Treść opublikowana przez Czokosz
-
Silent Hill f
Wydaje mi się, że premiera w tym roku jest mało realna. Podejrzewam, że zrobią za parę miesięcy kolejny pokaz z rozgrywką z SHf i datą premiery na 2026, jakiś teaser projektu od Blooberków, no i może ten Townfall w końcu się pokaże. Z Blooberami jest ciekawa sprawa, bo kiedyś czytałem artykuł o historii nawiązania współpracy z Konami i tam prezes wspominał, że oni początkowo zgłosili się do nich z propozycją zrobienia nowej odsłony SH, ale Konami nie było zainteresowane. Za jakiś czas się odezwali do Blooberów, że chcieliby poznać ich wizję SH2 i nic innego nie wchodziło w grę. Wtedy Bloober nie miał dobrej karty przetargowej, bo klepali te symulatory chodzenia i raczej mało kto wierzył w ich sukces. Teraz sytuacja się zmieniła i ciekawi mnie czy byłaby szansa na przeforsowanie swojej autorskiej odsłony. Biorę pod uwagę to, że remake 1 i 3 się najbardziej kalkulują po dobrej sprzedaży drugiej odsłony i Bloober raczej by przyjął taką propozycję, bo to kasa, która daje im jakieś zabezpieczenie na przyszłość i większy rozgłos dla innych projektów. Fajnie jakby po klepnięciu tej odświeżonej 1 i 3 dostali kiedyś możliwość zrobienia czegoś swojego w tym uniwersum, bo zdecydowanie zasłużyli na taką szansę. W końcu to oni po wielu latach posuchy wyciągnęli poziom gier Konami z bagna i sprawili, że o SH mówi się pozytywnie i czeka z niecierpliwością na kolejne gry z tej serii.
-
CRONOS: the New Dawn (nowa gra od Bloober Team)
- Avowed
Tu był potencjał na coś więcej, ale scenariusz i konstrukcja questów głównych oraz pobocznych zostają daleko w tyle za wizją artystyczną, eksploracją i walką. W Obsidianie jedynie Josh Sawyer jeszcze potrafi pisać i to widać po ich ostatnich projektach. Pracował przy Fallout New Vegas i innych klasykach, z ostatnich projektów Pillarsy 1 i 2, Pentiment. Nie pracował przy Avowed i The Outer Worlds, przy których pod kątem fabularnym widać u Obsidianów zniżkę formy. Już mam w dupie tą całą woke zawartość i czy mi scenarzysta wciśnie do gry rybogeja albo kolejnego babochłopa, ale niech napisze jakiś rozbudowany quest z wyborem, nad którym będę musiał się zastanowić, jakiś quest ze zwrotem akcji, z humorem, z czymś wywołującym jakiekolwiek emocje. Zamiast tego kolejne gówno zadania rodem z mmo plus tony suchego tekstu do przetrawienia. Problem ze współczesnymi scenarzystami to nie tylko dei i woke, ale też to, że to po prostu wyrobnicy, którzy nie mają za grosz kreatywności. Coś się tu czasem zdarzy ciekawszego, ale to wyjątek od reguły i przeważnie eksploracja (najsilniejsza strony tej gry) związana z odwiedzeniem ładnie zaprojektowanej lokacji potrafi sprawić, że patrzymy na niektóre questy bardziej przychylnym okiem. Odpalisz takiego Wiedżmina i co chwilę coś cie rozbawi, coś zasmuci, coś wywoła w tobie sprzeczne uczucia, coś zmusi do refleksji. Za to w Avowed czekasz aż skończy się to pitolenie by dalej toczyć dobrze zaprojektowane starcia i z przyjemnością zaglądać w każdy możliwy kąt w poszukiwaniu sekretów. Za często mam wrażenie podczas obcowania z tą grą, że mam do czynienia z jakąś amatorską powieścią napisaną w domowym zaciszu do szuflady przez zbuntowaną nastolatkę, która się zachłysnęła feministycznym przekazem.- Zakupy growe!
