Treść opublikowana przez Josh
-
Matrix Quadrilogy
W pierwszym Matrixie według mnie najbardziej i tak robiły efekty i sceny akcji, a na to "gotowca" już nie mieli. Wachowscy tym filmem zrewolucjonizowali kino akcji, po prostu nie było wcześniej scen takiego kalibru (wystarczy przypomnieć Trinity trzymającą się liny z helikoptera i sposób w jaki eksplodował budynek za jej plecami albo Neo uchylającego się w slow-mo przed pociskami). Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że nawet gdyby fabuła była słaba to film i tak dzięki temu efekciarstwu zostałby zapamiętany jako ponadczasowy hit.
-
Matrix Quadrilogy
Dla mnie to, że coś jest absurdalne czy nawet głupawe nie przekreśla faktu, że i tak może być epickie. Nawet ostatnia walka ze Smithem w Rewolucjach sprawiła, że kopara opadła mi do samej podłogi i w sumie oglądając to dzisiaj też mnie przechodzą ciarki: mimo że waliło to już Dragon Ballem, to jednak sama sceneria, muzyka, slow-motion w idealnych momentach zrobiły swoje. I jeszcze jedno co było fajne w tych scenach akcji: działo się w nich od groma, ale były mega czytelne i praktycznie bez tanich sztuczek typu cięcia co 3 sekundy, widz nie miał wątpliwości, że choreografowie, aktorzy i reżyserzy włożyli w nie sporo pracy. Niemniej rozumiem, że nie każdemu taki niekiedy komiksowy kicz musiał przypaść do gustu, sam też ciut wyżej stawiam rozróbę w lobby z pierwszego Matrixa albo walkę Neo z Morfeuszem w symulacji. Być może, ale to za free w domu z jakiegoś sklepiku internetowego albo w TV jak poleci. Obiecałem sobie, że za tak chamski skok na kasę i rozwalenie mi ulubionej filmowej serii złotówki ode mnie nie zobaczą.
-
Matrix Quadrilogy
Reaktywacja i Rewolucje były słabymi Matrixami, ale przynajmniej dawały radę jako filmy akcji. No nikt mi nie powie, że starcie z setką Smithów, walka w zamku Merowinga, pościg na autostradzie czy finalna bitwa z maszynami w Syjonie na tamte czasy nie rozp*erdalały efektami, choreografią czy po prostu efekciarstwem. Smutne jest to co piszecie, bo łudziłem się, że chociaż ten jeden element będzie dobrze zrobiony, a tu klops.
-
Resident Evil Cinematic Universe
Tak i premiera jakoś w przyszłym roku właśnie na Netflixie. Będzie czarny Wesker, będą bardzo silnie, niezależne i waleczne kobiety, będzie świat po apokalipsie, a to wszystko od gościa, który stworzył Supernatural. W skrócie: wyjdzie jeszcze większy wysryw niż Infinite Darkness i Welcome to RC, a może w kategorii wysrywów wszechczasów powalczy ten serial z tworami Paula W.S.Andersona. To i tak jestem w szoku, że tyle ten film zarobił.
-
Resident Evil Cinematic Universe
Może taki był zamiar, ale sądzę, że film tak wtopił (finansowo i wizerunkowo), że w ogóle nie będą kontynuować tej fabuły, tylko zrobią kolejnego reboota, a za kamerą stanie inny byczeQ.
-
Resident Evil Cinematic Universe
To to znaczy, że nikt nie ogarnął?
-
Resident Evil Cinematic Universe
Wolałbym coś z Nemesisem, ale o tym możemy z wiadomych względów zapomnieć.
-
Matrix Quadrilogy
To nie jest kwestia braku szacunku, bo ja takich osób w żaden sposób nie obrażam odnosząc się do nich adekwatnie do płci z jaką się urodzili. Jeżeli już to oni się obrażają, bo ktoś nie odnosi się do nich tak jak sobie to uroili. No ale teraz to przecież takie modne puszczać fochy na wszystko i wszystkich, wymagać, rościć sobie do wszystkiego prawa i wprowadzać jedyne słuszne reguły ze swoim światopoglądem, a jak ktoś się z nimi nie zgadza to nagle okazuje się nietolerancyjnym chamem. Przykład z czołgiem uważam za właściwy, bo to jest ten sam poziom urojeń: facet nigdy nie stanie się kobietą, tak samo jak nigdy nie zamieni się w kawałek metalu z wielką lufą / w kosmitę / w potwora z Loch Ness. Nie, ucięcie penisa, wstawienie silikonów w cycki czy terapia hormonalna tego nie zmieni, a ja nie będę na życzenie zakłamywał rzeczywistości, żeby komuś zrobić dobrze. Z mojej strony definitywny eot, bo faktycznie zaczyna się robić syf w temacie i nikt nikogo do swoich racji nie przekona. Mimo wszystko życzę miłego seansu i czekam na Twoją opinię odnośnie filmu <3
-
Matrix Quadrilogy
Takim ludziom trzeba pomagać proponując im wizytę u dobrego psychiatry, a nie pogłębiać ich stan dostosowując się do ich zakrzywionego widzimisię. Jeżeli taka osoba każe Ci zwracać się do siebie M26 Pershing, bo będzie identyfikować się jako model czołgu z drugiej wojny światowej, to też będziesz tak się do niego odnosić? Może jeszcze trzeba zacząć w takim przypadku stosować zaimki bezosobowe? Przykro mi, ale nie i nie ma w tym nic chamskiego, po prostu nie daję się wkręcić w czyjeś urojenia, bo nikomu tak naprawę to nie służy. Że niby taka postawa może kogoś urazić? To pojadę tym samym tokiem myślenia i też się obrażę, że ktoś wymusza na mnie dostosowanie się do swojego światopoglądu i nakazuje mi się odnosić do siebie inaczej niż mnie nauczono w szkole na lekcjach biologii. Proszę nie być takim nietolerancyjnym chamem i to uszanować!
