Skocz do zawartości

Like a Dragon: Infinite Wealth (Yakuza 8)


Figuś

Rekomendowane odpowiedzi

63h fabułka i cały side content Kiryu <3 skończony, coś wspaniałego, to jest solid 9.5/10 i pierwszy mój kandydat do GOTY, myślę, że spokojnie skończy w top3. 

 

Najlepsze dla mnie

- etapy Kiryu to jest fan service na najwyższym poziomie

- Kasuga i Kiryu -> gra się nimi zupełnie inaczej

- każda postać przyłączana, mimo ich wielkiej ilości ma jakieś znaczenie w fabule i rozgrywce

- bardzo dobry zestaw minigier, ogólnie też chyba top serii pod tym względem

- zajebisty i MOCNO poprawiony system walki względem Y7

- Niesamowita ilość lokacji pierwszy raz w historii serii z tak niebotycznym poziomem zróżnicowania, 2 wielkie mapy (w tym zupełnie nowe Hawaje z osobnym story i klimatem) i jedna mniejsza + kilka odskoczni jeszcze poza mapką

 

 

Minusik:

- dungeony to jest śmiech na sali, a właściwie ich layout, zrobiłem cały dungeon z Yokohamy i jedyny plus to fajny boss na końcu, jedyna walka w grze, która dała mi trochę w kość 

Spoiler

z teamem Amonów

- fabuła chyba subiektywnie nieco gorsza niż Y7, ale trudno mi ocenić story nie patrząc na tą część opcjonalną, która współgra ze wszystkim, kto gra tylko story content, ten wymagany do ukończenia, robi sobie w tej grze dużą krzywdę

 

Wrócę po Finalu na platynowanie (i może obadam ten dungeon z DLC, bo nie będę grindował do 70 jak ten cieć :D), najlepsza Yakuza (prócz fabułki, tak nie ma startu nic do Y0 i nie będzie raczej już nigdy :D)

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Też wczoraj skończyłem, 85 h i pozostaje mi docisnąć kilka trofików do platyny. W zasadzie zgadzam się z większością tego co napisałeś, tylko fabułę muszę zjechać: zaczyna się w miarę ciekawie, ale im dalej w las, tym jest nudniejsza, ostatnie kilka godzin to już musiałem przewijać bo niekończące się smutny i zwroty akcji z dupy zaczynały mnie męczyć. Za dużo cut-scenek, Ichiban jeszcze głupszy niż w pierwszym LaD, beznadziejni antagoniści, niektórzy bossowie z którymi walczymy po 3-5 razy, normalnie idiotyzm jak w jakimś anime gdzie zamiast załatwić złola na amen to puszczają go wolno, a on wraca jeszcze silniejszy z potęgą nieprzyjaźni x___x  Fajny motyw z sektą, parę mocnych scen (scena z egzekucją z udziałem dzieci mnie zaskoczyła) i w sumie tyle. Ale pod względem gameplayu to jest najlepsza Yakuza jaka wyszła, od kolejnej części wymagałbym tylko rozwinięcia niektórych minigierek (jeszcze bardziej zaawansowane Sujimony, trudniejsze Dondoko), lepszych opcjonalnych dungeonów i będzie ideolo.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, Josh napisał:

Też wczoraj skończyłem, 85 h i pozostaje mi docisnąć kilka trofików do platyny. W zasadzie zgadzam się z większością tego co napisałeś, tylko fabułę muszę zjechać: zaczyna się w miarę ciekawie, ale im dalej w las, tym jest nudniejsza, ostatnie kilka godzin to już musiałem przewijać bo niekończące się smutny i zwroty akcji z dupy zaczynały mnie męczyć. Za dużo cut-scenek, Ichiban jeszcze głupszy niż w pierwszym LaD, beznadziejni antagoniści, niektórzy bossowie z którymi walczymy po 3-5 razy, normalnie idiotyzm jak w jakimś anime gdzie zamiast załatwić złola na amen to puszczają go wolno, a on wraca jeszcze silniejszy z potęgą nieprzyjaźni x___x  Fajny motyw z sektą, parę mocnych scen (scena z egzekucją z udziałem dzieci mnie zaskoczyła) i w sumie tyle. Ale pod względem gameplayu to jest najlepsza Yakuza jaka wyszła, od kolejnej części wymagałbym tylko rozwinięcia niektórych minigierek (jeszcze bardziej zaawansowane Sujimony, trudniejsze Dondoko), lepszych opcjonalnych dungeonów i będzie ideolo.