Chciało się już takiej gry.- Avowed
U handlarzy sprawdzałeś ? udało mi się u nich ze trzy mapy wyrwać przy okazji dokupywania mikstur. Dotarłem do drugiego regionu i od razu odczułem wzrost poziomu trudności po tym jak dostałem łomot od ekipy zarodników na dzień dobry. Musiałem poszukać trochę zasobów, wzmocniłem broń oraz pancerz, dokupiłem solidny zapas mikstur (tutaj i tak szybko idą, bo nieraz są takie zadymy, że momentalnie jedzie się na ostatkach) udało się zrobić dwa questy, ubić z dwóch bossów z tablicy zleceń, kawałek mapy odkryłem. Walka to nie żaden samograj wbrew temu co głoszą niektórzy recenzenci. Może na jakimś easy tak, ale na hard korzystam z wszystkich możliwych zaklęć, rzucam jakieś obszarówki, granaty, do tego poprawiam jednoręcznym mieczem i jakoś to idzie, ale i tak trochę zgonów już było po drodze. Trzeba być w ciągłym ruchu, bo starcia są naprawdę dynamiczne i wymagają refleksu.- Fable
Niepotrzebnie to tak wcześnie zapowiedzieli i sami na siebie narzucili presje czasową. W tym 2020 Fable pewnie istniało tylko na papierze i dopiero kompletowali ekipę, ale oni tak mają w zwyczaju, że już muszą szybko teasery wypuszczać i potem tłumaczyć ludziom czemu nic o grze nie słychać przez następne lata. Być może właściwe prace zaczęły się gdzieś tak 2021-2022r i średnio potrzeba tych 4-5 lat na taki wyskobudżetowy projekt AAA z otwartym światem, więc data premiery jest zrozumiała. Niech się nie śpieszą i dopracują, bo gierka zapowiada się przednio.- Fable
Jeszcze Outer Worlds 2 na ten rok zapowiedziane z AA.- Avowed
No to ja jestem krok dalej, bo widzę panią kapitan i myślę "dowódczyni". Tyle spotkałem silnych kobiet w tej grze, że automatycznie mi przychodzą do głowy feminatywy i zaczynają irytować mnie te patriarchalne, męskie formy Gdzie ja niby coś takiego napisałem? Raczej wnosiłem po tym, że nazwała go tchórzem, który nie miał odwagi jej powiedzieć tego w twarz, więc sama treść notatki wskazuje na to, że nie ma najlepszego mniemania o swoim mężu. Zresztą tam są jeszcze lepsze sceny jak: To nadal dobra gra i z przyjemnością zasiadam do kolejnej sesji, ale po prostu ciężko nie zajerestrować takich rzeczy.- Avowed
Wreszcie spotkałem w tej grze pierwszą niesilną babę na swojej drodze. Spoczywa potulnie pod zadem swojego mężczyzny i jak widać więcej jej do szczęścia nie potrzeba. Nie musi piastować żadnych przywódczych funkcji, chwytać za miecz, poszukiwać przygód na dalekich lądach w jakichś mrocznych jaskiniach zamieszkanych przez różne monstra. Gadali, że tu dei dużo, a ja tu patriarchat widzę na własne oczy- Avowed
Wróciłem po tym początkowym zwątpieniu, nabiłem w ciągu dwóch dni parę godzin i cieszę się, że nie porzuciłem tego tytułu, bo idzie się przy nim dobrze bawić. Pierwsza mapa już prawie na ukończeniu, na hard idzie dosyć łatwo, bo zdobyłem unikalny miecz jednoręczny, trochę poziomów nabiłem. Oczywiście zginąć też się zdarzy, ale bez jakiejś większej frustracji póki co. Zadania związane z eksploracją jakichś miejscówek nawet fajnie wypadają, czasem zdarzą się jakieś zabawne, dobrze napisane dialogi, ale nie ma co się oszukiwać, że to jakiś górnolotny poziom pod tym względem. Ostatnio czytałem o tym, że Josh Sawyer nie pracował przy Avowed i projektem kieruje Carrie Patel, która od paru lat pracuje w Obsidianie. Wcześniej była szeregowym pracownikiem i przy Avowed przydzielili jej funkcję kierowniczą. Wcześniej musiała mieć jakiś bat nad sobą, bo w