Treść opublikowana przez Josh
-
własnie ukonczyłem...
DMC4, DmC, GoW3, Heavenly Blade, Metal Gear Rising, Castlevania 1 & 2, Ninja Gaiden 2. Żyliśmy w najlepszych czasach dla slasherów i nawet o tym nie wiedzieliśmy.
-
Konsolowa Tęcza
No, np kobiety z chujami w ciemnych uliczkach. Ten Obsidian to jednak wie do czego się przyłożyć, a do czego nie.
-
Konsolowa Tęcza
Najśmieszniejsze w tej całej dyskusji jest chyba to, że gdyby ci ani trochę i kompletnie nie-pierdolnięci gracze mieli jakieś standardy albo przynajmniej rozumieli że inni gracze takowe mają i nie bronili ewidentnych wad, które w erpegach bolą bardziej niż w innych grach, to już dawno temat rozszedłby się po kościach, a tak to mamy neverending story i ciągłe odbijanie piłeczki z jednej strony na drugą. Tu nikt naprawdę nie ma problemu z tym, że dobrze Wam się tapla w tym łajnie i nikt Wam nie każe z niego wychodzić. My z Homelanderem i Krychem zwracamy tylko grzecznie uwagę, że to w istocie jest szambo, w którym sami nie mamy najmniejszej ochoty zanurzyć choćby palca tłumacząc dokładnie i po 100 razy dlaczego. A Wy próbujecie nam wmówić, że to czysta woda z olejkami eterycznymi, a te grube fragmenty pływające w śmierdzącej brei to kawałki mydła, gdzie są to ewidentnie kawałki jeszcze twardego stolca
-
Konsolowa Tęcza
To śmiało, ktoś broni krytykować? Poza graczami Avowed?
-
Konsolowa Tęcza
Nie wiedziałem, że Resident też jest erpegiem i że tam interaktywność lokacji jest równie istotna. Serio, można do Was pisać to samo po 10 razy, ale i tak nie łapiecie.
-
Konsolowa Tęcza
Już Wam tłumaczę: Jak śmiecie mieć jakieś standardy??
-
Konsolowa Tęcza
A teraz z innej beczki Nigdy nie zapominajcie komu zawdzięczacie Wasze gierki
-
Konsolowa Tęcza
Egzakli. Rzucając w pizdu Fallouta 4 po pięciu godzinach też nie patrzyłem czy gram w niego na playstation, xboxie czy na gameboyu advance. Po prostu w porównaniu do New Vegas to był tak niedojebany produkt, że nie chciało mi się więcej w niego szarpać. Tu serio nie ma większej filozofii: Obsidian zrobiło kiepską grę (niech będzie: w najlepszym wypadku średniaka) i ludzie się od niej odbijają albo już na dzień dobry są zniechęceni wiedząc z czym mają do czynienia.
-
Konsolowa Tęcza
Jeżeli mam być szczery to liczyłem na tę grę i nawet mimo plot o byciu woke as fuck planowałem w nią zagrać jak już zaopatrzę się w xboxa, bo jestem aż tak wygłodzony dobrego erpega w świecie fantasy, no i wierzyłem w Obsidian. Niestety, widzę że podobnie jak w przypadku Fallouta 4 od Bethesdy muszę grzecznie odmówić i to z tego samego powodu, a jest nim downgrade. Tylko i wyłącznie. To, że gra wyszła na Xboxie nie ma nic do rzeczy, dla Gearsów kupiłem kiedyś x360, a dla Dead Rising 3 Xone, więc nie wiem czemu teraz barierą dla mnie miałby być fakt, że Avowed wyszło tylko na sprzęcie Microsoftu. Trzeba mieć ostro zryty łeb, żeby skreślać gry z tak błahego powodu. To tak jakbym miał odmówić ruchańska z seksowną murzynką tylko dlatego, że preferuję białe, a czarne źle mi się kojarzy. No nie, wiadomo że bym bzykał i gdyby nie to niedbalstwo (lenistwo? brak skilla? inaczej rozłożone priorytety?) a gierka trzymała jakiś standard, to nawet bym przebolał tę cioterską kolorystykę w stylu Veilguard oraz transy zaczepiające mnie w uliczkach. Ale zdechłego świata, dekoracyjnych NPCów, braku fizyki i innych elementów definiujących dla mnie dobrego cRPGa nie puszczę płazem.
