Josh
Użytkownicy
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda stronę główną forum
Treść opublikowana przez Josh
-
CRONOS: The New Dawn
Kiedy spieraliśmy sie o to czy można Bloobery nazywać potężnymi czy nie, to ktoś napisał że nie ma znaczenia co klepali wcześniej, liczy się tylko ich ostatnie dokonanie i to ma być pumkt odniesienia. No to porównuję zagadki do ich ostatniego dzieła jakim było SH2 i na tym tle Cronosik wypada bladziutko. Pewnie odbiją się przy okazji remake'a pierwszego Silenta.
-
14 letni ja kiedy zrestartowałem przeglądarkę, a karta z filmikiem na którym dwa karł
14 letni ja kiedy zrestartowałem przeglądarkę, a karta z filmikiem na którym dwa karły, laska na wózku inwalidzkim i koleś przebrany za świętego Mikołaja uprawiają zapasy dalej się odpala
-
CRONOS: The New Dawn
Opactwo jaki ma klimat Super, że można cofać upgrade'y i wracają za to kasę, przydaje się kiedy znajdujemy lepszą odmianę tej samej giwery. Właśnie wpadła dopałka do karabinu (razem z trofikiem za znalezienie wszystkich broni), więc na coś przydadzą się te setki pocisków, które chomikowałem Z kotów do odkrycia został mi już tylko jeden, z komiksów też jeden czy dwa, ale już widzę że przegapiłem gdzieś pojedynczą sztukę. Szkoda że nie da się cofać do wcześniej odwiedzonych lokacji (come on, to gra s-f, mogli dać jakieś teleporty) żeby zebrać to co się przeoczyło, a tak to pozostaje ng+. Już dobre 12 godzin na liczniku i dalej zero znużenia, ale jedna rzecz mnie bardzo boli: Serio, w SH2 były takie dobre, a tu nie ma prawie nic.
-
Netflixowe live-action Misia Uszatka zapowiada się zajebiście
Netflixowe live-action Misia Uszatka zapowiada się zajebiście
-
CRONOS: The New Dawn
Sexpedycja nie dała w tym roku szans nikomu, ale i tak szacun dla Bloobera, bo miejsce w top3 ma zapewnione. Niesamowite studio, żeby z takich crapów jak Medium wskoczyć na absolutny top tak trudnego gatunku jak survival horror. To chyba mój ulubiony redemption arc w historii anime.
-
Silent Hill f
Śmieszki muszą być, ale tak poważnie to też trochę czekam i na 90% wjedzie day 1
-
Silent Hill f
Spoko, dowiedziałem się, że: - gra jest jak Soulsy. ALE NIE DO KOŃCA. Ale jednak trochę jest. Ale trochę czuć też TEGO Silent Hilla. Ale też nie do końca. - w grze będą SZOKUJĄCE sceny. Wiadomo, w poprzednich SH nie było. - trzeba czytać notatki (jak w Soulsach), bo twórcom nie chciało się robić normalnej fabuły - trzeba przejść grę 99 razy, żeby skumać wszystko. Pewnie dlatego, że ostatnia notatka rozwijająca lore i wyjaśniająca wszystko pojawia się dopiero w new game plus, plus, plus, plus, plus, plus, plus. Btw, będzie jakaś recenzja od pana Miecia spod Żabki, co dorwał grę 15 lat przed pemierą i leci już z New Game +++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++? Bo chciałbym się dowiedzieć trochę więcej tego co już wiedziałem trochę wcześniej.