poprzednich grach Obisidianów pod względem narracji wszystko było na właściwym miejscu. Tutaj po prostu czuć, że komuś feminizm wjechał za mocno na banie i momentami psuje to wrażenia z rozgrywki. Na pewno nie jest to jakiś crap jak głoszą ci wszyscy ludolodzy i ich naśladowcy na polskim yt. Ten wąsacz stworzył modę na przesadne dramatyzowanie i wystawianie skrajnych ocen grom, które może mają swoje za uszami, ale są w nich też rzeczy warte docenienia. Rozumiem, że komuś może się ta gra nie podobać, ale materiały typu "Avowed to totalne gówno, gra 1/10" to zwyczajna szopka pod wyświetlenia. Na temat tego nowszego Lords of the Fallen też piały te polskie jutubery, że się w to grać nie da. Sprawdziłem sam, przeszedłem i sam dałbym 6/10, bo to po prostu solidny souslike, który miał trochę wad, ale szło się przy nim dobrze bawić. Żadna rewelacja, ale też nie jakaś totalna katastrofa jak próbowali to przedstawić. Przed chwilą trafiło mi się fajne zadanko, w którym czuć ducha starego Obsidianu. Ogólnie pod tym względem jest nierówny poziom, ale jakoś to idzie pomału. Szkoda tylko, że nieraz muszę być takie wstawki: Chłop pyzda nie miał odwagi jej w twarz tego powiedzieć quest całkiem możliwy, ładna miejscówka, już się wczuwam wczytanie tego listu, który może zrzucić trochę światła na przebieg ekspedycji i nagle jeb tym feministycznym pierdoleniem prosto w pysk No ale to silna baba, więc poradzi sobie...- Avowed
Ja tam odpuszczam ten tytuł, bo nie ma sensu się dłużej męczyć. Nie wiem co jest z tymi scenarzystami w Obsidianie, ale te dialogi wyglądają tak jakby je chat GPT wygenerował. Czuje się jakbym w kółko słuchał paplaniny o niczym, nie ma w tych dialogach żadnego polotu, jakichś ciekawie nakreślonych postaci, wątków. Strasznie mi to przypomina Starfielda z tymi tonami tekstu, przy których człowiek momentami tracił uwagę i rozmyślał o zupełnie innych sprawach związanych z życiem codziennym. Dzisiaj zakupiłem i odpaliłem pierwszą cześć Kingdom Come, które chciałem nadrobić od dłuższego czasu i od razu widać różnice. Wszystkie dialogi się śledzi z uwagą, bo mają po prostu przyjemną konstrukcję. Jest wpleciony w nie jakiś humor, opcje dialogowe mają realny wpływ na dalsze wydarzenia, spotykane postaci budzą jakieś emocje. Za to w Avowed czekałem już tylko na koniec gadania, bo chciałem jak najszybciej wrócić do eksploracji i walki, które naprawdę trzymają poziom i trochę osłodziły te kilka godzin spędzonych w świecie Eory. Może tam się zmieniła ekipa, bo przecież Obsidian pod względem fabularnym nie schodził poniżej pewnego poziomu. Już nie mówię o Fallout New Vegas, bo to gra sprzed kilkunastu lat i czasy już niemal prehistoryczne, więc nie ma co oczekiwać, że będą tam ciągle pracować ci sami ludzie. Z ich nowszych gier dla przykładu można wymienić chociażby Pentiment, który był dobrze napisany (miał swoje mankamenty, ale nie psuły one odbioru całości) i sprawił, że z przyjemnością śledziłem dalsze losy Andreasa i pozostałych bohaterów miasteczka Tassing. Nie chodzi tu tylko o woke, silne baby, zaimki i lubujących się w przedstawicielach tej samej płci. Nie jestem na to jakoś szczególnie uczulony i nie skreślę z góry gry, która zawiera takie wątki, ale bywa, że też mnie to męczy i psuje wrażenia z rozgrywki. Tutaj chodzi przede wszystkim o to, że mnie nużą dialogi i główny wątek fabularny. Jeszcze to wszystko jest podlane sosem tej korpo-lewackiej poprawności politycznej, więc to