Skocz do zawartości

Clair Obscur: Expedition 33

Featured Replies

Opublikowano

35h zero problemów na decku

  • Odpowiedzi 1,4 tys.
  • Wyświetleń 91,5 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Najpopularniejszy posty

  • Dobra, przespalem się, pograłem chwilę w Dooma i przetrawiłem sobie oba zakończenia. Ta gra zasługuje na coś więcej niż tylko wlepienie jej 10/10, więc napisanie chyba najdłuższego posta w mojej forum

  • A tu całość ekipy - sami zwyczajni ludzie, żadnych ulańców i kolorowłosych they/themów - tamto zostało w Ubisofcie.

  • Patrzcie co znalazłem :)

Opublikowano
2 godziny temu, Daffy napisał(a):

Jaki lv wbić by śmiało iść na ostatnią lokacje fabularną i bossa?

Ja byłem na 50 i poszło. Co prawda raz zginąłem na ostatnim bossie, ale na spokojnie dasz sobie radę.

Co do PC to grałem z doskoku, ale bez problemów. Na konsoli za to czasami po splash screenach i komunikacie o autosave gra się wywalała i musiałem ją włączyć drugi raz.

Opublikowano

Fabuła skończona i mogę dołączyć się do ogólnego zachwytu nad tą produkcją. To rzeczywiście jest bardziej final fantasy niż ostatnie odslony (poza rebirth). Nie spodziewałem się tutaj mapy świata, a dostalem dokładnie to co było w starych FF i co wtedy działało i działa nadal co ten tytuł udowadnia. Tak to się robi, za to między innymi kocham ten gatunek gier.

Następna sprawa to walka, która jest fantastyczna, co prawda nie jestem mistrzem parrowania i uników, ale po kilku porażkach idzie się nauczyć ataków i radzić sobie lepiej. Jak wchodzą kontry to jest, że tak powiem rozpierdol banderas

Fabuła, dialogi, postacie to coś co robi wrażenie już od początku i cały czas jest bardzo, bardzo dobrze. Co prawda uważam że peak to akt 1, ale późniejsze rozwiązania, które tłumacza lore i cała fabułę są nadal świetne, satysfakcjonujace i zaskakujące. Nie przewidziałem zakończenia 2 aktu i tego twistu. Tak samo zakończenie

Spoiler

Jak już się myśli że wiadomo jak się skończy, to twórcy robią coś wspaniałego, czyli dają wybór i to zdecydowanie nieoczywisty i bardzo ciężki. Wg mnie rację ma Verso i Renoir, ale przecież całą grę się walczyło o tych ludzi i o tych co byli przed nami, i o tych co mieli przyjsc po nas. Ciężka sprawa, wybrałem Verso i od razu żałowałem, pewnie w odwrotnym przypadku bym miał podobnie. Tak się robi wybór, jeśli już się to robi.

Osobną sprawą to muzyka, jeden z lepszy ost w grach obok Sotc i rebirth. Genialne aranżacje i bardzo urozmaicone z ulubionym 'Lumiere'. Muzyka w ostatniej lokacji i to co tam się dzieje dookoła jest znakomite i czuć zbliżający się koniec tej wspaniałej przygody.

Zostało mi jeszcze dużo contentu i mam zamiar zrobić co się da, bo ciągle mi mało tej gry, może nawet wjedzie NG+, żeby jeszcze raz, już z wiedzą co tu się dzieje, zobaczyć całą fabule jeszcze raz.

Opublikowano

Też macie taki bug, że niektóre utworki podczas walk odgrywają się tylko raz, po czym następuje cisza? Gram na PS5 Fat. Nie jest to częste, ale jednak się zdarza.

Skończyłem Akt 2 i zacząłem zwiedzać świat. Zastanawiam się tylko, czy zrobić do końca fabułę, zanim przepakuję całą drużynę, czy jednak robić zadania poboczne.

Opublikowano

W jednym miejscu tak miałem z tą muzyczką pod koniec gry

Opublikowano

Ten bug zdecydowanie występuje, u mnie zdarzyło się kilka razy. Co prawda nie w walce, ale właśnie podczas eksploracji.

A co do tego co robić w act 2, ja zrobiłem jeden quest

Spoiler

Maelle

A potem fabułę i nie żałuję, bo byłem odpowiednio dopakowany, czyli ani nie dostawałem batów, ani nie czułem że jestem aż za mocny, ale jeszcze jeden quest i już bym był zdecydowanie za silny.