-
CRONOS: The New Dawn
Jak wyszedł RE2 remake to też było narzekanko, że zombie są zbyt wytrzymałe. No tak, bo szkoda że nie umierają po jednym pocisku :( O to właśnie chodzi w tych dobrych survival horrorach: przeciwnicy mają być przegięci, gracz ma się bać ich designu ale też czuć, że stanowią dla niego zagrożenie, rozkminiać czy warto zmarnować ostatnie cenne pociski czy lepiej spróbować przemknąć obok ryzykując w najlepszym wypadku stratę apteczki, a w najgorszym zgon. A nie wesołe bieganie po korytarzach i strzelanie gdzie popadnie bez liczenia nabojów, bo przeciwnicy padają bez problemu, a amko wala się wszędzie. Gdzie w tym wszystkim strach? Gdzie horror? Natomiast jeżeli chodzi o mnie i moje podejście do melee, to dalej jestem zdania że w Cronosie jest bezużyteczne i na siłę. Ok, jako ostateczna ostateczność, kiedy już naprawdę nie ma czym strzelać, ale w innym wypadku? Zbyt mało przydatne, żeby ryzykować stratę zdrowia, już lepiej spróbować ominąć mutanta. W Dead Space korzystanie z bliskich ataków ma jeszcze mniej sensu z uwagi na to, że lepiej bezpiecznie przywalić nekromorfowi jakąś butlą albo szponem innego, rozczłonkowanego nekromorfa Nic to nie kosztuje, damage zadaje potężny, a i ryzyko oberwania dużo mniejsze. Jak już bucior, to tylko, żeby się upewnić że wróg na pewno jest martwy.
-
CRONOS: The New Dawn
True, są takie momenty że przeciwnicy nagle znikają i już się nie pojawiają. Albo kiedy gra rzuca ich w ilości hurtowej na gracza, ale szybko okazuje się że można ich ominąć i lecieć od razu do kolejnej lokacji, nie marnując nawet jednego pocisku. To działa nawet z zamkniętych miejscówkach, np na stacji metra, gdzie po włączeniu zasilania w drodze do pociągu pojawia się mnóstwo mutantów, ale korytarze są na tyle szerokie że na luzaku idzie między nimi lawirować. Zabawne, że te głupki nie potrafią wchodzić do wszystkich pomieszczeń (np. do save roomów albo pokojów z kotami), a po wyjściu z takiej bezpiecznej przystani ich układ się restartuje i są na tyle rzadko rozsiani że można dalej bezpiecznie ich omijać. Nie przekonuje mnie ta broń, nie można nią ładować strzałów, a zresztą chwile później dostaje się karabin. Szkoda, że nie da się tego sprzedać
-
CRONOS: The New Dawn
Melee w tej grze jest straszne. Ze dwa razy dobiłem butem podnoszącego się przeciwnika i tyle, ciosu łapą nawet nie używam, bo trzeba nieźle się namachać, żeby cokolwiek zabić Bardzo dużo amko można zaoszczędzić strzelając w butle, zawsze staram się lawirować między przeciwnikami i nazbierać ich jak najwięcej w jednym miejscu, później jeden strzał z pistoletu kończy całą walkę. Jest też masa lokacji, gdzie w ogóle nie trzeba walczyć, wtedy tylko szybko przebiegam obok zmutowanych świrów zbierając po drodze co się da i tyle mnie widzieli (podpalanie ich powoduje chwilowy stun, to DUŻO pomaga przy uciekaniu). Cały hajs ładuję w damage, a strzelam tylko naładowanymi pociskami, pistolet pięknie przebija się przez kilku gagatków na raz, więc jak się dobrze ustawię to kilkoma pociskami do pistoletu zabijam nawet trzech mutantów. Ulepszony shotgun to już w ogóle poezja, zwłaszcza z dopałką zwiększającą jego damage, kiedy trafia się w kilku wrogów jednocześnie Gra wbrew pozorom daje spore możliwości, żeby zaoszczędzić cenne surowce, a jak ktoś lubi ryć w każdym kącie, to nawet bez tych wszystkich trikulców powinien mieć więcej amunicji i apteczek niż jest to konieczne.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Musisz trochę popracować nad chowaniem spoilerów
