Skocz do zawartości

Czy jesteśmy zagrożonym gatunkiem?


Gość _Be_

Rekomendowane odpowiedzi

Wiele razy narzekałem na branżę (i jak mogę to wciąż narzekam), ale nigdy nie czułem się wypalony. Problemem dla wielu jest raczej bezrefleksyjny konsumpcjonizm - "muszę ograć X i Y bo nie będę na czasie!", "muszę przejść grę jak najszybciej żeby opylić ją na Allegro i za dużo nie stracić!". To prosta droga do tego, żeby zgnuśnieć do reszty.

 

Oczywiście współczesny game design też dokłada swoją cegiełkę. Gry AAA oferują często duże otwarte światy, ale poza tym nie robią niczego naprawdę dobrze. Na drugiej szali jest ten cały ruch indie, czyli artystyczne platformery, które przeważnie nie są dobrymi platformerami, ale mają ciekawy artstyle, oraz przygodówki z gatunku "jesteś w dziwnym miejscu i musisz dowiedzieć się o co kaman", które zwane są też symulatorami chodzenia. Nie gram w gry tego typu dopóki nie stanieją, dlatego zachowuję higienę psychiczną.

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza

ja na przestrzeni lat na swoim przypadku zauwazylem tylko, ze przestalem lubic trudne gry, tlumacze to mniejsza iloscia czasu na granie - zamiast tluc lub kombinowac godzine w jednej miejscowke wole by przez ta godzine znaczaco posunac sie w progresie danej gry

 

z drugiej strony czesto przeszkadza mi zbyt latwy poziom niektorych gier, co sprawia, ze przez brak wyzwania gierka zwyczajnie mi sie zaczyna nudzic

 

takie dylematy gdzie trudno znalezc zloty srodek :P

Odnośnik do komentarza

Mozecie sie ze mna nie zgodzic i mam nadzieje ze nie naskocza na mnie fani nintendo.Moim zdaniem to wlasnie nintendo jest zagrozonym gatunkiem poniewaz slaba sprzedaz konsol+ coraz mniej eksow i brak wsparcia multiplatformowek,najbardziej boli brak nowych CoDow, trudno sie nie dziwic jak Black Ops2 i Ghosts slabo sie sprzedalo na Wii U. Probuja sie ratowac wypuszczaniem tych figurek Amiibo,ale to tak ich nie uratuje.

 

 

Co do mnie, to juz rzadziej gram, czasami wlacze CoDa lub BFa i pykne pare meczy bo juz nie mam ochoty jak kiedys. Stary kon ;)

Edytowane przez Mroku333
Odnośnik do komentarza

Zauważ zainteresowanie 3ds-ami ;)

 

Ale nie róbmy CW tutaj.

 

Ja z kolei lubię pograć to w jakąś klasykę, to w coś nowego, a i czasami w korytarzykowe strzelanki, wszystko mi frajdę sprawia, bo nie biorę wszystkiego jak leci, a staram się od razu wyeliminować tytuły, czy gatunki, które mi nie podejdą. W ostateczności sięgnę po poleconą pozycję, dzięki temu zawsze mam w co grać. Ja to po prostu kocham.

 

A że wszystkich platform jeszcze nie posiadam, więc tyle jeszcze dobra przede mną, zawsze można "cofnąć się" generację, czy dwie, zamiast gonić ciągle do przodu. Z kolei jak nie konsole, to od czego jest GOG? 

 

Current-gena (xone) planuje zakupić dopiero w następnym roku, po ograniu nabytych już zaległości na X360, co zabawne, właściwie tylko dla jednej gry - Wiedźmina 3.

Edytowane przez Andreal
Odnośnik do komentarza

Historia gier to ciekawy aspekt ( jeszcze na studiach mocno zastanawiałem się nad napisaniem magisterki z tym związanej), naznaczony trendami (bo ryzyka w branży bano się zawsze), szybkim rozwojem oraz stosunkowym szybkim efektem wypalenia. Zarówno po stronie odbiorcy, jak i twórcy.