Jednym słowem potencjał na Y9 jest, wciąż mogą zrobić wiele jeszcze lepiej.

 

Tylko Ichiban już trochę zaczyna mnie wkurwiać :D, a 

Spoiler

Kiryu

już raczej nie będzie, chociaż to Yakuza, tutaj mogą odjebać cokolwiek.

 

Czekam na Yakuza Zombie w takim style :):).  

Odnośnik do komentarza

W poprzedniej części go lubiłem, bo nie był aż TAK kridżowy, ale tutaj zrobili z niego takiego pajaca, że aż mdli. Te jego wyznania miłosne do Saeko :sick:

 

 

Spoiler

już raczej nie będzie, chociaż to Yakuza, tutaj mogą odjebać cokolwiek.

Wydaje mi się, że będzie. Ostatnia scena nawet nie sugeruje, a wręcz zapewnia że to nie koniec tej postaci.

Spoiler

Wyleczy raka i będzie dalej klepał ryjce :potter:

 

  • Lubię! 1
  • This 1
Odnośnik do komentarza

spacer.png

 

Przyjemna platynka. Najwięcej roboty było z grindowaniem wszystkich 6 statsów Kasugi oraz levelowaniem do 70 poziomu (z DLC poszłoby szybciej, ale że jestem straszną cebulą...), poza tym dosyć lajtowo i bez większych przebojów jak w poprzedniej odsłonie. Czekam już za kolejną częścią, a w międzyczasie pewnie pyknę jeszcze w Gaidena :tokar: 

  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

Pamiętam, że tam o wiele więcej czasu zajęło mi levelowanie i zdobywanie najlepszych broni, żeby w ogóle podejść do TFMT. Samo Millennium Tower poszło jakoś za drugim razem, ale byłem spocony jak świnia, bo mało brakowało, żebym udupił cały dungeon na samym końcu. 

Odnośnik do komentarza

Po 60 godzinach skończyłem główny wątek. Jest to jedna ze słabszych fabuł w serii, liczba momentów "mocy przyjaźni" jest stanowczo za duża

Spoiler

, każdy każdemu przebacza, źli odchodzą wolno (żeby potem wrócić), wrogowie stają się przyjacielami i wybaczają (ta końcówka, no kurwa :pechowiec:), nie nie nie, mam nadzieję, że w następnej części Ichi przestanie być takim naiwniakiem i zacznie się POWAŻNE napierdalanie (jak sobie dał obić mordę na ulicy przed kamerami, kurwa okropne). Ostatnia walka też nie robiła dobrze, człowiek nie czuł większych emocji w stronę Ebiny i Bryce'a.

Tutaj mocny meh. Mehem też są okropnie nudne podziemia, w sam raz do słuchania podcastu przy ich przechodzeniu.

 

A cała reszta? Rozpierdol contentowy i gameplayowy. Można się zatracić w liczbie rzeczy do roboty, a wszystko jest tak wplecione, że się nie nudzi i zawsze przynosi korzyści do innych gałęzi rozwoju, hehs. Czyściutki fun.

 

Serdecznie polecam, forumowicze!

Edytowane przez Rozi
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Gra ukończona po 69 godzinach. Bawiłem się bardzo dobrze, garść przemyśleń poniżej:

  • system walki został ładnie podkręcony, nawet przy spędzeniu przy grze długiego czasu nie czułem znudzenia kolejnymi walkami, a jak się odblokuje Kiryu skilla na wykonywanie heat actions przedmiotami, to już w ogóle się człowiek cieszy jak dziecko za każdym razem, kiedy jakiś fotel kończy pasek życia jakiegoś frajera.
  • system klas nie do końca mnie przekonuje pod jednym względem - jest mało slotów na transfer skillów, więc zabawa w więcej, niż jedną dodatkową klasę się nie kalkuluje, a to z kolei ogranicza chęć do zabawy kombinacje wszelakie. Grę kończyłem mając w bazowych klasach wszystkich poza Adachim (zrobiłem z niego desperado) i Chitose (jako pokojówką). Poza tym wymaksowałem (co miało sens przy bondzie na 100) pyromancera dla Ichibana i aquanatę dla Tomizawy, Kiryu nabiłem sporo poziomów jako action star (na 22 lvl wpada wręcz łamiący grę skill pozwalający zadać podwójne obrażenia w następnej turze), Seonhee jako dominę, Zhao jako kucharza i Saeko jako idolkę.
  • Zabijaka k-poper zostaje wprowadzony do gry za późno - nie ma czasu na fabularne rozwinięcie (ot, wpada i rozwiązuje za bohaterów jeden problem, potem go w zasadzie nie potrzeba w historii), nie chciało mi się też go expić, żeby nie odstawał za bardzo poziomem od reszty nasterydowanej od dodatkowych dungeonów.
  • Same dodatkowe dungeony fajne, ale za proste.
  • Gra ogólnie jest za prosta - zginąłem trzy razy, 
    Spoiler

    raz na Robo Michio, dwa razy na Amonach.

  • klimat Hawajów rewelacyjny - niesamowicie odprężająca gra, nawet jeżeli zawiera kilka najmocniejszych w Yakuzie scen takich jak 
    Spoiler

    tortury czy dzieci przeprowadzające egzekucję.

  • Antagonista kończący wątek Ichibana kiepski, ostatni przeciwnik Kiryu w miarę napisany, natomiast ta seria ma jakoś od czwórki wzwyż spory problem z dobrymi ostatnimi bossami pod kątem umiejscowienia w fabule/rozpisania ich. Nie był to poziom żenady na poziomie ostatniego bossa Kiryu z Yakuzy 5 czy z Yakuzy 6, ale no, da się to poprowadzić lepiej.
  • Fabularnie słabiej, niż w poprzedniczce (którą w rozrachunku uważam za minimalnie lepszą grę). Do Ichibana debila już się przyzwyczaiłem, ale liczę po cichu, że w Yakuzie 10 znowu dostaniemy nowego głównego bohatera lub będą dwie/trzy równoległe drużyny z nowymi postaciami.
  • Masa fajnego fanserwisu dla fanów Kiryu, natomiast uważam, że 
    Spoiler

    idealnie byłoby dać mu spokój, tak jak zakładano, po mającej świetne zakończenie szóstej części, ew. zostawiając mu występ w siódemce jako przekazanie pałeczki. Fajnie, że dostaliśmy bardzo dobre Gaiden, granie nim w ósemce było czystą frajdą, ale ileż można. Niech po prostu w następnych Yakuzach prowadzi se bar czy coś i tyle.

  • Patrząc na zakończenie, wpadł mi pomysł na rewelacyjną grę: 
    Spoiler

    Yakuza 2034, gramy hard boiled detektywem Haruto, który uczy się ciosów od 76-letniego dziadka Kiryu, walki cyberkataną od 80-letniego Majimy i chodzi na siłownię z 80-letnim Saejimą :kaz:.

Ogólnie post jest w mocno narzekającym tonie, ale najważniejszy jest w nim pierwszy punkt - niesamowicie miodny gameplay. Nie żałuję ani jednej wydanej złotówki.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
  • 3 tygodnie później...

W końcu zabrałem się za Infinite Wealth i, kurde, jaka ta gra jest dobra. Po prostu jest kapitalnie napisana, przetłumaczona, wszystkie te scenki, pomysły, niesamowita sprawa. Przepyszne zdania sypią się cały czas, teraz jeszcze bardziej z szaloną ale i zaskakująco bystrą satyrą na współczesny świat. Gra olśniewa w każdej minucie.