-
CRONOS: The New Dawn
Po drugim bossie: 50 pocisków do strzelby i 40 do pistoletu w skrzynce. Mogli od razu dać tego harda do ogrania Druga lokacja już niestety nieco mniej klimatyczna, za to fabułka fajnie się rozwija, jest nutka tajemniczości i zapalona lampka z zapytaniem "czy my na pewno gramy tymi dobrymi?". Niezłe są te powroty do przeszłości, ośnieżone osiedle i bujanie się po piwnicach cofnęły mnie w czasie nie tylko w grze, ale też wspomnieniami. Do tego nasłuchiwanie ludzi zabunkrowanych w mieszkaniach, ktoś się kłóci, ktoś inny się modli, ale chyba wszyscy wiedzą jak bardzo mają przesrane i że nie mogą liczyć na rząd i wojsko. Na ten moment jedyne co naprawdę mi nie pasuje to design przeciwników, taki mocno oklepany, obok nekromorfów to nawet nie stało, po motywie ze scalaniem się mutantów też liczyłem na ciut więcej, a kończy się na tym że po prostu trzeba władować w nie więcej pocisków i potrafią pluć kwasem. Za to eksploracja to cud-miód, sporo tu ukrytych schowków, czasem trzeba wrócić się ładny kawałek ryzykując zgon, bo przeciwnicy potrafią gonić gracza dosyć daleko, ale włożony wysiłek zawsze jest nagrodzony czymś fajnym (rdzeniem, wartościowym asrtefaktem albo masą pocisków i apteczek). Bloobery naprawdę robią się coraz lepsze w giereczki, jeszcze jedna taka gra i chyba faktycznie będzie ich można nazwać potężnymi btw, zajebiście że wrzucili do gry Doom Slayera spoiler
-
CRONOS: The New Dawn
Ja po pierwszym bossie spoiler \ Nawet sposób w jaki się z nim walczy bardzo podobny. No, ale rozumiem. Jak kraść, to od najlepszych po walce mam 10 pocisków do pistoletu i prawie 20 nabojów do strzelby, więc nie narzekam. Widzę, że podobnie jak w SH2R, szperając w każdym kącie dosyć szybko można się obładować towarem, do tego często na arenach starć leżą butle z gazem, raz udało mi się jednym pociskiem wysłać na tamten świat 6 przeciwników, nawet nie mieli okazji się scalić, usłyszałem tylko ciche pierdnięcie i było po walce Teraz chyba niezbyt popularna opinia: gra mi się w to lepiej niż w Dead Space. Z prostego powodu, mianowicie tutaj bardziej czuję że to survival horror, a mniej shooter. Przeciwników jest mniej, ale pocisków i apteczek też, inventory malutkie, więc trzeba cały czas kminić co ze sobą zabrać, a przez to że wrogowie są tacy wytrzymali (o ile nie da się ich czymś wysadzić) gra wymusza na graczu dokładną eksplorację w poszukiwaniu towaru. No i odwieczny dylemat: pieniążki wydać na ulepszenie damage'u do pistoletu czy szybkostrzelności do shotguna? Rdzeniem lepiej zwiększyć odporność na obrażenia czy rozbudować plecaczek o jeden slot? Wszystko wydaje się przydatne. Trzeba kombinować, trzeba planować. DS (nawet jedynka) zbyt często zamieniał się w wesołą rzeźnię i nigdy nie miałem tak, żebym musiał liczyć się z wystrzelonymi pociskami. Lokacje w Cronosie też są dużo ciekawsze i bardziej klimatyczne, jakoś te stalowe konkstrukcje Ishimury nigdy nie budziły mojej sympatii, a nawet lekko nudziły, tutaj łażenie po gnijących blokach, z trzeszczącymi pod nogami deskami to czysta poezja. W ogóle nie macie wrażenia, że jest jakoś tak mocno... Sajlentowo? Mgła na zewnątrz, urywające się nagle ulice, samochody przykryte płachtami, budynek mieszkalny jako pierwsza miejscówka do zwiedzania? Kurde, no jest dobrze, nawet bardzo. Już się nie mogę doczekać kolejnej sesji.