Gry w przeciwieństwie do rozrywki filmowej w swoich początkach natrafiły na większy opór w społeczeństwie. Kino i jego jarmarczny rodowód miało zdecydowanie łatwiejsze wejście w ludzką codzienność (ale i tak różowo nie było). Nasza rozrywka była bardziej hermetyczna mimo często bardzo bezpośrednich korelacji z przemysłem filmowym i generalnie zawsze szukała drogi do mainstreamu, próbując zaczepić się gdzieś między książką a filmem (tekstowe przygodówki to fajny i ciekawy element historii gier).

Szybkość rozwoju technologii i wejście komputerów do użytku codziennego przełamały granicę, a drzwi salonów arcade zaczęły być za małe na szybko rozwijający się rynek.  Niestety w pewnym momencie przyszło załamanie. Gry i sprzęt były wciąż za drogie. Kilka nieciekawych zdarzeń i spektakularnych plajt finansowych, delikatnie zahamowały wzrastający fenomen gier komputerowych. Wtedy pojawiły się konsole, a dokładnie jeden producent: Nintendo.

Wejście tego producenta kart i zabawek, odwróciło losy tej gałęzi rozrywki. Święty Graal został powoli osiągnięty, firma zdobyła salon i miejsce pod telewizorem. Od tego momentu nie mogło być odwrotu. Gry stały się popularne.

Oczywiście taki szybki rozwój sprzyjał (i nadal sprzyja) kreatywnemu wypaleniu, bo twórczy tor zawsze idzie swoją ścieżką.  To samo odczuwa odbiorca, dlatego "ofiarami" rynku zawsze były osoby przywiązane do jakiegoś trendu, stylu zabawy i produkcji.

Przy rozwoju konsol, duża część starszych graczy krytykowała Nintendo, ostatecznie porzucając taką formę rozgrywki. Firma wychowała nowe pokolenie. Cykl jednak trwa wiecznie. Wraz z końcem ery 16-bitów, zwiększeniem konkurencji i przejściem w 3D, pojawia się ten sam problem. Nie wszyscy potrafią zaakceptować zmiany.
(sam osobiście znam dużo osób, które po skończeniu ery Snesa i Megadrive po prostu skończyły grać w ogóle).

To samo mamy teraz. To samo będzie w przyszłości. Branża za szybko się zmienia, żeby nie ponosić ofiar. Ja sam będę jedną z nich, bo mimo prób i chęci, nie widzę siebie wśród wschodzących trendów (Online, F2P, connected worlds, mobile).

Mam jednak pewnie przewagę, bo po prostu cenię sobie różnorodność. Dlatego lubię i potrafię docenić gry prezentujące różne spektrum rozrywki. Czy mamy do czynienia z produktami ala gry Cage'a (który reżyserem jest niezłym, ale koniecznie musi zatrudnić scenarzystę - co chyba zrobił, więc nie mogę doczekać się nowej gry od QD), serią Souls, podbijaniem ziem w moich ukochanych Total Warach,  grindowaniu platynowych Slime'ów czy ściąganiu się po Laguna Seca (i mojej ulubionej Monzie)

Uważam też ponad wszelką miarę, że gry powinny być dostępne dla każdego. Nie znoszę elitaryzmu (a jest gorszy niż w środowisku muzycznym), który totalnie mnie odrzuca od społeczności związanych z grami (dlatego zamiast rejestracji na forum w 2006, kiedy zacząłem przeglądać forum, zarejestrowałem się w 2013, rozgrywka online wymaga uczestnictwa w owej społeczności). Z drugiej strony oczywiście rozumiem tęsknotę za tym jak wyglądała branża kiedyś i sam w pewnym stopniu tęsknie. Tym bardziej, że jestem pokoleniem, które doświadczyło tych wszystkich zmian aktywnie grając. Dla przykładu moja narzeczona zupełnie inaczej widzi branżę, a jest tylko kilka lat młodsza, to samo znajomi, których rozrywka wciągnęła później.

Edytowane przez Hendrix
  • Plusik 8
Odnośnik do komentarza

Uważam też ponad wszelką miarę, że gry powinny być dostępne dla każdego. Nie znoszę elitaryzmu (a jest gorszy niż w środowisku muzycznym), 

 

Możesz rozwniąć tę myśl? Bo osobiscie się nie zgadzam bo o ile gry są dostępne dla każdego tak nie chciałbym, żeby każda gra była tworzona z myslą, że ma trafić do każdego. 