już ciężkie do przetrawienia combo. Takie Machine Games potrafiło odrobić lekcje i dostarczyć nie tylko grę, która pod względem eksploracji potrafi przyciągnąć gracza do ekranu na długie godziny, ale stworzyli też wątek fabularny i zadania poboczne, w których bierze się udział z przyjemnością, postaci spotykane na drodze Indiany da się polubić, dialogi są dobrze napisane. Tam czuć było, że to projekt zrodzony z pasji i ludzie pracujący nad tym tytułem mają do opowiedzenia ciekawą historię. W Avowed czuć po prostu bylejakość i taką pisaninę najniższych lotów byleby odbębnić, wydać grę na światło dzienne i zarobić. Nie skreślam ich i czekam na The Outer Worlds 2, ale Avowed sprawiło, że mi trochę opadł entuzjazm związany z ich przyszłymi produkcjami.- Avowed
Czuć w tej grze od początku, że nie tylko zmagamy się z senną zarazą, ale też z chorobą trawiącą korpo związaną z jakąś chorobliwą potrzebą udowodnienia graczom, że kobiety potrafią być silne i niezależne. Jakoś Machine Games potrafili to odpowiednio zbalansować w Indiana Jonesie, że trafiają się silne żeńskie charaktery, ale są też napisane w taki sposób, że budzą sympatię. Poza tym brak tam kobiet we wrogich obozach i wśród naszych głównych antagonistów. Najwidoczniej dało się wykreować silne męskie charaktery i żeńskie bez potrzeby robienia z chłopów pizd, których strach na sekundę zostawić samych, bo mogą sobie zrobić krzywdę. Tutaj od początku stężenie silnych bab na metr kwadratowy przekracza wszelkie akceptowalne normy. Sama walka sprawia frajdę, eksploracja też jest przyjemnym elementem tej gry, ale ten lewacki bełkot i propaganda mnie irytują od samego początku. Nie mam problemu z silnymi kobietami, bo one w popkulturze pojawiały się jeszcze przed erą tej nachalnej lewicowej indoktrynacji. Mam problem z ich nadmiarowym występowaniem i traktowaniem dorosłych ludzi jak debili poprzez zabiegi narracyjne, które próbują pokazać, że silne kobiety trzymają społeczność w ryzach i muszą radzić sobie same, bo z pizdowatych chłopów nie ma żadnego pożytku. Przecież nawet w takim Wiedżminie charakternych babek nie brakuje, ale jest to poddane bez jakiejś przesady, w odpowiednich dawkach. Za to po grze w Avowed to się boje lodówkę otworzyć, bo jeszcze silna baba z niej wyskoczy i będzie mnie pilnować podczas przyrządzania posiłku, bo jak to chłop mogę sobie przypadkiem podczas smarowania bułki masłem palec odrąbać.- Avowed
Wąsaty pogromca bezdomnych niby narzeka, ale w duchu się cieszy, bo na tym robi największe wyświetlenia. Na steamie jak ktoś napiszę pozytywną recenzję to zaraz błazny lecą aż miło. Normalnie zbrodnia, że komuś się może podobać gra Ogólnie od pierwszych zapowiedzi mi pachniało drugim Outer Worlds pod względem konstrukcji świata, tych wszystkich niedociągnięć związanych z drewnianymi animacjami, ograniczonej interakcji z otoczeniem, mocno statycznym środowiskiem, kukłowatymi postaciami. Najbardziej mnie martwi narzekanie recenzentów na fabułę i dialogi, bo to dla mnie kluczowe składowe dobrego rpga. Jestem w stanie wybaczyć różne mankamenty takim produkcjom, ale nie historii i konstrukcji zadań, które mnie kompletnie nie angażują. Z tej przyczny porzuciłem takiego Starfielda, ostatni Assasin w jakiego grałem to Origins, przy którym wymiękłem po kilkunastu godzinach robienia generycznych questów. Dlatego podwójnie mnie to martwi, bo Obsidian może formę z KotOR-a 2 i Fallout New Vegas ma dawno za sobą, ale jakiś