-
Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition
Rozkręci się w ostatnim, ekskluzywnym dla Definitive Edition rozdziale myślałem, że taki trochę z dupy i na siłę będzie ten dodatek, ale bardzo naturalnie i sensownie wpleciono go w story. I jedna rada ode mnie Bzduras: nie próbuj się dostać wszędzie zanim nie odblokujesz umiejętności latania mechami (w sensie: unoszenia się nimi w górę). Zbyt wiele czasu zmarnowałem próbując odkryć mapę w 100% nie wiedząc, że staje się to możliwe dopiero na późniejszym etapie rozgrywki. I nie rób też wszystkich questów, bo jest ich chyba z milion, wszystkie są zrobione na jedno kopyto, a nagrody są żałosne, bardzo szybko się nimi przejesz.
-
- CRONOS: The New Dawn
Pograłem godzinę i jest mocne, pozytywne wow. Bardzo mi się podoba ten kameralny początek: przeciwników jest niewielu i głównie chłonie się klimat: tak powinien zaczynać się każdy horror, a nie od razu wesołe pif paf, widać że Bloobery kumają bazę. Nie zawsze chce mi się czytać wszystkie notatki w takich grach, ale tutaj wertuję wszystko, fakt że przygoda rozgrywa się w Polsce pięknie podbija wrażenia dla nas - graczy z Cebulandii - swojsko brzmiące imiona, znajomy wystrój lokacji, masa walających się gadżetów z PRLu (telefony z tarczą, stare magnetofony itp). Chyba nie do końca rozumiem narzekanie na power broni, jak dla mnie pistolet brzmi mocarnie i czuć że ma wystarczającego kopa (zwłaszcza przy korzystaniu z naładowanego strzału), w porównaniu do tego początkowego gówna na koperytka z RE4R to jest mega spoczko, przeciwnicy też ładnie reagują na obrażenia i wzorem Dead Space można sobie poskakać na ich ścierwach :) Pytałem wcześniej jak się ma Cronos do Daymare, no i widzę, że w ogóle nie ma co porównywać, tutaj faktycznie czuć że budżet nie wyniósł 200zł. Jak na ten moment jest tu wszystko czego potrzebowałem: rewelacyjny design, dobrze zachowany balans międz eksploracją i walką (chociaż zakładam, że później się to zmieni na korzyść rozwałki), konieczność umiejętnego zarządzania ekwipunkiem + liczenie się z każdym pociskiem. Oj wleci dłuższa sesyjka z soboty na niedzielę, zarwana nocka included.- CRONOS: The New Dawn
Kronosik własnie zapukał do moich drzwi szkoda, że dopiero w sobotę konkretniej pogram :/- Platinum Club
Doom The Dark Ages Banalna platyna. Pierwsze przejście zrobiłem legitnie na Ultra Violence odkrywając na własną rękę jakieś 90% znajdziek (bardzo fajnie i logicznie pochowane), więc po skończeniu gry pozostało docisnąć resztę gównotrofików za pomocą chapter select + modyfikatora sprawiającego, że przeciwnicy otrzymują 1000% damage i to by było na tyle. Ze względu na modyfikatory trudność oceniam 1/10, czasochłonne to też jakoś bardzo nie jest, całość idzie pocisnąć w 20 godzin, chociaż jak ktoś nie lubi się dobrze bawić przy grze i chce po prostu ją szybko wymaksować, to równie dobrze od samego początku korzystać z modsów i przelecieć przez wszystko w 10 godzin. Mafia The Old Country Również bardzo prosty komplet dzbanków. Easy i hard w tej grze, to tak naprawdę jedno i to samo, story do przejścia w 12 godzin, brak jakichś konkretnych wyzwań. Jeżeli chodzi o znajdźki, to jest ich sporo, ale nie jest aż tak źle jak pisał Wredny, wczoraj jak przysiadłem to w 5 godzin