Edytowane przez agst

Opublikowano

dzięki chłopaki za odpowiedzi! No ja właśnie mam RTX3080 10 gb i ogólnie wszystko dobrze tylko te crashe. Gierkę też mam z GamePassa

Opublikowano
  • Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.

Dobra, przespalem się, pograłem chwilę w Dooma i przetrawiłem sobie oba zakończenia. Ta gra zasługuje na coś więcej niż tylko wlepienie jej 10/10, więc napisanie chyba najdłuższego posta w mojej forumowej karierze będzie na miejscu. Osoby uczulone na przesadne robienie lachy grze wideo uprasza się o skipnięcie albo danie klauna, bo ilość komplementów poniżej wywali poza skalę. A to i tak nie do końca odda to, co czuję w przypadku tej gierki bo język polski ma skończoną ilość pozytywnych przymiotników i więcej niestety nie uda mi się z niego wycisnąć. Nie będzie spoilerów fabularnych, a jeśli się jakiś przypałęta to zostanie ładnie oznaczony, bo nie wolno nikomu spoilerować tej gry – za takie zachowanie grozi kara roku wchodzenia do wanny przez girę i przymus słuchania tego, że Nintendo dobrze robi nawet to, co robi chujowo. Ok, no to jazda.

Giereczka, co to ją wciśnięto na konferencji Xboxa z trailerem pomiędzy zwiastun jakiejś biedackiej aktualizacji do Fallouta a gameplay z South of Midnight. Już wtedy oglądając tę zapowiedź czułem podskórnie, że może być z tego coś dobrego, głównie dzięki muzyce i „europejskiemu” klimatowi. Twórcy jednak postanowili pójść w marketing, którego szczerze nienawidzę w głębi serduszka, czyli pierdyliard małych filmików i każdy z nich trwa po minucie – a to kawałek gameplayu, a to przedstawienie postaci, których ja jeszcze nie chcę poznawać, a tu kawałek muzyczki… no nie, zamiast tego wolałbym zobaczyć jeden filmik z gameplayem, choćby miał mieć te 3-4 minuty. To też później się pojawiło, ale początkowe zainteresowanie przygasło na tyle, że w zasadzie sam byłem zaskoczony premierą xd Ot, ktoś na forumku przypomniał, że to w sumie jutro. Grałem akurat w Rebirtha (a w zasadzie to bardziej pasuje określenie „męczyłem końcówkę Rebirtha”, niesamowicie pod koniec dłużyła mi się ta gra przez tego jebanego Czadleja) i w zasadzie wyszło na to, że po potężnym jRPGu wskakuję w kolejnego jRPGa. Na początku wydawało mi się to kiepskim pomysłem, ponieważ dwie gierki z tego samego gatunku pod rząd to u mnie muszą nazywać się Ninja Gaiden i Devil May Cry, żebym nie poczuł zmęczenia formułą. Ale dobra, na horyzoncie majaczy Doom więc chwila wolnego jest, obejrzałem sobie jeszcze raz reveal trailer żeby przypomnieć sobie co sprawiło, że Clair Obscur wskoczyło w ogóle na radar. Według zapowiedzi gra na około 30h, więc też dobry czas – nie za długo, nie za krótko, tak w sam raz. Ściągnąłem i powoli dziubałem tytuł choć teraz mam świadomość tego, że w czasach gdy na gierki mogłem przeznaczyć tyle czasu ile chciałem to opierdoliłbym ją w maksimum trzy dni ostrego GRAŃSKA pod rząd. Tyle wstępu.