poziom jednak trzymali. Outer Worlds było dla mnie taką przyjemną grą 7/10, Pentiment mi mocno siadł, Pillarsy i Grounded mam do nadrobienia, ale to też gierki, które z tego co widzę mają pozytywny odbiór. Za dwa dni sam zagram i ocenie, wiem tylko, że jak faktycznie będzie dużo tych gówno zadań typu "bandyci ukradli mi złoty kielich, przynieś mi go, a dam ci nagrodę" to rzucę to w diabły, bo mi szkoda czasu na takie wydmuszki. Wiedżmin od Redów za bardzo rozpieścił pod tym względem i sprawił, że zmalała tolerancja na te wszystkie zadania rodem z jakichś mmo napisanych bez żadnego polotu. Oczywiście jest i dla nich miejsce, ale nie jak stanowią procentowo większość gry.- Avowed
Z recenzji Rysława wynika, że Avowed ma: - tragiczne animacje TPP, postać wykorzystuje bazowy schemat ruchów z edytora ue 5, szczególnie śmiesznie to wygląda przy skokach, gdy postać nie dolatuje do krawędzi, ale i tak automatycznie się podciąga. No ale tu szło się domyślić, że będzie drewno tak samo jak w Fallout albo Skyrimie i lepiej grać w FPP. - chaotyczny i nudny system walki, który ma mnóstwo jakichś różnych rozbłysków i efektów z wartością liczbową zadawanych obrażeń przypominających grę mobilną. Wydawało mi się podczas oglądania materiałów przedpremierowych, że pomimo drewna może być całkiem ok i niektóre recenzje to potwierdzają. Rysław jest mocno niezadowolony, ale to chłop, który krytykował walkę w SH2, bo twierdził, że w Dead Space była zrobiona lepiej Trzeba się będzie przekonać na własnej skórze za parę dni. - miałką fabułę z kiepsko napisanymi dialogami - mocno statyczny świat pozbawiony życia, według niego brakuje tam jakichś interakcji z otoczeniem, nawet drzewa się nie poruszają, wszystko stoi w miejscu łącznie z NPC. Postaci nie przechodzą z miejsca na miejsce, nie mają jakiegoś toru ruchu, po prostu są przyspawani do jednego miejsca i gapią się przed siebie. - problemy optymalizacyjne na konsoli. Tryb jakości gubi klatki, tryb wydajności działa płynnie, ale graficznie jest bieda, na pc wszystko działa bez zarzutu. Ogólnie miał zastrzeżenia, że od strony graficznej gra prezentuje się przeciętnie i wygląda jakby została wydana dekadę temu. - udżwiękowienie na wysokim poziomie, więc wychodzi na to, że wszystko zrypali oprócz muzyki Trzeba się chyba po prostu pogodzić, że obecny Obsidian robi solidne gry, przy których można się dobrze bawić, ale to raczej jednorazowe doświadczenie, przy którym ciężko o jakieś większe zachwyty. Outer Worlds mi się podobało, ale to też raczej gierka, której mógłbym dać maksymalnie 7/10, tak samo Pentiment, który miał dobrze napisaną intrygę, ale moim zdaniem ostatni rozdział mocno obniżył loty w porównaniu do dwóch poprzednich. Avowed mogłoby mocno namieszać na rynku pomimo większych lub mniejszych niedociągnięć, ale musiałoby mieć scenariusz, postaci i dialogi na poziomie Fallout New Vegas albo KotOR 2. Ja tam sprawdzę w GP, ale cudów się po nich nie spodziewam i będę bardzo zadowolony jak się okaże, że to faktycznie gra 8/10.- Gothic Remake
- Właśnie zacząłem...
Echo Point Nova Kolejny znakomity indie FPS od twórców Severed Steel. Poruszanie w tej grze to po prostu poezja, niesamowite akrobacje można tu wyczyniać. Myślałem, że średnio się odnajdę w takiej konwencji, bo walka jest tu naprawdę dynamiczna, ale o dziwo szybko się przyzwyczaiłem do tego tempa.- Cyfrowe zakupy growe!
GOG- Boomer Horror - hidden gemy & niszowe horrory
- własnie ukonczyłem...