-
Matrix Quadrilogy
Życie to nie koncert życzeń, nie będę się do kogoś zwracał "helikopterze bojowy" bo tak sobie wymarzył. To że sobie Wachowscy ucięli wacki i wyhodowali cycki nie czyni ich kobietami, sorry natury nie oszukasz.
-
Canis Canem Edit
Aż mnie naszło, żeby w święta ponownie odświeżyć tego klasyka. Gta Vice City > Bully > San Andreas > wszystkie pozostałe gry Cockstar
-
Resident Evil 3 Remake
Dokładnie, RE6 w coopie daje radę elegancko (chociaż nie tak elegancko jak RE5).
-
Matrix Quadrilogy
To są dalej faceci, tylko z cycuchami.
-
Resident Evil Cinematic Universe
Ostatnio to w ogóle coś szybko te filmy się pojawiają. Diuna, nowy Bond czy Venom 2 też bardzo szybko pojawiły się w tych "sklepikach".
-
Matrix Quadrilogy
Woke propaganda, John Wick zamiast Neo, ponoć średnie sceny akcji (gdzie przecież każda część pod tym względem miażdżyła), słaba fabuła (romansidło ), kopiowanie co lepszych momentów z orygialnej trylogii. Tak pięknie nasrać na własne dziedzictwo.
-
Bleach
10 lat czekania, ale w sumie lepiej późno niż wcale. Mangę co prawda już dawno przeczytałem do końca, jednak animka pewnie też łyknę, według mnie jeden z najlepszych arców w Bleachu.
-
Alan Wake Remastered
Jeżeli dobrze zrobione znajdźki można uznać na korzyść gry, to nie widzę problemu, żeby te kiepsko zrobione również wypunktować i przez nie trochę grze odjąć punktów. Wiadomo, że to tylko opcjonalny bajer i nikt nikogo do nich nie zmusza, jednak to w dalszym ciągu integralna część produkcji, a dla graczy lubiących baraszkować po lokacjach (oraz takich, którzy zwyczajnie chcą wymaksować dany tytuł na 100%) to nawet dosyć istotny element gameplayu przez który mogą dodać lub odjąć oczko od oceny. Ja sam nie jestem fanem zbieractwa, aczkolwiek potrafię docenić takie znajdźki jak chociażby w RE2 remake (na ogół notatki rzucające sporo światła na wydarzenia w grze) lub zgrabnie pochowane wrony z God of War (które wydają ciche dźwięki pomagające w ich zlokalizowaniu). Niestety, zdecydowana większość collectibles to byle jak albo wręcz chamsko pochowany pierdyliard głupot, których bez poradnika nie da się znaleźć.
-
Alan Wake Remastered
Uwielbiam tę grę za całokształt, ale nienawidzę za znajdźki. Mocne drugie miejsce w kategorii "wkoorwiających collecitbles", zaraz za Jedi Fallen Order.
-
Berserk
Wiadomo kiedy nowy chapter mangi?
-
Matrix Quadrilogy
Grałem motzno swego czasu, nawet jakieś 2 lata temu odświeżałem i dalej uważam, że to świetna gierka, być może jedna z najlepszych jakie kiedykolwiek powstały na bazie filmu.
-
Resident Evil Cinematic Universe
Najlepsze dwie sceny w całym filmie No i jeszcze ta kiedy Chris spotyka pierwszego zombie w rezydencji, a tamten powoli wstaje z cieknącą mu z pyska krwią i zaczyna się jatka. I moment przy zniszczonym helikopterze w górach Arklay. Smutno mi w chooj jak to jeszcze raz oglądam, bo te krótkie przebłyski pokazują, że jakby reżyser bardziej ogarniał temat (albo ktoś z Capcom mu wisiał nad głową i go trochę temperował odnośnie głupich pomysłów), to mogło być z tego coś pięknego
- JoJo’s Bizarre Adventure
- JoJo’s Bizarre Adventure
-
JoJo’s Bizarre Adventure
Nie podoba mi się czwarty sezon, słabe to bezjajeczne postacie (chociaż nowy Jojo o wiele lepszy od mruka Jotaro), mało porywające walki, mdła oprawa wizualna i jakieś lokalne bzdetne historyjki zamiast przygody na epicką skalę jak we wcześniejszych seriach. No nie, dla mnie to nie jest JoJo, jestem załamany i licze że kolejny Part będzie lepszy.