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Wam też było smutno jakiego cwela zrobili z Trunksa w GT? W "Z" ziomek miał jedno z najlepszych wejść w historii mango&animu, a później jak przykoksował trenując z ojcem to już w ogóle był z niego sigma, tymczasem ten design w Dżi Ti... szczypior, słabiak, fioletowe włoski chuj wie po kim i jeszcze to combo chusta + krótkie spodenki jakby miał iść się bawić w archeologa w piaskownicy przed domem. Tzn ja wiem, że nie mógł być aż takim madafaką jak w Z, bo jego dzieciństwo w porównaniu do Future Trunksa to był luksus, no ale i tak ten downgrade zabolał do GT dali go chyba tylko po to, żeby jeszcze bardziej zaznaczyć dominację Goku, w końcu od zawsze tak jest że aby pokazać jaki nasz protagonista jest silny i fajny, to musi mieć przydupasa, który najpierw obskakuje wpierdol.
-
The Legend of Heroes Trails of Cold Steel
Miałem odpuścić, bo już pierwszy Daybreak srogo mnie wymęczył i nie zdążyłem się po nim zregenerować psychicznie, no ale że początek roku nie obfituje w killery, a backlog mam w zasadzie zerowy, to jednak zgłosiłem się do Czezkiego po swoją kopię. Generalnie patrząc po opiniach na necie (mam na myśli opinie hardkorowych fanów), to chyba najgorsza z pełnoprawnych części, taki typowy zapychacz przed pierdolnięciem, które nastąpi w Kai no Kiseki. Sam doszedłem do 2 aktu (mniej więcej 1/3 gry za mną) i muszę się z tym zgodzić. Fabuła to zwykły filler, tak jak nie podobało mi się story z pierwszego Daybreak tak muszę przyznać, że przynajmniej gierka wprowadziła nowych bohaterów i antagonistów oraz sporo nowych lokacji. Tutaj nie ma nic z tego. Po 15 godzinach mam wrażenie, że fabułka nie idzie w żadnym kierunku i wszystko sprowadza się do tego, żeby po prostu kolejny raz pokazać w akcji znane ryjce (przewija się kilka postaci ze starszych Trailsów: to akurat plus), miejscówki w większości też są te same i ogólnie bardziej zalatuje tu jakimś dużym DLC, aniżeli pełnoprawną kontynuacją. Tam gdzie deweloper próbował zrobić coś nowego, to poległ totalnie, a mowa tu przede wszystkim o nowych questach i minigierkach, które są niegrywalne. Weźmy np. misje, w których trzeba śledzić NPCe po mieście: jeżeli graliście w Lost Judgment od Segi i wkurzały Was te sekwencje to możecie już smarować dupy, bo tutaj jest to samo, ale o wiele gorzej podane jest jeszcze "hakowanie", które ze standardowym hakowaniem nie ma nic wspólnego, bo w rzeczywistości sterujemy jakąś śmieszną dziewczynką w cyfrowej rzeczywistości i musimy po drodze omijać dziwne ludki i klepać QTE. Jedno i drugie to tragedia. Ze wszystkiego najbardziej podoba mi się karcianka. Jeżeli myślicie, że to wszystko to niestety muszę Was rozczarować, bo jest coś jeszcze gorszego, a nazywa się to Marchen Garden i z grubsza jest czymś w rodzaju Reverie Corridor z Trails into Reverie. Takie tam losowo generowane lochy, w których można nieco poexpić, zdobyć trochę fantów i poklepać kolejnych bossów. I w sumie nie miałbym z tym większego problemu, gdyby nie to, że spędzanie tu czasu nie rusza fabuły do przodu nawet o milimetr, Garden jest w gruncie rzeczy jedynym sensownym sposobem na levelowanie bohaterów i ma obrzydliwie nudny design. Czyli taka niby opcjonalna aktywność, do której jednak twórcy zmuszają nas na każdym kroku. Będziecie rzygać po drugim dungeonie, gwarantuję. Lepiej na pewno jest jeżeli chodzi o walki. Czuć, że podkręcono poziom trudności i WRESZCIE znerfili S-crafts. W sensie, że te ataki dalej kroją potężne ilości HP przeciwnikom, ale nie ma już możliwości, żeby naładować każdej postaci swojego S-craftsa i odpalić je jeden za drugim miażdżąc w ten sposób każdego bossa. Teraz po każdym użyciu trzeba odczekać kilka kolejek zanim wykona się kolejny taki atak. Uznaję to za bardzo duży plus, bo była to według mnie mechanika zepsuta od samego początku jak ją wprowadzono do serii. Cholernie mocny za to pozostał Grendel, czyli demon w którego umie się zamieniać nasz protagonista, no ale z niego można korzystać tylko przy niektórych starciach. Cała reszta jeżeli chodzi o combat, to stare dobre Trailsy + zachowano możliwość klepania przeciwników w czasie rzeczywistym, co sprawia że levelowanie ziomeczków to czysta przyjemność. No będę grał dalej, mimo tego całego narzekania fajnie znowu wrócić do tego świata i oglądać w akcji znanych bohaterów, godzinami ustawiać sobie quartzy, rozpierdalać żelki i inne abominacje. Z nastawieniem, że nie jest to żaden hit (ani nawet bardzo dobry Trails) gra się w porządku przy czym zdecydowanie jest to pozycja wyłącznie dla wygłodzonych fanów serii i nikomu innemu bym jej nie polecił.