znalazłem wszystkie ukryte na mapie (oczywiście z poradnikiem), po czym zostało już tylko powtórzyć kilka misji fabularnych i znaleźć pozostałe, niedostępne w trybie free roam. Sama gra spodobała mi się dużo bardziej niż bym się spodziewał. Tak jak na ogół gardzę tak mocno filmowymi, oskryptowanymi i prostackimi pod kątem gameplayu tytułami, tak tym razem siadło naprawdę elegancko. Może to zasługa niezłej fabuły, a może faktu, że ostatnio grałem w same hardkorowe slashery + erpegi na 100h i po prostu potrzebowałem detoksu na rzecz jakiejś prostszej, bardziej liniowej produkcji. Story może nie jest jakoś super odkrywcze, ale kurde, jak to jest dobrze wyreżyserowane, napisane i zagrane zabawne, że te cyfrowe ludki potrafą być dużo bardziej przekonujące niż prawdziwi aktorzy grający w filmach, taki Enzo daje się lubić od samego prologu, a don Torissi budzi respekt w każdej cutscence, w której się pojawia. No tylko ten wątek romantyczny mogli sobie odpuścić, albo chociaż go lekko utemperować... Niemniej co tu dużo mówić: The Old Country, to świetna mafijna opowieść, momentami skręcająca w kierunku Gry o tron jeżeli chodzi o błyskawiczną tranzycję z sielanki w krwawą łaźnię i odpalanie na luzaku istotnych postaci. Jeszcze ten sycylijski klimat pięknie podbija całość Największy zarzut mam do świata po którym się tu śmiga. Skupiając się tylko na misjach fabularnych nie widać tego, ale wystarczy chwilę pojeździć w trybie swobodnej podróży i od razu widać jaka to jest chamska makieta. Jasne, wygląda to obłędnie, te wszystkie pola i lasy skąpane w słońcu, miasteczka po których hasają NPCe, ruiny jakichś starożytnych budowli, aż chciałoby się wskoczyć w samolot i w realu pozwiedzać Sycylię. Niestety, czar pryska, kiedy okazuje się, że to ma tylko ładnie wyglądać, stanowić jakieś tło podczas jazdy na koniku w trakcie misji z punktu A do punktu B i nic więcej. Interakcja nie istnieje, Enzo nie popływa w morzu, nie zniszczy praktycznie żadnych elementów otoczenia i nie dostanie się w większość miejsc, bo zewsząd ograniczają nas niewidzialne ściany. Konik nie przeskoczy przez najniższy płot. Granat nie wywoła żadnych zniszczeń. Ile razy się zdziwiłem, kiedy chciałem zrobić sobie skrót przez las, tylko po to żeby okazało się, że... blokują mnie krzaki xD No po prostu hit, musisz trzymać się wyznaczonych ścieżek i nie ma że boli. Jeszcze gorzej, że to całe otoczenie po dokładniejszym przyjrzeniu się wygląda na totalnie martwe: liście na drzewach się nie poruszają nawet jak wieje wiatr, nigdzie nie ma żadnej zwierzyny (poza końmi w stajniach), enpece zawsze stoją przyklejeni w tych samych miejscach. No strasznie to wygląda, ale na szczęście zaczyna się rzucać w oczy dopiero kiedy zaczynasz eksplorować wyspę na własną rękę, do czego zresztą gra i tak nie zachęca, bo poza znajdźkami nie tu nic ciekawego. Anyway, i tak będę miło wspominał najnowszą Mafię. Z pewnością nie zostanie moją ulubioną odsłoną serii, ale jako taka gierka na luźne dwa wieczory sprawdza się w sam raz, zwłaszcza jeżeli ktoś ma ochotę na brutalną gangsterską przeprawę i trochę prostego pif-paf. Te naciągane 7/10 mogę dać :)- Kiedy real coraz bardziej zaczyna przypominać RE4
Kiedy real coraz bardziej zaczyna przypominać RE4- własnie ukonczyłem...
