna, bez żadnych dziwnych pomysłów, a z przyspieszeniem 3x przez grę przelatuje się jak błyskawica. Polecam.
-
Final Fantasy 8
Wróciłem do gierki po latach. Pyka się fajnie i o ile jestem przeciwko stosowaniu cheatów w grach, tak nie wyobrażam sobie grać w to bez zwiększonej prędkości 3x w wersji na PS4, bo w standardowym trybie gra się WLECZE. Matko boska, jakby ktoś zapodał slow-motion ale z przyspieszeniem jest git. Po mega rynnowym FFVII remake to wręcz czysta przyjemność z grania: normalna mapa świata, masa ukrytych miejscówek, ogrom opcjonalnych bossów / potężnych czarów i broni do odkrycia, spoko mini-gierka z kartami. Można się naprawdę nieźle pobawić w statystykach postaci, a jak ktoś dobrze ogarnie ten temat to będzie rozpyerdalał bossów na kilka hitów (level postaci nie ma tu praktycznie żadnego znaczenia). Na pewno za jaja bym powiesił osobę odpowiedzialną za patent z dojeniem przeciwników z magii, momentami robi się to strasznie irytujące, ale tu znowu do akcji wkracza speed 3x, które znacznie skraca nasze katusze. Fabuła też z lekka odrzuca, no chyba że ktoś się utożsamia z takim idiotą jak Squall (jak miałem 12 lat to też się tak zachowywałem)i kręcą go mdłe love-story. Teraz jestem już w zamku Ultimecii (moja ulubiona miejscówka z gier RPG) z tak przekoksowanymi postaciami, że final boss padnie w 5 minut i muszę przyznać, że gra bardzo dobrze się trzyma, zarówno wizualnie (pomijając zasuwanie po mapie świata) jak i gameplayowo, można spokojnie odpalić i się zrelaksować tłukąc bloby czy inne meblo-podobne stworki.
-
The Medium
Chciałbym, żeby gierka okazała się duchowym spadkobiercą Silent Hilla, ale to jednak Blober, więc lepiej nie robić sobie zbyt dużych nadziei. Najwyżej rzucę się na sam soundtrack, strasznie stęskniłem się za muzyką Yamaoki
-
Final Fantasy VII Remake
Ktoś już tu wcześniej pisał, że jak dobrze wyekwipujesz materie, to Ifrit będzie Cię leczył, ale jeżeli tak jak ja masz wyj'ebane jajka na takie tanie cheesy to lepiej skoś tego przydupasa jako pierwszego, żeby Ci się nie pałętał pod nogami i nie rozpraszał. Natomiast przed atakiem flare Bahamuta wrzucasz manwall + wszystkich leczysz i już się nie musisz przejmować. Za to radzę się przejmować ostatnim bossem z tego pakietu, bo dla mnie był trudniejszy niż Bahamcio (ale i tak padł za pierwszym razem). Z łezką w oku wspominam tę walkę. Teraz lecę obić ryja Omedze w remasterze FFVIII, pozdrawiam serdecznie
-
Final Fantasy VII Remake
Lubię jRPGI, a i tak daję 7/10. Ledwo, może nawet trochę z łaski. Szach-mat.
-
Final Fantasy VII Remake
Dobry system walki to dla mnie jedna z dwóch najważniejszych rzeczy w RPG. Drugą jest swoboda jaką gra oferuje i tu może już nie jest tak kolorowo, ale na pewno i tak znacznie lepiej niż w takim FFVII remake. Poza tym FFX-2 momentami było trudne, miało masę spoko questów i nawet fajne mini-gierki. Można się kłócić czy grywalnościowo było lepsze od klasycznego FFVII (bo fabularnie na pewno nie), ale remake siódemki wciąga dupą bez najmniejszego problemu.
-
Final Fantasy VII Remake
A ja FFX-2 Wiem, że ta odsłona jest mocno gnojona przez fanów, ale mi się podobała. Za(pipi)isty wakacyjny klimacik (akurat za gnoja w wakacje w to grałem), niezłe dupeczki i świetny system walki. Jeden z moich ulubionych FF.
-
Final Fantasy VII Remake
Spadłem z fotela, tak mnie to rozbawiło to jego "Cool"
-
Final Fantasy VII Remake
U mnie lekko mną wytarł podłogę, może dlatego, że zbyt luźno do niego podszedłem spodziewając się łatwej walki, a koleś zaskoczył mnie kilkoma naprawdę mocarnymi atakami. Tak czy inaczej udało się za pierwszym razem, ale na końcu na placu boju została tylko Aerith bez jakiejkolwiek magii i z praktycznie zerowym HP polecam władować jej ze dwie materie MP + 50%, bo bez tego może być ciężko.
-
Final Fantasy VII Remake
Pray i Chakra to będą Twoi najlepsi przyjaciele na hardzie.
-
Final Fantasy VII Remake
No widzisz co ta kwarantanna ze mną robi Hard rozwalony. U ostatniego bossa ciut sie spociłem, ale to głównie przez to, że gra mnie strollowała i do walki dała mi postać, której kompletnie do tego starcia nie przygotowałem. Fajny trybik, może nie jest to jakiś mega hardkor, ale tu już nie ma mowy o tępym wciskaniu "x" jak na normalu, więc można przyjemnie pograć. Nie będę taki, dam 7/10. Za grafę, muzę, fachowo zrealizowane cut-scenki, tasowanie materiami oraz tryb hard. Niestety trzeba się trochę przemęczyć zanim uda się dostać do najsmaczniejszego mięska i na pewno nie każdemu starczy tyle samozaparcia. Całe szczęście nie jestem też jakimś wielkim fanem oryginału, bo pewnie poczułbym się oszukany tą grą, ale jako gracz, który nie miał wobec niej większych oczekiwań mogę powiedzieć, że bawiłem się nie najgorzej i nawet ciekaw jestem co tam chłopaki i dziewczyny z SE zmajstrują w drugim parcie. Oby tylko było mniej rynnowo, z ciekawszymi lokacjami i ciut ambitniejszymi questami niż szukanie kotów po slumsach.
-
Final Fantasy VII Remake
Są debilami, AI kuleje i jest to trochę irytujące, ale to znaczy że gra jest przez to trudna. Większość walk można przejść samym Cloudem, więc póki on stoi na nogach to nie ma znaczenia czy inni dostają łomot. Residenty nie są grami na 40 h, poza tym nawet skipując scenki FFVII remake zajmuje sporo czasu na drugim podejściu i nie każdy może mieć tyle chęci / cierpliwości. Ale jeżeli się mylę i większość faktycznie po ukończeniu normal ciśnie drugi raz na hardzie to się cieszę, bo dopiero tutaj tkwi największa frajda z zabawy. Sam jestem już pod koniec i zastanawiam się czy z 6/10 nie podnieść oceny na 7/10, taka jest przepaść w grywalności między tymi dwoma trybami. Polecam gorąco jak ktoś się zastanawia.