Odnośnik do komentarza

Czy tylko ja mam wrażenie ze właśnie przeczytałem magisterkę hendrixa?

 

Człowiek nie ma tyle czasu na gry ci kiedys wiec wydawane tasiemce i casualowe f2p mi nie przeszkadzają bo wole skupić się na grach które mnie naprawde interesuje. Nie czuje potrzeby grania w to co media mi pokażą na TV albo reklamach w necie.

 

Czasami mam wrażenie ze niektórzy woleli by się z grami ożenić niż po prostu dobrze się bawić.

Odnośnik do komentarza

Tak, nie jestem juz zhypowanym do granic zdrowego rozsadku graczem. Nie, nie wypalilem sie i nic nie wskazuje na to, zebym mial przestac grac. Jedyna roznica jaka dostrzegam w sobie, a ktora jest raczej dobra zmiana w kontekscie gamingowym na przestrzeni lat, to to, ze nie poddaje sie hype'owi. Wciaz dostrzegam piekno gier (a mam zwyczaj kupowac je na dlugo po premierze), wciaz jaraja mnie trudne single w strzelankach, slasherach i przygodowkach. Zamiast jednak poddac sie hype'owi pozwalam grom oczarowac mnie w ciagu pierwszych godzin grania. Nie istotne jest to, ze podchodze do danej pozycji 3 lata po premierze (ostatnio AC Revelations i Crysis 2). Jesli zalapie bacykla to gra peknie w krotkim czasie. Powoli glaszcze backlog i w ogole mnie nie przeraza, ze rosnie ten z obecnej generacji.

Ktos wspomnial o tym, ze wsrod zmeczonych populizmem gamingowym graczy gry pokroju Demon's Souls czy Bloodborne odnosza wielki sukces bo sa spadkobiercami retro-hardcorowego podejscia do poziomu trudnosci. Ja tego tak nie widze. Gram w Dark Souls nie dlatego, ze dostrzegam dusze Montezuma's Revenge, Commando czy Underworld tylko dlatego, ze sa to swietne gry. Poziom trudnosci jest ich wizytowka, ale przemyslany combat system, lokacje, ogrom przeciwnikow i satysfakcja z przedarcia sie przez jakas lokacje gdzie wszystko krzyczy, zebys do niej nie wchodzil, ale wiesz, ze musisz, to prawdziwe perelki w DS/Bloodborne. Poza tym, jesli jest sie na pewnym poziomie te gry przestaja byc takie trudne.

Nie jestem wymierajacym przedstawicielem gatunku. Granie w latwe czy za trudne gry mnie nie meczy, przestawiam sie raz dwa i czerpie z gier to co w nich najlepsze. Potrafie odnalezc radosc z szrpania w cos co jest zjechane przez graczy na calym swiecie, nie zmuszam sie do progresu tylko rozgladam sie, analizuje i przekladam na pozytywny gamingowy vibe. Nigdy nie gralem i pewnie nie zagram w gry typu CoD czy Battlefield (kompletnie nie moje klimaty) i koncze przygode z AC na Revelations bo jest tego po prostu za duzo, ale grac bede dalej, a po tym co wczoraj napisala do mnie zona wiem, ze nigdy nie przestane (cyt. "Jedna rozdziewiczysz i przyjdzie czas na PS4, wiec nie mow , ze One to Twoja ostatnia konsola. Ja nie mam z tym problemu).

Zeby nie wyjsc na malego hipokryte przyznam, ze jest jedna rzecz, ktora chce miec na premiere, a dowodem tego jest e-mail z potwierdzeniem zamowienia i zakupu limitki Xbox One Halo 5 Edition ;) .

Odnośnik do komentarza

Z ówczesnymi grami jest ten problem, że nie potrafią już zaskoczyć gracza. Kiedyś co gra to nowa mechanika, nowe pomysły, lepsza realizacja scenek etc. 