Alan Wake 2 (PS5) Wielkim miłośnikiem gier Remedy nie zostanę, ale lubię ich produkcje. Po prostu daleko mi do jakichś zachwytów i wstawiania jakiejkolwiek ich gry do topki ogrywanych przeze mnie tytułów. Nie inaczej było z drugim Alanem, któremu po prosu nie mogę dać oceny poniżej 8, bo za dużo rzeczy mi się podobało, ale też ciężko mi dać coś powyżej przez pewne rozwiązania gampleyowo/narracyjne. To co mi się podobało to lokacje, które mają przyjemny design, idealną wielkość przez co przyjemnie się je eksploruje, potrafią być klimatyczne i momentami niepokojące. Niektórzy narzekają, że gra za bardzo idzie w stronę walking sima i za mało walki jest, ale mi to akurat odpowiada, bo pod koniec jest trochę więcej starć i przypomniało mi się dlaczego mnie wkurzał pierwszy Alan. Nie chce powiedzieć, że walka jest kompletnie do bani, ale też nie będę ściemniał, że niosła ze sobą jakiś wielki fun i nie mogłem doczekać się kolejnych starć. W kampanii Sagi Anderson było nieco lepiej pod tym względem, bo były jakieś bossy, które były wykonane lepiej lub gorzej, ale zawsze to było jakieś urozmaicenie. U pisarza ciągle trzeba tłuc to samo dziadostwo i tu jest lekkie rozczarowanie. Za to u Alana bardziej podobały mi się te zmiany rzeczywistości i uproszczony "pokój" przez co nie było tych nudnych detektywistycznych poszlak, które pojawiają się u Sagi. Nie wnoszą one nic ciekawego i są tylko podsumowaniem wcześniej zdobytych informacji, które prowadzą do oczywistych wniosków. Sama historia potrafi wciągnąć, ale momentami zalatywało mi grafomanią i zbytnim odlotem twórców. Jednak muszę przyznać, że jako całokształt się broni i doceniam ją bardzo, bo to zawsze coś innego od innych gier z tego gatunku. Czasami bywa mniej poważnie, bardziej humorystycznie: Ogólnie wyszło dobrze i moim zdaniem Saga się wybroniła jako nowa postać w uniwersum, która zabiera trochę czasu antenowego Alanowi. Fajnie też wypadł Casey jako agent FBI/noir detektyw : ) Na minus: - Ja wiem, że to jest uniwersum w klimatach zbliżonych do Twin Peaks i dziwność zjawisk, spotykanych postaci, dialogów jest jego integralną częścią. Z tym, że mnie to momentami bawiło, momentami cieszyło, ale też bywało, że zaczynało irytować. Takie zbiorowe szaleństwo bywa męczące i póżniej spotykając kolejną postać człowiek automatycznie wie, że ten/ta też będą gadali jak potłuczeni i trzeba się będzie mocno skupić by wyłapać sens ich wypowiedzi. - Mam wrażenie, że humor w tej grze nie zawsze pojawia się we właściwych momentach. Nagle znajdujesz się w ciemnym lesie, w innym wymiarze, idziesz przez ten las spodziewając się najgorszego, może jakiegoś bossa i tu nagle demoniczny głos w tle gada coś o jakiejś gównianej kanapce z pastrami z jelenia xD no wybija to trochę z klimatu. - Walka jest lepiej zrobiona niż w 1 i jest jej mniej na szczęście, ale to nadal nie to. Dużo lepiej się bawiłem przy starciach w takim SH2 od Blooberków. - Te detektywistyczne wątki i tablica są dla mnie zrozumiałe na poziomie projektowania gry jako jakieś urozmaicenie dla gracza, ale w praktyce wyszło tak sobie. Ogólnie nie żałuje ani złotówki wydanej na ten tytuł oprócz Night Springs. Ograłem ten dodatek i mam wrażenie, że to taki sztuczny wypełniacz zrobiony po łebkach. Przede mną drugie DLC i mam nadzieje, że będzie lepiej. Dodam na koniec tylko, że warto wspierać takich pasjonatów jak Remedy, bo czuć podczas tej gry, że ekipa dobrze się bawiła podczas produkcji. Taka wolność artystyczna nieraz prowadzi do zbytnich odlotów i absurdów, ale też potrafi wnieść coś świeżego i kreatywnego do gry. Na Control 2 czekam i biorę na premierę.- -==Pochwalcie się :)==-
- własnie ukonczyłem...