 

Lepsze niż kiedykolwiek jest też tempo i ogólna przystępność historii. Od pierwszych minut gra jest po prostu ciekawsza i nie wymaga tyle wysiłku do rozumienia, z bardziej doraźnym pojawianiem się znaczących wątków i bardziej życiowymi dla zachodniaka postawami i historiami. Serio nie uważam, że trzeba grać w poprzednie gry, żeby zaznać geniuszu Infinite Wealth. Jasne, nawiązań jest pierdyliard, ale jeśli ktoś miałby grać 1800 godzin w poprzednie części tylko dla nich albo sobie odpuścić CAŁĄ grę tylko dlatego że "trzeba przejść poprzednie", to naprawdę nie jest to wcale konieczne tak naprawdę. Same nowe rzeczy są wystarczająco jasne i fajne. Postaci mówią o starych wydarzeniach, ale tak, że każdy tak naprawdę będzie wiedział, jakie jest ich znaczenie dla obecnego wątku.

Dużo lepiej zagrać tylko w Infinite Wealth niż w nic.

 

Mechanizmy i listy zawartości są dużo bardziej przyjaźnie przedstawione, a substories z tego co rozumiem nie znikają w następnych rozdziałach i nie można ich przegapić (?).

 

Nowe pomysły na RPG-izację wszystkiego są zaskakująco liczne i rozwinięte, i zabawne i wciągające. Nie do uwierzenia, jak ta seria się rozwinęła w ostatnich odsłonach. Grind został ustrukturyzowany, a to co było bardziej powtarzalne, teraz leci znacznie szybciej w wielu elementach. Masz punkty za wszystko i cały czas cokolwiek robisz to wypełniasz jakąś tabelkę, życie jako kompletne RPG.

 

System walki też zaskakuje, nie myślałem że jeszcze tyle rzeczy włożą, teraz to jest naprawdę odświeżąjące połączenie persony i akcji, jest sporo rzeczy ORAZ dzieje się to szybko. Jak dla mnie to Persona nie ma teraz po co istnieć hehe.

 

 

 

Natomiast to nadal Yakuza i nadal potrafi zmęczyć tym, jak mało się faktycznie gra. Czasami by się chciało coś porobić z tymi statsami, systemami itd., ale to jest nadal po prostu masa, masa, masa scenek z dodatkiem gry. Walki są mało wymagające, jak zwykle nie wiadomo po co jest w grze taka masa jedzenia, skoro samo wciskanie X na podstawowy atak i robienie wszystkich obowiązkowych walk powinno wystarczać, by przejść od jednego punktu leczącego do następnego, więc jak zawsze zbieram to żarcie tylko dla wypełniania tabelek. Co do przedmiotów, ekwipunku, klas - jest masa rzeczy, ale nie ma specjalnie pola startego, żeby je próbować i wykorzystywać.

 

Po dwóch dniach grania cały dzień (licznik w grze mówi 16 godzin, ale ten licznik ewidentnie mocno zaniża), naprawdę ciągle czuję, że czekam, aż gra się nieco otworzy i będę jednak mógł trochę więcej pograć bez przerw. Ale przecież znam tę serię i wiem, że tak pewnie nigdy nie będzie...

 

Minigierki denerwują mnie jak zawsze. Jasne, coraz mniej TRZEBA je robić, prawie w ogóle, a te nowe są wykonane znacznie ciekawiej, niż stare. ALE na liście są, i chciałbym kiedyś raz wymaksować jakąś Yakuzę, żeby mieć tę satysfakcję życiowego osiągnięcia, że to raz zrobiłem. Tymczasem gierki w automatach są nadal powalająco nudne i powolne, zasad mahjonga nigdy nie zrozumiem, no a UFO Catcher to jak zawsze najczystsze zło, rozpacz i zgrzytanie zębów. Ludzie płaczący na Fajnala nic nie widzieli hehe, tam to nie ma nawet 1% tej żmudy.

  • Plusik 1
  • beka z typa 1
Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, ogqozo napisał:

Ludzie płaczący na Fajnala nic nie widzieli hehe, tam to nie ma nawet 1% tej żmudy.

Różnica polega na tym, że minigierki liczące się do platyny są o wiele prostsze w Infinite Wealth niż w Rebirth. Wiele z nich można w ogóle olać albo ledwo musnąć i platka i tak wpadnie. 

Odnośnik do komentarza

A za platynę ktoś płaci, że to akurat coś zmienia? Tak czy siak jest coś do zrobienia w gierce i można zrobić bo korci albo nie zrobić. 