Dziś 90% gier to sanboxy - mechanika w każdej grze ta sama, tylko gameplay lekko różniący. Technika w czasach psx/amigi/ps2 brnęła ciągle do przodu natomiast teraz zatrzymała się w miejscu i to widać od jakiś 10 lat. Dodatkowo developing gier kosztuje teraz niewyobrażalne pieniądze, a dochodzą do tego jeszcze koszta marketingowe. Weźmy na przykład takiego Gothica (gra wyszła w 2001 roku)  i porównajmy do dzisiejszych gier rpg. Dlaczego wtedy ta gra odniosła taki sukces, a dziś ludzie machnęli by na nią ręką? Proste, Gothic był jedną z pierwszych gier rpg z otwartym światem tj. tak zwaną piaskownicą vel sanboxem. Wprowadził po prostu coś nowego. Ba przez te 14 lat założenia takich gier się w ogóle nie zmieniły xD Odpalcie sobie Gothica pograjcie, a potem odpalcie W3 - owszem różnica ogromna, ale podstawy rozgrywki są takie same (idź w miejsce x>dialog>weź questa>zabij potwora/rozwiąż problem>oddaj questa>fabuła idzie do przodu> w między czasie zrób jakąś czynność w świecie np. kradnij)!

 

Ogólnie kiedyś gry były tworzone dla graczy, dla pewnej grupy graczy. Teraz twórcy muszą się gimanstykować aby każda produkcja trafiła w gusta zarówno hc gracza jak i casualowego. Nikt nie chce ryzykować, nikt nie chce wrzucać do gier nowych patentów bojąc się, że ta największa grupa docelowa po prostu je odrzuci.

 

 

Nie dziwie się głosom o "wypaleniu" jako gracz... jeżeli prawie każdy nowy tytuł wygląda podobnie, gra się w niego podobnie, ba założenia gry/gameplayu są praktycznie kalką, to po 10-20 takich produkcjach odechciewa się trzymania pada.

 

Dlatego też gry typu LoL/HS/Dota/CS są tak popularne - niby robimy ciągle to samo, ale w każdej rozgrywce może wydarzyć się coś nowego/innego/unikalnego (np. zagranie). To community tworzy te gry + niezobowiązująca rozgrywka. Niestety, ale gry jakie znamy odchodzą do "lamusa" i trzeba się z tym faktem niestety pogodzić. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta - pewne osoby zauważyły, że gry z rozrywki niszowej stały się rozrywką tak popularną jak filmy i inne rekreacyjne czynności. 

Edytowane przez Starh
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

 

Uważam też ponad wszelką miarę, że gry powinny być dostępne dla każdego. Nie znoszę elitaryzmu (a jest gorszy niż w środowisku muzycznym), 

 

Możesz rozwniąć tę myśl? Bo osobiscie się nie zgadzam bo o ile gry są dostępne dla każdego tak nie chciałbym, żeby każda gra była tworzona z myslą, że ma trafić do każdego. 

 

Po prostu uważam, że powinny istnieć serie, które ułatwiają wejście nowej bazie graczy. Gry, nawet te dla nas łatwe, potrafią być przytłaczającym doświadczeniem dla niektórych osób. Produktem ubocznym niestety zawsze jest kopiowanie rozwiązań (tych złych również). Generalnie wysokobudżetowa gra AAA powinna być zaprojektowana tak, aby brać pod uwagę jednak różny stopień zaawansowania gracza. Oczywiście z zachowaniem równowagi. 

 

Zgadzam się też, że wielką szkodą byłoby projektowanie gier bez głównej, docelowej bazy. Dlatego od zawsze lubię rynek niszowy, a gry AAA traktuję jak kino popcornowe, bądź muzykę pop. We wszystkim znajdą się jednostki/produkty wybitne (te słabsze też, więc niszowe ≠ dobre).

 

@hav3n.

 

To i tak wersja skrócona postu :v.  Magisterki o grach nawet nie zacząłem, miłość do kina wygrała.