Początek Ekspedycji jest niespieszny, kameralny, niewspółmiernie spokojny w kontraście do całego settingu i kreacji świata. Z trailerów znamy zarys sytuacji – było wielkie dup, po tym dup jedno z miast (Lumiere) wywaliło na środek oceanu, a w jego tle majaczy Monolit z wypisaną liczbą schodzącą każdego roku w dół za sprawą monumentalnie wielkiej Malarki. Malarka budzi się, zmienia liczbę na x-1 i wszyscy ludzie w wieku wyższym niż to, co aktualnie widnieje na Monolicie znikają. Według pani scenarzystki początkowo mieszkańcy Lumiere nie do końca potrafili połączyć kropki więc zniknięcia coraz młodszych ludzi były dla nich wielką zagadką, ale z czasem dodali dwa do dwóch i wyszły z tego dwie rzeczy. Pierwszą był smutny festiwal pożegnalny organizowany raz do roku oraz nadanie całemu zjawisku nazwy Gommage, drugą była organizacja ekspedycji z grupą chętnych śmiałków, którzy rok do roku wyruszali w kierunku Monolitu z misją pokonania Malarki i tym samym zakończenia tego chorego cyklu. Już na wstępie zarys świata jest cholernie intrygujący i czuć tu powiew świeżości – nie ma czterech kryształków mocy powstrzymujących odwieczne zło które do tej pory spało, ale właśnie wstało. Nie ma syna farmera w wieku 11 lat, który nie wie, że należy do pokolenia odwiecznych wojowników światła i teraz nagle musi uratować cały świat od zagłady. Nie ma oklepanej kliszy siły przyjaźni i determinacji ani miłości, która pokona wszystko niezależnie od stawki, power-upów z dupy ani niczego, co przez lata w mniejszym lub większym stopniu wpisało się w DNA prawie każdego scenariusza z jakim miałem do czynienia w jRPG. W to miejsce mamy historię, która już w pierwszej godzinie chwyta za serducho, a co bardziej wrażliwsi mogą nawet uronić łzę. Ta świeżość i żonglowanie skalą wydarzeń (od personalnych po większą stawkę, by za moment znów wrócić w rejony realcji między bohaterami, a potem znów pokazać nam szerszy obrazek) jest czymś, co intryguje, ciekawi, trzyma gracza w garści od samego początku aż do napisów końcowych. Fakt, że pani scenarzystka tak naprawdę debiutuje tą historią zasługuje na pochylenie się z uznaniem – jeśli tak zaczyna swoją historię z pisaniem opowieści to ja czekam z łapą w gaciach na kolejne jej projekty. I tu ciekawostka, bo owa pani początkowo zaczęła współpracę ze studiem jako aktorka voice actingowa bez żadnego dorobku. Zafascynowana historią w grze odbywała długie rozmowy z CEO Sandfalla na temat tego, jak można to pociągnąć w różne strony i jak urozmaicić jego wizję, aż w pewnym momencie po prostu wzięto ją do teamu odpowiedzialnego za fabułę uznając, że w VA dziewczyna się zmarnuje. Wracając do tematu – historia jest świetna, wywołując całe spektrum emocji. Przy tej grze byłem na skraju płaczu, śmiałem się, byłem przygnębiony, zdeterminowany, pełen nadziei, miałem złamane serduszko, byłem wypełniony poczuciem beznadziei (niekoniecznie w tej kolejności)… pełne spektrum emocji rozciągające się na około 30h granka. Fabuła nie jest tutaj doskonała, ale z całą pewnością stoi na bardzo wysokim poziomie, a już na pewno na wyższym niż ten, do którego przez ostatnią dekadę przyzwyczaiły mnie inne pozycje.

W przekazaniu tego wszystkiego pomaga reżyseria i dialogi – oba te elementy jakością przebijają w zasadzie wszystko to, co widziałem do tej pory w gierkach wideło dla dzieci. Chyba nie bez powodu w kilka dni po premierze gry znaleźli się chętni do ekranizacji. Nie, no serio – to, w jaki sposób pracuje kamera, jakie decyzje podjął reżyser i jak bardzo zaangażowali się w swoje role zarówno aktorzy użyczający postaciom swoich ruchów tudzież głosów jest nierealne. Momentami czułem się jak w kinie klasy AAAA – subtelne detale mimiki i mowa ciała wyrażająca momentami więcej niż można by przekazać słowami po prostu wylewają się w tej grze na każdym kroku. Jednym skrinem udowodnię swoją rację (spoiler dla tych, którzy nie skończyli gry, więc nie otwierajcie):

Spoiler

abagm6nq4n1f1.png

Jedno spojrzenie, a ja dokładnie czuję to samo, co Lune – gniew, smutek, niedowierzanie i poczucie zdrady połączone z pogardą. Wszystko wypisane na twarzy i w oczach, tutaj nie potrzeba słów.