Buka to tam był mały chooj, ja się najbardziej bałem tej staruchy z lasu- Silent Hill f
Nie mogę się doczekać na no damage runy z maczugą i w samych gaciach.- Tormented Souls II
Nawet nie odpalam i nic nie oglądam, będzie wjeżdżane na świeżo. Jakiejś rewolucji też się nie spodziewam, niech zrobią to tak samo dobrze jak w pierwszej części, z nowym zestawem świetnych zagadek i będę zadowolony.- własnie ukonczyłem...
Chciałem atakować, bo mimo 120 godzin naklepanych w Baldurze wciąż mam niedosyt, ale jak zobaczyłem cenę 250zł na Storze to mi chwilowo przeszła podjarka. Oj cenią się te Lariany ale przy jakiejś promce na pewno kupię albo po prostu rozejrze się za pudełkiem.- własnie ukonczyłem...
Fatal Frame: Mask of the Lunar Eclipse Nie byłem pewny czy po tragicznym Maiden of Black Water na pewno mam ochotę katować się kolejnym Fatalem, ale dałem szansę i... okazało się, że jest lepiej. Niewiele lepiej co prawda ale jednak. Backtracking w dalszym ciągu jest obecny i zajmuje większość gry, bezczelne zagrywki kiedy najpierw gramy jedną postacią, a później drugą chodzimy po dokładnie tych samych miejscówkach to chleb powszedni tej produkcji, na szczęście tym razem główna lokacja - czyli nawiedzony szpital - jest ciekawsza, swoją konstrukcją przypominając nieco klasyczne Residenty (klaustrofobiczne korytarze, zakurzone pokoje, stare windy i różne skróty), więc aż tak to śmiganie w kółko nie męczy. Tylko tu pojawia się moje pytanie: dlaczego postacie biegają tak wolno gra zajęła mi 12 godzin, ale pewnie skończyłbym ją ze 3h szybciej, gdyby ci ludzie aż tak się nie ślimaczyli (nie ma praktycznie żadnej różnicy między zwykłym chodem, a biegiem). Fajnie, że tym razem ktoś pomyślał o zagadkach, może nie ma ich zbyt dużo i nie są trudne, ale zawsze to jakieś przełamanie schematu. Walka? Jeżeli ktoś skończył chociaż jedną część tej serii, to wie czego się spodziewać, jakby nie patrzeć ciężko wymyślić coś nowego w tym zakresie, twórcy nie dadzą nam przecież strzelby ani miniguna do walki z duchami xd Fabuła nie wciąga ani trochę, (znowu jakieś satanistyczne obrzędy i składanie ludzi w ofierze), bohaterzy są byle jacy, schiza nie istnieje, chyba że kogoś przeraża tysiąc razy wałkowany ten sam motyw jak za plecami postaci nagle pojawia się duch, a muzyka robi ŁUBUDUBU. Ot, taki średniaczek w który można zagrać tylko jeżeli pokończyło się wszystkie horrory dostępne na rynku. Osobiście odradzam i raczej polecałbym odświeżyć którąś z części 1-3, które do dzisiaj trzymają się znacznie lepiej niż dwie ostatnie odsłony. 6/10 Doom: The Dark Ages Niby trzeci raz to samo, ale jednak trochę inaczej. Kręciłem nosem na mechanikę parry związaną z tarczą, która finalnie całkiem przyjemnie odświeżyła gameplay, momentami robiąc z Dooma kolejną giereczkę od From Software. Ostatni boss to prawie jak Sekiro Znacznie mniej mi za to siadły rozbudowane lokacje rozwadniające rozgrywkę i sprawiające że gra jest o wiele dłuższa niż powinna. Dla mnie Doom to zawsze były gry typu "idziesz przed siebie, kosisz wszystko po drodze, przy okazji znajdujesz jakiś sekret ukryty w bocznym korytarzu albo