Edytowane przez Hendrix
Odnośnik do komentarza

Miałem tak ze 3-4 lata temu. Grałem od lat właściwie tylko na PC i myślałem, że zobaczyłem już wszystko. Ale kupiłem 3DS-a, potem Wii U i okazało się, że to (pipi) prawda i nie widziałem za wiele. Gdybym miał kasę, prawdopodobnie zamiast pisać ten post, biegałbym teraz po Wyzimie albo Afganistanie lat 80. Zamiast tego zastanawiam się nad kupnem PS 2 i ograniem klasyków, które ominęły mnie, gdy męczyłem PC-ta. Nigdy nie grałem w MGS-y albo Shin Megami Tensei, a zagrałbym. Niedawno kupiłem sobie oba Golden Suny na Wii U, odpaliłem na telewizorze i, choć piksele miały centymetr na centymetr, wsiąknąłem jak nie wiem co.

 

Krótko mówiąc - warto czasem spróbować czegoś innego. Zaczynałem od Pegasusa i GBC, potem myślałem, że jestem pecetowcem, a teraz najchętniej jednego dnia pograłbym w Splatoona, innego w Wiedźmina 3, a jeszcze innego w Pillars of Eternity.

 

Co do growych trendów, to, tak jak kilku kolegom wyżej, nie podoba mi się próba zrobienia sandboxa z prawie wszystkiego. Okej, latałem trochę po Skyrim i było nawet fajnie, ale jak mnie ktoś za 5 lat zapyta o świetnego RPG-a, to wymienię Xenoblade'a albo Planescape:Torment. Są liniowe i bardzo dobrze. Gra się w nie trochę tak, jak czyta się książkę i bardzo mi to pasuje. Większość gier sandboxowych cierpi na to, że większość czasu łazi się w poszukiwaniu gry, zamiast realnie grać. Nie masz dobrego pomysłu na wciągająca, wartką fabułę? Zrób sandboxa i rozmyj główny wątek tak, że stanie się niemal poboczną pierdołą, której nawet nie musisz robić. Nie podoba mi się to.

Edytowane przez Elanczewski
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Uważam też ponad wszelką miarę, że gry powinny być dostępne dla każdego. Nie znoszę elitaryzmu (a jest gorszy niż w środowisku muzycznym), który totalnie mnie odrzuca od społeczności związanych z grami (dlatego zamiast rejestracji na forum w 2006, kiedy zacząłem przeglądać forum, zarejestrowałem się w 2013, rozgrywka online wymaga uczestnictwa w owej społeczności). Z drugiej strony oczywiście rozumiem tęsknotę za tym jak wyglądała branża kiedyś i sam w pewnym stopniu tęsknie. Tym bardziej, że jestem pokoleniem, które doświadczyło tych wszystkich zmian aktywnie grając. Dla przykładu moja narzeczona zupełnie inaczej widzi branżę, a jest tylko kilka lat młodsza, to samo znajomi, których rozrywka wciągnęła później.

U mnie podobnie. Nie ma dla mnie w światku gamingowym bardziej obmierzłej grupy niż tzw. "prawdziwi gracze", którzy zresztą najczęściej sami mają dosyć wąskie horyzonty (na tym forum też niestety często występują). Zastanawiam się, skąd się to zjawisko wzięło i czasami dochodzę do wniosku, że to chyba z powodu tworzenia mentalności oblężonej twierdzy przez magazyny branżowe w przeszłości. Przeciwko graczom byli wszyscy - media, rodzice i obcy ludzie. Wszyscy tylko czekali, żeby wyśmiać te bidulki lub upokorzyć, co doprowadziło do powstania tej neurozy. Dzisiaj ci ludzie mają potrzebę dowartościowania się i, niestety, kiepsko im to wychodzi.

 

Oczywiście w innych środowiskach też występuje elitaryzm, ale z drugiej strony mam wrażenie, że elitaryzmowi towarzyszy również pozytywny snobizm, a ludzie są mimo wszystko bardziej otwarci. Zdarza mi się śledzić dyskusje dotyczące filmów i książek i takich patologii tam nie widzę.

Odnośnik do komentarza

Oczywiście w innych środowiskach też występuje elitaryzm, ale z drugiej strony mam wrażenie, że elitaryzmowi towarzyszy również pozytywny snobizm, a ludzie są mimo wszystko bardziej otwarci. Zdarza mi się śledzić dyskusje dotyczące filmów i książek i takich patologii tam nie widzę.

 

Nie zawsze towarzyszy pozytywny snobizm (jako fan jazzu natykam się i na ten mniej pozytywny), choć zgadzam się ogólnie. Środowiska związane z filmami i literaturą miały czas dojrzeć.