Jeśli to nie jest masterclass reżyserii to ja nie wiem co nim jest. Dialogi również wypadają wysoko, z metr pięćdziesiąt – bohaterowie wchodzą sobie w słowo, są zaskoczeni, potrafią pogubić się w swoich słowach, zająknąć… jest ludzko. Na tyle ludzko, że niemal czuć namacalnie chemię, która wytwarza się między niektórymi postaciami. To nie jest historyjka napisana tylko po to, żeby jakoś uzasadnić gameplay i dać graczom pretekst do parcia naprzód. To historia, którą chce się śledzić, chce się poznać, chce się przeżywać. Majstersztyk. Po namyśle dorzucę jeszcze jedną zaletę tej opowieści: nie sięga w żaden sposób do świata realnego. Nie komentuje wydarzeń, poglądów, przekonań i polityki - to fabuła zamknięta na sztywno w ramach świata przedstawionego. Matko bosko, jakie to jest odświeżające zanurzyć się w grze i zapomnieć o woke, genderach i innych przytykach do obecnej rzeczywistości fsg

O muzyce nawet nie będę się rozpisywać – jest absolutnie fantastyczna niezależnie od preferencji gatunkowych i jeśli nie czujecie nic podczas słuchania jej to idźcie do kardiologa i sprawdźcie, czy na pewno serce wam bije w piersi i czy jeszcze żyjecie. Tutaj jest dokładnie ta sama sytuacja, co ze scenariuszem – Lorien Testard, debiutant w kategorii „OST do gierki wideło” po prostu pewnego dnia wstał rano z łóżka i wybrał postawienie się w tym samym szeregu co Nobuo Uematsu, Yoko Shimomura, Akira Yamaoka, Gary Shyman… gość zwyczajnie przyszedł pod panteon najlepszych kompozytorów muzyki do gier, otworzył sobie drzwi i wszedł jak do siebie. A jak nie wierzycie to proszę, ja zawsze chętnie wrzucę tutaj tę sklejkę pięciu losowych utworów z gry prosto od samych twórców:

Powodzenia z wyrzuceniem potem „Lumiere” z głowy, hehe. A, wspomnę tylko jeszcze o ilości wszelakich battle themów – w obrębie jednej lokacji można ich usłyszeć kilka (!). Niesamowita sprawa biorąc pod uwagę to, że gatunek przyzwczaił nas do jednego motywu bitewnego i ewentualnie jakiegoś innego przy walkach z bossami.

Gameplay, gameplay, gameplay. Rzecz, która w GRACH jest najważniejsza. Podzielić go można jak w każdym RPG na walkę, system rozwoju oraz eksplorację i najpierw zajrzyjmy w rejon tych pierwszych. Tutaj również bez kompromisów – jest fenomenalnie. Założyciel studia wymienia jako swoje ulubione gry Personę 3, Devil May Cry, Demon's Souls, Journey i Final Fantasy VIII. Grając w Ekspedycję trudno tego nie poczuć. Gra niby turowa, a przez mechanikę parowania, uników i QTE podczas używania skilli daje poczucie bardzo dynamicznej akcji, która zwalnia tylko wtedy gdy odłożymy pada na miejsce i nie ruszamy go przez jakiś czas. Kamera szaleje podczas wykonywania akcji naszych bohaterów, efekty cząsteczkowe sypią się na lewo i prawo, a ja do samego końca krzyczałem w serduszku „a masz, plażo!” za każdym razem, gdy Lune wykonywała Taniec Błyskawic i oklepywała swoją gołą stopą niemilców po ryju. Mechanik początkowo jest niewiele, z czasem dochodzą kolejne i finalnie system jest na tyle rozbudowany żeby fajnie się nim pobawić, ale jednocześnie na tyle zwięzły, żeby się w nim nie pogubić. Plus każdy z bohaterów wyróżnia się na swój sposób, nie dając się zaszufladkować w ramy „mag-tank-healer-wojownik”. Mamy tutaj wspólną bazę dla wszystkich w postaci punktów PA umożliwiających wykorzystanie skillów , ale za to sposób, w jaki prowadzi się pojedynki jest już unikatowy dla każdej z postaci. Jedna z nich operuje czarami zostawiającymi plamy, które można wykorzystać do wzmocnienia innych zaklęć, druga ładuje mocarny atak, którego siła zależy od ilości wyprzedanych wrogom szlagów i sparowanych/unikniętych szlagów od wrogów, trzecia operuje na różnorodnych postawach wzmacniających ofensywę lub defensywę… Dzieje się i ciężko mi było wybrać „stały” team. Każda postać wnosiła do drużyny coś innego, a jednocześnie na tyle mocnego, że naprawdę niemałą zagwozdką było odpowiedzenie sobie na pytanie „kogo zostawić na ławce rezerwowych”. Czyli to tak się czują selekcjonerzy naszych orłów piłeczki nożnej (z tą różnicą, że oni muszą odstawić tych najbardziej chujowych kopaczy szmacianki i to też nielichy dylemat, hehe). Pod tym wszystkim siedzi system rozwoju postaci oparty o Pikto i Luminy. Ekwipując Pikto (maksymalnie trzy na postać w jednym momencie) zyskujemy bonusy w walce – a to +1PA za doskonały unik, a to +25% do obrażeń z kontry, ataki pozwalające nakładać debuffy na przeciwników i tak dalej. Wygraj cztery walki z takim Pikto i benc, staje się ono dostępne dla każdego bohatera, a zamiast jednego z trzech slotów na Pikto wyposaża się je poświęcając punkty Luminy. Ilość takich punktów można sobie zwiększać za przedmioty wypadające z niemilców bądź kupowane od handlarzy i szybko staje się jasne, że będzie to kluczem do stworzenia swojego buildu. A buildów można tutaj zrobić od cholery i ciut więcej. Ogranicza nas tak naprawdę tylko to, ile czasu chcemy poświęcić na grind punktów Luminy i znajdowanie nowych Pikto w świecie gry. Muala.