szybie wentylacyjnym i lecisz dalej siejąc pożogę, nie zwalniając nawet na moment aż do samego finału", a tutaj przez większość czasu rzucani jesteśmy po sporych obszarach, gdzie gra każe nam zamknąć "x" portali albo znaleźć "y" przełączników lub też zniszczyć "z" wieżyczek i dopiero wtedy można kończyć misję. Po 10 godzinach grania zaczęło mnie to trochę męczyć, a przede mną było jeszcze drugie tyle. Smok zupełnie zbędny, ani się nim fajnie nie lata, ani tym bardziej fajnie nie walczy, podobnie starcia za sterami "mecha" uważam za coś niepotrzebnego. Za to wizualnie jest to prawdziwie current-genowy spektakl, gierka wygląda cudnie, jeszcze lepiej się rusza, podoba mi się ilość zniszczalnych elementów otoczenia co dodaje jeszcze więcej dynamiki do i tak już konkretnej rozpierduchy. Raczej nigdy nie będzie to dla mnie najlepszy Doom (Eternal ze swoim dzikim parkourem i mechaniką piły mechniacznej siadł mi bardziej), ale to i tak cholernie solidny kawał FPS'a, do którego większość strzelanek nie ma startu. 8/10 Baldur's Gate 3 O tej grze napisane zostało już wszystko. Wciągający, trudny i skomplikowany system walki, pięknie zrealizowana, malownicza kraina (drugi akt to niemalże Bloodborne), no i przede wszystkim niespotykana SWOBODA w grze takiego kalibru. Tutaj wybory nie są takim bullshitem jak w większości gier, tylko faktycznie wpływają na otaczający nas świat i postacie. GOTY erpeg bez dwóch zdań, jeszcze jakby Astarion nie miał tak pedalskiej maniery w głosie to rozważyłbym dyszkę 9+/10 Fantasian Neo Dimension Potężne zaskoczenie i miła przypominajka, że legendarny Hironobu Sakaguchi wciąż potrafi dostarczyć niezłego kosiora... chociaż początek przygody wcale tego nie zwiastuje. Pierwsze 5 godzin daje mylne wrażenie, że mamy do czynienia z kolejnym schematycznym, prostym i pozbawionym polotu erpegiem, w dodatku takim zajedżającym jakąś chamską mobilką (co nie jest dziwne biorąc pod uwagę, że właśnie telefonom ta gra była dedykowana i gniła na nich przez długie lata), jednak z każdą kolejną godziną jest coraz lepiej, a po 10h Fantasian w końcu rozwija skrzydła, oferując bardzo soczysty, wybitnie joterpegowy gameplay. Uczciwie trzeba przyznać, że fabuła nie jest najwyższych lotów, skupiając się bardziej na historiach poszczególnych bohaterów (trochę jak Octopath Traveler), a główna intryga jest gdzieś tam daleko w tle, więc jak ktoś oczekuje story na poziomie FFVI czy FFX to może się lekko zawieść. Natomiast tym co świadczy o sile tej gry to system walki. Już nie pamiętam kiedy ostatnio grałem w japońską turówkę, która wymuszałoby na mnie aż takie kombinowanie podczas starć, zwłaszcza z szefkami których jest po prostu ogrom. Bywa naprawdę CIĘŻKO, zwłaszcza w trybie hard, do którego gorąco zachęcam. Zapomnij o typowym dla takich gier schemacie typu: atak, atak, heal, atak atak, od czasu do czasu przerywane jakimś fireballem albo buffem i potężnym overdrivem kończącym starcie w mgnieniu oka albo nadużywaniem summonów. Tutaj w zasadzie każdy boss fight wymaga innego podejścia, korzystania z różnych bohaterów, a czasem nawet ciągłego tasowania nimi w