-
Konsolowa Tęcza
Jak się dobrze bawisz jak więcej czasu spędzasz na forum broniąc tej gierki niż w nią grając
-
Konsolowa Tęcza
Tobie to naprawdę trzeba wszystko tłumaczyć łopatologicznie. Łyżeczka = interakcja. Jakakolwiek. Wprawianie w ruch makiety. Stwarzanie chociażby iluzji, że chodzisz po świecie, który nie jest wydmuszką, a ludzie których spotykasz nie są martwymi, na stałe przytwierdzonymi do podłoża elementami dekoracji. Udawanie, że obowiązuje tu jakaś fizyka. Minimum wysiłku ze strony dewelopera który ma czelność liczyć sobie 3 stówy za swoją grę i trochę szacunku dla gracza, który za te pieniądze ją kupuje. Kurde, bądźmy szczerzy, gdyby nie to że Avowed trafiło do GP, to pewnie żaden z Was by się nie zajadał teraz tymi odchodami.
-
własnie ukonczyłem...
Już chyba 5 rok czekam aż ta gierka spadnie z ceny albo wleci do Plusa uznałem, że więcej niż 100zł za to nie dam i widzę, że chyba słusznie.
-
Konsolowa Tęcza
Tu nawet nie chodzi o nie bycie makietą, tylko o umiejętne wciskanie graczowi kitu, że jest inaczej, na tym w gruncie rzeczy polegają takie gry. Avowed w ogóle sobie z tym zadaniem nie radzi.
-
Konsolowa Tęcza
Przegięta sterylność w grach AAA, stworzonych za gruby hajs to też niezły KEK, ale jednak nie tak duży jak w zachodnim erpegu celującym w swobodę działania, gdzie wiarygodny świat do eksploracji to najważniejszy element całości, prawdopodobnie nawet bardziej niż system walki czy fabuła. Co innego liniowe doświadczenie jak God of War albo Resident, gdzie immersja nie jest tak istotna, a same te gry celują w zupełnie inne doznania a co innego takie gry jak Avowed. Nikt tu sobie nie wybiera żadnych oczekiwań: to są wymagania, które istnieją od samego początku jak powstały poszczególne gatunki.
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Najbardziej podobały mi się odcinki z Super 17, no i odcinki z Baby który opanował Vegetę. Ale nawet te najgorsze i tak były lepsze niż cokolwiek w Daimie.
-
Konsolowa Tęcza
Nierealne wymagania w 2005: setki unikatowych NPCów, świat wielkości całego kontynentu, całkowita swoboda w tym co możemy zrobić Nierealne wymagania w 2025: zrzucenie widelca ze stołu
-
Konsolowa Tęcza
Fikołkiem jest zestawianie zupełnie różnych gier i ocenianie ich takimi samymi kryteriami. Ale jak bardzo chcesz, to skręćmy w tę pozbawioną logiki uliczkę i zacznijmy od dzisiaj wymagać od zachodnich erpegów iście hollywoodzkiej narracji, efekciarskich i dopracowanych cut-scenek, niesamowitych wizualnie starć z wrogami, oczywiście zachowując przy tym rozmach i nieliniowość. Czemu takich cRPGów w zasadzie nie ma?? Graczem jestem już dosyć długo, ale nigdy nie widziałem żeby ktoś dziwił się, że w FFVII nie da się odrąbać głowy enpecowi albo że w Dragon Quest VIII nie można sfajczyć drzewa w lesie. Tak samo jak nie zauważyłem, żeby gracze narzekali na spokojną i mało efektowną narrację lub ślamazarne walki w Fallout 2. Wy chyba dopiero od wczoraj zaczęliście grać w gierki, skoro nie rozumiecie różnicy między cRPG, a jRPG.