 

"Prostota" akurat mnie specjalnie nie cieszy, jak minigierki są ciekawsze to tym lepiej, natomiast jak są proste i strasznie długo trwają i są powtarzalne i mają bardzo specyficzne wymagania by osiągnąć cel to mało mnie cieszy. Takie darty... no umiem trafić w sam środek, mogę to zrobić 5 razy z rzędu, ale w tabelce są punkciki za wygranie co najmniej 10 meczów. Czyli 10 razy to samo, tylko oglądam jak wszyscy rzucają, jak zaczyna się mecz, wszystko to po kolei... W Fajnalu nie ma ani jednej takiej rzeczy, wyścigi chocobo są trooszkę długie ale mają za każdym razem inną trasę jednak i tylko 3 okrążenia każdej. Baaaardzo daleko jakością, ilością i trudnością do takiego Spikeouta, którego naprawdę mi się nie chce kończyć i chciałbym móc robić jakiś zapis żeby klepać może jeden etap naraz. 

 

 

Nowa zawartość jest ewidentnie coraz lepsza, ale ostatecznie w ósemce nadal jest sporo starego, i to stare jak to w Yakuzie czasami jest naprawdę nietknięte od nieraz wielu wielu części.

 

  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Co za wspaniała gra. W jednym momencie przeżywam bardziej wzruszający sidequest niż cokolwiek z Wiedźmina z udziałem kraba, po chwili cykam fotki zboczeńcom, a zaraz spradzam do egzaminu, który owoc najlepiej regeneruje mięśnie i prowadząc dochodzenie rozmawiam o tym, jak ludzir radzą sobie z rosnącymi cenami mieszkań na Hawajach.

 

Zbieram przyjaciół do tabelki, i nawet pomagam im, gdy non stop ich napadają jakieś karki... No chyba że już jestem z nimi na poziomie Best Buddy, to wtedy ich zostawiam karkom, bo już nie mam nic do zyskania hehe. Arucha!

 

To aż dziwne, że ktoś jeszcze nie zrobił tak naprawdę RPG w codziennym świecie, te rzeczy wydają się jakby zawsze idealnie pasowały do tego, co twórcy Yakuzy chcieli zrobić. Pokemony, przyzwania, czary, poboczne aktywności, człowiek jest cały czas olśniony co oni tu wymyślili.

 

Po cichu, świetnym dodatkiem są zdjęcia. Niby banał, ale jak człowiek zaczyna szukać tych miejsc do zdjęć, to zdaje sobie sprawę, jak zadbano o detale w tym świecie i ile ich jest, i czuje jakoś jeszcze bardziej niż kiedykolwiek prawdziwość tego miejsca. Nawet jedna sekcja, że jest w jednym centrum handlowmy małym - wydaje się banalne, a potem patrzysz i kurde trudno znaleźć. I inaczej zaczynam patrzeć na wszystko dokoła, jak to urządzono. To właśnie jest droga serii Yakuza, growo robią coraz więcej, by człowiek miał to CZUCIE tego miejsca, społeczności.

(Mam tylko nadzieję, że teraz nie dostaniemy kolejnych 5-10 gier z dokładnie tymi samymi ulicami w Honolulu hehe).

 

 

Twórcy niedawno powiedzieli, że nie lubią porównania do GTA, "u nas bohater nie bije kobiet, bije tylko osoby, które same go napadły". Swoją drogą, to z tego wywiadu pierwszy raz usłyszałem, skąd zmiana angielskiego tytułu - że chodziło im tylko o to, by nie bulwersować Japończyków, bo z tym mieli rosnące problemy. Gra oddala się od tematyki czysto zbrodniczej i staje się znacznie szerszą opowieścią o życiu, co mi zaje'biście pasuje, i jest dużo bardziej wyjątkowe w świecie gier.

Niby nic, ale to zawsze odświeżające, jak naiwna i pokorna jest opowieść Ichibana, koleś nawet jak rekrutuje żuli żeby walczyli dla niego w podziemnym kręgu (i później agencja ich zabiera za punkty, nie pytaj co się z nimi dzieje) to padnie na kolana z prezentem. Z drugiej strony sidequest z amerykańskim otaku był świetnie w punkt. 