Crash Bandicoot N.Sane Trilogy Szukałem jakiejś relaksującej platformówki po ostatnio ogrywanych tytułach i skończyło się tak, że poleciało przy tym więcej bluzgów niż przy jakichkolwiek soulsach. Pierwsza odsłona była dla mnie najtrudniejsza, druga dużo łatwiejsza, ale nadal było jakieś wyzwanie, trzecia była faktycznie relaksującą platformówką, której szukałem. Za dzieciaka grałem jedynie w trzecią część, której nie skończyłem i którą pamiętam jak przez mgłę, więc było to dla mnie coś zupełnie nowego. Podszedłem tak do tematu, że olałem jakieś pucharki i wyzwania, bo tylko obrzydziłbym sobie ten tytuł. Zresztą jest tyle gier w kolejce do ogrania, że szkoda mi poświęcać następne kilkadziesiąt godzin na maksowanie tego tytułu. Fajnie sobie odpalić takiego Crasha na jakieś 1-2 godz dziennie i potraktować to jako odskocznie od innych gier. Ja zrobiłem inaczej i łyknąłem wszystkie za jednym zamachem, ale balansowałem momentami na granicy znużenia ( szczególnie przy trójce) i gdyby przygoda trwała o parę godzin dłużej tobym to rzucił w kąt na dłuższy czas. Brakowało mi w następnych częściach trudniejszych etapów jak Stormy Ascent w jedynce. Może i byłem bliski załamania nerwowego, ale też miałem spory fun z kolejnych podejść i ogromne poczucie satysfakcji, gdy udało mi się pokonać ostatnią krawędź. Pierwsza odsłona ma różne opinie, ale mi się podobała i cieszę się, że nie pominąłem żadnej części. Dwójka i trójka też miała swoje momenty oprócz tych lipnych etapów z lataniem i strzelaniem do bombowców. No i na ten finałowy boss fight z dwójki też lepiej spuścić zasłonę milczenia. Poza tym było git i finalnie mogę stwierdzić, że było warto ograć całą trylogię.- Zakupy growe!
- własnie ukonczyłem...
AO miało najlepsze walki z bossami, AA klimat, AK najlepiej się prezentowało wizualnie, AC fabularnie mi najbardziej podeszło. Chciałbym powrotu Gacka do świata gier wideo, ale nie od obecnego Rocksteady, bo im w obecnym składzie bliżej poziomem do Gotham Knights niż do trylogii Arkham.- Zakupy growe!
- Indywidualne podsumowanie roku w grach.
1. Dead Space Remake - jedna z gier mojego życia, którą ukończyłem po raz trzeci i do której będę jeszcze wracał. Jestem fanem starych horrorów sci-fi typu Event Horizon, Alien, The Thing, więc jak odpaliłem Dead Space pierwszy raz (jakieś dwa lata temu w wersji OG) to mi kopara opadła od pierwszych minut. Remake daje większą swobodę eksploracji, poprawia praktycznie każdy element i wprowadza zmiany, które sprawiają, że to doświadczenie jest jeszcze bardziej intensywne. Dla mnie DS ma jeden z lepszych systemów walki z jakim miałem okazje się zetknąć. 2. Resident Evil 2 Remake - kolejny remake i kolejna gra, o której można napisać podobne słowa do tych o DS. To jeden z tych tytułów, który wyznacza standardy w swoim gatunku i jest tak doszlifowany w każdym aspekcie, że chce się do niego wracać. 3. F.E.A.R Platinum - gra kupiona za zawrotne 3,50zł na Gogu , a dała mi 10 godzin czystej frajdy i udowodniła, że to nadal jedna z lepszych strzelanek na rynku. Może poziomy są powtarzalne i nie oferują ze względu na wiek produkcji jakichś oszałamiających wrażeń wizualnych, ale wszystko wynagradza świetny gunplay, destrukcja otoczenia, AI przeciwników, poziom trudności, który wymaga ciągłego skupienia i mocno karci za zbytnią brawurę. 4. Resident Evil 3 OG - remake nie ma najmniejszego podjazdu do klasycznej odsłony. Tu Nemesis autentycznie podnosił mi ciśnienie i sprawiał, że każde spotkanie z nim nie należało do przyjemnych. Z kolei gameplay przetrwał próbę czasu i udowadnia, że dobrze zaprojektowana gra będzie bawić nawet 20 lat pożniej nie tylko fanów tej serii, ale też ludzi mojego pokroju, których nie wiąże z nią żaden sentyment. 