Eksploracja, trzeci z elementów gameplayowych, przywodzi mi na myśl trochę połączenie FFX z poprzedniczkami. Lokacje w których śmigamy są dość przestrzenne, jednak to nadal zamknięte miejscówki o ograniczonej przestrzeni, a łączy je wszystkie zewnętrzna mapa świata po której możemy swobodnie biegać z miejsca na miejsce. Pochowanych miejscówek jest masa i dostęp do nich odblokowuje się z czasem i w miarę postępów w fabule. Rozwiązanie, które dla tego typu gry jest idealne, bo wzorem dawnych Finali mamy okazję zarówno podziwiać piękne lokacje stworzone przez developerów z bardzo dużą pieczołowitością jak i poszukać sekretów czy opcjonalnych mocniejszych przeciwników rozsianych po całym overwoldzie. Nie mam się do czego czepić, wspaniała hybryda starej szkoły ze… starą szkołą, hehe.

Niby napisałem trochę o tej grze, a nadaj czuję się jakby tylko liznął skorupkę tego, jak bardzo całość mi siadła. Tak, wady też są, ale w skali całości to są tak nieistotne pierdoły, że aż szkoda mi marnować na nie klawiatury. Włoski postaci w cut-scenkach potrafią być takie se, animacje podczas eksploracji zamkniętych miejscówek potrafią zdradzać niższy budżet, a i czasem gdzieś tam postać na moment utknie na jakiejś bardziej skomplikowanej geometrii terenu. Słowem – pierdolety, które absolutnie giną w natłoku zalet. Clair Obscur: Expedition 33 – gra może nie przełomowa, ale absolutnie cudowna w tym, co robi. Gdybym miał wystawić jej ocenę – 10/10, bez wahania. W nic lepszego w tym roku nie zagram. A jest całkiem możliwe, że nie tylko w tym roku.

 

For those who come after.

Opublikowano

Jakieś myki na pana S? Pierwsza forma luz ale druga to już srogi wpier****** :<

Postacie między 90 a 92lvl, po jakieś 200 slotów na pikto. CrT 100 szybkość w statach na maksa.

Może kwestia broni?!

Opublikowano
3 godziny temu, Soul napisał(a):

Jakieś myki na pana S? Pierwsza forma luz ale druga to już srogi wpier****** :<

Postacie między 90 a 92lvl, po jakieś 200 slotów na pikto. CrT 100 szybkość w statach na maksa.

Może kwestia broni?!

Spoiler

Taka wersja easy to ogólnie build Maelle pod Stendahl z maksymalnym dowalaniem dmg od pikto (ruletka, wejście nią do walki z 1hp) i zdublowanie tego pierwszego jebniecią skillem Sciel (idzie wtedy wbić 40M dmg) po czym leci przymusowy wipe aktualnego teamu i dobijanie go zapasowym.

Ja to drugie robiłem jak raz głównie Verso bronią, która daje mu rangę S na starcie, pikto z podwójną turą i ruletka ładnie wbija dmg na tym 13 uderzeniowym skillu (ten wymagający dwóch tur).