Zresztą, zajebiste sceny w tej grze można by wymieniać bez końca.

 

 

A naprawdę najgorsze są automaty i mahjong. Kurde, czy jest jakiś poradnik, który nie opowiada całej historii narodów do tego mahjonga, bo ja nie rozumiem żadnego słowa z tych poradników, tylko coś co mi pomoże wygrać na pałę przynajmniej niektóre partie, typu "zawsze wybieraj numer X", bo po 10 odsłonach serii ja nadal kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć NIC z mahjonga.

Odnośnik do komentarza

Pojebało mnie, od kilku dni nic nie robię tylko Wyspę Dondoku. Już nawet zapomniałem, że jest jakaś inna gra do tego dodana lol.

 

Bardzo mnie wciągają takie rzeczy, a tutaj jest klepanie cyferek i wypełnianie tabelek OSTRO. Patrząc na zadania typu "rozwal 80 miliardów kamieni", podejrzewam, że nigdy tego faktycznie nie wymaksuję, ale pozostałe listy wciągają mocno, a się praktycznie nie kończą.

 

Co prawda tutaj gameplay tak nie do końca zawsze pasuje do opowieści, bo gra zachęca mocno punktami "rozwoju", by na tej pięknej wyspie po prostu nasrać jak najwięcej budynków do zarabiania kasy i ogromnych samochodów, i szczerze to moja wyspa wygląda jak śmietnik bo chodziło mi tylko o wypełnianie tabelek hehe, ale ogólnie masakra że coś takiego włożyli do gry która i tak jest długa. 

Odnośnik do komentarza

Bardzo fajnie, że do Dondoko Island dodali jakąś minigierkę, w której chodzi się po mieście i tłucze gangoli :boomer:

 

Na wyspie sam spędziłem trochę czasu i bardzo mi się spodobała ta aktywność, na pewno o wiele bardziej niż sujimony. Na początku wydaje się to trochę monotonne, ale później jak dochodzą kolejne mechaniki i można zapraszać gości to już się robi ciekawie i trzeba robić niezłe speedruny, żeby w ciągu dnia ogarnąć wszystkie zadania, pozbyć się śmieci, sklepać kilku gagatków, postawić nowe atrakcje dla klientów oraz pozbierać trochę fantów rozsianych po wyspie. Minus ten sam co w przypadku minigierki z pokemonami: jest zbyt łatwo. Powinni dać mozliwość grubego wtopienia kasy przy niewłaściwych inwestycjach, tak żeby było czuć jakąś presję związaną z zarządzaniem. Dekorowanie domu, żeby zwiększyć ilość żyćka to też niezły bullshit, ja postawiłem w pokoju 8 fortepianów i miałem max HP :kekw: powinni to tak zrobić żeby liczył się styl i różnorodność elementów, a nie wartość rupieci, wtedy miałoby to sens. Ale i tak git gierka i chciałbym, żeby pojawiła się ponownie w kolejnej części, ale w jakiejś podrasowanej wersji. 

 

 

Edytowane przez Josh
Odnośnik do komentarza

Ja miałem ambicję, jak opowiadali o tym że to ma być kurort wolny od śmieci hehe, ale skończyło się na robieniu z tego polskiego miasta z lat 90. hehe. A w pokoju położyłem na podłodze kamienną fontannę i samochód, żeby szybko wypełnić punkty. Jednak jak ktoś chce, to może potem zrobić coś ładnego.

 

Najdziwniejsze, jak w Animal Crossing, że łapanie owadów tak wciąga. Klucz jest taki że się nic nie robi specjalnego hehe, tylko podchodzi lekko i wciska X. Jednak wypełnianie tej listy na maksa okazało się podejrzanie wciągające. Gorzej z kamieniami i drzewami, bo to słabe, że przez całą grę tak niewiele ich jest i trzeba zawsze każdego walnąć trzy razy i nawet nie chwyta wielu naraz. Ryby spoko, ale też idą znacznie wolniej. No i te "trofea" za liczbę interakcji na farmie są absurdalne, nie chcę nawet liczyć ile godzin trzeba by spędzić czekając aż tyle razy się to zrobi.