 

Jednak w przypadku obydwu też można obserwować negatywne tendencje ( np. zbytnie zachłyśnięciem się kulturą popularną)

Odnośnik do komentarza

Niedawno siedząc z kumplami graczami na piwie rozmawialiśmy na ten właśnie temat.

 

Przede wszystkim kiedyś przejście gry nie było jak pierdnięcie. Czy mowa o walkach z bossami, zagadkach, sekcjach platformowych czy innych elementach to zawsze trafiało się na moment który nas zatrzymywał, czasem wydawał się nie do przejścia, czasem po prostu wymagał logicznego myślenia i okazywał się łatwy ale zawsze nas angażował w jakiś sposób a po jego przejściu cieszyliśmy mordę. Obecnie mam wrażenie, że umieszczanie takich "murów" które musimy pokonać w grach zniknęło całkowicie i mamy zalew tytułów przez które po prostu brniemy i nie pomaga ustawienie najtrudniejszego poziomu. Mógłbym tu wymienić tyle gier, że nawet się za to nie zabieram, wśród nich jest też wg mnie Wiedźmin 3.

 

Kolejna sprawa to sama konstrukcja gier i umieszczanie dodatkowych wyzwań dla graczy, większe wymagania stawiane graczom którzy chcą tytuł wymasterować (nie chodzi mi tu o grind typu przejdz gre 4 razy). Gdzie to się podziało? Gracz zeby pokonać Omega Weapona musiał go przede wszystkim znaleźć, podjąć jakieś kroki żeby się na niego przygotować, zdobyć odpowiednie itemy, ekwipunek i próbować co działa najlepiej. W tej chwili często to wygląda tak że idziemy takiego superbossa zayebać na dwa strzały z superpukawy którą w czasie scenki dostajemy od naszego mentora/ukochanej/umierającej ważnej osoby itp. bo przecież trudny boss w tej chwili to często po prostu powód do zakończenia przygody z grą dla wielu współczesnych graczy przyzwyczajonych do łatwych gier, nie znających tego uczucia gamingowej satysfakcji. Znam takich ze trzech.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Trafiam na jakieś posty tutaj na forum czy na ppe (kuhwa przypadkiem serio) a tam topic o remasterze bioshocków to nagle wszyscy piszą, że zagrają jak bedą polskie napisy, że Bloodborne to drewno i głupia gra bo w gre się gra a nie ogląda, albo że pierwsze Gears of War trudne bo nie ma pasków życia i autoaimu.

Wszystko w normie. Nic się nie zmieniło od wieków, poza faktem, że na takie komentarze jest się podatnym jeszcze bardziej. Pamiętam, że w starej prasie branżowej nawet recenzenci potrafili w minusach gierki podawać brak polskiej lokalizacji, czy krytykować poziom trudności. Teraz natomiast czytasz to od byle randoma z internetów.

 

Nie chcę nikogo urazić, ale prawda jest też taka, że gadanie o sobie jako zagrożonym gatunku też zalatuje jakimś elityzmem. Bo i w tej kwestii nic się nie zmieniło - gry mają trafiać do mas, ale nie każda osoba bawiąca się przy kolejnym CoD, GTA, a nawet grach Nintendo od razu leci na forum pisać bzudry w Console Wars o swoim hobby, tudzież rozpisuje swoje głębokie przemyślenia na temat niedawno ukończonej gierki. Wielu zachowuje to dla siebie, dla grona jakichś bliskich znajomych, zaś inni co najwyżej ograniczają się do komentarzy w gównianych portalach internetowych, jak PPE. I przykro mi to mówić, ale często właśnie takie opinie jak krytyka braku lokalizacji, wysokiego poziomu trudności, czy jakiejkolwiek innowacji innej niż korytarzyk na 4h są, były i będą przeważały nad tymi, co się uważają za jakichś "hardkorów". Już powstrzymam się od komentarza, że nawet ci ostatni często w rzeczywistości lecą jak owieczki za hajpem i presją otoczenia, z tą różnicą, że tworzą wokół tego jakąś ideologię, subkulturę, i temu podobne.