Więc ogólnie strategia taka:

  • wejście do walki dwuosobowym teamem Maelle + Sciel (ta musi być ustawiona w teamie jako pierwsza, żeby wbić 2x dmg buffa przed atakiem Maelle)

  • Pierwsza faza jest praktycznie na hita, niezależnie co wypadnie z pikto ruletki

  • Druga faza to zjechanie mu masy hp pierwszym strzałem(może nie udać się od razu przez rng pikto ruletki, wtedy trzeba zacząć walkę od nowa) Maelle

  • Przymusowy wipe teamu i dobicie go 3 osobowym zapasem

  • W zapasie główny dmg wbijał mi Verso (pikto ruletki ma duże szanse na hit przy 13 uderzeniowym skillu i zwykle suma dmg wychodziła większa)

  • Do tego oczywiście jeszcze pikto na pierwszą turę, przeżycie na 1hp, jednorazowe wskrzeszenie, ew do szybszego ładowania paska gradientowych ataków

Opublikowano

Dzieki Panowie, pytanie z innej beczki, które lockaje warto odwiedzić jeszcze raz po ukończeniu fabuły?

Wiem, że odkrywają się nowe lokacje/bossowie.

I co to za pikto, że oznaczenie ma kolor niebieski a nie czerwony?

Opublikowano

Jestem w 1 akcie póki co i mam takie dwa szybkie pytania:

  • czy w ramach fabuły będziemy odwiedzać te wszystkie krainy które pojawiają się na mapie świata czy warto na własną rękę je odwiedzać poza wątkiem głównym bo do wszystkich główna opowieść sama z siebie nas nie zaprowadzi?

  • jak to jest z broniami? Co jakiś czas wpada nowa i zastanawiam się czy ulepszać czy czekać na jeszcze lepsze a może będzie tyle materiałów do ulepszeń że nie ma się co rozdrabniać i w ogóle da radę wszystko przejść podstawową?

Opublikowano
3 minuty temu, Saix napisał(a):

Jestem w 1 akcie póki co i mam takie dwa szybkie pytania:

  • czy w ramach fabuły będziemy odwiedzać te wszystkie krainy które pojawiają się na mapie świata czy warto na własną rękę je odwiedzać poza wątkiem głównym bo do wszystkich główna opowieść sama z siebie nas nie zaprowadzi?

Większość lokacji jest opcjonalna i sporo mozna odwiedzic dopiero w 3 akcie. Po kolorze wejścia widać, czy jest na twój poziom, czy warto wrócić później jak jest na czerwono. Nic się nie blokuje, nic nie jest pomijalne, więc możesz lecieć z fabułą i się nie przejmować, że cos przegapisz.

6 minut temu, Saix napisał(a):
  • jak to jest z broniami? Co jakiś czas wpada nowa i zastanawiam się czy ulepszać czy czekać na jeszcze lepsze a może będzie tyle materiałów do ulepszeń że nie ma się co rozdrabniać i w ogóle da radę wszystko przejść podstawową?

Tych materiałów bedziesz miał potem tyle, że nie bedziesz miał co z nimi robić, bronie do 32lvl mozna ulepszac przedmiotami które wypadają z regularnych mobów, dopiero na 33lvl potrzebny jest rzadki przedmiot który leci kilku bossow, więc do 32 to mozesz spokojnie sie nie przejmowac.

Opublikowano
Godzinę temu, Soul napisał(a):

Dzieki Panowie, pytanie z innej beczki, które lockaje warto odwiedzić jeszcze raz po ukończeniu fabuły?

Ponownie? To z pewnością tam gdzie była walka przy

Spoiler

Posiadłości z Renuła

Tam gdzie masz kamyki do rozwalania też się warto wracać.

Opublikowano

E: dobra widzę, że było na poprzedniej stronie xd

Edytowane przez Josh

Opublikowano

Za to przynajmniej jest to cover z etykietą "Sandfall approved":

obraz.png

Opublikowano

Jestem z tych typów co twierdzą, że Finał Fantasy skończył się na X. Jestem z tych typów, którym serce pękło widząc co zrobili z FFXVI. Jestem z tych typów co kochał otwartą mapę świata. Jestem z tych typów co komplementował elementy zręcznościowe w Sea od Stars (czy wcześniej w Legend of Dragoon, Shadow Hearts).