5. Silent Hill 2 Remake - dla mnie ten tytuł to lekcja na całe życie, że nie należy skreślać danego studia przed samą premierą ze względu na jego przeszłość. Kiedyś prezes powiedział, że chcą być tam gdzie Naughty Dog i nie mogłem uwierzyć w to, że gada to gość, którego firma ma za sobą długą historie produkowania crapów i nudnych symulatorów chodzenia. Obstawiałem, że Bloobery będą już zawsze grać w drugiej lidze zostając daleko w tyle za takimi tuzami jak Capcom czy wspomniane Naughty Dog. Udowodnili tym remakiem, że się myliłem i że potrafią robić gry na najwyższym poziomie. Jestem świeżo po drugim przejściu i muszę przyznać, że drugi raz smakował jeszcze lepiej. Przed premierą byłem sceptykiem, po premierze jestem fanem, który czeka na przyszłe produkcje naszych mistrzów z Krakowa z zapartym tchem. 6. STAR WARS Jedi:Survivor - całkiem przyjemne doświadczenie, taki Uncharted w uniwersum Star Wars, który ma dobrze napisane postaci, niezłą historię i system walki, przy którym idzie się dobrze bawić. Pierwsza odsłona bardziej mi się podobała, ale Survivor to nadal udany tytuł, który dostarczył mi prawie 30 godzin dobrej zabawy. 7. Demon's Souls - Początek był drogą przez mękę, ale póżniej okazało się, że to najłatwiejsza gra ze stajni From Software z banalnymi bossami (poza jednym ognistym skurczybykiem) lokacjami wpadającym w oko i stanowiącymi jednocześnie największe wyzwanie. Każde uderzenie ostrza czuć niemal namacalnie, jest świetne udziękowienie, różnorodne lokacje, które aż chce się eksplorować. Zdecydowanie wole taki system mniejszych, dobrze zaprojektowanych lokacji od otwartego świata w Elden Ringu, który znużył mnie po 40 godzinach. 8. Warhammer 40,000: Space Marine - czysta rozwałka na kilka godzin. Jest krótko, ale intensywnie, rzeż od pierwszych do ostatnich sekund, która daje fun z masakrowania kolejnych tabunów wrogów. Nie ma tu przydługich dialogów i przerywników, które by tylko niepotrzebnie wybijały z rytmu. W przyszłym roku biorę się za kontynuacje. 9. STAR WARS: Knights of the Old Republic - to gra z czasów, w których Bioware tworzyło wspaniałe historie pełne barwnych postaci. Jedna z lepszych gier w jakie miałem okazję zagrać. Słuchanie dialogów to była czysta przyjemność, tak samo poznawanie współtowarzyszy, podążanie głównym wątkiem fabularnym jak i rozwiązywanie dobrze napisanych zadań pobocznych. Dla mnie to niepojęte, że takie twory jak ten nowy Dragon Age widnieją w CV tego studia obok takich gier jak KotOR. Stare Bioware składało się z artystów i pasjonatów, obecne z propagandystów i wyrobników, którzy nie mają żadnego podjazdu do starej ekipy i tylko profanują ich dorobek. 10. The Last of Us Part II - za sam gameplay spokojnie dałbym 10/10, ale gra się składa jeszcze z fabuły, która nie dorasta do pięt pierwszej odsłonie i powoduje, że muszę odjąć dwa oczka od końcowej oceny. Lokacje to złoto, system walki to absolutny top i tylko te dwie składowe sprawiły, że przeszedłem ten tytuł dwa razy pod rząd. Za drugim razem pomijałem wszystkie dialogi i przerywniki filmowe czerpiąc frajdę z samej eksploracji i stresujących starć z przeciwnikami. Zatrudnić w ND dobrych scenarzystów, którzy sprawią, że historia dorówna rozgrywce i będą mieli w swoim dorobku majstersztyk. 11. Alone in The Dark 2024 - gra zrobiona po łebkach przez ludzi, którzy myśleli, że wystarczy zatrudnić znanych aktorów i jakoś to będzie. Walka i animacje to żart, eksploracja nie istnieje, łamigłówki są zrobione bez pomysłu, jedynie historia i warstwa wizualna na plus. Wielka szkoda, bo to franczyza, która zasługuje na to by wrócić do żywych, ale potrzebni są do tego kompetentni ludzie, którzy wiedzą jak się projektuje gry wideo. 10 dobrych pozycji i jeden crap za mną. Pod względem ilości szału nie ma, ale pod względem jakości to był udany rok. Na koniec wleciał jeszcze Ghost of Tsushima, ale tego raczej nie zdążę skończyć przed nowym rokiem. W 2025 czekam na parę ciekawych premier + muszę nadrobić tego Indiana Jonesa od Machine Games. - Avowed