 

Reszta tematu zalatuje mi wałkowanym już na forum "czy jestem za stary na gierki?". Może? Nigdzie nie jest powiedziane, że w końcu z czasem siedzenie przed ekranem nie zbrzydnie. A może wystarczy przerwa i pasja powróci? Może warto spróbować czegoś nowego? Ja od dłuższego czasu nie mam na granie albo czasu, albo ochoty, nawet do gatunków i tytułów, które niegdyś uwielbiałem, a przy których teraz usypiam. Ale padło już w temacie trafne hasło, o graniu dla dobrej zabawy. Może i nudny już jestem, ale ja ostatnio taką frajdę czerpię z infantylnej japońskiej gry muzycznej ze skrzeczącymi dziewczynkami, zaś wszelkie megahity AAA mam głęboko w poważaniu i daleko w kolejce na liście pozycji do ogrania. Zamiast tego sięgam po indyki, starocie, pierdoły.

 

I co teraz? Kolejny pretekst do zaszufladkowania, bo moje upodobania się zmieniły, tudzież w oczach kogoś innego "pogorszyły"? A ch** mnie to... Pada i kompa prędko nie odłożę, o ile sytuacja życiowa mnie nie zmusi. Wręcz przeciwnie - inwestuję w swe hobby więcej, niż kiedyś, mimo braku czasu i częstego zmęczenia. Nie wiem, jak zaszufladkuje mnie ktoś inny, ale ja siebie nadal uważam za gracza, mniej czy bardziej nawiedzonego.

 

Ja tam wychodzę z założenia, że jeśli ktoś czerpie nadal frajdę z gierek - takich, czy innych - to powinien się tylko cieszyć. Już Wy się nie martwcie, że nie jarają Was zapowiedzi nowości, tudzież że idziecie na łatwiznę sięgając po poradnik. A i w drugą stronę - jeśli nie macie czego szukać w tych przehajpowanych i oklepanych "AAA", to sięgnijcie po coś niszowego, albo jakiegoś indyka. Przecież roi się od lat na kickstarterach i innych od mniej popularnych gatunków, które w ogóle by się nie sprzedały masom. I to właśnie takie oszołomy i "zagrożony gatunek" jak my/wy często finansują te pozycje, pozwalając im ujrzeć światło dzienne. W moich oczach nie świadczy to o jakimkolwiek zagrożeniu, tylko stale cieszącymi się zainteresowaniem.

 

Tak więc raz jeszcze, mniej ideologii, więcej zdrowego podejścia. Nasze hobby jest jeszcze w tej komfortowej sytuacji, że jest szeroko dostępne, zróżnicowane i stosunkowo przystępne, gdzie każdy powinien znaleźć coś dla siebie, od każualowych korytarzyków na 4 godziny, przez horrendalnie trudne action-platformery rodem lat 90-tych, po wymagających odrobiny myślenia point'n'clicków. Czasem wystarczy tylko zdjąć klapki z oczu.

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Ja tam mam kilka żelaznych zasad co go swojego growego hobby, które powodują że zawsze mam w co grać i nie muszę zastanawiać się co kilka miesięcy czy granie mnie jeszcze jara, czy branża spada na psy itp.

1) gram na rożnych sprzętach (nie wyobrażam sobie grać np tylko na konsolach Sony czy MS);

2) podchodzę do gierek na chłodno bez zbędnego hypu (nie licząc gier od R* i ND);

3) staram się mieszać gatunki i jak np gram w jakiegos długiego/ żmudnego RPG lubię w między czasie pograć w coś lżejszego (jakąś platformowkę lub Orderka czy innego Heavy Raina);

4) nie gram on line. Nawet nie dlatego że nie lubię ale pamiętam, że jak namiętnie grałem w ligach online w NBA 2k11 i 12 to w ogóle mi się nie chciało grać w inne gierki bo taki byłem zaaferowany rywalizacją z żywym przeciwnikiem + zjadało to cały mój czas na giercowanie;

5) nie gram w gierki na telefonach, tabletach itp.

6) unikam grania latem i w ciepłe, słoneczne dni (gram wtedy tylko w największe premiery-kozaki np TLoU).