 

Ostatecznie nie wypełniłem całej totalnie przegiętej tabelki "trofeów" wewnątrz tej gierki, ale spędziłem co najmniej dwa dni od rana do wieczora na tym mając problemy nawet odwrócić wzrok od ekranu m d r.

 

 

 

Zintegrowanie tych minigierek z główną grą nadal jest bez sensu. Są praktycznie osobno, nie są ładnie wplecione i rozłożone. Człowiek dostaje masę aktywności pobocznej, i się boi że potem nie zrobi jak nie zacznie bo tak bywało, no a jak zrobi całą aktywność poboczną dostępną w danym momencie, to główny wątek jest 30 leveli do tyłu. Dondoko też praktycznie nie ma powiązania z resztą gry, poza tym że dostajemy kasę za przejście (i niby za inne rzeczy, ale to są drobne kwoty).

Jest lekkie powiązanie z sujimonem, ale sujimony mają tę samą przypadłość, co prawie wszystko w kontencie tej gry - osiągamy maksa możliwości dość szybko, więc jedyne co zostaje do robienia z tymi wszystkimi metodami pakowania itd. to po prostu powtarzanie czegoś niewymagającego. 

 

Ale tak czy siak, to drugie najlepsze zaimplementowanie mini-gierek w historii (przez miesiąc było pierwsze).

Odnośnik do komentarza

Też ostatecznie po wymaksowaniu obu bardziej doceniłem Donkoko, niż Sujimony, co do implementacji minigier ogólnie to chyba akurat ten aspekt podobał mi się tutaj tak samo jak FFVII Rebirth, ciężko by mi było określić zwycięzcę:)  Ale w FF VII nie maxowałem wszystkiego, tutaj wydawało mi się to bardziej przystępne i gra bardziej mnie do tego zachęcała by się tymi minigrami pobawić, obie te produkcje to zdecydowany top "gier w grze" :). 

 

Ten rok to jest absolutny raj dla fana jRPG, właściwie rok idealny (a poprzedni też był dobry). 

 

Jestem ciekaw, co Atlus pokaże z Metaphorem. 

Edytowane przez KrYcHu_89
Odnośnik do komentarza

Gameplay jest nieporównywalny jakością jak dla mnie. Klimat, jak kto woli, ale gierki są no nie na tym poziomie co w Rebirth. 

Dodatkowo wymagania do tabelki są czasami chore. Klepanie punktów długo po tym, jak już wszystko wymaksowaliśmy. W wielu grach można spokojnie czuć, że opanowaliśmy wszystko do perfekcji, gdy w tabelce jest nagroda za 2x albo 3x tyle punktów, ile do tej pory zdobyliśmy.

No i Majhong, kurwa, po tylu latach myślałby kto, że przynajmniej CZASEM wygram nawalając na pałę, czystym fuksem, ale jakimś cudem nie, nie mogę RAZ wygrać w tym góvnie.

Sam UFO Catcher jak zawsze obniża ocenę całej gry o przynajmniej 3 oczka, same fakty.

Przy Sega Bass Fishing naprawdę miałem ochotę wypierdolić płytkę z grą przez okno z dużą mocą, co za gówno wkurwiające, nic w Rebirth nie jest 1 % tak słabe. I co najgorsze, trwa zajebiście długo i nie możesz przerwać, bo wtedy nie możesz zacząć od ostatniego etapu (chyba).

 

 

Gra jest wyjebana, ale kurczę mogliby przestać ją powtarzać hehe. Np. ten mahjong. No mogliby zrobić grę bez niego cnie. 

 

Przecież Infinite Wealth to spokojnie są dwie duże gry. Jak się zaczyna wątek japoński, to można spokojnie zapomnieć, że była jakakolwiek gra na Hawajach, klepiąc te nowe tabelki przez kilkadziesiąt godzin. Masa nowych list do wypełnienia, masa, maaaasa. Maaaasa dialogów z masą postaci. To by naprawę spokojnie mogło być osobną grą, i Infinite Wealth dalej by bylo 10/10. Niby fajnie. Z drugiej strony... mam obawy, że spędzę pół roku grając non stop w dwie singlowe, kończące się gry lol.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...