trakcie walki, bywa też że kluczem do zwycięstwa jest zastosowanie jednego konkretnego skilla, który jest na wyposażeniu tylko jednej z 8 dostępnych postaci i to już trzeba dojść do tego na własną rękę o jaką umiejętność chodzi, bo Fantasian nie trzyma za rączkę i nie udziela zbyt zbyt wielu podpowiedzi. Są walki, które wymagają bardziej agresywnego podejścia, są takie że bez solidnego nacisku na defence bossik zmiecie z planszy wszystkie postacie jednym atakiem, są i takie podczas których trzeba umiejętnie splatać ze sobą te dwie taktyki. Prosty przykład: boss ze względnie niskim HP, który teroetycznie powinien paść po kilku szlagach, ale chroniony jest z każdej strony przez mobki wybuchające nam w ryj po swojej śmierci, powodujące gigantyczne obrażenia i stale się respawnujące. Walka nie do wygrania w klasyczny sposób metodą brute force. Przez dobre 30 min kombinowałem na najróżniejsze możliwe sposoby aż odnalazłem na tablicy ze skillami (taki uboższy Sphere Grid z FFX) umiejętność która zbiera wszystkie moby w jedno miejsce i przesuwa je na na bok, odsłaniając bossa, dzięki czemu w końcu mogłem go uderzyć nie powodując wybuchu jego ziomków. Inna walka rozgrywa się na krawędzi przepaści i jeżeli pozwolimy mobkom naładować bossa to ten za pomocą naładowanego super duper ataku zrzuca cały team ze skarpy powodując natychmiastowy zgon. Trzeba więc probować zbić jego HP do zera, jednocześnie mając cały czas oko na jego małych pomocników, którzy są równie niebezpieczni. Jeszcze kolejny cwaniak osłania się wirującymi wokół niego odkłamkami skalnymi, więc trzeba idealnie wyczuć moment, żeby trafić w lukę w jego zabezpieczeniu (trochę Claire Obscur jeżeli chodzi o timing ataków). Jeszcze ciekawiej robi się kiedy HP takiego gagatka spadnie poniżej 30%, wtedy trudna i skomplikowana walka robi się jeszcze trudniejsza i bardziej skomplikowana, bo wtedy bossowie zaczynają stosować jeszcze bardziej śmiercionośne techniki, wymagające od nas większej kreatywności, a czasem nawet przewidywania kilku ruchów do przodu Nie będzie dużą przesadną jeżeli napiszę, że Fantasian to często i gęsto bardziej gra logiczna niż stereotypowy erpeg i właśnie w tym dopatruję się jego największej zalety, wyróżniającej go z tłumu masy innych tego typu gier. Jeżeli dla kogoś to za mało, to dodam, że za muzykę odpowiada sam Nobuo Uematsu, a jeżeli komuś znudzi się repertuar nowych utworków to może w trakcie walki odpalić soundtrack z FFVII Rebirth, FFXVI, FFXIV lub Pixel Remaster. Do tego gra jest długa, nawet bez wykonywania questów zajmuje solidne 40 godzin, a jak ktoś ma ochotę odkryć wszystko i pokonać każdego super bossa to niech sobie do tego doliczy kolejne 20 godzin minimum. Sumując wszystkie za i przeciw Fantasian Neo Dimension wychodzi na niezłą perełkę i to dosyć mocno ukrytą, bo niewiele widzę opinii na temat tej gry. 9-/10- Platinum Club
U mnie jednak 60 klatek (albo chociaż coś blisko tego), to priorytet, zwłaszcza w slasherach i dynamicznych shooterach typu Doom. Tutaj jednak robię wyjątek, bo gra jest tak anemiczna, że nie robi mi to żadnej róznicy. - CRONOS: The New Dawn