I tak sobie siedziałem kilka (kilkanaście lat?) ogrywając co najwyżej poprawne, bezpieczne, albo idące "z duchem czasu" jRPGi (z nielicznymi wyjątkami;)). Aż do 24 kwietnia...

Clair ma to wszystko, jest jakby zlepkiem moich ulubionych elementów z wielu ogranych jRPGów. To jest tak świetna sprawa, że aż czasami myślę, że to się nie dzieje, a potem odpalam konsole i znikam na kilka godzin z uśmiechem na twarzy :)

Edytowane przez michu86-

Opublikowano

Chyba nie, nie sądzę, by coś się odkrywało po skończeniu "fabuły". Poza New Game Plus, oczywiście. Wiele lokacji ma znacznie mocniejszych przeciwników, niż zakończenie głównego wątku, ale DOSTĘPNE są raczej zawsze. Główne bariery to raczej możliwość pływania, latania itd. Ale żadna z nich nie dodaje się pod koniec głównego wątku.

W trakcie gry, są rzeczy pojawiające się po pokonaniu danego bossa, głównie nowe wątki przy ognisku, również zazwyczaj coś jest w miejscu, gdzie walczyliśmy z danym bossem, jeśli się wrócimy - ale tak jest raczej od razu, gdy mamy kontrolę po jego pokonaniu. Poza tymi dwiema rzeczami, praktycznie wszystkie lokacje są takie same przez całą grę.

Co do broni, to nie przesadzałbym. Może można grindować materiały, ale trzeba by maaasę grindować, by mieć je WSZYSTKIE na poziomie 32. Niektóre postaci mają sporo, sporo broni. Gra raczej daje tyle materiałów, by skupienie się na jednej dla pięciu postaci było dość płynne.

Jeśli nie chcesz grindować jakiejś jednej walki w kółko, to imo nie szastałbym za bardzo na zapas, wydając wszystko na broń, którą zaraz zmienisz. Możesz trzymać je na nieco niższym levelu i mieć jakiś tam zapas materiałów na tyle, by w razie czego podmaksować, gdy się zdecydujesz.

Ponadto czasem gra daje nam sama upgrade broni na nowy poziom, albo pozwala na jego zakup za kesz - w paru przypadkach może to oszczędzić masę materiałów, ale trudno z góry powiedzieć, więc specjalnie bym tego nie planował, ale jest.

Broni jest masa i pojawiają się przy każdej okazji. Nowe wypadają nawet za najtrudniejszych superbossów, wypadają w ostatniej lokacji głównego wątku, i tak dalej.

Na pewno da się wszystko zrobić na hardzie dowolną bronią, ich siłą jakoś się nie przejmowałem i wszystko zrobiłem bez większych męk, więc nie jest to konieczne. Bardziej obchodziły mnie ich specjalne zdolności, które często kompletnie zmieniają całe podejście do postaci i warunkują wszystko, co będziesz robić. I na to głównie rzucałem materiały do ulepszania.

Opublikowano

Coś niedobrego mi ta gra zrobiła. Włączyłem Dooma, meh. Włączyłem Marvel vs Capcom, meh. Zacząłem coś tam oglądać na Tubie i nagle ni z gruchy ni z pietruchy pojawiła sie z tyłu głowy taka myśl, że chyba wolałbym coś poparować w Obscur, a chwilę później gra sama się włączyła notlikethis No dobra, ja ją włączyłem, ale reszta się zgadza. Jak akurat nie gram to myślę sobie, jak fajnie byłoby sobie w to jednak pograć. Obłęd.

Opublikowano

Ah, cudowna gra, muzyka taka że wygrindowalem w pierwszej lokacji parę leveli od restowania i naparzania się z karykaturami bo musiałem posłuchać znowu tej cudownej battle theme.

Ta gra tak mocno ośmiesza gaming ostatnich paru lat że te wszystkie remastery i splunięcia w twarz graczy mogą jedynie stulić ryj, ukłonić się i grzecznie ze zwieszoną głową wyjść z pokoju, ta produkcja jest tak dobra.

Kupiłem Finala rebirth bo chciałem się poczuć jak 16-letni gówniarz znów, nie myślałem że będę musiał czekać do 2025 żeby tak było.

Chyba tylko gangus w gta VI będzie się mógł równać

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

Ostatnio przeglądający 3