 

 

Do tego jak chyba każdy z wiekiem mam co raz mniej czasu na granie (a zajawek prozaicznie co raz węcej) więc nawet jeżeli faktycznie obecnie 90% gier jest szambem to na luzie wynajdę na 3 systemy tyle dobrych gierek, że będę prosił o dłuższą dobę, a nie więcej tytułów.

Odnośnik do komentarza

Też tego nie czaje i trochę mech to dla mnie. Trochę jakby filmy czy książki miały być dla elit. Z drugiej strony gry są elitarne, tzn. może nie tyle gry co gatunki. Takiego DS czy Blooda byle fan niedzielnej fifki czy coda nie przejdzie, ba pewno nawet nie kupi, a jak tak to szybko sprzeda. Trochę tak jakby mój świętej pamięci dziadek zamiast swoich ukochanych westernów oglądałby filmy Bergmana albo na odwrót miłośnicy filmów Bergmana sapaliby na forach filmowych, że ktoś ogląda westerny albo sensacje z Segalem i branża jest przez to do D

Edytowane przez balon
Odnośnik do komentarza

Mi w nowych grach brakuje troche liniowości, ale nie takiej jak w The Order tylko arcadowej jak w starym doomie itp np ostatnio go odpaliłem na przemian z q2 i serio miałem uśmiech od ucha do ucha i grało sie rewelacyjnie

 

Męczą mnie również gry z nastawieniem na fabule która jest tak słaba że jedynie co chcesz to przewinąć filmiki

 

Aaa i jeszcze rzygam juz tym ze każda gra ma otwarty lub pseudo otwarty świat :/ imo jedynie R* daje radę, reszta to jakies nieporozumienie

 

 

Przez to chyba tak uwielbiam Hotline Miami, Viewtiful Joe oraz Star Wars RS 2 i większość mojego growego czasu poświęcam na rozgrywki multiplayer bo w większości dużych tytułów wieje po prostu nudą

Odnośnik do komentarza

Ja nie rozumiem co wy z tym "elitaryzmem".

Wystarczy poczytać pierwsze lepsze forum. Kiedyś nie było lepiej, listy do gazet branżowych były tym przepełnione. "Prawdziwi gracze" broniący "czystości" gier, to zjawisko prawie tak stare jak same gry.

 

 

Granie w gierki dla dzieci i "elitaryzm" OK.

Przecież w każdy każdych społecznościach zebranych w okół hobby występuje elitaryzm (w mniejszym bądź większym stopniu), więc to nic nowego. Ten związany z grami po prostu jest dość uciążliwy i specyficzny.

Odnośnik do komentarza

Nawet nie jestem pewny, czy ten post tutaj będzie pasował, no ale spróbujmy.

 

Ostatnio premierę na WiiU miał Super Mario Maker no i ta gierka dla mnie idealnie pokazuje, jaki jest dzisiejszy gracz.. W grze tworzymy poziomy i udostępniamy je online, a system układa je w ogólnoświatowym rankingu, opierając się na liczbie przejść i ilości gwiazdek (jeżeli poziom nam się podoba, to można dać mu gwiazdkę). No i powiem szczerze, jak wszedłem w ten ranking, to zdębiałem. Prezentuje się to mniej więcej tak:

 

1. Nic nie naciskaj, poziom przejdzie się sam, będą fajne wybuchy

2. Naciskaj tylko ->, poziom przejdzie się sam, będą fajne wybuchy

3. Nic nie naciskaj, poziom przejdzie się sam, wybuchów nie będzie, ale w tle będzie odegrana muzyczka z mario

4. Gnaj do przodu, po drodze dostaniesz 17 dopalaczy, więc i tak nie zginiesz.

5. Klon flappy bird

 

I tak do końca. Wartościowych poziomów w top 100 jest może z 15%. Na szczęście społeczność "starych" graczy, którzy kupili tę grę dla porządnych, wymagających a przy tym uczciwych poziomów, w porę się zorientowała i mamy takie strony jak mariomakerhub.com czy podforum na Reddicie, gdzie skoncentrowała się społeczność, która w mario chce grać, a nie oglądać.

 

I mają te fajne poziomy 18 gwiazdek, 35 gwiazdek i 200 przejść (a samograje zamykają się w dziesiątkach tysięcy).

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...