-
Konsolowa Tęcza
Serio porównujesz jRPG koncentrujące się na kompletnie innych aspektach do cRPG? Przecież to jest w zasadzie inny gatunek: w japońskich erpegach nacisk kładziony jest na story, efekciarskie filmiki i dojebaną walkę, a nie na interakcję ze światem, realistyczną fizykę i nieliniowość i tak było od zawsze. Zaraz przeczytam, że czemu w Kolin Makre Reli 2.0 nie można wyjść z auta i napierdolić ziomkowi kibicującemu gdzieś na poboczu. W Cyberpunku przynajmniej świat próbuje sprawiać wrażenie żywego i nawet mu się to udaje. Sporo ludzików na ekranie i jeżdżących aut, NPCe reagujące w różny sposób na nasze odpowiedzi, samochody nie są tylko dekoracją na ekranie, można np przedziurawić szyby, opony albo w ogóle wysadzić wszystko w powietrze, wystrzelone pociski mają wpływ na taflę wody, chwasty odginają się kiedy przez nie przechodzimy, zdetonowane granaty zostawiają ślad na ziemi, przeciwnicy realistycznie reagują na obrażenia. Nie jest to Zelda, ale proszę, nie porównujmy tej gry do Avowed.
-
Konsolowa Tęcza
Co nie? To trochę tak jakby ktoś grał w wyścigi i nie przeszkadzał mu kartonowy model jazdy albo pykał w bijatykę z dwoma combosami na krzyż i mówił "no przecież spoko się gra, o co wam chodzi hejterzy??". Wiarygodnie przedstawiony świat w erpegu (zwłaszcza cRPG) to absolutna podstawa i nie ma sensu bronić gier, które nawet tego nie potrafią zrobić dobrze. Buuldupossem proponuję się nie przejmować. Koleś nie jest zdolny do merytorycznej dyskusji, więc chociaż się spłacze klaunami i minusami. Każdy orze tak jak może.
-
Konsolowa Tęcza
Odpal sobie Obliviona albo Fallouta 3, szybko zrozumiesz o czym mówimy. Naprawdę nikt tu nie wymaga jakichś cudów na kiju typu podpalenie drzewa, w wyniku którego w grze spłonie cały las ale kurwa bez przesady że nawet talerza nie da się zrzucić ze stołu a strzały z łuku magicznie rozpływają się w powietrzu.
-
Konsolowa Tęcza
Pisałem o tym na poprzedniej stronie. Ja bym wolał, żeby gry Obsidianiu wizualnie siedziały w siódmej generacji konsol i były mniejszej skali, ale żeby bardziej się przyłożyli do kwestii gameplayowych, bo to zawsze było i zawsze będzie najważniejsze w giereczkach. Zwisa mi czy NPC składa się z 5 miliardów polygonów czy z 2 tysięcy, interesuje mnie tylko czy będę mógł z nim wejść w jakąś interakcję, np. chwilę pogadać albo zajebać go siekierą. Niestety, obecnie priorytety devów są nieco inne.
-
Konsolowa Tęcza
Właśnie, musicie płacić za early access i wtedy będziecie mieć ZAGWARANTOWANE, że dostaniecie murowany hit. Jak np. Avowed. Fajne jest to, że nie tylko dzięki Wam korpo będzie mieć więcej pieniążków na dopracowanie swojego szlagieru, ale też zaoszczędzi na testerach, bo to Wy wykonacie za nich całą robotę
-
Konsolowa Tęcza
Też ciekawe kto każe tym wszystkim deweloperom klepać gigantyczne sraki na dziesiątki godzin rozgrywające się na wielkich mapach, z milionem skomplikowanych animacji i fizyką jak w realu, które w dodatku pochłaniają setki milionów dolarów. A później płacz, że pieniążki się nie zwróciły. Jak dla mnie mogą wypuszczać już same gierki AA: przy takim Evil West, Kenie albo Sifu bawiłem się lepiej niż przy większości blockbusterów z obecnej generacji konsol, a podejrzewam że ich twórców wyprodukowanie tych tytułów kosztowało ułamek tego co taki Ubisoft wydał na Star Wars Outlaws albo Bioware na Dragon Age Veilguard. Albo nawet niech się cofną w rozwoju o 20 lat, też nie będę miał z tym problemu, a nawet powiem więcej: chętniej bym zagrał w nowe Final Fantasy z grafiką i gameplayem jak w FFXII niż w kolejne pochłaniacze pieniędzy jak FFXV czy FFXVI, tak samo prędzej bez oporów wydałbym te 300 zeta na kolejnego Fallouta utrzymanego w stylu (i budżecie) New Vegas aniżeli jakbym miał zapłacić tyle samo za kolejne gówienko pokroju Starfielda. Sorry, ale sama grafika, efektowne cut-scenki i coraz większe światy do eksploracji nie skłonią mnie, żebym zaczął wydawać więcej pieniędzy na gierki.