-
Resident Evil Cinematic Universe
Od początku miałem podejrzenie, że nie wyjdzie z tego nic dobrego, a kiedy okazało się, że reżyser ma zamiar w jednym filmie scalić fabułę RE1 i RE2, to byłem już wręcz pewny, że zawali sprawę... i dokładnie ten jakże ambitny manewr położył cały film. Niestety, ale godzina i 45 minut to zdecydowanie za mało, żeby właściwie przedstawić taką plejadę postaci, z taką ilością wątków i generalnie tym co się dzieje na przestrzeni pierwszych dwóch Residentów. Efekt? Całkiem spoko pierwsza połowa, która ładnie buduje klimat miasta powoli zżeranego przez śmiertelnego wirusa i jeden wielki teledysk w drugiej połowie filmu. Totalny misz-masz różnych wątków, scen, sekwencji znanych z gier, kompletnie bez ładu, składu i większego sensu. Fajnie, że reżyser co chwilę puszcza oczko w stronę fanów, super że jest tu cały ogrom smaczków do wyłapania przez najbardziej hardkorowych miłośników serii, wybornie że przewija się masa różnych stworów na czele ze zmutowanymi dobermanami, lickerem czy nawet Lisą Trevor, tylko mam wrażenie, że kolo tak bardzo skupił się na tych smaczkach, że w zasadzie to one stanowią większość filmu, a cała reszta, czyli postacie i fabuła są po prostu dobudowane wokół nich na zasadzie dodatku. Tak więc z jednej strony mamy pieczołowicie odwzorowane lokacje typu rezydencja Spencera, komisariat policji czy sierociniec, a z drugiej kompletnie zwalonych bohaterów, którzy w żadnym wypadku nie przedstawiają swoich odpowiedników z gier. Po jednej stronie są klasyczne teksty żywcem wycięte z RE1 i RE2, genialnie zrobiony licker albo nawet takie bajery jak zagadka z fortepianem (!), a po drugiej stronie tragiczna próba połączenia w jedną całość scenariuszy obu Residentów. Nie powiem, wiele razy uśmiechnąłem się pod nosem albo nawet z aprobatą kiwnąłem głową widząc jak dobrze reżyser przeniósł jakichś element z gry na srebrny ekran, jednak zaraz robiło mi się smutno widząc w jak głupim kierunku poprowadził losy poszczególnych bohaterów lub jak bardzo zmarnował potencjał pewnych scen. Byle tylko za wszelką cenę jakoś połączyć w całość tę rozpadającą się papkę. Odwzorowanie postaci zasługuje na osobny akapit. W zasadzie nikt tu nie przypomina swojego odpowiednika z gier: Claire to nie Clair, Jill to nie Jill, a Wesker to nie Wesker - to całkowicie nowe persony stworzone na potrzeby filmu i co gorsza: nie dotyczy to tylko wyglądu, ale w ogóle ich charakterów czy zachowań. Zabawne biorąc pod uwagę, że film powstał... no właśnie, dla fanów? I to niby miało ich zadowolić? Tym sposobem dostajemy Leona, który w grach był dosyć bystrym gostkiem z bardzo silnym poczuciem moralności, a tu jest zwykłą p*zdą, którą wszyscy na posterunku pomiatają i którą co chwilę ktoś musi wyciągać z opresji to samo dotyczy Chrisa Redfielda i w zasadzie każdego innego faceta - goście w tym filmie są wyłącznie po to, żeby ich ratować albo żeby się z nich nabijać. Bardzo ciekawy zabieg, śmierdzi na kilometr "woman's power". Oczywiście przez to, że film jest zbyt krótki to co ciekawsze osobistości nawet nie mają czasu, żeby jakoś się rozwinąć, a część z nich (nie chcę za dużo spoilerować) nie pojawia się wcale Generalnie koncertowo zmarnowana jedyna szansa na zrobienie poprawnej ekranizacji jednych z najlepszych odsłon RE i pewnie już nigdy taka okazja się nie powtórzy. A szkoda, bo niektóre sceny i ujęcia genialnie oddają klimat tych gier (lądowanie w lesie Arklay, buszowanie po parkingu RPD czy powolne przeczesywanie skąpanej w mroku rezydencji Spencera), więc potencjał był - wystarczyło tylko rozbić tę fabułę na dwa filmy, nie bawić się w jakieś fan-fikowe modyfikacje i w miarę wiernie odwzorować bohaterów i to naprawdę mogło się udać. A tak wyszło jak wyszło - pozbawiony sensu teledysk z fajnymi migawkami dla fanów i tak chamsko zrushowanym zakończeniem, że aż mam wrażenie, że sam reżyser chciał jak najszybciej zakończyć ten festiwal głupoty. 5+/10